Strona 1 z 1

Kett'Nich vas Hedrenn

: 6 lis 2016, o 12:36
autor: Zed’terco Galick
Czarne dziury nie są nazywane "czarnymi" dlatego, że są czarne tylko dlatego, że kradną wszystko wokół.
736
MIANOKett'Nich vas Hedrenn
DATA UR.15.04.2166r.
MIEJSCE UR.Rayya, Wędrowna Flota
RASAQuarianin
PŁEĆMężczyzna
OBYWATELSTWABrak
SPECJALIZACJASzpieg
PRZYNALEŻNOŚĆBrak
ZAWÓDPirat/Najemnik

szkoła wojskowa
szkoła inżynierii wojskowej - pierwszy rok

Pokład korwety "Hedrenn"
Dobrze zbudowany quarianin o 182cm wzrostu i 86kg żywej masy porusza się szybko i miękko. Jego kroki są zawsze ciche i bardzo precyzyjne. Raczej nie ma jakiś blizn, a przynajmniej nie ma takich blizn, którymi można się chwalić. Drobne zadrapania nie są czymś z czego można być dumnym. Zza szkła oddzielającego jego twarz od świata zewnętrznego widać świecące czerwienią oczy. Mówi bardzo szybko, czasem nie da się tego nawet zrozumieć. Liczne przekleństwa i czarny humor cechują jego wypowiedzi, potrafi się od tego powstrzymać, ale mimo wszystko, bardzo to lubi. Gdyby nie fakt, że nosi kombinezon, można by było zaobserwować, że z jego twarzy prawie nigdy nie schodzi uśmiech. Kett nie stara się ukryć emocji, wręcz przeciwnie, eksponuje je w najbardziej możliwy sposób. Głośny śmiech, krzyki, mówienie przez zaciśnięte zęby, to wszytko pozwala rozmówcy odczytać jego emocje. Jest to dość mylące, ponieważ nawet jeżeli się śmieje może wyciągnąć pistole z kabury i wystrzelić.
Wzrost i waga: 182cm i 86kg
Skóra/karapaks: gładka, lekko fioletowa
Oczy: krwistoczerwone
Włosy: brak
Znaki szczególne: brak
Skłonności psychopatyczne i wieczny ubaw definiują w większości Ketta. Co prawda dochodzi do tego jeszcze fakt, że jego tok myślenia jest zazwyczaj niezrozumiały dla otoczenia. Dopiero po długiej znajomości można zauważyć jakieś schematy, ale to i tak mało. Kett od dawna planuje zemstę na matkobójcy. Choć zazwyczaj jego plany oscylują w okolicy zdobycia większej ilości pieniędzy, lub spędzenia dnia z nowo poznaną kobietą. Nie zawsze musi być to zakończone seksem, choć lepiej byłoby powiedzieć, że nie zawsze jest to zakończone bez seksu, co prawda zdarza się to rzadko, ale się zdarza. Tak na prawdę to kłamałem, randka, po której było coś więcej, zdarzyła się tylko raz i była okupiona zapaleniem płuc, biegunką i paroma innymi chorobami, które quarianin leczy do dziś. Wracając do tematu kobiet, Kett nie sprowadza ich do roli kucharki i materaca, czasem po prostu lubi spędzić z nimi trochę czasu sam na sam. Życie tego quarianina opiera się w głównej mierze na dobrej zabawie i mordowaniu, co również jest dobrą zabawą w jego mniemaniu. Od prostego strzelenia między oczy do wyrafinowanych tortur, uogólniając sprawianie bólu innym dla Ketta jest czymś pożądanym. W obronie przyjaciela jest w stanie wypowiedzieć wojnę całej galaktyce nie zważając na konsekwencje.
Zainteresowania: kobiety
Lęki: brak
Przyzwyczajenia/zwyczaje: Słucha power metalu, kiedy pilotuje statek
Uzależnienia: kobiety
Znaki szczególne: Trudno zrozumieć jego tok myślenia, psychopatyczny
Kett od dziecka uczył się posługiwać bronią palną. Uczęszczał do szkoły o takim kierunku, choć lepiej byłoby powiedzieć, że do szkoły wojskowej, ponieważ oprócz strzelania, było tam dużo nauki o taktykach w kosmosie lub na powierzchni planet, dużo czasu zajmowały liczne symulacje - niektóre starały się oddać wrażenie latania myśliwcem, inne skupiały się na wykorzystaniu siły ludzkiej, a dokładniej quariańskiej, w bitwach. Był kilka lat do przodu z materiałem względem swoich rówieśników. W krąg jego zainteresowań wchodziła również technologia, dla tego rozpoczął szkołę inżynierii wojskowej. Niestety nie skończył jej, nie ze względu na kiepskie wyniki w nauce, te były bardzo dobre, lecz ze względu na wszczynane liczne bójki. Po roku został z niej eksmitowany w trybie natychmiastowym. Niemniej jednak szkołę wojskową w odróżnieniu od szkoły inżynierii wojskowej skończył z wyróżnieniem.
Matka Ari'Nich vas Rayya i ojciec Zaan'Nich vas Rayya byli dość czuli dla swojego syna. Faktycznie nie była to miłość typowa dla rodziców, można by ją bardziej nazwać przyjacielską. Choć Kettowi to w żadnym stopniu nie przeszkadzało, przynajmniej świadomie. Odkąd pamiętał opowiadali mu różne historie o poświęceniu, o dumie i szacunku, o przyjaźni, jakoby miała być tą najsilniejszą więzią. Nie miał pewności czy mówili prawdę, czy tak dobrze zmyślali, ale mimo wszystko był tym niezwykle zafascynowany. Chciał się stać takim jak oni przedstawiali ideał: dumny i pełen szacunku dla przeciwników. Czekała go długa droga, ponieważ był osobą agresywną, nie lubił poddawać się woli innych, takie sytuacje najczęściej rozwiązywał siłą, tylko w przypadku gdy dana osoba była zdecydowanie starsza, dawał jej większe możliwości, to znaczy - taka osoba mogła wydawać mu polecenia bez konsekwencji. Trudno my było nauczyć się tych pożądanych cech, choć powoli zbliżał się to wyimaginowanego stanu.
