Dead man tell no tales.
Właściciel: Jeanette Hawkins
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Sala odpraw

14 sie 2016, o 13:29

:)
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

14 sie 2016, o 14:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Nie jeansy - Deuce żachnął się. - Takie inne. Materiałowe. A koszula ma kołnierzyk taki do góry.
Wyczucie mody i stylu u Adamsa najwyraźniej było na niezwykle wysokim poziomie. Wiedział, że jego spodnie są ciemne i materiałowe, to był już jakiś sukces. Dobrze, że przynajmniej koszulę miał ze stójką, przynajmniej to wynikało z jego opisów. Jeśli by sobie wyobrazić opisywany przez niego zestaw, można było nawet uznać, że jest on względnie elegancki.
- Nie niszcz moich marzeń - poprosił i dopalił papierosa do końca, wciskając go w dno częściowo pełnej popielniczki. - Zresztą jak wypiję wystarczająco dużo, to wszystkie będą piękne.
Skinął głową, przyjmując do wiadomości jej polecenie. Zebranie wszystkich w sali odpraw nie stanowiło dla niego problemu, zresztą doskonale wiedziała, że wszyscy bardzo chętnie usłyszą bezpośrednio od niej to, co do tej pory było tylko plotką powtarzaną między nimi. Jeśli Hawk powie im, że lecą na wakacje, to będą mogli zrelaksować się już całkowicie. Dobrze przynajmniej, że nauczyli się już wracać na pokład, zanim zezgonują, albo wnosić zezgonowanych na statek.
Słyszała harmider dochodzący z sali odpraw jeszcze zanim do niej weszła. Ktoś się śmiał, ktoś klął efektownie. Nawet gdy weszła do środka, ucichnięcie zajęło im dłuższą chwilę. Deuce, mówiąc, że zbierze wszystkich, zebrał w niej faktycznie wszystkich. Rhama siedział na jednym z foteli, tym obok Vinnet, jako że spędzając czas w jej towarzystwie nie musiał bać się o swoje życie. Igieł może, owszem, ale nie odstrzelenia głowy chociażby. Na widok Hawk w jego oczach pojawił się błysk, który mogła zobaczyć tylko ona, ale nic nie powiedział. Virictus stał oparty o ścianę, z jakiegoś powodu nie chcąc zajmować miejsca siedzącego, a Mouse kręcił opartym o blat kawałkiem jakiegoś podzespołu, tak jakby został oderwany od pracy. Za to Sykes wyglądał już znacznie lepiej, niż wtedy, gdy widziała go ostatni raz. Medi-żel czasem potrafił zdziałać cuda. Technikowi daleko jeszcze było do odrośnięcia brody, ale nie wyglądał już przynajmniej jak ofiara pożaru. Bardziej jakby zapalniczka wybuchła mu w dłoni. Rozmowy przycichły, choć się nie kończyły, dopóki Hawk nie postanowiła odezwać się i powiedzieć, po co ich zebrała.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

14 sie 2016, o 14:57

Nie spodziewała się widzieć wszystkich tak szybko, ale starała się nie wyglądać na zaskoczoną. Najwyraźniej wyrywali się byle tylko potwierdziła ich domysły i plotki o wakacjach. Miło było widzieć ich pełnych entuzjazmu. Wciąż pamiętała, gdy po Ankhcie musiała oceniać zniszczenia, nie tylko statku, ale wśród własnej załogi. Nie chciała wracać do tego wspomnienia tak mocno, że teraz była skłonna sama uwierzyć w to, że lecą na wakacje.
Zerknęła na Rhamę tylko na chwilę, nie chcąc wybijać się z rytmu. Nie wiedziała, że jego też zgarnie do sali odpraw. Nie wiedziała, czy to dobrze, że tu był, czy nie.
- Więc - rzuciła głośno, tylko po to, by urwać wszystkie pozostałe rozmowy. Westchnęła, opierając kubek o podłokietnik. Przeleciała wzrokiem przez każdą ze znajdujących się tu twarzy, układając słowa w odpowiednie zdania. - Jak słyszeliście, lecimy na Trouge. Na wesele właściciela, Ovesena, z którąś tam z kolei żoną z jego haremu.
Jej paznokcie wystukiwały rytm o ściankę kubka gdy mówiła, zbyt cicho, by miało jej to przeszkadzać.
- Potraktujcie Trouge jak Omegę - zdecydowała się na jedno porównanie, choć nie znała stacji zbyt dobrze. Może o to w tym wszystkim chodziło. Większość znała Omegę od podszewki, ale Trouge była niewiadomą. - Przed tym, gdy poznaliście, z którego dystryktu wyjdziecie ze wszystkimi nerkami, a z którego nie. Kiedy jeszcze nie wiedzieliście, który napierdolony vorcha rzuci się na was gdy tylko was zobaczy, a którego możecie zbesztać i jedyne, co zrobi, to zwali się na ziemię.
Kiedyś nie wiedziała, jaka Omega jest. Podchodziła do niej z nieufnością, miała więc nadzieję, że tak samo jej załoga zrobi ze stacją Ovesena.
- Niech to będzie kolejny wieczór w Zaświatach, tylko z większą pompą - zerknęła na Deuce'a, którego właśnie zacytowała. Na jej ustach błąkał się uśmiech. Mówiło jej się o tym coraz lżej. - Jeśli narżnąć się to z kimś obok. Żadnych dziwek na statek, znajdźcie sobie inny kąt. Wraith będzie otwarty tylko dla załogi. Spędzimy tam jakiś czas, podobnie jak z Omegą. Będziecie mieć czas żeby wytrzeźwieć.
Uniosła kubek z kawą do ust, chcąc przerobić wszystkie pozostałe kwestie w miarę szybko i sprawnie, żeby nie rozwodzić się nad niepotrzebnymi elementami tych wakacji.
- No i tak, możecie uznać, że to wakacje - dodała, a usta same wykrzywiły się w szerszym uśmiechu. Chciała, żeby odpoczęli. Żeby wszystko wróciło do normy.
Przez krótką chwilę wierzyła w to, że sama zrobi sobie na Trouge bezproblemowy urlop.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

14 sie 2016, o 16:26

Nie powiedziała Adamsowi, żeby zebrał wszystkich poza Rhamą, nie powinna więc być zaskoczona jego widokiem. Mimo wszystko jednak sposób, w jaki taksował ją spojrzeniem, mógł być rozpraszający. Szanse na to, że ktokolwiek inny zauważy w tym coś nadzwyczajnego, były jednak praktycznie zerowe, wszyscy bowiem ją obserwowali, czekając na informacje, dla których postanowiła ich tu zebrać.
Po pierwszym zdaniu Kirył, w towarzystwie też kilku innych osób, pokiwali głowami. Asari uśmiechnęła się lekko, krzyżując ręce na klatce piersiowej, choć ciężko było stwierdzić, czy robi to w reakcji na słowa Hawk, czy w ramach komentarza wobec zaangażowania mężczyzn.
- Ja z zasady wszystko traktuję jak Omegę - mruknął Voodoo, nie wyjaśniając, co to miało znaczyć.
Ale wszyscy zrozumieli, o co jej chodziło. Mieli być ostrożni, niezależnie od tego, na jak wielką swobodę chcieli sobie pozwolić. Nikt ich nie powstrzymywał, nikt nie tłumaczył jak się zachować, po prostu Hawk nie chciała, by ktokolwiek z nich zrobił coś głupiego. A cała reszta brzmiała przecież cudownie i optymistycznie. Wielkie wydarzenie, niekończący się alkohol i czas na wytrzeźwienie po wszystkim. A do tego jeszcze to, co na Omedze wciąż było nie do końca legalne, albo co dało się nabyć w bardzo ograniczonych ilościach. Mouse wydawał się zafascynowany tym, co mówiła jego kapitan, jakby nigdy nie był na stacji takiej, jak Trouge - jakby nigdy nie był na Omedze. Vinnet szepnęła coś Rhamie na ucho, a ten uśmiechnął się nieznacznie. Tylko Red się nie odzywał, wciśnięty w kąt, w najbardziej odległe krzesło, jakby na wszelki wypadek postanowił trzymać się z daleka. Nie reagował też, mimo, że tuż obok niego szczerzył się Kirył.
- Czyli na ile tam w sumie zostajemy? - spytał Rosjanin. - Całe wydarzenie będzie trwało ze trzy dni, znając życie. Zostaniemy cztery?
- Ja bym się stamtąd zebrała zanim ktoś się z rozpędu zaćpie na śmierć - stwierdziła Vinnet, wcale nie sprawiająca wrażenia kogoś, kto chwilę wcześniej biegał, chwaląc się sukienką na prawo i lewo. - Nie będę wam tym razem robić czyszczenia.
Rivero parsknął śmiechem, z sobie tylko znanych powodów.
- Kto by pomyślał, że dostaniemy takie zaproszenie. Na pewno wszyscy mamy tam iść? Nie sama kapitan? - upewniła się Telvos. Gdyby Hawk miała wątpliwości, Naeem dyskretnie skinąłby głową. Nie mówił o czym, ale niektóre rzeczy uznawał za oczywistość. - Moje nudne życie robi się coraz ciekawsze.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

