Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

[CHINY] Zhangjiajie

22 cze 2023, o 16:38

Baozhen starał się pozostać spokojnym niczym kwiat lotosu kołyszący się na wietrze, szukając wsparcia w widokach jakie rozciągały się przed nim. Piękno natury zawsze było dla Wanga przyjemne i kojące nerwy ale tym razem było inaczej. Ku jego własnemu zdziwieniu czuł się poddenerwowany, i to bynajmniej ich zadaniem. Śmierć była dla niego naturalna jak oddech, gorzej było z Song. Nieformalność jej przesłuchania odbiega od wszystkiego do czego Bao przywyknął, burząc jego poukładany w głowie obraz. Zerknął ponownie na premier, nieco nerwowo, starając się nie dać po sobie poznać jak niezręcznie się teraz czuł. Już teraz dziękował przeszłemu sobie za okulary, które dawały choć namiastkę prywatności. Zza ich ciemnych szkieł starał się wybadać cel pytań Jia. Kierowała nią osobista ciekawość? Czy może rozkazy przełożonych czy też organizacji, do którejkolwiek by nie należała. Baozhen był prostym zabójcą, wychowanym w duchu chińskiego komunizmu i totalnego oddania Partii. Nie myślał dużo o powodach, po prostu szedł wykonać zadanie. Być może to incydent z jego ojcem był jednym z powodów? W końcu góra ma wszystko aby wsadzić go za kratki na dożywocie albo i nawet wykonać karę śmierci. Ile by teraz dał za paczkę ostrych chipsów i możliwość ich zjedzenia.
Być może nie był najlepszy w takich rozmowach jednak nikt nie mógł zarzucić, że Wang był złym słuchaczem. Albo obserwatorem. Był święcie przekonany, że ujrzał cień emocji na twarzy Song, która idealnie odtwarzała manierę premier. Choćby zapytał to i tak by go zbyła.
- Na kogoś musiało paść. - odpowiedział zupełnie szczerze. Nie był w stu procentach pewien co zapewniło mu tak ‘prestiżową’ robotę jak ta ale co to miało zmienić? Najwyraźniej niewiele, również dla Jia. Nie wiedział co odpowiedzieć, po prawdzie to miał już spanikowany wystrzelić pierwsze co mu przyjdzie na język kiedy to sama Song go wybawiła. Co było jeszcze bardziej zadziwiające to fakt, że było to całkiem miłe. Być może niepotrzebnie ale mógł sobie pozwolić na taki moment, prawda? Wyjdzie też na tajemniczego.
- Zobaczymy. - odrzucił z uśmieszkiem i odetchnął, gdy w słuchawkach rozległ się głos oznajmiający przybycie Ye Zedonga. Wang wyprostował się momentalnie, nieco szczęśliwy, że mogą wrócić do pracy. Ta rozmowa była bardziej stresująca niż podwójny postrzał w głowę na Tarainie.
- Powinniśmy ruszać, pani Premier. - odezwał się, głośniej, wracając do swojej roli.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

27 cze 2023, o 23:08

reakcja turianki
50%
Rzut kością 1d100:
57


spostrzegawczość - wang
30%
Rzut kością 1d100:
69


spostrzegawczość
striker, wang
20%
Rzut kością 1d100:
95

Rzut kością 1d100:
29
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

28 cze 2023, o 00:05

Na przyjęciu tak uroczystym, jak to, które planował odwiedzić sam Ye Zedong, Charlesa zewsząd atakowały niebiańskie zapachy. Mając doświadczenie w kuchni od każdej z jej stron, rozpoznawał większość serwowanych przez obsługę dań, lecz niektóre wyglądały enigmatycznie, prawdopodobnie sięgając do tradycyjnej kuchni chińskiej, której już od dawna nie dało się uświadczyć w ówczesnych restauracjach. Podążając do stojącej na szklanym moście turianki mógł obserwować, co trzymają na talerzykach goście, lecz nie dane mu było niczego skosztować.
Jego omni-klucz piknął gdy był już prawie na miejscu.
KO92-0 pisze:Inni pracownicy Noży Garlacka nie widnieją w spisie gości.
- To ją zmień - rzuciła pod nosem turianka słysząc jego uwagę. Pokręciła przecząco głową, nie oferując mu zapalniczki, ani też nie kwapiąc się, by spróbować odpalić mu jointa własnym omni-kluczem.
Nie potrzebował zbyt długich oględzin by określić, że nie stroniła od walki. Gdyby Noże Garlacka były firmą założoną w sektorze Rady, prawdopodobnie byłaby szeregowym pracownikiem. W Terminusie ciężko było określić, czy była wyrobniczym ochroniarzem, czy też szefową całego zgromadzenia - wszyscy wszak kwapili się do sięgania po broń.
Obserwowała go drapieżnie, gdy wymówił jej imię. Oparła się plecami o barierkę i ani na chwilę nie spuszczała wzroku z ochroniarza, który był inny niż wszyscy w swym wyglądzie, zachowaniu, jak i podejściu do gości.
- Ukhwiaków się nabawisz od tego jąkania - warknęła. - Noże Garlacka.
Pokręciła z zażenowaniem głową, jakby spodziewała się czegoś więcej po tutejszej ochronie, którą Charles reprezentował.
- Nie jestem tu służbowo - dodała, pochmurniejąc jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Nie szykowała się na pokojowe rozwiązanie tej sytuacji - jej ton sugerował, że przygotowywała się do boju. Jej odzywki były krótkie, agresywne i nie wydawała się skłonna do rozmowy. - Co, mam ci pokazać mój dowód? Bilety na prom? Może zadzwonisz do mojej firmy na wszelki wypadek?
Prychnęła, uruchamiając omni-klucz. Wydobyła z niego swoje zaproszenie i niedbałym ruchem cisnęła w jego stronę holograficzne okienko, które tylko cudem wychwyciło jego urządzenie. Zaproszenie wyglądało na prawidłowe.
- Pieprzone ksenofoby.
Gala zastygła, gdy prom znalazł się na lądowisku. Członkowie obsługi i ochroniarze zatrzymali się jako pierwsi. Song podążyła za ich przykładem, nie wdając się w dyskusję z Baozhenem, który urwał ten niezręczny temat. Zaraz po nich wszyscy inni zatrzymali się, odwracając w stronę lądowiska. Rozmowy ucichły, pozostawiając jedynie cichy szmer tych, których nikt nie nauczył w domu manier.
Drzwi do promu uchyliły się z sykiem. W drzwiach stanęła niewysoka, drobna kobieta, odziana w ceremonialne szaty uszyte na modłę obecnych czasów. Wysunęła się z wnętrza pojazdu, a jej ruchy zdawały się lekkie, eteryczne, choć wysoce subtelne. Było w nich coś magnetyzującego, co sprawiało, że przypominała wdzięcznego łabędzia, sunącego po tafli wody.
Z wnętrza pojazdu wyszła ich kolejna dwójka. Każda z kobiet była nieziemsko wręcz piękna, choć ich twarze zdobił subtelny, naturalny makijaż. Czarne włosy spięte miały w wysokie koki z pomocą długich, czerwonych szpilek. Uśmiechały się promiennie, ustawiając przy wejściu do promu. Działały zgranie, z synchronizacją, jakby porozumiewały się bez słów.
Pierwsze oklaski zdradziły nadejście najważniejszej osoby na tym przyjęciu. Z oddali dostrzegli wychodzącą sylwetkę. Wang mógłby przysiąc, że neonowe, czerwone światła zapulsowały, jakby i one witały się z przywódcą narodu.
Ye Zedong był mężczyzną w sile wieku. Był wysoki, wyższy niż towarzyszący mu ochroniarze oraz idące przy nim kobiety. Idealnie skrojony na jego ciało garnitur ukazywał szerokie barki i pokaźną posturę. W jego onyksowych włosach żaden szary włos nie podchwycił blasku świateł. Przystojna, dostojna twarz przeorana była subtelnymi zmarszczkami, które dodawały mu powagi, nie ujmując jego młodzieńczej ambicji i wigorowi.
Tłum natychmiast otoczył Ye. Baozhen i Striker zdążyli tylko dostrzec, że ujął jedną z promieniście uśmiechniętych kobiet pod rękę, nim ruszył w stronę gali. Otaczał go ośmioosobowy zespół, który wytyczał granice wszystkim wokół, a jednak w tłumie szeregowych ochroniarzy zauważyli tych, którzy natychmiast zajęli swoje pozycje, również wytyczeni do pilnowania wyłącznie Ye.
Song, niezrażona tłumem, ruszyła powoli w stronę idącego do wejścia Zedonga. Uśmiechała się lekko, kurtuazyjnie, nieśpiesznym krokiem idąc w stronę przywódcy narodu w sposób, w jaki prawdopodobnie zechciałaby powitać się z nim wicepremier Huang. Baozhen jej towarzyszył. Czuł na sobie oceniające spojrzenia gości, przez których przepychał się, torując drogę dla premier Przymierza. Dostrzegał niezrozumienie w minach obcokrajowców, przyglądających się zamieszaniu ze zdziwieniem. Nie dostrzegli wagi tego spotkania. Nie zauważali tego, jak niektórzy parli naprzód jedynie po to, by przez chwilę znaleźć się przy czcigodnym Ye.
Zaczerpnąć do płuc to samo powietrze, którym oddychał.
Byli tak blisko. Wang widział szerokie plecy Ye, który odwrócił się, by porozmawiać z ambasadorem ludzkości na Cytadelę. Łysina ambasadora Udiny połyskiwała, zdradzając jego zdenerwowanie i pokrywający jego skórę pot. Song uśmiechnęła się szerzej, idąc do przodu, pozwalając, by torował jej drogę.
Póki droga nie skończyła się ślepym zaułkiem.
Niski, szczurowaty azjata należący do osobistej gwardii Zedonga przeciął im drogę. Spoglądający na to wydarzenie z zewnątrz, przeciętny gość sali mógłby nie zauważyć spojrzenia, jakim ten obdarował Song. Nie usłyszeć słów, które wypowiedział w jej stronę. Nie spostrzec różnicy, gdy zrzedła jej mina.
- 因为你所做的事,他不会和你说话。
Premier Huang odbiła lekko, przepraszając ochroniarza, jakby nieopatrznie na niego wpadła. Jakby nie zamierzała porozmawiać z Ye Zedongiem, dopełniając protokołu. Robiąc to, co do niej należy. Dopiero gdy odwróciła się, zgarniając pośpiesznie kieliszek z szampanem z tacy przechadzającego się obok kelnera, Wang dostrzegł, jak jej twarz pobielała nieco, a usta zacisnęły się w wąską linię.
Baozhen zauważył spojrzenie wysokiego blondyna znajdującego się nieopodal. Gdy tylko padło na potylicę Huang, mężczyzna ruszył ku niej, przeciskając się przez tłum. W dłoni również dzierżył kieliszek z bąbelkowym alkoholem.
- Wicepremier... Premier Huang - poprawił się, przystając obok i uśmiechnął się lekko. Definitywnie odznaczał się urodą od reszty gości. Jego jasne włosy i tatuaż, pnący się po szyi aż po policzek, zwracał na siebie uwagę. - Miałem nadzieję, że uda mi się panią tutaj złapać.
Song odwróciła się w jego stronę. Uśmiechnęła się oszczędnie, choć przyjaźnie, kiwając mu głową. Utrzymywała dystans, choć ciężko było powiedzieć, czy ze względów ochronnych, czy po prostu trzymała się swojej roli.
- Przyjemność po mojej stronie, panie...?
- Zane - mruknął, nie zwracając najmniejszej uwagi na Baozhena obok. - Wystarczy Zane.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

