16 lis 2013, o 02:51
Asari niechętnie odwróciła wzrok od datapadu. Widząc, że ta rozmowa najwyraźniej nie skończy się tak szybko, jak by mogła się tego spodziewać, skrzyżowała dłonie na wysokości klatki piersiowej, wbijając w najemnika nieco niecierpliwe, ale i wyczekujące spojrzenie.
- A więc wie pan już, że taka nagroda nie została, ani nie zostanie wyznaczona w najbliższym czasie. Przynajmniej z tego co mi wiadomo - odrzuciła spokojnie, choć lekko drgnęła, słysząc informację Dragonbite'a odnośnie ludzi, którzy są zdolni zapłacić niemałe ilości kredytów tylko po to, by głowa tego pirata została bezpowrotnie oddzielona od reszty jego ciała.
- Bardzo możliwe, że tak właśnie jest. Nie wszyscy pałają do piratów sympatią - dodała, tym razem tonem, który wskazywałby, iż było to dla niej niczym tłumaczenie dziecku, dlaczego pada deszcz.
Następne słowa mężczyzny sprawiły, że twarz asari momentalnie przybrała napięty, bardziej skupiony wyraz, jak gdyby powiedział coś, na co skłonna była zwrócić większą uwagę niż na resztę jego słów.
- Nie posiadam uprawnień by odpowiadać na takie pytania lub udzielać panu jakichkolwiek informacji. - padła chłodna, zdecydowanie mniej przychylna mu niż jeszcze chwilę temu, o ile było to w ogóle możliwe, odpowiedź. - Podejrzewam, że nawet gdybym mogła, to nie dowiedziałby się pan nic - ani ode mnie, ani od żadnego innego funkcjonariusza będącego obecnie na służbie. Mówi się na to "nie pański interes", z tego co pamiętam - dodała, lustrując twarz najemnika, jak gdyby usiłowała przypomnieć sobie, czy już wcześniej mogła go spotkać, czy też widziała go po raz pierwszy. Raczej jego "sława" po starciu z Archaniołem nie powinna sięgać aż tak daleko, by pierwsza, napotkana funkcjonariusza Biura Ochrony na planecie oddalonej o lata świetlne od stacji, kojarzyła jego twarz. Choć po tym, co wydarzyło się w dokach, nie mógł być już pewien niczego - wciąż miał jednak pewność, że prędzej to jego nazwisko byłoby znakiem rozpoznawalnym, niż wygląd. W końcu nikt filmu nie kręcił tam, gdzie Wyzwoliciel Omegi zdejmował każdego w zasięgu lunety karabinu snajperskiego.