Ten unowocześniony apartament mógłby byś śmiało wizytówką wiodącej prym firmy architektury wnętrz, gdyby nie... drobne poprawki pod dyktando właścicielki. Zaraz po wejściu wchodzi się do dość obszernego salonu połączonego z jadalnią i aneksem kuchennym. Niby nic niezwykłego, w spokojnych, pastelowych odcieniach oraz meblach z jasnego drewna. A jednak na ścianach wiszą tradycyjne obrazy przedstawiające ziemskie pejzaże oraz karty jej historii zamiast popularne już w całej galaktyce hologramy i wymyślne dzieła współczesnej sztuk, z kolei za kompleksem wypoczynkowym w postaci zakręconej kanapy, mieści się ręcznie rzeźbiona szachownica. Jedna ze ścian w całości oszklona, wychodzi na obszerny taras, z którego idealnie widać całe piękno Prezydium. Iris już dawno przestała się łudzić, że nie przynosi pracy do domu, tak więc wiele papierów oraz akt zajmuje miejsce na stole nie licząc ciągle włączonego laptopa.
Jedne z drzwi prowadzą do łazienki, obszernej i z wielką wanną pośrodku, z kolei drugie do sypialni, w której uparła się, że znajdzie się dwuosobowe łóżko przystrojone baldachimem. Z sentymentu. Ostatnie drzwi prowadzą do niewielkiego pokoju gościnnego z osobną łazienką.
Oczywiście apartament wyposażony jest w system ochronny, jak i przed wejściem nieustannie kręci się kilku oficerów SOCu. Bez karty dostępu bądź zgody radnej, nikt nie może wejść na poziom mieszkalny.