28 cze 2023, o 12:47

- Bardzo chętnie bym to zrobił, ale nie wiem czy bym się odnalazł w innym zawodzie. Dziękuję za zmartwienie. - Uśmiechnął się do niej szczerze. Nic nie ukrywał, nic nie oszukiwał. Mówił wszystko nawet nie wyuczenie, ale jakby jej agresywny ton w ogóle go nie interesował. W swoim życiu musiał pracować dla rozpieszczonych dzieciaków i ludzi co za głupsze rzeczy się na niego darli. To tutaj było co najwyżej delikatnym splunięciem, porównywalnym z delikatną mżawką.
Sam w końcu odpalił swojego skręta rozumiejąc, że raczej nie uświadczy nawet minimum kultury od najemnika z terminusa. Byli spięci jakby byli najtwardszymi graczami w okolicy, a zazwyczaj kończyli jako mięso armatnie. Nawet nie wiedział co o niej myśleć, po prostu chciał sprawdzić jej zaproszenie.
- Jestem człowiekiem, jak miałbym się nabawić Ukhwiaków? - Spojrzał na nią lekko skonfundowany, a jąkania nie skomentował. Zbyt często to ostatnio słyszał. Może w końcu dziury w mózgu zaczęły się robić na tyle duże, że sam powoli zaczął to zauważać.
- Przykro mi to słyszeć. - Westchnął przyglądając się jej zaproszeniu sprawdzając czy wszystko z nim w porządku. Zaciągnął się wypuszczając słodki dym z płuc. Opuścił lekko swoje okulary by troszkę lepiej widzieć tekst. Jeśli turianka się przyjrzała mogła dostrzec dość mocno przekrwione oczy Strikera. - A co rekrutujecie?
Zapytał parskając za to śmiechem w jej stronę. Była agresywna jak kotek bawiący się włóczką, jej poziom agresji oceniał na półtorej gwiazdki. Nie było źle, nie było super, za to było dość pyskato. Nic nowego w tym zawodzie. Za to jak nazwano go ksenofobem, aż spojrzał na nią z wyrzutem i lekko przechylił głowę.
- Mocne słowa jak na jednego z twórców genofagium. - Mlasnął, aż nagle coś się w nim przestawiło i chyba nawet zareagował irytacją. Zaciągnął się mocno. - Naprawdę, ksenofob? Będziesz na mnie wyciągać kartę rasizm, kiedy ty się zachowujesz jak księżniczka na balu, a gnoisz ochroniarza co wykonuje swoją pracę? Zdrajca klasowy.
Splunął przez barierkę, po czym znowu na nią spojrzał i splunął jeszcze raz jakby jeszcze bardziej starając się podkreślić jej zachowanie. Nawet chciał być na tyle miły by dać jej chwilę czasu, może nawet dać znak żeby spierdalała gdzie pieprz rośnie. Teraz po prostu czekał, aż to wszystko jebnie. Może będzie miał nawet szansę patrzeć jak dociera do niej jej głupota, jak kawałek dachu ją lekko przyciśnie.
- Życzę miłego wieczoru i ekscytujących atrakcji.
Skinął głową przesyłając skan zaproszenia do chłopaków żeby to sprawdzili, a przy okazji mieli na nią oko. Wątpił, że zrobi coś Ye, ale raczej bez powodu tu nie była. I tak miała sporo szczęścia bo przez chwile kontemplował wyrzucenie jej przez barierkę. Co finalnie nic by nie zmieniło, eksplozja i tak zmiecie większość ludzi.
Został mu niby ostatni człowiek do sprawdzenia, ale póki co nikt nie wydawał się zbytnio podejrzany. Stanął więc niczym ponad dwu metrowy pilar obserwując co się dzieje wokół Zhedonga. Szczerze mówiąc za dużo widać nie było. Musiał przyznać, że jak na przywódcę tak ogromnego kraju to woził się dokładnie tak jak się nie spodziewał. Jednak wciąż polityka potrafiła go zaskoczyć.
Ze swoimi lekko spowolnionymi reakcjami ruszył w stronę wejścia na wyższe piętro, potrzebował lepszej lokacji do obserwacji. Może uda mu się odnaleźć tego typa. Może też znajdzie Song i Wanga, nie planował im przeszkadzać ale mógł chociaż pooglądać grupę, która ma znacznie więcej roboty niż on. I to znacznie gorszej. Na Wanga pewnie się gapią tylko wtedy jak następuje porównywanie kto ma lepsza ochronę.
Kończąc skręta poruszał się raczej po mniej uczęszczanych balkonach tej rezydencji. Czekał chyba, aż coś samo się wydarzy. Nawet zagadał do Wanga.
- Sitrep? - Rzucił w słuchawkę. - Nic nie znalazłem, mam do was wrócić?
Zapytał za bardzo nie wiedząc kto mu na to odpowie. Póki co kręcił się jak smród po gaciach. Czuł jednak, że będzie musiał dalej się tak kręcić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

30 cze 2023, o 13:09

Wang ruszył przodem, taranując przejście dla Song vel Huang. Nie zasłaniaj jej w pełni, oczywiście, trzymając się nieco z prawej strony aby każdy przechodzień wiedział, że mija go Premier Przymierza. Wiadomym było, że w samych Chinach persona Ye przebijała kogokolwiek z Przymierza, jednakże nikt nie mógł odmówić Huang Lihua wysokiego statusu. Mimo to doskonale rozumiał wszystkich gości, szczególnie swoich chińskich ziomków, którzy lgnęli w kierunku Ye Zedonga, złaknieni chociaż odrobiny uwagi od przywódcy narodu. Rozumiał ich bo sam czuł podobną potrzebę. Ani na moment nie dał po sobie tego poznać, w końcu był ochroniarzem premier Huang i byłoby to niezwykle nieprofesjonalne a to nie leżało w gestii Baozhena. Mimo to ogromnie pragnął znaleźć się blisko towarzysza Ye chociaż na moment, by poczuć to o czym tak głośno trąbi chińska propaganda. Co prawda zdarzyło mu się już widzieć czcigodnego Ye, jednak z odległości co najmniej kilkuset metrów. Nigdy z bliska, jak teraz. I cholera wie czy tamci nie byli jego sobowtórami, w końcu chińskie koncerny były naprawdę dobre w bioinżynierii.
Przyczajone niczym smok piękności na moment zgarnęły uwagę Bao skoro już o bioinżynierii mowa. Szturmowiec nawet przez moment nie miał wątpliwości, że zostały one skrupulatnie wymodelowane aby świecić nieskazitelną urodą. Mając takie możliwości, pomyślał Wang, zrobiłby z nich swoich osobistych ochroniarzy. Może tak właśnie było? Ostatnia linia obrony Ye Zedonga, chociaż ta “pierwsza” wcale nie wyglądała na łatwą do przejścia. Szedł dalej, szykując przejście dla Huang aż znaleźli się za grupą czcigodnego przywódcy. Wang dopiero po sekundzie zrozumiał, że zdenerwowany człowiek rozmawiający z Ye to ambasador Udina. Czyli parę szych tu faktycznie było.
Szło im gładko aż do momentu gdy jeden z gwardzistów towarzysza zatrzymał ich pochód swoim ciałem. Bao był gotowy na konfrontację z typem, w końcu to szła sama Premier. Jednakże słowa ochroniarza i reakcja Song odwiodły go od tego planu oraz nieco skonsternowany. Na krok nie odpuścił swojego VIPa, podążając za Premier jak gdyby nigdy nic. Zauważył pewną zmianę mimiki u agentki ale zanim znalazł dobrą okazję by o to zapytać, dostrzegł kolejnego zawodnika zmierzającego ku nim. Zresztą, trudno było nie dostrzec chłopa. Blond włosy nie były popularne w Chinach.
Facet ewidentnie wiedział do kogo idzie więc na pewno musiał się liczyć z reakcja ochrony. Baozhen momentalnie wsunął się między mężczyznę a Song. Nie utrudniał im rozmowy, nie w momencie gdy Jia podjęła dyskusję i odpowiedziała, ale pozostał swoim ramieniem między dwójką w razie, gdyby musiał interweniować. To, że Zane nie zwracał na niego uwagi grało tylko na korzyść Bao, który to uwagę zwracał i to bardzo dokładnie. Zza szkieł swoich okularów przeciwsłonecznych dokładnie przyjrzał się mężczyźnie, pierw szukając czegokolwiek co mogłoby być oznaką ukrytej broni, a później samej facjacie blondasa. Baozhen zupełnie się z tym nie krył. Jeśli miałoby to sprawić, że Zane poczuje się nieswojo to tylko lepiej. Wang momentalnie wyrobił sobie opinię na temat wyglądu obcokrajowca. Tatuaż na twarzy, elfie uszy. Facet wyglądał śmiesznie. Może to aktor z jakiegoś koreańskiego serialu? Oni tam lubili takich wystrzeleńców.
Przez cały ten czas odezwał się tylko raz, i to w miarę cicho by nie przeszkadzać Song w rozmowie. Słysząc komunikat Strikera sam uruchomił komunikator, odchylając głowę na bok, chociaż wzrok pozostał na blondynie.
- Pewnie, bądź w okolicy. - zakomunikował i wrócił do neutralnej pozycji, splatając dłonie przed sobą.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

