Wyświetl wiadomość pozafabularną
Arena finalnego etapu turnieju Elizjum zabierała ludzi na wycieczkę na najbardziej odludne i niebezpieczne rejony krogańskiej planety. Uczestnicy poprzednich walk po przekroczeniu przez próg prowadzący do głównej sali, trafili prosto na zapylone pustkowie Tuchanki, które przywitało ich powietrzem gęstym od żółtych oparów, niebem skrytym za pomarańczowym nimbem atmosfery wypalonej nuklearnymi eksplozjami sprzed setek lat oraz spękaną, zniszczoną ziemią. Piach i żwir chrobotały pod ich butami, gdy zajmowali miejsca wskazane przez podświetlone na ziemi okręgi, a temperatura poza ich pancerzami wzrosła do bardzo niekomfortowego poziomu; ich tarcze oraz uzbrojenie były bezlitośnie chłostane intensywnym promieniowaniem Aralakh, która sprawiała że horyzont tej pozornie rozległej przestrzeni falował intensywnie, zakrzywiając rzeczywistość.
-
Panie i panowie, serdecznie witamy wszystkich w ostatnim już etapie Turnieju Elizjum! - Znajomy dron komentatorski wyleciał zza skraju skalnego wzniesienia, które tworzyło szeroki kanion w centrum areny, unosząc się w powietrzu. Ukryte za iluzorycznym niebem Tuchanki głośniki aktywowały się na krótką chwilę, pozwalając sali wypełnić się szmerem oglądających tłumów oraz zachęcającymi okrzykami, nim zostały zagłuszone przez przemowę prezentera. -
W finale turnieju nasi bohaterowie zmierzą się w najbardziej personalnych pojedynkach, stawiając czoła swoim wcześniejszym przeciwnikom oraz partnerom! Walka jeden na jeden, twarzą w twarz, bronią w broń - walka w której każdy może liczyć tylko na siebie, na swoje umiejętności oraz swój sprzęt! Oto kulminacja ostatnich godzin i ostatnich bitew, które podczas których żyliście krwią, potem i wysiłkiem naszych wojowników!
Dron przemknął nisko, wymijając skały, zataczając koło po obwodzie areny, by wreszcie wznieść się w samym centrum i zawisnąć w powietrzu.
-
Przypominamy, że dzisiejszą ucztę dla oczu, przyprawioną solidnym zastrzykiem adrenaliny oraz niepewności wygranej, sponsoruje Armax Arsenal, której doświadczenie w projektowaniu opancerzenia nie mają sobie równych! Armax Arsenal życzy naszym zawodnikom powodzenia... i niech zwycięży najlepszy!
Ledwo słowa komentatora zdążyły przebrzmieć w powietrzu, a na arenie rozległ sygnał startowy i dwa okręgi wyznaczające pozycję zawodników zniknęły. Crassus jako pierwszy rzucił się do biegu, podbijając radioaktywny pył Tuchanki w powietrze i dopadając do najbliższej bariery uderzenie serca przed tym, gdy potężne wyładowanie elektryczne trafiło w jego tarcze, niemal całkowicie zdmuchując je w jednym strzale. Jaana poczuła odrzut broni na własnych rękach, ale naładowany pocisk Projektora zrobił swoje; nowoczesna broń drżała w jej rękach, wypuszczając z boku strugę nadmiarowego gorąca, która uwolniła się po wystrzale, ale pochłaniacz wciąż wskazywał zaledwie ułamek mniej wykorzystania swoich zapasów. Błękitne iskierki prześlizgnęły się po osłonach jej przeciwnika i zniknęły, gasnąc sekundę później, ale obrażenia które poczyniły były adekwatnie wysokie.
Dziewczynie nie dane było jednak zerwać się do biegu i poszukać własnej osłony. Pocisk wstrząsowy wystrzelony z przeciwległego końca areny odnalazł jej tarcze i powalił ją na ziemię z głuchym hukiem, niwecząc jej plany. Crassus niestety również nie mógł długo nacieszyć się małym sukcesem - kolejne wyładowanie błyskawic przecięło krajobraz Tuchanki i ten wystrzał już całkowicie zdmuchnął jego tarcze, a także uszkodził pancerz pod nimi. I to solidnie. Czarne, wypalone ślady przypominające gałęzie drzewa wyryły w jego napierśniku charakterystyczne ślady i wyrwały mu dech z piersi, ale szczęśliwie nie przebiły się przez ochronne warstwy, ani też nie przeszkodziły mu odwzajemnić własnego strzału. Żmija huknęła po raz pierwszy od rozpoczęcia walki, trafiając nieruchomy, leżący cel, niemal całkowicie nadwyrężając jego tarcze.
Wyświetl wiadomość pozafabularną