W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 665
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

[Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

19 mar 2022, o 23:16

Nie wyszło co prawda idealnie, ale był to pewien postęp w stosunku do walki w doku. Lokalsi okazali się bardziej zajadli, lub zdesperowani, niż można było się tego spodziewać, ale nie wyglądało by ktoś z ich grupy ponownie musiał udać się do szpitala.
Zajmując, na tyle na ile się dało, pozycję za osłoną Kiru szybko sprawdziła stan pochłaniacza ciepła w karabinie.
- Słyszeliście, wypierdalać! I powiedzcie kolegom, że jak czegoś spróbują to takiej szansy nie dostaną! - ostrzegła, na wszelki wypadek szykując broń. Jeśli człowiek i salarianin nie skorzystają z tej jakże szczodrej oferty, i nikt z grupy ich wcześniej nie załatwi, to poczęstuje obu serią ze swojego Windykatora. Turianin, któremu przecięła jakąś dużą tętnicę, nie stanowił już problemu. Jeśli jego towarzysze będą rozsądni i zrezygnują z dalszego uprzykrzania im życia, może zdążą połatać go mediżelem zanim wykrwawi im się na podłogę.
Miała jednak nadzieję, że tamci zdecydują się uciec ponieważ czasu do walki na arenie było coraz mniej i zdecydowanie za dużo go zmarnowali na tych tutaj.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

21 mar 2022, o 17:14

[h3]Perswazja[/h3]
50% + 20% [horoskop ishy] = 70%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

21 mar 2022, o 17:16

Lyssa > Mila > Kiru > P4 > Isha > P5 > Crassus [h4]akcja 1[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]akcja 2[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Inna walka dżentelmenów
Rzut na inicjatywę:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
6
Striker -> Karajev -> Miś Jogi Striker aktywna am. dysrupcyjna i Skok adrenaliny.
Karajev aktywna am. dysrupcyjna i Umocnienie.
Miś Jogi aktywne Umocnienie.
[h4]akcja 1[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]akcja 2[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]akcja 3[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h4]akcja 1[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]akcja 2[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]akcja 3[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

23 mar 2022, o 14:28

[h3]Drużyna Alpha[/h3]
02:00:41
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Być może były słowa, które potrafiłyby trafić do upartych bojowników - w końcu ich lider od dłuższego czasu leżał na ziemi, martwymi oczami wpatrując się w sufit. Kałuże krwi wypływające z ciał ich towarzyszy łączyły się w różne barwy na brudnej posadzce pomieszczenia, stanowiąc dobitny argument przeciwko ich pewności siebie. Niemniej, inżynierzy klęli tylko pod nosami, za wszelką cenę usiłując złapać się framugi, ściany, czegokolwiek, co pozwoliłoby im zejść z powrotem na ziemię.
- Przez takich jak wy, nawet na Nyx nie zaznamy wolności - warknął jeden z mężczyzn, obracając się koślawo w powietrzu, ruszając do kontrataku.
Jego chęci walki zostały stłamszone jak słowa, które uwięzły mu w gardle. Seria z karabinu posłana przez Milę rozdarła jego pancerz niechroniony zbawiennymi tarczami, przedzierając się przez ceramikę wprost do witalnych organów. Krew zawisła wokół jego obracającego się ciała, uniesiona polem efektu masy.
Salarianin walczył dłużej - lecz niewiele. Pod zmasowanym atakiem broni usiłował ukryć się za ścianą, co tylko częściowo się powiodło. Jego żałosne krzyki toczyły się echem w pomieszczeniu gdy na krótką chwilę zapadła cisza - cisza, w trakcie trwania której Lyssa aktywowała swój omni-klucz, posyłając ładunek spalający w jego stronę. Jęki bólu i przekleństw zmieniły się w jeden, ostatni, agonalny wrzask, nim płonące ciało nie opadło w dół, wraz z krwią i trupem drugiego inżyniera.
Bitwa wreszcie się zakończyła. Medi-żel nadal utrzymywał Milę na nogach, lecz jej obrażenia były poważne. Sporadycznie na krawędziach jej pola widzenia zakradała się ciemność, a jej rany mrowiły niepokojąco pod wpływem działania żeli.
Nie znaleźli wiele przy atakujących. Byli biedotą, taką, jak wszyscy inni mieszkańcy Nyx. Zaledwie dwa medi-żele i trzy omni-żele, które upchane mieli po kieszeniach. W kieszonce przy pasku salarianina był medalik z jakąś insygnią, której nie znali.
- Pieprzone Nyx - warknęła pod nosem T'saeri, kopiąc czubkiem buta leżące ciało lidera grupy, upewniając się, że nie żyje. Wyjrzała za przejście, rozglądając się wokół.
Targ był zupełnie pusty. Przy niektórych stoiskach wydawało się, że chowali się handlarze, ale byli zbyt skuleni pod ladami by móc ich dostrzec. Strzelanina najwyraźniej wywołała masową ewakuację na zewnątrz.
- Ochrony nie ma, oczywiście - dodała ze złością, zerkając na pozostałych. - Octavia nie zamierza nas chronić przed mieszkańcami. Ale to, co zrobiliśmy, powinno pokazać pozostałym, że niczego nie osiągną.
Octavia nie mogła ich zamordować wprost - naturalnie. Ale jeśli czystym przypadkiem żadnego ochroniarza nie będzie w pobliżu by uratować ich w odpowiednim momencie, najwyraźniej było to dla niej zachowanie całkiem do przyjęcia. A przynajmniej do łatwego wytłumaczenia.
- Ktoś powinien zabrać Milę do skrzydła medycznego, chyba, że potraficie ją opatrzyć sami. Obok jest punkt naprawczy, gdzie ogarniemy swoje pancerze przed walką. Zostało sporo czasu - zerknęła na zegarek. - Uzupełnimy zapasy na targu. Tylko nie bądźcie gnojkami, nie bierzcie więcej, niż potrzebujecie. Zaszkodzicie tylko ludziom, a nie Octavii.
[h3]Drużyna Sigma[/h3] Octavia nie zamierzała wchodzić w dyskusję, póki nie pokażą jej swojej wartości. Czym innym było zaufanie, że wykonają zlecone im zadanie na arenie - to mogła pokładać w obrożach, które oplatały ich szyje. Skoro powstrzymywały yahga, z pewnością poradzić mogły sobie z dwójką żołnierzy - rosłych, bo rosłych, lecz nieporównywalnie słabszych fizycznie od monstrualnej maszyny zniszczenia. Przywódczyni Nyx musiała jednak najpierw uwierzyć, że będą silniejsi od jej poprzedniego championa i czekała, aż udowodnią jej to w zorganizowanej przez nią walce.
Pomieszczenie, w którym przyszło im zetrzeć się z yahgiem, było wielkie, lecz biedne. Ich walka nie przypominała dumnego wyjścia na turniejową arenę, nie było chwały z pokonania przeciwnika, ani wiwatującej publiczności. Było coś brudnego, nieludzkiego, w zaatakowaniu więźnia w jedynym miejscu, które było jego. Yahg był potężny, wysoki, gotów do natychmiastowego kontrataku, ale mimo wszystko, był niewolnikiem. Obrożna na jego szyi była widoczna nawet w słabym świetle kilku lamp, a gdy ruszał głową, na jego szyi widać było znamię sugerujące, że nosił ją już wiele lat. Wojenna zabawka Octavii, z pewnością żyła lepiej, niż pozostali, udowadniając swoją wartość rozprawiając się z jej przeciwnikami na arenie.
A teraz ktoś przybył rozprawić się z nim.
Nie w dumny, szlachetny wręcz sposób, w blasku ostrych świateł areny, w imieniu prawa, którego przestrzegała cała stacja. Drzwi zamknęły się za Strikerem w chwili, w której wszedł do środka otwierając ogień, jakby ochrona nie bała się, że yahg ucieknie, ale obawiała się, że ktoś inny dostrzeże to, co robią. Z pewnością drzwi nie tłumiły huku wystrzałów ani wrzasku, który wydobył się z jego gardła, ale stojący przy okienku ochroniarze wydawali się niewiele sobie z tego robić.
Był szybszy, niż się tego spodziewali. Gdy tylko Striker otworzył ogień, rzucił się w bok, osłaniając chwyconym przez siebie łóżkiem - metalowa konstrukcja musiała być ciężka, lecz podniósł ją z łatwością, jakby była stworzona z dykty. Obrócił mebel w bok, stawiając w pionie, traktując jak swoistą tarczę przed całą serią, jaką wypluł z siebie pistolet dzierżony przez żołnierza. Widząc to, stojący obok Karajev natychmiast pomknął w kierunku przeciwnika, strategicznie obchodząc jego pozycję, zmuszając go do wyjścia ze swojej kryjówki.
Strzał wystrzelony ze strzelby yahga uderzył go w pierś i choć tarcze przyjęły na siebie szrapnel, siła uderzenia cisnęła nim o podłogę. Górujący nad nim yahg wydawał się wysoki jak z podłogi do sufitu, a jego wściekłość była niezmierzona. Gdy tylko Karajev wystrzelił pocisk ze swojej strzelby, dostrzegł, jak tarcze przeciwnika zafalowały na pomarańczowo, nie uszkadzając go w żaden sposób. W kontrataku zawarczała trzymana przez niego broń, a salwa śrutu uderzyła w tarcze żołnierza, poważnie nadwyrężając jego pracujący generator tarcz.
Korzystając z chwili, w której Viktor zmuszony był przeładować, yahg dopadł go znów, w pełni skupiając się na nim, zamiast na oddalonym Charlesie. Przy jego dłoni zmaterializowało się żarzące omni-ostrze, którym wykonał cięcie, uszkadzając napierśnik Karajeva, rysując w nim głęboką szramę, końcem powierzchownie raniąc jego skórę. Kontratakujący Striker sięgnął do swojego omni-ostrza, uderzeniem omni-pięści trafiając w posadzkę, posyłając falę uderzeniową w kierunku yahga i spodziewając się, że ta podetnie jego nogi. Zamiast tego, jego wirujące prądy Umocnienia jego pancerza błysnęły pomarańczowo, przyjmując na siebie całość impetu.
Celny strzał ze Szpona przeciążył generator tarcz przeciwnika, kupując Karajevowi czas na podniesienie się z miejsca. Wystrzeliwując do przodu, Viktor zdołał zadać głęboką ranę w ramieniu yahga, który ryknął z bólu, cofając się lekko, naciskając na spust swojej strzelby. Jego drugi strzał zdjął chroniące Karajeva tarcze, częścią śrutu znacząc ceramiczne płytki jego pancerza. Niewzruszony tym żołnierz, z wprawą zatwardziałego w boju wojownika i adrenaliną buzującą w jego żyłach, uniósł swą broń w górę, wycelowując w klatkę piersiową stworzenia. Eksplozja śrutu pchnęła jego ramionami w tył siłą odrzutu, poważnie raniąc przeciwnika, którego ciało odskoczyło, a nogi zadrżały, uginając się pod ciężarem i szokiem.
- Dość... d-dość... - poprosił, unosząc dłoń w górę, osłaniając się przed potencjalnym kontratakiem strzelby stojącego obok Karajeva.
Chwilę później, cisza zniknęła, gdy drzwi rozsunęły się szeroko, wpuszczając do środka znajomą im postać. Octavia stanęła przed wyjściem, otoczona przez swoich ochroniarzy, którzy, widząc to, co zaszło w pomieszczeniu, mieli bronie wyciągnięte w gotowości.
- Widzę, że dobrze sprawdzicie się na arenie - zauważyła z zadowoleniem, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Nie ukrywała zbyt mocno tego, że zależało jej na wygranej - proces być może publicznie ogłoszony był jako sprawiedliwe osądzenie Enzo w obliczu prawa Nyx, ale w praktyce Octavia miała w tym swój cel.
A nawet dwa, biorąc pod uwagę obecność Lyssy tam.
- Czego tylko potrzebujecie, zostanie wam dane. Macie dwie godziny na przygotowanie się nim rozpocznie się walka - poinformowała ich i machnęła dłonią do jednego z ochroniarzy, który wystąpił, gotów im usługiwać przez następne godziny. Za nim, dwójka innych podeszła bliżej do rannego yahga - jeden z nich był sanitariuszem, który przysunął się bliżej jego cielska, starając się opatrzyć jego rany.
- Nie mamy na Nyx wiele. Ale jeśli potrzebujecie czegoś konkretnego, postaramy się wam to zorganizować. Przydzielę wam również kwaterę na czas oczekiwania - dodała, po czym wskazała wyznaczonego przez siebie turianina. - Joak załatwi wam medyka lub technika do naprawy pancerza.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 282
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

23 mar 2022, o 19:12

Kucająca za jakąś skrzynią Mila podniosła karabin do ramion i przycelowała. Dryfujący w powietrzu przeciwnik nawet nie miał się jak bronić przed jej ostrzałem, który zmasakrował jego ciało, przez krótką chwilę smętnie dryfując i obijając się od ścian, zanim biotyczna energia zmarniała na tyle, by ten głucho tąpnął o ziemię. Ostrzegali, tamci nie posłuchali, ględząc o najwyraźniej jakiejś kaście, która ma lepiej niż inni – gdzie prawda wyglądała tak, że po prostu mieli więcej oleju w głowie i dali sobie radę w tym okrutnym świecie.