14 sie 2016, o 17:00

Usta pozostały wygięte w uśmiechu na twarzy Hawkins przez cały czas. Czuła się niemal tak dobrze, jak dzisiaj o poranku, w ramionach Naeema. Wszystkie jej obawy odnośnie tego, że załoga będzie łypać na nią spode łba wynikały głównie z jej poczucia winy, ale skoro nikt nie okazywał przynajmniej niezadowolenia z tego, że Rhama tu siedział, albo że spędzał podejrzaną ilość czasu w jej kajucie, wszystkie jej lęki się rozwiały.
- Trzy, plus czas na wytrzeźwienie i załatwienie ostatnich spraw - odpowiedziała rzeczowo, jakby wcale nie szacowała ile czasu potrwa doprowadzenie się do porządku przez jej załogę. Do głowy wpadła jej myśl, że trzy to może być za mało na rozwalenie Ovesena. Odchrząknęła, przenosząc wzrok na ciemny, parujący w kubku płyn. - Chociaż może dadzą nam powód, żeby zostać dłużej. Ale bez przesady, siedzenie na stacji to strata kredytów.
Każda chwila uziemienia Wraitha, w której potencjalnie mogliby na siebie zarabiać, taką była. Wiedzieli o tym doskonale, więc nie musiała tłumaczyć dlaczego tak właściwie nie zatrzymają się tam choćby i na tydzień. Podobnie było zresztą z Omegą, na którą starała się kierować statek często, ale na krótko. Stacja T'Loak miała jednak ten plus, że wiązała się nie tylko z odpoczynkiem, ale też dalsza pracą - zbieraniem czy oddawaniem zleceń, łapaniem odpowiednich kontaktów. Ovesen miał zaoferować im tylko i wyłącznie zabawę, ale była w stanie dostrzec w tym pożytek. Zrobi to dobrze załodze, przynajmniej do czasu.
- Wszyscy - potwierdziła, nie musząc patrzeć na Rhamę by to wiedzieć. Wraith był jej domem, nie zjawiłaby się sama, jakkolwiek pięknego zaproszenia by nie otrzymała. Zerknęła tylko na asari, przypominając sobie, jak ta wspominała o potrzebie kupna sukienki. Pewnie jakąś już znalazła. - Nigdy tam nie byłam, więc nie wiem, czy przyznawanie się do mnie wyjdzie wam na dobre, ale przynajmniej wstęp macie zagwarantowany - parsknęła śmiechem, unosząc kubek do ust by napić się łyka gorącego napoju.
W sali odpraw pozostała przez kolejne dwadzieścia minut, włączając się do dyskusji o tym, jak hipotetycznie wyglądać będzie Trouge i odpowiadając na pytania natury organizacyjnej. Dobrze było przebywać w towarzystwie wszystkich pozostałych, nawet jeżeli oznaczało to, że Rhama mało się odzywał. Nie uszło jej uwadze nawiązanie z nim kontaktu przez Vinnet. Przynajmniej jedna osoba faktycznie nie pałała do niego nienawiścią, jak Red, który, siedzący w kącie, wydawał się odizolowany od całej reszty. Nie wzbudzało w niej to wyrzutów sumienia. Będzie musiał sobie zapracować na to, by patrzyła na niego tak jak wcześniej, a on prawdopodobnie zrobi to z myślą o wkupywaniu się z powrotem w załogę.
- Rozchmurz się Stadtford - rzuciła, unosząc lekko brwi i mierząc rudego spojrzeniem. - Będziesz mógł zrobić syf bez ryzyka, że ktoś wywali cię z baru.
Powstrzymała się przed rzuceniem ironicznego przytyku, bo wolała utrzymać względnie obojętny stosunek do niego przy całej reszcie. Po kilku minutach wstała, z pustym już kubkiem w dłoni. Sprawdziła godzinę, nieco zawiedziona tym, jak mało czasu im zostało.
- Pudrować nosy i wciskać się we fraki, drugiej takiej okazji nie dostaniecie - rzuciła na koniec, powstrzymując śmiech. Wciąż ciężko było jej w to uwierzyć. Zerknęła na Naeema tylko na chwilę, wychodząc z pomieszczenia. Przez cały czas trwania nietypowej odprawy unikała jego spojrzenia jak ognia, widząc w nim więcej niż ciekawe obserwacje.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

24 kwie 2017, o 00:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną Spore pomieszczenie wypełniło się ludźmi nim sama do niego przeszła. Tak było lepiej - wolała, żeby zebrali się wszyscy, nim stać tam i odpowiadać non stop na te same pytania zadawane przez nowo przybyłe osoby.
Odchrząknęła, zajmując miejsce na środku pomieszczenia, czekając, aż pozostali ucichną. W dłoniach trzymała datapad, na którym, przez ostatnie pięć minut, przeglądała wiadomości na temat kolonii - Asa, o której nigdy wcześniej nie słyszała. To samo w sobie było już dobrym znakiem.
- Ostatni okres był dla nas... cięższy - zaczęła, spokojnie, choć jej twarz wyrażała napięcie. Nie potrafiła otwierać się w takich sytuacjach na wszystkich tak, jak otwierała się w zamkniętej kajucie na Naeema. Dla tych ludzi była kapitan, stanowczą, podejmującą decyzje. - Odnalezienie przez Cerberusa odbiło się na każdym z nas. Nie tylko na mnie.
Westchnęła, rzucając datapad na stół obok. Każdy inny mógł go zgarnąć, nie dbała o to. Nie teraz.
- Wykorzystali to, że nie wiedzieliśmy, że w ogóle nadchodzą, by szantażem wplątać nas w jakąś popierdoloną współpracę. Nas, bandę brudnych piratów, w walczenie ramię w ramię z Cerberusem - zadrwiła. NIe wiedzieli o Trouge, nie planowała wdawać się w szczegóły. - Prawdopodobnie w sprzątanie ich brudów. Rozwalili nam statek, a naprawiając go, naszpikowali go pluskwami, żeby upewnić się, że pozostaniemy posłuszni. Sami widzieliście ile ich było. I gdzie były, jak zostały zamontowane. Ile z nich znaleźlibyśmy sami, nie wiedząc w ogóle o ich istnieniu?
Naeem już pomagając je znaleźć i rozbroić musiał ich skonfundować, a przynajmniej tych, którzy nie wiedzieli co się święci.
- Ale na tym koniec - zakończyła jedną myśl, twardo, przesuwając wzrokiem po każdym z siedzących, a było ich tutaj od cholery. Czuła wypełniającą ją wściekłość na myśl o tym, co im się przytrafiło, którą było zresztą widać. Naeema jej myśli nie obejmowały, jakby stał poza tym wszystkim.
- Urządzeń namierzających już nie ma. Cerberus otrzymał raport, według którego Wraith jest po drugiej stronie galaktyki. Smycz została zerwana.
Urwała na moment, przenosząc spojrzenie na Adamsa, szukając reakcji w jego oczach. Zawsze była w pełni szczera ze swoją załogą. To dlatego Trouge wywoływało w niej takie poczucie winy. Teraz nie planowała tego błędu powtarzać.
- Chciałabym mówić wam o zemście. Ale Cerberus ma środki, ma kredyty i cholerną determinację, żeby nas przechwycić i wykorzystać do własnych operacji. W chwili, w której już nas dostał i zabezpieczył sobie przyszłość, jego inwestycja spierdoliła, wcześniej zabierając z pancernika tonę sprzętu - dopiero teraz przeniosła spojrzenie na Rhamę. Wątpiła, żeby słuchanie o tym mu się podobało, choć z drugiej strony - po ostatnich nowinach nie wiedziała, czego może się od niego spodziewać. - Będą nas ścigać. NIe tak jak ostatnio, ostrożnie planując operację i śledząc. Naślą na nas coś cholernie wielkiego. Więc tu nie chodzi o zemstę, na razie. Na razie chodzi o przetrwanie.
Uruchomiła omni-klucz, przenosząc obraz planety, na której zadokowali, na ekrany przy suficie.
- Arvuna. Szczyt galaktycznego zadupia, na którym możemy się przyczaić na jakiś czas. Nikt nie mówi, że spędzicie tu całe swoje życie - bo prędzej czy później będziemy musieli przestać uciekać - To mała kolonia, praktycznie odcięta od świata. Nasza najlepsza opcja na tę chwilę. Nie mają wsparcia od Rady ani żadnej organizacji, więc nie będą zadawać pytań, kiedy na ich powierzchni wyląduje statek z ludźmi zdolnymi do pracy.
Wiedziała, że części załogi to się nie spodoba, ale nie dawała tego po sobie poznać. Mówiła z takim przekonaniem, jakby sama wierzyła, że to najlepsza opcja jaką mieli i wcale nie taka zła.
- Chciałabym móc zostać na Omedze, ale Iluzja swoich agentów ma wszędzie. Jeśli nie na raz cały statek, jak ostatnio, dorwaliby nas każdego po kolei. Może uderzyli w rodziny, które macie rozsiane w galaktyce. Nie wiem, ale nie będę zgadywać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

