[Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
: 23 mar 2018, o 22:55
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Silnik myśliwca wprowadził maszynę w delikatne wibrowanie, kiedy pilot uruchomił układ. Po chwili wszystkie kontrolki, które informowały o błędach, ucichły. Caryn był gotowy do startu.
- Orion 1, gotów - turianin rzucił słowa w eter. Nie musiał długo czekać by kolejne głosy eskadry odezwały się w słuchawce zgłaszając swoją gotowość.
- Mostek, tu Orion - pilot sprawnym ruchem przełączył radio na kanał ogólny okrętu.
- Tu mostek, zgłaszam się - zawtórował mu głos kobiety na stanowisku odpowiedzialnym za koordynację eskadr.
- Zgłaszam gotowość eskadry do startu.
- Przyjęłam, gotowość do statku, czekaj na rozkazy.
- Zrozumiałem, czekam.
Na kanale eskadry grzmiała dyskusja. Pozostali członkowie nie mając co zrobić w aktualnej chwili opowiadali żarty, zastanawiali się na głos nad przewidywanym przebiegiem walki. Standardowe jak na nich zachowanie. Jakby całkowicie im nie zależało na wyniku ćwiczeń. Jednak do czasu.
- Orion, tu mostek, wyprowadźcie myśliwce, lot wokół śródokręcia. Potwierdź.
- Orion, przyjąłem lot wokół śródokręcia, wykonuję - szybkie kliknięcie i dowódca mógł znów mówić do podwładnych. - Panowie, rozkazy, wylatujemy z brzucha i kołujemy wokół śródokręcia. Schody w lewo, ja prowadzę.
Kiedy tylko padły słowa dowódcy, wszelkie dyskusje ucichły. Po wydaniu rozkazów, każdy po kolei potwierdził zrozumienie polecenia i chwilę później maszyny po kolei wylatywały z pancernika. Ja'antian sprawnymi ruchami skalibrował ostatnie układy i ustawił się na czele grupy. Starając się utrzymać dość nieregularny tor lotu i prędkość, eskadra czekała niecierpliwie na dalsze rozkazy z mostka.
Teraz mogli się przyjrzeć bitwie z bliska. Ich okręt w towarzystwie czterech fregaty, musiał się nieznacznie wycofywać, w związku z ostrzałem prowadzonym przez wrogi pancernik. System celowniczy bezbłędnie podświetlił wrogą jednostkę i wszystkie rakiety jakie tamci wystrzelili. Porucznik szybko przemyślał taktykę jaką chce podjąć ich admirał. Z tego co widział wróg miał tylko jeden statek, co pozwalało spokojnie wygrać ze względu na przewagę jaką dysponowali. Jednak coś było tu nie tak, jeden samotny pancernik nie wiele zdziała, nawet pomimo siły ognia jaką posiada. Z pewnością w okolicy musiały znajdować się inne jednostki, czekające tylko na to, że dowódca "Gymiru" połknie przynętę i postanowi zaatakować pojedynczego wroga. Zgodnie z Ja'antianowymi przemyśleniami, szwadron statków wystrzelił w przestrzeń sieć czujników i pozostawił pole minowe, w nadziei, że wróg się na nie natknie podczas pogoni. Okręty sojusznicze w symulowanym odwrocie oddalały się od wroga. Ten jednak nie napierał. Czyżby zwietrzył podstęp? A może właśnie dali się wpakować w jego pułapkę, skupieni na jednym przeciwniku zbyt mocno, nie zauważyli po prostu podlatujących na dyscyplinie emisji innych statków? Cokolwiek wróg planował, porucznik nie mógł tego od razu rozgryźć, jakby coś pominął, drobny szczegół. Z drugiej strony to nie było jego zadanie, on miał się zając swoimi ludźmi i oczekiwaniem na rozkazy, a później jak najlepszym ich wykonaniu.