Gdy drugie ciało w agonalnych wrzaskach objęło się do reszty płomieniami, milknąc jednak zaraz, najemniczka z cichym westchnięciem oparła się o skrzynie, czując nagle zmęczenie i lekkie zawroty głowy połączone z jej bólem; pierwsze znaki migreny. Zerknęła smętnie na swoje dziury w pancerzu, ładując raz jeszcze tarcze i ściągając na sekundę hełm, by odetchnąć powietrzem innym niż to filtrowane. Odchodząc od podparcia, na krótką chwilę kobieta zachwiała się, zanim znalazła się przy przejściu. Medi-żel mrowił, znacząc jedynie to, że niedługo przestanie działać. Wypadałoby w sumie wybrać się do medyka, jak Lyssa sugerowała.

Dobra, to chodźmy naprawić... no, nasze pancerze — Mila zerknęła tylko na Kiru, bowiem Isha i Crassus byli cali i nietknięci jako cudowne dzieci stojące z tyłu. Znaczy no, Curio to niech sobie tam siedział, miał prawo. — Wypada rzucić info reszcie drużyny, żeby też się tutaj zebrali i ponaprawiali. Też byli trochę podziurawieni po poprzedniej walce. Dam im... znać.

Wspomagając się ścianami, Mila wyszła na pusty targ, dając się kierować Lyssie do pracowni i w międzyczasie skrobiąc wiadomość do pozostałych, zagubionych gladiatorów. Poprosiła przy tym Crassusa i Ishę, żeby zamiast siedzieć i gapić się, jak ona i yahganka będą składać pancerze, ruszyli i oszabrowali trochę stanowisk z zapasów. Ona sama zaś w samym stanowisku naprędce zdjęła uszkodzone elementy i zajęła się ich naprawą – raczej nie powinno być problemu z tym, zważywszy na to, jak często pewnie się tym zajmowała.

Następnie z czyjąś pomocą; czy to Kiru, czy być może Crassus, kobieta chciała ruszyć do punktu medycznego, mówiąc pozostałej reszcie, że wrócą do tego punktu, a wedle anonsu, przed wejściem na trzecie piętro stawią się pół godziny przed czasem. Z tymi słowami podreptała, by jak najszybciej ktoś ją pozaszywał.

Wiadomość wysłana do Strikera i Karajeva:
Wysyłam koordynaty do punktu naprawczego pancerzy. Część tam siedzi i czeka, ja i Kiru idziemy do medyka się połatać. Idźcie spotkać się w miarę możliwości szybko z resztą, połatajcie i czekajcie na nasz powrót.
ObrazekObrazek
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

23 mar 2022, o 19:52

Co się ze mną dzieje?
Uśmiech Octavii, niknący na jej rozgniewanej twarzy. Przeszywający wzrok spod kaptura szaty, władczy ton. Zdenerwowanie, dziesiątki mrówek wędrujących chaotycznie pod jego skórą. Zniecierpliwienie, nerwy.
Znowu te nerwy.
Był przecież taki zmęczony. Każdy krok, jaki czynił ze Strikerem na plecach był ciężarem kafara wbijającym go w ziemię. Stres? Napięcie? Były, jak zawsze w tej robocie. Chwila wytchnienia w klinice dały mu szanse na opanowanie drżących myśli i ciała.
Gdzie było teraz to zmęczenie? Dziwne napięcie, zdenerwowanie tkwiło w nim jak odłamek meteorytu. Zniecierpliwienie. Za dużo słów, dziwnych słów płynących mu na język. Spoglądał w oczy Octavii, dwa hipnotyczne szafiry, od których nie potrafił oderwać wzroku. Czy to ona mu to uczyniła? Czy to ona roznieciła w nim odczuwanie, przecież mu znane, ale jakże dlań niecharakterystyczne? Pole minowe, ukryte IED w piasku, lecz pustynią była ich rozmowa, zaś półprawidzwe słowa bagnetami szukającymi celu- śmierci lub zwycięstwa. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone przecież.
Zaraz. Jakiej miłości? Głupie, gorączkowe słowa płynęły mu z ust. Adrenalina rozszerza mu źrenice. Ośrodki mózgowe krzyczą sprzeczne rozkazy, jak przerażony dowódca, nie panujący nad przerażonymi żołnierzami, gdy pociski artyleryjskie padają wokół.
Uciekaj. Zabijaj. Weź ją, tutaj, w jej tronowej sali.
Spojrzał na Strikera, na jego zimny, cyniczny byt, szukając w nim zaczepienia w gonitwie myśli.
Czy to koniec? Czy powiedziałem słowo za dużo? Czuję się nagi bez broni, bez tarcz. Bezbronny.
Serce łomocze mu w piersi, zimny pot zalewa ciało. Czy trafią znów do jaskini? Czy obleją Strikera benzyną, każą mu patrzeć jak płonie, odpalając wiertarkę w jego udzie?
Uciekaj!
Striker mówi. Jego głos jest spokojny, słowa są pragmatyczne, wyważone. W nich Viktor łapie oparcie, chwyta je pewnie jak wyrzucony za burtę marynarz cumę. Trwa sztorm, statkiem rzuca fala. Fluctuat nec mergitur.
Czas polityki.

Prowadzą ich gdzieś. Znów są na posterunku policji z lat 80'. Oddają im sprzęt. Zakładają obroże, jak psom. To nic. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Prowadzą dalej, do jakiegoś pokoju. Karajev czuje przyjemny ciężar graala w dłoniach, palec na spuście świerzbi by go pociągnąć. Po raz dziesiąty sprawdził, czy odpowiedni program amunicji jest załadowany.
Si vis pacem, para bellum
Dlaczego jest zdenerwowany, zniecierpliwiony? Kiedy wpadł w ten stan? Gdy podchodzili do ochoniarza, myślał, że to lęk, stres, napięcie. Czemu jednak było mu to dziwne, obce? Jego zmysły łapały intensywne kolory, ostrą szarość instalacji elektrycznej, brzęczenie świetlówek. Od kiedy szarość tak mocno kłuła w oczy?
- Charlie...- decyduje się wreszcie na słowa, nie przejmując się towarzystwem- Dziwnie się czuję.
Zaprowadzili ich do celi. W środku był pies, miał obrożę i zbity wzrok. VIktor zawahał się w progu, ktoś szturchnięciem wepchnął go głębiej. Zabity pies warknął coś cicho, lecz Karajev milczał. szpetna gęba i zmęczenie w oczach... Czy patrzył w lustro? Ręce ściskające graala zadrżały. Czy wciąż nosił maskę, jaką przybrał dla Octavii? Czy musiał zgasić życie, które wydało mu się dziwne znajome?
Nie. Nie czas na to. Nie myśl, jesteś narzędziem. Narzędzie nie myśli, nie czuje. Wykonuje rozkazy. Dobrzy żołnierze słuchają się rozkazów.
Przyjemny, kojący głos nie mogący należeć do żywej istoty w dwóch słowach dodał mu otuchy, które próżno szukał gdzie indziej. Wewnętrzny głos szeptał mu słowa bezpieczeństwa, wyświetlając je na HUDzie.
Maximum armor
Sprawdził po raz setny czy program amunicji jest wgrany. Patrzył na yagha, nie mogąc wyrzucić z siebie ni pół słowa. Czekał na... na co?
Potem się zaczęło. Huk strzałów, huk bicia serca.
Czas wojny.
Nie wiedział dokładnie co się dzieje. W jednej chwili coś uderzyło go z siłą rozpędzonego czołgu, obalając na ziemię. Walczył dalej, czując lekkie palenie w piersi.
A potem, chwilę później, było już po wszystkim. Zdał sobie nagle sprawę, że stoi nad powalonym yaghiem, który w błagalnym geście prosił o litość, jakby wyciągnięta dłoń miała zatrzymać śmiercionośny pocisk. Karajev wiedział jednak, że gdy naciśnie na spust, usłyszy tylko metaliczny klik igły, że strzał nie padnie. Viktor dyszał ciężko, jakby to on, a nie yagh leżał pokonany.
To już?
Uśmiech niebieskich warg.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolona, Wielebna Matko- czy to mówił Viktor, czy jego maska?- Przyda nam się dokonać napraw. Medyk też nie zaszkodzi.
Zmitygował się po krótkiej chwili, skłonił przy tym lekko.
- Dziękujemy za twą wspaniałomyślność!
Wzrokiem odszukał Strikera. Cieszył się, że jego druh nie odniósł kolejnych obrażeń, co więcej, doskonale sprawdził się w sytuacji bojowej. Doktor wykonała kawał dobrej roboty.
- Cholera, Charlie, dziwie się czuję- zagadnął, może nie szeptem, ale podszedł doń na tyle blisko, by nie musieć się drzeć- Powinienem być zmęczony, a mam ochotę wskoczyć na bieżnię i zrobić kilka rundek. Nawet po czerech kawach nie mam takiego kopa.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 286
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

24 mar 2022, o 13:52

- T-tak w zasadzie, to powiedziałabym, że zwłaszcza na Nyx.- powiedziała bardzo szybko po tym, jak zorientowała się, że niestety wiszący w powietrzu Salarianin i Człowiek nie zamierzają się poddać. Zbyt wyprane mózgi? Może za dużo gniewu? A może po prostu byli, tak z natury, głupi? To też była w końcu rzeczywista możliwość, w końcu tylko głupia osoba by się teraz nie poddała. Ale no nic, trudno. Nie chcieli, to ich odstrzelili.

Gdy walka już się skończyła, szybko przeładowała broń i uzupełniła pochłaniacze, zapewne po prostu biorąc jakieś ze zwłok przeciwników. Tarcze miała przeładowane, wcześniej nie oberwała...jedyne co mogła zrobić, to na nowo otoczyć się barierą, tak na wypadek ataków z zaskoczenia, czy kolejnych, choć raczej mało prawdopodobnych, prób. Założyła jednak, że warto jest mieć się na baczności gdziekolwiek teraz nie pójdzie, dlatego dodatkowa warstwa biotycznej ochrony zawsze się przyda.
- W zasadzie to mam wszystko, jeśli trzeba to mogę przejść się z wami do medycznego, żeby nikt was nie wziął z zaskoczenia.- luźno zaproponowała. Ona, w przeciwieństwie do niektórych członków drużyny, nie miała żadnych ran, uszkodzeń pancerza czy czegokolwiek w tym stylu. Mogła pilnować reszty, a potem po prostu iść na miejsce zbiórki i tam czekać.

Nie zamierzała szabrować targowiska Nyx. Nie planowała raczej okradać kogoś, kto i tak miał niewiele. Jedna z niewielu zasad jej kodeksu moralnego zabraniała jej tak po prostu zrobić mieszkańców tej stacji w chuja.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

24 mar 2022, o 21:21

To, że Yagh zasłonił się od razu łóżkiem było dla Strikera wielkim zaskoczeniem. Patrząc, ze jeszcze kilka godzin wcześniej to ich Yagh zarobił w brzuch kosę od kroganina jakby nigdy nic. Jak widać, ten tutaj był chyba bardziej doświadczony w walce bronią i rozumie jak używać nowoczesnych sposobów walki. Żadnych z oddanych przez niego strzałów nawet nie trafił celu. Nawet go nie drasnął. Wywołało to w nim pewnego rodzaju poirytowanie. Chciał to załatwić szybko, a wychodziło na to, że czeka ich niewielka przeprawa przez ten cały syf w zamkniętej celi.
Cal reszta wyglądała już jak znacznie gorzej. Lecący na plecy Viktor sprawił, że lekko się przestraszył czy wszystko z nim w porządku. Nie mowiac juz o tym, że cala ta masywna sylwetka postanowiła go dosiąść na ziemi. Od razu za pomocą pięści chciał go zrzucić z towarzysza, niestety i to zawiodło.
- Skurwysyn.
Rzucił krótko celując znowu z pistoletu. I tym razem poczuł przyjemna dopamina uwalniająca się w jego mózgu. Dźwięk pękającej tarczy przynosi uśmiech. Nie mowiac juz o tym, że całkowicie zapomniał już o tym jak wytrzymały jest Karajev. Ten czas spędzony razem na pewno mu udowodnił, że co jak co, ale ten rusek był prawie nieśmiertelny w kwestii przyjmowania obrażeń.
Oglądał z lekka radością upadek wielkiego Championa. Nie było w tym żadnej chwały. Miał po prostu pecha, że trafił w łapy Octavii. No i tez to, ze trafil na ich. Szczęście jednak postanowiło się do niego uśmiechnąć tego dnia. Nikt z nich nie przybył tutaj by po prostu go zabić. Oczywiście mogli to rozegrać inaczej, ale niestety czasy był tutaj ważniejszy niż mily pierwszy kontakt.
Kiedy rosjanin prowadził krotka rozmowe z Octavia on podszedł do sanitariusza opiekującym się rannym.
- Trzymasz się jakoś duży chłopcze? - Zapytał Yagha. Nie było w jego głosie żadnego wyśmiewania. Ot, zwykłe pytanie związane z jego stanem zdrowia. - Będziesz w stanie go poskładać do stabilnego stanu do czasu walki w imieniu Matki Octavii?
Rzucił do medyka. Wyciągnął spod obręczy czarny materiał kaptura. Musiał w końcu zapalić i tym razem nawet nie zamierzał nikogo pytać o pozwolenie. Kolejny już na tej misji nikotynowy dozownik wylądował w jego ustach. Dym milo wypełnił płuca, a z głowy zdjął lekki stres zwiazany z walka. Adrenalina postanowila wrocic do bardziej normalnych poziomów.
Kątem ucha przysłuchiwał się prośbie do wierchuszki tej stacji. Tak, potrzebowali jednego i drugiego. Szczególnie to drugie. Jesli dobrze pojdzie, to moze nawet podrzuca im ich własnego człowieka pod sam nos.
- Będziemy potrzebować dużego. - Wskazał papierosem w stronę Championa. - Oprócz dodatkowej siły zbrojnej, widok starego gladiatora zwiększy twoje poparcie. Jako, że aż piątka chce z nim walczyć to logiczne, że powinien dostać wsparcie. Pięciu przeciwko trójce brzmi sprawiedliwie. - Zaciągnął się dołączając w końcu do rozmowy z glowna gwiazda tego miejsca. - Watpie zeby cos wiecej bylo nam potrzebne, oprócz tego co już wymieniłem.
Zawahał się przez chwile, ale w końcu zapytał to co go męczyło do samego początku przybycia na stację. Chcial wiedziec po prostu jedno. Chciał po prostu sie dowiedziec…
- Co takiego zrobiła Lyssa, że chcesz ja martwa. Nawet nie żywa, ale po prostu martwa? - Zapytał bezpardonowo co bylo dosc dziwne po jego dość profesjonalnym zachowaniu wcześniej. Niestety pewna przypadłość Strikera nie pozwalała mu na pozostawienie niektórych pytań bez odpowiedzi. To niestety też predzej czy pozniej bylo jego biletem do grobu.
Już był gotowy na opieprz albo opowieść ze strony Octavii gdy usłyszał glos mężczyzny. Nie brzmiał zbyt dobrze. Jego głos, zachowania i teraz jeszcze to. Coś się w jego towarzyszu zepsuło, ale nie wiedział co. Przyglądał się jego twarzy przez wizjer. Zapalił latarkę by coś sprawdzić po czym lekko zgrzytnął filtrem który trzyma między zębami. Wyciągnął papierosa z ust. Gęsta chmura dymu wyleciała z jego nosa.
- Cpales? - Zapytał bez ogródek i lekko przewrócił wzrokiem. - Ej, Joak? - Rzucił do Turianina. - Popros tego medyka żeby przyniósł jakieś benzo. - Zaciągnął się papierosem i dodał. - Benzodiazepiny.
Machnal reka w stronę turianina, a samego Viktora poklepał po ramieniu. Nie było na jego twarzy złości, a zrozumienie. Striker nie musial wiedziec dlaczego, wystarczyło że rozumiał. Ten rodzaj pracy nie był dla każdego, a nawet jak byl to niestety zawsze musiało sie konczyc to używka. Ci co dźwigali to bez zadnych problemow, zazwyczaj byli niezłymi socjopatami. Striker był niestety pomiędzy.
- Ogarniemy to. - Uśmiechnął się lekko. - Jak każdy inny syf, który trzeba dźwigać w tej pracy.
Była tez kwestia wiadomości od Mili. Na to też musiał odpisać.
Tu Striker. Jesteśmy w tym momencie przyblokowani w więzieniu. Udało nam się poważnie uszkodzić Championa. Niestety nie udało nam się znaleźć Enzo. Postaramy się do was dotrzeć jak najszybciej.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