24 kwie 2017, o 21:12

Załoga zebrała się w sali. Było ich więcej, niż poprzednim razem, może dlatego, że wtedy wszyscy wiedzieli co się dzieje, teraz byli utrzymywani w niepewności. Ciche lub mniej ciche rozmowy było słychać już z korytarza, wszyscy jednak umilkli gdy do pomieszczenia weszła Hawk. Większość natychmiast utkwiła w niej spojrzenia, reszta chwilę później, ale tak czy inaczej niewiele miała takich chwil w życiu załogi, które wiązały się z tak niezmąconą uwagą.
Słuchali jej w milczeniu. Niewielu miało tak pokerową twarz jak Rhama. Widziała emocje, które w nich budziła, odmalowujące się w ich oczach, w niezadowolonym wygięciu ust, albo wręcz przeciwnie, w lekkich uśmiechach. Reakcje były skrajne, czego mogła się spodziewać. Nikt jednak jej nie przerywał, dopóki nie skończyła. Gdzieś w międzyczasie spojrzenia przeniosły się na Naeema, opierającego się o ścianę, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Udawał, że tego nie widzi, że nie czuje na sobie wzroku kilkudziesięciu osób. Nie czuł potrzeby, by w tej chwili się tłumaczyć ze swoich działań.
Potem skupili się na planecie, którą opisywała Hawkins. Ktoś przekazał datapad dalej i teraz znajdował się on gdzieś w połowie pomieszczenia, w dłoniach Nadii, siedzącej na jednym z krzeseł przy stole. Czytali o Arvunie pobieżnie, zastanawiając się pewnie co ich czeka. Ktoś inny podjął decyzję za nich i w sumie powinni się z tym pogodzić, skoro godzili się na dowództwo. Ale z pewnością nie spodziewali się takiego rozwiązania. Nie zamknięcia się na drugim końcu galaktyki, odcięcia od wszystkiego, co znali, dopóki nie minie najgorsze, które mogło trwał tygodniami, miesiącami. Iluzji się nie znudzi, nawet jeśli nie będzie poświęcał swoich głównych zasobów na polowanie na Wraitha, to zawsze będzie miał kogoś, kto sprawą Hawk i jej ludzi będzie się zajmował. Jedyny plus był w tym, że osoba zajmująca się tym dotąd siedziała teraz z nimi w sali odpraw i zamierzała zniknąć razem z nimi. Ktokolwiek, kogo przydzielą do nadzorowania tej sprawy, będzie musiał we wszystko zagłębić się od nowa. A to zajmie trochę czasu.
Na oburzenie przyszedł czas w chwili, gdy Hawkins skończyła mówić. Początkowo zapadła kilkusekundowa cisza, by po niej rozgorzał chaos. Przekrzykiwali się nawzajem, jedni twierdząc, że to najlepsza opcja z możliwych, inni mówiąc że nikt nie miał prawa podejmować tej decyzji za nich. Uciszył ich Nephiett, solidnym opierdolem i przypomnieniem o tym, kto dowodzi na tym pokładzie. Potem zaczęły sypać się pytania, na które w większości Hawk potrafiła odpowiedzieć, a jeśli nie, wyręczał ją Naeem. Zainteresowanie jego motywacjami było oczywiste. Tłumaczył się tym, że zobaczył drugą stronę medalu i wyciągnął wnioski. Wspomniał też coś o tym, że sam został przez Cerberusa oszukany, ale nie wdawał się w szczegóły. Cała załoga nie musiała o tym widzieć.
Nie mieli czasu na długie przemowy i dyskusje. Nie po wylądowaniu. Wlecieli do zamkniętej kolonii, która rzadko i niechętnie przyjmowała gości. Ktoś już czekał na nich na zewnątrz, Hawk została o tym poinformowana przez pokładową WI. Musiała przygotować się do wyjścia i stawienia czoła nowemu życiu, z załogą będzie radzić sobie później. Nie była w tym sama. Deuce uśmiechnął się do niej krzywo, wychodząc za nią z sali odpraw i ruszając w stronę swojej kajuty. Najwyraźniej nie zamierzał zostawić jej samej również w kwestii witania się z tutejszymi.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

24 kwie 2017, o 21:39

Wiedziała, że opinie będą różne, dlatego też zachowywała kamienną twarz, podobnie jak Rhama, któremu przez chwilę się przeglądała. Cieszyło ją to, że nie tylko ona mu mówić. Że gdy pytania kierowane były do Naeema, to on na nie odpowiadał, tak, jak miał ochotę. Że Nephiett wydzierał się na resztę uciszając ich jednocześnie, więc ona nie musiała nikogo przekrzykiwać.
- Może wam się nie podobać to, co musimy zrobić, ale nie ważcie się narzekać na to, że ktoś podjął za was decyzję - warknęła, może zbyt ostro. Powinna postawić się na ich miejscu, ale wiedziała, że mieli mimo wszystko trochę lżej niż ona. - Mieliście szansę. Gdy zaatakował nas Cerberus, dałam wam wolną rękę. Mogliście spierdolić, albo zostać na dobre i na złe, akceptując moje dowództwo.
Normalnie nie dostaliby takiej szansy. Nie przyjmowała na statek ludzi, którzy wyglądali, jakby mogli się z tego wycofać w pewnym momencie, gdy jednak nie okaże się tak fajnie, jak myśleli. Nie byli tak zorganizowaną grupą jak Przymierze, ale mieli swoją hierarchię i zasady. Coś, od czego nie dało się odzwyczaić, gdy połowa załogi sporo lat przesiedziała w wojsku. Może to tak bardzo odznaczało ich od innych piratów, a zbliżało do korsarzy, jak Merle, o którym zdążyła już zapomnieć. Z tym, że tamci podnieśli to na wyższy poziom. Własne uniformy, posługiwanie się stopniami. Mając to jako porównanie, uważała Wraitha za szarą strefę - idealnie po środku.
- Nikt nie każe wam pracować. Zostańcie na statku, choćby na cały dzień, jeśli chcecie. A później spojrzyjcie prosto w oczy czterdziestu pozostałym członkom załogi i powiedzcie im, że żarcie, na które zarobili, bardzo wam smakowało.
Stała wyprostowana, ale dopiero teraz niemal zdała sobie sprawę z tego, że stoi wręcz na baczność. Inaczej piło się z własną załogą w Zaświatach, a inaczej rozmawiało w sali odpraw. Tutaj nawet nie zwracała uwagi na Naeema, nie dostrzegała go wręcz, zbyt zajęta tym, co miała do przekazania, kiedy normalnie chętniej wracałaby do jego towarzystwa, do czego wystarczyło jedno spojrzenie.
- Weźcie ze sobą bronie, jeśli chcecie. W extranecie piszą o jakichś cholernych, kosmicznych krabach - uśmiechnęła się pod nosem, bo, mimo wszystko wydawało jej się to zabawne. Jednocześnie było doskonałą wymówkę, dla której ona sama planowała zabrać pistolet. - Przygotujcie się do zejścia ze statku.
Krótkim poleceniem nakazała im się rozejść, samej wychodząc z pomieszczenia i kierując się do własnej kajuty. Tam szybko się przebrała, ubierając grubsze, skórzane, czarne spodnie i trepy. Fioletową bluzkę wsadziła za ich pasek, żeby jej nie przeszkadzała, wyciągając też pośpiesznie kurtkę, kaburę i swój pistolet, ciemny, spadek po Ovesenie. Na koniec zgarnęła amunicję i generator tarcz, nim wyszła na zewnątrz, żeby spotkać Deuce'a, Nephietta lub Rhamę. Naeem i jeden z pozostałej dwójki mieli posłużyć jej jako członkowie tej małej delegacji, którą stanowiła, a z którą wyjść chciała na powierzchnię jako pierwsza.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

22 kwie 2023, o 19:15

Gdy zbliżali się do Przekaźnika Masy, decyzja odnośnie tego, co zrobić z emisariuszem Handlarza Cieni została przez nią już podjęta. Mimo tego, przyglądała się przez chwilę własnemu komunikatorowi, starając się, jak zwykle, odnaleźć we własnym umyśle strzępy oznak tego, że powinna przemyśleć ją dodatkowo. Minuty mijały nieubłaganie, a Hawkins zerkała na widok układu, po którym Wraith poruszał się jak kropka pożerająca linię planowanej trasy lotu. Garret pozostawał jedną z niewiadomych, które musiała zaakceptować. Znała życie na tyle dobrze, by nie usiłować zjeść ciastka i nadal je mieć, wiedziała więc, że próba nawiązania długoterminowej współpracy z Kestrel i jednocześnie wydanie jej boi Handlarzowi za garstkę kredytów minimalizuje ich szanse na lukratywne zlecenia, które usiłowali osiągnąć. Chcąc, nie chcąc, zadecydowała się w pełni podążyć jedną ścieżką, starając zbyt mocno nie zastanawiać o tym, co czekało ich na tej drugiej.
Lubiła korytarze tuneli Przekaźników. Lubiła gwarantowany spokój, jaki dawały, zarówno w kwestii fizycznej jak i psychicznej. Brak kontaktu ze światem nakazywał jej umysłowi zaprzestanie wędrówki w poszukiwania kolejnych informacji. Wyciszał ją, czy tego chciała, czy nie, choć dopiero z biegiem lat zaczęła to doceniać.
Przygotowała się do wyjścia, wiedząc, że nie byłaby w stanie przesiedzieć tak istotnej, choć pozornie prostej operacji na pokładzie statku. Przejrzała swój ekwipunek, metodycznie sprawdzając i czyszcząc każdy z elementów, układając je jeden po drugim na blacie swojego biurka jak klastery puzzle oczekujące na złożenie w wielką całość. Wyłączyła wiadomości wojenne, które nieustannie grały na ekranie, pobrane z ostatniej paczki extranetowej, zamiast tego puszczając w tle jakiś film z rodzaju tych, które widziała wiele razy i nie wymagały jej uwagi. Dopiero gdy jej mały rytuał przygotowawczy wreszcie się skończył, a pozostałe zajęcia wymagały od niej skupienia umysłowego, w kajucie na powrót zabrzmiała cisza.
Sprawdziła gotowość wszystkich z kolei, upewniając się, że będą gotowi na wylot z Przekaźnika. Zjadła gorący posiłek w pełnej ludzi mesie, chłonąc wysokie morale i energię ludzi wokół. Nawet jej wrodzona krytyczność i nieustanne poszukiwanie dziury w całym ustępowały, gdy przebywała w samym sercu fregaty. Nie chcąc okazywać niezadowolenia czy zmartwienia przed resztą, zmuszała się do uśmiechu, co w ostatecznym, ironicznym rozrachunku często wymywało go z fałszu po pewnym czasie.
Na sam koniec, zdrzemnęła się, nie mając nic więcej do roboty. Godzinę przed planowaną odprawą wsunęła na siebie pancerz, jeszcze nie sięgając po broń, która wypolerowana czekała na jej biurku. Spięła opadające falami na jej plecy, czerwone włosy w luźnego koka z tyłu głowy, chwilowo nie przejmując się rozwiązaniem, które powinno wytrzymać szaleństwo bitwy.
- Gotowi na łowy? - uśmiechnęła się pod nosem, wchodząc do wnętrza pomieszczenia, w którym czekała na nią reszta osób zaangażowanych w operację. - Spłodziliście jakąś ciekawszą strategię razem z Sayią? - dodała, zerkając na Nephietta.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