5 lip 2023, o 07:10

spostrzegawczość
charles, baozhen
30%
Rzut kością 2d100:
23, 88
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

11 lip 2023, o 00:03

W chwili bliskiej pojawienia się Ye Zedonga, ruch na szklanym moście znacznie się zwiększył. Goście gali mijali ich dwójkę, niektórzy nawet złorzecząc na kiepsko dobrane miejsce na rozmowę, lecz turianka nie zwracała na nich większej uwagi.
- Nie wiem, czy zwykły ochroniarz odnalazłby się w Trawersie - odrzekła na pytanie o rekrutację, wywracając ostentacyjnie oczami. - A co, mam przekazać twoje CV? Aż tak kiepsko ci płacą?
Uśmiechnęła się pod nosem, lgnąc do barierki gdy jakiś mężczyzna otoczony wianuszkiem kobiet przeciskał się przez szklany most, nie zważając na ich dwójkę stojącą na uboczu.
- Jesteśmy na balu, to prawda - dodała z irytacją na jego zaczepkę. - Ale księżniczka wdeptałaby cię już w ziemię, kolego. Ja tu tylko sobie stoję, a ty się do mnie dopierdalasz.
Zasalutowała mu ironicznie, gdy żegnał się z nią zwabiony poruszeniem w sercu gali. Wkrótce przykrył ją tłum przetaczający się przez most i kobieta pozostała zaledwie punktem o przybliżonej lokalizacji.
Powoli brnąc w stronę głównej części kompleksu, coś zwróciło jego uwagę. Czerwone światło neonów skrytych na krawędziach platform połyskiwało i pulsowało, nadając ciemniejącemu światu klimatu. Gdy jednak tłum wcisnął go w jedną z barierek na granicy szklanego mostu, dostrzegł coś nowego, innego, co przykrywały czerwone światła. Musiał przechylić się niemal przez balustradę, by dostrzec małe urządzonko schowane na dole, ale gdy wreszcie zrozumiał, czym jest, zauważył tego znacznie więcej.
Pochowane przy krawędziach platform od spodu, do metalowych powierzchni przyklejone były ładunki wybuchowe.
Huang uśmiechała się lekko w stronę mężczyzny, który zawłaszczył sobie jej czas w tym momencie. Kobieta nie wyglądała ani na zaniepokojoną, ani skonsternowaną wyglądem Zane'a - kimkolwiek był. Premier zwykle nie okazywała tego typu emocji na zewnątrz więc Baozhenowi ciężko było określić, czy to wynikało z jej wrodzonych cech osobowości, czy też z przeszkolenia Song.
- Miło mi cię tu gościć, Zane - przyznała z rozwagą, na co mężczyzna wyciągnął ku niej dłoń w zapraszającym geście. Jej wzrok prześlizgnął się po tym prostym, kulturalnym odruchu z wyraźnym zawahaniem. - Mam nadzieję, że podobają ci się Zhangjiajie.
Wyciągnęła dłoń, ostrożnie mu ją podając. Zane ujął ją z uśmiechem.
- W istocie, jest to miejsce inne od wszystkich innych, jakie widziałem - westchnął, pochylając się, by szarmancko ucałować wierzch jej dłoni. Zatrzymał się przy tym na chwilę, która mogłaby umknąć komuś innemu, lecz dla Baozhena wydała się podejrzana. Nozdrza mężczyzny poszerzyły się i skurczyły, a brwi uniosły w górę kierowane podejrzliwością, gdy uniósł wzrok w stronę Huang.
- Nieładnie tak oszukiwać gości - cmoknął, a Song wyrwała dłoń z jego palców, marszcząc brwi. - Myślisz, że nie poznałbym jej zapachu?
Odziana w ceremonialne szaty kobieta przemknęła pomiędzy nimi, z uśmiechem witając wszystkich gości. Na moment rozdzieliła ich trójkę, błogo nieświadoma sytuacji, w którą wdepnęła.
- Uroczysty spektakl świetlny ku czci Ye Zedonga i jego rodziny odbędzie się za dziesięć minut! - szczebiotała, kłaniając się nisko Huang i wymijając ją, by poinformować o tym fakcie resztę gości.


Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

13 lip 2023, o 13:25

Baozhen nie uśmiechał się w ogóle, pozostawiając jakiekolwiek charyzmatyczne wybiegi agentce. Natomiast sam Wang wbił spojrzenie swoich brązowych oczu prosto w Zane’a, obserwując dziwoląga ze skrupulatnością policyjnego psa. Blondyn mu śmierdział, co prawda nie dosłownie, ale jego zachowanie jak i sposób wpatrywania się w Song nie odpowiadał Bao. Zane coś ukrywał. Jednak dopóki Jia dalej grała w tą grę, dopóty Baozhen sterczał bez słowa niczym zaklęty posąg. Było dziwnie. I wkrótce stało się jeszcze dziwniej.
Chińczyk z lekkim zaskoczeniem spojrzał na skłaniającego się do pocałunku Zane’a. Nie fakt szarmanckiego przywitania go zadziwił, a to jak blondyn do tego podszedł. Niczym pies czy inna kuna obwąchał dłoń Pani Premier. Aktywowało to neurony Baozhena, który w pierwszej chwili chciał potraktować Zane’a celnym prawym hakiem prosto w podbródek. Musiał jednak zachować pozory i nie zwracać uwagi na niego a tym bardziej na Huang vel Song, dlatego zamiast haka na brodę wepchnął się barkiem i sobą przed Zane’a. Ocena dziwoląga była jak najbardziej słuszna, faktycznie Huang to nie Song czy tam Song to nie Huang. Sama znajomość zapachu pani Premier to już trochę dziwna sprawa, a nawet trochę żenująca i Bao byłoby wstyd wypalić coś takiego przy ludziach. Wstydu od Zane’a nie było co oczekiwać, pomyślał Wang po chwili. Nie z tym tatuażem.
Losowy przechodzień rozdzielił ich wszystkich. Może i lepiej, dystans między nimi a Zane’em leżał w gestii Baozhena. Chińczyk utrzymał go w takim razie, wciąż zakrywając Song sobą.
- Skoro tak to co tu jeszcze robisz? Zmywaj się na pokaz światełek. - syknął do blondyna. Za cholerę nie wiedział kim on jest, mógł być nawet po ich stronie, przeszkadzał im jednak w ich robocie. Na koniec dnia i tak liczyło się to czy przeżyje czy nie. Striker był już w drodze, dlatego też Wang nie zamierzał wszczynać rabanu bez dodatkowego wsparcia. Ale Bao nie byłby sobą bez kąśliwego komentarza. - Po pokazie będą rozdawać tatuaże z paczek Calbee, to sobie zrobisz jakiś nowy. - dodał więc i uśmiechnął, splatając ręce przed sobą w standardowym już geście ochroniarzy i bouncerów. Z pozoru neutralna postawa tak naprawdę była pełną gotowością by przejść do działania jeśli Zane zechciałby przejść do rękoczynów. Słowa spływały po Wangu jak deszcz po rynnie, już szczególnie z ust kogoś takiego jak Zane.
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