25 mar 2022, o 16:48

- Okej. - odpowiedział Curio do swoich przeciwników. Jak dla turianina to albo mieli oni kosmiczne jaja albo po prostu byli totalnie głupi. A skoro spotkali się wszyscy na Nyx, stacji pod kontrolą samozwańczego kultu gdzie “równość” jest “respektowana”, to Crassus śmiało stawiał na tą drugą opcję. Musieli być po prostu debilami. Ich strata. Tak więc kontynuując swoje działania bojowa przycupnął nisko za swoją osłoną i przeładował karabin. Kiedy zaś wrócił do pozycji strzeleckiej i ponownie wycelował… Cóż. Było już po wszystkim. Do przewidzenia, chociaż turianin poczuł się lekko zawiedziony, że nie miał okazji oddać ostatniego strzału. Z drugiej strony może i to dobrze, nie było co marnować świeżego pochłaniacza ciepła na takie płotki.
- No a mówiłem im. Żeby nie było, że nie mówiłem. - odezwał się już po wszystkim, wstając z pozycji klęczącej. Ruszył na około skrzynki aby dołączyć do reszty, przy okazji chowając swój karabin z powrotem na magnetyczne zapięcie na jego plecach. Wzrok turianina wylądował na Chorwatce, a kiedy ta odwzajemniła spojrzenie to Crassus ostentacyjnie pokręcił głową. - Coś za mocno się do przodu wyrywasz ostatnio. Uważaj na siebie, w ryj volusa. No musimy cię ogarnąć przed walką na arenie. Dasz radę tylko z Kiru?
Curio, choć pewnie zabrzmiał nieco przemądrzale, szczerze troszczył się o swoją partnerkę w biznesie. Ciężko było być R&C bez R. Ale skoro była pewna, że poradzi sobie z Kiru to Crassus ufał, że tak będzie.
- No dobra. To wy ogarnijcie siebie a my ogarniemy jakieś zapasy. Nie wiem w sumie co tam nam potrzeba ale tak. I ta, skontaktujmy się z tamtymi. Już długi czas “są w drodze.” - zawyrokował najemnik, podchodząc powoli do martwych przeciwników. Pokręcił lekko głową nad ich truchłami. - Biedne, głupie sukinsyny. - mruknął bardziej do siebie niż do towarzyszy i pochylił się nad pierwszym ciałem. Szukał u nich przede wszystkim pochłaniaczy ciepła aby nadrobić ten ostatnio zużyty. I trochę żeli, na wypadek jakby reszta ferajny miała jakieś braki. Sensu w grabieży targu również nie widział. No bo i co miał tam dorwać? Gacie po tacie?
Na koniec zaś dostali wiadomość zwrotną od Strikera. Od razu przyjął zaproszenie do czatu grupowego od Mili, aby przeczytać co tam słychać u pozostałych dwóch.
- Co kurwa? - wypalił, patrząc po reszcie. Od razu zabrał się do pisania.

Curiosity dołącza do czatu.
Jakie w więzieniu? Co wy robicie w więzieniu? Czy wy podjęliście próbę odbicia Enzo bez reszty? Dobrze, że czempion dostał w ryja ale nie odpierdalajmy tylko przegrupujmy się tak jak należy.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 665
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

26 mar 2022, o 00:13

Niestety najemnikom nie starczyło życia by wyjaśnić ciąg przyczynowo-skutkowy między próbą podebrania im zlecania a rzekomym zamachem na wolność mieszkańców Nyx. Uwięzieni w polu biotyczym nie mieli szans na uniknięcie ataków i wkrótce zmienili się w podziurawione pociskami, spalone kupy mięsa.
Podpierając się o skrzynię Kiru wstała powoli, odczuwając narastające mrowienie w miejscu cięcia. Niedobrze, to oznaczało że medi żel przestawał działać i o ile szybko czegoś nie zrobi opatrunek puści w trakcie walki na arenie, a może nawet i wcześniej. W najlepszym wypadku będzie miała problemy z poruszaniem, w najgorszym dostanie kolejnego krwotoku.
Zwykle wylizywanie się z ran obejmowało niezdrowe przekąski, jakiś vid i czekanie aż wszystko zagoi się naturalnie, nie walkę na śmierć i życie z prawdopodobnie kompetentnymi przeciwnikami. Dlatego Kiru w pełni zgadzała się z Milą, że powinny jak najszybciej udać się do miejscowej lecznicy. Nie była zbyt optymistycznie nastawiona do tej wizyty, jednak skoro na Nyx mieszkał co najmniej jeden inny yahg to może też chodził się tam leczyć i tutejszy lekarz nie rozpocznie udzielania jej pomocy od przeszukiwania extranetu.
- Dasz radę iść o własnych siłach? - zapytała Milę, pospiesznie doprowadzając pancerz do użytku w warsztacie i, jeśli jakieś były, zgarniając zapasowe omniżele. W najgorszym razie mogła ją po prostu zamieść, by nie musieli tracić coraz szybciej uciekająego czasu.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

28 mar 2022, o 23:08

https://i.imgur.com/OLAehPx.png[/imgw]
[2]

“What is the point of having free will if one cannot occasionally spit in the eye of destiny?”

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Co do jednego Lyssa z pewnością miała rację.
Zadeklarowanie uczestnictwa w walce gwarantowało im immunitet - przynajmniej w świetle prawa. Żaden z ochroniarzy nie zażądał od nich zdania broni, ani nie zatrzymał gdy ranne kierowały się do stacji medycznej. Targ pogrążony był w ciszy, a jego sprzedawcy wciskali się głębiej we własne stoiska na widok nadciągających najemników. Leżące w przejściu, pozostawione przez nich martwe ciała ich przeciwników służyły za przypomnienie dla każdego, kto ośmielił się wyściubić nosa, lub spróbować zaprotestować gdy sięgali po rozłożone na blatach dobra.
Mila i Kiru dotarły do stacji medycznej bez większych przeszkód. W środku znalazły młodą, ludzką lekarkę, która natychmiast skierowała się do wejścia by zatrzymać ich w progu, lecz wystarczyło przypomnienie jej o tym, kim były, by się zreflektowała. Nie wydawała się zadowolona z potrzeby operowania na dwójce obcych, ale wydawała się na swój sposób odstawać od reszty mieszkańców Nyx. Była schludnie ubrana, mówiła z lekkim akcentem obcym stacji, miała lekką manierę, jakby niezbyt pasowała do tego miejsca. Posłusznie zajęła się opatrywaniem ich ran, nie wdając się w żadną dyskusję - ot, wykonała swoją robotę tak, jak musiała, nie zamierzając nawiązywać żadnych znajomości przy okazji.
Pozostała trójka sprawnie przemierzyła targ, uzupełniając dla wszystkich amunicje i wszystkie żele. Tam, gdzie wskazała Lyssa, znaleźli technika, który na wieść o przyjęciu championów zabrał się natychmiast do naprawy ich pancerza. Nim upłynęły dwie godziny, jakie im pozostały, dziury w ich sprzęcie były zasklepione, zapasy uzupełnione i byli gotowi do walki.
W tym czasie, dwójka znajdująca się w innym miejscu na stacji regenerowała się po walce. Nie udzielono im odpowiedzi, których oczekiwali - kobieta zbyła ich pytanie osobiste, zamiast tego każąc przydzielonego im ochroniarzowi wspomóc ich w pozyskiwaniu potrzebnych medykamentów. W oddalonym od dolnych poziomów pomieszczeniu mogli się zregenerować, uzupełnić braki w swoich własnych środkach, jak i skierować się w stronę środka.
Ochrona znalazła obydwa zespoły. Mężczyźni byli uzbrojeni po zęby i widocznie lepiej wyposażeni niż szeregowi, którzy patrolowali ulice. Zebrali ich imiona i nazwiska, i nakazali udać się ze sobą, jednocześnie uważnie ich pilnując.
Korytarze Nyx były upiornie puste.
Żywe od przemieszczających się w każdą stronę mieszkańców tunele teraz przypominały rubieże wydrążonej w skale stacji, a nie jej pulsujące życiem serce. Ochrona sporadycznie tkwiła na posterunkach niektórych węzłów, kontrolując prowadzące ich oddziały i łypiąc na nich podejrzanie, lecz nikt nie sprawiał im żadnych, dodatkowych problemów. Teraz nie było wolnych bojowników skrytych w ciemnościach, gotowych zaatakować by zdobyć miejsce w turnieju i szanse na potencjalną nagrodę - wszyscy byli już na miejscu.
Gdy ich piątka stanęła w przedsionku przed salą, nikt z ochroniarzy nie czekał na brakującą dwójkę i nikt nie słuchał ich próśb o danie im kilku następnych minut. Komunikacja była utrudniona przez zamieszanie w lokalnej sieci wywołane zbliżającym się wydarzeniem, Viktor i Charles nie odpisywali, a ochrona Nyx nie zamierzała zwlekać. Otrzymując sygnał rozpoczęcia turnieju, otworzyli przed nimi drzwi i, z brońmi gotowymi do strzału, pośpieszyli ich do wyjścia.
- Jest nas piątka. Cokolwiek się stanie, damy sobie radę - mruknęła Lyssa, aktywując swój pancerz technologiczny gdy powoli kierowali się do wyjścia. - Pora na spotkanie z królową - dodała ironicznie, ruszając jako pierwsza do przodu.
Arena była wielkim pomieszczeniem, które niegdyś musiało służyć za główną halę wydobywczą. Ściany sali były nieregularne, wydrążone przez kontrolowane eksplozje. Jej sufit pełen był dziur, większych lub mniejszych, połyskujących od utrzymującego ciśnienie wewnątrz pola siłowego. Po drugiej stronie spoglądały na nich gwiazdy i unoszące się wokół asteroidy fragmenty skał.
Wokół ogromnej platformy na środku rozłożone były trybuny, z których dobiegł ich wrzask skandujących mieszkańców stacji jeszcze zanim wyszli na zewnątrz. Kilka rzędów ciągnących się wokół całej sali wypełnione było co najmniej kilkoma tysiącami oglądających, którzy z daleka zlewali się w szarą, falującą masę. Ostre światło raziło w oczy, gdy usiłowali spoglądać w górę, ale wychodząc na zewnątrz, mogli rozejrzeć się wokół. Platforma była spora, lecz oferowała dość mało osłon. Nad ich wyjściem znajdowało się podwyższenie, na którym dostrzegli kilka metrów nad sobą siedzącego w krześle, skutego kajdankami turianina. Enzo Vilchis przyglądał się najemnikom, którzy zgodzili się mu pomóc i dopiero dostrzegając wśród nich Lyssę, uśmiechnął się szeroko, ze zrozumieniem, żwawo kiwając im głową i unosząc się, nim stojący obok niego ochroniarz - jeden z dwójki - nie usadził go z powrotem w miejscu.
Po drugiej stronie, analogicznie do nich, dostrzegli nad obniżonym wyjściem podwyższenie, na którym również stała dwójka ochroniarzy. Pomiędzy nimi, na fotelu znacznie wygodniejszym od tego, który dano Enzo, siedziała zakapturzona postać. Na ich widok uniosła się ze swojego siedzenia, podchodząc nieco bliżej krawędzi platformy, na której stała.
- Drogie Nyx - krzyknęła, a unoszący się koło jej ust mikrofon sprawił, że jej krzyk poniósł się echem po całej sali. Tłum lojalnie umilkł, szybko, niemal natychmiastowo, wsłuchując się w jej słowa.
Ochroniarze stojący obok Enzo chwycili go za barki i zepchnęli z krzesła na kolana.
- Kolejny raz nasz mały świat został zaatakowany przez najeźdźców z galaktycznej stolicy. Kolejny raz zostaliśmy wystawieni na próbę, gdy zdrajca, którego wpuściliśmy do naszego domu i naszych serc, wbił nóż w nasze plecy, szukając wyzysku na mieszkańcach tej stacji - kontynuowała, a po jej słowach tłum pokrzykiwał wyraźnie, wyrażając swoją aprobatę. - Galaktyka nie potrafi zaakceptować tego, że nie potrzebujemy jej bogactw, jej rządów i zasad. Nie potrzebujemy władcy, który na naszych barkach zbuduje swoje królestwo. Jesteśmy dumnym narodem, nie przynależymy do nikogo - ryknęła, unosząc swój głos. Niesiony po całej platformie, odbijał się wzmocnioną energią w trybunach, na których mieszkańcy unosili się z miejsc, unosząc pięści w górę. - Galaktyczne, skorumpowane prawa nie sięgają do tego miejsca. Tutaj, zdrajca klęczy przed wami, czekając na wasz osąd. Osąd Nyx!
Uniosła szeroko ramiona, niesione pokrzykiwaniem tłumu i otaczającą ją energią. Klęczący po drugiej stronie areny turianin usiłował coś odkrzyczeć, ale nawet dla nich, stojących pod nim, słowa nikły w panującej wokół wrzawie.
- Enzo Vilchis złamał nasze zasady i odpowie przed nami tak, jak każdy przed nim. I ani jego status, władza ani pieniądze nie zmienią jego przyszłości, o jego życiu zadecyduje los! - ryknęła.
Ochroniarze stojący za nimi wypchnęli ich bardziej w stronę krawędzi platformy, w której zagłębione było ich wyjście. Na razie ich przeciwnicy byli zaledwie zacienionymi sylwetkami w dalekich drzwiach.
- Reprezentować zdrajcę będą najemnicy. Isha D'veve, bezduszna najemniczka o psychopatycznej naturze! Crassus Curio oraz Mila Račan, sługusy Rady Cytadeli, najemnicy pozbawieni żadnych skrupułów! Nawet bestialski yahg, Heidr Varah, który na samej tej stacji własnymi pazurami mordował naszych mieszkańców wraz ze swoją drużyną! A wszyscy wsparci przez zdrajczynię, która nas opuściła, wiedziona pustą ambicją i chciwością! - krzyknęła, a tłum zawył, częściowo w zachwycie, częściowo w nienawiści do reprezentantów tego złego.
Octavia umilkła na chwilę, pozwalając tłumowi ponieść się ekscytacji. Przyglądała im się z daleka, ale nie mogli dostrzec jej podstępnego uśmiechu. Jedynie Lyssa zaklęła, jakby dostrzegając coś dziwnego w jej zachowaniu.
- Nasze święte prawo posiada wspaniałych wojowników, którzy stawią czoło najeźdźcom z kosmosu! - oznajmiła, a stojący w przejściu ochroniarze pchnęli lekko do przodu dwie, znajome sylwetki. - Słynni żołnierze, odznaczeni wojownicy! Viktor Karajev, Charles Striker, będą walczyć przeciwko wam.
Gdy umilkła, sala poniosła się echem tysiąca oklasków.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 286
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

