Mieszkanie 041X
: 17 wrz 2015, o 18:55
Niepozorne mieszkanie w bocznej uliczce nie wyróżnia się niczym specjalnym. Może poza tym, że nie jest to najbezpieczniejsza okolica, a do tego zaraz obok wejścia ktoś postanowił obwieścić całej stacji nie lada osiągnięcie.
Mianowicie jakiś anonimowy mieszkaniec stacji napisał "Miałem matki wszystkich cieniasów z Błękitnych Słońc".
Gomesh często zastanawiał się, czy autor tegoż napisu jeszcze żyje. Oraz dlaczego Słońca jeszcze nie zmazały, lub nie zatarły jakoś tego hasła.
Mieszkanie urządzone było skromnie i prosto. Łazienka, sypialnia, pokój z aneksem. Okna szczelnie zasłonięte były przez rolety (pomimo nazwy, Ankar był przekonany, ze nie posiadały one żadnych wartości jeśli chodzi o ochronę okien przed włamaniem) przez cały czas. Apartament Gomesha miał 40 metrów, co nie było imponującą wielkością. Jednak osoby które gościły w nim po raz pierwszy miały wrażenie, iż mieszkanie jest jeszcze mniejsze.
Wpływ na to miał system dodatkowych szaf zabudowanych, które najczęściej zajmowały powierzchnię całej ściany kradnąc także przestrzeń do życia.
To w nich Ankar trzymał ciuchy, a także drobne rzeczy osobiste, papiery i zestawy ucieczkowe - w razie nagłej ewakuacji.
Mężczyzna posiadał sporo ozdób w mieszkaniu, które cały czas z pietyzmem poprawiał i ustawiał w odpowiedniej kolejności. Były to jednak pozbawione jakiejkolwiek wartości pierdoły, nie mówiące nic ani o właścicielu, ani o jego przeszłości.
Natomiast o jego zawodzie mówiła kuchnia i niewielka lada barowa. Zawsze porządnie zaopatrzony barek, kieliszki, lód, shake'ry, nieco owoców (świeżych i kandyzowanych) do dekorowania drinków.
Od razu było widać, że mieszka tu profesjonalista od mieszania i serwowania alkoholi.
To często działało na kobiety. Prywatny show - cóż za kusząca propozycja. Niewiele kobiet potrafiło oprzeć się Gomeshowi i jego gadce. Jednak z drugiej strony - Ankar nigdy nie gustował w specjalnie wymagających kobietach....
Mianowicie jakiś anonimowy mieszkaniec stacji napisał "Miałem matki wszystkich cieniasów z Błękitnych Słońc".
Gomesh często zastanawiał się, czy autor tegoż napisu jeszcze żyje. Oraz dlaczego Słońca jeszcze nie zmazały, lub nie zatarły jakoś tego hasła.
Mieszkanie urządzone było skromnie i prosto. Łazienka, sypialnia, pokój z aneksem. Okna szczelnie zasłonięte były przez rolety (pomimo nazwy, Ankar był przekonany, ze nie posiadały one żadnych wartości jeśli chodzi o ochronę okien przed włamaniem) przez cały czas. Apartament Gomesha miał 40 metrów, co nie było imponującą wielkością. Jednak osoby które gościły w nim po raz pierwszy miały wrażenie, iż mieszkanie jest jeszcze mniejsze.
Wpływ na to miał system dodatkowych szaf zabudowanych, które najczęściej zajmowały powierzchnię całej ściany kradnąc także przestrzeń do życia.
To w nich Ankar trzymał ciuchy, a także drobne rzeczy osobiste, papiery i zestawy ucieczkowe - w razie nagłej ewakuacji.
Mężczyzna posiadał sporo ozdób w mieszkaniu, które cały czas z pietyzmem poprawiał i ustawiał w odpowiedniej kolejności. Były to jednak pozbawione jakiejkolwiek wartości pierdoły, nie mówiące nic ani o właścicielu, ani o jego przeszłości.
Natomiast o jego zawodzie mówiła kuchnia i niewielka lada barowa. Zawsze porządnie zaopatrzony barek, kieliszki, lód, shake'ry, nieco owoców (świeżych i kandyzowanych) do dekorowania drinków.
Od razu było widać, że mieszka tu profesjonalista od mieszania i serwowania alkoholi.
To często działało na kobiety. Prywatny show - cóż za kusząca propozycja. Niewiele kobiet potrafiło oprzeć się Gomeshowi i jego gadce. Jednak z drugiej strony - Ankar nigdy nie gustował w specjalnie wymagających kobietach....