Nim się jednak spostrzegli, zza jednej z asteroid wyłonił się krążownik przeciwnika, który w krótkiej salwie rozstrzelał przyboczną fregatę "Stratos", grzebiąc tym samym pięćdziesięciu marynarzy. Pancernik zareagował najszybciej jak się dało wystrzeliwując salwę w stronę nowej maszyny. Nowy okręt odpowiedział na to parasolem antyrakiet. Mostek okrętu flagowego wydał kolejne rozkazy zmieniające szyk szwadronu. Skrzydłowe fregaty przeszły na tyły, chroniąc pancernik przed salwami pocisków pierwszego wroga, tym samym kryjąc się za większym kolegą. Atak nie ustawał, fale rakiet leciały na przemian z każdej strony, mostek nadal milczał w temacie rozkazów dla myśliwców. W tym czasie wrogi pancernik zwiększył ciąg i zaczął przyspieszać w stronę otoczonej eskadry. Sytuacja zdecydowanie nie należała do najlepszych. Pozostawione wcześniej pole minowe okazało się teraz przydatne. Dwadzieścia rakiet pomknęło w stronę nieostrożnego przeciwnika z niewielkiej odległości, jednak systemy walki punktowej w mgnieniu oka zadziałały niszcząc tyle rakiet ile się dało. Ostatecznie z dwudziestu, aż siedem zaliczyło trafienie. Porucznikowi siedzącemu w kokpicie Caryna, trudno było określić jakie straty poniósł przeciwnik. Komputer pokładowy pokazywał tylko szczątkowe dane.
Okręt flagowy wraz ze strażą tylną zbliżał się nieubłaganie do felernego krążownika. Wymiana ognia pomiędzy dwoma okrętami nie ustawała. Admirał wybierał pomiędzy złym a gorszym, nie wiedząc które jest które. Pancernik posłał jednej pocisk z głównego działa, który wywołał mocną falę na barierze przeciwnika. Wróg jednak nie stał bezczynnie, włączywszy główny napęd, bez dyscypliny emisji, rozpędził się wlatując za kolejne asteroidy. Utrudniło to zdecydowanie celne trafianie i wydłużyło czas oczekiwania na możliwość działania dla myśliwców.
Tym czasem kolejna fregata, "Hati", została rozniesiona w pył przez wciąż podążający za nimi wrogi pancernik. Sytuacja z trudnej przerodziła się w tragiczną. Nie dość, że eskadra "Gymiru" traciła przewagę, to na dodatek przybliżała się do przegrania bitwy. Ja'antian nie wiele miał też teraz do zrobienia, oprócz wspierania sojuszniczego G.A.R.D.I.A.N.a. Wcześniej symulowany odwrót, stał się rozpaczliwą próbą ucieczki. Admirał popełnił kilka błędów, które teraz decydowały o losach żołnierzy. Może gdyby zdecydował się podejść do samotnego przeciwnika, dałby radę pokonać go ze wsparciem fregat? Może, gdyby nie skupiał się tak na tym jednym punkcie, dostrzegłby ukrywający się krążownik? Teraz takie gdybyania nie miały sensu, zbliżał się koniec i trzeba było się mocno postarać, żeby go odgonić. Minuty mijały, a szwadron pod dowództwem "Gymiru" tracił kolejne jednostki, aż pozostał ostatni okręt flagowy, zbyt słaby żeby sobie poradzić, lub choćby uciec, zbyt dumny by się poddawać. Okręt walczył do końca wraz z krążącymi eskadrami myśliwców, starających się nadrobić przewagę przeciwnika, ostrzeliwując go torpedami, w nadziei, że lasery wszystkich nie wyłapią.
Po długiej, trwającej dwie godziny i szesnaście minut bitwie, "Gymir" przegrał.
W momencie trafienia przez laser myśliwiec odłączył napęd. Kiedy ucichły wszystkie strzały komputer pokładowy wypluł komunikat o wyniku starcia. Czerwony napis przegrana nie napawał Ja'antiana pozytywnie. Chwilę później całe zasilanie powróciło i Caryn mógł wrócić do brzucha swojego okrętu.