29 mar 2022, o 01:45

Miała pewien przywilej braku potrzeby korzystania z usług i dobrodziejstw stacji. Nie musiała iść do lecznicy, nie musiała naprawiać sobie pancerza, nie musiała okradać nikogo (poza truchłami) na amunicję, i nie musiała robić niczego, czego ogólnie by nie chciała. Mogła więc spędzić swój czas "wolny" na czekaniu w miejscu zbiórki, raz na jakiś czas odpisując na jakiś niepochlebny komentarz w extranecie (tak, bolało ją ego) i po prostu konwersowaniu (raczej drobnym, smalltalkowym) z resztą swojej drużyny. Oczywiście miała się mocno na baczności - mimo tego, że było to raczej mało prawdopodobne, spodziewała się kolejnego ataku ze strony wściekłych cywili, albo jakiejś próby zamachu ze strony ochrony. Gdyby była kimś z tych grup, pewnie dalej próbowałaby ogarnąć sprawę pojedynku na arenie...no...poza areną.

Ale żaden zamach się nie odbył. Nikt nie wyskoczył na nią z omniostrzem, nikt nie spróbował zestrzelić jej z kilometra, nikt jej nie otruł i nikt nie napluł do zupy. Siedziała więc niespokojnie w punkcie zbiórki i czekała na to co miało nadejść, raz na jakiś czas wypatrując Strikera czy Karajeva, którzy przecież mieli się z nimi szybko przegrupować. Choć nie była szczególnie naiwna, nie spodziewała się tego, co miało nadejść.
W końcu przyszła po nich ochrona, a wraz z nią, czas na walkę. Strikera i Karajeva nie było, trudno, będą musieli sobie poradzić bez niej. Z drugiej strony jednak, przydaliby się teraz jak nigdy. Wspominali, że są w więzieniu i walczyli z czempionem...może ich złapali? Zamknęli? Będą musieli ich wypuścić...ale trudno.

Była już otoczona barierą, gdy weszła na arenę. W zasadzie to była pod jej wpływem cały czas, już od tamtej walki z mieszkańcami Nyx. Bała się, że bez tego zginie bez czasu reakcji. Nie miała jeszcze okazji przetestować tej teorii. Teraz jednak sprawdzi barierę po raz kolejny.
- Trzymajmy się jakiejś solidnej taktyki, komunikujmy, i będzie git.- rzuciła na swój sposób pokrzepiające, może nawet optymistyczne słowa do członków drużyny. Nie brzmiało to w żaden sposób źle czy mrocznie, choć niedługo zyska taki wydźwięk.- Miło było was znać.- obróciła się do reszty i puściła oczko. Teoretycznie kierowane do każdego, w praktyce głównie do Mili, która takie słowa rzuciła podczas ich pierwszej wspólnej walki na Elysium Arenie.

Wychodząc na arenę, szybko ustawiła się wraz z Phaestonem w rękach. Pierwszy raz ujrzała Octavię, siedzącą na przeciwko. Zaczęła swoją przemowę, która spowodowała, że lekko nabuzowana energią Isha parsknęła głośnym śmiechem na wspominkę o niej:
- Przepraszam bardzo, nie mam cech psychopatycznych. Weźcie chociaż zróbcie jakiś sensowny background check, jeśli chcecie mnie wyzywać przed publicznością.- teoretycznie psychopatką nie była. Po prostu miała...luźniejszą moralność. Co nie czyniło ją psycholką właśnie, bardziej...czymś po prostu egoistycznym. Pozwoliła sobie na nie bronienie kolegów z drużyny przed zarzutami ze strony władczyni Nyx. Chcą opinii tłumu? Niech sami się tłumaczą. Czekała z antycypacją aż ujrzy swoich przeciwników lub przeciwnika. Kim jest ten uszkodzony przez pozostałą dwójkę czempion?

...i wtedy zobaczyła. Sama nie wiedziała co wydarzyło się pierwsze - czy wpierw jej usta wygięły się w połowicznym uśmiechu, czy parsknęła agresywnym śmiechem. Spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego, a jednak...parę rzeczy od razu kliknęło.
Nie byli przyjaciółmi. Nigdy by ich tak nie nazwała. Dzielili jednak już kilka przygód, mieli za sobą parę misji, współpracowali parę razy na arenie, pili razem drinki, gadali o pierdołach...
Poczuła się zdradzona. Nawet jeśli nie byli jej bliskimi, tak serio ich lubiła. Liczyła, że będą ramię w ramię walczyć z jakimś innym gościem, z kimś, kto był jej obojętny. A tu taki chuj. Isha D'veve, znowu zrobiona w emocjonalnego wała. Tym razem jednak miała drugą ekipę.
- Nie sądziłam, że HONOROWY SIERŻANT PRZYMIERZA Viktor Karajev będzie takim zdradzieckim skurwysynem!- choć krzyczała, nie był to krzyk agresji, bardziej...zawodu. Czegoś pomiędzy złością a po prostu pogardą. Ciekawe czy to Przymierze oczekiwało od niego, że tak się skurwi, czy może jego chłopak go ładnie poprosił. Ponownie lekko się uśmiechnęła, a śmiech, wpierw agresywny, zrobił się paniczny.- Trochę się przejechałam, nie powiem, ze nie. Złapaliście mnie na wiarę, że po Neidus i tych wszystkich arenach coś między nami było. Jakieś, nie wiem, kurwa, zrozumienie.- to było wszystko, co miała im obu do powiedzenia. Nie było szczególnych śmieszków, ale nie było też wściekłych szałów bojowych. BYŁA bardzo zła, to prawda, ale nie była osobą, która zrobi przez to coś szczególnie nieracjonalnego. Choć oczywiście na miłe pogaduszki było trochę za poźno. Wiedziała dobrze, że usłyszy stwierdzenie, że to nic osobistego. Jasne. Dla nich nie, dla niej...zdecydowanie. Była trochę zbyt wyczulona na takie sprawy. Zbyt wrażliwa, jeśli chodziło o zdradę. Jedna z jej licznych wad, ale z drugiej strony, rzecz bardzo ludzka.- No nic. Miło było.- dodała już nieco chłodniej, ściskając mocniej karabin. Pora było zaczynać. Nie sądziła, że ta misja zrobi się tak osobista tak szybko.

Pewnym plusem tej sytuacji było to, że przynajmniej wiedziała jak działają jej przeciwnicy. Co robią, jak funkcjonują, na czym się znają, a na czym nie. Znała też mniej więcej ich wyposażenie, mogła działać strategicznie, niczym jakaś VI. Nawet jeśli emocje i gniew blokowały jej chęć "bezpiecznego" rozegrania tego. Chciała krwi. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Okej, możecie mnie posłuchać lub nie, mam wyjebane, ale widzę to tak. Musimy zabić Strikera lub go ogłuszyć. Zbić, po prostu, najmocniej jak się da. Cały ogień na niego, bez żadnych kurwa sztuczek, po prostu go zabijmy. Im szybciej oberwie, tym szybciej będzie ranny, tym mniej nam zrobi, tym mniejszym zagrożeniem będzie. Mamy przewagę liczebną, większą siłę ognia, i tak dalej. Jak duży chłopiec zginie, to Karajev zrobi swoją Karajevową rzecz i się poryczy, bo jak to mu tak zabiliśmy Strikerka, wpadnie w szał bojowy, i odjebie coś głupiego jak idiota.- "którym jest", pomyślała, lecz nie dodała. Nie chciała wyjść na dziecinną, nawet jeśli jej emocje były tu bardzo zrozumiałe. Wydała z siebie głośne sapnięcie. Wiedziała co należy zrobić. Czy zamierzała go zabić? Chyba teraz myślała, że tak, nawet jeśli nie miała pewności, czy po prostu...da radę. Czy była na tyle chłodna?

Był tylko jeden sposób by się przekonać.

