Kolonia ludzka jest jednym z najważniejszych, a przy tym najbardziej rozpowszechnionym, punktem na całej planecie. Codziennie trafia tu wiele osób różnych ras. Dzięki idealnemu położeniu, jest zaopatrzona w dostawy słodkiej wody, a klimatem przypomina nieco nizinną, środkową Europę.

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 418
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

[Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

10 sie 2023, o 22:10

Stojąc jako tylna straż i wpatrując się w korytarz którym tu przyszli, jako pierwsza dostrzegła nagłe zaciemnienie windy i utratę jej zasilania. Drgnęła, w ostatniej chwili gryząc się w język by się nie odezwać i nie dostrzec pozostałych, ale cofnęła się o krok, starając się przez noktowizyjną poświatę przebić wzrokiem zakłócenia i w porę dostrzec nadciągające zagrożenie. Czy te istoty były na tyle inteligentne by zaplanować odcięcie zasilania i odciąć z premedytacją najsensowniejszą a jednocześnie najszybszą drogę ucieczki? Jak do tej pory nic na to nie wskazywało, zachowywały się i atakowały bardziej jak kierowane pierwotnym instynktem zwierzęta, polegając raczej na swojej liczebności i szybkości niż na strategii.

Cichy szum serwomotorów otwierających się za jej plecami drzwi uświadomił jej jednak, że wyjaśnienie braku zasilania windy mogło być zupełnie prozaiczne, choć mimo to nie do końca im na rękę - jeśli podłączone przez Lunę zasilanie drzwi spowodowało spadek mocy w sieci, znaczyło to, że albo linie energetyczne zostały poważnie uszkodzone, albo generatory zasilające tą sekcję pracują niemal na jałowym biegu. Jakkolwiek by to nie było, może się to wiązać z problemami - dostęp do terminali, serwerów, czy nawet zapisów w pomieszczeniu ochrony może się okazać problematyczny. Dodatkowo, w przypadku konieczności szybkiej ucieczki będą potrzebowali czasu by ponownie uruchomić windę.

Czas. Obecnie ich największy przeciwnik.

Ponaglani gwałtowanymi gestami przez Sofię, która niemal wciągnęła całą trójkę przez otwarte przejście przestąpiła nad oderwaną od reszty tułowia głową jakiegoś nieszczęśnika i po chwili pomagała już zamknąć drzwi za nimi licząc, że dzięki tej mizernej namiastce barykady na chwilę będą mogli poczuć się bezpieczniej. Albo przynajmniej zamienić ze sobą kilka słów bez ryzyka ściągnięcia sobie na głowy kolejnej fali zombie. Dopiero gdy upewniła się, że drzwi są zamknięte, odwróciła się do pomieszczenia, lustrując jego wnętrze i poczynania rudowłosej kobiety. Wnętrze wyglądało jak po przejściu małego tornada, ale przynajmniej nie było tu zwłok. Co zresztą było dość zastanawiające - dlaczego w korytarzu jeszcze niemal się o nie potykali, a tutaj nie było nawet plam krwi na podłodze? Pomieszczenie wyglądało raczej jakby wszyscy pozostali przy życiu w pośpiechu się ewakuowali, a nie stoczyli tutaj walkę.

Podeszła do jednego ze śnieżących terminali i przez chwilę próbowała pobudzić go do życia, ale zgodnie z jej wcześniejszymi przemyśleniami moc kulejącego zasilania była zbyt niska by urządzenie mogło działać. Gdy Sofia zaczęła szkicować mapę, podeszła do jej stolika i milcząc przypatrywała się rysunkowi do momentu, gdy naukowczyni nie wspomniała o pomieszczeniu z “kolcami”. Uniosła wzrok spoglądając na Lunę i Anthony’ego, ale z pytaniami odczekała do końca kreślenia przez kobietę planu działania.