Pech chciał, że Zaan pokłócił się ze znajomym w pracy, chcąc załagodzić całą sprawę zaprosił go do domu. Gdy ten przyszedł, dało się wyczuć straszne napięcie unoszące się w powietrzu. Ari powiedziała synkowi, żeby poszedł pobawić się z innymi chłopcami. Młody quarianin opuścił mieszkanie, ale starał się przysłuchać rozmowie prowadzonej za drzwiami. Niestety hałas jaki panuje na statku uniemożliwił mu usłyszenie czegokolwiek. Zrezygnowany odszedł i usiadł w wygodnym miejscu na przeciwko kabiny. Nie miał ochoty na zabawę, był zbyt niepewny rozwoju wydarzeń w domu, żeby teraz myśleć o czymś innym. Po upływie około dziesięciu minut nieznajomy Kettowi gość wyszedł, już zdecydowanie spokojniejszy. Quarianin nie zwlekając udał się do mieszkania, gdy tylko przestąpił przez próg zauważył zmasakrowane ciało matki i dość mocno poranionego ojca. Bez namysłu pobiegł po kogoś kto mógłby pomóc w tej sytuacji. Na całe szczęście udało się uratować Zaana, co nie zmienia, że był w krytycznym stanie. Sprawcę złapano, a następnie wygnano, za sprawą zarządzenia Rady Admirałów. Młodemu quarianinowi udało się usłyszeć imię podczas czytania wyroku, był to Uto'Breizh vas Rayya. Na czas rehabilitacji ojca jego syn został przydzielony do rodziny zastępczej. Nie mógł się pogodzić ze śmiercią matki, żądza zemsty rosła w nim z dnia na dzień. Przestał wierzyć w opowiadania rodziców, przez tą dumę i ten szacunek jego rodzicielka straciła życie, a ojciec jest w krytycznym stanie. Gdyby było inaczej jego rodzice nadal by żyli. Jego agresja wzrosła, zaczął wyżywać się na swoich rówieśnikach i coraz bardziej zaczęło mu się to podobać. W ten sposób mógł funkcjonować względnie normalnie. Ojciec powrócił do dobrego stanu zdrowi, ale zaczęła go martwić zmiana syna. Ile razy próbował o tym porozmawiać, tyle razy ponosił porażkę. Z jednej strony go rozumiał, a z drugiej było mu przykro, że cała nauka o honorze poszła w niebyt.
W wieku siedemnastu lat, czyli trzy lata od śmierci matki, mocno zmieniony Kett zgłosił, że chce już odbyć pielgrzymkę. Otrzymał swój kombinezon i miał zostać przetransportowany na najbliższą, zamieszkaną przez istoty inteligentne, planetę. Lecz zanim podróż się skończyła, quarianin rozpoczynający Pielgrzymkę, przejął prom, którym go transportowano. Kiedy tylko informacja o tym dotarła na Rayye i inne statki wchodzące w skład floty, Kett został publicznie potępiony przez Radę Admirałów. Nie przejął się tym za bardzo, ponieważ jedyne czym teraz żył była zemsta wymierzona w Uta. Jednak zanim go znalazł minął miesiąc, miał takie szczęście, że quarianin, który był jego celem, zatrzymał się na Omedze. Był to cudowny zbieg okoliczności dla Ketta, mógł w końcu odpłacić się za śmierć matki. Z krótkiej rozmowy, która odbyła się między nimi, obydwoje dowiedzieli się o poglądach na sytuację sprzed trzech lat. Uto'Breizh nie czuł skruchy, albo po prostu tego nie okazywał. Nastała chwila ciszy. Pełne nienawiści spojrzenie młodszego z nich był wlepione w oczy drugiego. Przerwał to wystrzał z pistoletu, który przed momentem jeszcze znajdował się w kaburze matkobójcy. Na całe szczęście był niecelny. Szybka wymiana ognia została zakończona ucieczką Uta na jego statek. Kett pobiegł do swojego przejętego promu, aby złapać zbiega. W przestrzeni kosmicznej doszło do kolejnego starcia. Nie przystosowany do walki prom nie dotrzymał pola zdecydowanie lepszej korwecie. To był bardzo głupi pomysł, na szczęście udało mu się ujść z życiem w kapsule ratunkowej. Tym razem Uto uciekł bez uszczerbku na zdrowiu własnym. Po mniej więcej dniu dryfowania, przyleciał statek-wybawca, który również został przejęty przez żądnego zemsty quarianina, jak było w przypadku promu. Nowy nabytek nosił nazwę "Hedrenn".