Phaeston w jej dłoniach bardzo szybko przygotował się do ostrzału. Cel? Zgodnie z tym co zapowiedziała, Striker. Karajev stoi daleko, ma strzelbę, jeśli trafi, to nie zrobi tak dużo, jak by mógł. Nie był póki co tak dużym zagrożeniem, jak ten pierwszy. Stąd więc jej taktyka - dwie serie w Strikera, a potem Rzut. Nic więcej, nic mniej. Albo ona, albo oni.
Oby tylko reszta się jej posłuchała. Bez głupich manewrów, bez rozdzielania ognia po równo...
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

29 mar 2022, o 21:02

Co mu się stało?
Minuty pełzały powoli i nerwowo, jak karaluch po betonowej ścianie. Każda kolejna kropla formująca się na obudowie systemów wentylacyjnych, kapiąca w dół było jak dudnienie bębnów nadchodzącej grozy. Wargi Viktora poruszały się niespokojnie, odmawiając słowa psalmu. Każdy wers jednak przychodził mu z trudem, jakby spokój jego umysłu był zmącony jak burzliwa tafla wody. Wstał, nerwowym krokiem przechadzając się po pomieszczeniu. Nie mógł się skoncentrować.
Co się działo?
Myśli jego szybko formowały szlaki neuronalne, analizując fakty. Już na statku był niespokojny, maskując to jednak modlitwą i ćwiczeniami fizycznymi. Myślał, że to zwykłe napięcie przed misją, lekka adrenalina przed skokiem na głęboką wodę. Mylił się.
Potem była walka w hangarze, wyrzut hormonów walki, poczucie braku zagrożenia, nieskończona energia!
I nagły spadek. A jednak mimo ran, obrażeń, jakie otrzymał szedł ze Strikerem na plecach. Wyczyn, który nie jest nadludzki, a jednak teraz, gdy się nad tym zastanawiał, nachodziły go wątpliwości. Tych jednak nie miał co do rozmowy z Octavią. Poniosło go, i choć przybrał tam maskę, nie potrafił nad nią zapanować. Narzędzie perswazji wymykało mu się z rąk, niemal obracając swe ostrze ku niemu.
Czy to stres? Czy kumulujące się napięcie, traumy i psychiczne urazy wreszcie dawały o sobie poznać, że przelała się ta czara goryczy? Czy wreszcie tracił swoje opanowanie, płacił cenę za lata służby? W końcu nie był bohaterem, nie wykuto go z kamienia. A może to sumienie? Za niedługo wyjdzie na arenę, stając naprzeciw grupie najemników, których przecież znał. Czy w chwili próby pociągnie za spust, mając lufę skierowaną w Crassusa? Albo, co gorsza, Ishę?
- Boże, dodaj mi sił-szeptał.
W imię czego?
Sprawdził, czy pochłaniacz ciepła dobrze siedzi w strzelbie, czy mechanizmy działają płynnie. Potem przyjrzał się dokładnie pancerzowi, oceniając naprawy, jakie zostały dokonane. Liczne ślady odprysków, cięć, postrzałów, niczym blizny na jego własnym ciele dawały świadectwo jak wiele przetrwał. Czy Bóg wystawiał go na próbę? Czy próbował przekazać mu przesłanie, którego nie rozumiał? Oto bowiem chwytał za broń, by oficjalnie reprezentować dyktatorkę i despotkę, która trzymała tutejszą ludność w żelaznym uścisku strachu i głodu. Jakaż była wola boska, że tak go kierowała?
- Panie, odpuść mi grzechy moje.
Założył hełm, uszczelniając układy i sprawdził systemy. HUD wyświetlał się prawidłowo, podając 100% gotowości. Przecież wiedział dlaczego. To była cena służby. Karajev i Striker musieli się ubrudzić, by Galaktyka pozostała czysta. Miał swoje rozkazy. Cóż bowiem znaczyło, nienawiść czwórki osób, zdradzone zaufanie i kłamstwo wobec powinności? Wobec prawdopodobnie setek żywotów, które mógł ocalić, wypełniając swoją robotę dobrze, bez wahania.
Jesteśmy narzędziami, narzędzie nie myśli, narzędzie stara się być użyteczne.
Tak powiedział mu Striker. Kiedyś, daleko stąd, gdy VIktor sądził, że wszelkie przeszkody da radę pokonać regulaminem wojskowym o wiedzą podręcznikową z akademii.
Nie jesteś Shepardem, nie jesteś Andersonem więc może mógłbyś przestać zgrywać archetypowego amerykańskiego bohatera co? Myśl, Viktor, myśl.
Nie jestem Shepardem. Nie jestem bohaterem Cytadeli. Moje imię będzie zapomniane przez masy, a wyklinane przez jednostki.
Program amunicji załadowany. Znajomy komunikat o aktywacji wzmocnienia pancerza zaszumiał syntetycznym głosem.
Ale to bez znaczenia. Nie robię tego dla chwały, nie dla medali. Nawet nie dla pieniędzy.
Ochroniarz stanął w drzwiach, nie odzywając się ani słowem. Viktor ich nie potrzebował. Wiedział, że nadszedł czas.

Był ciemny korytarz z przepalonymi świetlówkami, dudnienie pancernych butów o gołą skałę. Nadchodząca walka, zwiastowana pod jego skórą setką mrówek kierowała ku niemu białe światło końca tunelu. Na końcu jego był tłum ich szum, okrzyki, owacje. Słowa Octavii, zapewne płomienna przemowa dyktatora nie trafiły do uszu Viktora zbyt wyraźnie- tłumiły je skalne sklepienie i echo buciorów. To nie miało znaczenia. Żadne słowa, nie ważne jak wzniosłe nie zmieniały sytuacji dwójki żołnierzy. Liczyła się tylko broń w ręki, rozkręcone na maxa systemy bojowe, spokojne oddechy, jego i zaufanego operatora obok. Mieli robotę do wykonania, paskudną i brudną. Zerknął na Strikera krótko, lekkie przytaknięcie. Nie potrzeba było słów. Byłby to zwykły banał, zaburzający zimną metodyczność.
A jednak coś psuło ten cyniczny profesjonalizm w Karajevie. Nie umiał być jak Striker, wyłączyć uczucia całkowicie. Nie był maszyną, ani bohaterem, nie wykuto go z kamienia. Myślał.
Co czuli ci, którzy jeszcze niedawno traktowali ich jako towarzyszy broni? Szok i niedowierzanie? Z pewnością. A gdy to opadnie, nadejdzie nienawiść, uczucie gorętsze niż wybuch supernovej. Będą starali się ich skrzywdzić, zranić głęboko za cios w plecy, za nadszarpnięte zaufanie. Viktor rozumiał.
- Honor to abstrakt, który jest mi obcy, Niebieska- rzekł, jakby z żalem- To nic osobistego. Tylko obowiązek ma znaczenie.
Czy to mówił on, czy jego maska? Jedna z nich opadła jeszcze u Octavii, ukazując drugą. Ileż jeszcze fałszywych oblicz kryło się jeszcze pod spodem? Czy był tam w ogóle człowiek, czy pusta skorupa?
Mówił jednak szczerze. Nigdy nie czerpał przyjemności z akcji, adrenaliny, nie chełpił się zabitymi czy osiągami. Teraz jednak... czuł zmianę w sobie. Nie umiał określić jaką, lecz już teraz zdawał sobie sprawę, że oto kończy się pewien rozdział w jego życiu.
- Dulce et decorum est pro Patria mori...- rzekł cicho.

Gdy padł sygnał, ruszył gwałtownie do przodu. Wiedział, że dystans jest dla niego wrogiem, pragnął więc jak najszybciej dopaść wysokiej osłony w okolicy centrum areny. To zza niej początkowo zamierzał się ostrzeliwać, oczywiście reagując płynnie do zmieniającej się gwałtownie sytuacji taktycznej na polu walki. Ocenił, że Crassus, Lyssa i Isha nie będą zbliżać się do niego, nie mieli powodu. Kiru nie znał, nie umiał przewidzieć. Mila zaś... Ta pewnie pierwsza ruszy na nich, chcąc jak najszybciej utoczyć krwi, pomścić krzywdę, jaką teraz odczuła. Ostatecznie jednak wygarnie do tego, co będzie najbliżej.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 30 mar 2022, o 20:37 przez Viktor Karajev, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

29 mar 2022, o 22:24

Cisza w pomieszczeniu była kojąca. Nawet kroki Karajewa nie wyciągnęły go z jego skupienia nad tym co musieli zrobić. Rozumiał jego rozterki, ale nie grały one teraz żadnej roli w planie, który musieli wykonać. To nie było byle zlecenie, wszystko przyszlo z samej gorej. Cokolwiek sie mialo stac musieli zwyciężyć, a jeśli przegrają to musieli wykończyć Enzo. Nawet jesli trzeba bedzie to przypłacić własnym życiem. Spojrzał na chwile na Karajewa zatrzymując na kilka chwil zmianę modyfikacji bojowej klucza. Zastanawial sie czy da rade. Striker wątpił we wszystkich, ktorzy nie przeszli tego co on. Nigdy nie ufał ludziom, którzy nie byli jego braćmi. Tym, którzy to przeszli. Ale ten tutaj sam wybrał tą drogę, sam chciał zostać czyścicielem. Czuł, że może jednak ma w nim namiastkę brata w boju. Chciał się nacieszyć tą chwile. Tacy jak oni nie żyją długo.
Mial swoja prawde. Na końcu i tak z nich nikt nie będzie żył na tyle długo by nacieszyć się ta wygrana lub cierpieć z powodu przegranej. Śmierć czekała na nich z otwartymi ramionami. Chwilowa gloria i chwała nie odkupi tego co już wszyscy stracili. W końcu wrócił do wymiany osprzętu.
Po skończonej pracy obrócił się w stronę jednych z ściach. Powątpiewania Viktora go rozpraszały. Przypominały o dniu w którym sam stracił swoja niewinnosc. Kiedy przestał istnieć dla tego świata. Kiedy był już tak daleko od domu, że nigdy nie mógł do niego powrócić. Odpalił papierosa. Jego wzrok był zmęczony. Pusty. Nie umiał już uwierzyć w to, że czeka go jakakolwiek przyszłość. Spokój. Jedyne w co wierzył to ciągły niekończący się konflikt, który jeśli kiedykolwiek zostanie przerwany to zmusi do przemyśleń. Przemyśleń, które doprowadzą go do jednej konkluzji na którą nigdy nie będzie gotowy. Jeśli ten moment nastąpi to zburzy to całe jego jestestwo. Na to nie mogl sobie pozwolic.
Spojrzał na swoje szpona modląc się w duszy aby tym razem jego kule dosięgły celu. Aby chociaz jego legenda przetrwała na tyle długo by odstraszyć innych najemników od drugiej obranej przez niego. Nikt nie zasługiwał na to co on przeszedł. Na to co sprawiło, że jest tym czym jest.
Nie zakładał jeszcze kaptura. Nie było takiej potrzeby. Były jeszcze sprawy do załatwienia. Bylo cos co musial zrobic, aby zwiększyć szanse tej operacji. Głośne westchnienie odbiło się od metalowych ścian ich chwilowej samotni. Chcial cos powiedziec Viktorowi, ale przerwał mu to otwierający drzwi ochroniarz. Ich spotkanie z rzeczywistością tej pracy właśnie ich zaprosiło do siebie.

Dopalał papierosa w drodze do wejścia na arenę. Słyszał gwar istot na trybunach. Nigdy nie brał udziału w takich igrzyskach. Bo arena sprzed kilku tygodni nie ma tutaj żadnego przełożenia. Wszyscy tutaj oczekiwali prawdziwej krwi. Bólu i cierpienia gladiatorów. Pieprzone zwierzęta.
W środku jednak czuł, że jest w tym coś nowego. Coś wyjątkowego. Nigdy nie przyszlo mu jeszcze grać takiej roli w całym swoim pierdolonym życiu. Nawet sprawiło to, że na twarzy wyrósł mu lekki pół uśmiech. Śmierć na arenie nie brzmiała tak źle. Zreszta opcja jaka była śmierć nigdy nie była dla niego tak straszna jak moglaby sie wydawac. Jeśli już miał przegrać w taki sposób to chcial zeby to bylo z rak kogos wartosciowego.
- Nie sądzisz, że śmierć z rak Mister Fornaxa brzmi dość niesamowicie?
Rzucił do jakiegoś z ochroniarzy stojących gdzieś obok. To wszystko było absurdalne, ale na swój sposób interesujące dla Strikera. Cala ta otoczka, całe to pieprzenie Octavi. To wszystko tak bardzo dalekie od jego typowych misji. Nawet przez chwile poczul dziwna radosc z tego powodu. Zgasił w końcu papierosa o jedna ze ścian. Możliwe, że jego ostatniego.
Prawdziwa radość poczuł jednak gdy wyszli na arenę, a z gardeł tysięcy osób słyszał wiwaty. Cóż to była za uczta dla jego umiejętności poznawczych. Cóż to było za przeżycie. Wychodząc na arenę, aż obrócił się dookoła się przyglądając się arenie i samemu klaszcząc w dłonie wraz z publicznością. Wspomnienie warte przeżycia.
Po krotkiej wymianie zdan miedzy Isha, a Karajev uniósł dłoń w powietrze, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Bracia i Siostry! - Zakrzyknął z rozłożonymi rękoma uniesionymi w górę. - Każdy z nas kiedyś zbłądził! Każdy z nas kiedyś popełnił błąd, który wypomina sobie do dzisiaj! Nie pozwólcie by wasz błędny osąd sprawił, że dzisiejszy może być najczarniejszym dniem w waszej historii!
Dobrze wiedział, że wychodzi poza swoje kompetencje jednak tak długo jak wygraja Matka Octavia nie miala prawa go uciszyc, a jesli poszczuje go teraz prądem to tylko i wyłącznie prowadzi do zamieszania w tłumie. Tłum chciał teraz rozrywki, a ten ja im zapewniał.
- Dołączcie do nas! Przemyślcie tą drogę! Matka Octavia jest miłościwym przywódca! Przejdźcie na wlasciwa strone! Opuśćcie tą zdrajczynie i potwora, którego chce reprezentować! - Jego wzrok skierował się na Ishe. Jakby chciał jej coś przekazać. Co dziwne, spoglądał tez na Kiru. - Wojownicy! Otrzymanie amnestii i bezpieczne opuszczenie stacji to coś co mogę wam obiecać, ale tylko wtedy, kiedy podejmiecie wlasciwa decyzje! Dzięki tej decyzji każdy z was poczuje bogactwo wewnętrzne na jakie zasługują!
Opuścił dłonie i naciągnął kaptur na głowę. W jego dłoni w koncu pojawila sie bron.
-Ci ktorzy nie sa gotowi na odkupienie, są gotowi na śmierć!
Krzyknął najgłośniej jak się da. Nie oszczedzal gardła. To mogło być jego ostatnie darcie ryja w życiu. Nie mowiac juz o tym, ze bylo to dalej niesamowite przeżycie, a odgrywanie tej małej roli było świeżością, która wyciągała czysty uśmiech na jego twarzy. Przymknął lekko oczy nacieszyć się ta chwila.


