[h3]Drużyna Alpha[/h3]
02:21:41
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Słowa D'veve nie uspokoiły, ani nie wywołały z mężczyźnie stojącym naprzeciw strachu. Wręcz przeciwnie, jego twarz stężała, a dłonie zacisnęły się na trzymanej przez niego strzelbie. Jeśli ich celem było wypędzenie napastników z pomieszczenia, osiągnęli z goła odwrotne założenie.
-
A więc to tak - prychnął obcy, nim splunął w bok, w ziemię, w wyrazie swojej pogardy. -
Przyjechali wielcy najemnicy z wielkiej galaktyki i panoszą się po naszej stacji - obrócił się, podnosząc głos, nawołując pozostałych do podobnej reakcji. Jego towarzysze odpowiadali mu przekleństwami, lub podobnymi splunięciami w ziemię, zaciskając dłonie na własnych, schowanych pod ubraniami broniach. -
A my mamy się po prostu odsunąć? Bo nie umywamy się do waszej pierdolonej wielkości?
Jeśli wcześniej ich zachowanie było ostrzeżeniem, teraz stało się wyraźną gotowością do walki. Wezbrały wściekłe okrzyki, asari ruszyła o krok naprzód, aktywując program na swoim omni-kluczu, wzmacniając skryty pod płaszczem pancerz. Urażona duma mieszkańców stacji podkreślała tylko to, co mówiła wcześniej na ten temat Lyssa. Na Nyx mieszkańcy wierzyli w swoją równość - nawet, jeśli oznaczało to w praktyce, że wszyscy mieli po równo tak beznadziejną sytuację, jak w najgorszych zakątkach galaktyki. Ich wrogość względem reszty galaktyki odzwierciedlała krzywdy, których doznali, przez które nawet tak ponura stacja jak ta wydawała się dla nich zbawienna.
Być może to jakieś słowo, jakiś okrzyk, a może nagły ruch wywołały bitwę. Każda ze stojących w środku osób oczekiwała w napięciu tego jednego momentu, tego znaku do wojennej szarży.
Każdy pragnął zwycięstwa.
Jako pierwsza zareagowała Lyssa. Omni-klucz asari cisnął w kierunku trójki płomiennym pociskiem, który eksplodował na napierśniku będącego na przodzie mężczyzny, a płomienie pomknęły ku stojącej za nim dwójce pozostałych. Płomienie pokrzyżowały plany sięgającego do swoj
ego urządzenia turianina, który zaklął głośno, cofając się o pół kroku. Atak jedynie wzmocnił jednak determinację asari dobywającej swojej broni. Gdy stojąca blisko Racan skoncentrowała wokół siebie znajome, biotyczne ogniki, na moment przód formacji przeciwnika zniknął pod przykryciem języków ognia, mieszających się w błękitno-czerwonych barwach. Nowa, choć efektowna i zwracająca na siebie uwagę, zniknęła pomiędzy prawdziwymi płomieniami, jedynie zwracając na najemniczkę uwagę pozostałych, nie czyniąc im żadnej krzywdy. Asari wystrzeliła obezwładniający pocisk w stronę atakującej Racan i choć jej tarcze, zrodzone z nowiutkiego generatora, zatrzymały większość skutków wybuchu, jego impet zrzucił ją z nóg, powalając na ziemię.
Korzystając z zamieszania zyskała jedynie Kiru, zamaszystym ruchem nabijając ciało atakującego przeciwnika na swoje omni-ostrze - coś, czego się nie spodziewał, a jednak zareagował natychmiastowo, wyszarpując się z objęć śmierci, odchylając do tyłu i z czystą furią kontratakując. Był szybki - zbyt szybki, by ktokolwiek z nich mógł zareagować odpowiednio. W jednej chwili, gdy Isha naciskała na spust swojego karabinu, zniknął z miejsca, w którym znajdował się przed chwilą, docierając do będącej najbliżej Mili. Omni-ostrze raniło jej bok, natrafiając na czułe, wrażliwe łączenia jej pancerza i wędrując wzdłuż nich, pozostawiając w ciele kobiety potężną szramę, odbierając z jej piersi dech.
Widząc brak organizacji turianina Crassus posłał ku niemu wzmacniany pocisk Strzału Wstrząsowego, który odbił się od tarcz jego pobratymca. Niemniej, niewzruszony nim, utrzymując się na swoich nogach, przełączył dobrze znajomy Curio program kamuflażu taktycznego na swoim omni-kluczu, znikając w miejscu. Odsłonił tym samym przejście, w którym czaiła się dwójka inżynierów - ludzka i salariańska postać pojawiała się jedna po drugiej w przejściu, gdy usiłowali wesprzeć swoich towarzyszy jednocześnie nie ryzykując wejściem do środka.