13 lip 2023, o 13:26

Przez chwilę wspominał jeszcze to całe spotkanie. Miał złe przeczucia co do tej Turianki, i żałował, że nie wywalił ją przez barierkę. Złamać kark by nie darła pizdy jak będzie spadać i po problemie. Czuł, że decyzja puszczenia jej wolno ugryzie go w tyłek. Chociaż to też nie będzie pierwszy raz jak będzie musiał sprzątać po swoich decyzjach.
Nie wiedział za bardzo kto lub co go popchnęło. Tłum chcący zobaczyć Zedonga był całkiem spory, a jego niezbyt to interesowało. Nie wiedział czy ten tu jest prawdziwy czy nie, a do tego miał ważniejsze rzeczy na głowie. Jak na przykład zaminowane balkony. W rytmicznie pulsujących czerwonych światłach było coś hipnotyzującego. Pewnie doceniłby kunszt trochę dłużej, gdyby nie to, że lepiej było zabrać towarzyszy w bardziej bezpieczne miejsce niż ta część budynku.
Odbił się od barierki i szybkim krokiem zaczął szukać Wanga wraz z Song. Dopytywał też ochroniarzy czy ich nie widzieli. Po prostu żeby oszczędzić czas. Tego nie mieli za dużo. I widząc znajomą dwójkę i nieznajomą dwójkę poczuł, że chyba nie będzie tak łatwo ich wypierdolić stąd.
Podchodząc bliżej zauważył już te niewielkie zmiany na twarzy Wanga przedstawiające irytację, a sama Song raczej ledwo co trzymała swoją rolę. Blondas którego zobaczył od razu wprowadził go w stan podwyższonej gotowości. Koleś wręcz krzyczał, że jest problemem. Nawet nie chciał wiedzieć, kto jest jego stary w tym całym pierdolniku.
Stojąc przez chwile oddali starał się uspokoić swój zjarany umysł, który dodawał tylko pikanterii w postaci paranoi. Odwrócił się na pięcie, aby szybkim truchtem udać się po cokolwiek z wodą i cukrem. Musiał tylko lekko to zbić, reszta była bardzo znośna.
Poprawił okulary by zakryć swoje przekrwione oczy, sprawdził garnitur, nie wyglądało to źle. Był gotowy do działania. Pewnym siebie krokiem ruszył w stronę w swoich. Szedł dumnie wyprostowany. Fajerwerki miały się zacząć za chwile więc dużo czasu nie miał.
- Pani Premier, sesja zdjęciowa dla Przymierza czeka. Chcą zrobić ujęcia w czasie pokazu sztucznych ogni. - Jego głos nie brzmiał jak jego. Brzmiał jak najbardziej profesjonalny ochroniarz jaki był na tej imprezie. Obrócił wzrok w stronę jej gościa, opuścił lekko okulary by na niego spojrzeć oceniająca po czym poprawił okulary. Po czym lekko się uśmiechnął. - Kiedy dowiedziałem się, że nowa Premier jest z Chin byłem lekko przerażony, że może być bardzo oziębłą osobą, ale takiego dysonansu nawet ja nie mogłem się spodziewać. Przepraszam, że to mówię ale to naprawdę wzruszające, że potrafi się Pani pochylić nad ludźmi którzy cierpią na problemy genetyczne. Myślałem, że zespół Williamsa został już wyeliminowany dzięki terapii genetycznej, ale nie każdego na nią stać jak widać. - Westchnął smutno. - Mam nadzieję, że jakoś sobie Pan z tym radzi. Trzymam kciuki żeby było tylko lepiej, może fajerwerki sprawią, że poczuje Pan dodatkową siły do radzenia sobie z życiem.
Powiedział to z najszczerszym białym uśmiechem na jaki było go stać. Po czym wskazał drogę Song by wyprowadzić ją z tego całego syfu. Do tego na twarzy miał już przylepiony ironiczny uśmiech. Nie wiedział kim ten mężczyzna jest dla niej, ale mógł już założyć, że przynajmniej będzie mógł ją o to męczyć.
- Twój toksyczny ex nie będzie robił problemów, prawda? - Spytał już swoim typowym tonem jeśli udało im się odejść od reszty większych problemów. - Jak chcesz mogę go zabić.
Stwierdził. Nie, że mu zależało na śmierci typa, a bardziej chciał sprawdzić czy potem nie będzie problemów jeśli do takiej sytuacji by doszło. A przy okazji chciał poznać tą historie. Koleś wyglądał dramotwórczo więc pewnie będzie to piękna historia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

25 lip 2023, o 14:18

ostrożność charlesa
50 + 40 [bycie profeszynal kosmicznym wojownikiem] - 15 [tłum i trudne warunki] - 10 [przeszkolenie przeciwnika] = 65%
Rzut kością 1d100:
59


spostrzegawczość
50% Wang, 60% Charles
Rzut kością 2d100:
22, 84


szansa na to, że zane zrozumie obelgę i się wkurwi
10%
Rzut kością 1d100:
94


spostrzegawczość 2
baozhen
40%
Rzut kością 1d100:
45
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

26 lip 2023, o 22:21

Blondyn z niechęcią przeniósł spojrzenie na Baozhena, gdy ten wepchnął się pomiędzy jego, a Song, skutecznie utrudniając mu dostęp do kobiety. Cmoknął cicho, nie ukrywając nawet irytacji, która przemknęła po jego wyrazie twarzy. Spoglądał na Wanga jakby był zaledwie niedogodnością, która postanowiła stanąć tuż przed nim, a którą zamierzał wyminąć. Przez chwilę mierzył się na spojrzenia z Chińczykiem, podczas gdy kobieta stojąca za plecami Baozhena uśmiechnęła się przepraszająco, jakby nie zdawała sobie sprawy z powodu niepokoju własnego ochroniarza, wykorzystując to okienko, by odwrócić się i poszukać innego miejsca.
- Już uciekasz? Jestem rozczarowany - westchnął mężczyzna nim kobieta wykonała choćby krok. Maska uprzejmości ani drgnęła, choć Song musiała wewnątrz kipieć ze złości. - Ani kroku dalej, dobrze ci radzę.
- Och? - zdziwiła się z niewinnością, choć jej brwi zmarszczyły się gwałtownie, a w oczach pojawił drapieżny błysk. - Bardzo nieuprzejme z twojej strony, Zane.
Wang doskonale widział, jak jego dłoń wsuwa się pod poły marynarki i zatrzymuje na czymś, co prawdopodobnie było dobrze ukrytą kaburą.
- Nieuprzejme? Ja tylko chciałbym porozmawiać, pani premier - odrzekł, w dość oczywisty dla niej sposób odsłaniając ten ruch. - Byłoby uprzejmym z waszej strony, gdyby stanęłaby pani przede mną, zamiast chować się za tym zabłąkanym kundlem.
Charles i Baozhen dostrzegli to samo, choć znajdowali się w innych miejscach. Striker przepychał się przez tłum ludzi, wciąż będąc o kilka metrów oddalonym od Song, Wang za to stał tuż przed nią. Oboje zauważyli jednak, że kilku gości zatrzymało się w miejscu, odwracając w ich stronę. Wszyscy odziani byli w inny sposób i wyglądali na swój sposób niepozornie, lecz sposób, w jaki tkwili w miejscu niczym lodowe figury, podczas gdy inni goście krzątali się wokół, od razu wydał im się podejrzany. Kilku ochroniarzy również to dostrzegło i zaniepokojeni zwrócili większą uwagę na Zane'a.
Obcych była szóstka. Wśród nich większość stanowiła rodzaj ludzki, lecz dostrzegli jednego turianina w wojskowym uniformie oraz asari, odzianą w typowe, eleganckie szaty, jakie noszono na Thessii. Rozkładali się idealnie po kole, w którego centrum znajdował się Zane, Baozhen oraz Huang Lihua. Innymi słowy, byli otoczeni.
- Zapewniam cię, że nazywanie mojego towarzysza kundlem jest pierwszym z błędów, które z pewnością popełnisz tego wieczora. - głos Song ledwo przebijał się przez gwar tłumu. Rozglądała się wokół, natrafiając na wpatrujących w nią ludzi, na zagrożenie, które pojawiło się na horyzoncie. - Spoglądasz na jednego z najlepszych żołnierzy Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, jaką Federacja ma do zaoferowania.
Trzech ochroniarzy o szkarłatnych chustkach zbliżało się do całego wydarzenia w chwili, w której Charles dotarł do trójki będącej w centrum tych wydarzeń. Song odwróciła ku niemu głowę, skrzętna do wykorzystania tworzonego przez niego fortelu, lecz w następnej chwili wydarzyło się bardzo dużo, w bardzo krótkim czasie.
To nie było dla Strikera pierwsze rodeo. Tłum ludzi wokół tak skutecznie maskował ich operację, jak utrudniał jakiekolwiek poruszanie się i rozeznanie w terenie. Pierwszym, co żołnierz dostrzegł, było nagłe rozszerzenie się źrenic u Huang Lihuy, dostrzegającej coś ponad jego ramieniem. Drugim było odbicie w kieliszkach na tacy przechadzającego się obok kelnera. Cień, który malował się na tle barwnych sukni, zbliżał się do niego szybko, cicho. Trzecim była gęsia skórka, którą poczuł na swoim karku - instynkt podpowiadający mu, że zbliżało się zagrożenie.
Odwracając się gwałtownie, dostrzegł brnącą ku niemu kobietę. Jej opuszczona dłoń dzierżyła pistolet, który chwilę temu próbowała przyłożyć do jego ciała, zakradając się z tyłu. Prawdopodobnie lufę planowała oprzeć o jego kręgosłup, czy też jelita. W ścisku krążących wokół ludzi jej matowa broń, trzymana na niskim poziomie, nie rzucała się w ogóle w oczy.
- Spokojnie, kotku - mruknęła, uśmiechając się do niego spode łba. Zatrzymała się w miejscu, przyglądając mu wtedy, gdy mijający ich ludzie nie zasłaniali jej widoku. Była odziana w podobny garnitur, jak wszyscy ludzie, którzy przyglądali się teraz im z zainteresowaniem. - Nie bądź taki narwany.
Striker dostrzegł coś jeszcze. Gdy jakiś mężczyzna potrącił ją barkiem, odsłonił nieco poła jej marynarki, ujawniając małe, grafitowe urządzenie, wielkości może puszki napoju gazowanego. Doskonale rozpoznał w nim ładunek wybuchowy, przytroczony do jej boku z pomocą zwykłego, zapiętego na błękitnej koszuli pasa. Widział już takie urządzenia u wojowników kamikaze, których rzadko kiedy, lecz czasem napotykano w potyczkach na Omedze.
W szóstce osób, która ich obserwowała, trójka miała błękitne koszule wyglądające podobnie.
- Doprawdy, wybieracie sobie strasznie dziwnych pomagierów - mlasnął, nie rozumiejąc uwagi Strikera ani trochę. - Przynajmniej będzie interesująco.
Do pokazu świetlnego zostało im sześć minut.

