Wyświetl wiadomość pozafabularną
Biotyka zawsze stanowiła największą niewiadomą na polu walki. Zdolności potrafiące łamać prawa fizyki, osłabiać uzbrojenie oraz posyłać żołnierzy w powietrze, wprowadzały zamęt w bitwie i były w stanie zaszkodzić nawet najbardziej przemyślanej taktyce, zapoznając ją z efektem kontrolowanego chaosu. Na powierzchni symulowanego Feros nie było inaczej.
Dwa pociski Rzezi przecięły powietrze, mknąc w stronę unoszącej się bezwładnie turianki, która została wyrwana zza swojej bezpiecznej osłony. Jeden z nich chybił, znikając na tle zapylonego nieba, ale drugi odnalazł swój cel, trafiając kobietę w i tak osłabione już tarcze. Pirat który go wystrzelił, nie zdążył się jednak nacieszyć swoim niespodziewanym sukcesem - ledwo stał na nogach, a seria z karabinu którą Fulvinia posłała w jego stronę w odpowiedzi, dokończyła dzieła zapoczątkowanego kilkadziesiąt sekund później. Pociski rozbiły się w większości na platformie dookoła niego, ale wystarczająco wiele sięgnęło jego ciała, by to w końcu się poddało, osuwając się pod niską osłoną oraz zostawiając na niej krwawy pas. Niemal w tej samej chwili biotyczna moc wyczerpała się, uwalniając turiankę ze swoich objęć i pozwalając najemniczce zręcznie wylądować z powrotem na ziemi.
Jednak na niezbyt długo.
Po drugiej stronie areny, kapitan piratów ponownie wychyliła się zza swojej osłony, wyciągając dłoń w stronę skrytej Blackley, która jedyna do tej pory pozostała poza jej kontrolą. Widząc jednak jak jeden z jej towarzyszy pada pod celną serią turiańskiego karabinu, zaklęła głośno i skierowała rękę w stronę kobiety; jej ramię rozżarzyło się jasnobłękitnym ogniem, gdy zaciskała dłoń, a sekundę później identyczna energia spowiła ciało Fulvinii. Niebieskie, tak jasne że niemal białe, płomyki energii rozpłynęły się po jej pancerzu, który gwałtownie odmówił posłuszeństwa kiedy moc zastoju sparaliżowała ją tak jak stała.
Skan Blackley wciąż odmawiał współpracy. Niewielka wizualizacja pola walki na jej wyświetlaczu próbowała namierzyć cel, ale indykator nie potrafił zablokować się na nim na wystarczająco długo, żeby uruchomić program oraz podjąć pełną analizę. Nawet gdy piratka wychyliła się zza osłony, sądząc że udało jej się tymczasowo zneutralizować najgorsze cele, skan Elisabeth jak na złość rozproszył się unoszącymi się w powietrzu drobinami pyłu oraz kłębów kurzu, nie potrafiąc wybrać właściwego obiektu.
Ani wtedy, ani gdy nagle grawitacja i pod jej nogami gwałtownie odwróciła się w drugą stronę, wyrywając ją zza osłony.
Crassus zniknął na krótką chwilę, gdy jego kamuflaż taktyczny w końcu zadziałał. Pole maskujące pokryło jego pancerz, sprawiając że stał się niemal niewidoczny na tle szarego nieba Feros, ale nawet chwila spokoju od ostrzału i uwagi piratów, nie sprawiła że jego strzał stał się łatwiejszy. Był strzelcem wyborowym i potrafił dostrzec niesprzyjające warunki do oddania strzału - unoszenie się w pozbawionym grawitacji polu, lewitując nad bezdenną przepaścią w atmosferze pełnej pyłu i celując w obiekt w większości skryty za kolumną, zdecydowanie do nich należało. Jego Żmija huknęła, gdy znalazł moment, w którym sądził że ma największe szanse osiągnąć sukces, ale czaszka zdobiąca hełm piratki w indykatorze jego celownika poruszyła się w ostatniej chwili i pocisk zamiast trafić w cel, odłupał stalowy fragment kilkanaście centymetrów obok.
To niemal od razu skupiło na nim wzrok pozostałych. Drugi z piratów wychylił się zza swojej osłony i posłał w niego serię z własnego karabinu, która naruszyła jego tarcze. Nawet kapitan opuściła pistolet, który unosiła w stronę Blackley, żeby przenieść swoją uwagę na snajpera; otaczające go pole biotyczne skończyło się niemal w tej samej chwili, w której na jego miejscu pojawiło się znajomo wyglądające drugie. Ledwo wylądował na ziemi, a jego ciało pokryły te same jasne języki ognia, które unieruchomiły go w pół kroku, brutalnie zaciskając na nim metaforyczną, biotyczną pięść.
Stojąca po drugiej stronie areny piratka schyliła się gwałtownie, gdy przeleciał nad nią ładunek przeciążeniowy wystrzelony przez Blackley, po czym schowała się z powrotem za osłonę. Jej okrzyk, skierowany w stronę ostatniego z jej sojuszników, chociaż stłumiony przez odległość, hełm i wycie wiatru, niósł jasne przesłanie.
Zabij ich.
Wyświetl wiadomość pozafabularną