Nie o takiej wyprawie marzyła, ale, z drugiej strony, to nadal było wyjście na miasto. Może i planowała rajd po sklepach, a nie stanie w kilometrowej kolejce, skoro jednak wyszło jak wyszło, to pozostało jej się tylko z tym pogodzić. Niby mogła pogderać - narzekanie Kristianowi stało się jej hobby, bo nikt nie wściekał się tak imponująco jak Losnedahl - wyjątkowo jednak z tego zrezygnowała. Nie będzie robiła scen przy ludziach. W ostatnim czasie i tak za bardzo zwracała na siebie uwagę.
- Byś chlał mniej to w ogóle nie musielibyśmy tu czekać - wypaliła jednak bez wahania, bo marudzenie marudzeniem, ale chociaż jedną szpilę musiała wbić. Lekarz mógł się do niczego nie przyznawać, Kuguar był jednak mały. Doskonale wiedziała, co się działo poprzedniego wieczoru i przez kogo się tutaj znaleźli. - Albo, nie wiem, myśleć, jak się podejmujesz jakiegoś zakładu. - Przewróciła teatralnie oczyma.
Westchnąwszy cicho, rozejrzała się na prawo, na lewo. Westchnęła po raz wtóry. Ludziów jak mrówków. To jasne, że nie wrócą na statek szybko. Może najwyższy czas zaopatrzyć się też w jakieś żarcie? Skoro przyszło im tu umierać z nudów, to mogli chociaż zorganizować sobie jakiś piknik.
Kristian wyraźnie pomyślał o tym samym, co Jaana powitała szerokim uśmiechem. Picie to dobry początek. Zamawiając cokolwiek, byle było zimne, przeciągnęła się lekko, odprowadzając Kristiana wzrokiem.
Potem jej myśli przeskoczyły do zadania.
Misji nikt im nie przydzielił, Alamanni stwierdził jednak, że pogoń za poszukiwaną przez Cerberusa nastolatką to zadanie w sam raz dla nich. I Ritavuori w zasadzie by się zgodziła, gdyby nie to, że - jak się okazało - doskonale znała tę dziewczynę. Co więcej, całkiem niedawno przebywała z nią w tych samych pomieszczeniach, przemierzając pogrążone w zamęcie korytarze Cytadeli. Jeszcze wczoraj przyglądała się intensywnie zdjęciu poszukiwanej, za cholerę nie mogąc sobie przypomnieć, jak dziewczyna się nazywała - list gończy twierdził, że Hira - i tym bardziej nie mogąc zrozumieć, jakim cudem... No, wiecie, miała tę dziewczynę pod nosem, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Dlaczego nie wiedziała wtedy, z kim ma do czynienia?
Odpowiedź, oczywiście, była bardzo prosta. Cerberus poszukiwał bardzo wielu ludzi, a Jaana nie była specjalnie zainteresowana i zaangażowana w działalność organizacji, by śledzić na bieżąco ogłoszenia i zlecenia. Gdyby nie decyzja Alamanniego, teraz też nie miałaby pojęcia, kogo przyszło jej spotkać.
Ciąg jej myśli został przerwany bardzo nagle - i bardzo boleśnie.
- Co... - sapnęła cicho, gdy wiele rzeczy stało się na raz. Jakiś ruch za plecami, krzyki, strzały, Kristian, który został gdzieś po drugiej stronie - i oni.
Napad? Naprawdę?
Odruchowo pozwoliła zepchnąć się na tyły. Nie chciała być na froncie zgromadzonej przez rabusiów grupy, nie chciała, by na nią patrzyli. Była drobna, wątlejsza od zgromadzonych wokół dorosłych i liczyła, że w tej chwili jej to pomoże. Chciała pozostać niezauważoną - w tej chwili tylko to się liczyło.
Próbując odnaleźć się w nagłym zamieszaniu, strzelała wzrokiem na boki jak spłoszone zwierzę. Nie była całkiem bezbronna, to jasne, byłaby jednak głupia, gdyby od tak podjęła się teraz jakiejkolwiek walki. Nie podejrzewała, by ktokolwiek jej pomógł, a nie uśmiechało jej się zostać ofiarą brutalnej napaści - i bohaterką pierwszych stron gazet, które będą potem rozpisywały się o dzisiejszym rabunku.
Czekała. Co innego jej pozostało? Rozglądając się czujnie, musiała zobaczyć, co się stanie. Zobaczyć, w którym kierunku rozwinie się sytuacja, żeby... No, uciec, zapewne. Znowu dołączyć do Kristiana i spieprzać jak najdalej.
Ostatnio często uciekała, co?