27 kwie 2023, o 20:18

Lot Przekaźnikiem stanowił ostatnie chwile spokoju, którego nikt nie był w stanie im zaburzyć, ale i te musiały w końcu dobiec końca. Kiedy odziana w pancerz pojawiła się w sali odpraw, większość z zainteresowanych już na nią czekała. Nephiet stał na środku z dłońmi zaplecionymi za plecami, obserwując rozmawiającą grupkę pozostałych załogantów. Sayia siedziała po turecku na jednym z foteli, pokazując coś na datapadzie siedzącego obok niej Adamsowi, który jako jedyny przyszedł do pomieszczenia ze szklanką jakiegoś napoju, która podrygiwała na jego kolanie. Stadtford oraz Telvos również odziani byli w swoje własne pancerze; rudowłosy siedział w krześle z wyciągniętymi przed siebie butami, chyba tylko obecnością Nephietta powstrzymując się przed postawieniem ich na blacie stołu, natomiast asari w milczącym zamyśleniu przecierała szmatką długie, ząbkowane ostrze noża, który zwykła nosić wraz z resztą swojego uzbrojenia.
Ledwo przekroczyła próg pomieszczenia, a tuż za nią do środka wszedł Sykes, jako ostatni z zaproszonych.
- Hawk - przywitał się zdawkowo, nim ruszył na swoje miejsce. Nie zdążył jednak usiąść, gdy ich techniczka podniosła wzrok znad datapadu, zawieszając go na nim wyczekująco.
- I jak?
- Wykonalne. Ale musimy szybko skończyć, żebym się wyrobił - odrzucił na jej pytanie oszczędnie, siadając na swoim miejscu.
Nephiett w międzyczasie skinął głową do Hawkins, zapraszając ją do podejścia i zajęcie jego miejsca. Jak tylko pozostali zorientowali się w obecności rudowłosej, rozmowy zaczęły cichnąć, a oczekiwanie wyczuwalne w pomieszczeniu - rosnąć.
- Nie musiałem. Dałem wykazać się dzieciakom - odpowiedział neutralnym tonem i skinął lekko podbródkiem w stronę techniczki oraz pilota. - Deuce, Sayia. Możecie zaczynać.
- Tak, tato - sarknął blondyn, przewracając oczami. Wyprostował się w fotelu i sięgnął do własnego omni-klucza, aktywując coś kilkoma kliknięciami, a następnie przesyłając aktualizację, która piknęła najpierw na omni-narzędziu Hawkis, a potem pozostałych zebranych w sali odpraw. Po otwarciu nad urządzeniem rudowłosej pojawiła się holograficzna reprezentacja dwóch systemów Rozpadliny Kalestona, a dokładniej przestrzeni między nimi - pustki oddzielającej system Aysur oraz system Balor. Wizualizacja zawierała dwa lśniące punkty oznaczone nazwą Wraitha oraz ściganego przez nich promu transportowego, a także teoretyczne, przerywane linie, które imitowały ich teoretyczną trasę w oparciu o dane celu podróży Qebui dostarczone przez Kestrel. Szlak wytyczony przez ich okręt szedł po szerokim łuku, przerywając się z trasą promu w tylko jednym punkcie tuż przed symbolicznie wytyczoną granicą oddziaływania Aysur, a kończąc się w samym układzie gdzieś w Pasie Nahata.
- Wytyczyliśmy punkt przechwycenia Qebui, który ma względny sens w oparciu o to co próbujemy pokazać. Zamaskujemy nasz sygnał, żeby udawać barkę transportową w oparciu o kody dostarczone przez Kestrel i tak dobraliśmy trasę, żeby wyglądało, że kierujemy się na pas asteroid w systemie. Jest tam kilka stacji wydobywczych, więc nie powinno to być zbyt podejrzane. Powinniśmy ich złapać tuż przed wejściem w zasięg radarów placówek w Aysur, chociaż będzie niewygodnie blisko. Ale nie mamy wyjścia, jeżeli nasza podróż ma wyglądać wiarygodnie - zaczął tłumaczyć Adams, krzywiąc się lekko przy ostatnich słowach. - Barki transportowe osiągają ułamek prędkości Wraitha, więc żeby miało to jakiś sens, musimy zwolnić do żółwiego tempa, które formalnie nazywamy tempem myślenia Stadforda. I tak będziemy podróżować na granicy możliwości napędowych takich okrętów, żeby w ogóle wyrobić się z przechwyceniem, więc nie jest idealnie, ale powinno wystarczyć.
Kawałek dalej rudowłosy uniósł bez słowa dłoń, pokazując środkowy palec w stronę pilota, a na ciemnych ustach Ryany pojawił się lekki uśmieszek.
- Ale to tylko połowa planu - wtrąciła się niecierpliwie Sayia, stukając na własnym omni-kluczu i aktywując następny krok prezentacji, przejmując inicjatywę. Z punku oznaczającego Wraitha oddzieliła się mniejsza kropka, która przez chwilę przyspieszała w linii prostej w stronę w kierunku krawędzi układu, po czym nagle znikała. Jej trasa przygasła i ledwo widocznie wyrysowała nowe podejście, które kończyło się w strefie kosmicznego śmiecia oraz mniejszych asteroid na skraju przestrzeni - niewystarczająco wielkich, żeby dostać własną nazwę, ale wystarczająco obecnych, żeby pojawiać się jako ostrzeżenie na mapach gwiezdnych.
- Nasza rozmowa pomogła mi wpaść na pewien pomysł - wyjaśniła, spoglądając na Hawk i nerwowo stukając palcami po krawędzi datapada, którego ściskała może nieco zbyt kurczowo. - Możemy wrzucić w jednego z naszych dronów zapasowy transpoder okrętowy, trochę dodatkowego sprzętu elektronicznego i wysłać go przed nami. Jeżeli rozpędzi się do określonej prędkości, a potem przełączy w tryb minimalnej energii na wyliczony przez nas odcinek czasu, może niezauważony wyprzedzić Qebui i dotrzeć na wskazane miejsce, a potem włączyć się, gdy go będziemy potrzebować. Tiberius mówi, że jest w stanie tak go zmodyfikować, żeby jego odbicie radarowe i sygnatura energetyczna wyglądały na większe niż w rzeczywistości, więc w połączeniu z transponderem może udawać drugą fregatę piracką. Gdybyśmy na przykład chcieli udawać, że mamy sojusznika, który ukrywał się w asteroidach i który w razie czego może odciąć drogę naszemu celowi lub nastraszyć myśliwce - dodała z wahaniem, zerkając przelotnie najpierw w stronę Nephietta, który pozostał nieporuszony, a potem w stronę Sykesa, który po prostu skinął głową.
- Ale muszę zacząć jak najszybciej, jeżeli chcemy wdrożyć ten pomysł w życie - odparł, krzyżując muskularne ramiona na piersi i przenosząc wzrok na Hawkins. - Mam wszystko czego potrzebuję i uwinę się w godzinę.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

10 maja 2023, o 12:46

Zajęła miejsce, w którym siedziała zwykle. Była kreaturą swoich przyzwyczajeń i doceniała to, że wszyscy mieli tego jako taką świadomość. Może nie wyrzuciłaby kogoś, kto zajął jej miejsce, ale z pewnością gryzłoby ją to w tyle głowy, jak wbita pod skórę drzazga, której irytująca obecność zniknie w chwili, w której wyjdzie z pomieszczenia. Nawet, gdy jej umysł pracował na najwyższych obrotach a skupienie w pełni leżało przed misją, do której wykonania zmierzali, dostrzegała takie bezsensowne pierdoły, w podobny sposób, w który ktoś zauważałby brudne okna na stypie.
- Zanim pójdziesz... - uniosła dłoń w górę, przytrzymując Sykesa w miejscu. Analizowała przygotowany przez nich plan tak, jak potrafiła najlepiej - szukając dziur, które potencjalnie mogą okazać się problematyczne. Wiedziała, że potrzebował maksymalnej ilości czasu, by się przygotować, nie zamierzała więc zbyt długo zwlekać z wypuszczeniem go. - Po pierwsze, czy jesteśmy w stanie ukryć sygnaturę drona, gdy będzie leciał na miejsce, od samego wystrzelenia go? Jeśli dostrzegą coś dziwnego, mogą wysłać sygnał SOS zawczasu i naszym żółwim tempem nie dotrzemy do nich przed potencjalnym wsparciem z układu, którego będziemy blisko.
Zerknęła na Saiyę, która pewnie również mogła odpowiedzieć jej na to pytanie.
- Po drugie, mamy dwa myśliwce, które mogą próbować sprawiać nam problemy. Czy możemy wykorzystać rój, by je zneutralizować? - dodała, tym razem kierując pytanie w stronę Sykesa. - Przykładowo, czy możemy posłać do asteroid drona, który będzie udawał nasz statek, oraz ze dwa inne z nim, które mogłyby rzeczywiście zaatakować myśliwce? Tak, by wyglądało to, jakby nasz duży statek ukryty w asteroidach wypuścił dwa małe.
Stukała palcami schowanymi w rękawicach o blat stołu, myśląc intensywnie nad wszystkimi możliwościami. Bliskość do układu jej nie odpowiadała. Okienko, w którym mieli dokonać ataku, robiło się coraz węższe, wzmagając przy tym jej napięcie.
- Ochrona wynajęta przez kolonię jest małą organizacją z Terminusa. Nie chcę ryzykować, że wpadłoby im do głowy spróbować się czymś wykazać przez obronę gównianego promu przed piratami - westchnęła. Noże Garlicka nie brzmiało też zachęcająco, choć bardzo chciałaby, by ich reakcją było spierdolenie przed potencjalnym zagrożeniem. - Przydałoby się przejąć ich systemy uzbrojenia i napędu, na wszelki wypadek.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