Już na pokładzie nowego statku Kett poleciał w stronę stacji Omega, w celu uzupełnienia zapasów i uzyskaniu kilku groszy z tego co korweta miła w ładowni. Pieniędzy nie było dużo, ale to pozwoliło mu na dokupienie zapasów i paliwa. Oprócz rzeczy potrzebnych stać go było na odwiedziny tutejszego baru, w którym spotkał Abbygale Nixon. Ludzka kobieta, która podawała się za najlepszego pilota w tej okolicy. Postanowił zamustrować ją na pokładzie, ponieważ nawet gdyby nie była najlepszym pilotem, lepszy jakiś pilot niż żaden. Lecz to nie był koniec nowych znajomych na Omedze. Kett przypadkiem natknął się na oddział Błękitnych Słońc wymuszających haracz od jakiejś turianki i kroganina. Postanowił zareagować, ponieważ uważał, że może to być świetna zabawa. Oddział składał się z trzech batarian, jednego człowieka i dwóch turian.
- Dzień dobry! - krzyknął pogodnym głosem by w następnej chwili szybkim ciosem uderzyć najbliższego batarianina w krtań. Żołnierz z trudem łapał oddech. Kett chwycił za pistolet, który próbujący złapać oddech przeciwnik trzymał w ręce. Wykonał przeskok nad duszącym się i przewrót za nim, całą tą akcję zakończył czterema celnymi strzałami do pozostałych batarian i turian. Wycelował w ostatniego człowieka, przez co ten znieruchomiał ze strachu.
- Weź go - wskazał ruchem głowy na jeszcze żywego batarianina -Widzisz tamtą barierkę? Podejdź do niej - kolejny ruch głowy wskazał barierkę, za którą była przepaść. Człowiek wziął swojego towarzysza na plecy i podszedł do barierki.
- Mam go teraz wyrzucić? - powiedział łamanym głosem pełnym przerażenia człowiek.
- Nie, masz skoczyć razem z nim - uśmiechnął się przyjaźnie quarianin.
- Ale... - zanim dokończył zdanie Kett mocnym kopnięciem strącił go w przepaść. Oddalający się krzyk rozpaczy został przerwany głuchym łoskotem, który sugerował, że ciało dotarło do dna. Turianka i kroganin postanowili podziękowali mu, wywiązała się między nimi rozmowa, z której wynikał, że turianka nazywa się Aria Lithyn, a kroganin to Gro'ot Arken. Wymiana grzeczności została przerwana przez posiłki Błękitnych Słońc. Doszło do poważnej strzelaniny pomiędzy trójką mało sobie znanych osób, a Błękitnymi Słońcami. Najemników ciągle przybywało, a amunicji zaczynało brakować. Chcąc, nie chcąc musieli w końcu uciekać. Coś skłoniło Ketta do zabrania tej dwójki, nie był im nic winien, ale pomyślał, że to może być dobry pomysł. Odlecieli na pokładzie "Hedrenna". Niestety takie zamieszanie nie mogło skończyć się zbyt kolorowo. Błękitne Słońca nie odpuszczały nawet w przestrzeni kosmicznej nadal goniąc ich. Nixon nie miała najlepszych umiejętności pilotażu, jakie można sobie wyobrazić, ale zdecydowanie była ponad przeciętną. Udało jej się wymanewrować pogoń, na tyle dobrze, że zgubili trop.
- Co dalej? - zapytała Abbygale
- Nie wiem, na razie leć w stronę Cytadeli, tam się coś znajdzie.
Od tamtej pory ich mała korweta stała się statkiem najemniczym, w miarę coraz to nowych zleceń, zdobywali pieniądze, aby ulepszyć to co mieli. Dlatego też ta korweta przypominająca do złudzenia statek handlowy, była dość dobrze uzbrojonym statkiem bojowym. Załoga "Hedrenna" podejmowała się różnych zadań od eskorty przez ochronę jakiegoś punktu na akcjach militarnych kończąc. Dawało to średnie zarobki, wystarczało głównie na utrzymanie korwety i jeżeli był jakiś zysk, został szybko przepijany. Niestety, ale kroganin na pokładzie potrzebuje dużo alkoholu, przynajmniej ten.
Wiadomo jednak, że trudno jest wyżyć z samych zleceń. Z tego powodu korweta od czasu do czasu odbywała loty, na tereny Systemów Terminusa, w celu najzwyczajniejszego w świecie piractwa. Był to dość dobry biznes, ponieważ otrzymywali z tego pokaźne sumy pieniężne co pozwalało im się prężnie rozwijać. Bardzo możliwe, że napadanie na okręty cywilne były uważane za złe, ale Kettowi w żadnym stopniu to nie przeszkadzało. To był po prostu kolejny dzień, w którym przyszło mu kogoś zabić. Młody kapitan wyczekiwał momentu, w którym będzie mógł w najbardziej brutalny sposób odebrać życie Ucie'Breizhowi.
Hedrenn, bo tak się nazywa ten statek, jest klasyfikowany jako korweta. Mając około 22m długości i 8m szerokości, dzieli się na trzy pokłady:
1) kajuta kapitańska,
2) kwatery załogi, CiB, gabinet lekarski, mesa, kuchnia, kokpit, śluza,
3) dwa rdzenie reaktora, hangar, zbrojownia.
Został przejęty przez Kett'Nicha nar Rayya w 2183 roku, później stając się jego nowym domem. Przez styl życia właściciela, musiał przejść wiele ulepszeń, aby mieć jakiekolwiek szanse na polu bitwy. Siłą ognia i pancerzem jest daleko za woskowym osprzętem, ale umiejętności pilota pozwalają na konkurowanie z nimi. Maksymalna załoga to 20 osób, minimalna - 5 osób. Aktualnie na pokładzie zakwaterowanych jest 9 osób.

