Kolonia ludzka jest jednym z najważniejszych, a przy tym najbardziej rozpowszechnionym, punktem na całej planecie. Codziennie trafia tu wiele osób różnych ras. Dzięki idealnemu położeniu, jest zaopatrzona w dostawy słodkiej wody, a klimatem przypomina nieco nizinną, środkową Europę.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

17 lip 2023, o 10:12

tura pierwsza inicjatywa
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Banshee -> Jedore -> Luna -> Anthony -> Eduardo -> Tori -> Husk 1 -> Husk 2 -> Husk 3 -> Husk 4 -> Husk 5 -> Husk 6 -> Huck 7 -> Husk 8 -> Husk 9 -> Husk 10 -> Sofia
Aktywne na start:
  • Luna -> Pancerz Technologiczny
    Tori -> Bariera
    Jedore -> Skok adrenaliny

AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA II
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA III
Wyświetl wiadomość pozafabularną


Podsumowanie
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 18 lip 2023, o 12:59 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 7 razy.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

18 lip 2023, o 10:23

tura druga Banshee -> Jedore -> Luna -> Anthony -> Tori -> Husk 1 -> Husk 2 -> Husk 3 -> Husk 4 -> Husk 5 -> Husk 6 -> Huck 7 -> Husk 8 -> Husk 9 AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA II
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA III
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Podsumowanie
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 19 lip 2023, o 08:27 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 2 razy.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

19 lip 2023, o 08:12

tura druga Banshee -> Jedore -> Luna -> Anthony -> Tori -> Husk 1 -> Husk 2 -> Husk 4 -> Husk 5 -> Huck 7 -> Husk 9 AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Powodzenie w ucieczce
Luna, Anthony, Tori, Sofia
A<15<B<50<C
Rzut kością 4d100:
18, 39, 55, 43


Luna, Anthony, Sofia - obrażenia
niskie < 50 < średnie
Rzut kością 3d100:
2, 22, 83


Tori - obrażenia
średnie < 50 < wysokie
Rzut kością 1d100:
90


Luna
Pancerz: 471 - 100 = 371
Rana I

Anthony
Pancerz: 400 - 100 = 300
Rana I

Sofia
Pancerz: 700 - 200 = 500
Rana II

Tori
Pancerz: 700- 300 = 400
Rana III

Podsumowanie
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 20 lip 2023, o 15:03 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

19 lip 2023, o 11:52

Wyświetl wiadomość pozafabularną Bestie rzuciły się na żer.
Biotyczna poświata na zmianę rozpływała się w powietrzu i na nowo wybuchała, gdy banshee teleportowała się do swojej ofiary. Eduardu zaklął, widząc przed sobą kreaturę. Nie uchroniła go wieżyczka strażnicza, ani też szybki refleks. Rosłego mężczyznę, banshee uniosła bez najmniejszego trudu. Wydawał się lekki i kruchy, gdy oderwany od podłoża, zawisł co najmniej metr nad ziemią. Przyglądająca się mu kreatura przekrzywiła głowę, zawyła przeraźliwie, po czym zaurzyła szpony w ciele Eduarda. Ktoś krzyknął - Sofia? - a banshee wyszarpnąwszy swoje tym razem ociekające krwią pazury, odrzuciła mężczyznę. Jego ciało wylądowało na ziemi, nienaturalnie powyginane.
Głośne przekleństwa wydobyły się z ust Jedore. Kobieta serią z karabinu, przeszywała kolejne husky, które nadbiegały i starały się stadem okrążyć ich z każdej strony. Odrzuciwszy zurzyty pochłaniacz ciepła, kolejną serię wypluła w banshee. Kilka pocisków rozszarpało jej niebieską skórę, upuszczając na posadzkę granatową krew. Reszta, śmignęła gdzieś dalej, napotykając w końcu na ścianę.
Husky były wszędzie, podobnie jak krzyk przerażonej Sofii. Odbijał się od ścian, wracał do nich rykoszetem. Kilka z trupów drapnęło barierę Tori, inne odbiły się od generatora tarcz Luny. Mimo że stawiali opór, próbowali się bronić, horda wydawała się niewzruszona.
I głodna.
Banshee teleportowała się przed Jedore. Kobieta odpowiedziała ogniem, lecz ta jednym, zamaszystym ruchem odtrąciła broń z rąk kobiety, a następnie miotnęła nią samą o najbliższą ścianę. Nie zdążyła zatopić w ciele Jedore swoich szponów, rozproszyły ją płomienie, które pojawiły się po ataku Anthony'ego. Banshee wrzasnęła, w jednym susie teleportacji, znalazła się przy mężczyźnie, lecz jej szpony uderzyły w ścianę obok Whittakera. Musiał się wycofać, banshee pazurem ryła w płytkach, ponawiając atak.
Zaczynali opadać z sił. Pękały bariery, przez co atakujące husky drapały pancerz i próbowały rozerwać łączenia.
Pierwsza wycofała się Luna. Pamiętając, co mówiła Jedore, dała pozostałych znak do wycofania się. Oszołomioną Sofię, pociągnęli za sobą. Kobieta nie protestowała, niemalże przelewała się w rękach Anthony'ego, który musiał ją prowadzić. Winda czekała na ich poziomie, wpadli do środka, odpychając huski, które momentalnie rzuciły się za nimi w pogoń. Jakiś pazur wbił się w pancerz Luny na wysokości ramienia, drapiąc do krwi. Inny, rozbił wizjer w hełmie Anthony'ego. Sofia krwawiła, po jej łydce ciekła cienka strużka, a szramy widoczne były na udzie. Dziewczyna była blada jak ściana, łzy piekły ją w oczy jak zresztą każdego.
Tori biegła ostatnia, osłaniając wszystkich barierą. I kiedy była już jedną nogą w windzie, banshee poderwała ją od ziemi. Spojrzała w puste, czarne jak pustka oczy stworzenia, które kiedyś było takie, jak ona - a teraz, szykowało pazury, aby wyrwać z jej ciała ducha. Cudem, nadludzkimi siłami, udało się jej wyrwać ze szponów banshee. Lądowanie nie było przyjemne, chrupnęła kość w stopie, na moment zabrakło jej tchu. Z pomocą innych, została wciągnięta do środka. Anthony widział liczne stłuczenia, pęknięte żebra i krwotok na lewym udzie. Przez uszkodzony pancerz, namierzyć mógł jego źródło. Prawdopodobnie tętnica.
Drzwi windy zatrzasnęły się, kiedy Luna uderzyła w przycisk. Szarpnęło, a winda pomknęła w dół zostawiając hordę na górze.
Tak samo jak Eduarda i Jedore.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

20 lip 2023, o 04:07

No to się kurwa porobiło. Ta bijatyka z huskami nie przypominała ich pierwszego spotkania, kiedy to radzili sobie dużo lepiej. Płacze pani doktor Sofii na niewiele się teraz zdają. Szczególnie kiedy była niezbyt przydatna w walce, a płakanie nad tym co już się wydarzyło na niewiele się zda. No i faktem było, skoro zanim zdążyli ruszyć, już zostali wykryci przez te cudne stworzenia, to robienie hałasu nie miało już znaczenia, mogli równie dobrze ruszyć windą. Na słowa, że dowodzi w razie czego skinęła głową, choć nie chciała, żeby do tego doszło. Kurewsko głupio wygląda utrata dowódcy, który miał oceniać przydatność kandydata na misji, prawda? No właśnie. Luna prędzej wepchnęłaby Sofię w objęcia husków, jej przydatność poza wepchnięciem ich do schowka na miotły była ograniczona, co więcej to głupota jej i jej kolegów wepchnęła ich w tą sytuację.
Huski szybko opanowały sytuacje, i stało się jasne, walka obraca się na ich nie korzyść. Tarcze padały szybko, z pancerzy również nie wiele zostało. Eduardo został poszarpany pazurami i potraktowany jak szmaciana lalka dosyć szybko. Nie można było nikomu pomóc, każdy musiał zająć się sobą. Albo banshee, która dalej daleka była od tego, żeby paść. To właśnie ona zadała największe szkody. Tuż po Eduardo rzuciła się na Jedore, którą również cisnęła o ścianę.
-Joder!- rzuciła na ten widok między jednym a drugim atakiem jaki wyprowadziła na huski. Cóż, chciała z czasem awansować na dowódcę w Słońcach, ale nie w taki sposób i to na misji rekrutacyjnej. Przez moment nawet przeszło jej przez myśl by spróbować pociągnąć Jedore za sobą, w końcu mogła wciąż być w lepszy stanie niż Eduardo. Ale jej pancerz był w zbyt marnej kondycji by porywać się na takie działania. Westchnęła więc, wolna chwilowo od husków i rzuciła do reszty.
-Spieprzamy stąd! Do windy! po czym sama skierowała się w tym kierunku, rzucając tylko
-Kurwa! kiedy jej ramię zostało draśnięte do krwi w trakcie ucieczki. Uderzyła w przycisk, po czym, pomogła wciągnąć Sofię i Tori, po czym wcisnęła przycisk na dziesiąte piętro. Walnęła pięścią w ścianę windy, wciąż wściekła, że trzeba było zostawić Jedore. Ale musiała się skupić, jedyne co mogła teraz zrobić, to dokończyć misję, której teraz była, niespodziewanie, dowódcą.
-Whittaker, pomóż Tori, jak wyjdziemy z windy, po takim lądowaniu może być kiepsko. nie widziała konkretnych obrażeń, ale potrafiła sobie wyobrazić, że było źle.
Ostatnio zmieniony 22 lip 2023, o 16:26 przez Luna Reyes, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

