Re: Bar "GI Joe"
: 8 mar 2018, o 19:33
Widząc zamówienie od Strikera, kelnerka przestała wyglądać, jakby chciała ich wyprosić. W zaledwie kilka minut przygotowała to, czego chciał napić się mężczyzna, a potem wylądowało to na stole przed nim. Gdy jednak kobieta spytała, czy ktoś chce coś jeszcze, a nikt nie potwierdził, z powrotem wróciła jej marsowa mina.
Za to Perkins wydawał się bardziej zadowolony. Skinął głową, uznając to za zdecydowanie lepszy pomysł, niż Charlesa szarżującego na wejście z okrzykiem na ustach. Jeśli uda im się znaleźć Clarę, o ile ta dotarła już na Illium, a nie gdzieś zupełnie indziej, to kobieta powinna poprowadzić ich dalej, w kierunku Wade, która gdzieś tam w tym ciągu miała swoje miejsce. Pytanie tylko, po której ze stron. Raczej nie siedziała z nimi dobrowolnie, biorąc pod uwagę to, jak wyglądało mieszkanie, ale stan apartamentu w Montrealu mógł być też skutkiem innych wydarzeń, które teraz nawet nie przychodziły im do głowy.
- Tak, jest przeszklona - potwierdziła Snow, włączając na omni-kluczu stronę internetową Sanctum i wyświetlając przed nimi holograficzny obraz kliniki. Strona oferowała nawet wirtualny spacer, z przyjazną WI opowiadającą o każdym z ogólnodostępnych pomieszczeń, o sprzętach najnowszej generacji i przełomowych, ale kompletnie bezpiecznych technologiach stosowanych w ich implantach. Budynek był przeszklony, duży i efektowny, z ogromnym holem i długą recepcją, przy której mogłoby siedzieć recepcjonistek siedem, nie jedna. Ośrodek należał do prywatnego właściciela, nie do Nos Astry, więc wirtualny spacer przedstawiał duże, jednoosobowe sale z widokiem na jezioro.
- Wątpię, żeby ona tam była - mruknął Daryl. - Zwłaszcza, jeśli przetrzymują ją wbrew jej woli. Tutaj nawet przez okno da się wyjść i pójść hen, w dal.
- To, co widać na prezentacji, to nie musi być całość kompleksu - odpowiedział mu Will, w sumie mający rację. - Ładne. Gdybym miał cokolwiek sobie wszczepiać i chciał wydać na to dwa razy więcej pieniędzy, niż to warte, poleciałbym tam. Zwłaszcza, że prowadzone przez ludzi.
- Jeśli wylecimy w ciągu godziny, dotrzemy na Nos Astrę w godzinach wieczornych. Klinika jest do dwudziestej, powinniśmy zgrać się idealnie, o ile nasz lot się nie wydłuży - zauważyła Snow.
- Obstawimy budynek od strony wszystkich trzech wejść, przynajmniej tyle ich tu widzę... i będziemy liczyć na to, że zauważymy którekolwiek z nich. Najpewniej Clarę. Polecimy za nią do domu i tam spróbujemy dostać informacje na temat twojej Sonii. Gorzej jak nie mieszka sama. Wolałbym uniknąć ofiar wśród osób postronnych.
Za to Perkins wydawał się bardziej zadowolony. Skinął głową, uznając to za zdecydowanie lepszy pomysł, niż Charlesa szarżującego na wejście z okrzykiem na ustach. Jeśli uda im się znaleźć Clarę, o ile ta dotarła już na Illium, a nie gdzieś zupełnie indziej, to kobieta powinna poprowadzić ich dalej, w kierunku Wade, która gdzieś tam w tym ciągu miała swoje miejsce. Pytanie tylko, po której ze stron. Raczej nie siedziała z nimi dobrowolnie, biorąc pod uwagę to, jak wyglądało mieszkanie, ale stan apartamentu w Montrealu mógł być też skutkiem innych wydarzeń, które teraz nawet nie przychodziły im do głowy.
- Tak, jest przeszklona - potwierdziła Snow, włączając na omni-kluczu stronę internetową Sanctum i wyświetlając przed nimi holograficzny obraz kliniki. Strona oferowała nawet wirtualny spacer, z przyjazną WI opowiadającą o każdym z ogólnodostępnych pomieszczeń, o sprzętach najnowszej generacji i przełomowych, ale kompletnie bezpiecznych technologiach stosowanych w ich implantach. Budynek był przeszklony, duży i efektowny, z ogromnym holem i długą recepcją, przy której mogłoby siedzieć recepcjonistek siedem, nie jedna. Ośrodek należał do prywatnego właściciela, nie do Nos Astry, więc wirtualny spacer przedstawiał duże, jednoosobowe sale z widokiem na jezioro.
- Wątpię, żeby ona tam była - mruknął Daryl. - Zwłaszcza, jeśli przetrzymują ją wbrew jej woli. Tutaj nawet przez okno da się wyjść i pójść hen, w dal.
- To, co widać na prezentacji, to nie musi być całość kompleksu - odpowiedział mu Will, w sumie mający rację. - Ładne. Gdybym miał cokolwiek sobie wszczepiać i chciał wydać na to dwa razy więcej pieniędzy, niż to warte, poleciałbym tam. Zwłaszcza, że prowadzone przez ludzi.
- Jeśli wylecimy w ciągu godziny, dotrzemy na Nos Astrę w godzinach wieczornych. Klinika jest do dwudziestej, powinniśmy zgrać się idealnie, o ile nasz lot się nie wydłuży - zauważyła Snow.
- Obstawimy budynek od strony wszystkich trzech wejść, przynajmniej tyle ich tu widzę... i będziemy liczyć na to, że zauważymy którekolwiek z nich. Najpewniej Clarę. Polecimy za nią do domu i tam spróbujemy dostać informacje na temat twojej Sonii. Gorzej jak nie mieszka sama. Wolałbym uniknąć ofiar wśród osób postronnych.