Standardowy generator tarcz-
omni-klucz "Primo"-
20 tysięcy kredytów-

-Nie pali, ponieważ nie znalazł sposobu na to jak palić w kombinezonie
-Quariańska flota potępiła publicznie jego działania
-Nie jest mile widziany na Omedze
-rozpoznawalny przez Quarian i organy władzy, nie jest ścigany, ale przyglądają się uważnie jego ruchom

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 7 lis 2016, o 14:38
autor: Hawk
Witam na forum :>
Jego plany zazwyczaj oscylują w okolicy zdobycia większej ilości pieniędzy, lub spędzenia nocy z nową kobietą.
Zastanawiam się jak to działa? :P
Kett od dziecka uczył się posługiwać bronią palną. Uczęszczał do szkoły o takim kierunku, gdzie zdobywał dużo lepsze wyniki od rówieśników.
Szkoła ucząca dzieci strzelać? Wat?

Ogólnie brakuje mi trochę głębi do tej historii - nic nie wiemy o tym, jaki był jak był dzieckiem, ani co pchnęło go w szpony szaleństwa. Ot, jest psychopatą dość płytkim, no ale to moje narzekanie.


To było najgłupsze co mógł zrobić, ponieważ umarł w straszliwych męczarniach. Zebrano sąd Rady Admirałów, który skazał młodego quarianina na karę śmierci.
Kara śmierci obowiązuje bardziej gdy ktoś uszkodzi/przejmie statek, zaszkodzi dobru floty. Za morderstwo karą jest wygnanie.

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 7 lis 2016, o 17:32
autor: Ja’antian Actthan
Hej!
Jak dam post na Klendagonie to wtedy pozmieniam. Nie do końca rozumiem o co chodzi z tym pierwszym zastrzeżeniem, możesz wyjaśnić?