@Charles Striker @Wang Baozhen
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

1 sie 2023, o 12:35

Jedyne co usłyszał to słowa Song na temat Wanga. Przez chwilę patrzył na nią, to na niego. Wypuścił powietrze z płuc i pokręcił głową. Song chciała Wanga i to było widać. Czego raczej się nie spodziewał. Jak lwica broniąca swojego dziecko. Może nie było to najlepsze porównanie, ale jak przez chwilę się zastanowił to jego towarzysz nieźle trafił. Miał nadzieję, że wszyscy przeżyją. Chciałby zobaczyć chociaż trochę radości w tym smutny chińskim kołchozie.
Gdy jednak usłyszał głos zachodzącej kobiety od razu spiorunował ją wzrokiem niczym niezadowolony ojciec na widok swojego dziecka z debilnym pomysłem.
- Ja narwany? Srako, to ty się czaisz z bombą. - Zmarszczył brwi odpowiadając jak widać ludziom elfiego chłopca. Nawet nie wiedział jak złamas ma na imię, ale póki co jego rodzaj terroryzmu był bardzo podstawowy. Zresztą po wydarzeniach na Mindoirze mało kto będzie w stanie mu zaimponować. Uniósł spokojnie rękę w górę by poinformować ochroniarzy by zostali na pozycjach. - I nie mów do mnie kotku, nie ważne czy mówi to chłop czy baba, ale dodawanie erotyzmu do zabijania jest kurwa dziwne, aż mną wzdrygnęło.
Widać było na jego twarzy nie przerażenie czy gniew, a bardziej jakiegoś rodzaju żałość na widok tego całego Show. Widać było, że kimkolwiek elfi chłopiec był to zmienił swoje plany żeby zagadać do Song. Straszna amatorszczyzna. Mogli siedzieć cicho bo nawet nie byli w stanie ich namierzyć. Teraz jak nawet im cokolwiek się uda to będzie znaczyć tyle co gówno, bo pół chin i drugie tyle płatnych zabójców będzie na niego polować. Nawet szkoda mu się zrobiło tego skurwysyna.
Kiedy w końcu dotarł do reszty odwrócił się zostawiając czyhającą na niego kobietę gdzieś z tyłu. Dlatego przyjął pozycję tak by zawsze mieć ją gdzieś na granicy wzroku peryferyjnego. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów z której wyciągnął skręta. Wiedział, że to debilny pomysł, ale póki co lepszych nie było. I tak już siedzieli na ładunkach więc to czy zaczną to teraz czy za kilka minut nie miało dla niego większego znaczenia.
- Kim ty w ogóle jesteś? Nie załapałem się na przedstawienia. - Rzucił lekko obrażonym tonem, że jak zawsze został pominięty. Niby wiedział, że jest tylko ochroniarzem ale lubił wiedzieć co się dzieje. - Ja nazywam się Charles i strasznie cieszę się że będziemy mogli się dzisiaj pozabijać. Wyglądasz na takiego co zna się na strzelaniu, albo chociaż może z palca. - Wypuścił szybciej powietrze z nosa. - Co nie, Song?
Obrócił lekko głowę w jej stronę i parsknął śmiechem, a po chwili po czuł lekki zażenowanie sobą. Odpalił w końcu jointa zaciągając się jakby jutro miało nie być. Na jego twarzy wykwitł lekki uśmiech, a potem z nosa wyleciała chmura dymu wypełniając okolice słodkim zapachem. Rozluźnił krawat w okół szyi, a potem rozpiął koszulę. Z każdą chwilą jego profesjonalizm ochroniarski znikał, ukazując całkowicie inne oblicze Strikera.
- Słuchaj będę szczery bo zostało nam z jakieś pięć minut do fajerwerek. - Usadowił jointa w ustach i oparł dłonie na biodrach. - Na ten moment pod nami znajduje się tyle ładunków wybuchowych, że ich pierdolnięcie będzie w stanie wybudzić resztę twojej rasy żebyś się czuł mniej samotnie. Bo kurwa twój nastolatkowy terroryzm jest nawet całkiem uroczy, ale spokojnie ja też zaczynałem z twojego pułapu. - Uśmiechnął się szczerze jakby rozmawiał ze współpracownikiem albo kolegą po fachu. - W ogóle, słuchaj tego, ten bal? Fajerwerki? Ten cały cyrk? To wszystko od Chińskiej Republiki Ludowej dla ciebie, synu. - Ostatnie słowo powiedział chyba z najbardziej amerykańskim akcentem jaki słyszeli. Zazwyczaj brzmiał bardzo neutralnie jednak teraz mówił coraz bardziej jak po prostu on. - Wiem, że nie załapałeś tego z zespołem Williamsa, bo to było trudne, nie powiem, ale chyba nie jesteś takim tłukiem by nie domyślać się co się dzieje, nie? Myślisz, że ten kraj będzie się zastanawiać nad stratami w cywilach? - Zaciągnął się po raz kolejny dając sobie chwile na dramatyczna przerwę. - Kurwa, zastąpi się ich innymi chińczykami, ale ciebie? Ciebie nikt nie zastąpi. Otrzymałeś dzisiaj jedną z najbardziej zaszczytnych ról. Rolę bycia punchlinem w kolejnym niesamowitym żarcie tego cudownego kraju. Ostatni raz się tak uśmiałem jak ktoś mi powiedział, że Premiera Przymierza zabiło SST. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu i wypuścił przez nie dym, a po chwili lekko zachichotał. - You can’t terrorise the terrorists.
Podrapał się po nosie czując, że chyba nawet tutaj poszedł trochę zbyt corny nawet jak na siebie, pewnie wina środków pobudzających. Westchnął więc i pół znudzonym, pół zawiedziony spojrzeniem zrugał elfa.
- Dlatego mam propozycję, jak już wiesz to nie jest prawdziwa Song, a to nie jest prawdziwy Zedong. Chyba. No ale nie ważne pewnie mają klona czy inny szajs. - Widząc, że znowu ucieka gdzieś myślami szybko wrócił do tematu. - Mam taki plan, co wy na to, że wy pójdziecie sobie w swoją stronę, my w swoją, a jak już wszystko to pierdolnie i sufit nie spierdoli nam się na głowy w środku walki to wrócimy do tego i wtedy się tradycyjnie pozabijamy? - Zapytał z prośbą w głosie, a po chwili mlasnął. - No możemy się też napierdalać teraz i zdechnąć jak debile, znaczy mi i chyba całej reszcie to bez różnicy, ale z innych powodów.
Uśmiechnął się krzywo nie wiedząc już nawet ile zostało mu czasu do chwili gdzie kolejny raz obudzi się pod dużą ilością gruzu znowu żywy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

