- Co, no mówił że miał inne imię i nazwisko, ale woli się z nim nie afiszować żeby nie narobić problemów prawdziwemu sobie. Mówił, że już był w pierdlu, jak się znacie tak dobrze to powinieneś wiedzieć. To chyba normalne, że nie chce do niego wracać, zwłaszcza że robi to co robi. Jak tam się nazywał? Czekaj...
Musiała po tonie Strikera wyczuć, że nie pasuje mu podane przez nią imię. Nic dziwnego, że mężczyzna zmienił swoje - w przeciwieństwie do Simarda ten miał bardziej sensowny powód, niż po prostu ukrywanie się przed przeszłością. Teraźniejszość Jakoba wymagała od niego ukrywania danych osobowych. Może więc właśnie to imię było tutaj jego głupią ksywką? Wplątał się w towarzystwo narkotykowe, tutaj nie było miejsca na wymachiwanie prawdziwymi personaliami.
- Lucas... albo Luca... - czerwonowłosa zastanawiała się. - Yastick? Yannick? Ya-cośtam.
Nie musiała mówić nic więcej. Luca Yannick, to było prawidłowe i szybko skojarzyło się Charlesowi z właściwą twarzą. Austriak, którego wciągnięto do programu dużo później, niż Strikera. Zawsze przejawiał talent do konstruowania rzeczy, zwłaszcza takich, które wymagały ekspertyzy chemicznej. Potrafił zrobić bombę z patyka i dwóch garści ziemi, a do stworzenia prowizorycznych stymulantów wystarczyła mu woda i światło słońca. Siedział w więzieniu, kiedy Charles został z niego wykupiony, więc jak widać musiał również się z niego jakoś wydostać. Raczej nie uciekł, pytanie więc jakim cudem znalazł się teraz na Islandii, z innymi danymi i jakim cudem przygruchał sobie tak tępą kobietę, by wydała go teraz pierwszemu napotkanemu gościowi, tylko dlatego, że miał na szyi taki sam tatuaż.
- Ooookej - westchnęła czerwonowłosa i uruchomiła omni-klucz, odsuwając się nieco. Chciał, żeby porozmawiała z Jakobem, mogła to zrobić natychmiast, ale nie musiała stać tak blisko. - Co? Nie, nie ma problemów. Tak, dostałam. Tak, kupiłam. Miśku, ale... miś... zamknij kurwa ryj, jak próbuję ci coś powiedzieć, ja pierdolę, raz byś mnie posłuchał to by ci korona z głowy nie spadła - zaciągnęła się papierosem i zrobiła kolejne kilka kroków, oddalając się od Charlesa. - No. No tak. To słuchaj, bo tu jest ktoś kto chce z tobą się spotkać, jakiś Charles Stroker, numer 111... co? No tak powiedziałam... No powiedziałam Striker... Oj jebać, serio masz problem. Nie wiem, kurwa, chce z tobą się spotkać.
Zerknęła przez ramię na Strokera i uśmiechnęła się krzywo. Już praktycznie przytupywała w miejscu, czekając tylko aż będzie mogła wrócić do samochodu, w którym zapewne był luksus ogrzewania.
- No spoko. Teraz? I kurwa jak ja mam to niby zrobić. Nie ma chyba żadnej przy sobie. Nie widzę - chmura dymu z jej ust poleciała w stronę nieba. - Dobra, przywiozę go, weźcie się tam ogarnijcie trochę.
- Bingo - mruknął w słuchawce Aaron, doskonale słyszący głośno mówiącą czerwonowłosą. Ta wróciła do Charlesa, wzdychając ciężko. Upuściła niedopałek na ziemię i przydeptała go.
- Jadę z powrotem. Możesz jechać ze mną. Jakob nie ucieszył się na tę informację, ale chce, żebym cię wzięła. Do kompleksu. Wsiadaj, bo mi kurwa zimno.