Są szkoły uczące strzelać, choć ja miałem bardziej na myśli szkołę wojskową, gdzie jednym z elementów jest strzelanie. Oczywiście zmienię, żeby nie było niejasności.

O fakcie, że Kett jest płytki wiem, taki miał być. Jednak idąc za twą radą zmienię i to.

O karach na flocie nie wiele wiem, dlatego uznałem, że to może mieć rację bytu.
~Kett

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 8 lis 2016, o 01:20
autor: Carmen Ortega
Joł joł,
Spójrzmy:
  • "Przez fakt, że nosi kombinezon nie można zauważyć, że ma wytatuowaną prawą rękę"
    Ktoś kiedyś miał quarianina, który miał tatuaże, sam pomysł jest jednak jak dla mnie strasznie słaby i raczej niewykonalny. Oni boją się ściągać kombinezony nawet we Flotylli i nawet na krótsze chwile, a tam raczej nie ma tatuażystów, no i po drugie - tatuaż to nie "krótka chwila".

    "Oczy: krwisto czerwone"
    "Krwistoczerwone" razem. :P

    "Jego plany zazwyczaj oscylują w okolicy zdobycia większej ilości pieniędzy, lub spędzenia nocy z nową kobietą."
    To też jest dość... kontrowersyjne, jak na quarianina. Nie, jeśli brać pod uwagę obyczajowość, a lore i ich odporność - znowuż.

    "Uczęszczał do szkoły o takim kierunku, gdzie zdobywał dużo lepsze wyniki od rówieśników."
    Masz na myśli jakąś szkołę wojskową?

    "Nie mniej jednak szkołę wojskową w odróżnieniu od szkoły inżynierii wojskowej skończył z wyróżnieniem"
    Niemniej.

    "Zebrano sąd Rady Admirałów, który skazał młodego quarianina na karę śmierci."
    Nie ma u quarian takiej kary. Nawet za największe zbrodnie najgorszą karą jest wygnanie. Ta rasa jest zbyt mało liczna, by mogli pozwolić sobie na uśmiercanie swoich.

    "Wtedy Abbygale pokazała, że jest na prawdę warta."
    Naprawdę. Poza tym to zdanie nie ma sensu - "jest wiele warta" brzmiałoby lepiej. :P
Widzę generalnie to samo, co Hawk - mam wrażenie, że postać jest napisana na szybko i raczej mało przemyślana jeśli chodzi o historię, choć sam koncept quarianina-pirata, w dodatku psychola jest ciekawy. Byłabym za tym by to trochę wszystko przebudować (m.in. tę karę śmierci, bo strasznie w oczy gryzie) jednak.

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 8 lis 2016, o 23:27
autor: Zed’terco Galick
Raczej niczego nie pomiąłem i tak przyznaję się, że postać była robiona dość szybko. Nie była nieprzemyślana, ale najwidoczniej to co wymyśliłem nie było dość dobre. Zauważyłem to już, kiedy pisałem Actthana, że nie jestem w stanie dostrzec wszystkich błędów jakie popełniam. Nieistotne czy chodzi o ortografię, jakieś nierealne w tym uniwersum historie, lub po prostu niewiedza na dany temat. Nie znam się na tyle dobrze na pisaniu, aby w stu procentach pisać samodzielnie, dlatego wystawiam kartę wtedy, gdy uważam, że jest skończona, co raczej mija się z prawdą. Choć względem przytoczonego wyżej turianina, jest drobna poprawa z mojego punktu widzenia. Jak to mówią "do trzech razy sztuka", więc jeżeli nadejdzie ten czas, że postanowię zrobić kolejną postać i dostanę zgodę, bardzo możliwe, że nie będzie już zastrzeżeń (pomijam ortografię :P).
Dzięki za wszystko :)

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 10 lis 2016, o 20:45
autor: Mistrz Gry
Miśku, wystarczyło kartę nieco poprawić, ale jak chcesz spróbować z nową postacią to zapraszamy. :>

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 10 lis 2016, o 23:41
autor: Ja’antian Actthan
Ej ej ej ej ej! Miałem na myśli, że trzecia karta będzie dobra, ale Ketta chce dokończyć :-P To jeszcze nie jest czas na jakąś inną postać, ta dwójka wystarczy :v I zaznaczam po raz kolejny, Kett powstanie.

Pozmieniałem już to co miałem później.