- Luna, czy te ładunki da się odpalić zdalnie? Nie podoba mi się myśl, że gdy napotkamy jakieś problemy wracając, tykająca bomba może zwalić nam tony skały na głowy. Tak czy siak, doktor Whittaker ma rację. Powinniśmy zacząć od laboratorium. Nie wiemy ile czasu będziemy potrzebować na skopiowanie danych, nie wiemy ile czasu zajmie nam powrót. Jeśli nastawimy zapalniki czasowe to możemy odciąć sobie drogę ucieczki... - westchnęła lekko przygryzając wargę, po czym odezwała się ponownie, chcąc się podzielić z resztą swoimi przemyśleniami - Mamy problem z zasilaniem. Gdy otworzyłaś te drzwi, Luna - wskazała kciukiem za siebie, w kierunku przejścia którym tutaj dotarli - Padło zasilanie windy, przed powrotem trzeba będzie ją uruchomić na nowo. Tutaj brakuje nawet energii dla terminali. Jeżeli nie załatwimy dwóch wiaderek mocy, to w laboratorium będziemy mogli co najwyżej pooglądać ciemne monitory, a o danych możemy zapomnieć... A łażenie tam i z powrotem szukając systemów które można odłączyć nie jest najlepszym pomysłem - przechyliła lekko głowę, starając się dostrzec pod rudą czupryną oczy Sofii - Doktor Sánchez, wspominała pani wcześniej o generatorach. Gdzie one są? Jeśli dadzą się przynajmniej częściowo uruchomić, możemy zyskać choć odrobinę mocy.

Wciąż myśląc intensywnie podeszła do przeszukanej wcześniej przez rudowłosą pancernej szafy i schyliwszy się sięgnęła po zrzucone przez kobietę na ziemię pochłaniacze ciepła, zaglądając jednocześnie do środka, czy rudowłosa w szale poszukiwania materiałów wybuchowych nie przeoczyła jakichś omni-żeli. Ich zapasy były na wyczerpaniu, a wyglądało na to, że najgorsze wcale nie było już za nimi. Jeden z pochłaniaczy zatrzymała dla siebie i uzupełniła w ładownicy puste miejsce po niedawno zmienionym pochłaniaczu, resztę rzuciła w kierunku Reyes i Whittakera i oparła się o ścianę dając na chwilę odpocząć wciąż bolącej nodze.

- Laboratorium jest blisko “kolców”. Przemienieni zachowują się jak zwierzęta, co znaczy, że “kolce” i ich otoczenie mogą traktować jak swój matecznik - wzruszyła ramionami - Zresztą nie wiem jak one funkcjonują. Ale po pierwsze możemy się na nie tam natknąć, po drugie - mogą próbować chronić te “kolce”. Musimy być gotowi na każdą możliwość.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