20 lip 2023, o 15:19

- Kurwa MAĆ! – głos Anthonego, który rozległ się jednocześnie z przekleństwami Jedore mieszał szok, gniew i panikę w jedną, płynną emocję, gdy ciało Eduarda upadło. Była to jedna z chwil, gdy człowiek dowiaduje się rzeczy, których mógłby dowiedzieć się tylko z doświadczenia, a nie z przeczytanej czy przekazanej informacji. Anthony dowiedział się wówczas, że upadające z wysokości ciała nie rozpłaszczają się na ziemi. One się od niej odbijają.
Whittaker raz za razem uruchamiał programy bojowe na omni-kluczu w kierunku banshee, które zważywszy na szybkość wprowadzania parametrów nie były całkowicie celne. Starał się odpędzać od zombie i robić uniki, skupiając się na najbardziej niebezpiecznym przeciwniku. Wychodziło mu to w miarę dobrze, w końcu jednak jeden z husków chwycił go i zaczął uderzać w hełm Anthonego, co utrudniało mu utrzymanie równowagi. Jedno z uderzeń w końcu zbiło mu wizjer w hełmie i ograniczyło widoczność, ale odepchnął przeciwnika i wyprowadził kolejną salwę Spalenia. Ten atak możliwe, że uratował życie Jedore trafił w Banshee, odciągając jej uwagę. Nie wiadomo, czy kobieta żyła i była tylko nieprzytomna, czy może obrażenia były już śmiertelne, ale Banshee nie zdążyła jej przeszyć tak, jak Eduardo, co dawało jej pewne szanse. Zamiast na niej, Banshee skupiła się jednak teraz na mężczyźnie. Ciarki przeszły po plecach, gdy jej wzrok spotkał się z jego wzrokiem, a gdy ta teleportowała się do niego, z omni-klucza wydobył się kolejny przygotowany pocisk spalenia, który chwilowo ogłuszył banshee, dzięki czemu szpony potwora minęły go i wbiły się w stalowe poszycie ścian placówki. Mężczyzna zaczął odsuwać się w stronę windy. Jeden z husków rzucił się na niego z impetem, co uniemożliwiło Banshee kolejną próbę trafienia. Wskutek ataku huska jedno z łączeń między lewym naramiennikiem a korpusem pancerza poluzowało się, co rozproszyło Anthonego i przez to kula ognia wypuszczona z omni-klucza minęła zmutowaną asari. Anthony zmęczony już desperackim odpędzaniem się od potworów unikał ich uderzeń coraz mniej efektywnie. Zgodny z komendą Luny, zaczął się wycofywać. Silnym chwytem złapał ramię Sofii, na co zareagowała kolejnym, pełnym bólu krzykiem, który nie miał się nijak w porównaniu do wrzasków banshee. Wepchnąwszy kobietę do windy, odwrócił się do leżącej tuż przed windą Tori i wciągnął ją razem z Luną do środka. Banshee już miała zamachnąć się kolejny raz tuż przed twarzą Anthonego, jednak drzwi windy zamknęły się, potencjalnie ratując jego życie.
Zdyszany, zgiął się w pół i usiadł na podłodze, opierając się o ścianę windy. Poluzowany naramiennik odczepił się ujawniając duże zadrapanie, a dzwoniący dźwięk jego uderzenia o podłogę rozległ się po jej wnętrzu. Anthony zaczął opatrywać ranę, gdy Luna wydała polecenie.
-Tak, jasne, chwila – wydusił z siebie w odpowiedzi, resztkami sił podnosząc się do Tori i odpalił skaner omni-klucza, kucając nad nią. Prognozy nie były dobre.
- Luna, Te’eria jest w kiepskim stanie. Potrzebuję mediżelu, rzuć mi jeden pakiet. I opatrz Sofię – Anthony spojrzał na latynoskę - siebie też przy okazji. Krwawisz – Whittaker zwrócił już całą uwagę na Tori i zaczął odchylać porty dostępu pancerza asari i wprowadzał medi-żel w rany.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

22 lip 2023, o 13:03

Nagle wszystko zaczęło iść źle. Znajomy już wrzask mógł zwiastować tylko jedno, a im pozostało jedynie albo wybrać frontalne starcie, albo spróbować dostać się jak najszybciej w kierunku schodów i windy. Czasu jednak zabrakło - do kolejnych wrzasków dołączył zbliżający się do nich odgłos wielu stóp i w tym momencie wszyscy zdali sobie sprawę, że ucieczki nie da się przedłużać w nieskończoność. Stwory wkrótce ich dopadną, przygotowanie do walki było teraz najbardziej sensownym rozwiązaniem.

Banshee pojawiła się w korytarzu i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, niemal natychmiast teleportowała się do Jedore. Tori wcisnęła łokciem kontrolkę przywołania windy i nie sprawdzając nawet czy kabina ruszyła, próbowała swoimi atakami wesprzeć zespół. Zmodyfikowana asari była groźna, wcześniej wspólnymi siłami udało się podobną przeciwniczkę pokonać, ale tak naprawdę najwięcej problemów i bólu sprawiły huski, które teraz wylewały się z korytarza, biegnąc w ich kierunku. Kilka z nich na chwilę jedynie zatrzymało je wystrzelone przez Tori pole osobliwości, ale pozostałe szkarady parły naprzód, chwilę później dopadając walczących. Tori kątem oka dostrzegła jak Eduardo przyjął na siebie atak banshee - mimo prób jej powstrzymania chwilę później ostre jak noże pazury przebiły jego pancerz i uniosły w górę wiotczejące ciało, by rzucić nim o ziemię niczym zepsutą zabawką. Asari nie miała nawet możliwości pomóc mężczyźnie, chwilę później ją i pozostałych niemal oblazły huski. Wykręcając się i starając się uniknąć pazurzastych ataków Tori niemal z przyłożenia wystrzeliła w kierunku najbliższego, rozsadzając jego głowę celnym wystrzałem. W panice próbowała użyć tego samego fortelu który uratował jej skórę wcześniej - rozproszyć zgromadzoną ciemną energię w postaci fali spalających błękitnych wyładowań, ale zmuszona do ciągłej obrony i uników nie miała czasu by skoncentrować się na wystarczająco długi czas. Tuż koło niej niczym makabryczny pocisk przeleciało ciśnięte przez banshee ciało Jedore, kolejne huski wyciągnęły ku Tori swoje szpony, a ich kolejne ataki zaczęły niemal docierać celu. Widziała, że pozostali są w podobnej sytuacji i zdała sobie nagle sprawę z faktu, że tego starcia nie są w stanie wygrać. Tracili siły, energię i osłonę, a przeciwnicy wydawali się być w szczytowej formie, zalewając ich czarną, pazurzastą, agresywną masą.

Przez odgłosy walki jakimś cudem przebił się dźwięk windy, która zatrzymała się na ich poziomie. Chwilę później usłyszała okrzyk Luny - szybki odwrót mógł jeszcze ich wszystkich uratować. Biotycznym pociskiem trafiła kolejnego huska robiąc wokół siebie odrobinę miejsca i zaczęła wycofywać się w kierunku otwierających się drzwi kabiny. Ustawiając siebie między głównym zgrupowaniem stworzeń a resztkami swojego zespołu próbowała jeszcze choć na chwilę spowolnić przeciwników, kupując pozostałym czas na ucieczkę, ale chwilę później odwróciła się i ruszyła biegiem by dołączyć do reszty.

Coś pochwyciło ją w silnym niczym kleszcze uścisku, wyciskając powietrze z płuc i unosząc w górę. Tori odwróciła głowę i jej serce na chwilę zamarło, gdy tuż obok wizjera swojego hełmu dostrzegła koszmarnie zniekształconą, niemal pozbawioną jakichkolwiek cech asari twarz wyjca. Wzrok Tori na chwilę zatopił się w czarnych jak bezdenna pustka oczach przeciwniczki, kątem oka dostrzegła wznoszącą się w górę dłoń uzbrojoną w ostre jak sztylety szpony i zdała sobie sprawę, że to już koniec. Za moment, za chwilę ten potwór przebije ją pazurami na wylot, wyszarpie z niej życie jak to wcześniej zrobił z Eduardo i Jedore. Czy taki los przygotowała dla niej Athame? Banshee otwarła uzbrojoną w ostre zębiska paszczę i wrzasnęła po raz kolejny - prosto w twarz Tori. Mimo chroniącego ją hełmu asari niemal ogłuchła, a jej serce nagle przyspieszyło.

- Nie! - krzyknęła jakby w odpowiedzi, wkładając w to całą pozostałą w niej wolę życia. Pozbawiona punktu oparcia wierzgnęła dziko i uderzyła czołem hełmu na odlew, wprost w zębatą paszczę przed sobą. Przeciwniczka najwyraźniej tego się nie spodziewała, bo pazurzasta dłoń chybiła śmiertelnego ciosu, rozszarpując jedynie pancerz swej ofiary i rozdzierając ciało. Na moment poluźniła też chwyt wypuszczając Tori, która bezwładnie opadła na podłogę. Chrupnięcie w stopie i kolejna fala ostrego bólu sprawiły, że asari krzyknęła, ale nie zamierzała się jeszcze poddawać. Ignorując docierający chyba ze wszystkich części jej ciała ból obróciła się na brzuch i widząc otwarte drzwi windy niemal na wyciągnięcie ręki przed sobą, spróbowała się odczołgać w ich kierunku.