2 sie 2023, o 10:52

Baozhen trwał na swoim stanowisku niczym pies wartowniczy, gotowy by kąsać łapska Zane’a jeśli tylko zechciałby je podnieść na jego właścicielkę. Z tymże wyjątkiem, że Song niekoniecznie była właścicielką Wanga. Natomiast była partnerką w zadaniu i przełożoną jego fikcyjnej persony ochroniarza, dla Bao to wystarczający powód by skręcić kark sąsiadowi a co dopiero natrętnemu białasowi jak ten. Chińczyk nie okazywał zbyt wiele emocji, wyraz jego twarzy był raczej stonowany i neutralny. Sytuacja zmieniła się dopiero gdy Zane zagroził Song, zabraniając jej odejść. Prawa brew wzniosła się nieco w zdziwieniu, chociaż nie przez treść groźby co bardziej przez poziom impertynencji blondyna. Zane przejrzał maskę Song ale dopóty Bao był w roli, z jego ust nie padnie nic innego niż:
- Pani Premier chodzi gdzie jej się podoba. - syknął i, po raz pierwszy od początku rozmowy, opuścił ręce wzdłuż ciała aby móc w razie czego zareagować szybciej. Oczywiście, wytatuowany nicpoń kontynuował swoją tyradę i tym samym przysunął Baozhenowi na myśl, że być może mieli swoich szczurów. W sumie typ wyglądał na jakiegoś terrorystę. Albo na gwiazdkę k-popu ale jego głos nie był za bardzo melodyjny, więc Bao stawiał na pierwszą opcję. Docinki i wyzwiska spływały po szturmowcu, charakter Wanga nie pozwalał mu dopuścić myśli o byciu gorszym niż ktoś taki jak Zane, toteż siła słów blondyna była dosyć mizerna.
- Jestem ochroniarzem, idioto. - odpowiedział ze stoickim spokojem jakby zamawiał bułkę z herbatą. - To chyba oczywiste, że byle jaka przybłęda nie będzie się mizdrzyć z Premier Przymierza.
Siła słów Zane’a była znikoma, nie to co Song. Kiedy Baozhen usłyszał za swoimi plecami głos agentki, która właśnie zaczęła go chwalić poczuł się dziwnie. Wang nigdy nie wątpił w swoją wielkość ale wyrazy potwierdzenia padające z ust Jia podniosły go na duchu jak nigdy dotąd. Uczucie to było porównywalne z momentem zwycięstwa nad przeciwnikiem, kiedy to Bao mógł zadecydować o życiu lub śmierci swojego wroga. Poczuł się kurewsko dumny. I tak też pomimo różnicy wzrostu, to właśnie Baozhen patrzył z góry na Zane’a. Z cholernie wysokiej góry, widząc wysokiego blondyna jak nic więcej tylko robaczka do rozdeptania. Pewnie, że Wang był najlepszy.
- Pani Premier ma rację. - odpowiedział krótko, choć mało skromnie.
Wtedy też przybył Striker, cały na biało. Metaforycznie, rzecz jasna. Kobieta, która już po chwili była za Charlesem od razu wydała się podejrzana i słusznie, bowiem była współpracownicą Zane’a. Striker natomiast zdawał się za bardzo nie przejmować tym faktem tylko z jednym ze swoich śmiesznych papierosów przeszedł do kontrnatarcia lirycznego. Długa, nieco wręcz przydługa wypowiedź Charlesa zadziwiła nawet samego Bao, który przez kilka długich chwil wpatrywał się w swojego towarzysza z niedowierzaniem. Co prawda, nie mógł odmówić kilku trafnych argumentów Strikerowi. Ludzie Zane’a otoczyli ich, chociaż tak naprawdę to całe przedstawienie było ustawione od samego początku i wszyscy stąpali po ładunkach wybuchowych. W skrócie, zasadzka Zane’a sama wpadła w zasadzkę. A Bao faktycznie było jedno, czy to dziś jest dzień spotkania z Mao. Natomiast słysząc słowa blondyna uśmiechnął się, uradowany, że ten dał mu piękny pocisk do wystrzelenia.
- Duży białas - wskazał ruchem głowy na Strikera. - mówi, że wyglądasz jak elf z przeceny z tymi uszami. Ma też rację co do waszej zagrywki. Co tu chcecie ugrać? Myślicie, że śmierć jest w stanie zastraszyć ducha ludzkości a co dopiero Chińskiej Federacji Ludowej?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

16 sie 2023, o 19:13

perswazja strikera
A<20<B<50<C
Rzut kością 1d100:
83
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

16 sie 2023, o 20:08

Pojawienie się Strikera wzbudziło pewne zainteresowanie Zane'a, choć mowa, którą przygotował mężczyzna, już niekoniecznie. Obcy skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przyglądając mu się z odrobiną rozbawienia, w którym wygięły się jego usta. Czarny tatuaż migotał lekko, w specyficzny sposób odbijając światło. Słońce schowało się już za wysokimi górami Zhangjiajie, a ciepłe oświetlenie wnętrza gali zastąpiło promienie gwiazdy.
- Song? Jestem zaintrygowany - odrzucił, kompletnie i z premedytacją ignorując zdecydowaną większość słów, które wypowiedział Charles. - Zawsze dobierasz sobie agentów tak, by zdradzili twoją tożsamość byle napotkanej osobie?
Kobieta za plecami dużego białasa uśmiechnęła się drapieżnie, postępując o krok w tył. Nie robiła jednak żadnych gwałtownych ruchów, które mogłyby ich sprowokować.
- Obawiam się, że nie mam czasu na słuchanie męczących tyrad galaktycznych wolnościowców - westchnęła Song, nieznacznie przybliżając się do stojącego przed nią Wanga. - Ale doceniam, że wpadliście na nasze przyjęcie.
Zane parsknął pod nosem.
- Ależ zostaliśmy zaproszeni przez was. Jak to było? - zerknął na Baozhena. - Duch ludzkości? Że niby wy tym duchem jesteście? Chińska podróbka, kukiełka z masowej produkcji i wielki białas? - prychnął, jakby słowa Wanga w istocie poruszyły coś w jego głębi. Wbił intensywne spojrzenie w chińczyka. - Masz jakiś mózg jeszcze w tym małym łbie, czy po prostu wypluwają was taśmowo i wsadzają głupią WI do środka? Ku chwale wielkiego Zedonga!
Jego drwina zwróciła uwagę kilku osób, które przechadzały się między nimi. Tłum wokół stawał się nerwowy. Ludzie dostrzegając napiętą atmosferę, przemykali w innym kierunku, lawirując między ochroniarzami.
- Słyszałem, że pierdolisz dużo, Striker, ale doświadczyć tego na żywo to zupełnie co innego - ukłonił się lekko, maskując swój sarkazm całkiem dobrze. - Ale jedyny terrorysta tutaj to ten, do którego mały towarzysz Mao spuszcza się każdego wieczoru.
Podniesione głosy i wiwaty zaczęły narastać w drugiej części sali. W oddali widzieli obsługę, która wynosiła na taras platformy z dużą ilością fajerwerków.
Towarzyszka Zane'a westchnęła lekko.
- Wszyscy za dużo pierdolicie - uznała z przekąsem, posyłając znaczące spojrzenie w kierunku Zane'a. - Zawołaj mnie, jak skończysz.
Huk wystrzelonych fajerwerków utopił końcówkę jej zdania. Tłum zafalował, gdy do wnętrza kompleksu wdarły się czerwone błyski barwnego pokazu świetlnego. W odcieniach szkarłatu i karmazynu, kobieta wsunęła się w objęcia cywili, natychmiast znikając im z oczu z taką wprawą, jakby użyła kamuflażu taktycznego.
Wiwaty ludzi były tak głośne, że nie sposób było rozróżnić w nich radość czy strach. Gala wypełniła się kakofonią dźwięków i błysków, w których ludzie przemieniali się w jedną, płynącą w różne strony masę, ocierającą o nich gdy stali naprzeciw. Czwórka innych osób zniknęła. Pozostał tylko Zane, oraz dwójka mężczyzn, zbliżających się powoli w ich stronę.
- Potańczmy, Song - krzyknął. Coś błysnęło w jego dłoni - broń biała, choć w tłumie trudno było im spostrzec, czym była konkretnie.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

@Charles Striker @Wang Baozhen
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

17 sie 2023, o 11:45

Musiał przyznać, że pracowało mu się całkiem dobrze z Wangiem. Przynajmniej on zrozumiał żart, który został wyprodukowany w pocie jego własnego mózgu. Może reakcja nie blondyna nie była taką jaką by chciał, ale przynajmniej też lubił pogadać jak on. Chociaż tyle, kupił minimum czasu na przygotowania. A, do tego mógł skończyć skręta.
- Stary wyglądasz jak główny bohater z kreskówki. - Zaśmiał się po raz kolejny ściągając z siebie marynarkę i krawat szykując się na to co miało nadejść. - Ja bym się nie nazywał byle jaką osobą, inaczej nawet bym z tobą nie rozmawiał.
Uśmiechnął się od mężczyzny, może i musiał go zabić ale nie znaczyło to, że musiał być dla niego super niemiły. Podłą wymianę zdań traktował jak swego rodzaju sztukę, a Zane mu ją zapewniał. Był kontent, to był dobry dzień by umrzeć.
Jednak coś nagle przeskoczyło w jego głowie. Galaktyczni Wolnościowcy. Poczuł dziwne ukłucie w głowie, bo kolejny raz ludzie którzy mieli być lepsza okazją robili dokładnie to co oni. Tylko gorzej. Pozwolił sobie na chwilowe przymknięcie oczu czując jak kolejny raz tracił kolejną opcję ucieczki z tego gówna. Szybko jednak wrócił do siebie, był na robocie, to uczucie było silniejsze niż jego wewnętrzne rozterki.
Zakrył usta aby nie pokazać jak drwiący uśmiech wyrósł na jego twarzy kiedy Zane opisywał sytuacje Chin. Jakby nie patrzeć nie był daleko od prawdy. Jego też bawiło, że całe to gówno, te potężne zadania, które wprowadziły Chiny w nową erę były dokonane łapami chińczyków i wielkiego białasa. W końcu poczuł jak to jest być agentem linii B.
Korzystając z okazji ściągnął pasek z kaburą. Wyciągnął z niej pistolet, a po chwili schował go najzwyczajniej w świecie w spodnie. Po amerykańsku. Wszystko trzymał w jednej dłoni czekając na rozwój wydarzeń.
- Widzę, że się widziałeś z Rodzicami w weekend? Nie spodziewałem się, że pozostawię na nich tak dobre wrażenie. - Zaciągnął się jointem po raz kolejny z uśmiechem na twarzy. Zaraz mieli walczyć, ale było mu już to wszystko bez różnicy. Walka w imię ideałów których nie szanował, tylko żeby zdobyć święty spokój dla spokoju, który mógł poświęcić na samo użalaniu się. Tak wyglądało jego życie, a misje były jedyną odskocznią od tego. Jeden z jego rekruterów kiedyś mu powiedział “Nigdy nie poczujesz że żyjesz, jeśli nie jesteś o krok od śmierci”. Niestety tylko tak Striker odnajdywał radość, a środki psychoaktywne tylko dodawały temu niepotrzebny romantyzm. - Wiem. Dlatego nie lubię ideowców, ale tą dwójkę akurat lubię ale z innych powodów.
Parsknął śmiechem i pokręcił głową, jakby sam nie wierzył w to co mówi. W pewnym momencie zaczął owijać marynarkę w okół swojej ręki. Poprawił to jeszcze krawatem by lepiej się trzymało ręki. Wątpił, że to coś pomoże ale warstwa to warstwa. Finalnie poprawił to paskiem modląc się, żeby to nie była podrabiana chińska skóra, a prawdziwa prosto z Wenzhou. Do tego zawsze mógł przywalić sprzączka.
- Oczywiście. - Odpowiedział odchodzącej kobiecie, jakby to było do niego. Wątpił, że to Zane się do niej odezwie, kiedy wyciągnie komunikator z jego martwych rąk. Zaproszenie do walki dotarło do jego uszu, a nogi same ruszyły w zaplanowanych jego głowie akcjach. Jego ręką ruszyła do pistoletu włożonego za spodnie, tak by wykorzystując tłum zakryć to co robi. Chciał po drodze przekazać broń Song na wypadek gdyby żadnej nie miałą. W razie ukrytej odmowy zamierzał zabrać ją ze sobą.
Jego celem był mężczyzna po prawej stronie od Zane’a, ale nie zamierzał głównego bohatera pozostawić bez niczego. Gdy był wystarczająco blisko zamierzał wystrzelić niedopałkiem prosto w twarz mężczyzny, a dopiero potem się zabrać za swój cel. Czuł, że nie mógł odebrać Wangowi przyjemności walki z Elfem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 74
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