11 maja 2023, o 19:47

Sykes otworzył usta, ale Sayia wystrzeliła jako pierwsza, uprzedzając jego słowa.
- Dlatego właśnie będziemy przełączać go w tryb minimalnego poboru energii jak tylko nabierze prędkości - odpowiedziała od razu, klikając coś na datapadzie. - Całkowite wygaszenie poza dwoma bardzo małymi podprogramami - jednym odliczającym czas, a drugim mającym przywrócić działanie systemów po odpowiednim czasie. Nie będzie niewidoczny, bo w końcu nic nie jest niewidoczne w kosmosie, ale to powinno sprawić, że będzie miał sygnaturę cieplną i energetyczną niewiele większą od innego, kosmicznego śmiecia. Nawet jeżeli wykryją go na skanerach, nie powinno to wzbudzić żadnego niepokoju.
Przestrzeń kosmiczna, zaledwie parę stopni cieplejsza od zera absolutnego, od zawsze stanowiła utrapienie do stosowania nagłych zasadzek lub niezauważonego przemknięcia przez czujnie obserwowane sektory. Gdy nawet najmniejszy strumień ciepła sprawiał, że jego źródło zaczynało wyróżniać się na tle lodowatego otoczenia, ciężko było zamaskować w pełni swoją obecność. I nawet pomimo tego, ludzie wymyślali coraz to nowe metody, żeby móc spoglądać w kosmos i widzieć wszystko, lubiąc wiedzieć że pustka za pancerzem okrętu lub stacji, rzeczywiście jest taka jaka się wydaje - pozbawiona niespodziewanego. Sensory wykrywające fale magnetyczne, radary operujące na niskich częstotliwościach radiowych, teleskopy rentgenowskie mogące dostrzec promieniowanie wydzielane przez napędy fuzyjne... Każdy wynalazek który ułatwiał widzieć więcej, szybciej i dalej, był równocześnie utrapieniem dla wszystkich, którzy nie planowali ujawniać światu swojej obecności.
Z tego czy innego powodu.
Deuce odchylił się lekko w fotelu, przytrzymując szklankę obiema dłońmi i wzruszył lekceważąco ramionami.
- Nie wykryją. Litości, to jest prom transportowy. Rozdzielczość jego radaru jest prawdopodobnie wielkości umiejętności interpersonalnych Voodoo.
- Nie powstały jeszcze badania, które potrafiłyby wiarygodnie kwantyfikować miarę umiejętności interpersonalnych, John. Taka miara też raczej nie byłaby porównywalna do rozdzielczości radarowej, bo i po co. Zastanów się czasami co mówisz - stwierdził obojętnie Sykes. Blondyn westchnął tylko i jego krzesło stuknęło głucho, gdy wrócił do pionu, niemal rozlewając sobie przy tym napój na kolanach.
- Gdybyśmy mówili o wojskowej jednostce, to może i byłoby z tym jakieś ryzyko, ale tutaj? - kontynuował jakby nie słyszał odpowiedzi Tiberiusa oraz cichego śmiechu Ryany. Pokręcił głową i machnął ręką. - Myśliwce być może, o ile dron przeleciałby wystarczająco blisko nich, ale nie przeleci. Jeżeli wystrzelimy go jeszcze w układzie Przekaźnika, to tym bardziej zginie w szumie pozostałych okrętów zanim wyleci poza system.
- A musimy się tak patyczkować? - wtrącił się niespodziewanie Red, patrząc bez entuzjazmu na techniczkę oraz pilota. - Sam mówiłeś, że Wraith jest dużo szybszy niż nasz cel. Odpalmy silniki na maxa, wpierdolmy się w nich wszystkimi dronami, rozjebmy im napęd i zablokujmy sygnał SOS. Nawet nie zorientują się co się dzieje, a już będzie po wszystkim. Może i wyślą jakąś prośbę o ratunek, ale zanim ktokolwiek się zorientuje lub w ogóle zareaguje, to wpadniemy do środka, złapiemy złodzieja i znikniemy.
- Czy wszyscy pamiętają jak przed chwilą mówiłem o tempie Stadtforda? - Adams spojrzał wyczekująco po pozostałych, jakby był profesorem obwieszczającym im podsumowanie swojej tezy i doszukującym się zrozumienia na twarzach swoich studentów. - Kto z obecnych przypomni mu, że nie wszystko można wysadzić i mieć problem z głowy?
Sykes odchrząknął cicho, przenosząc wzrok z obydwu mężczyzn na Hawkins.
- Cały rój poradzi sobie z dwoma myśliwcami bez problemu. Oczywiście to ja będę musiał potem naprawiać te pojedyncze sztuki, które doznają uszkodzeń w takiej potyczce, a nie wy, więc pewnie was to nie obchodzi, ale statki tej klasy nie będą miały szans - burknął pod nosem. - Możemy wysłać dowolną ilość dronów. Procedura jest prymitywna i polega tylko na wgraniu aktualizacji oprogramowania napisanej przez Sayię. Ja potrzebuję tylko czasu do przerobienia tego, który ma udawać, że jest większy niż w rzeczywistości.
Wspomniana techniczka skubała palcami w roztargnieniu własny paznokieć, przysłuchując się rozmowie pozostałym osobom z grupy. Kiedy padło jej imię pokiwała tylko głową, a gdy Hawkins wspomniała o przejmowaniu systemów przeciwnika, przeniosła na nią wzrok.
- Jeżeli nie mają żadnych specjalnych modyfikacji, to powinno się udać jak będziemy wystarczająco blisko żeby przechwycić ich sygnały radiowe. Mam też pewien inny, nieco bardziej dalekodystansowy pomysł, ale nie wiem czy zadziała, więc go nie proponowałam - dodała z wahaniem po chwili ociągania, jakby nie chciała się wychylać z czymś czego nie jest pewna. - I wymagałby otwarcia z Quebui kanału komunikacyjnego, przynajmniej na kilkadziesiąt sekund, żebym mogła im coś podrzucić.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

15 maja 2023, o 12:15

Ukrycie statku takiego jak Wraith na radarach przy pomocy dostępnej technologii graniczyłoby z niemożliwością - szczególnie finansową. Choć wśród pirackich łajb fregatę można było uważać za perełkę, to nie było to w żaden sposób związane z konwencjonalnymi metodami ulepszana i rozbudowy okrętów. Hawkins preferowała niepozorność jego budowy oraz wyglądu z zewnątrz, jednocześnie pompując większość środków, jakie zdobywali, w rozbudowę metod walki elektronicznej i budowę dronów. Wystarczyło wsunięcie do odpowiednich systemów robaka, skrytego w posłanej po układzie wiadomości SPAM, a statek magicznie znikał z radarów, jednocześnie w pełni na nich pozostając. Miało to jednak swoje ograniczenia, a ona nie udawała nawet, że posiada kompetencje w tym zakresie. Ufała, że jej załoga wie, w jaki sposób wykorzystać największe atuty statku i nie odsłaniać słabości, które, mimo wszystko, posiadał.
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc prztyczki słowne pomiędzy dwójką mężczyzn, ale zdusiła w sobie śmiech. Komentarze Adamsa były już niemalże elementem tła, który każdy w jakimś zakresie filtrował, ale Sykes zbyt wielu filtrów nie posiadał - ani w nasłuchu, ani w nadawaniu.
- Co będzie lepsze, posłanie roju z dronem udającym większego, czy wypuszczenie ich od nas gdy już dolecimy na miejsce? - spytała tylko, nie chcąc trzymać Tiberiusa dłużej, niż było to potrzebne. Gdy udzielili jej na to odpowiedzi i zadecydowała, odprawiła mężczyznę dłonią. - Idź. Niech twoje magiczne palce pracują - mruknęła, nie mogąc powstrzymać się od nuty ironii, której prawdopodobnie i tak nie wychwycił.
- Szybki wpierdol zawsze pozostanie alternatywą, Stadtford - mruknęła. - Ale nie musimy od niego zaczynać.
Odchyliła się lekko w krześle, bezmyślnie bujając na jego tylnych nogach, gdy jej myśli krążyły wokół szczegółów ich planu.
- Podejrzewam, że nie będzie to problemem, gdy już się ujawnimy - odrzuciła powoli na propozycję Sayi, myśląc nad potencjalnymi konsekwencjami. Myśli pojawiały się w jej głowie i w większości były odsiewane przez skrytą w jej głowie racjonalność, ale jedna z nich przedarła się na tyle daleko, by postanowiła rzucić ją w eter. - Możemy zażądać, żeby wydali nam Chena. Pozostaje ryzyko tego, że ukryje lub zniszczy chip, jeśli będą chcieli wyjebać go ze statku. Nie wiemy, na czym mu zależy i czy nie lepsza będzie bezpowrotna utrata danych od dostania się ich w nasze ręce. Ale możemy na ten temat pokonwersować. W końcu zabił jakiegoś posłańca, możemy udawać zatroskanego pracodawcę - jej ramiona drgnęły lekko, gdy wyrzucała jedną myśl za drugą.
Wciąż mieli trochę czasu do wylotu z tunelu Przekaźnika. Niewiele, ale podróż w ślimaczym tempie również gwarantowała nieco czasu do namysłu.
- A co, gdybyśmy nie ujawniali się od razu? - zagadnęła, nie przywiązując się zbyt mocno do tej idei, ale zerknęła na Saiyę. - Podajemy się za barkę transportową. Moglibyśmy otworzyć z nimi łączę i pohisteryzować, że mają wyciek, albo coś im się zjebało. W kilka sekund mogłabyś to zafałszować w ich odczytać tak, że gdyby sprawdzili drugi raz, też by to zauważyli. Jeśli udałoby nam się sfabrykować coś groźnego, moglibyśmy rozproszyć myśliwce i rój miałby łatwiej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