Świat rozmazał się przed jej oczami. Czuła szarpnięcie, ktoś ją gdzieś ciągnął, obok siebie słyszała jakieś głosy. Ktoś mocował się z jej pancerzem i to dopiero sprawiło, że na powrót zaczęła wracać do rzeczywistości, starając się gwałtownie i rozpaczliwie złapać za manipulujące przy niej ręce, gotowa bronić się do końca.

- To nie ja - odpowiedziała chyba niezbyt przytomnie gdy dotarły do niej ostatnie słowa Whittakera i dostrzegła jego twarz nad sobą. Dopiero teraz odetchnęła głębiej i rozejrzała się wokół, dostrzegając także Lunę i Sofię - Mam medi-żel - jęknęła z bólu starając się usiąść o własnych siłach. Aktywowała Amet i wcisnęła kontrolkę blokady zaczepów mecha, który - odczepiony - opadł na ziemię i chwilę później uniósł się na swoich czterech krzywych nogach - Amet, apteczka - wychrypiała - Bierzcie ile potrzeba - podniosła wzrok ponownie na Anthony’ego i spojrzała mu w oczy. Czy to on pomógł jej dostać się do windy? W sumie to nie pierwszy raz, gdy ktoś ją wynosił, nieprzytomną, z zagrożenia, ale nie zmieniało to faktu, że była wdzięczna mężczyźnie - Dziękuję, doktorze - skinęła mu głową. Nie było czasu na dłuższe podziękowania. Winda jechała w dół, zaraz osiągną docelowy poziom, byli wszyscy w opłakanym stanie, a powinni przygotować się jeszcze na to, co mogą spotkać na miejscu.

Mech posłużnie otworzył osłonę na grzbiecie ujawniając kilka pozostałych pakietów omni-żelu i baterię medi-żeli. Szybki skan samej siebie ujawnił uszkodzenie jednej z tętnic - dopiero teraz dostrzegła, że leży w małej kałuży własnej, jasnoniebieskiej krwi. Odpięła podziurawiony fragment pancerza i sięgnęła po medi-żel, aplikując sobie kolejną porcję tym razem bezpośrednio na ranę i czując jak błogie mrowienie będące efektem działania przeciwbólowego rozlewa się kolejną falą po jej ciele. Trzy pakiety. Jeszcze trochę i będzie na haju. Przynajmniej poprawi sobie odrobinę samopoczucie.

Powoli podniosła się na klęczki i przesunęła w kierunku Sofii i Luny. Najpierw zajęła się cywilem - kolejny skan ujawnił miejsce krwawienia, które zostało wkrótce zatamowane kolejnym pakietem medi-żelu z zasobnika Amet - Proszę to obwiązać - Tori wręczyła rudowłosej rolkę bandaża, zmieniając obiekt zainteresowania i z kolejnym pakietem żelu zwróciła się do Luny - Trzymasz się? - spojrzała w twarz meksykance i spróbowała się pocieszająco uśmiechnąć, co zapewne wypadło dość słabo. Zdawała sobie sprawę z tego, co mogło teraz kotłować się w głowie kobiety. To była jej misja “testowa”, a Luna właśnie straciła nie tylko swojego dowódcę, ale zarazem dwie trzecie oddziału Słońc - Damy radę - skupiła się na opatrywaniu jej rany, ale mówiła nadal - Pomogę ci. Zdobędziesz dane i wrócimy na Gwiazdę. Dociągniesz misję do końca.

- Doktorze? - odwróciła się do Whittakera gdy skończyła zajmować się kobietami i wskazała na zasobnik Amet - Potrzebuje pan pomocy?

Dwa pozostałe jej pakiety omni-żelu spożytkowała na siebie, licząc, że pozostali również będą próbowali przynajmniej w jakimś stopniu poprawić kondycję swoich pancerzy i pomagając im w aplikacji omni-żeli lub doraźnych naprawach jeśli wyrazili na to zgodę. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że to ona sama może stać się ciężarem dla pozostałych - uszkodzona przy upadku noga wciąż bolała, każda próba oparcia na niej ciężaru ciała powodowała kolejną igłę bólu przeszywającą mózg. Nie będzie mogła biegać, będzie spowalniać zespół. Nawet z głupim chodzeniem może mieć problemy, jeśli nie znajdzie choćby prowizorycznej kuli. Nie chciała jednak pokazywać pozostałym na ile poważne są jej obrażenia. Ich siły topniały w zastraszającym tempie, a Tori nie zamierzała się poddawać ani dodatkowo obniżać ich morale.

- Jak daleko do laboratoriów? - rzuciła do Sánchez, wydłubując świeży pochłaniacz ciepła z ładownicy i zmieniając niemal zużyty w swoim pistolecie - Mamy coraz mniej czasu. Jeszcze jedno takie spotkanie i możemy skończyć dość tragicznie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

22 lip 2023, o 16:26

Trzeba powiedzieć, że Tori robiła pozytywne wrażenie, tym jak dobrze sobie radziła i jak szybko się pozbierała, nawet po tym jak całkiem mocno oberwała. Pomijając nawet fakt, że kupiła reszcie kilka dobrych sekund, które pozwoliły innym dostać się do windy, dzięki biotyce. No i co by nie mówić, to Amet okazał się bardzo pomocnym, ratującym życie. Whittaker stwierdził, że Asari jest w kiepskim stanie, ona jednak dzięki sile woli się pozbierała. Poznała ją od tej strony w trakcie ich poprzednich przygód. Każda kolejna zbliżała je do siebie, w świecie, w którym lepiej się do niczego ani do nikogo nie przywiązywać, co było dobrze widać nawet w ich obecnej sytuacji. Do samej Luny dopiero po słowach Anthony'ego doszło, że sama krwawi. Zbyt była skupiona by w swojej głowie ustawić się do nowej sytuacji, oraz dowodzeniu misją. Nigdy nie pchała się na dowódcę misji z własnej woli, jako najemniczka, teraz w przeciągu kilku sekund została dowódcą, i to na jej barkach spoczywało pozyskanie informacji z laboratorium oraz dowiezieniu do domu w jednym kawałku, przynajmniej tutaj obecnych w windzie.
Mogła tylko obserwować jak Tori sprawnie radzi sobie z nakładaniem medi-żelu po czym kieruje uwagę na nią i Sofię. Lunie praktycznie nic się nie stało, było to bardziej draśnięcie, nie miała więc nic przeciwko temu by być ostatanią. Dało jej to chwilę by w ciszy wziąć kilka głębokich wdechów i uporządkować myśli. Kiedy Tori przeniosła na nią uwagę, uśmiechnęła się lekko, choć był to raczej jeden z tych słodko-gorzkich uśmiechów.
-Staram się. powiedziała po czym przeniosła spojrzenie ze ściany windy na Tori. -Gracias, jaina. Doceniam to co robisz. Już na Gwieździe wiedziałam, że dotrzymasz słowa. poklepała ją zdrową ręką po jej ramieniu.
-Tyle razy los nas rzucił w różne dzikie miejsca. Jak to przetrwamy, to kurwa obiecuję, że wpadamy na Omegę na duże chlanie. Należy się nam obojgu.- westchnęła głęboko. -A jak będzie czegoś potrzebować od Słońc w przyszłości, to wiesz do kogo się zwrócić. Luna nie należała do tych, którzy zazwyczaj uznają długi wdzięczności, ale z Tori tyle razy wychodziły już z opresji, jeżeli uda się im doprowadzić najważniejszą dla Meksykanki misję, to Asari z pewnością wpisze się na bardzo krótką listę ludzi, których kobietą naprawdę lubi. -Poza chęcią zbawienia całego wszechświata, jesteś całkiem w porządku. powiedziała puszczając oko do Tori, by ta wiedziała, że za tym żartem kryją się całkiem szczere wyrazy głębszej sympatii. Widząc, że ma problem z przeniesieniem ciężaru na ranną nogę, Luna stanęła tak, by Tori, jeśli by chciała, mogła się na niej podeprzeć. Przeniosła jednak uwagę na Sofię, która miała teraz udzielić ważnej odpowiedzi.
-Czas otworzyć drzwi od laboratorium. Gdzie to jest? jeżeli drzwi od laboratorium były w niewielkiej odległości od windy, to właśnie do drzwi się udała, aby je otworzyć. Jeżeli było to daleko to poczekała na Anthony'ego i Tori, wolała się nie rozdzielać na większą odległość, by nie osłabiać ich wspólnej siły ognia, która i tak już była gówno warta.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