30 sie 2023, o 12:29

Wang nawet lubił pracować ze Strikerem. Białas, chociaż kulturowo odstawał od przedstawicieli Państwa Środka, potrafił być w porządku i potrafił być zabawny. Pocisk wystrzelony w kierunku Zane’a jawił się dla Bao jako całkiem trafiony i nawet rozbawił Chińczyka. Natomiast to, co nie rozbawiło Baozhena to bezceremonialne sprzedanie ‘prawdziwych’ personaliów Song. Słysząc słowa Charlesa i chwilę później komentarz blondyna Wang skrzywił się i pozwolił sobie, po raz pierwszy, aby jego wzrok wylądował na kimś innym niż blondynie. Zerknął na Strikera wzrokiem zawierającym swoją dezaprobatę. Nie odezwał się jednak. Takich spraw nie należało załatwiać przed wrogiem ani w takiej chwili, były dużo bardziej palące sprawy.
Uśmiechnął się natomiast słysząc kontrę Song. Nie spodziewał się aby Zane po niej odpuścił, jednak miło było słyszeć, że Jia miała pazur nie tylko w postaci swojego ostrza. Uśmiechnięty wyraz pozostał na facjacie Baozhena gdy ponownie stał się celem lirycznego ataku. Nie ubodło go to jednak. Prychnął w chichocie na słowa Strikera, dodając swoje trzy grosze:
- Pewnie mama dzwoniła. - mruknął. Słowa wycelowanego w samego Wanga także nie były trafione. Czy terrorysta naprawdę myślał, że to może jakoś obrazić Bao? Takich jak Zane od dawna bolała rosnąca potęga Chin. Dekady, ba, wiek albo i dwa zajęło Państwu Środka ponowne zajęcie swojej pozycji między światowymi mocarstwami, które po rządach monarchii stało się padliną rzuconą na pożarcie Zachodowi i tym zasranym Japończykom.
- Boicie się. - stwierdził na okrzyk Zane’a, który wychwalał Zedonga. - To wasz strach, twój lub twoich pryncypałów, przemawia przez ciebie, elfie. Nawet jeśliby wam się dziś powiodło? Nie zmieni to nic. Nas już nic nie powstrzyma, po mnie zejdą kolejni z taśmy. A wy? “Wolnościowcy?” Zdechniecie jak psy, ukrywając się po zakątkach galaktyki. A tacy jak ja będą was ścigać. Ku chwale wielkiego Zedonga. - na sam koniec wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. Nieco szaleńczym uśmiechu, zakrawającym o fanatyzm. Co prawda miłość Bao do jego ojczyzny była bardziej spowodowana faktem, że Partia de facto zalegalizowała jego mordercze ciągoty. Ten drobny fakt jednak zaskarbił lojalność Wanga.
- Nie wiem do kogo towarzysz Mao się spuszcza ale ma do tego prawo, jesteśmy tolerancyjnym narodem. - zachichotał, oceniając swojego przeciwnika. Był wysoki, to prawda. Ale upadek z wysokości bolał bardziej. - Natomiast wiem kto zaraz będzie miał z tym problem.
Nie skomentował już miłego komplementu ze stron Charlesa, chociaż odnotował, że najemnik lubił szturmowca. Wkrótce zrobiło się głośno, dźwięk wybuchających fajerwerków tłumił ich słowa. Może to i dobrze, bowiem sam Wang czuł, że czas na dyskusje minął. Teraz był czas na mowę ciała. Baozhen był gotowy, czekał na to od momentu jak Zane otworzył usta po raz pierwszy. Czas też był dobry, inni goście byli skupieni na migających światełkach.
- To ja proszę pierwszy. - zadeklarował momentalnie i bez chwili na zastanowienie się dla kogokolwiek, Wang wyprowadził frontalne kopnięcie prosto w klejnoty rodowe blondyna. Na tym nie zamierzał przestać, tylko uruchomić swoje omni-ostrze i kontynuować natarcie. Liczył, że Striker utrzyma flankę, a Song tyły.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

17 wrz 2023, o 19:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Striker -> P2 -> P3 -> Zane -> Song -> P1 -> Wang

Walka w tłumie: każdy oblany test to rzut na trafienie cywila.
Za trafianie cywili postać otrzyma punkty renegata na koniec sesji.
AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA II
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA III
Wyświetl wiadomość pozafabularną


AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA II
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA III
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