Jego plan nie różnił się zbytnio od planu Viktora. Musiel napierać na przeciwnika. Odciąć ich od najsilniejszych jednostek. Wycelował swój pistolet gotowy do strzału w kogokolwiek kto wejdzie w jego pole widzenia. Nie zamierzał, też zabijać nikogo z nich. Nie licząc Lyssy. Ta mogla pasc jak zwierze.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 30 mar 2022, o 14:51 przez Charles Striker, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 665
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

29 mar 2022, o 23:36

Musiała przyznać, że spodziewała się po Octavii czegoś więcej. Czy nie miała nikogo kto napisałby jej porządną mowę? Gorszymi obelgami obrzucała się swego czasu z kolegami z podwórka. Nie zniżywszy się do odpowiedzi na tak śmieszne stwierdzenia skupiła się raczej na postaciach wyłaniających się z tunelu po drugiej stronie areny.
Kiedy okazało się że staną przeciwko swoim niedawnym towarzyszom, nawet się nie zdenerwowała. Bo niby dlaczego? Pierdoły o honorze mogli sobie chrzanić rycerze z vidów fantasy. Byli najemnikami; pracowali dla pieniędzy, a Octavia musiała po prostu przebić ofertę ich zleceniodawcy. Kiru też zdarzyło się wystawić zleceniodawcę, jeśli pojawiła się lepsza opcja lub pracodawca zażądał czegoś z czym absolutnie się nie zgadzała.
Może gdyby byli jej przyjaciółmi czy choćby współpracownikami, z którymi znałaby się nieco dłużej niż kilka godzin i jedną walkę, bardziej by ją to ruszyło. Jednak w obecnej sytuacji była to, może niespodziewana, ale tylko przeszkoda na drodze do realizacji kontraktu.
Nieco zdziwił ją fakt, że pojawili się tylko we dwóch i nie było z nimi yahga którego wcześniej widziała na targowisku. Było to o tyle dziwne, że taka okazja jak możliwość poszczucia na siebie dwóch yahgów ku uciesze gawiedzi powinna być dla Octavii niczym wygrana na loterii. Być może szykowała go jako specjalną niespodziankę na wypadek gdyby jej czempioni mieli przegrać, a może nie planowała wystawiać go w ogóle .Na razie musieli martwić się o tę dwójkę.
To co powiedział Striker o Lyssie i Enzo, wzbudziło jej zainteresowanie. W świetle tego jak niechętnie asari dzieliła się z nimi informacjami, być może tamci dowiedzieli się czegoś co uczyniło ofertę Octavii bardziej atrakcyjną. Przez moment przez jej pozbawiony instynktu samozachowawczego umysł przemknęła myśl by podejść i zapytać, ale na szczęście szybko została zduszona pod butem zdrowego rozsądku. Kto wie, może wszyscy pożyją na tyle długo by zdążyła poznać odpowiedź.
- Dobra, może odpuścimy już sobie te formalności i zaczniemy się napierdalać? - zapytała. Jeśli wszyscy zaczną zaraz wygłaszać takie pompatyczne mowy to nawet Isha zdąży umrzeć tu ze starości zanim dojdzie do czegoś konkretnego.


]1. Krio w Strikera lub jeśli skitra się tak że nie można go trafić to bieg do osłony 2,5m na wprost
2. Krio w Strikera ew. jeśli nie ma możliwosci trafienia Strikera to w Karajeva
3. Bieg za osłonę 2,5m (jeśli jeszcze za nią nie jestem) lub jeszcze raz to co w akcji 2 (jeśli w pierwszej akcji pobiegłam za osłonę)
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

30 mar 2022, o 18:35

Curio sam nie miał za wiele do roboty przed godziną zero. Pierw dokończył sprawę zapasów, zbierając kilka tubek żeli na zapas dla reszty. Podobnie pochłaniaczy ciepła, przyda im się. Szczególnie jak pozostałych dwóch wreszcie dołączy do ekipy. Mając już załatwione zapasy dla wszystkich, Crassus znalazł miły i cichy zakątek aby się po drodze odlać. Czysty umysł i czyste ciało, o to co było potrzebne do walki. Tak jak i drobne kalibracje uzbrojenia i środków obrony pasywnej. Skoro mieli ponad godzinę do wielkiego wydarzenia, turianin mógł spokojnie przysiąść do swojego ekwipunku i nieco pogrzebać w systemie operacyjnym omni-klucza. Czy też kalibrując częstotliwość swoich tarcz. Ostatnie szlify karabinu również znalazły się w repertuarze. Tak jak regularne wiadomości skierowane do Strikera i Karajeva.
I jak tam sytuacja? Czas płynie.

Zamknęli was w tym pierdlu? Dajcie jakiś raport, w ryj volusa.

Gdzie wy jesteście?

GDZIE WY KURWA JESTEŚCIE?!

Gdzie
Wy
Jesteście?!!!!!111!11

Co wy odpierdalacie? Zawodowcy od siedmiu boleści.

Chuj z wami.
Ostatnią, jakże dobitną wiadomość wysłał wraz z pojawieniem się ochrony Nyx. Przybyli posłańcy samozwańczej władczyni, po raz pierwszy od ich pojawienia się na stacji, nie zachowywali się wrogo. Tutaj musiał przyznać rację Lyssie. Uszanowali ustanowione przez Octavię prawo i immunitet, który przysługiwał ekipie wraz z Curio. Crassus spodziewał się chociażby drobnych dywersji mających na celu osłabić wartość bojową drużyny. A tu nic. Za wyjątkiem oczywistego braku dwóch mężczyzn. Wstając ze swojego miejsca aby dołączyć do procesji, turianin poczuł się nieco głupio przez ostatnie wiadomości, które wysłał. A co jeśli zostali ranni? Albo gorzej, polegli? W ryj volusa, nie pomyślałem. Dłonie najemnika zacisnęły się w pięści. Jeśli tak faktycznie było to ich pomści. Czempion Octavii pożałuje, że się urodził.
Wtedy Crassus jeszcze nie wiedział kto jest owym czempionem.
Na arenę wszedł w ciszy, już będąc skupionym na tym co miało się za chwilę stać. Z jego głowy zniknęła bandana, ustępując miejsca zamkniętemu hełmowi. Wyświetlacz wskazywał pełną gotowość podłączonych systemów. Jedynie płaszcz, który Curio dorwał na straganie, wciąż spoczywał na jego ramionach. Luźno, gotowy by zostać z nich zrzuconym w każdej chwili.
- Lyssa ma rację. - odezwał się głosem modulowanym przez swój hełm. - Jest nas piątka i znamy swoje możliwości. Damy radę. Jeśli Karajev i Striker padli to odpłacimy Octavii pięknym za nadobne. - Uśmiechnął się lekko do Ishy, chociaż ten widok przysłaniała maska hełmu. I wyszedł na plac nadchodzącej potyczki, stając w szeregu z resztą jego ekipy. Nadszedł czas.
Pierwszy raz miał okazję ujrzeć tę, której imię tak często przewijało się w ich rozmowach. Królowa. Jaśnie Oświecona, Najsprawiedliwsza, Miłosierna. Octavia, sprawczyni cierpienia Nyx. Dla niewtajemniczonych i słabych umysłem może i robiła wrażenie. Curio nie mógł odmówić Octavii swoistego dostojeństwa. Obnosiła się niczym prawdziwa monarchini ale dla Crassusa była żywym uosobieniem wartości, których nienawidził. Jak prawdziwy autokrata, Matka widziała się nieomylną. Nie przewodziła swoim wyznawcom, a władała nimi. Twarda hierarchia wewnątrz społeczeństwa tylko utwierdzała to przekonanie.
Sama przemowa, choć mająca na celu zdyskredytować ich grupę, nawet przypadła do gustu Curio. Jeszcze nikt, nigdy nie nazwał go galaktycznym najeźdźcą czy jakoś tak. To dziwnie łechtało turiańskie ego. Mila pewnie też była zadowolona, że jaśnie oświecona Octavia całkiem poprawnie wymówiła jej nazwisko. Ciekawe czy ćwiczyła przed tym? Najemnik uśmiechnął się do siebie. Jednak ten uśmieszek szybko zniknął z jego twarzy wraz z pojawieniem się czempiona Octavii. Czy też dwóch, w tym wypadku.
Bystry wzrok turiańskiego snajpera szybko wyłapał nowych zawodników. Oraz to kim są, na moment przed oficjalnym ogłoszeniem przez królową Nyx. Po raz pierwszy od kiedy postawił swoją stopę na stacji poczuł się całkowicie zagubiony. Nie wiedział co myśleć. Dlaczego? Czyżby zostali zmuszeni w tym więzieniu? Czy też planowali to od samego początku? Curio cofnął się o pół kroku, walcząc z przypływem konfliktujących ze sobą emocji. Chciał wierzyć, że to nie ich wybór. Że robią to z przymusu. Niestety, krótka wymiana zdań między Ishą a Viktorem rozwiała te wątpliwości. Może to i dobrze? Choć bolesne, stawiało to sytuacje jasno. Nie byli zakładnikami Octavii. Robili to z “obowiązku”. Co było tym obowiązkiem? Zabicie Enzo? To było bez sensu, przecież mogli zająć się nim w innej sytuacji. Albo odpalić Crassusa i resztę jeszcze w hangarze, we dwóch rozszarpaliby Enzo. Może więc celem była Lyssa albo ktoś inny z ekipy? To nadal miało mało sensu, przez te kilka godzin była masa okazji aby pozbyć się ich pojedynczo. To wszystko nie miało sensu. Bez sensu. Tak jak ich “obowiązek.” Nie rozumiał tego. Za to rozumiał, że właśnie zostali wrogami. Że po raz kolejny został zdradzony. I poczuł złość. Rosnącą wewnąrz, buzującą w jego żyłach, gotową by eksplodować z mocą tysiąca słońc.
- Chuje. - mruknął w trakcie przemowy Strikera. Grał? Czy faktycznie był popierdolony? Po cynglu do wynajęcia spodziewał się tego pierwszego. Nachylił się do Mili. - Czy ludzie zdradę mają we krwi?
Choć słowa kierował do człowieka, Crassus nawet w najczarniejszym scenariuszu nie oskarżył by Chorwatki o to samo. Oboje przeszli przez wystarczająco dużo gówna aby wykuć wzajemne zaufanie silniejsze niż pancerz turiańskich pancerników. Dobrze, że miał kogoś na kim mógł polegać.
Słuchając przemowy Strikera z początku nie chciał się odzywać. Ale wraz z każdym zdaniem człowieka, w turianinie gotowało się coraz bardziej. Aż do temperatury wrzenia, gdzie musiał dać temu upust. Kiedy rozległy się oklaski i krzyki dla Charlesa, Curio zrzucił z siebie płaszcz jednym, szybkim ruchem ramion. I ruszył do przodu, wychodząc przed szereg na kilka kroków. Czemu to chciał zrobić? Z zemsty? Aby namieszać na Nyx ile się da, nawet jakby mieli zginąć tego dnia? A może chciał po prostu mieć ostatnie słowo w tym świeżym konflikcie? Prawdopodobnie wszystkiego po trochu.
- Nie pierdol! - odkrzyknął samemu Charlesowi, chociaż kolejne słowa skierował już do publiczności. - Nyx! Octavia nazywa nas najeźdźcami, wrogami! Ale co my możemy najechać?! W pięć osób?! Kierowani chciwością! Od kiedy to ratowanie czyjegoś życia nazywane jest chciwością?! Jesteśmy tu od kilku godzin! Widziałem was! Głodnych, przerażonych! Niepewnych jutra, gotowych oddać ostatnią parę butów za odrobinę jedzenia dla waszych dzieci! Potrafię poznać turianina na skraju wygłodzenia, w ryj volusa! Tymczasem Octavia pławi się w luksusach, nigdy nie narzeka na pusty talerz! Rozbrojono was, a teraz jej pionki bezkarnie mogą pozbawiać was ostatnich resztek dobytku! To jest życie, które pragniecie dla siebie i swoich dzieci?!
Odwrócił się w kierunku dwóch żołnierzy i loży, na której siedziała Octavia. I to na nią wskazał dłonią.
- Nigdy nie byliście naszymi wrogami! Prawdziwy wróg jest jeden, ta która nakłada na was obroże i kaganiec! Która ma was za nic, kłamiąc prosto w wasze oczy! Kim są jej czempioni jak nie pomocą z zewnątrz?! Viktor Karajev i Charles Striker przybyli tu z nami! Od tamtej pory nie osiągnęli na stacji nic poza zabiciem waszych stróżów prawa! Zgadza się, zabijali waszych! I czy spotkała ich kara? Nie! Zostali nazwani czempionami! Nosicielami jej woli! Czy jej wolą jest wasza śmierć, w takim razie?! - pokręcił głową, sięgając po swój karabin. Żmija sprawnie rozłożyła się w formę bojową, a lufa póki co spoczęła na ziemi. - Nie chcę wierzyć, że jesteście tak zastraszeni aby nie widzieć prawdziwego zagrożenia na Nyx! Macie jedno życie, do cholery! Zacznijcie więc żyć! A nie egzystować w tej powolnej agonii!
Na koniec spojrzał na Karajeva i Strikera. Że też oddał im swój medi-żel.
- Ci u władzy dbają tylko o własny interes! Ich podwładni są niczym więcej jak zasobami! Walutą, którą czasem przyjdzie im zapłacić aby pozostać u władzy! Tak jak tych dwóch. - wolną ręką wskazał na swoich przeciwników, którzy jeszcze pół godziny temu jawili mu się sojusznikami. Pokręcił głową, czując wstręt i złość. Nienawidził takich jak oni.
Nie czekał na oklaski, nie liczył na nie. Jeśli ziarno rewolucyjnego zrywu zostało zasiane, chociaż najdrobniejsze, byłoby to jego ostateczne zwycięstwo. Po prostu chciał namieszać Octavii jak tylko mógł. Jakby przyszło im tu dzisiaj umrzeć to przynajmniej ta niebieska suka będzie mieć ogień przy dupie. A Viktor i Charles? Nie chciał o nich myśleć. Nie w innych kategoriach niż przeciwnicy. Teraz byli celami. Tango, których trzeba było zdjąć. Zrobić z nich minus. Dehumanizacja była podstawową metodą radzenia sobie z problemami natury etycznej wśród operatorów sił specjalnych i żołnierzy.
Wrócił do swoich.