25 lip 2023, o 10:40

Nim warstwa medi-żelu pokryła pokiereszowaną nogę Tori, asari oraz pochylający się nad nią mężczyzna dostrzegli coś dziwnego; czarny, nieregularny punkt wbity głęboko pod skórę. Zbyt mały, aby pochwycić go palcami. Przy pomocy pęsety, która znajdowała się w apteczce mecha, Anthony wyszarpał z miękkiej tkanki pazur a z gardła rannej krzyk. Zakrzywiony szpon, wyrwany huskowi, utkwił w udzie asari gdzieś w ferworze walki. Anthony widział konieczność porządnego zszycia rany, lecz warunki oraz ciążąca im presja czasu zadecydowały, aby powyżej tętnicy umieścić opaskę uciskową. Docisnął do końca, aż krew nie przestała wypływać rwącym strumieniem. Dopiero po tym zabiegu, Tori mogła nanieść warstwę medi-żelu. Trzęsły się jej ręce, w pewnym momencie poczuła, jak wyrwana z letargu Sofia położyła swoje dłonie na jej i dokończyła opatrywanie; nie spojrzała ani razu w jej oczy. Wzrok rudowłosej, błądził gdzieś po ścianach windy, która zjeżdżała w dół. Wyglądała na nieobecną, choć jej działania były dokładne i schematyczne.
Miejsca pokryte medi-żelem mrowiły, tymczasem tłumiąc nieprzyjemny ból. Teraz, gdy adrenalina opadła, o wiele dotkliwiej odczuwało się każde stłuczenie, zadrapanie czy naciągnięte ścięgna. Pancerze wymagały uszczelnienia, omni-żel zalepił niezdarnie największe pęknięcia, brakowało jednak i narzędzi, i czasu, aby poradzić sobie z każdym śladem po husku. Jakaś prawda kryła się w stwierdzeniu, że w kolejnym starciu z hordą uratuje ich już tylko szczęście.
Czy jeszcze mieli jego kredyt?
Winda zatrzymała się, sygnalizując, że dojechali na miejsce. Drzwi otworzyły się, rzucając światło na pogrążony w mroku korytarz. Po posadce, walały się ciała. Stare, świeże, rozerwane, rozszarpane, rozdarte, obdarte z godności. Był to personel, nikt nie miał na sobie pancerza, generatora tarcz. Kitle były brudne od krwi, a także pyłu, czy kurzu. Gdzieś dalej, powstała konstrukcja mająca być najprawdopodobniej barykadą. Szczątki, którymi nie pożywiły się husky, tkwiły wbite pomiędzy meble. Posoka mieniła się w słabym świetle szkarłatem, wyglądała z daleka jakby ktoś chlusnął ściany całym wiadrem. Tym razem, zacieki nie posłużyły jako farba. Nie było haseł. Maksym. Myśli.
Dance macabre w swoim pełnoprawnym wydaniu.
Korytarz biegł prosto, zasłany trupami. Podświadomie, nikt nie drgnął. Nasłuchiwali, ale żadna horda nie nadbiegała. Pierwszy krok był niepewny, kolejny, musiał uważać, aby nie wdepnąć w zwłoki.
Sofia stała z plecami przyklejonymi do ściany. Oddychała ciężko, jej klatka piersiowa podnosiła się w szczytowym oddechu i opadała gwałtownie. Patrzyła przed siebie, na wymordowanych, rosnąca panika w jej środku zatrzymała się dopiero, gdy spojrzenie szklistych oczu, skupiło się na Anthonym. Wyciągnęła rękę, jakby chciała złapać mężczyznę i spleść ich palce ze sobą, ale tylko wskazała na przestrzeń prowadzącą w ciemność.
- Laboratoria są na końcu. Musimy przejść przez całą administracje, uważając, aby nie narobić hałasu. W absolutnym milczeniu. Po drodze, będzie można skręcić do biura ochrony. Wielki napis na ścianie, nie przegapimy go. I tak nie ma gdzie zboczyć - mruknęła cicho, panując nad głosem, gdyż każdy, głośniejszy szept, dla nich niósł się echem dalej. Wabił hordę. Przyciągał banshee.
- Lepiej zgaście światło - dodała, niepewnie odbijając się od miejsca i idąc niezdarnie na przód.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

28 lip 2023, o 13:38

Anthony poobracał chwilę szpon pęsetą, przyglądając mu się uważnie. Przez to, że był bardziej płaski niż szpony zwierzęce, przypominał trochę ludzkie, silnie zaniedbane paznokcie, ale był grubszy a na końcu bardziej szpiczasty. Ludzkie paznokcie, nawet długo „hodowane” nie mogłyby uzyskać takiego kształtu. Nie wyglądał na syntetyczny, tekstura przypominała keratynową powierzchnię i potwierdził to skan omni-klucza. Sugeruje to, że organizm wytworzył go sam. Modyfikacja genetyczna, która uwarunkowałaby tak silną, a jednocześnie precyzyjną zmianę kształtu konkretnego obszaru ciała byłaby niezwykle trudna do przeprowadzenia i Whittaker wątpił, żeby ta placówka była zdolna do osiągnięcia czegoś takiego. Po skończonej analizie, podał go Tori. Jemu już nie był potrzebny, a wzrok asari wyglądał, jakby była nim zainteresowana.
– Nie trzeba, już jest git. Dzięki – odpowiedział Tori, kładąc dłoń na swoim ramieniu tam, gdzie przez pancerz prześwitywała rozerwana, opatrzona medi-żelem skóra. Zwrócił nagle wzrok na to miejsce, tak jakby nagle sobie przypomniał, że ma rozszarpany pancerz i spojrzał ponownie na asari - Chociaż w sumie to... Pomoc jednak się przyda – wyjął z kieszeni pancerza trzy pakiety omni-żelu i wyciągnął rękę, podając je Tori. Podniósł też odpadły naramiennik i podał go razem z pakietami omni, oczekując pomocy w jego ponownym przymocowaniu - Poproszę. Wziałbym też dwa medi-żele, na zapas, jeśli to nie problem – dodał uprzejmym tonem. Asari zaimponowała mu. Gdy drzwi windy się zamykały, szczerze nie spodziewał się, że przeżyje. A tymczasem, kilka sekund później stanęła na własnych nogach, oferując pomoc.
- Kuuuurwa – mężczyzna cichym szeptem, zwięźle i rzeczowo podsumował okrutny widok rozpościerający się przed nimi na piętrze.
- Nie możemy ryzykować latarek, ale potrzebujemy widzieć cokolwiek – cicho powiedział do grupy, wysłuchawszy Sofii - Odpalę omniklucz, da nam to na tyle światła, żeby nie potknąć się o zwłoki i nie narobić hałasu, ale będzie blade na tyle, by nie było widoczne zza rogów i nie rzucało się w oczy – poinformował, po czym zaprogramował kamuflaż optyczny i trzymał rękę tuż nad przyciskiem inicjalizacji, w razie gdyby coś się pojawiło.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

28 lip 2023, o 22:12

Przez chwilę przyglądała się wyszarpniętemu z jej własnego ciała pazurowi - czy raczej szponowi. Nawet nie wiedziała kiedy i która z istot zostawiła po sobie tą nietypową “pamiątkę”, ale faktem było, że miała sporo szczęścia. Odrobinę w bok i krwotok mógł się okazać być nie do zatrzymania w tak polowych warunkach. Pazur należał do jednego z próbujących ją rozszarpać husków? Czy może raczej to tej strasznej istoty, która kiedyś była asari? Tak czy inaczej stanowił makabryczne świadectwo tego, co się w Kloto wydarzyło, ale także - dogłębnie przebadany - mógł dostarczyć informacji na temat głęboko idących przemian wywoływanych przez “kolce”. A może także dać odpowiedź na pytanie, czy proces jest odwracalny... Widząc zainteresowanie Whittakera pazurem zostawiła go na razie w jego dłoniach, a gdy mogła już jako-tako zająć się resztą, przystąpiła do opatrywania Luny i Sofii.

Uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi na “komplement” Luny. Zdawała sobie sprawę z faktu - a może raczej: uświadomiono jej już jakiś czas temu - że jej postawa moralna i ideały nie są ogólnie akceptowalne wśród ludzi. Dopóki nie forsowała własnych decyzji, traktowano ją jako nieszkodliwą dziwaczkę, gdy naciskała zbyt mocno - budziło to niechęć lub wręcz sprzeciw towarzyszących jej osób.

- Jak na najemniczkę, też jesteś całkiem znośna zerknęła przelotnie na kobietę, po czym wróciła wzrokiem do nakładanego opatrunku - Do usług. A także dziękuję za ofertę i trzymam za słowo - skomentowała wcześniejszą wypowiedź dziewczyny i spojrzała na meksykankę raz jeszcze, tym razem zachowując powagę - Czasem mam wrażenie, że cała Galaktyka istnieje na zasadzie “przysługa za przysługę”. Ale doceniam to, naprawdę - podziękowała skinieniem głowy i odwracając się już, dodała ciszej - Okazja może się nadarzyć nawet szybciej niż sądzisz.

Odebrała z rąk Anthony’ego wyciągnięty z niej pazur. Mimo szczerej chęci dowiedzenia się o jego budowie jak najwięcej schowała go do kieszeni pancerza - nie było teraz czasu na dogłębne analizy. Mogły zaczekać do końca misji, teraz priorytetem było nie dać się zabić i zdobyć to, po co na Horyzont przybyli. A potem opuścić ośrodek, co coraz bardziej zaczynało się wydawać być zadaniem przerastającym nieco ich siły i możliwości. Jeszcze nie dotarli do laboratoriów, a z zespołu odpadła już połowa składu, a to przecież jeszcze nie był koniec. Teraz musieli zadbać o siebie nawzajem, dlatego przyjęła tubki omni-żelu i opierając się o ścianę windy by ulżyć rannej nodze gestem nakazała Whittakerowi by się odwrócił do niej plecami. Pomoc mężczyźnie nie była skomplikowana - omni-żel był polowym panaceum na wszelkie uszkodzenia sprzętu i choć dawał doraźne rezultaty łatając uszkodzenia i uszczelniając pancerz, wiadomym było, że naprawy przy jego użyciu były tylko tymczasowe, a po powrocie z misji właściwe naprawy powinny być przeprowadzone w wykwalifikowanym ku temu warsztacie. Spiesząc się by zdążyć przed dotarciem na właściwy poziom nakładała i rozprowadzała warstwę szybko zastygającej w twardą skorupę substancji. Skinieniem głowy wyraziła zgodę na podział topniejących niemal w oczach zasobów medi-żelu, po czym, uświadamiając sobie, że odwrócony do niej plecami Whittaker zapewne nawet nie dostrzegł jej gestu, rzuciła tylko krótkie - Jasne. Nie ma sprawy.