Silnik myśliwca wprowadził maszynę w delikatne wibrowanie, kiedy pilot uruchomił układ. Po chwili wszystkie kontrolki, które informowały o błędach, ucichły. Caryn był gotowy do startu.
- Orion 1, gotów - turianin rzucił słowa w eter. Nie musiał długo czekać by kolejne głosy eskadry odezwały się w słuchawce zgłaszając swoją gotowość.
- Mostek, tu Orion - pilot sprawnym ruchem przełączył radio na kanał ogólny okrętu.
- Tu mostek, zgłaszam się - zawtórował mu głos kobiety na stanowisku odpowiedzialnym za koordynację eskadr.
- Zgłaszam gotowość eskadry do startu.
- Przyjęłam, gotowość do statku, czekaj na rozkazy.
- Zrozumiałem, czekam.
Na kanale eskadry grzmiała dyskusja. Pozostali członkowie nie mając co zrobić w aktualnej chwili opowiadali żarty, zastanawiali się na głos nad przewidywanym przebiegiem walki. Standardowe jak na nich zachowanie. Jakby całkowicie im nie zależało na wyniku ćwiczeń. Jednak do czasu.
- Orion, tu mostek, wyprowadźcie myśliwce, lot wokół śródokręcia. Potwierdź.
- Orion, przyjąłem lot wokół śródokręcia, wykonuję - szybkie kliknięcie i dowódca mógł znów mówić do podwładnych. - Panowie, rozkazy, wylatujemy z brzucha i kołujemy wokół śródokręcia. Schody w lewo, ja prowadzę.
Kiedy tylko padły słowa dowódcy, wszelkie dyskusje ucichły. Po wydaniu rozkazów, każdy po kolei potwierdził zrozumienie polecenia i chwilę później maszyny po kolei wylatywały z pancernika. Ja'antian sprawnymi ruchami skalibrował ostatnie układy i ustawił się na czele grupy. Starając się utrzymać dość nieregularny tor lotu i prędkość, eskadra czekała niecierpliwie na dalsze rozkazy z mostka.
Teraz mogli się przyjrzeć bitwie z bliska. Ich okręt w towarzystwie czterech fregaty, musiał się nieznacznie wycofywać, w związku z ostrzałem prowadzonym przez wrogi pancernik. System celowniczy bezbłędnie podświetlił wrogą jednostkę i wszystkie rakiety jakie tamci wystrzelili. Porucznik szybko przemyślał taktykę jaką chce podjąć ich admirał. Z tego co widział wróg miał tylko jeden statek, co pozwalało spokojnie wygrać ze względu na przewagę jaką dysponowali. Jednak coś było tu nie tak, jeden samotny pancernik nie wiele zdziała, nawet pomimo siły ognia jaką posiada. Z pewnością w okolicy musiały znajdować się inne jednostki, czekające tylko na to, że dowódca "Gymiru" połknie przynętę i postanowi zaatakować pojedynczego wroga. Zgodnie z Ja'antianowymi przemyśleniami, szwadron statków wystrzelił w przestrzeń sieć czujników i pozostawił pole minowe, w nadziei, że wróg się na nie natknie podczas pogoni. Okręty sojusznicze w symulowanym odwrocie oddalały się od wroga. Ten jednak nie napierał. Czyżby zwietrzył podstęp? A może właśnie dali się wpakować w jego pułapkę, skupieni na jednym przeciwniku zbyt mocno, nie zauważyli po prostu podlatujących na dyscyplinie emisji innych statków? Cokolwiek wróg planował, porucznik nie mógł tego od razu rozgryźć, jakby coś pominął, drobny szczegół. Z drugiej strony to nie było jego zadanie, on miał się zając swoimi ludźmi i oczekiwaniem na rozkazy, a później jak najlepszym ich wykonaniu.