Turianin założył karabin na ramię, stając między resztą grupy. Odchrząknął, czując, że jednak nieco nadwyrężył swoje struny głosowe.
- Tak jakoś poczułem… - zaczął, chcąc się wytłumaczyć ze przemowy, którą przed chwilą zaserwował. Po chwili refleksji jednak dodał: - Wkurwienie. Że te sukinsyny leciały z nami jednym statkiem.
Odetchnął głęboko, nieco tonując buzujące w nim emocje. Teraz musiał się skupić. W grę wchodziło coś więcej niż życie. Duma i chęć zemsty.
Duchy, prosiłem was o pomoc abym mógł osłonić moich towarzyszy broni. Część z nich zdradziła mnie, przez co i was. Dlatego jeszcze raz, w imię zemsty i sprawiedliwości, dodajcie mi sił abym im nakopał do dupy.
Po tej krótkiej chwili ciszy spędzonej na rozmowie z Duchami Epyrusu, Curio ponownie skupił się na zadaniu.
- Isha ma rację. Karajev jest psychicznie miękki. Jak padnie Striker to jesteśmy już w domu. Ale uważajcie, ten dupek ma przy sobie sprzęt nie w kij pierdział. Wyższa półka, może zaboleć. Koncentrujemy cały wysiłek na Strikerze w myśl zasady… Jak to szło… Nec Hercules contra plures. Karajev to cel drugorzędny. - zgodził się z asari. Jeszcze raz spojrzał na wszystkich przed walką, ten jeden raz. Obecni mieli kręgosłup moralny i to cenił. Mizerny ale jednak.

Nadszedł jednak czas walki. Ognia, biotyki i bólu. Punkt kulminacyjny, sens ich obecności na Nyx. I Crassus nie dopuszczał do siebie innego rezultatu jak wygrana. Zgodnie z obraną taktyką Żmija za swój cel obrała Strikera, wypalając jak tylko Curio upewnił się, że ma żołnierza w celowniku. Jeśli trzeba to się nieco przesunął na swoim miejscu. Zaraz po tym zastosował swoją standardową doktrynę i przełączył na tryb wstrząsowy, posyłając pocisk ze zwiększoną mocą obalającą w Charlesa. Zadając pierwsze ciosy, turianin ruszył biegiem w kierunku najbliższej przeszkody, chcąc dorwać nieco osłony.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 282
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

30 mar 2022, o 21:51

Podróż do stacji medycznej wbrew pozorom minęła kobiecie całkiem spokojnie; sugestię Kiru, aby ją poniosła, zbyła machnięciem ręki. Medi-żel utrzymywał ją przy życiu wystarczająco, by sama dotarła na miejsce. Gdzieś po drodze, co jakiś czas się zataczając i odczuwając coraz większy ból, zaznaczając trasę kolejnymi kroplami krwi, dostała wiadomość od chłopaków, że siedzą w więzieniu. Sapiąc z niedowierzaniem, dodała do konwersacji Crassusa, samej chcąc skupić się na zaszyciu ran. Lekarka, dziwnie wyglądająca (bo była agentką przymierza), po krótkiej chwili narzekania zaszyła zarówno ją, jak i Kiru, dając przy okazji jakieś mocne środki przeciwbólowe, dzięki którym Mila odetchnęła z ulgą. Zakładając dziurawy pancerz, miała też w końcu okazję zerknąć, co dzieje się na jej komunikatorze; a tam, mały spam od jej towarzysza, bez żadnej odpowiedzi ze strony reszty ekipy.
Potrzebujecie pomocy?
Mamy trochę czasu ogarniemy coś
...
halo
żyjecie??
Wysyłając to zniecierpliwiona podobnie do Curio, najemniczka wróciła na targ, gdzie odświeżona, dała naprawić swój pancerz. Kolejne wgniecenia, spawania, lekko poluzowana płytka. To, a także ponczo przerzucone przez głowę – zakrwawione jej własną krwią, do tego Windykator w dłoniach, lekko zlepione od juchy i potu włosy i twarz umorusana brudem, nadawały jej wyglądu faktycznej bandziorki.

Czekała.

Papierosy jeden po drugim spadały na ziemię, dopóki do ich małej kryjówki nie zawitała kolejna ochrona, tym razem prezentująca się niemal odświętnie; zabierając ich ze sobą, Mila nie potrafiła odpędzić się od złego przeczucia; to jednak tłumaczyła sobie zwykłym zamartwianiem się o druhów, z którymi ramię w ramię walczyła i z którymi siedziała, piła przy jednym stole. Nigdy nie spodziewałaby się tego, co stało się później... bo nie miała nawet jak. Dlatego jedynie kilka razy podkreślała, może nawet zbyt agresywnie, że oznajmiali o siódemce uczestników, nie piątce. Nijak przy tym zdawały się jej wygrażanie, bowiem wkrótce wypchnięto ich dalej. — Drugovi — rzuciła w stronę Ishy, uśmiechając się do niej szczerze i klepiąc po ramieniu. — Chociaż ostatnim razem było to zbyt prorocze. Tak czy siak, damy sobie radę. I jak będzie trzeba, to pomścimy resztę oddziału — dopowiedziała, kiwając głową Crassusowi. Czuła się całkiem podekscytowana, chociaż ciągle, miała być ich siódemka.

Arena była wielka i przez chwilę Mila czuła się jak na Cytadeli, z tą różnicą, że brakowało symulacji otoczenia i mnóstwa podpiętych pod jej pancerz implantów mających symulować rany. W dodatku widoczne były tłumy, których zagadkowe zniknięcie wyjawiło się. Oglądała ich prawdopodobnie cała stacja. — Chleba i igrzysk... tylko że bez chleba — mruknęła do siebie, chwytając w dłonie hełm. Przeciągnęła palcem po smugach krwi zastygłych na wizjerze, przypominając sobie, że jeszcze niedawno wpatrywała się z drugiej strony w inne, bardziej złowieszcze plamki.

Jej nagłe rozmyślania przerwał głos matrony, którą w końcu mieli szansę zobaczyć. Słuchając jej przemowy, jej pompatycznych słów, Mila prychnęła pod nosem, kręcąc przy tym głową. Ogarniało ją obrzydzenie, gdy słuchała obłudnej kurwy w za dużych szatach. Śmiała mówić o korupcji, o braku potrzeby wsparcia z zewnątrz. A jednak ci mieszkańcy żebrali o każdy kredyt, dawali się wyzyskiwać i jeszcze wierzyli w to, co tamta asari mówiła. Jak bardzo można było być zaślepionym, by nie widzieć takiej oczywistości? Lyssa nie potrafiła odpowiedzieć wcześniej na pytanie, jakim cudem nie widzą nierówności na Nyx, mimo że sama była członkinią tej sekty. Nie mogła przy tym niczego zrobić, chociaż chętnie patrzyłaby, jak głowa Octavii rozbryzguje się na ziemi. To byłoby... satysfakcjonujące.

Śmieszne, że nazywają nas sługusami rady. PR to nam wyjebało daleko w kosmos — mruknęła, szturchając Crassusa i uśmiechając się rezolutnie, czekając na tego czempiona, którego łaskawie obiła zagubiona w przestrzeni dwójka. Jej mina szybko zrzedła w sekundzie, w której reprezentanci Octavii pojawili się na scenie. Stanęła wtedy wryta w miejscu, podobnie do reszty wpatrując się w ludzi, o których jeszcze chwilę temu martwiła się, czy aby przeżyli.

Dłonie zacisnęły się mocno na hełmie, aż zazgrzytało. Słyszała krzyki Ishy i pierdolenie Viktora o obowiązku, ale jednocześnie szumiało jej w uszach od palącej jej duszę emocji, którą odczuwała całkiem mocno... i całkiem niedawno. Ból, emocjonalny. Po raz kolejny dała wiarę żołnierzom Przymierza i po raz kolejny walczyła z takimi ramię w ramię, by zostać zdradzoną. Im dłużej jednak wpatrywała się w nich, tym bardziej potrafiła rozróżnić te uczucia. Tamten był bardziej personalny; Huntera myślała, że znała, w dodatku wciągnął ją w misję, która dotykała ją na wiele sposobów. Tutaj była raczej wściekła i rozżalona, że ci sami ludzie siedzieli z nią przy jednym stoliku, żartowali i nie mieli potem skrupułów wkręcić się na ich statek, walczyć ramię w ramię i pilnować swoich pleców, ba, nawet kłamać w kolejnych wiadomościach, tylko po to, by stanąć przeciwko nim na arenie.

Jedna zdrada bolała – na swój sposób. Oszukano ją, chociaż Mark nie zrobił nic przeciwko niej, nawet idąc na rękę kobiecie w paru aspektach. Ta tutaj... była gorsza. Specjalnie wybrali wycelowanie broni w całe ich towarzystwo, chociaż na pewno mieli coś innego do wyboru. Zawsze było inne rozwiązanie. Wpatrując się w nich, Racan usłyszała także obok pytanie Crassusa, pozornie rasistowskie, jednak z perspektywy Mili nijak to tak nie brzmiało. — Tylko Przymierze — odparła cichym głosem, śmiejąc się po chwili paskudnie, lekko histerycznie. Zgaszony płomień w jej oczach zabłysnął ponownie, gdy jeszcze przed przemową Curio splunęła siarczyście za platformę, stając na jej skraju i wpatrując się intensywnie w Karajeva, szepcząc do siebie: — I weź tu zaufaj ruskiemu — po czym podnosząc głos, rzuciła bardziej widowiskowo, chcąc wyżyć swoje emocje, trochę ich wyzywając.

Psy Przymierza! Własne matki byście wrzucili do ognia, jeśli tylko spasione grubasy z generalicji by wam tak rozkazały! Tyle pierdolą w wojsku o braterstwie, o jedności, ale koniec końców jesteście tylko szmatami sprzedającymi się dyktaturze! Ba, tyle było z waszej strony pierdolenia o partnerstwie w bitwie, ale jakby wam kazali, to sami byście siebie nawzajem zarżnęli bez zastanowienia! — wykrzyczała, czując we własnym głosie nutę goryczy. Zdrada za zdradą. Popełniła błąd, ufając ludziom Przymierza, nawet jeśli... jeśli ostatnia taka sytuacja była na końcu bardziej skomplikowana, niż powinna. Ta nie była. — Żyjecie jak psy, wyglądacie jak psy, nawet nosicie obroże jak psy, ale zdechniecie jak ostatnie ścierwo, bez litości!

Z tą miną wkurzona kobieta założyła hełm, wycofując się i spoglądając na Curio, który ku jej zaskoczeniu zaczął przemawiać... do tłumu. Wpatrywała się, ciągle z palącym uczuciem złości w duchu, słuchając kontrprzemówienia godnego prawdziwego anarchisty i przytakując każdemu słowu wypływającemu z jego ust. Gdy odchodził, klepnęła go mocno w bark, z determinacją wpatrując się w towarzyszy. Ostatnim razem się powstrzymała przed zemstą, dała się oszukać. Tym razem nie popełni tego samego błędu.

Nie lecieli tylko statkiem. Walczyli z nami ramię w ramię ze świadomością, że wbijają nam nóż w plecy. Wykorzystali nasze zaufanie, jak ostatnie skurwysyny. Za to nie należy im się litość — odparła jeszcze Mila, wyciągając swój nowy karabin i sprawdzając tarcze oraz magazynek. Chciała... bardzo chciała pobiec do przodu, przed siebie i spalić swoim gniewem tamtą dwójkę, ale ledwo zasklepione rany jasno sugerowały, że to zły pomysł. I tak, zdrajcy byli dojebani.