W myślach wciąż wracała do schowanego pazura, coś z nim związanego jej nie dawało spokoju. Czy było to coś, co wcześniej powiedziała rudowłosa?

- Doktor Sánchez - odezwała się kończąc łatanie większych uszkodzeń pancerza Anthony’ego. Starała się, by jej głos brzmiał spokojnie, mimo, że gdy skojarzyła co ją tak zaniepokoiło, w sercu poczuła nagły chłód niepokoju, jakby przebił je lodowaty sopel - Mówiła pani wcześniej, że pierwsi przemienieni infekowali w jakiś sposób pozostałych. Czy zna pani mechanizm tego... zakażania? W jaki sposób się to działo? - jeśli mechanizm działał podobnie do infekcji, szpon w jej ciele mógł już rozsiać... co? Zarazki? Nanoboty? Przecież nie istniała technologia pozwalająca przemienić istoty żywe w bezmyślne maszyny do zabijania i to przez jakieś “zakażanie” jednych przez drugich! Z jednej strony tak, z drugiej - przecież chwilę temu walczyli z czymś, co bez takiej technologii nie miało prawa zaistnieć! A jeśli się okaże, że Tori również przemieni się w takiego “wyjca”?

Winda zatrzymała się na docelowym poziomie i wszyscy ruszyli do wyjścia. Tori przez chwilę jeszcze pozostała jednak z tyłu, oparła się o ścianę i nabrała kilka razy głębiej powietrza. Nie czuła się najlepiej. Straciła sporo krwi, rany dopiero teraz zaczynały dawać o sobie znać, przeciwbólowe działanie medi-żelu tylko przykrywało właściwy ból, niejako izolując go i pozwalając obserwować jego stopniowe i powolne, ale nieustanne narastanie. Dodatkowa myśl o potencjalnym zakażeniu, którą się jeszcze nie podzieliła z resztą, sprawiła, że czuła się jak przekłuty balon i najchętniej po prostu siadłaby na podłodze kabiny i poczekała aż reszta wykona zadanie i zabierze ją w drodze powrotnej. Uruchomiła skaner medyczny swojego omni-klucza i aktywowała dokładną autodiagnostykę - jeśli do jej organizmu dostała się jakaś toksyna, bakteria, wirus, czy cokolwiek obcego, program to wyłapie. Nie mogła okazywać słabości pozostałym. Pozostawała wierna wcześniejszemu postanowieniu o nieobniżaniu morale zespołu z powodu swojej kiepskiej kondycji fizycznej. Musi być twarda.

Czekając na wyniki skanu, kuśtykając, by w jak najmniejszy sposób przenosić ciężar ciała na bolącą kostkę, wyszła za pozostałymi. Z wdzięcznością przyjęła pomocne ramię Luny, postanawiając jednak rozejrzeć się za czymkolwiek, co mogło posłużyć jej jako kula czy laska. Te poszukiwania zeszły jednak na dalszy plan, gdy jej oczom odsłonił się panujący w korytarzu widok masakry. Ciała wyglądały jakby były dosłownie rozerwane na strzępy przez jakieś dzikie, oszalałe zwierzęta, a zbryzgane krwią ściany wywoływały mdłości. Mimo obrzydzenia, Tori zaczęła analizować obserwowany obraz - ciała wydawały się być w różnym “wieku”, to znaczy różny był czas zgonu porozrzucanych ofiar. Niektóre wyglądały na stosunkowo “świeże”, inne mogły leżeć tu nawet kilka dni. Dni? Dlaczego jak do tej pory nikt nie wezwał pomocy? Dlaczego nie było tu wojska, rozprawiającego się z mutantami ani władz? Odpowiedź nasuwała się sama - zarząd Kloto do końca nie chciał puścić pary z gęby i ujawnić znaleziska - do czasu, gdy sytuacja wymknęła się spod kontroli i było już za późno na cokolwiek. Pozostawało jedynie żywić nadzieję, że sprawcy tej masakry ruszyli na inne piętra, a ich uszczuplony do czterech osób zespół nie napotka już więcej zagrożeń.

- Niech ktoś zablokuje drzwi windy - zerknęła za siebie. Najchętniej zrobiłaby to sama, ale wiązałoby się to z dodatkowym bólem wywołanym przez kilka kroków wstecz do kabiny i powrót do grupy - Nawet fizycznie, podstawić trzeba coś przez co drzwi się nie zamkną a winda nie pojedzie sobie w diabły. Zatrzymajmy ją na tym poziomie, będzie łatwiej i szybciej w drodze powrotnej. Nie wiemy, czy nie będziemy ścigani... Kiedy straciliście panowanie nad sytuacją? - odezwała się po chwili cicho, gdy Sofia wskazała drogę do laboratoriów - Ile czasu to już trwa?

- Jeśli w tym pomieszczeniu ochrony nie odcięto zasilania jak na górze, będziemy mogli zobaczyć podgląd z kamer i ocenić naszą sytuację. Zobaczyć, czy jest tu więcej tych zombie i wybrać bezpieczną drogę do laboratoriów, albo odwrócić ich uwagę i oczyścić korytarz - dodała szybko po czym zamilkła, starając się zachować ciszę. Nauczeni doświadczeniem, chyba wszyscy zdawali sobie sprawę z faktu, że jeśli w zakamarkach korytarzy czają się sprawcy masakry w lobby, nawet pozornie błahy dźwięk może im zwabić na głowę morderczą hordę. Sugestię, by zgasić światło przyjęła skinieniem głowy, ale zamiast próbować szukać jakiegoś alternatywnego oświetlenia, aktywowała noktowizor w swoim hełmie - widziany obraz natychmiast poszarzał, zmieniając się w surrealistyczną, niemal dwukolorową scenerię, dając jednak względnie dobrą widzialność w zakresie kilku kroków. Pole widzenia uzyskane dzięki noktowizji było jednak ograniczone, a za granicą możliwości technicznych urządzenia szarość zlewała się, nie uwidaczniając niemal żadnych kształtów.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

29 lip 2023, o 01:51

Z reguły Luna nie była zbyt wylewna by chwalić się swoimi ciepłymi odczuciami, rzadko rzucała też komplementami, jednak ten moment należał do wyjątków. Zapewne później, jeżeli przeżyje tą konkretną wycieczkę, Meksykanka będzie zrzucać to na karb stresu spowodowanego nagłym awansem na lidera obecnej misji. Niemniej określenie Tori jako nieszkodliwej dziwaczki, jeżeli nie narzucała innym swojego punktu widzenia, było dosyć adekwatne, do czasu jak nie potrzebowali osłony albo medyka, wtedy jej umiejętności stawały się nieodzowne i Luna nie zamierzała z tym polemizować. W odpowiedzi na komplement w podobym tonie uśmiechnęła się przelotnie.
-Jestem całkiem pewna, że cała Galaktyka funkcjonuje tak od początku swojego istnienia. A na tą okazję będę czekać. trzeba przyznać, że ta krótka wymiana zdań w trakcie opatrywania rany uspokoiła Lunę i przywróciła jej jasność myślenia. Ot wystarczyła taka odrobina normalności na polu bitwy. Jej myśli łatwiej teraz skupiały się na tym co miało się wydarzyć. Opatrzona, sprawdziła swoją broń i skinęła głową Sofii na jej komentarz o tym, że trzeba siedzieć cicho.
-Jak tylko wyjdziemy z windy, nie odzywamy się o ile nie jest to absolutnie koniecznie. Albo jeżeli i tak nie zostaliśmy już wykryci. I zaczynamy od pomieszczeń ochrony. poleciła, jak na dowódcę misji przystało. Choć trzeba przyznać, że następne pytanie Tori najprawdopodobniej było najważniejszym jakie ktokolwiek z nich zadał jej do tej pory.
-Joder... wyszeptała jedynie na niezbyt przyjemny widok jaki rozpościerał się przed nimi. Wyglądało na to, że spora część personelu tutaj utknęła w martwym punkcie. Anthony miał rację, muszą coś widzieć, bo jak się wywalą na ziemię o jakieś ciało to dopiero narobią hałasu. Wszyscy powinni postępować naprzód za Whittakerem. Luna zaś rozglądnęła się za jakimś na tyle dużym przedmiotem by można było przyblokować nim drzwi windy. A kiedy już coś takiego znalazła to umiejscowiła go tak, by winda na nich czekała. Dała innym znak by ruszyli w kierunku pomieszczeń ochrony.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

30 lip 2023, o 17:30

Zagrożenie > 90
Rzut kością 1d100:
50
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