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 19 lis 2016, o 18:34
autor: Zed’terco Galick
Podbijam temat, bo pozmieniałem chyba wszystkie niejasności. Od dawna nie było odzewu, a ja już chciałbym przejść przez strefę celną.Tak, tak, wiem - życie prywatne, dlatego cierpliwie czekam na moment, kiedy mój nick zmieni kolor :P
Niestety nie wiem, czy wszystko jest zrobione poprawnie, bo nikt nie pisze, a ja sam nie widzę błędów (poza ortami, które w głównej mierze pomijam). Po ponownym przeczytaniu, uważam, że karta jest dobra, a przynajmniej lepsza od Actthana... ;-;

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 20 lis 2016, o 16:33
autor: Irene Dubois
Jak dla mnie postać jest spójna i ciekawa. Popraw tylko na samym początku "porusza się szybka i miękko" :P
A tak poza tym to ode mnie masz TAKa :)

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 22 lis 2016, o 11:54
autor: Zed’terco Galick
Dzięki za TAKa i wskazanie literówki ;) Za pierwszym razem, jak przeczytałem, to nie wiedziałem o co chodzi, ale już poprawiłem :D

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 5 sty 2017, o 00:06
autor: Hawk
Podbijam, bo karta jest po poprawkach. Finalna wersja do oceny?: >

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 8 lut 2017, o 19:12
autor: Zed’terco Galick
Może ktoś zajrzy? :<