18 wrz 2023, o 00:01

Wyświetl wiadomość pozafabularną Niektóre walki rozpoczynały się w ten sposób, lecz nie pośród piękno ubranych ludzi w centrum wystawnego bankietu. Gdy niedopałek papierosa wystrzelił w stronę Zane'a, w tym prostym geście wyznaczył charakter ich starcia. Mężczyzna patrzył, jak papieros uderza go w pierś, pozostawiając po sobie ciemny ślad i wykrzywił usta w pogardliwym uśmieszku, unosząc wzrok na Strikera.
Swój pierwszy cel.
Stojący za nim towarzysz rozbłysnął błękitną poświatą pośród tłumu. Jego pocisk pola efektu masy trafił Charlesa pomimo pałętających się wokół ludzi, unosząc go nieco w górę - na tyle, by stracił grunt pod nogami i potrzebną mu stabilizację. Tłum rozstąpił się, przyglądając mu z mieszanką strachu i zaciekawienia, jakby był elementem malowniczego występu przygotowanego przez czcigodnego Ye.
Krzyk Song przedarł się przez wrzawę, wyrywając jej z gardła gdy jej ciało spętała elektryczna siatka. Kobieta zachwiała się, wykrzywiając usta w grymasie wściekłości bardziej niż bólu i gdyby nie stojący obok Baozhen, runęłaby na ziemię. Mężczyzna zdołał przechwycić ją gładko i wyplątać z okowów więzienia, które parzyło go w palce gdy zdejmował je z jej ciała. Pod cienkimi linkami, w jej wystawnym, oficjalnym ubiorze pozostały czarne pręgi spalonego materiału.
- W tańcu nie idzie wam najlepiej - cmoknął blondyn z oddali, muskając omni-klucz przypięty do jego nadgarstka. Jego sylwetka błysnęła nagle, rozszczepiając się na trzy. Identycznie wyglądające klony zniknęły w tłumie, rozchodząc się wokół ich grupy i sporadycznie migały im pomiędzy cywilami, lecz nie byli w stanie dostrzec, który z nich był tym prawdziwym. - Może macie za mało partnerów?
Każdy z trzech przeciwników o twarzy Zane'a poruszał się dokładnie tak samo, uniemożliwiając im rozróżnienie, który był prawdziwy. Podczas, gdy blondyn zakradał się w ich stronę, Striker dostrzegł okazję w postaci zbliżającego się przeciwnika. Jego omni-lasso rozbłysło w powietrzu, wyrzucone z precyzją w stronę przeciwnika. Rozżarzana broń, napotykając miękkie, nieosłonięte pancerzem ciało zacisnęła go w swojej uwięzi, wyrywając z jego ust okrzyk bólu. Korzystając z tego jedynego punktu zaczepienia, jaki miał uniesiony żołnierz, pochwycił mocniej lasso i przyciągnął się do obcego mężczyzny, taranując go swoją sylwetką i wymierzając cios, od którego ten, obezwładniony, runął na ziemię.
- Starzejesz się, Striker - cichy głos odezwał się koło jego ucha, gdy jeden z mężczyzn padł na ziemię.
Świat eksplodował bielą i bólem, gdy szerokie ostrze noża wbiło się w jego plecy, torując sobie drogę pomiędzy żebrami. Uderzenie wydarło mu dech z piersi, natchnęło jego mięśnie nagłą słabością, sprawiło, że jego oczy mimowolnie rozszerzyły się w zaskoczeniu. - Czy może zawsze byłeś taki chujowy?
Trzymając rękojeść noża, Zane cisnął uniesionym w polu efektu masy żołnierzem w stronę filaru. Striker, niesiony bezwładnością, nadal czuł wbity w swe żebra nóż, gdy uderzył twarzą o wysoką, zdobioną kolumnę i padł na ziemię. W ustach poczuł znajomy, metaliczny smak krwi, w jego uszach krzyki przerażonych cywili dźwięczały.
Było tak dużo, cholernych ludzi. Wang wydobył ze swojej kabury pistolet i natychmiast obrał za cel jednego z przeciwników, który wyjątkowo dawał im się we znaki. Zmodyfikowany Tłumiciel dobrze leżał w dłoni, był lekki i celny.
Ale broń nie miała wpływu na wpadających pod jej lufę ludzi.
Pierwszy strzał przebił ramię przebiegającej kobiecie. Miała ciemną, karmelową cerę i piękne zdobienia w swych upiętych w górę włosach. Na jej twarzy zastygł wyraz przerażenia, gdy obróciła się w stronę Wanga, z niezrozumieniem patrząc na jego broń, a później na pęczniejącą, czerwoną plamę na materiale jej sukni. Padła na ziemię, tracąc przytomność znacznie szybciej nim zabrała ją utrata krwi.
Drugi strzał trafił w krzyczącego ponad tłumem turianina prosto w pierś, między przypięte do jego galowego munduru medale. Turianin usiłował zaprowadzić porządek, ewakuować cywili jako jeden z niewielu widząc, co zaczęło dziać się po środku sali bankietowej, lecz jeden, przypadkowy strzał z Tłumiciela splamił jego mundur błękitem.
Trzeci strzał wycelowany był nisko - w pierś czyhającego na życie Song i Baozhena przeciwnika, lecz tej piersi nie odnalazł. Pocisk zagnieździł się pośród chmary czarnych, długich włosów ciągniętej przez swoją matkę dziewczynki. Nabój penetrujący wdarł się do jej czaszki i eksplodował, plamiąc jej jasną, białą sukienkę krwią. Jej matka zatrzymała się, w szoku wyczuwając, że jej córka zawisła na jej ręce bezwładnie, może też czując drobne plamki krwi, które osiadły na jej ubraniu. Jej migdałowe oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy padła na kolana, chwytając swoje martwe dziecko w objęcia, wydając z siebie okrzyk tak przeraźliwy, że nawet serce zahartowanego żołnierza było w stanie podskoczyć mu do gardła.
Jej krzyk trwał krótko. Pistolet Song wystrzelił, natrafiając na pochyloną nad swoją córką kobietę - przypadkiem, celowo, Baozhen nie mógł mieć o tym pojęcie. Kobieta opadła na ziemię na środku tego bitewnego chaosu, nie zważając na zagrożenie, nie zważając na resztę świata gdy dotarło do niej, że jej córeczka nie żyje, że nie udało jej się wyciągnąć jej z tego chaosu.
Pocisk Song odebrał jej ból.
A czwarty pocisk przeszył pierś przeciwnika Baozhena, strącając go na ziemię.
Trzy sylwetki Zane'a aktywowały swoje omni-lasso, którego rozgrzana powierzchnia otoczyła Song bolesnymi więzami. Kobieta warknęła pod nosem przekleństwo, pomimo krępujących ją lin unosząc pistolet i naciskając na spust, usiłując kotratakować. Zawzięcie walczyła, gdy mężczyzna pociągnął ją do siebie, uśmiechając się przy tym tryumfalnie.
- Ależ wicepremier Huang, ze mną będzie pani bezpieczn...
Huk wystrzału wydarł z jego klatki piersiowej powietrze, które napędzało jego ironiczne słowa. Przyciągając Song do siebie, nie dostrzegł lufy pistoletu, którą ta wycelowała prosto w jego brzuch. Czy też wiedziała, który z nich był prawdziwy, czy zwyczajnie kierował nią instynkt - trafiła, ku jego zaskoczeniu. Kobieta z nienawiścią w oczach nacisnęła na spust a gdy czerwona plama wykwitnęła na ubraniu Zane'a, a jego twarz stała się biała, omni-lasso nagle się dezaktywowało.
Song splunęła w jego stronę.
- Suka - wycharczał, wycofując się w tłum pałętających się cywili tak, jak jedyny z pozostałych przy życiu towarzyszy.
Song wykonała krok w jego stronę, chcąc za nim podążać, lecz nie zdążyła.
Podłoga zatrzęsła się w posadach, gdy jedna z eksplozji przebiła huk odpalanych fajerwerk. Cokolwiek wybuchło, wybuchło blisko i nie wybuchło w górze. Wang i Striker poczuli żar unoszący się w powietrzu, dobiegający z południowej strony kompleksu.
Niepokój uczestników gali zmienił się w panikę. Z wrzaskiem rzucili się w przeciwnym kierunku, podczas gdy Song i Wang przebijali się do Strikera
- Wysadzili szklany most - szepnęła kobieta, wyciągając ze swojej torebki mały, zaawansowany pakiet medyczny, który nie przypominał niczego, czym Wang i Striker posługiwali się wcześniej w boju. Wręczyła go Baozhenowi, by ten zaaplikował Strikerowi medykament po wyjęciu noża z rany. - Zaczęli wdrażać plan w życie? Mają, kurwa, skalę.
W ich słuchawkach odezwał się męski głos.
- Zabezpieczcie wicepremier Huang. Powtarzam, zabezpieczcie cel. Na lądowisku czeka prom.
Uniform Huang był zniszczony a w miejscach, w których wokól jej ciała zacisnęło się lasso, w materiale pozostały dziury, obnażając poparzoną skórę pod spodem. Pomimo tego, kobieta zmarszczyła brwi, kręcąc głową wściekle.
- Nie. Łapiemy tego Zane'a. Nie mógł odpełznąć daleko - zadecydowała, nie pytając ich o zdanie. - Dasz radę, Striker?
Urządzenie, które podała Baozhenowi, sprawnie zajęło się opatrzeniem jego rany i zaklejeniem jej jakimś środkiem, który przypominał bardziej wytrzymały medi-żel, ale niepokojąca słabość nie opuszczała ciała mężczyzny.

@Charles Striker @Wang Baozhen
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

5 paź 2023, o 19:48

Przynajmniej lądowanie miał miękkie kiedy jego cielsko zwaliło się na jednego z przeciwników. Dopiero wtedy odkrył, jak szybko dotarł do niego ból z dwóch miejsc. Pierwszym była oczywiście chyba lekko dziabnięta wątroba, która dość szybko dała o sobie znaki w postaci mocno nieprzyjemnego smaku w ustach. Drugim miejscem była jego dupa, miał najzwyczajniejszy ból dupy, że dał się tak idiotycznie podejść. Więc tym razem lądowanie szybko stało się o wiele mniej przyjemne. Twarda i zimna podłoga budynku przyjęła go w swoje objęcia.
Jedyne co mógł zrobić to starać doczołgać się gdzieś w bezpieczne miejsce na tyle by nie przeszkadzać reszcie, która dalej walczyła. Może dużo nie zrobił, ale przynajmniej coś zrobił. Miał nadzieję, że broń którą przekazał Song zrobi cokolwiek by polepszyć ich sytuację.
- Kurwa jaki wstyd.
Nawet nie miał jak się zbytnio trzymać za ranę, którą blondas zrobił mu na plecach. Więc leżał w jakiejś dziwnej pozycji starając się nie wykrwawić jak ostatni kretyn. Nawet nie mógł za dużo pooglądać bo jedyne co widział to stopy. Duże ilości stóp na raz. Walczących, uciekających i umierających. Chociaż tych mógł oglądać w całej okazałości. Jako, że za dużo wizualnie nie mógł zobaczyć to starał się chociaż cokolwiek usłyszeć. Dźwięk wystrzału i zaprzestanie walki sprawiło, że prawie chciał coś rzucić z radości swojego debilnego przewidywania.
- Nawet w więzieniu mnie tak głęboko nie dźgali. - Rzucił gdy Wang zajmował się jego raną. Cokolwiek mu podali sprawiło, że poczuł się nawet znowu gotowy do życia, a przynajmniej fizycznie. Nawet flaki go przestały boleć. Przeczuwał, że będzie musiał im kilka takich medykamentów ukraść z zapasów.
- A jak myślisz? - Zachichotał zadowolony. - Myślisz, że odpuszczę sobie moment w którym nasz blondas się skapnie, że zostało mu jakieś 15 minut życia? Pewnie daleko nie odszedł.
Zaśmiał się znowu przeciągając się sprawdzając jak bardzo ból z nowej rany będzie mu utrudniał życie przez najbliższe kilka godzin. Pewnie nie przeszkadzało mu to aż tak. Zresztą był teraz napędzany najlepszym możliwym paliwem. Małostkowością. Samo poczucie tego, że miał swój mały wpływ w jego zranieniu. Poczucie małej zemsty. Najpiękniejsze uczucie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”