Żyję wśród tłumów, widzę jedynie pustkę.
21981901*
MIANOKrezis Darrst
DATA UR.21.01.2155
MIEJSCE UR.Warszawa, Polska
RASACzłowiek
PŁEĆMężczyzna
OBYWATELSTWAZiemskie
SPECJALIZACJASzpieg
PRZYNALEŻNOŚĆSpołeczność galaktyczna.
ZAWÓDPłatny zabójca.
Krezis urodził się na ziemi, w roku 2155 w Warszawie. Jego ojciec David, był żołnierzem, brał udział w wojnie pierwszego kontaktu. Udało mu się przeżyć starcia, bitwy i całą wojnę. Dostał medal za odwagę, awansował na wyższą rangę, wkońcu dom stał się dla niego miejscemu drugorzędnym. Nadal oczywiście wpłacał kredyty na utrzymanie rodziny. W 2158r. pojawił się, zawitał do miejsca zamieszkania. Zastał żonę, która opiekowała się ich synem i 1 roczną córką. Na jego twarzy nie było widać uśmiechu, żadnego wyrazu zadowolenia, nie odezwał się ani słowem, od razu zaczął się pakować. Bił od niego chłód, nie reagował na próby rozmowy, zabrał to co do niego należało. W jego ręce była pełna torba i jedno pamiątkowe zdjęcia.brakowało tylko jednego zdjęcia. Nadal nie zwracając uwagi na krzyki, płacz, prośby i groźby wyszedł nie oglądając się. Neira (jego żona) po 3 tygodniach bez owocnych prób kontaktu zaprzestała ich. Gdy chciała zapomnieć, ciągle jej przypominał, że o nich pamięta. Kredyty były wpłacane co miesiąc przypominając o starej ranie. Mimo całego żalu jaki miała w sercu opowiadała dzieciom o ojcu. Chyba wspomienia wspólnie przeżytych chwil łagodziły teśkontę choć na chwilę. W 2161r. Krezis zaczął uczęszczać do szkoły a Ari (siostra) do przedszkola. Samotna matka w tym czasie znalazła sobie pracę jako pomoc medyczna w pobliskiej klinice, a numer konta z którego przychodziły pieniądze zablokowała. Tak mijały kolejne dni, tygodnie i lata. Szczęście nie trwało wiecznie, w 2169r. Neira zachorowała na śmiertelną chorobę, która wyniszczyła jej organizm. Rok później odbył się pogrzeb a rodzeństwo trafiło do sierocińca. Gdy Krezis osiągnął 18 lat zapisał się do akademii wojskowej. Był z siebie cholernie dumny, osiągał jedne z najlepszych wyników, od testów sprawnościowych, przez sztuki walki, kończąc na strzelectwie. Nie miał tam przyjaciół , wszystkich traktował chłodno, jednej osobie udało się zdobyć jego zaufanie i przyjaźń. Na przepustce razem z Aridusem (przyjaciel) , który poszedł do baru, w tym czasie odwiedził siostrę. Od początku miała mu za złe, że zostawił ją samą wyjeźdźając na szkolenie, po fali złości rozpłakała się, pierwszy raz zadrżał mu głos i nie wiedział co powiedzieć, słuchał i milczał. Dowiedział się, że wybrała medycnę, że chce praktykować na cytadeli i może to spełnić, ponieważ za wybitne wyniki nagrodą jest właśnie staż w tym miejscu. Ponowe rozstanie było dla niego ciężkie ale zdawał sobie sprawę, że musi iść dalej. Po powrocie znów zaczęły się szkolenia, treningi, wszystko żeby być najlepszym. Jego przyjacielowi nie szło tak dobrze ale wyrabiał normy przec co mógł czuć się nie zagrożonym. Pod koniec akademii jego wysiłki zostały dostrzeżone, został wybrany na szkolenie N7. Zgodził się natychmiast, został przeniesiony w odleglejsze miejsce. Utrzymywał kontakt z Ari i Aridusem poprzez wiadomości. Przyjaciel zapisał się do regularnego wojska, chwalił sobie statek na którym się znalazł, znalazł paru dobrych przyjaciół. Siostra uzyskiwała wybitne wyniki i była coraz bliżej spełnienia swojego marzenia. Treningi trwały bardzo długo, dyscyplina jaką tu wpajali była niczym z akademią, za każdą niesubordynację trzeba liczyć się z karą, każde nieposłuszeństwo wykonania rozkazu groziło konsekwencjami. Jego zawziętość doprowadziła go do końca, zdał wszystkie egzaminy, czekał jedynie na potwierdzenie tego, aż znajdzie się to w papierach. Był wybornym snajperem, zawsze kiedy trzeba było załatwić coś z wysoką precyzją, on