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 8 lut 2017, o 19:13
autor: Zed’terco Galick
Kett od dziecka uczył się posługiwać bronią palną. Uczęszczał do szkoły o takim kierunku, choć lepiej byłoby powiedzieć, że do szkoły wojskowej, ponieważ oprócz strzelania, było tam dużo nauki o taktykach w kosmosie lub na powierzchni planet, dużo czasu zajmowały liczne symulacje - niektóre starały się oddać wrażenie latania myśliwcem, inne skupiały się na wykorzystaniu siły ludzkiej, a dokładniej quariańskiej, w bitwach. Był kilka lat do przodu z materiałem względem swoich rówieśników. W krąg jego zainteresowań wchodziła również technologia, dla tego rozpoczął szkołę inżynierii wojskowej. Niestety nie skończył jej, nie ze względu na kiepskie wyniki w nauce, te były bardzo dobre, lecz ze względu na wszczynane liczne bójki. Po roku został z niej eksmitowany w trybie natychmiastowym. Niemniej jednak szkołę wojskową w odróżnieniu od szkoły inżynierii wojskowej skończył z wyróżnieniem.
Matka Ari'Nich vas Rayya i ojciec Zaan'Nich vas Rayya byli dość czuli dla swojego syna. Faktycznie nie była to miłość typowa dla rodziców, można by ją bardziej nazwać przyjacielską. Choć Kettowi to w żadnym stopniu nie przeszkadzało, przynajmniej świadomie. Odkąd pamiętał opowiadali mu różne historie o poświęceniu, o dumie i szacunku, o przyjaźni, jakoby miała być tą najsilniejszą więzią. Nie miał pewności czy mówili prawdę, czy tak dobrze zmyślali, ale mimo wszystko był tym niezwykle zafascynowany. Chciał się stać takim jak oni przedstawiali ideał: dumny i pełen szacunku dla przeciwników. Czekała go długa droga, ponieważ był osobą agresywną, nie lubił poddawać się woli innych, takie sytuacje najczęściej rozwiązywał siłą, tylko w przypadku gdy dana osoba była zdecydowanie starsza, dawał jej większe możliwości, to znaczy - taka osoba mogła wydawać mu polecenia bez konsekwencji. Trudno my było nauczyć się tych pożądanych cech, choć powoli zbliżał się to wyimaginowanego stanu.
Pech chciał, że Zaan pokłócił się ze znajomym w pracy, chcąc załagodzić całą sprawę zaprosił go do domu. Gdy ten przyszedł, dało się wyczuć straszne napięcie unoszące się w powietrzu. Ari powiedziała synkowi, żeby poszedł pobawić się z innymi chłopcami. Młody quarianin opuścił mieszkanie, ale starał się przysłuchać rozmowie prowadzonej za drzwiami. Niestety hałas jaki panuje na statku uniemożliwił mu usłyszenie czegokolwiek. Zrezygnowany odszedł i usiadł w wygodnym miejscu na przeciwko kabiny. Nie miał ochoty na zabawę, był zbyt niepewny rozwoju wydarzeń w domu, żeby teraz myśleć o czymś innym. Po upływie około dziesięciu minut nieznajomy Kettowi gość wyszedł, już zdecydowanie spokojniejszy. Quarianin nie zwlekając udał się do mieszkania, gdy tylko przestąpił przez próg zauważył zmasakrowane ciało matki i dość mocno poranionego ojca. Bez namysłu pobiegł po kogoś kto mógłby pomóc w tej sytuacji. Na całe szczęście udało się uratować Zaana, co nie zmienia, że był w krytycznym stanie. Sprawcę złapano, a następnie wygnano, za sprawą zarządzenia Rady Admirałów. Młodemu quarianinowi udało się usłyszeć imię podczas czytania wyroku, był to Uto'Breizh vas Rayya. Na czas rehabilitacji ojca jego syn został przydzielony do rodziny zastępczej. Nie mógł się pogodzić ze śmiercią matki, żądza zemsty rosła w nim z dnia na dzień. Przestał wierzyć w opowiadania rodziców, przez tą dumę i ten szacunek jego rodzicielka straciła życie, a ojciec jest w krytycznym stanie. Gdyby było inaczej jego rodzice nadal by żyli. Jego agresja wzrosła, zaczął wyżywać się na swoich rówieśnikach i coraz bardziej zaczęło mu się to podobać. W ten sposób mógł funkcjonować względnie normalnie. Ojciec powrócił do dobrego stanu zdrowi, ale zaczęła go martwić zmiana syna. Ile razy próbował o tym porozmawiać, tyle razy ponosił porażkę. Z jednej strony go rozumiał, a z drugiej było mu przykro, że cała nauka o honorze poszła w niebyt.
W wieku siedemnastu lat, czyli trzy lata od śmierci matki, mocno zmieniony Kett zgłosił, że chce już odbyć pielgrzymkę. Otrzymał swój kombinezon i miał zostać przetransportowany na najbliższą, zamieszkaną przez istoty inteligentne, planetę. Lecz zanim podróż się skończyła, quarianin rozpoczynający Pielgrzymkę, przejął prom, którym go transportowano. Kiedy tylko informacja o tym dotarła na Rayye i inne statki wchodzące w skład floty, Kett został publicznie potępiony przez Radę Admirałów. Nie przejął się tym za bardzo, ponieważ jedyne czym teraz żył była zemsta wymierzona w Uta. Jednak zanim go znalazł minął miesiąc, miał takie szczęście, że quarianin, który był jego celem, zatrzymał się na Omedze. Był to cudowny zbieg okoliczności dla Ketta, mógł w końcu odpłacić się za śmierć matki. Z krótkiej rozmowy, która odbyła się między nimi, obydwoje dowiedzieli się o poglądach na sytuację sprzed trzech lat. Uto'Breizh nie czuł skruchy, albo po prostu tego nie okazywał. Nastała chwila ciszy. Pełne nienawiści spojrzenie młodszego z nich był wlepione w oczy drugiego. Przerwał to wystrzał z pistoletu, który przed momentem jeszcze znajdował się w kaburze matkobójcy. Na całe szczęście był niecelny. Szybka wymiana ognia została zakończona ucieczką Uta na jego statek. Kett pobiegł do swojego przejętego promu, aby złapać zbiega. W przestrzeni kosmicznej doszło do kolejnego starcia. Nie przystosowany do walki prom nie dotrzymał pola zdecydowanie lepszej korwecie. To był bardzo głupi pomysł, na szczęście udało mu się ujść z życiem w kapsule ratunkowej. Tym razem Uto uciekł bez uszczerbku na zdrowiu własnym. Po mniej więcej dniu dryfowania, przyleciał statek-wybawca, który również został przejęty przez żądnego zemsty quarianina, jak było w przypadku promu. Nowy nabytek nosił nazwę "Hedrenn".