16 maja 2023, o 22:14

Adams jako pierwszy odpowiedział na jej pytanie, wzruszając wymownie ramionami.
- Zależy co chcemy osiągnąć. Ale nie zostawiałbym naszej dzieciny bez ochrony dronów - odpowiedział, stukając wskazującym palcem w podłokietnik fotela na którym siedział, ale ewidentnie mając na myśli samego Wraitha. - Moim zdaniem jeden dron wystarczy, bo on ma i tak służyć tylko za iluzję większej floty. Jego inna funkcjonalność będzie minimalna, bo jak tylko odkryjemy nasze intencje, to nie będziemy musieli dalej udawać ślimaczego kawałka złomu i z łatwością ich dogonimy. Tak jak i reszta roju.
Tiberius zmarszczył tylko brwi na jej słowa, nic jednak nie odpowiadając. Podniósł się z fotela i skrzyżował ręce na piersi, cierpliwie wyczekując decyzji, a gdy ta zapadła, w milczeniu i bez pożegnania ruszył do wyjścia, chwilę później znikając na zewnątrz sali odpraw.
- To po co w ogóle go wysyłać skoro jego funkcjonalność będzie minimalna? - wtrącił zaczepnie Red, ale gdy blondyn otworzył usta, machnął po prostu ręką, dając znać, że w sumie to niezbyt interesuje go odpowiedź.
- To może być najprostsze rozwiązanie - odezwał się niespodziewanie Nephiett, łagodnie przerywając utarczkę słowną rudowłosego z pilotem Wraitha. Obydwaj mężczyźni spojrzeli w jego stronę, ale ten skinął lekko głową w stronę Hawkins, dając znać, że ma na myśli jej sugestię. - Prom transportowy nie powinien mieć żadnej lojalności do naszego celu. Jeżeli zostaną postawieni przed ryzykiem zniszczenia lub pojmania, wybór wymiany obcej im jednostki za życie pozostałych może być łatwy do podjęcia. Szczególnie, jeżeli oprawimy nasz powód jego odzyskania w odpowiednią historię, w której nie ma słowa o tym co ukradł, żeby nie wzbudzać jego niepokoju. Może jako przedstawiciele korporacji, która jest właścicielem promu, a która dostała informację z portu wylotowego o morderstwie? - dodał, zgadzając się oszczędnie ze słowami kobiety.
Sayia poruszyła się w fotelu, opuszczając nogi, żeby rozprostować je na chwilę, ale zaraz z powrotem podsuwając je pod siebie, zmieniając pozycję na lustrzaną w stosunku do tego jak siedziała wcześniej. Nie potrzebowała dużo czasu, żeby skinąć głową twierdząco na pytanie Hawk.
- W plikach od Kestrel była cała specyfikacja Quebui. Jeżeli jest aktualna, to będę mogła wgrać im co tylko chcemy jak znajdziemy się wystarczająco blisko. Otwarta komunikacja znacząco ułatwi dystans z jakiego będę mogła to zrobić, a nie trudność, bo ta jest banalna - wyjaśniła z wahaniem. - Ograniczenia sprzętowe po ich stronie. To stary okręt - dodała niemal przepraszającym tonem, ale w jej spojrzeniu pojawiło się zamyślenie. Wyprostowała się lekko, intensywnie analizując propozycję kobiety, a raczej coś, co ona implikowała. - Ale tak, jasne, mogę pobawić się ich wskazaniami. To w zasadzie rozwiązałoby w pełni moją wątpliwość co do wcześniejszego pomysłu - dodała niespodziewanie, spoglądając na swój omni-klucz i zaczynając w nim coś intensywnie przełączać. - To co chcę im podrzucić, to komunikacyjny wirus kaskadowy, ale nie miałam pomysłu jak wymusić pewność komunikacji z myśliwcami, żeby zaczął działać, więc...
- Sayia, wersja dla laików - westchnął Deuce, sięgając z powrotem po swoją szklankę.
- Ryzyko zagrożenia wyciekiem to dobry powód, żeby Quebui odezwało się do swoich myśliwców, żeby je ostrzec - wyjaśniła dziewczyna wolniej, nie podnosząc wzroku znad urządzenia. - A jak otworzą do nich łączność, to mój wirus powinien się sam do nich przesłać, dając mi dostęp albo robiąc zdalnie to co mu każę. Na przykład je wyłączyć. - Uniosła dłoń przed siebie i przesunęła ją na bok, wykonując bliżej niezidentyfikowany gest w powietrzu, nakreślając okrągły kształt. - Wraith. - Przesunęła dłoń odrobinę w prawo. - Quebui. - Przesunęła dłoń po raz kolejny i rozsunęła palce, imitując rozchodzące się w powietrzu pajęczyny. - Myśliwce. Puff. Silniki puff. Kierownica puff. Najemnicy be, Sayia super.
- Powiedziałem dla laików, a nie dla... czy ty powiedziałaś kierownica?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

18 maja 2023, o 14:52

Możliwości, jak zwykle, było wiele. W pancerzu jednak, w sali odpraw, czuła się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy piastowała swoją pozycję w CIB czy na łączu komunikacyjnym. Strategie ataku, czy to statków kosmicznych, czy czegokolwiek innego, zawsze miały zarezerwowaną dla niej inną półkę w głowie. Na własnej skórze przekonała się, że każdy, nieważne jak odporny na podziurawienie plan potrafił zostać zniweczony przez jedną, odpowiednio upartą kulę. Na polu bitwy sytuacja była zmienna, niekiedy losowa - a tam, gdzie żelazno wytyczone punkty programu stykały się z ironicznym poczuciem humoru losu, wszystkie zasady należało wyrzucić do kosza.
Wraith był jej przedłużeniem. Czując pancerz na swoim ciele, dostrzegając misję, ku której miała się skierować, nie musiała trzymać swoich wątpliwości na wodzy. Nie nadciągały. Mogliby siedzieć tutaj następny tydzień i zaangażować w proces planowania wszystkiego całą załogę, ale koniec końców, ich powodzenie mógł zadecydować zwykły rzut kością.
- Czyżbyś nie zrozumiał, Deuce? - cmoknęła, uśmiechając się do niego złośliwie. - Sayia, możesz powtórzyć puff w odpowiedniej kolejności?
Nogi jej krzesła stuknęły o podłogę gdy wyprostowała się w swoim siedzeniu, przestając się bujać. Wsparła łokcie o blat stołu, obracając wszystkie elementy ich planu w głowie i tworząc listę zadań - dla laików - którą w logiczny sposób była w stanie przyswoić i zawsze wywołać w pamięci, nieważne ile krwi utoczy jej los.
- Wysyłamy ukrytego drona przed nami na pole asteroid. Posłuży nam za kartę w rękawie, jeśli będziemy go potrzebować. Doganiamy Quebui udając... stróży prawa z kolonii? - uniosła brew, zerkając na Saiyę. - Kestrel mówiła, że zabił posłańca. Oskarżenie o morderstwo może być wystarczająco dramatyczne dla ochroniarzy, by go wydać, a jednocześnie przyziemną biurokracją dla Zhou, któremu od początku chodziło o chip, a nie tego, kto go wcześniej posiadał - kontynuowała, wodząc opancerzonym palcem po blacie i rysując na nim bezmyślne wzory. - Gdy doganiamy nasz prom, otwieramy z nimi łącze komunikacyjne. Żądamy wydania Chena pod groźbą otwarcia ataku. W międzyczasie, Saiya wchodzi w ich systemy i mamy ich na wyciągnięcie ręki. - zakończyła oględnie, przenosząc wzrok na Saiyę, która byłą odpowiedzialna za spory fragment powodzenia ich planu.
Gdyby szczęście im dopisało, mogliby nawet załatwić to polubownie - przynajmniej do pewnego momentu. Wraith mimo wszystko nie wyglądał na statek, który należałby do jakichkolwiek stróży prawa, czy legalnie działającej organizacji. Ich przykrywka prędzej czy później zginie, a to, czy będzie to prędzej czy później, zależało już od losu - oraz tego, jak zareagują ochroniarze.
- Gdy wejdziemy w zasięg boi komunikacyjnej, zapytajmy Kestrel, czy ma jakieś nagranie, lub dowód na to, że Chen zabił tego posłańca. Może nam się przydać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