był brany w pierwszej kolejności. Miał to czego pragnął - został N7, posiadał renomę jako jeden z lepszych, lecz czuł niedosyt, coś czego nie potrafił określić. Kolejna misja, prowokacja na Horyzoncie. Dwóch agentów miało wywabić przywódce Błękitnych Słońc jakimś wysoce porządanym towarem. Dowódctwo obserwuje wszystko z ukrytych kamer, ty masz tylko strzelić i zabić gdy coś pójdzie nie tak. - Jestem na pozycji. - Meldujesz. Jest spokojnie, lub to Ty jesteś spokojny, oddech jest równy. - Przyjąłem, każde agresywne zachowanie podejrzanych oznacza zgodę na oddanie strzału. - W głosie czuć niepokój, zdenerwowanie. Czyżby ta akcja była dla nich tak ważna? Potrzebny był im do tego N7? Z myśli wyrwała go zmieniająca się sytuacja, pojawiło się więcej najemników, kolejne spojrzenie przez lunetę, Błękitne Słońca celują w agentów. Najeżdżasz celownikiem, tor pocisku został wyliczony, czekasz. Robi się niepokojąco, szef szajki wyciąga pistolet celując w naszego. Obserwujesz sytuajcę, bierzesz wdech... Pada strzał, ciało opada bezwładnie. - Cóż Ty do cholery wyprawiasz? - W tle słychać bluzgi rzucane w komunikator, następnie grożby. Obserwujesz sytuajcę, wszyscy panikują, rozlega się następny huk. Tym razem pada lider. - Jesteś skończ.... - wyrzucasz komunikator i nadajnik. Od tamtej pory minęło parę miesięcy, Krezis ukrywa swoją obecność, urwał kontakty z kumplem i siostrą. Zaczyna brakować mu pieniędzy, podejmuje się paru mniej ważnych zleceń, odnajduje się w tym środowisku, czuje, że należy do tego świata w którym panują tylko własne zasady. Nie odpowiada mu już większość zleceń, szuka czegoś nowego, na czym dobrze zarobi i znów poczuje adrenalinę. Trafił na zlecenie, zabójstwo. Podobno łatwy cel na omedze. Przyjął, nie pytał o nic. Na miejsce dotarł bez problemu, musiał jedynie znaleźć cel. Kolejny człowiek, sądząc po ubiorze bardziej zamożny mieszkaniec. Chciał zrobić to twarzą w twarz, zaczekał aż będzie przechodził blisko terenów vorch'ów. Po kilku godzinach nadarzyła się okazja, szybkie podejście, cios w tył głowy i cel padł na ziemię. Pistolet wylądował w jego rękach, nagle poczuł coś z tyłu głowy. - Rzuć broń, kopnij ją na bok i odwróć się. - głos kobiety był pewny, nie było czuć w nim emocji. Setki myśli przeleciały mu przez głowę. Gdzie popełniłem błąd? Co teraz? - Rzuć broń! - ton przybrał ostrzejsze barwy. Rzucił broń i odwrócił się powoli. Jego oczom ukazała się asari, ale plan miał już gotowy. Chwycił broń, wyrwał, chciał już strzelić ale olbrzymia siła rzuciła go na ścianę. Pistolet wypadł z ręki a on sam wylądował na kolanach. - Nawet tego nie próbuj! - czuć było złość w jej głosie. - Kto.... cię - wysapał łapiąc oddech - przysłał? - Nikt, a powinien? - uśmiechęła się szyderczo powoli chwytając pistolet - Przejmuję zlecenie. To było już jakiś czas temu. Alkohol przeją nad nim władzę, przez cztery miesiące pił, codziennie chlał aż nie zaliczył zgonu. Czuł, że traci kontrole nad sobą, brakuje mu sensu. Nie wiedział co ma robić, do pewnej chwili.Odnalazła go asari ze zlecenia, nie wiedział dlaczego, ale teraz był bezbronny, zapity. Pierwsza myśl była taką, że dostała na niego zlecenie. Minął dzień, wytrzeźwiał i ona znów zawitała w jego progach. Zaproponowała mu kilka wspólnych zleceń, wachał się, teraz gdy był tak blisko siostry. Chciał spotkać się lub skontaktować z Ari ale bał się o nią, że przez niego dotrą do niej znajdą punkt zaczepienia. Wkońcu asari go znalazła to i inni mogą. Zdecydował się na przyjęcie propozycji. Współpraca to czego nie lubił, z nią wychodziło doskonale. Po kilku misjach czuł, że może zaliczyć ją do wąskiego grona przyjaciół. Teraz gdy jest na prostej szuka kolejnych, lepiej płatnych zleceń i dba o bezpieczeństwo siostry. |