Utopia
Gracze: Nomad, Cain
MG: Irene
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Celem władzy jest władza
~G. Orwell
Trudno było czasem zaplanować sobie cokolwiek, gdy Przymierze planowało wszystko za ciebie. Ale przecież oboje wiedzieli, że wstępując w szeregi wojska, rezygnują z takiego prywatnego życia, na jakie mogli pozwolić sobie pracownicy każdej innej ścieżki zawodowej. Z czasem pewnie też przestało ich to dziwić. Przepustki trwały krótko, kończyły się szybko, a potem trzeba było wrócić do prozy życia, jaką była dla nich służba.
Nie inaczej było tym razem. Wezwanie pojawiło się na ich terminalach zanim zdążyli na dobre odpocząć po poprzedniej akcji. Ani w przypadku Cain, ani Nomada, choć nie pracowali jeszcze wtedy razem, nie była ona wyjątkowo wymagająca. Nie wrócili ranni ani szczególnie wykończeni, a jednak dobrze było na moment wrócić do siebie, czy to było małe mieszkanie, czy baza Przymierza. Mieli jednak zaledwie kilka dni na załatwienie swoich prywatnych spraw, bo wkrótce dowództwo miało dla nich obojga inne plany.
Kiedy spotkali się na korytarzu w bazie, pewnie nie wiedzieli jeszcze, że to właśnie w swoim towarzystwie będą mieli spędzić co najmniej najbliższe kilkanaście godzin. Może Douglas zauważył mijającą go, wysoką kobietę, może ona zwróciła uwagę na brodatego mężczyznę o obojętnym spojrzeniu, ale nie wiedzieli jeszcze wtedy, że ludzie, z którymi mieli teraz pracować, to akurat oni. Następnego dnia, o szóstej rano czekał na nich statek. Zadanie było proste - zbadać sygnał, który pojawił się jakiś czas temu na jednej z opuszczonych planet. Sygnał o sygnaturze Przymierza. Może nie było to coś, czym zajmowali się najczęściej, ale czasem i ci z oddziałów N wysyłani byli do równie prozaicznych na pierwszy rzut oka akcji. Jak wszystko dobrze pójdzie, mogli znaleźć jakiś wrak, w którym z niejasnych przyczyn aktywowały się systemy. A może to był tylko jakiś błąd. Tak czy inaczej musieli być gotowi na wszystko.
Okręt, jaki dostali tymczasowo do dyspozycji, nie był może ogromny, ale wcale też takiego nie potrzebowali. Miał podstawową załogę, dobrego pilota i systemy obronne, które potrafiłyby ich uratować w razie większych problemów jeszcze przed zejściem na planetę. Do tego w ich oddziale znajdowała się jeszcze dwójka, która podobno pracowała ze sobą już niejednokrotnie - białowłosy Azjata i kobieta o dość nieprzyjemnym wyrazie twarzy, choć ciepłym głosie. Przedstawili się jako chorąży Hwan Min-jae i podporucznik Aana Dahl, tym samym tymczasowo wchodząc pod dowództwo Douglasa. Jasno jednak wyrazili swoją nadzieję, że nie będzie tam właściwie niczego ważnego, po czym postanowili spędzić lot na cichej rozmowie w mesie. Naturalnie, jeśli pozostała dwójka chciała się do nich przyłączyć, nie odcinali się. Aana siedziała z nogami zarzuconymi na stół i paliła mocne papierosy, powoli pijąc kolejne kawy, a potem już wodę. Hwan zajęty był przeglądaniem informacji o planecie, na którą lecieli, ale tych nie było zbyt wiele, poza oficjalnymi danymi dotyczącymi tego, jakie panowały na niej warunki, albo mało wiarygodnymi legendami i przesądami. Teoretycznie nie powinno znajdować się na niej w tym momencie nic.
Pilot poinformował ich po jakimś czasie, że powoli zbliżają się do systemu i za niecałe dwie godziny będą mogli zejść na powierzchnię. To dawało im trochę czasu na przygotowanie się i ostatnie ustalenia.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąMożecie jeszcze kupić se coś ładnego, zanim tu odpiszecie.
Dedlajn: piątek, północ.