Viktor będzie próbował być może skupić na sobie ogień, podchodząc bliżej. Im szybciej wyeliminujemy Strikera, tym lepiej dla nas. Tak jak mówi reszta, skupmy się na jednej osobie. I no... powodzenia. I jebać Przymierze — rzuciła, zmuszając się nawet do lekkodusznego uśmiechu, ustawiając się przy schodach, czekając na start areny. Ledwo znajomy sygnał obwieścił walkę na śmierć i życie, Mila zeskoczyła za Curio na ziemię i natychmiast przycelowała z Windykatora w Strikera, strzelając jedną i drugą serię. Tuż po tym puściła się pędem w stronę turianina, zatrzymując się po jego lewej.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

30 mar 2022, o 22:19

[h3]Inicjatywa[/h3]
Striker +70 (30 bazowo + 10 szkolenie + 30 horoskop), Karajev +25 (15 bazowo + 10 szkolenie), Isha +12, Kiru +14, Crassus +15, Mila +15, Lyssa +41

0 Striker -> Mila -> Karajev -> Kiru -> Crassus -> Isha -> Lyssa Striker - aktywny Skok Adrenaliny i Dysrupcyjna.
Karajev - aktywna dysrupcyjna i umocnienie.
Lyssa - aktywny pancerz technologiczny.
Isha - aktywna bariera.
[h4]akcja 1[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]akcja 2[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]akcja 3[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h4]tajny rzut mg[/h4]
A<33<B<66<C
15

[h4]jak bardzo lyssie odpierdoli[/h4]
A<33<B<66<C
16
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

31 mar 2022, o 20:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ciężko było określić, jak dużą władzę nad tłumem miały ich przemowy. Mieszkańcy falowali jak jeden, żywy organizm rozchodzący się po trybunach. Krzyczeli, gdy wychodzili na podwyższoną arenę i tym samym wrzaskiem witali drugą drużynę. Nie mieli faworytów, których potrafiliby wyłonić - nawet przemowa Crassusa tonęła w gwarze, choć z pewnością poruszyła zainteresowanie Octavii.
A także jej złość. Widzieli z daleka, jak zaciskała pięści, z pewnością chcąc zrobić coś z tym, co miało wydarzyć się za chwilę na arenie. Tak jak mówiła Lyssa, teraz, stojąc przed obliczem swoich mieszkańców, Octavia mogła być jedynie biernym obserwatorem.
W tej kwestii istotnie nie różniła się od pozostałych oglądających, mając tak samo nieistotny wpływ na przebieg wydarzeń.
Wysuwając się na metalową, zniszczoną wieloma odbytymi wcześniej walkami arenę, D'veve poczuła, jak kula mija jej głowę o centymetry, gdy Charles wystrzelił ze swojego pistoletu, podejmując inicjatywę. Objęta wściekłym, wojennym szałem Račan zareagowała natychmiast, w skupieniu wycelowując w odległego o kilkanaście metrów mężczyznę. Gdy Karajev mknął naprzód, w stronę osłon, Striker pewnym siebie krokiem postąpił tylko naprzód, z dłonią dzierżącą broń.
Jego strzały były piekielnie niebezpieczne, ale także i on był śmiertelnikiem.
Dosięgnęła go celna salwa karabinu D'veve, pod której ostrzałem rozbłysnęły jego tarcze, po której rozległ się ogłuszający huk karabinu snajperskiego dzierżonego przez Curio. Syk Żmii rozdarł powietrze ze świstem, a pocisk trafił w środek klatki piersiowej mężczyzny, zatrzymując się na jego tarczach kinetycznych. To jednak płonący pocisk Lyssy wychodzącej naprzeciw sprawił, że generator Strikera wreszcie się poddał, a mężczyzna przyśpieszył, susem skacząc do przodu.
W następnej sekundzie, płonąca sylwetka żołnierza uniosła w górę morderczą broń. Tym razem jego strzał ugodził pierś Ishy, której generator tarcz pisnął żałośnie, natychmiast zaprzestając swojego działania. Pocisk ugrzęzł głęboko w jej klatce piersiowej, pozbawiając go tchu.
Tłum zaryczał wściekle, tryumfalnie, gdy pierwsze bariery zostały zniszczone.
- To są twoi championi, Octavio? - krzyknęła Lyssa, z dziką satysfakcją płomiennej sylwetki odbijającej się w jej szklistych oczach. - To jest duma Nyx?!
Octavia milczała, przynajmniej z początku. Gdy kolejna salwa z karabinu Račan ugodziła w pokrytą płomieniami sylwetkę Strikera, Karajev uniósł swoją broń, dostrzegając ranną ofiarę. Jak drapieżnik z ogromnej odległości dostrzegając ziejącą dziurę w pancerzu D'veve, żołnierz przytrzymał spust swojej strzelby, wzmacniając impet jej wystrzału. Zużyta przy ataku energia natychmiast zniszczyła jego pochłaniacz ciepła, lecz fala śrutu sięgnęła sylwetki asari. Drobne ogniki bólu przeszyły całe jej ciało, wbijając się w miękką warstwę łączeń między ceramicznymi płytkami, pozbawiając jej płuca powietrza skrytego w środku, powalając ją na ziemię.
- Słyszycie słowa zdrajczyni, która nas porzuciła? - warknęła Octavia, głosem mocnym, wzmacnianym mikrofonem obecnym obok. Nie musieli widzieć dokładnie by wyczuć, że jej słowa kierowane były do Lyssy. - Krew z naszej krwi, porzuciłaś nas wszystkich, udając się w szeregi ciemiężców! Wzbogaciłaś się jak zdrajca Enzo, budując swoją potęgę na barkach ludzi takich jak my! Uważasz, że twoi najemnicy sprostaliby walce gdyby nie wsparła ich twoja skorumpowana siła, którą zdobyłaś opuszczając nas dla wielkiej galaktyki?!
Gdy Yahganka wycofywała się w stronę osłony, napotykając błędy swojego omni-klucza, Curio wystrzelił po raz kolejny, mijając płonącą sylwetkę Charlesa o kilkanaście centymetrów. Zmuszeni porzucić leżącą na ziemi Ishę na krótką chwilę, wszyscy skierowali się w stronę barier, jedynych osłon, które oferowała ta wielka arena. Jedynie Lyssa, wściekle klnąc pod nosem, znów uruchomiła swój omni-klucz, ciskając w Strikera kolejnym pociskiem.
Uderzenie impetem sprawiło, że zachwiał się. Płomienie ogarniały jego pancerze, wspinając się po ceramicznych płytkach. Jego ciało było gorące, a każdy atak niósł kolejną salwę cierpienia, boleśnie przypominając o obrażeniach, których doznał wcześniej w hangarze.
W pewnej chwili, jego ciało powiedziało dość. Kolana ugięły się pod jego ciężarem, sprawiając, że opadł na ziemię, jak płonąca z daleka kukła. Tłum zawył mieszanką odczuwanych przez siebie uczuć.
- To oferuje galaktyka! - ryknęła T'Saeri, rozkładając szeroko ramiona. Gdy Striker padł, nie wyglądała na zainteresowaną atakowaniem Karajeva. Zamiast tego, gdy ten przeładowywał, szła do przodu, w stronę środka, pławiąc się w ich gwarantowanym zwycięstwie. - Potęgę! Sławę! Ludu Nyx, nie musimy wszyscy żyć biednie, pod butem pierdolonej Octavii!
Druga z kobiet uniosła się ze swojego fotela, jak gdyby tracąc zainteresowaniem wydarzeniami na arenie, skupiając się wyłącznie na jawnej prowokacji Lyssy. Spoglądając na nią z lunety swojego karabinu snajperskiego, Curio dostrzegał jej napiętą twarz ukrywającą się pod kapturem. Była roztrzęsiona, ale też absolutnie wściekła.
- Lyssa uciekła. Wzbogaciła się w skorumpowanym świecie i pragnie zaważyć o losach zdrajcy wykorzystując swoją nową przewagę. Czy obowiązuje nas zepsute prawo galaktyki, w którym silny wysysa każdą przewagę ze słabego? - prychnęła kobieta. Trybuny ucichły nieco, jakby wsłuchując się w jej słowa jak w kazanie. Kilka zaprzeczeń potoczyło się krzykami. - Czy nie jesteśmy wszyscy sobie równi, tutaj, na Nyx, porzucając bogactwa i statusy oferowane przez resztę świata?! - ryknęła, unosząc swój głos. Tłum zareagował mocniej, intensywniej. T'Saeri dalej parła naprzód, gdy pozostali szykowali się do kontrataku. - Czy to sprawiedliwe, że Lyssa powraca do nas jako córa marnotrawna, wykorzystując swój status by przechylić szale losu zdrajcy?!
Trybuny ogarnął płomień szaleństwa. Krzyk odbił się w fali unoszących się z krzeseł postaci. Wyciągnięte ku kosmicznemu niebu i litej skale pięści były jak wykrzykniki na końcu zdania. Stacja dokonała swojego osądu, a skromnie odziana, zakapturzona postać matki Octavii stała na przedzie, kiwając głową, niczym łaskawy przywódca, który słucha się wyroków narodu.
- Prawo jest sprawiedliwe i równe! Nyx zadecydowało, że nie uznaje waszego ciemiężcy! - jedno mignięcie omni-klucza matki Octavii było subtelne. Gest, który nie powinien nic znaczyć, a znaczył tak wiele.
Kobieta miała ten plan w zanadrzu od samego początku.
Ryk poniósł się areną, wstrząsając jego posadami. Ryk, w którym Kiru natychmiast poznała swojego pobratymcę. W ciemnym przejściu, schylając się, by ominąc framugę, stanęła potężna sylwetka yahga.
- Ty suko, nigdy nie dasz nam wygrać! - tłum był obojętny na wykrzyczane słowa Lyssy, lecz pozostali ją usłyszeli. Asari pomknęła naprzód. Jej maska obojętności i profesjonalizmu została roztrzaskana, ujawniając wściekłość skrytą pod jej powierzchnią.
Powrót Lyssy na Nyx zdecydowanie nie był jej obojętny, w przeciwieństwie do losu spętanego turianina, obserwującego wydarzenia z paniką w oczach. T'Saeri nie zamierzała wygrać dla niego, tylko dla siebie.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

2 kwie 2022, o 17:48

Crassus być może i nie mógł ocenić czy jego przemowa jakkolwiek wpłynęła na tłum, pozytywnie czy nie. Jeśli drobne ziarno niezgody zostało zasiane wewnątrz umysłu kilku biedaków z Nyx to dobrze. Celem było mieć ostatnie słowo nad psami Przymierza, aby kąsać zarówno ich jak i Octavię na każdej możliwej płaszczyźnie. Jeśli tego dnia Curio miał pożegnać się z życiem i ponownie spotkać się z Duchami na herbatce w zaświatach, turianin zamierzał upewnić się, że nie będzie miał godną opowieść o swojej ostatniej walce. Oraz o tym jak wkurwił matronę asari. Zainteresowanie i złość Octavii było wisienką na torcie. Bardzo słodką wisienką.
Jej słodki smak musiał jednak poczekać zanim Curio będzie miał okazję się nim nasycić. Pierw musiał przeżyć i upewnić się, że jego kompani także przeżyją.
Na samym początku nie był pewny tej przypadkowej zbieraniny. Co do dwóch miał racje ale reszta? W tym końcowym spektaklu zagrali swoje role idealnie. Niczym dobrze naoliwiony mechanizm, cała grupa działała w jednym celu. Nikt nie zmienił założonej taktyki, która okazała się słuszna. Kanonada wypalona w kierunku tego bardziej gadatliwego zdrajcy okazała się za dużym obciążeniem nawet dla jego sponiewieranego przez życie organizmu. I bardzo, kurwa, dobrze. Pomyślał Curio na widok upadającego Charlesa. Czy czuł satysfakcję? Może odrobinę. Dalej buzowała w nim złość i chęć zemsty, a jeden ze zdrajców wciąż stał na nogach. Oni także odnieśli sukcesy. Pocisk wystrzelony przez Strikera, a poprawiony Graalem Karajeva wyłączył Ishę z walki. Co prawda przewaga liczebna nadal była po ich stronie ale nawet strata jednego członka ekipy była bolesna. Zerknął w tył na Ishę i zaklął cicho.
- Kurwa. - i drugi raz, tym razem już głośniej, na widok Lyssy paradującej sobie po arenie i wdającej się w pyskówkę z Octavią. - Co ona robi?!
Doskonale rozumiał chęć dopieczenia samozwańczej królowej. Ba! Nawet popierał słowa Lyssy skierowane do Nyx. Sam przecież o tym właśnie mówił. Ale nie w trakcie walki, na Duchy! Nie kiedy Viktor stał obok, gotowy aby w każdym momencie posmyrać ją Graalem. Co prawda, sama Octavia zdawała się pochwycić przynętę drugiej asari. I ewidentnie nie była szczęśliwa. Curio przez moment obserwował władczynię Nyx poprzez lunetę swojego karabinu, chcąc zyskać nieco rozeznania co tam się dzieje. Zupełnie nie obchodziła go logika samej Octavii, na niej już postawił krzyżyk dawno temu. To, co go obchodziło, to zasrany omni-klucz w na jej ręku. Coś knuła i dokładnie o tym wcześniej przestrzegał Curio. Octavia nie pozwoli im wygrać.
- No zobacz. - mruknął do siebie na ostatnie słowa Lyssy. W obliczu nowego zagrożenia, pobratymca Kiru, Crassus nie mógł zbytnio wspomóc nierozważnej asari. Karajev też wciąż działał i kto wie czy nie da rady czymś naćpać swojego kolegi. Nie było za dobrze ale niech go piekło pochłonie jeśli miałby się poddać przed jakimś sfiksowanym kultem.
Piłka była nadal w grze i potrzebowali każdego zawodnika. Curio przycupnął nisko za osłoną, patrząc w kierunku Ishy.
- Walcie w tamtych lowelasów, ja idę po Ishę. - rzucił w komunikator obecny w hełmie i zerwał się z miejsca. Sprintem pobiegł do leżącej na ziemi asari, szykując już część potrzebnych żeli. Mieli własne ćpanie i zamierzał to wykorzystać. Jak tylko znalazł się przy poszkodowanej od razu przeszedł do aplikacji. Postawi ją na nogi, choćby miał nakarmić ją omni-żelem.
- Wstawaj, księżniczko. Mamy zdrajców do rozjebania. - powitał ją ciepłymi słowami otuchy jak tylko jej stan się ustabilizował. Sam po chwili sięgnął po swój karabin, wciąż klęcząc dla wygodniejszej pozycji strzeleckiej, i wycelował w żołnierzy. Jeśli Striker działał to Żmija chciała ukąsić właśnie jego. W przeciwnym razie za cel wchodził Rosjanin. Zaraz po wystrzale zerwał się do biegu z powrotem na swoją poprzednią pozycję za osłoną.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 2 kwie 2022, o 19:16 przez Crassus Curio, łącznie zmieniany 1 raz.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”