Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF
: 27 mar 2016, o 20:37
W skupieniu udało się jej powstrzymać drżenie rąk, chociaż myśl o tym, że Nazir prawie pali się w środku swojego pancerza tego nie ułatwiała. Na szczęście udało się jej połączyć z interfejsem, co najwyraźniej było sporą zasługą Khouriego. Była pod wrażeniem, że w ogóle był w stanie myśleć na tyle trzeźwo, by dać jej do niego dostęp. Wolała nie zastanawiać się nad tym, jak bardzo go poparzyło i jak bolesne będzie zdejmowanie pancerza, jeśli ten przepalił się przez to, co miał na sobie pod spodem. Przygryzła policzek od środka w stresie, zerkając już w stronę wyjścia, nie wiedząc czy powinna teraz włączyć kamuflaż i wybiec, prosto do Crescenta, czy jednak poczekać i pomóc Nazirowi. Ale wystarczyło jedno wypowiedziane przez niego słowo, by szybko zorientowała się, że jednak nie jest tak źle. Z ulgą wypuściła powietrze z ust, pomagając mu usiąść. Nie mieli czasu, nie mógł teraz się tu rozłożyć i chyba Khouri zdawał sobie z tego sprawę, bo wstrzyknął sobie coś, co miało postawić go na nogi tak samo, jak postawiło Irene. Teraz oboje byli tak naćpani, że właściwie nie czuli bólu, prawda?
Widząc kolejnych czterech strażników Irene zaklęła pod nosem i zerknęła na Nazira. Nie miał jeszcze siły, by wstać, czy naprawdę planował zostać tu, na dole, pozwalając im na tę przewagę wysokości? Nie byli jakoś szczególnie ukryci przed atakami z antresoli. Powinna się cieszyć, że nie posłano na nich fali niewolników. Automatycznie już, bez myślenia uruchomiła kamuflaż, kiedy tylko w zasięgu jej wzroku pojawił się jeden ze strażników i przesunęła się nieco, by nie znajdować się w tym samym miejscu, w którym widział ją przed chwilą. Strzeliła w niego, by zaraz potem skulić się z powrotem za biurkiem. Rzuciła Nazirowi niepewne spojrzenie. Gdyby była sama, wbiegłaby pod balkon i poczekała, aż po nią przyjdą. Teraz nie mieli na to czasu, prawda? Ochrona Hamesa usiłowała ich spowolnić - jeśli się ukryją, to będą mogli czekać w nieskończoność. Wychyliła się i posłała spalenie w stronę tego samego mężczyzny. Było ich dwa razy więcej, a oni chowali się za pieprzonym biurkiem. Cóż, powinna się cieszyć że w ogóle miała pancerz, w niewolniczym kombinezonie i w obroży raczej by się do niczego nie przydała. A na pewno nie uratowałaby Khouriemu życia, bo nie mogłaby uruchomić omni-klucza. Zaklęła znów, prawie wciskając się w niego, chcąc jak najbardziej zniknąć z oczu jednego ze strażników.
Widząc kolejnych czterech strażników Irene zaklęła pod nosem i zerknęła na Nazira. Nie miał jeszcze siły, by wstać, czy naprawdę planował zostać tu, na dole, pozwalając im na tę przewagę wysokości? Nie byli jakoś szczególnie ukryci przed atakami z antresoli. Powinna się cieszyć, że nie posłano na nich fali niewolników. Automatycznie już, bez myślenia uruchomiła kamuflaż, kiedy tylko w zasięgu jej wzroku pojawił się jeden ze strażników i przesunęła się nieco, by nie znajdować się w tym samym miejscu, w którym widział ją przed chwilą. Strzeliła w niego, by zaraz potem skulić się z powrotem za biurkiem. Rzuciła Nazirowi niepewne spojrzenie. Gdyby była sama, wbiegłaby pod balkon i poczekała, aż po nią przyjdą. Teraz nie mieli na to czasu, prawda? Ochrona Hamesa usiłowała ich spowolnić - jeśli się ukryją, to będą mogli czekać w nieskończoność. Wychyliła się i posłała spalenie w stronę tego samego mężczyzny. Było ich dwa razy więcej, a oni chowali się za pieprzonym biurkiem. Cóż, powinna się cieszyć że w ogóle miała pancerz, w niewolniczym kombinezonie i w obroży raczej by się do niczego nie przydała. A na pewno nie uratowałaby Khouriemu życia, bo nie mogłaby uruchomić omni-klucza. Zaklęła znów, prawie wciskając się w niego, chcąc jak najbardziej zniknąć z oczu jednego ze strażników.