19 maja 2023, o 17:17

Entropia rzeczywistości była niepowstrzymaną siłą, która potrafiła odezwać się w najmniej odpowiedniej chwili, narzucając swoje zdanie i decydując o finale nawet najbardziej doprecyzowanych planów. Wielu próbowało ją okiełznać, wielu udobruchać. Nie wyglądało jednak na to, by komukolwiek się to udało. Stadtford, Deuce i Sayia stanowili trzy różne spektra tego problemu - pierwszy, nauczony życiem na Omedze lub może własnym podejściem, dostrzegał siłę w prostocie, wiedząc że najprostsze i najbardziej bezpośrednie rozwiązania są z reguły najbardziej odporne na kaprysy losu; trzecia, będąc najmłodszą z ich grona oraz całego statku, wciąż posiadała wiarę, że decyzje entropii można okiełznać i zakuć w łańcuchy wystarczająco drobiazgowo przygotowanego kodu komputerowego. Adams znajdował się gdzieś pomiędzy, prawdopodobnie dostrzegając szanse, które zwiększali swoim planem, ale - podobnie jak Hawkins - mając świadomość tego, że prędzej lub później coś jebnie.
- A idźcie wszyscy w chuj - odpowiedział elokwentnie blondyn po jej słowach, unosząc do nich swoją szklankę w geście toastu. Dopiero pod światło było widać, że napój jest zwykłym sokiem energetycznym, którego bąbelki osiadały na krawędziach naczynia.
Sayia kiwnęła głową z wahaniem, gdy Hawk podsumowała ich burzę mózgów, wybierając konkretny plan. Chyba dopiero po chwili uświadomiła sobie to co wcześniej zauważyła w duchu pani kapitan, bo nieświadomie zaczęła wyginać swoje palce w nerwowym geście.
- Żeby wirus zadziałał zdalnie, Quebui będzie musiał otworzyć własne łącze ze swoimi myśliwcami. Ale zrobią to. Na pewno. W końcu, który statek nie będzie rozmawiał ze swoją eskortą? - odpowiedziała, chociaż przez uderzenie serca zabrzmiało to jakby przekonywała samą siebie.
- Będą widzieć, że jesteśmy na kursie przechwytującym, gdy będziemy do nich lecieć, więc będą nas uważnie obserwować. Dobrze byłoby nawiązać z nimi łączność od razu jak będziemy w zasięgu, żeby dać Sayi więcej czasu. - Nephiett również lekko się wyprostował, najwyraźniej uznając, że decyzja została podjęta. Skinął krótko do Hawk.
- Nadam nam jakiś odpowiedni identyfikator. Może Sprawiedliwość Aite? Quebui i tak raczej nie ma dostępu do bazy okrętów stacji z której wyruszyli, a pliki od Kestrel zawierały wystarczająco szczegółów, żebym była w stanie zmajstrować jakiś całkiem wiarygodną, elektroniczną odznakę, którą będziemy mogli się wylegitymować - dodała ich techniczka, marszcząc brwi w zamyśleniu, gdy niespodziewanie nowy cel do opracowania pojawił się na horyzoncie. Jednak kiedy Hawk poruszyła temat nagrania, przerwała i spojrzała w jej stronę, po czym pokręciła głową z roztargnieniem. - Musielibyśmy wrócić do układu Omegi, żeby połączyć się z boją Kestrel. Nie wiem jak łączy się z oficjalnymi bojami komunikacyjnymi, ale nie udostępniła nam zdalnego namiaru na nią, więc nie mamy jak przesłać zapytania zwykłą ścieżką. Pewnie żebyśmy nie przekazali go dalej. A w przesłanych pakietach nie było niestety vidu z momentu morderstwa ani nawet kradzieży.
Po drugiej stronie stołu Ryana wsunęła nóż z powrotem do kabury przy piersi z cichym kliknięciem i podniosła wzrok, przesuwając nim po twarzach pozostałych.
- A co się stanie jak, wiecie... po prostu wyjrzą za okno, gdy będziemy blisko? - zauważyła po raz pierwszy dołączając się do dyskusji, ale dość lekkim tonem. Siedzący obok niej Stadtford wzruszył wymownie ramionami i uniósł lekko rękę znad stołu, imitując palcami pistolet.
- Puff.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

21 maja 2023, o 23:32

Jeśli to zlecenie się powiedzie i Kestrel w istocie okaże się wartościowym kontaktem, będą musieli domagać się prywatnego komunikatora. Brak bezpośredniego łącza irytował w chwili takiej jak ta, szczególnie, że czuła wyraźnie, na kogo skierowana była jej złość. Powinna pomyśleć o tym wcześniej.
Ale cóż, miał to być tylko dodatek. Jeśli coś się spierdoli, lub kiedy coś się spierdoli, z nagraniem czy bez, będą w podobnej sytuacji.
- Czyli łączymy się z nimi od razu, gdy będzie taka możliwość i dobieramy się do ich systemów zdalnie. Niech Saiya zagrzeje sobie w nich miejsce do czasu, gdy będzie nam to potrzebne. Na początek spróbujemy polubownie - mruknęła i, czując niemal na sobie wzrok co najmniej dwójki swoich towarzyszy, uniosła dłonie w obronnym geście. - Wiem, że prawdopodobnie chuja to da, ale jeśli możemy spróbować ułatwić sobie start, to nie zamierzam takiej szansy ignorować.
W idealnym świecie Quebui po prostu wydałoby im kuriera, a Hawkins przy okazji przyjrzałaby się temu, czy prom, oraz jego obstawa, jest warta mieszania się w zbędną walkę. Jeśli na miejscu miała spotkać tylko pracowników, przedstawicieli przeciętnych zjadaczy chleba, to prawdopodobnie uszkodzenie, lub utrata dronów, narobiłaby im więcej kosztów, niż było potencjalnych korzyści. Nie zamierzała omieszkać jednak to sprawdzić nawet w wypadku, gdyby udało im się załatwić sprawę najniższą linią oporu.
- Ile czasu zajmie nam dotarcie na pełnej mocy silników na miejsce? - dodała, zerkając na Ryanę i uśmiechając się krzywo na dźwięk tego, o czym również od dłuższego czasu myślała. - Sprawdzimy, czy mają wizjery, które możemy przygasić. W innym wypadku podejdziemy pod takim kątem, żeby jak najdłużej wierzyli w naszą bajeczkę. Potem... - skinęła głową w stronę Stadtforda. - Puff.
Chen przydałby im się żywy. Ryzyko nie było wielkie w całej tej operacji, ale nie zamierzała uzyskiwać tego każdym potencjalnym kosztem.
- Wewnątrz promu mamy spodziewać się ochroniarzy. Nawet, jeśli wyjebiemy im tlen z komory pasażerskiej, pewnie będą opancerzeni i niewiele sobie z tego zrobią. To, co będziemy w stanie zrobić z nimi przed abordażem z pomocą ich systemów, okaże się na miejscu, ale przygotujcie się na wejście do środka z buta - skinęła w stronę dwójki, którą planowała zabrać ze sobą. - Pamiętajcie, że za żywego Zhou dostaniemy więcej, niż za zwłoki. Niech spusty waszych broni nie będą za lekkie, gdy już wyeliminujemy ochronę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

