Dosyć szybko zabrali się do tych istotnych kwestii i ważnych ustaleń. Oczywiście, wcześniej było jeszcze trochę żartów ze strony ich zleceniodawczyni, ale te, najwidoczniej przeznaczone tylko dla niej, szybko ustały. Widocznie zebrała się tu trójka person, która raczej nie przepadała za jałowymi dialogami. Gdy więc już na dobre zasiedli, przeszli do rzeczy. Lyra wstała na chwilę ze swojego obrotowego fotela, by podejść do maszyny z wodą i nalać sobie nieco samej zimnej. Wziąwszy orzeźwiającego łyka, uśmiechnęła się lekko do Skaxa, który wcześniej, na widok tej samej maszyny, prawie zszedł na zawał. Czy ona...wiedziała? Nie, raczej nie. Skąd miałaby? Pewnie po prostu uśmiechała się do niego, bo była miła dla najemnika, albo rozpoznała go z Fornaxa.
Przechodząc jednak do rzeczy, gdy Asari wróciła na swoje miejsce, odpaliła terminal, ukazując im holograficzny obraz naprawdę imponująco prezentującego się frachtowca. Było to naprawdę bydle wśród tej klasy, utrzymywane jednak w raczej minimalistycznej stylistyce od zewnątrz. To, co inżynierskie oczy mogły wypatrzeć, to to, że statek takiej wielkości, przy tak małej ilości silników, zdecydowanie musiał mieć jakieś problemy z poruszaniem się w większych prędkościach. Nie było bowiem mowy, by przy konwencjonalnym sprzęcie, coś takiego miało jakąkolwiek sensowną obrotność. Wiadomo, że frachtowce z prędkości nie słynęły, ale ten tym bardziej to udowadniał.
- CS Zephyr - zaakcentowała V'tize, biorąc znowu łyka wody - To jedyny w swoim rodzaju statek. W sensie, nie jest to jakiś wielki eksperyment, a po prostu robota na zamówienie, we własności...konkretnego członka zarządu - podkreśliła to, że nie zdradziła jego imienia. Nie zamierzała. Nie musiała, może ta wiedza nie była im potrzebna, lub im, w jakiś sposób, zagrażała. Z drugiej strony jednak, i tak podpisywali już pakt z diabłem i i tak byli zagrożeni. Czy imię byłoby więc jakimś problemem? Pewnie nie, ale i tak go nie otrzymali. - Jest w pełni zautomatyzowany i obsługiwany przez mechaniczną załogę i statkową WI, z okazjonalną wizytą mechaników. Na pokładzie jest około pięćdziesięciu mechów, według danych sprzed pół roku. Są agresywne i będą, bo niestety nie jesteśmy w stanie oszukać systemów tak, by myślały, że jesteście z nimi. Kontroluje je statkowa WI, która niby byłaby do shakowania, ale jest to ostre ryzyko. - zaczęła wyjaśniać. Widocznie wolała rozplanować sobie monolog, który odpowie na ich pytania, niż udzielać pustych odpowiedzi po kolei.
Przybliżyła nieco odbicie statku, pokazując im jego wnętrze. Było spore i kręte, a korytarze, choć prezentowały się podobnie, były obstawione przez stacje mechów. V'tize jednocześnie pokazała im inne przejścia - przejścia techniczne, skrytki, wentylacje, rury, pomieszczenie techników. Zaznaczyła im też kilka punktów - punkt kontroli mechów, mostek, stację naprawczą, oraz maszynownię.
- Pomijając jednak wycieczkę krajoznawczą, jesteście tam po to, by ukraść dla mnie napęd Zephyra - gdy to powiedziała, zaznaczyła konkretnie, który ma to być - ten "największy", gdyż były, co dziwne, asymetryczne. Jeden był mniejszy, bardziej standardowy, a obiekt ich zainteresowania prezentował się zgoła inaczej. - Dlatego potrzebuję osób skłonnych do infiltracji, skradania się, oraz demontażu, bo będziecie musieli odmontować napęd i przenieść go na swój statek. Jest kurewsko ciężki, więc jeśli chcecie, to mogę dać wam mecha ładunkowego, ale będziecie musieli go przeciągnąć ze sobą. Alternatywnie, możecie spróbować shakować mecha na miejscu. - z jednej strony, może powinna dać profesjonalistom pracować, z drugiej, rzucała luźne sugestie. - Frachtowiec kursuje sobie po kosmosie na skraju Trawersu Attykańskiego, nietykany przez nikogo, skrywając swoje niewątpliwe skarby. Badałam go już od jakiegoś czasu i w końcu nam się poszczęściło. Tydzień temu, miał awarię i wleciał niebezpiecznie blisko orbity Gazowego Olbrzyma. Ciągle monitorujemy jego pozycję. I tu wkraczacie wy, lecąc swoim statkiem, albo naszym, jak wolicie.
Przedstawiła sprawę dość jasno. Powiedziała, co mają zrobić, co ona może im dać, oraz oczywiście jakie są tego ryzyka. Darowała sobie żarcików czy komentarzy, które Skax mógł słyszeć wcześniej od Volusa. Jasne, była mniej spięta, niż przy ich pierwszym spotkaniu, ale zachowała odpowiednią dozę profesjonalizmu, nawet, jeżeli była bardzo bezpośrednia i nie skrywała się pod płaszczykiem PRu czy dyplomacji.
- Odpowiadając - będziecie mieli bardzo przesrane. Nie wiem, co wam zrobią, ale nie będę wam w stanie pomóc. Zatem rozumiecie, wielkie ryzyko, wielki profit. - rzekła dość krótko, jednocześnie chyba uznając, że to dobre podejście. Była z nimi szczera, Hakk nie owijało w bawełnę. - Jakieś pytania? Będziecie czegoś potrzebować przed wyruszeniem? W granicach rozsądku, oczywiście.
Nie powiedziała im dlaczego ani po co to robią. Widocznie uznała, że nie jest to konieczne. Nie płacono im za myślenie nad tym, zatem im tego nie tłumaczyła. Może sama nie wiedziała?
W takim duecie będzie im dane wyruszyć, najpewniej sami, może jeszcze z jakimś niezbyt inteligentnym mechem. Skax był osamotniony, bo nie miał swoich towarzyszy. Działał co prawda często bez nich, ale to chyba była jego pierwsza misja od incydentu, przez co mógł być raczej na skraju swojej wytrzymałości psychicznej. Thescia, z drugiej strony, nie miała zbyt dobrych relacji z Quarianami, ale kiedyś los musiał się do niej uśmiechnąć, prawda? Może ten trzeci Quarianin będzie tym szczęśliwym, który spełni jej jedno życzenie (bo pozostałe dwa zabrał dla siebie, wiadomo).
Wyświetl wiadomość pozafabularną