Nim się jednak spostrzegli, zza jednej z asteroid wyłonił się krążownik przeciwnika, który w krótkiej salwie rozstrzelał przyboczną fregatę "Stratos", grzebiąc tym samym pięćdziesięciu marynarzy. Pancernik zareagował najszybciej jak się dało wystrzeliwując salwę w stronę nowej maszyny. Nowy okręt odpowiedział na to parasolem antyrakiet. Mostek okrętu flagowego wydał kolejne rozkazy zmieniające szyk szwadronu. Skrzydłowe fregaty przeszły na tyły, chroniąc pancernik przed salwami pocisków pierwszego wroga, tym samym kryjąc się za większym kolegą. Atak nie ustawał, fale rakiet leciały na przemian z każdej strony, mostek nadal milczał w temacie rozkazów dla myśliwców. W tym czasie wrogi pancernik zwiększył ciąg i zaczął przyspieszać w stronę otoczonej eskadry. Sytuacja zdecydowanie nie należała do najlepszych. Pozostawione wcześniej pole minowe okazało się teraz przydatne. Dwadzieścia rakiet pomknęło w stronę nieostrożnego przeciwnika z niewielkiej odległości, jednak systemy walki punktowej w mgnieniu oka zadziałały niszcząc tyle rakiet ile się dało. Ostatecznie z dwudziestu, aż siedem zaliczyło trafienie. Porucznikowi siedzącemu w kokpicie Caryna, trudno było określić jakie straty poniósł przeciwnik. Komputer pokładowy pokazywał tylko szczątkowe dane.
Okręt flagowy wraz ze strażą tylną zbliżał się nieubłaganie do felernego krążownika. Wymiana ognia pomiędzy dwoma okrętami nie ustawała. Admirał wybierał pomiędzy złym a gorszym, nie wiedząc które jest które. Pancernik posłał jednej pocisk z głównego działa, który wywołał mocną falę na barierze przeciwnika. Wróg jednak nie stał bezczynnie, włączywszy główny napęd, bez dyscypliny emisji, rozpędził się wlatując za kolejne asteroidy. Utrudniło to zdecydowanie celne trafianie i wydłużyło czas oczekiwania na możliwość działania dla myśliwców.
Tym czasem kolejna fregata, "Hati", została rozniesiona w pył przez wciąż podążający za nimi wrogi pancernik. Sytuacja z trudnej przerodziła się w tragiczną. Nie dość, że eskadra "Gymiru" traciła przewagę, to na dodatek przybliżała się do przegrania bitwy. Ja'antian nie wiele miał też teraz do zrobienia, oprócz wspierania sojuszniczego G.A.R.D.I.A.N.a. Wcześniej symulowany odwrót, stał się rozpaczliwą próbą ucieczki. Admirał popełnił kilka błędów, które teraz decydowały o losach żołnierzy. Może gdyby zdecydował się podejść do samotnego przeciwnika, dałby radę pokonać go ze wsparciem fregat? Może, gdyby nie skupiał się tak na tym jednym punkcie, dostrzegłby ukrywający się krążownik? Teraz takie gdybyania nie miały sensu, zbliżał się koniec i trzeba było się mocno postarać, żeby go odgonić. Minuty mijały, a szwadron pod dowództwem "Gymiru" tracił kolejne jednostki, aż pozostał ostatni okręt flagowy, zbyt słaby żeby sobie poradzić, lub choćby uciec, zbyt dumny by się poddawać. Okręt walczył do końca wraz z krążącymi eskadrami myśliwców, starających się nadrobić przewagę przeciwnika, ostrzeliwując go torpedami, w nadziei, że lasery wszystkich nie wyłapią.
Po długiej, trwającej dwie godziny i szesnaście minut bitwie, "Gymir" przegrał.
W momencie trafienia przez laser myśliwiec odłączył napęd. Kiedy ucichły wszystkie strzały komputer pokładowy wypluł komunikat o wyniku starcia. Czerwony napis przegrana nie napawał Ja'antiana pozytywnie. Chwilę później całe zasilanie powróciło i Caryn mógł wrócić do brzucha swojego okrętu.