- Możemy się nad tym zastanowić później - odpowiedział Rhama, uśmiechając się do niej, a w jego oczach zobaczyła dobrze znajomy płomień, tlący się póki co lekko gdzieś w oddali. Dwuznaczność jego słów umknęła jednak pozostałym, prawdopodobnie na szczęście. Może dlatego, że na wszelki wypadek szybko przeniósł spojrzenie na butelkę z zabójczo mocnym alkoholem.
Kroganie nie byli rasą, którą można było porównywać do ludzi. Asari, tak. Drelli też. Może quarian, budową ciała w większości się zgadzali i odpornością na alkohol pewnie tak samo. Ale kroganie? To były chodzące czołgi, odporne na wszystko, łącznie z osiemdziesiecioprocentowym alkoholem, który wyżera brud z metalowych podłóg statku i robi odbarwione plamy na ubraniach, na które skapnie. Rhama musiał mieć ogromne zaufanie w swoje filtry, albo było mu już wszystko jedno.
Sięgnął po butelkę i odważnie pociągnął z niej łyka, jakby miał już wcześniej do czynienia z rynkolem. Jego wyraz twarzy po przełknięciu sprawiał jednak, że trudno było w to uwierzyć. Rozkasłał się, krzywiąc niemiłosiernie, a po jego plecach przeszedł dreszcz, niekoniecznie jeden z tych przyjemnych.
- Co to, kurwa, jest? - spytał, gdy już udało mu się wziąć oddech.
- Ooo, księżniczka z Cerberusa rynkolu nigdy nie piła? - zaśmiał się Sykes, przyglądając się jego cierpieniu ze szczerym zadowoleniem.
- Piła. I to nie jest rynkol, tylko jakieś niedestylowane gówno. Smakuje jak szczyny pyjaka. Skąd to masz?
- Z Omegi - Tiberius wzruszył ramionami, a w jego oczach pojawiła się niepewność. Może póki co nie miał okazji się napić i osobiście tego sprawdzić, bo nie zdarzyło się wyzwanie, którego nie chciałby wykonać. Naeem pokręcił głową i rozejrzał się za czymś do popicia, ale niczego nie znalazł - poza wódką, która nie byłaby w tej chwili zbyt mądrym wyborem. No i drinkiem Veronique, a tego raczej nie zamierzał wyrywać jej w tej chwili z ręki.
Zauważenie lekarki sprawiło jednak, że przestał się krzywić, a na jego twarz wrócił uśmiech. Nieco podejrzany, jeden z tych, po których nigdy nie przychodziło nic dobrego, sprawiający, że ciemnowłosa kobieta zrobiła krok w tył.
- Nie - wyciągnęła w stronę Rhamy wskazujący palec. - Nie gram w to, Rhama.
- Wtrąciłaś się. Za późno.
- Nieprawda! Od początku mówiłam, że to głupota! Wiesz, jak rynkol działa na żołądek człowieka? Na wątrobę? Nie zamierzam umierać jutro przez pół dnia, jak ty z pewnością będziesz.
- To wykonaj zadanie - Naeem wzruszył ramionami. - Przecież ja ci je wymyślę. Spodziewasz się po mnie czegoś złego?
- Oczywiście, że tak - Veronique parsknęła śmiechem. - Tak jak po was wszystkich.
- Wykonaj zadanie - powtórzył Sykes, uśmiechając się szeroko. Gdy to robił, widać było uszkodzone przez poparzenia nerwy twarzy, bo uśmiech nie był równy, ale chyba mu to nie przeszkadzało. To była drobna niedogodność, która i tak nie miała wpływu na jego od zawsze dość mierne powodzenie u płci przeciwnej.
- Nie - lekarka skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- A jeśli dostaniesz taki rozkaz? - spytał Rhama i objął Hawk, dając jej tym samym do zrozumienia, czego od niej oczekuje. Czego oczekują od niej praktycznie wszyscy. - Od przełożonej?
- Nie... proszę. Pani kapitan. Bez przesady - kobieta przeniosła błagalne spojrzenie na Hawk. - Przecież on mi wymyśli kolejne czołganie się po ziemi, czy inny szpagat.
- Szpagat? - powtórzył Naeem i roześmiał się.
- Ja nie umiem... nie umiem szpagatu. Przysięgam.