22 maja 2023, o 16:21

Red przewrócił oczami po jej słowach, ale nie pofatygował się, żeby je skomentować. Skrzyżował ramiona na piersi, przyglądając się jej nad stołem w oczekiwaniu, gdy podsumowywała to co wiedzieli oraz to co będą robić. Wszyscy z tu obecnych wiedzieli doskonale, że to do niej należy ostatnie słowo i pracowali ze sobą już na tyle długo, by próżno było się doszukać pośród zebranych jakiegoś niezadowolenia lub niechęci wywołanych wybraniem takiego, a nie innego planu.
- Jesteśmy tutaj, żeby zarobić pieniądze, a nie wydawać je na kolejną naprawę Wraitha - odezwał sie Nephiett, niejako wypowiadając na głos jej własne myśli i najwyraźniej w pełni się z nimi zgadzając. - Adams?
- Z godzinę. - Deuce poruszył szklanką, nieświadomie obracając jej zawartością, gdy kalkulował w głowie osiągi ich okrętu z mapą gwiezdną, którą wytyczyli, najwyraźniej pamiętając ją na tyle wyraźnie, by nie musieć się posiłkować własnym omni-kluczem. A także z pewnością znając możliwości Wraitha o wiele lepiej niż którykolwiek z tu obecnych. - Mniej lub więcej. I dzięki temu planowi powinniśmy ich przechwycić gdzieś w połowie drogi do następnego układu, a nie na granicy.
Aktywując napędy Wraitha do pełnej mocy i porzucając przykrywkę barki transportowej, przyspieszali swoją podróż niemal trzykrotnie. Obok blondyna Sayia skończyła wstukiwać nową propozycję do programu nawigacyjnego i chwilę później hologram, który wyświetlała nad własnym omni-narzędziem, pokazał zaktualizowaną ścieżkę podejścia oraz pozycję obydwu okrętów w nowej linii czasowej. Punkt przecięcia pokazywał pięćdziesiąt siedem minut po wyruszeniu z Przekaźnika Masy i znajdował się dobre kilka godzin miedzy jedną, umowną granicą układu Balor, a układu Aysur.
- Mają. Będę o tym pamiętać - zapewniła Sayia, gdy Hawk wspomniała układy przyciemniające wizjery okrętowe. - Ale skoro dolot mamy omówiony, to...
Wyświetl wiadomość pozafabularną Dziewczyna przełączyła coś na swoim omni-kluczu i hologram systemu gwiezdnego został zastąpiony nowym, oświetlając środek stołu oraz obecnych lekkim, niebiesko-purpurowym blaskiem. Nowa wizualizacja przedstawiała schematyczny wygląd Quebui z przekrojem jego wnętrza, plany pokładu oraz rozmieszczony dookoła niego tuzin różnych okienek wypełnionych szczegółowymi danymi systemów promu: klasę umieszczonego z tyłu, pojedynczego silnika fuzyjnego, generowane obciążenie elektroniczne przez rdzeń napędu nadświetlnego, liczbę paneli termalnych, rodzaj opancerzenia, wymiary, ograniczenia personalne... Ryana oraz Stadtford pochylili się nieznacznie do przodu, wykazując nowe zainteresowanie.
- Quebui posiada cztery sekcje - mostek, przejściową, pasażerską oraz maszynownię. Pasażerska podzielona jest na dwa pokłady, z czego dolny przeznaczony jest do transportu bagażu oraz materiałów, a górny ludzi. - W miarę opowiadania, Sayia przybliżała poszczególne fragmenty okrętu, podświetlając je na schemacie. - Górny może pomieścić do siedemdziesięciu podróżnych w pięćdziesięciu pokojach, ale lista pasażerów pokazuje, że przed odlotem na Quebui znajdowało się tylko czterdzieści siedem osób - nie licząc załogi oraz ochrony. Personel Quebui liczy sobie dwadzieścia osób.
- Wejścia? - odezwała się asari, błądząc spojrzeniem ciemnych tęczówek po hologramie; niebieski blask nadawał jej fioletowym tatuażom głębszego, bardziej purpurowego koloru. Techniczka podkreśliła trzy punkty na szkielecie okrętu.
- Główna śluza na szczycie platformy wejściowej do sekcji przejściowej, śluza techniczna oraz drzwi hangarowe do pokładu cargo. - Pierwszy znajdował się na samej górze najszerszego, umieszczonego po środku okrętu cylindra, a prowadziła do niego prosta, okrągła platforma z wysuwanymi pomostami, które służyły do dokowania w stacjach kosmicznych. Druga była o wiele trudniej dostępna - znajdowała się w tej samej sekcji przejściowej, ale mniej więcej w połowie wysokości cylindra i najwyraźniej prowadziła do części technicznej, niedostępnej dla pasażerów, prawdopodobnie służąc jako szybki dostęp obsługowy, gdy okręt znajdował się w doku. Trzecia znajdowała się już w samym pokładzie towarowym, którego obie boczne ściany mogły otworzyć się na umieszczonych u góry zawiasach, odsłaniając cały hangar.
- Ciasno, cholera - zauważyła Ryana, przesuwając wzrok na pierwszą ze śluz, a potem na drugą. Za pierwszą znajdował się szeroki korytarz prowadzący do podwójnych schodów, które schodziły na niże piętra okrętu oraz prowadziły do pokładu pasażerskiego, natomiast za drugą długi, ale o wiele węższy korytarz techniczny, który wiódł przez niemal cała długość okrętu - zarówno w stronę mostka, jak i w stronę maszynowni, biegnąc między pokładem cargo, a pasażerskim. - Jeżeli rozmowy pójdą nie po naszej myśli, będziemy musieli szybko się przebić, bo urządzą sobie z nas strzelnicę. Najłatwiej byłoby wejść przez hangar, ale wtedy żegnajcie bagaże.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala odpraw

22 maja 2023, o 19:07

Godzina.
W normalnych okolicznościach pewnie znalazłaby powód, by ponarzekać, ale ich alternatywa wleczenia się w tempie ślimaka była znacznie trudniejsza do zniesienia dla jej niecierpliwości. Godzina była odpowiednia. Na tyle, by spróbowali skomunikować się ze statkiem, zebrać myśli, dostać do ich systemów i przygotować się do wyjścia. Niewystarczająco, by Hawkins zaczęła krążyć po swojej kajucie nie mogąc wysiedzieć w miejscu.
Nigdy tego nie lubiła. Czekania.
Przyglądała się schematowi statku, którego błękitny blask zalewał twarze siedzących przy stole i sam blat. Statek był większy, niż się tego spodziewała, ale niewiele. Ilość sekcji w nim była prosta jak jego budowa, co nie oznaczało, że nic nie mogło się skomplikować - ale ich zadanie było zdecydowanie prostsze, niż wydostanie kogoś z wojskowej fregaty.
- Mogą zająć pozycję strzelecką i wyrżnąć nas jak kaczki w samym wejściu, jeśli cokolwiek nie pójdzie po naszej myśli - odparła na słowa Telvos, nie spuszczając wzroku z trzech możliwości wejścia. Nie podobało jej się wąskie gardło. - Kestrel mówiła, że większość pasażerów stanowią górnicy. Wątpię, żeby pozostali mieszkańcy byli tak bogaci, by wynagrodzić nam chujową zawartość bagaży tych pierwszych. W przeciwnym razie nie korzystaliby z transportu publicznego.
Nie dostrzegała w bagażach wartości gwarantowanej. Owszem, zawsze mogło im się coś trafić, szczęśliwy łup, ale nie były to grube ryby, dla których chciałaby zaryzykować zwiększony ostrzał i utrudnione wejście. Ich cel w końcu był pierwszorzędny a to, co uda im się zgarnąć po drodze, nie mogło być okupione wysoką ceną.
- Wejdziemy hangarem, tak czy inaczej. Ale dobrze byłoby, gdyby udało nam się zafałszować ich odczyty i udawać, że podchodzimy do ich śluzy - zerknęła na Sayię. - Polubownie czy nie. Wtedy przynajmniej część ochrony zostanie oddelegowana do innego wejścia i zyskamy sobie kilka minut przewagi.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala odpraw

23 maja 2023, o 19:09

Stadtford również skinął głową, stukając w bezmyślnym zamyśleniu palcami o przedramię i przyglądając się holograficznemu schematowi. Techniczka w międzyczasie przełączyła coś na swoim omni-kluczu, zaczynając czegoś szukać w dostarczonych plikach i przysłuchując się rozmowie tylko jednym uchem odkąd temat zszedł na tą część abordażu o której wiedziała najmniej z tu obecnych.
- Zgadzam się z Hawk. Poza tym z hangaru jest bliżej do przedziału pasażerskiego - odrzucił, wzruszając ramionami. - Nie widzi mi się wchodzić prosto pod lufy ochroniarzy.
- Co jest, Red? Już nie masz ochoty na szybki wpierdol? - sarknął Deuce zza drugiej części stołu, bawiąc się pustą szklanką w dłoniach. - Przecież tak będzie najprościej.
- Manifest przewozowy wskazuje, że większość cargo to bagaże osobiste - potwierdziła po chwili Sayia, uznając że może to być przydatne do dyskusji, chociaż wyglądało na to, że decyzja została już podjęta. Prom kursujący między oddalonymi o kilkanaście godzin układami służył do transportu głównie pasażerów klasy średniej oraz robotniczej, co też czerwonowłosa trafnie zauważyła, i nie wyglądało na to, żeby w zawartości jego hangaru czaiły się jakieś niespodzianki oraz odstępstwa od tej reguły. Sama przestrzeń towarowa była bardzo obszerna i podzielona na mniejsza podobszary bagażowe, ale plany okrętu nie zawierały dokładnych informacji o ich wyglądzie lub metodzie składowania. Najwyraźniej leżało to w gestii operatora promu, nie stanowiąc elementu jego certyfikacji. Widać było za to dwa przejścia po obydwu stronach dolnego pokładu - jedno prowadzące do strefy przejściowej, a drugie do maszynowni. Nie wyglądało na to, żeby było stamtąd bezpośrednie przejście do sekcji pasażerskiej, ale z pewnością nie było ono daleko. - O. Mam też rejestr wnoszonej broni palnej. Zadeklarowało ją trzydziestu ośmiu pasażerów - dodała jako ciekawostkę.
- Witamy w Terminusie. - Telvos wyprostowała się i przeciągnęła aż strzeliło w jej stawach, po czym opadła z powrotem na fotel. - No to chyba wszystko wiemy? A reszta jak już będziemy mieli świadomość na czym konkretnie stoimy po zdalnym tête-à-tête z kapitanem Quebui, tak?
Ciemny wzrok asari odbiegł w stronę Hawkins, a chwilę później podążyły za nią również spojrzenia pozostałych. Ich odprawa trwała już kilkanaście minut, a zegar na omni-narzędziu czerwonowłosej pokazywał, że do wylotu z przekaźnika mieli niecałe pół godziny. Nastroje wydawały się być jednak pozytywne, a w powietrzu było czuć cień niecierpliwości - pozytywnej, o ile tak można było to nazwać. Im bliżej celu się znajdowali, tym bardziej Wraith podłapywał woń zbliżającej się zwierzyny, a u jego załogi budziły się znajome instynkty.
- Skoordynuję wysłanie drona z Sykesem - poinformował ją Nephiett, przestając się pochylać nad stołem. Ich omni-klucze piknęły cicho, gdy Sayia przesłała im kopię wyświetlanych schematów, a potem za przyzwoleniem Hawk wygasiła hologram oświetlający pomieszczenie, sprawiając że to na krótką chwilę pociemniało nim ich wzrok znowu przyzwyczaił się do jarzeniówek.

Wróć do „Wraith”