Medyk ich w zespole był cennym nabytkiem - z jednej strony wolałaby, żeby się nie przydał, z drugiej na pewno gdy coś się zepsuje będzie na wagę złota. Nie wszystko można było wysmarować medi-żelem i zapomnieć o sprawie na kilka godzin. Cain miała zresztą przeczucie, że coś z pewnością pójdzie nie tak - pytanie tylko kiedy.
- Londyńskiej - odparła, uśmiechając się. - Który rok?
Nie przypominała sobie, by mężczyznę kojarzyła, ale akademia była ogromnym miejscem. Ciężko było kojarzyć tam więcej niż kilkanaście - kilkadziesiąt osób z najbliższego otoczenia, które widziało się codziennie.
W zamyśleniu kiwnęła głową, wspominając miażdżypaszczę wyskakującą z poziomu gruntu na vidzie, który kiedyś widziała. Podejrzewała, że jest ogromna, ale widzieć to w kadrze a stać obok, gdy to się dzieje, to były dwie, istotnie różne od siebie rzeczy.
- Przy użyciu kul. Wielu kul - odparła z przekąsem. Nie miała na to ochoty, a jakoś fakt, że, gdyby udało im się przeżyć, miałaby godną opowiadania historię, wcale jej nie przekonywał do spojrzenia na to z innej perspektywy. - A najlepiej kurewsko wielkich dział.
Nie miała nic przeciwko spędzeniu reszty czasu na rozmowie, ale wiedziała, że trzeba się też przygotować. W tym mentalnie. Mając ogólny pogląd na to, z kim przyszło jej pracować tym razem, gdy czas nadszedł wróciła do swojej pozostawionej torby i zdjęła z siebie bluzę.
Przebierała się powoli, metodycznie, zaczynając na tyle wcześnie by nie musieć się śpieszyć. W pancerzu czuła się bezpiecznie. Przyjemnie ściśnięta przez ceramiczne płyty zdolne powstrzymać pędzącą z zabójczą prędkością kulę. Dodać do tego generator tarcz, a mogłaby śmieć czuć się nietykalną, gdyby nie znała szarej rzeczywistości zbyt dobrze.
Sprawdziła pistolet po raz kolejny, załadowała do niego nową amunicję, zabezpieczyła i schowała do kabury przy pasku. Zabrała zapas, kilka medi- i omni-żeli, generator, po czym chwyciła hełm w dłonie i rozejrzała się jeszcze, upewniając, że nie zapomniała niczego istotnego.
Gdy była gotowa, przeszła do śluzy, czując mrowienie w kończynach, gdy pojawiła się adrenalina przed zejściem na powierzchnię, której nie znała i nie zdążyła się do niej przyzwyczaić. Jeszcze zanim śluza się otworzyła, hełm wylądował na jej głowie, zabezpieczony trzema, mocnymi zatrzaskami.