Mieli różne teorie na temat tego, co zastali, czy tam tego, czego
nie zastali. Nie potrzebowali jednak dużo czasu, by dojść do tego, że nie mieli co przerywać misji, a co najwyżej mogli zakończyć ją w tempie nieco szybszym, i robiąc to może nieco łatwiej, niż wcześniej sobie założyli. Posiłki bowiem wciąż nie nadchodziły, a stosunkowa cisza zapanowała wśród nich. Stosunkowa, bo oczywiście na stacji było dość głośno, a daleko im było do jakoś bardzo opustoszałego regionu. W całym ich pobycie na Vestcie, teraz było chyba najciszej, za wyjątkiem może ich lądowania w hangarze, gdy słyszeli jedynie tupanie mechów i Quarian. Teraz nawet tego jednak brakowało.
Alexander wydał prosty rozkaz. Należało wpierw upewnić się, że nie wchodzą w pułapkę. Scenariusze były w końcu różne, a znając życie, mogłoby tu dojść do ironii - co jeśli to Legion zaminował wcześniej placówkę, i zamierzał ją wysadzić, ale z nimi w środku?
Niestety prawda okazała się być nieco mniej zabawna - Skax aktywował odpowiedni program, wytwarzając swoją niezawodną sondę, a później wpuścił ją do środka, obserwując jej poczynania przez interfejs wyświetlony na jego omnikluczu. Przeleciała wzdłuż i wszerz, rozglądając się po zakamarkach opustoszałego magazynu. Quarianin szybko zauważył, że w rogach budynku były porozstawiane kamery, skryte tak, by z pozycji "w wejściu" nie mogli ich zauważyć. Wyglądały tak, jakby kiedyś zostały zniszczone i naprawione stosunkowo niedawno, ale ręką profesjonalisty. Mimo wszystko, kamera była kamerą, a strzał z dowolnej spluwy był tu wystarczający. Zresztą, nawet spluwa nie była potrzebna - Sonda była w stanie, z lekkimi zasięgowymi trudnościami, dezaktywować je wszystkie poprzez stary, dobry wystrzał wiązki prądu.
- Kamery wyłączone? Nic więcej nie znalazłeś? Pheh, jebany Legion nawet nie potrafi nic ukryć.- zapytał krótko Cesvin. Gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, wszedł do środka i położył na środku pakunek, nawet nie musząc jakkolwiek go otwierać czy rozpieczętowywać - duża torba, którą nosił, była przepełniona do granic możliwości i w tej pozycji bardzo dobrze było widać kontury najprostszej (ale też nie będącej jakąś samoróbką) bomby. Gdy podłożył ładunek, szybkim krokiem wyszedł z budynku, nie chcąc chyba niczemu się narażać.
- Teraz możemy spierdalać, i to tak nawet "honorowo", eh, Krogul?- zerknął na Kroganina, który stereotypowo powinien mieć najwięcej wspólnego z honorem. Ot, taki typowy banter.
Tak, jak ogłosił, że mogą, tak zrobił. Nie czuł się jednak na jakieś ekstremalnie szybkie bieganie, więc, wychyliwszy się zza ogrodzenia i upewniwszy, że nie ma tam ukrytej armii przyczajonych Turian z giwerami, po prostu przebiegł truchtem kawałek dalej, cofając się do pozycji, którą obrali przed szturmem. Pozycji na tyle bezpiecznej, że będą przy niej z dala od eksplozji.
Gdy dołączyli do niego, Kannaba aktywował komunikator, od razu łącząc ich z Taalą.
- Jak tam? Dzwonicie, by się pochwalić, czy wyżalić?- spośród lekkiego szumu zabezpieczeń komunikacji, usłyszeli głos znanej im Asari.
- Pochwalić. Detonuj.- oznajmił wraz z dziwnie żabim rechotem Batarianin. Może był entuzjastą oglądania wybuchów, a może po prostu cieszył się, że zadanie poszło stosunkowo łatwiej, niż się spodziewali. Ciężko było stwierdzić.
Byli tu bezpieczni, ale jednocześnie na tyle bliscy, że mogli ujrzeć swoje dzieło. W komunikatorze usłyszeli dźwięk detonatora - standardowe, pojedyncze kliknięcie. Sekunda opóźnienia, i potem...
bum! Eksplozja była głośna, była jasna, i była dosyć widowiskowa. Dym zebrał się wokół, a gdy przyjrzeli się okolicy po jego rozejściu się, zobaczyli, że eksplozja spowodowała stosunkowo niewielki "krater" w stalowym gigancie jakim była Vesta - siła ładunku nie była na tyle duża, by wytworzyć jakieś wielkie obrażenia - budynku nie było, ale po paru tygodniach napraw będzie dało się zbudować tu coś nowego. Może. Jeżeli akurat ktoś postanowi coś z tym zrobić.
- Przyjdźcie do mnie, to omówimy, jak teraz ja mogę przydać się wam, i złożycie pełen raport, żołnierze.- na koniec wydała z siebie lekkie parsknięcie śmiechem. Albo była chora psychicznie, albo eksplozja po prostu dała jej pewną satysfakcję, bo brzmiała na zadowoloną z udanej operacji. Cesvin jeszcze nie przekazał jej wszystkich informacji, więc pewnie mogli to zrobić, gdy stawią się przed nią osobiście. Komunikatory ucichły, gdy Kannaba ruszył dosyć szybko w kierunku "sprzymierzonych" terenów.
Choć oczywiście mogli pogadać sobie po drodze, ruszyli by spotkać się znowu ze zleceniodawcą...to jest, tym drugim - Tevar Hakk oczywiście dalej milczał. Nie nawiązywali żadnego kontaktu, od kiedy dotarli na stację. Widocznie Korporacja wolała nie kusić losu. Może wiedzieli, co działo się na miejscu, a może nie. Ciężko było stwierdzić.
Powrót do "znanych" objęć BAR'u był już najłatwiejszą częścią. Szybko przeszli się po mieście, nie dręczeni przez nikogo, w końcu docierając do klitki, w której już wcześniej się znaleźli. Salarianin-wikidajło wraz z jego ludźmi bardzo szybko przyjrzeli się im (jakby weryfikując, czy to na pewno ten skład), po czym zaprowadzili ich już osobiście przed Taalę.
Siedziała tam, gdzie poprzednio. Przywitała ich krótkim skinieniem głowy i zaprosiła, by rozsiedli się koło niej.
- Na drinki i pierdoły nie mamy czasu, więc możemy przejść do rzeczy. Podsumujcie mi jak wam poszło, a ja podsumuję wam, co załatwiłam do waszego małego rajdu na nie-aż-tak-małego Kroganina.- rzuciła z lekkim uśmiechem. Zauważyli, że na stole leży pięć prostych modułów do omniklucza. Alexander, Skax i Luna, jako osoby obeznane (mniej lub bardziej, ale raczej bardziej) w technologii, zorientowały się, że są to moduły-klucze, typowo otwierające zamki w miejscach bardziej zabezpieczonych. To chyba była część ich "nagrody". Gdyby mieli stawiać, pewnie otwierały zamki w "fortecy" Watażki.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn: 23.09 EOD