Płonące postaci wkraczały głębiej w środek pomieszczenia, w stronę czołgającej się po ziemi, rannej Mili. Widząc to, Lyssa w desperackiej próbie ściągnięcia na siebie uwagi pozostałych sięgnęła do własnego omni-klucza, detonując aktywny na powierzchni ceramicznych płytek pancerz technologiczny. Impakt eksplozji przyjęły na siebie tarcze wysuniętej na przód dwójki, lecz huk sprawił, że oboje zachwiali się lekko w miejscu, tracąc zainteresowanie ranną Racan, którą wcześniej skrzętnie zamierzali dobić w miejscu. T'Saeri kupiła im kilka cennych sekund, w których z omni-klucza Kiru pomknął ku asari celny pocisk mrożący jej nagolenniki, zatrzymujący w miejscu gdy usiłowała skierować ku nim swoje kroki. Biotyczny pocisk Odkształcenia trafił prosto w klatkę piersiową mężczyzny na czele, a pośród ognistych płomieni jego pancerza, Isha dostrzegła, że jej działanie przeciążyło jego generator tarcz, odsłaniając na atak z zewnątrz. Ten słaby punkt, wąskie okno wrażliwości i ogłuszenia, które pochłaniały przeciwnika, dostrzegło celne oko snajpera. Karabin skierował się w stronę wroga, a w chwili naciśnięcia na spust, znajomy odrzut uderzył w turiańskie ramiona. Czaszka mężczyzny eksplodowała, gdy pocisk dużego kalibru pozostawił po sobie ziejącą dziurę w jego czole. Mężczyzna, wciąż płonąc, ale też wciąż trzymając uparcie swoją broń w dłoniach, runął na ziemię niedaleko otumanionej bólem najemniczki, usiłującej obronić się przed potencjalnym atakiem.
Gdy ludzki technik pojawił się znów w przejściu, w jego dłoni znajdował się nieznany im przedmiot - przedmiot, który natychmiast po aktywacji otoczony został kamuflażem taktycznym, lądując gdzieś pomiędzy nimi w pomieszczeniu. Wszyscy odczuli jego działanie - dziwne, nietypowe drżenie w powietrzu wywoływało w ich skroniach potężny ból. Urządzenie zagłuszające spowalniało ich ruchy, odsłaniało ich wrażliwość przeciwnikom na skutek niemal oślepiającej migreny.
Lyssa skutecznie zwróciła na siebie uwagę wrogów. Turianin wyłaniający się z kamuflażu wystrzelił w jej stronę z ciężkiego pistoletu trzymanego w dłoni, a jej tarcze rozbłysły pod wpływem obrażeń. Stojący w przejściu technik zeskanował jej pozycję z pomocą omni-klucza, a kobieta zaklęła, gdy w ferworze walki jej urządzenie odmówiło posłuszeństwa, gdy usiłowała przywołać z powrotem swój pancerz technologiczny. W tym czasie, korzystając z krótkiej chwili wytchnienia, a może otrzeźwiona śmiercią towarzysza, wroga asari zatrzymała się w miejscu, pośpiesznie gasząc trawiące jej pancerz płomienie.
Ból głowy u leżącej na ziemi Račan przypominał migreny, których często doświadczała w swoim życiu biotyka. Leżąc na ziemi, czuła, skąd docierają wibracje tej dziwnej częstotliwości - urządzenie było niedaleko, szkodząc im wszystkim, uniemożliwiając skupienie się na dalszej walce. Dostrzegła je w oddali - małe, zakamuflowane pudełko, które lekko zakrzywiało przestrzeń wokół siebie. Sięgnęła ku niemu ubrudzoną własną krwią rękawicą - było wzmacniane, opancerzone, wymagało czegoś więcej niż wyłączenie przyciskiem "OFF", ale już na zawsze pozostało naznaczone czerwoną posoką kobiety, co uczyniło je widocznym dla reszty towarzyszy.
Salarianin w przejściu wyłonił się na chwilkę, usiłując wrzucić coś do środka, co odbiło się od cielska turianina gdy ten pojawił się z kamuflażu, przy jego niezadowolonym wrzasku. Przeciwnicy przesunęli się, przegrupowując nieco, przez co biotyczny pocisk Rzutu Ishy uderzył we framugę, nie trafiając we wroga.
