Naeem powoli pokręcił głową, nie odzywając się. Czasem jego bycie tym milczącym człowiekiem było bardziej problematyczne, niż każda chwila, w której nakładał na twarz swoją obojętną maskę. Wtedy przynajmniej dało się cokolwiek wyczytać z jego słów. Teraz siedział, oparty o ścianę za nimi, przesuwając spojrzeniem po chaosie, jaki panował w jego kajucie. Jego wzrok przeskakiwał z datapadów na elementy pancerza, z tych na zmięte ubrania i papiery, które do połowy wsunęły się w szczelinę pod biurkiem.
- To nie jest zdrada - parsknął śmiechem. - To się da wytłumaczyć jako coś, co z jakiegoś powodu trzeba było zrobić. Zresztą mnie to nie obchodzi, teraz wszystkie i tak są wyłączone, mówiłem ci. Uruchomią to, kiedy ja zniknę z pokładu. Jeśli ja zniknę, a czujników do aktywowania nie będzie, będzie tak jak wcześniej. Będą cię szukać, ale może nie znajdą.
Pewnie zupełnie nieświadomie przeniósł dłoń na jej zaciśnięte na pościeli palce i splótł ją z nimi, zmuszając ją jednocześnie do puszczenia kołdry. Przesunął kciukiem po kostkach kobiecych palców, obserwując je w milczeniu. Na jego twarzy odmalowana była rozterka, jakiej jeszcze Hawk u niego nie widziała. W oczach szalała wybuchowa mieszanina żalu i złości. Na siebie, na nią, na Iluzję, a może jeszcze na coś innego. Może na całą sytuację, w jakiej się znaleźli, oboje tak samo bezradni.
Gdy zabrała rękę, żeby oprzeć głowę, odetchnął głęboko, pochylając się tak samo, jak ona, choć Rhama nie miał zamkniętych oczu - patrzył na nią. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, które zadała, zamiast tego lustrował ją spojrzeniem, jakby usiłował zapamiętać to, jak wygląda teraz - zupełnie inaczej niż wczorajszego wieczora, w sukience, którą dostała od niego. W sumie w tej chwili dotarło do niej, że zostawiła ją w apartamencie na Trouge, tak samo jak część swoich ubrań. Dobrze przynajmniej, że Naeem zabrał stamtąd jej pancerz.
- Myślałem, że będziesz zadowolona - powiedział. - To nie są czujniki wykryte przeze mnie, tylko wykaz który wysłała mi ekipa remontowa, stamtąd, z pancernika. Wiesz, że są dokładne. Możesz usunąć wszystkie.
Wstał, ponownie robiąc kilka kroków w stronę wyjścia i z powrotem. Jego ramiona były spięte, zęby zaciśnięte, a jednak od swojego pierwszego wybuchu starał się już zachować względny spokój. Zatrzymał się w końcu, patrząc na Hawkins z góry.
- A dlaczego ty to robisz? Dlaczego nie przestrzeliłaś mi głowy, kiedy spałem? Jak długo jeszcze będziemy zadawać sobie takie idiotyczne pytania i unikać wyznań? - pochylił się i odsunął jej dłonie od twarzy, nieco zbyt mocno zaciskając palce na jej nadgarstkach. - Tak jest. Wiem, że ich sprawa jest słuszna i mam u nich dług, którego nigdy nie uda mi się spłacić. Ale zależy mi na tobie i dochodzę do wniosku, że to za wysoka cena. Nie chcę patrzeć, jak cię to wykańcza. Miałem być obojętny, żyć sobie obok was na Wraithcie i przesyłać tylko systematycznie raporty na temat tego, co się dzieje. Przekazywać polecenia. Tymczasem w raportach pomijam trzy czwarte tego, co się dzieje i nie mógłbym chyba być już bardziej nieobojętny. I nie wiem, co dalej. Nie wiem, czy mam pomóc wam zmienić identyfikację statku, zniknąć z radarów i wrócić do Iluzji z informacją, że już cię nie ma, a wtedy pogodzić się ze skutkami, wiedząc przynajmniej, że chociaż trochę zrekompensowałem ci to, co się przeze mnie wydarzyło. Czy może zostać i patrzeć, jak się rozpadasz. Jeśli kiedyś sądziłem, że mnie fascynujesz, to teraz czuję się, jakbym wpadał w studnię bez dna.
Przetarł twarz i odgarnął włosy, z powrotem odwracając się od niej i podchodząc do szafki nocnej, na której wciąż stała butelka z wodą. Sięgnął po nią i napił się, pewnie tylko po to, żeby czymś się zająć, żeby nie stać i nie patrzeć na nią, skoro nie chciała odwzajemnić spojrzenia.
- Weź ten datapad. Daj go komuś. Sam bym usunął to wszystko, gdybym miał pewność, że nikt mnie nie zastrzeli za grzebanie w systemach statku.