30 lip 2023, o 17:54

Rudowłosa kobieta momentalne oprzytomniała. Jej oczy, które błądziły gdzieś po ścianach, nie dosięgając nawet czubków ich głowy, nagle, jak na komendę, spotkały się ze spojrzeniem Tori. Wykrzywione w beznamiętnym grymasie usta, lekko drgnęły, jakby lekarka domyślała się, co chodzi asari po głowie.
- Przemienieni, nabijali kolejne ciała na kolce, tworząc stwory, które hordą polują na wciąż żywych naukowców - odparła, przygryzając dolną wargę i skubiąc ją nerwowo.
- Nie szukałabym w tym logiki. Czują głód, muszą jeść, ale są chwile, kiedy zamiast rozszarpać gardła czy bebechy, wlekli nieprzytomnych, na skraju życia i przemieniali w swoich. Jakby... - urwała, wahając się przez moment. Nie będąc do końca pewną, czy powinna mówić, nie dysponowała wszak żadnymi dowodami, wyłącznie snuła swoje domysły, które dotąd z oczywistych względów zachowywała wyłącznie dla siebie. Była wszak zdana tylko na siebie, sama w ciemnościach, wśród śmierci. - ... Jakby jakiś głos w ich głowie, zapewne mający swoje źródło w tym kolcu, kazało im to robić. Zastanawiałam się, czy w jakiś sposób może ich kontrolować, ta dziwna, starożytna technologia, ale po tym, jak doszło do masakry, nie zbliżyłam się więcej do kolca na tyle, aby potwierdzić, bądź zaprzeczyć teorii.
Cichy głos Sanchez, przerodził się w ciężkie westchnięcie. Wytarła dłonie o niewielki skrawek wciąż czystego kitla, na gwałt potrzebowała czymś zając ręce, ostatecznie skończyło się na wyłamywaniu sobie palców za plecami.
Nie mieli narzędzi, aby doprowadzić swoje pancerze do porządku. Dziury i rozerwane łączenia, sklejały omni-żele na tak zwane słowo honoru. Musieli wierzyć, że tyle wystarczy. Wytrzyma do końca, do wyjścia stąd.
Drzwi windy otworzyły się, ale Sofia nie spieszyła się z wyjściem na zewnątrz. W momencie, w którym Anthony sięgnął do omni-klucza, kobieta jęknęła bezgłośnie i już kładła dłoń na jego ręce, stanowczo próbując go zatrzymać, słysząc jednak, że nie uruchamiał interfejsu latarki, odetchnęła i cofnęła swoje ręce.
- Biuro ochrony ma na pewno awaryjne zasilanie. Jeżeli więc nie będzie tutaj prądu, można uruchomić zastępczy generator... To byłoby wyjście, gdybyśmy faktycznie chcieli je zwabić i oczyścić sobie drogę do laboratorium. Pod warunkiem, że umiecie szybko biegać - dodała, nie musząc nikomu tłumaczyć, że rumor, który narobi agregator, raz dwa ściągnie uwagę hordy, a także banshee, jeżeli jakaś akurat kręcić się będzie po okolicy. Ile mieliby czasu, aby przemieścić się do laboratorium? Ciężko oszacować. Niewiele.
Zamaszystym gestem, odgarnęła opadające na czoło, rude kosmyki.
- Gotowi? Musimy się spieszyć, iść równym tempem, nie oglądać się i nie zatrzymywać. I na wszystkich bogów, nie odzywać się słowem! Patrzcie pod nogi, rozglądajcie się za miejscem do schowania się, gdyby nadchodziła... - kończąc, położyła wymownie palec na ustach. Spojrzała na Lunę, skoro dowództwo przekazano jej, oczekiwała, że Latynoska da znak do wymarszu.
Przemykali bezszelestnie korytarzem, starając się nie wdepnąć w rozkładające zwłoki. Nie wpaść na ciała i nie stać się elementem tej makabrycznej konstrukcji. Droga prowadziła wyłącznie na wprost, mijali kilka par drzwi; zamkniętych, ale nie na zamek. Wyłamanych, roztrzaskanych. Biura, których skrawki rzuciły im się w oczy, były zdewastowane. Ktoś tutaj próbował się chować, ale bezskutecznie. Horda dopadła pracowników ośrodka nawet tutaj.
Sofia szła uczepiona mężczyzny, zatrzymując się razem z Anthonym i z nim ruszając dalej. W bladym świetle omni-klucza, miała skupioną i niemalże mleczną twarz; jakby sama była duchem, który próbował się tędy przekraść.
Nasłuchiwali, ale żaden nie nadbiegł. Nikt nie zbliżał się, nikt nie stał im na drodze. Horda, musiała ucztować na górze, pozostawiając wyobraźni szerokie pole do popisu jak skończyła Jedore i Eduardo.
Korytarz kończył się drzwiami, zamkniętymi na cztery spusty. Panel był uszkodzony, widzieli to, zanim podeszli. Roztrzaskana płytka, rozbita szyba, kabel wystające na zewnątrz. Sofia zdusiła jęk, zbliżyła kartę, ale nieaktywny terminal nie zareagował. Musieli zrobić ręczne obejście, podpinając się omni-kluczem do sieci oraz łamiąc zabezpieczenia.
Blask omni-klucza Whittaker rzucił niewyraźne światło na czerwień na drzwiach. Krew, układała się w kolejny napis, musieli niemalże dotknąć nosem do powierzchni drzwi, aby odczytać treść.
OCZEKUJEMY
NA
WYNIESIENIE
PONAD
TEN
ŚWIAT
Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

30 lip 2023, o 22:16

- Nie, Te’eria – przerwał Whittaker stając między asari a Sofią, domyślając skąd wzięło się pytanie i dokąd zmierza - Nie ma mowy o infekowaniu. Widziałaś tamte ciała – wyciągnął rękę za siebie, tak jakby chciał wskazać na coś, co właśnie minęli - nikogo nie infekują, tylko rozrywają na strzępy. Oni są tam, ty jesteś tu, więc nic ci nie jest, koniec. A nawet jeśli, to koloniści z Feros… – tu przerwał na kilka sekund - chuj, nieważne, w każdym razie czytałem już o czymś podobnym, ludzie wracali do siebie. Wyrzuć ten pazur w cholerę, jeśli nie pozwala ci się skupić. A ty – zwrócił się do kobiety w fartuchu, którą do tej pory praktycznie ignorował - w szczególności w odniesieniu do tego, że miał wrażenie, że ona jemu poświęcała z jakiegoś powodu szczególnie dużo uwagi z całej ekipy - złap oddech. Uspokój się.
Widząc, że gwałtownie wypowiedziane słowa prawdopodobnie niespecjalnie uspokoiły kobietę, westchnął, przeklinając cicho pod nosem i wyjął z jednej z kieszeni pancerza breloczek z logiem Uniwersytetu Technicznego w Berlinie - kończyłem tam biotech. Noszę go na szczęście, działa – mimo że nie należał do przesądnych ludzi, to ten breloczek darzył szczególnym sentymentem i niechętnie się z nim rozstawał. Przetarte, ledwie rozpoznawalne już logo obdarzył wzrokiem, jakim obdarza się starego, usypianego przez weterynarza psa, przyjaciela który odchodzi, po czym położył go na dłoni kobiety i zamknął jej palce, tak, aby znalazł się on w jej pięści. Uśmiechnął się niezręcznym uśmiechem, który krył za sobą rozczarowanie i wręcz żal, że się go tak po prostu właśnie pozbywa a następnie odsunął się w stronę dalszego przejścia, ucinając kontakt wzrokowy z kobietą. Może to przynajmniej ją uspokoi, niech to będzie tego warte. Miał ruszyć dalej, ale jeszcze się zatrzymał. Chwycił leżący na podłodze nieopodal windy podłużny kawałek stali, który prawdopodobnie odpadł z sufitu w trakcie masakry i położył go na wejściu do windy, tak, aby uniemożliwiał zamknięcie się drzwi. Podniósł głowę do opierającej się o ścianę asari.
- Nie myśl o zombie-Jedore i zombie-Eduardo, bo pewnie to robisz. Paradoksalnie, jeśli ich spotkamy to będzie to dobra wiadomość dla ciebie. – po wypowiedzeniu tych słów położył rękę ponownie na przycisku inicjacji kamuflażu na omni-kluczu i ruszył, wysuwając się na szpicy pochodu.
Whittaker nie był pewien czy wspomnienie o najemnikach zamienionych w żywe trupy było dobrym pomysłem, ale w tej sytuacji ciężko mu było wyobrazić sobie jeszcze większe pogorszenie nastawienia mentalnego, niezależnie co by powiedział, a kto wie, może brutalne fakty przedstawione na opak akurat je poprawią. Na dobrą sprawę to faktycznie – jeśli Jedore spotkaliby przemienioną, znaczyłoby to, że Tori może nie być zarażona, bo przecież były ranione mniej więcej w tym samym momencie. A to zawsze jakaś nadzieja. Tak przynajmniej widział to Anthony – brutalne fakty w służbie szukania optymizmu za wszelką cenę. A jeśli fakty działają tylko demotywująco, to tym gorzej dla faktów. Nie był pewien tego, co prognozował asari i mógł być w błędzie. Nie mógł być pewien, bo to, czego tutaj był świadkiem nawet mu się nie śniło, a Toriana przypominało tylko w założeniu. Na całą sytuację dodatkowo wpływała masa zmiennych. W dokumentacji nic nie było o wszczepach czy konsekwencjach zranienia. Ale tego nikt z drużyny słyszeć nie musi i czasem trzeba udawać, że wie się, co się robi. To była główna rzecz, jakiej nauczyła go praca w akademii.
Miał dostać pieniądze za bycie specem od genetyki, ale kurwa nie w tym kontekście.
Widział też, że asari jest w gorszym stanie niż próbuje pokazywać, ale nie chciał zwracać uwagi na to w żaden sposób. Tori ewidentnie czuje się pewniej myśląc, że on i Luna nie wiedzą, jak źle jest, niech więc tak zostanie. Nie ma potrzeby dawać jej poczucia bycia ciężarem. Lunie też mówić raczej tego nie trzeba, nie wyglądała na głupią i w jego mniemaniu raczej też widziała stan Tori i domyślała się, że w razie potrzeby trzeba będzie asari asekurować i trzeba mieć to na uwadze, ale właśnie - w razie potrzeby. Słowem - "wszyscy udawajmy, że Tori trzyma się lepiej niż w rzeczywistości, a wyjdzie nam to wszystkim na dobre".
Świry – pomyślał Whittaker na widok kolejnych słów nabazgranych na ścianie i niemal odruchowo na tę myśl położył palec wskazujący na ustach, usiłując powstrzymać kogokolwiek przed komentowaniem napisu na głos. Komentarze jemu samemu automatycznie cisnęły się na usta i o mało co nie powiedział tego, co miał w głowie, ale tym razem musieli zachować ciszę bardziej skutecznie, niż poprzednio. Dlatego uciszył resztę, zanim cokolwiek przyszłoby im do głowy. Od razu po tym dał ruchem ręki znak, aby kontynuować trasę.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