Na dźwięk strzałów, na zewnątrz targ obrócił się w chaos, o czym jeszcze nie wiedzieli, zamknięci w małym, ciasnym pomieszczeniu z przeciwnikami zagradzającymi wejście.
[h3]Drużyna Sigma[/h3]
Wiadomość, którą słyszeli, wyraźnie rozjuszyła Octavię. Ciężko było jej się dziwić - spodziewała się, że Enzo został zupełnie sam, a jej zwycięstwo było wręcz zagwarantowane. Teraz nadeszli obcy najemnicy z kosmosu, których nie znała, nie wiedziała czego może się po nich spodziewać - i jak wielkie miała teraz szanse na to, że Vilchisowi uda się umknąć prawu Nyx, które tak pieczołowicie tworzyła.
-
Nie wątpię w waszą wszechstronność. Ale dość śmiało zakładacie, że w dwójkę poradzicie sobie z wszystkimi przeciwnikami.
Uśmiechnęła się do nich oszczędnie - w sposób, który widzieli, że był w pełni fałszywy. Wciąż była zdenerwowana nową wiadomością, którą przekazała jej ochrona stojąca obok. Była dość typowym politykiem - z jednej strony subtelna, przykrywająca prawdziwe emocje maską, z drugiej wiedziała, co pokazać przez widniejące w niej szczeliny. Nie była zadowolona, nie czuła się uratowana ich propozycją, ani nie ufała im w żadnym stopniu.
Ale ich towarzyszami gardziła w tej chwili bardziej.
-
Widzicie, rzucacie bardzo przekonujące argumenty. Lecz zdobycie zaufania nigdy nie jest łatwe, a ja mojego nie oddaję nikomu. Przybyliście tutaj ratować Enzo i mówicie mi, że tak naprawdę wasz cel jest inny. Dlaczego mam w to uwierzyć? - cmoknęła, odsuwając się lekko w krześle. Wstała z miejsca, powoli, z ociąganiem. Była bardzo wysoka jak na asari, ale jej ciało było smukłe, wychudzone wręcz, jakby podobnie jak mieszkańcy stacji, nie korzystała z dobrobytów kulinarnych, nawet jeśli jej gabinet, na swój sposób, wydawał się odstawać od biednych korytarzy Nyx. -
Na waszym miejscu zgłosiłabym się do pojedynku tylko po to, by na arenie poddać przed moimi towarzyszami i zdobyć to, po co w ogóle przylecieliście na Nyx.
Westchnęła, obchodząc swoje biurko, zatrzymując się tylko na chwilę by wyjąć z niego ciężkie, metalowe koło. Miało w sobie zamek, jednak dopiero po chwili rozpoznali w nim obrożę - taką, z których często korzystali batarianie by kontrolować swoich niewolników.
-
Pozwolę wam zmierzyć się z moim championem. Jeśli wygracie, będziecie reprezentować mnie na arenie. Ale mam dwa warunki - odrzekła łaskawie, opierając się plecami o biurko, stając przed nim, a zarazem przed nimi - żaden mebel już ich od siebie nie odgradzał. Uniosła dość sugestywnie obrożę w górę, obracając ją sobie w dłoni. -
Zabawne, że przybył z wami yahg. Tego używamy na Nyx by kontrolować naszego. Cwane i silne bestie, a poskromi ich jedna obroża - uśmiechnęła się, wskazując na trzymany przez siebie przedmiot. -
Jeśli chcecie zawalczyć na arenie, będziecie je nosić. Potraktujcie to jako zabezpieczenie po mojej stronie.
Odstawiła obrożę na blat, zerkając na ochroniarza, który przysunął się nieco, przesyłając jej obraz z kamery targu. Niewiele mówił Strikerowi i Karajevowi, ale dostrzegli, że monitoring ukazywał drzwi do jakiegoś pomieszczenia, w których rozgorzała walka. Mieszkańcy Nyx, których poznali po obdrapanych strojach, ostrzeliwali się z, jak mogli się tego domyślić, jego towarzyszami.
-
Kto wie, może mój problem rozwiąże się sam? - uśmiechnęła się tajemniczo, z zadowoleniem przyglądając toczącej gdzieś kilka poziomów pod nimi walce.
Umilkła na moment, chowając się znów za nieprzeniknioną maską, tym razem twardą jak stal.
-
Lyssa musi zginąć na arenie. To mój drugi warunek.
Wyświetl uwagę Mistrza Grydedlajn: 13.03, eod