Wyświetl wiadomość pozafabularną
- Sorry, stary, ale przez tę cholerną wojnę szefostwo jest zbyt wyczulone. Nie ma chuja, nic nie da się zrobić. Nie możemy podkopywać sobie nawet najmniejszych dołków. - usłyszał Crassus Curio, przechodząc przez miasto. To była chyba druga czy trzecia konwersacja tego typu - do kogokolwiek by nie przydzwonił lub napisał, większość kontaktów z Niebieskich Słońc, słysząc jego prośby, spławiało go w ten czy inny sposób. Byli raczej mili, bo oczywiście nie chcieli robić sobie wroga z Turianina (no i być może nawet chcieli pomóc, choćby po znajomości), ale bycie
miłym nie równało się z byciem
pomocnym.
Niestety byli skazani na samych siebie. Kontakty współzałożyciela R&C odmówiły współpracy, przynajmniej tymczasowo. Tym razem musiał polegać na samym sobie i swoich nowych kolegach po fachu.
Podróżowali po Omedze raczej szybko. Ciężko było
nie być kiedyś w Dystrykcie Doru. Znali mniej więcej te uliczki, byli blisko centrum. Choć tłumy czasem ich zatrzymywały, a raz na jakiś czas mijali podobne postacie, tak wydawało im się, że nie są śledzeni. Co prawda Crassus mógł spodziewać się, że ktoś już widział jego popularną twarz, ale póki co nie prowadziło to do żadnych przykrych konsekwencji. Dość specyficzne trio składające się z pół-celebryty najemnika, specyficznego Krogańskiego "króla-poety" i specyficznej hakerki mijało kolejne budynki, w końcu docierając przed ten jeden, konkretny, którego szukali.
Dość spory blok mieszkalny, który był już w zasięgu ich wzroku, prezentował się nieźle. Ładny, odrestaurowany, zbudowany ewidentnie raczej niedawno, i to za niemałe pieniądze. Wejście otoczone było szeroko rozstawionym ogrodzeniem. Wydawało im się, że nie jest pod napięciem i nie chodzi tu o aż
taki sort zabezpieczeń, ale płot był wysoki i próby wspinaczki byłyby dość karkołomne. Możliwe, ale szybkie i skryte przeskoczenie byłoby ciężkie bez jakiejkolwiek dywersji.
-
Chodźmy, okrążmy budynek. Szybki spacerek. - rzuciła cicho ich koleżanka, pozwalając sobie na rozpoczęcie tego manewru z własnej inicjatywy.
Przeszli się po okolicy dość szybko, mijając raczej wzrok wszystkich pięciu strażników, których naliczyli. Dwóch stało przy centralnej bramie - jeden, znużony Turianin opierał się o ścianę budki strażniczej i palił papierosa, gdy drugi zdawał się ze zmęczonym wzrokiem patrzeć w tłum. We wspomnianej budce, która stała kawałek od bramy, siedziała ludzka kobieta, akurat zajadająca się soczystym kebabem. Pozostała dwójka, obaj ludzie, chodziła po terenie tego kompleksu, patrolując powoli obszar między sztucznym, niewielkim i holograficznym ogródkiem, a tylnią bramką, oddzielającą lokalny śmietnik od zabezpieczonej części. Punkt ten był obserwowany, ale tylko sporadycznie, gdy Słońca akurat tam przechodziły.
Ustawili się kawałek od tego miejsca, czając się między innymi budynkami, by móc się naradzić.
-
Propozycje? Mogę spróbować otworzyć tylnią bramkę, ale jeśli pieprznie mi alarm, albo mi nie wyjdzie, czy nas zobaczą, czy cokolwiek, to będziemy mieli kłopoty. - rzuciła swoją pierwszą propozycję z marszu, nie zastanawiając się nawet nad tym, czy istnieje coś lepszego, czy nie -
Albo... mam moduł kamuflażu taktycznego, ale tylko na chwilę. Jeśli zrobilibyście dywersję, i to taką nienajgorszą, to może mogłabym się tam wkraść i jakoś was wpuścić. - to także był dość dziki pomysł, ale taki był jej wkład w tę burzę planów.
Zawsze mogli też po prostu wejść siłą, ale to byłoby nie tylko ryzykowne, ale i mogłoby mieć szersze konsekwencje. Najlepiej byłoby podejść do tego po cichu. Sposobów było wiele. Niestety kontakty Crassusa zawiodły.
Zauważyli, jak losowy mieszkaniec budynku podchodzi do głównej bramy, aktywuje jakiś moduł swojego omniklucza, po czym wchodzi do środka bez żadnej konwersacji ze strażnikami. Widocznie taki był ich sposób weryfikacji - omniklucze. Może, gdyby udało im się zwędzić jakiś od kogoś, kto tu mieszka, to mogliby wejść bez spostrzeżenia. Tylko pytanie
jak taki zorganizować. Na pewno zaczekanie aż ktoś będzie wchodził lub wychodził było kwestią czasu, ale musieliby też mieć plan jak takowy pozyskać.
Opcji było multum. Z tego, co wiedzieli, nie byli pod presją czasu. Vasia też zdawała się ich nie poganiać. Wręcz przeciwnie, była naprawdę spokojna. Dłonie trzymała za plecami, lecz głowę miała lekko schyloną i zapatrzoną na swoje ramię, jakby czekała na powiadomienia z omniklucza. Wyglądało to na typowy nawyk kogoś, kto za dużo przegląda wiadomości.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn: 26.11 EOD