Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Długie, surowe korytarze serwisowe, oświetlało blade światło awaryjne, jak i promień z latarki. Idąc zgodnie ze wskazówkami, które znajdowały się na ścianach i jak dotąd nie sprawiały wrażenia celowej zmyłki dla nieproszonych gości, końcem końców, po krótkiej przebieżce pozbawionej nagłych zwrotów akcji, światło całej trójki padło na uchylone, a także unieruchomione drzwi na końcu drogi. Zgodnie z przypuszczeniami Elizabeth, wejście na mostek musiało być po ich drugiej stronie, problem w tym, że panel dotykowy wysmażyło, a pomarańczowa poświata w miejscu, gdzie naciskało się, aby stalowe skrzydła otworzyły się, wciąż mieliła jakiś proces, nie mogąc się zdecydować, czy jednak drzwi otworzyć, czy pozostawić zatrzaśnięte.
Wąska szczelina niewiele przepuszczała, ludzka dłoń zmieści się tam z trudem, oko z kolei ryzykowało, że jeśli jakieś zagrożenie znajdowało się w tym półmroku po drugiej stronie, będzie to ostatnią rzeczą, na którą spojrzy nim skończy ślepe. Tak, jak oboje doskonale wiedzieli, waga tego typu przejść nie pozwalała na mechaniczne ich odsunięcie. Hasło sezamie otwórz się również można było spisać na straty, co sprawdził JJ we własnej osobie z teatralnym tonem.
- No co? Musiałem - odparł na swoją obronę, zapuszczając przysłowiowego żurawia na kontrolkę drzwi.
- Wysmażyło przewody. Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwarcie. Musimy dostać się do ich systemów, aby otworzyć sobie drogę, a najlepiej to jeszcze oznaczyć swoje sygnatury jako te przyjazne - zaproponował, skanując włączonym omni-kluczem panel, a następnie przyglądając się wyplutym odczytom.
- Czas zwarcia pokrywa się mniej więcej z uderzeniem w prom pasażerski. Szukać przewodów, a Pani Porucznik obsłuży kontrolę, jak już się zapali, czy woli Pani na odwrót? - nie był osobą decyzyjną w tym teamie. Zwrócił się więc do Elizabeth, podczas kiedy drugi żołnierz nerwowo grzebał butem w posadce.
- Chyba mamy firewolle, które ochronią nas przed ewentualnym atakiem ze strony ich systemów, prawda? - spytał, nie odrywając wzroku od tego, co było za ich plecami.
W momencie, w którym Anabelle go wyprzedziła, stawiając jako pierwsza krok na wrogim statku, Jonathan położył dłoń na jej ramieniu gotów przyciągnąć kobietę do siebie i zasłonić własnym ciałem, gdyby wtargnięcie na tajemniczą jednostkę rozpoczęło lawinę nieszczęśliwych wypadków. Nic jednak takiego nie miało miejsca, dlatego odetchnął w duchu i wycofał dłonie, nonszalancko przy tym przeczesując włosy.
Cień żołnierzy znikał na korytarzu, słychać już było tylko strzępki rozmów. Sonda, która udała się za Przymierzem, zachowywała bezpieczną odległość. Wygaszone światło, zapewniało jej anonimowość, przynajmniej na korytarzu, gdzie działało wyłącznie oświetlenie awaryjne. Może nie rejestrowała ich rozmów z idealną słyszalnością, ale przynajmniej ściągała większość, a kontekst... Kontekst zawsze można było dorobić, najlepiej taki będący stacji na rękę.
Mężczyzna chwilę przyglądał się oznaczeniom, studiując je.
- Stawiam na transportowy. Na pasażerki mi to nie wygląda, a wojskowy byłby chyba lepiej uzbrojony, prawda? - strzelał w ciemno, a i tak nie tracił tej momentami aroganckiej pewności siebie.
- Wiesz. Takie statki widziałem tylko w Blasto, ale to zawsze coś, prawda? - zaśmiał się strzękliwie, chcąc najprawdopodobniej rozluźnić nieco spiętą atmosferę.
Ruszył przodem, nie mógł sobie jednak darować, aby nie obejrzeć się na reporterkę zanim zaczął schodzić po metalowych stopniach.
- Jako dżentelmen, powinienem upierać się, że to jednak kobiety przodem. Rozumem jednak, że wolisz mieć żywą tarczę, choć obawiam się, że nie mam wystarczająco dużego mięśnia piwnego, aby zapewnić ci osłonę przed całą serią - wzruszył ramionami i jak znała Jonathana, zapewne błysnął uśmiechem, choć tego w ciemności oraz pod maską trudno było dostrzec.
Zeszli do wąskiego oraz niskiego korytarza, który kończył się zamkniętymi, ale niezabezpieczonymi drzwiami. Najprawdopodobniej, dalej także ciągnęły się schody, ponieważ jedna ściana była przeszklona i można było zajrzeć do sporej jak na gabaryty statku ładowni. W miejscu takim, jak to, każdy cień wydawał się przybierać groźną postać podpuszczając wyobraźnie. Oświetlenie awaryjne nie dawało zbyt wiele pola do zobaczenia, aczkolwiek w rogu, gdzieś dalej, bez dwóch zdań znajdowały się solidne, metalowe skrzynie.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry