Ktokolwiek dotarł do miejsca, w którym byli teraz, nie miał zbyt wiele szczęścia. Patrząc na trupa i omiatając go promieniem latarki zastanawiała się w jaki sposób zginął. Na pewno nie został utopiony, a krwawy ślad sugerował, że jego pancerz został w jakiś sposób naruszony. Przygniecenie, postrzelenie? NIe mieli czasu żeby oglądać trupa z bliska i tego się dowiedzieć. Mogli tylko mieć nadzieję że cokolwiek, na co się nadział, nie czeka ich. Że zużył już jedną z pułapek zastawionych przez WI i na razie nie mieli się czego obawiać. Dopiero gdy dotrą tam, gdzie nie było przed nimi nikogo, zaczną się schody.
Pomieszczenia pracownicze dawały im pewną nadzieję, a przynajmniej jej. Dzięki zdobytym kodom mogliby wejść do środka, choć ktoś inny zadbał o to, by wejście było możliwe. Tak czy siak cieszyła się z wcześniej podjętej decyzji. Na razie wczesne obudzenie WI nie niosło ze sobą konsekwencji większych niż dziwne odgłosy, którymi ich raczyła i iście horrorowa atmosfera. To miało pewnie wkrótce się zmienić, dlatego czujność Hawkins wzmagała z każdym krokiem. Kusiło ją by włączyć skok adrenaliny, ale stymulant robił wszystko co mógł by zniwelować jej zmęczenie. Czuła się wypoczęta, rześka i skupiona.
Dostrzegła napis na drzwiach, do których od razu ruszył Naeem i nie była w stanie powstrzymać unoszących się w górę brwi. Nie spodziewała się tego, że to będzie tak łatwe. Że znajdą to tak szybko i uda im się możliwie załatwić jeden z punktów do odhaczenia. Gdy zauważyła rzędy półek, westchnęła mimowolnie - krótka chwila ciszy i spokoju, zanim do jej uszu dotarł odgłos mechanicznych kroków, przez który obróciła się na pięcie w kierunku, z którego dochodził.
- Masz pięć minut - poinformowała go krótko, stanowczo, szukając sobie jakiejkolwiek osłony, z karabinem wycelowanym w drzwi, zza których miało do nich coś nadejść. - Masozi, pomóż mu szukać. Reszta za osłony - dodała, rozkazując pozostałym to samo. Znalezienie dogodnej pozycji do strzału, przy której nie będą całkowicie odkryci. Pięć minut to mało czasu - ale w walce potrafiło dłużyć się niczym godzina.
Uklęknęła za szafką, biurkiem czy czymkolwiek, co dawało jej choć odrobinę ukrycia i wycelowała karabin w przejście, gotowa odpalić Skok Adrenaliny w pierwszej chwili, a dopiero później posłać dwie salwy z Błotniaka w pierwszego przeciwnika, którego zobaczyła.