2 sie 2023, o 00:08

Na kolejne wspomnienie niekompetencji tutejszych naukowców Luna mogła jedynie pokręcić głową. Wydawało się jej niewiarygodne, jak można być tak nierozsądnym czy wręcz głupim by pozwolić, żeby sytuacja eskalowało do takiego stopnia jaki mają obecnie. Była pewna, że po drodze było wiele sytuacji, w których dałoby się to opanować, a takie wielkie umysły jakie na pewno były w tej placówce powinny wiedzieć jak to zrobić.
Luna zmarszczyła nieco brwi słysząć informacje o głosie, który może pojawiać się w głowie wszystkich zainfekowanych kolcem. To by wyjaśniało to czemu chodzą w grupach i sposób w jaki reagują. Pytaniem otwartym było czy bycie religijnym świrem, czyli to co mogli zaobserwować wypisywane wyżej to jakiś etap przechodzenia mutacji czy co? Albo to w placówce była sekta już wcześniej. Czy dlatego rozprzestrzenianie się działania tego kolca było takie bezproblemowe i nikt przez chwilę się nie zastanowił? Bo ktoś pomagał temu procesowi z wewnątrz? Uhh, snucie takich teorii to nie była mocna strony Luny.
Wyglądało na to, że Whiittaker znalazł sobie nową dziewczynę. No cóż, wyglądało na to, że nie każdy wyjdzie stąd z pustymi rękami, nawet jeśli nie znajdą planów. O ile pani doktor nie stanie się zbyt problematyczna.
A Tori? Cóż robiła dobrą minę doi złej gry czy jak to się mówi. Wszyscy wiedzieli, że jest w gorszym stanie niż pokazuje, ale nie mieli innej opcji. Nie mogli zostać w tym miejscu dłużej próbując poskładać się do kupy i to bez narzędzi. Nie mogli się też rozdzielić, wszyscy musieli ruszać się razem. Tori, nawet w tym stanie była zdolna do kupienia im wszystkim kolejnych kilku sekund, które mogą okazać się kluczowe. Więc tak, udawajmy wszyscy na tą chwilę, że Tori ma się dobrze.
Rzuciła jedynie ostre spojrzenie Whittakerowi za wspominanie o Jedore w takim stanie. Luna robiła wszystko co mogła by nie myśleć o tym, że straciła dowódcę misrji rekrutacyjnej i to w taki sposób. Skupiała się na dowodzeniu i Anthony nie musiał naprawdę jej o tym przypominać.
W końcu doszli do zamkniętych drzwi, których jak się okazuje karta Sofii nie otworzy. Kolejny interesujący tekst był na nich wypisany. Pierdoleni fanatycy religijni. Luna pokręciła głową po czym przystąpiła do omijania i łamania zabezpieczeń, w końcu to ona na misjach często była 'technicznym' i była przyzwyczajona do tej roli.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

3 sie 2023, o 22:52

Wysłuchała wyjaśnień doktor Sánchez w milczeniu. Słowa ludzkiej kobiety uspokoiły ją nieco, ale nie do końca - w końcu mieli do czynienia z czymś absolutne do tej pory nie znanym, skąd mogli mieć zatem pewność? By odepchnąć od siebie wątpliwości i na razie o nich zapomnieć skupiła się na dalszej części wypowiedzi rudowłosej. Według jej słów stwory zachowywały się w różny sposób - pytanie tylko co nimi kierowało? Większość czasu zachowywały się jak pozbawione innych niż mordercze instynktu zwierzęta, sporadycznie jednak wykazując zorganizowane i celowe działanie... Czy możliwe, że kolce sterowały przemienionymi? Albo przynajmniej wpływały na ich zachowanie? Czy raczej działało tutaj coś na zasadzie pierwotnego instynktu, jak u prymitywnych zwierząt? Gdy pożywienia jest pod dostatkiem, a w danej niszy ekologicznej nie ma zagrożeń, zwierzęta rozmnażają się do osiągnięcia masy krytycznej. Te tutaj nie reprodukowały się w sposób naturalny, ale mechanizm mógł być taki sam. Mógł - ale nie musiał. Równie dobrze sprawdzała się teoria Sánchez o tajemniczym “wezwaniu” do działania, a Tori aż wzdrygnęła się na wspomnienie swojego bezprzytomnego marszu do utraty sił przez pustynię Klendagonu na wezwanie tajemniczego Oka...

Whittaker chyba zauważył, że słowa rudowłosej nie uspokoiły do końca Tori, bo wysunął swoje - poniekąd logiczne - argumenty. Skinęła mu w odpowiedzi głową, ale gdy wspomniał o wyrzuceniu szpona, pokręciła nią przecząco - Może po misji uda się wycisnąć coś z jego DNA. A jeśli nie, to zachowam go sobie jako trofeum - uśmiechnęła się lekko, szybko jednak poważniejąc - Ale na razie musimy załatwić to, po co tu jesteśmy, a potem cało wrócić na statek.

Przygotowując się do opuszczenia windy i sprawdzając czy świeże łaty omni-żelu na jej pancerzu trzymają, przyglądała się kątem oka afektowi, jakim najwyraźniej Sofia obdarzała Anthony’ego. Czy z wzajemnością? Chyba nie do końca, chociaż to właśnie mężczyzna wziął na swoje barki próbę uspokojenia roztrzęsionej pani doktor. Zresztą, ludzie byli zawsze dla niej trudni do rozszyfrowania. Na przykład taka sytuacja jak teraz - a ludzka samica instynktownie szuka oparcia przy samcu. To też miało sens, żyjąc tak krótko ludzie nie mogli tracić czasu na zbyt wiele zmarnowanego czasu. Chęć przedłużenie gatunku zwykle jest nadrzędnym, instynktownym działaniem nawet, jeśli oboje nigdy się do tego świadomie nie przyznają. Widząc jednak dystans, z jakim Whittaker podchodzi do pani doktor, wydawało się wątpliwym, by między tą dwójką mogło coś zaiskrzyć na dłużej niż czas trwania bieżącej misji. Choć z drugiej strony - co to obchodziło Tori? Tak długo, jak celem nadrzędnym dla wszystkich będzie chęć przeżycia i wydostania się z kompleksu i jak długo ten afekt nie będzie kolidował z celami zespołu, cała ta sytuacja była tylko humorystycznym dodatkiem, nieco rozładowującym napięcie i uczucie zagrożenia.

Na wspomnienie Jedore i Eduardo zerknęła w kierunku Luny, sprawdzając jak się trzyma meksykanka. Mogła czuć cię winna, mogła uważać, że zawiodła, ale tak naprawdę nie było w ich stracie niczyjej winy. Athame postanowiła zakończyć ich ścieżki losu i teraz już nic na to nie mogli poradzić. Pozostawało jednak żywić nadzieję, że nie spotkają się z nimi raz jeszcze - że dwójka najemników nie została przemieniona i nie będzie na nich polować. To byłoby zdecydowanie zbyt... straszne. Spojrzeniem upewniła się, że Whittaker zablokował windę i ruszyła za pozostałymi naprzód, starając się tak wybierać drogę, by nie narobić zbyt wiele hałasu, a jednocześnie nie nadepnąć na jakiś oderwany kawałek ciała. Nasłuchując, czy z któregoś z bocznych korytarzy albo z mijanych pomieszczeń do których prowadziły zdemolowane lub wręcz wyłamane drzwi nie usłyszy szybkiego tupotu stóp husków albo przerażającego wycia banshee. Nawet nie próbowała także sprawdzać pomieszczeń kryjących się za ocalałymi drzwiami - ucieczką windą kupili sobie odrobinę czasu, jednak nie wiedzieli jak duży był to zapas. Czy ich przeciwnicy ruszyli schodami za nimi, czy jak zwierzęta, które straciły ofiarę z oczu zajęły się... tym, cokolwiek robiły, gdy nie rozrywały ludzi na strzępy? Tak czy siak, zagrożenie wciąż istniało, a tracenie czasu na przeszukiwanie pomieszczeń byłoby zdecydowanie nieodpowiedzialne.

