Re: Klinika S4
: 10 paź 2015, o 12:46
Nie mieli wiele czasu, mimo tego Jaana nie uważała, by go stracili. Kilka krótkich chwil poświęconych na przejrzenie zawartości magazynu - nawet nie próbowała swych wybawicieli przekonywać, że gdyby jej także pozwolili szukać, wszystko poszłoby szybciej - dłużyło się niemiłosiernie, gdy jednak w dłoniach Anniki pojawiło się opisane znajomym nazwiskiem pudło, Jaanie wyraźnie ulżyło. Rozluźniła się w ramionach Nidyae i odetchnęła głęboko. Tak. Tak, w porządku, wszystko... Wszystko miała. Do pudła nie próbowała zaglądać, wystarczyło, że je znaleźli.
Nieco mniej przyjemnie przedstawiała się natomiast kwestia Lybecka. Tak jak się spodziewała, nie było co liczyć na atmosferę ciepła i wzajemnej miłości. Tyle dobrego, że go nie zabili, nie... Nie wiem, nie wyrzucili za burtę, nie wsadzili na pierwszy z brzegu prom? Pozostawał na Kuguarze. To dobrze. To... To da się załatwić.
- To nie on - powiedziała więc z uporem nastolatka. Nijak nie komentując kwestii fizycznego spięcia między Losnedahlem a Norwegiem - hej, to w sumie też było do przewidzenia, nie? ale póki obydwaj byli we względnie jednym kawałku, żywi i zdolni do funkcjonowania, póty to nie był zbyt wielki problem.
- Nie wierzę, żeby mógł to zrobić. Wiem, że wszyscy potrzebujemy pieniędzy, próbujemy zarabiać... Ale on by tego nie zrobił. Na pewno nie. - Mimo swej pewności, nie mogła sięgnąć po żadne rzeczowe argumenty, bo takich tak naprawdę nie posiadała. Wszystko opierało się na jej wierze i zaufaniu.
Kiedy zaś z głośników popłynął jękliwy alarm, nie było już czasu na bezproduktywne dyskusje. Ritavuori znów wyraźnie się spięła, obejrzała ponad ramieniem Ndiyae, zerknęła na Suri.
- Annika, mój Paladyn... Możesz zajrzeć, czy nie ma go gdzieś na wierzchu? - Nie chciała, by się zatrzymywali. Gdyby wydobycie broni tego wymagało, po prostu z uzbrojenia się by zrezygnowała. Pośpiech był ważniejszy, a ostatecznie pozostała jej jeszcze biotyka.
Po chwili jej uwaga znów skoncentrowała się na młodej asari.
- Suyrrae, mogłabyś... Mogłabyś iść za nami? - To nie brzmiało dobrze, ale, cholera, chcieli przecież wyjść stąd w jednym kawałku, nie? Wszyscy. - Jeśli będą nas gonić - a pewnie będą - nie otworzą ognia, jeśli będziesz kryła nam plecy. To znaczy, jeśli po prostu będziesz na linii strzału. Och, cholera... - Skrzywiła się. Nie, to zdecydowanie nie brzmiało dobrze, liczyła jednak na to, że Suri zrozumie. Że im pomoże tak, jak była w stanie.
Nieco mniej przyjemnie przedstawiała się natomiast kwestia Lybecka. Tak jak się spodziewała, nie było co liczyć na atmosferę ciepła i wzajemnej miłości. Tyle dobrego, że go nie zabili, nie... Nie wiem, nie wyrzucili za burtę, nie wsadzili na pierwszy z brzegu prom? Pozostawał na Kuguarze. To dobrze. To... To da się załatwić.
- To nie on - powiedziała więc z uporem nastolatka. Nijak nie komentując kwestii fizycznego spięcia między Losnedahlem a Norwegiem - hej, to w sumie też było do przewidzenia, nie? ale póki obydwaj byli we względnie jednym kawałku, żywi i zdolni do funkcjonowania, póty to nie był zbyt wielki problem.
- Nie wierzę, żeby mógł to zrobić. Wiem, że wszyscy potrzebujemy pieniędzy, próbujemy zarabiać... Ale on by tego nie zrobił. Na pewno nie. - Mimo swej pewności, nie mogła sięgnąć po żadne rzeczowe argumenty, bo takich tak naprawdę nie posiadała. Wszystko opierało się na jej wierze i zaufaniu.
Kiedy zaś z głośników popłynął jękliwy alarm, nie było już czasu na bezproduktywne dyskusje. Ritavuori znów wyraźnie się spięła, obejrzała ponad ramieniem Ndiyae, zerknęła na Suri.
- Annika, mój Paladyn... Możesz zajrzeć, czy nie ma go gdzieś na wierzchu? - Nie chciała, by się zatrzymywali. Gdyby wydobycie broni tego wymagało, po prostu z uzbrojenia się by zrezygnowała. Pośpiech był ważniejszy, a ostatecznie pozostała jej jeszcze biotyka.
Po chwili jej uwaga znów skoncentrowała się na młodej asari.
- Suyrrae, mogłabyś... Mogłabyś iść za nami? - To nie brzmiało dobrze, ale, cholera, chcieli przecież wyjść stąd w jednym kawałku, nie? Wszyscy. - Jeśli będą nas gonić - a pewnie będą - nie otworzą ognia, jeśli będziesz kryła nam plecy. To znaczy, jeśli po prostu będziesz na linii strzału. Och, cholera... - Skrzywiła się. Nie, to zdecydowanie nie brzmiało dobrze, liczyła jednak na to, że Suri zrozumie. Że im pomoże tak, jak była w stanie.