Już na pokładzie nowego statku Kett poleciał w stronę stacji Omega, w celu uzupełnienia zapasów i uzyskaniu kilku groszy z tego co korweta miła w ładowni. Pieniędzy nie było dużo, ale to pozwoliło mu na dokupienie zapasów i paliwa. Oprócz rzeczy potrzebnych stać go było na odwiedziny tutejszego baru, w którym spotkał Abbygale Nixon. Ludzka kobieta, która podawała się za najlepszego pilota w tej okolicy. Postanowił zamustrować ją na pokładzie, ponieważ nawet gdyby nie była najlepszym pilotem, lepszy jakiś pilot niż żaden. Lecz to nie był koniec nowych znajomych na Omedze. Kett przypadkiem natknął się na oddział Błękitnych Słońc wymuszających haracz od jakiejś turianki i kroganina. Postanowił zareagować, ponieważ uważał, że może to być świetna zabawa. Oddział składał się z trzech batarian, jednego człowieka i dwóch turian.
- Dzień dobry! - krzyknął pogodnym głosem by w następnej chwili szybkim ciosem uderzyć najbliższego batarianina w krtań. Żołnierz z trudem łapał oddech. Kett chwycił za pistolet, który próbujący złapać oddech przeciwnik trzymał w ręce. Wykonał przeskok nad duszącym się i przewrót za nim, całą tą akcję zakończył czterema celnymi strzałami do pozostałych batarian i turian. Wycelował w ostatniego człowieka, przez co ten znieruchomiał ze strachu.
- Weź go - wskazał ruchem głowy na jeszcze żywego batarianina -Widzisz tamtą barierkę? Podejdź do niej - kolejny ruch głowy wskazał barierkę, za którą była przepaść. Człowiek wziął swojego towarzysza na plecy i podszedł do barierki.
- Mam go teraz wyrzucić? - powiedział łamanym głosem pełnym przerażenia człowiek.
- Nie, masz skoczyć razem z nim - uśmiechnął się przyjaźnie quarianin.
- Ale... - zanim dokończył zdanie Kett mocnym kopnięciem strącił go w przepaść. Oddalający się krzyk rozpaczy został przerwany głuchym łoskotem, który sugerował, że ciało dotarło do dna. Turianka i kroganin postanowili podziękowali mu, wywiązała się między nimi rozmowa, z której wynikał, że turianka nazywa się Aria Lithyn, a kroganin to Gro'ot Arken. Wymiana grzeczności została przerwana przez posiłki Błękitnych Słońc. Doszło do poważnej strzelaniny pomiędzy trójką mało sobie znanych osób, a Błękitnymi Słońcami. Najemników ciągle przybywało, a amunicji zaczynało brakować. Chcąc, nie chcąc musieli w końcu uciekać. Coś skłoniło Ketta do zabrania tej dwójki, nie był im nic winien, ale pomyślał, że to może być dobry pomysł. Odlecieli na pokładzie "Hedrenna". Niestety takie zamieszanie nie mogło skończyć się zbyt kolorowo. Błękitne Słońca nie odpuszczały nawet w przestrzeni kosmicznej nadal goniąc ich. Nixon nie miała najlepszych umiejętności pilotażu, jakie można sobie wyobrazić, ale zdecydowanie była ponad przeciętną. Udało jej się wymanewrować pogoń, na tyle dobrze, że zgubili trop.
- Co dalej? - zapytała Abbygale
- Nie wiem, na razie leć w stronę Cytadeli, tam się coś znajdzie.
Od tamtej pory ich mała korweta stała się statkiem najemniczym, w miarę coraz to nowych zleceń, zdobywali pieniądze, aby ulepszyć to co mieli. Dlatego też ta korweta przypominająca do złudzenia statek handlowy, była dość dobrze uzbrojonym statkiem bojowym. Załoga "Hedrenna" podejmowała się różnych zadań od eskorty przez ochronę jakiegoś punktu na akcjach militarnych kończąc. Dawało to średnie zarobki, wystarczało głównie na utrzymanie korwety i jeżeli był jakiś zysk, został szybko przepijany. Niestety, ale kroganin na pokładzie potrzebuje dużo alkoholu, przynajmniej ten.
Wiadomo jednak, że trudno jest wyżyć z samych zleceń. Z tego powodu korweta od czasu do czasu odbywała loty, na tereny Systemów Terminusa, w celu najzwyczajniejszego w świecie piractwa. Był to dość dobry biznes, ponieważ otrzymywali z tego pokaźne sumy pieniężne co pozwalało im się prężnie rozwijać. Bardzo możliwe, że napadanie na okręty cywilne były uważane za złe, ale Kettowi w żadnym stopniu to nie przeszkadzało. To był po prostu kolejny dzień, w którym przyszło mu kogoś zabić. Młody kapitan wyczekiwał momentu, w którym będzie mógł w najbardziej brutalny sposób odebrać życie Ucie'Breizhowi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 10 lut 2017, o 15:37
autor: Tori Te’eria
Ode mnie masz TAK - ciekawa historia i postać z potencjałem. Ciekawa tylko jestem quarianina deklarującego uzależnienie od kobiet... Mam nadzieję, że się kiedyś spotkamy na jakiejś sesji, bo chciałabym to zjawisko poobserwować.

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 13 lut 2017, o 14:58
autor: Zed’terco Galick
Apdejt karty:
Nowa dodatkowa informacja i aktualizacja statusu

Re: Kett'Nich vas Hedrenn

: 13 lut 2017, o 16:49
autor: Carmen Ortega
PS zmieniam Ci nick na pełne miano. :P
PS2 przynależność zmień na "społeczność galaktyczną".