Widząc zniszczoną kontrolkę zamka drzwi, ku którym prowadziła ich Sánchez, Tori spojrzała pytająco na Lunę. Było to jednak tylko puste zachowanie, bo Luna już zabierała się za plątaninę przewodów i próbując podłączyć swój omni-klucz. Odkrycie przez Whittakera kolejnego napisu skwitowała zmarszczeniem brwi. Był inny niż dostrzeżony wcześniej na górnym piętrze, ale w bezsensowny sposób oba przekazy łączyły się ze sobą. Co ich autor - bądź autorzy mieli na myśli? Zdecydowanie pisał to ktoś niespełna rozumu, bo oba czyhające w tej chwili zagrożenia - Zbieracze i tych koszmarnych zombie Tori raczej nie nazwałaby “wybawieniem”, jak głosił wcześniejszy tekst. Ten przed nimi mówił wręcz o “wyniesieniu”, co było równie idiotyczne. Żadna istota rozumna o zdrowych zmysłach nie uznałaby przemienienia w huska za błogosławieństwo i coś, czego się oczekiwało. A Zbieracze? Porywali całe kolonie, do statniego żywego człowieka. Co prawda nikt nie wiedział w jakim celu, ale wątpliwym było, żeby robili to w imię misji charytatywnej czy pomocy uciśnionym. Bardziej prawdopodobnym było wykorzystanie ludzi w charakterze... pożywienia? Czy przy jakichś tajemniczych eksperymentach?

Odwróciła się plecami do pozostałych, starając się przebić wzmocnionym noktowizją wzrokiem ciemność korytarza, z którego przyszli. Skoro była strażą tylną, musiała ubezpieczać resztę zespołu i zareagować, gdyby pojawiło się jakiekolwiek zagrożenie. Choć w duchu zanosiła modły, by ich limit niespodzianek już się wyczerpał na czas trwania tej misji, a jej reszta przebiegła już spokojnie, sama w to nie wierzyła. Świerzbiło ją, by zadać pytanie o lokalizację kolców. Jeśli faktycznie przemienieńcy ściągali tam swoje jeszcze żywe ofiary i tam przerabiały je na swój obraz i podobieństwo, było to miejsce którego ze wszech miar należało unikać. Nie tylko z uwagi na ryzyko przemienienia, ale najprawdopodobniej tam będzie znajdowało się swoiste “gniazdo”, największe skupisko przeciwników. Nie odezwała się jednak, zostawiając pytanie na później, gdy znajdą się już w pomieszczeniu ochrony bądź samym laboratorium.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

6 sie 2023, o 20:45

Zagrożenie >80
Rzut kością 1d100:
35


Spostrzegawczość >20
Luna, Tori, Anthony
Rzut kością 3d100:
91, 27, 33
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

7 sie 2023, o 16:27

Kawałek pręta, który niegdyś musiał służyć jako barierka w środku windy, wyglądał solidnie. Podłożenie go pod drzwi, zadziałało; te, nie domknęły się, a sama winda pozostała na najniższym z poziomów stanowiąc dla nich gwarant bezpieczeństwa.
O ile wcześniej nie zainteresuje się otwartym, oświetlonym pomieszczeniem horda.
Kroki niknęły w ogromnym korytarzu, który ciągnął się tylko do przodu. Rozgałęzienie było solidnie oznaczone; jeden kierunek do pomieszczenia ochrony. Drugi do głównych laboratoriów. Nie spotkali żywego ducha, byli jedynymi cieniami, które przemykały wśród zdewastowanej części administracyjnej starając się nie patrzeć na rozszarpane ciała tutejszych pracowników, bądź wręcz przeciwnie - przyglądając się twarzom, które zastygły w agonii pod warunkiem, że akurat ta głowa zachowała się w całości.
Sofia szła krok w krok za Anthonym. W jej lewej, drobnej piąstce, połyskiwała blaszka, którą mężczyzna zamknął w jej ręce. Nie poluzowała uścisku nawet na moment. Przedmiot, choć dla niej obcy, stał się niezwykle cenny w momencie, w którym Whittaker ofiarował jej swój talizman z obietnicą, że jeszcze wszystko będzie dobrze.
Drzwi na końcu ich drogi nie dało się otworzyć siłą. Wszelkie próby, od razu przerywała doktor Santez na migi zwracając się do nich, że szarpanie narobi zbyt dużo hałasu. Zdradzi ich położenie. Podłączenie się do uszkodzonego panela było wręcz banalnie proste; zaciemniony wyświetlacz omni-klucza Luny nie napotkał żadnego oporu. Sieć była odłączona, zabezpieczenia nieaktywne. Kobieta musiała po kablach poszukać zasilania, a następnie przekierować jego źródło do właściwej części kompleksu. Winda zgasła, a drzwi do pomieszczenia ochrony otworzyły się na oścież prawie bezgłośnie.
Zatrzymując wdech, Sofia wepchnęła wszystkich do środka, niemalże zamierając w bezruchu po przekroczeniu progu. Nasłuchiwali, ale nikt nie nadchodził. Mieli szczęście. Ręcznie, asekurując drzwi, zamknęły je za sobą.
Chwilowo byli bezpieczni.
Sofia opuściła rękę dzierżącą talizman i ruszyła w głąb biura. Nie wyrywała się, aby komentować napisy widoczne na ścianach. Stoliki były poprzewracane, szafki w większości ogołocone. Nie znajdowało się tu żadne ciało, nie było też krwi i oznak walki. Raczej pospiech, panika, ślady po szabrach i jeden, wielki nieporządek. Ekrany monitorów były nieaktywne, pojedyncze śnieżyły. nie mając wystarczającej mocy, aby odtworzyć nagrania, czy tez rejestrować nowe. Santez stanęła przed uchyloną, pancerną szafą. Wspięła się na palce, przeglądając z markotną miną półki. Rzuciła na ziemię kilka pochłaniaczy ciepła, po chwili zawahania wsunęła w kieszeń jedyną, ocalała strzelbę.
- Zostało sześć ładunków. Musi nam wystarczyć - zwróciła się do nich, przenosząc na jedyny, trzymający się w kawałku stół zabezpieczone ładunki z pierwiastkiem zero. Westchnęła, nie znalazłszy tego, co jeszcze szukała; wyciągnęła z kieszeni kitla eleganckie, wieczne pióro. Rękawek, przetarła blat i narysowała pośrodku kółko.
- To główne laboratorium. Wejście jest od południa - zaznaczyła schematycznie drzwi, zerkając na nich spod rudych pukli.
- Wąskie przejście prowadzi na tyły, są tam dwa pomieszczenia, w jednym znajdują się kolce. Powinniśmy unikać wejścia do środka, ładunek można dopiąć do drzwi - dodała, rysując po przeciwnej strony od wejścia, ścieżkę prowadzącą do dwóch, dodatkowych pomieszczeń. Laboratoria zaczynały przypominać kolbę miarową.
- Jeden ładunek powinniśmy zostawić uzbrojony z zapasem czasu tutaj, kolejny przy windzie. Pozostałe dwa, dowolnie umieścić w pomieszczeniach administracyjnych. Skumulowana siła eksplozji, sprawi, że cały kompleks zapadnie się i pochłonie go ziemia. Dane, o których mówiliście, są najprawdopodobniej w głównym laboratoriach. Nie będzie potrzeby nawet przeszukiwać tych dwóch, dalszych sal. Oby tak było
- szepnęła pod nosem bardziej sama do siebie, niż do nich. Schematycznie, zaznaczyła na stole punkt, gdzie byli teraz. Kątem prosty, poprowadziła korytarz do windy i z niej wróciła do laboratoriów szkicując podglądowi piętro Kloto.
- Powinniśmy oszacować, il czasu zajmie nam powrót na powierzchnie. Dać sobie bezpieczny zapas, który będziemy zmniejszać w kolejności odwiedzania kolejnych punktów. Najpierw laboratoria, czy cofamy się do windy i pomieszczeń administracyjnych? - głos oddała Lunie, namaszczonej przez Jedora na dowódcę grupy.
Dłonie Sofi splotły się ze sobą za jej plecami. Przekładała kawałek stali z jednej ręki do drugiej. Zdecydowanie ją to uspokajało.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

10 sie 2023, o 11:28

- Czego szukasz? – zapytał Whittaker widząc, że na ładunkach wybuchowych kobieta nie zakończyła poszukiwań. Dopiero po chwili westchnęła jakby rozczarowana i podeszła do stołu, tłumacząc plan. Whittaker nie krył zaskoczenia nagłą przemianą Sofii ze struchlałej naukowiec w specjalistkę od materiałów wybuchowych. Nie sądził, że to jest kwestia nader wyjątkowego działania breloczka, a raczej może była kimś innym, niż osobą, za jaką się podawała.

- Jaką masz pewność, że to zadziała? – Whittaker nie chciał wybrzmieć wątpiąco czy oskarżycielsko, ale sam nie był w stanie określić na ile mu się to udało. Niemniej, chwilę później dodał swoją opinię na temat planu, bo sam plan wydawał mu się sensowny. Wątpliwości dawał mu fakt, że to akurat Sofia nagle była w stanie go nakreślić ni stąd ni z owąd. Brzmiało to trochę tak, jakby planowała to od dłuższego czasu - Najlepiej zacząć będzie od laboratoriów i potem cofać się do windy i wykorzystać ją od razu do ewakuacji. Przy okazji może uda nam się zdobyć jakieś informacje względnie „na spokojnie”, zanim będziemy musieli się ścigać z zapalnikiem bomb. Przy czym mam nadzieję, że ktoś z was się zna na materiałach wybuchowych – przesunął wzrokiem po każdej osobie w pomieszczeniu - Bo ja nie.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Kolonia ludzka”