Aya jęknęła, ale dźwięk, który wyrwał się jej z gardła, nie miał nic wspólnego z tym, jak zdarzało się jej to robić w łóżku. Ból musiał być nie do zniesienia, ale nie zamierzała wstawać. Nie zamierzała też puszczać. Wręcz przeciwnie, jej nogi zacisnęły się jeszcze mocniej, tak jakby spięciem mięśni usiłowała wypchnąć z nich palce Strikera. Bezskutecznie. Nie krzyczała jednak, nie warczała. Była cicha, pojedyncze stęknięcia i reakcje nie były niczym w porównaniu z tym, jak w walce zachowywali się inni. Cały ból był widoczny tylko w jej oczach.
Nie podnosiła się, nie uwalniała mężczyzny. Ból jednak odebrał jej siłę, bo kolejne uderzenie było dla niego prawie niezauważalne. Walnęła go gdzieś w klatkę piersiową, drugą rękę zaciskając na jego przedramieniu i usiłując oderwać ją od swojej nogi. Nie miała jednak tyle siły, by to zrobić.
- Nie - sapnęła cicho, z frustracją i złością. Kolejny jej cios nie trafił w ogóle, uderzając gdzieś obok głowy mężczyzny, który zdążył w porę ją odsunąć. - Puść.
Mało prawdopodobne było, że mogła go w ten sposób przekonać, ale chyba rzuciła to zupełnie bez zastanowienia, nie licząc na jakąkolwiek reakcję na swoje słowa. Jęknęła jeszcze raz i szarpnęła się. To jednak nadal było za mało, żeby wstać i uwolnić Charlesa ze swojego uścisku, choć widać było, że jest już na granicy. Pewnie gdyby mogła, zdecydowałaby się na uderzenie w nawet bardziej czuły punkt, niż rana na jego ramieniu, ale siedząc w ten sposób nie miała do czułego punktu zasięgu.
Pewnie normalnie pomogłaby sobie teraz omni-ostrzem, ale przecież nie mogła go odpalić, nie tak się umawiali. I nie o to tutaj chodziło. Zdecydowała się więc na zemstę w prawie tej samej formie - nie miała już siły na ciosy, ale za to jej paznokcie wbiły się w jego klatkę piersiową i boleśnie przejechały w dół, w stronę brzucha, zostawiając długie ślady, prawie natychmiast powoli nabiegające krwią. Nie była to może poważna rana, ale to nie było też takie zadrapanie, jakie zdarzało się na co dzień, albo przypadkiem. Zrobiła to celowo i mocno. Wyglądała teraz trochę jak wściekłe zwierzę, które wie, że ucieczka nie jest rozwiązaniem, a walka jest już przegrana.