11 sie 2023, o 00:06

Luna obejrzała się za siebie tuż po włożeniu prowizorycznej blokady windy i przyglądała się jej przez chwilę by upewnić się, że wytrzyma i spełni swoje zadanie. Na szczęście okazało się, że ich droga ucieczki pozostała otwarta dla nich, mogła więc skupić się na otwieraniu drzwi. Widziała kątem oka, że Tori, mimo dosyć ciężkiego stanu w jakim się się znajduje, stanęła na wysyokości zadania i pilnowała pleców ich wszystkich. Na porozrzucane ciała, mniej lub bardziej rozerwane, czy zastygłe w przerażeniu twarze, nie zwracała uwagi. Martwi już nic nie wniosą do sprawy, jedynie na żywych trzeba było zwracać uwagę. Takich jakich miała teraz wokół siebie.
System nie działa tak jak powinien, niemniej po kablach udało się jej przekierować wszystko tak, by udało się drzwi otworzyć i to bez większego problemu. Wiadomo jednak było, że systemy zasilające trzymają się tutaj na włosku, co może być problemem, kiedy będzie trzeba stąd szybko spieprzać. Jednak wybieganie w przyszłość w takiej sytuacji, to może nie był najlepszy pomysł. Jeden problem na raz. Nawet jeżeli jest to bardzo drobny problem. Chwile po otwarciu drzwi, zostali niemalże we trójkę wepchnięci do środka przez doktor Sanchez. Chwilo mieli złudne poczucie bezpieczeństwa, niemniej można było swobodnie wypuścić powietrze i rozejrzeć się wokoło, co zresztą Luna zrobiła dosyć dokładnie. Kiedy skończyła swoje oględziny, podeszłża do zachowanego stołu, na którym były ładunki i w reakcji na pytanie zadane przez Tori, przyjrzała im się dokładnie by móc odpowiedzieć.
-Prawdopodobnie. Możemy je rozmieścić w miejscach wskazanych przez Sofię. Czas na jaki je nastawić to kwestia problematyczna. Nastawimy je w drodze powrotnej, tak blisko windy jak będzie to możliwe. Jeżeli natkniemy się na huski, przywołane na przykład przez kolce, może się okazać, że zapas czasu jaki teraz wydaje się bezpieczny, będzie niewystarczający. Najpierw plany, w końcu one są priorytetem. Niech dzisiejsze ofiary, nie pójdą całkiem na marne. jeżeli okaże się, że jednak nie da rady, to cóż zrobi z doktor Sanchez ochotniczkę na ich manualne uruchomienie, niemniej nie powiedziała tego głośno.
-Joder - powiedziała w reakcji na informację od Tori o energii w windzie. Może się okazać, że będą potrzebowali całkiem sporo tego czasu. -Czas jest coraz cięższy do oszacowania. A generatory mogą okazać się niezbędne. powiedziała po czym czekała na informację o tym gdzie się znajdują. To właśnie to miejsce powinno być ich priotytetem jeszcze przed laboratoriami.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

16 sie 2023, o 13:23

Zagrożenie >80
Rzut kością 1d100:
98


przeszukanie
cenne znalezisko < 10 < wartościowy przedmiot < 30 < żele i kredyty < 80 < śmieci
Luna, Tori, Anthony
Rzut kością 3d100:
65, 72, 93


rodzaj zasobu
1 - omni-żel, 2 - medi-żel, 3 - kredyty
Luna, Tori
Rzut kością 2d100:
41, 60

Rzut kością 2d3:
2, 3


ilość zasobu
Luna, Tori
Rzut kością 2d100:
32, 36

Rzut kością 2d6:
1, 3


Luna +1 medi-żele, Tori +3k kredytów
Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Ostatnio zmieniony 17 sie 2023, o 12:28 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 6 razy.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

16 sie 2023, o 13:43

Pierwszy usłyszał ją Anthony.
Powietrze zgęstniało, rezonując biotycznym skokiem, którym zbliżała się od nich banshee.
Pusty, długi korytarz, odbijał echem odgłosy człapania. Sofia drgnęła, zaciskając palce na trzymanych ładunkach wybuchowych, a także kawałku blaszki, który podarował jej mężczyzna.
- Szybko! - szepnęła głośno, aby zwrócić ich uwagę, a także wyrwać z letargu. Wrzask banshee, niósł się po pustych pomieszczeniach. Była coraz bliżej.
Kobieta odłożyła ładunki wybuchowe, po czym bezceremonialnie weszła do pancernej szafy, gdzie kiedyś musiała się mieścić broń. Poskładała się, troch jak kot dopasowując swoimi gabarytami do przestrzeni. Ruchem ręki, już bez słowa, zachęciła ich do tego samego. Ostatni, przymknął drzwi, podtrzymując je, aby nie zaskrzypiały smętnie.
Siedzieli jeden na drugim, ściśnięci, niewygodnie ułożeni. Sofia położyła dłoń na ramieniu Anthony'ego, domagając się, aby ten wygasił omni-klucz. W ciemności, przestali odróżniać własne kształty. Tylko swój wzajemny ciężar podpowiadał, gdzie siedział jeden, a gdzie kończył się drugi i zaczynał trzeci.
W niewielkich szparach, widać było odnóża banshee, która weszła do środka biura czemu towarzyszył huk odepchniętych drzwi. Rozglądała się po środku, warcząc i mrużąc ślepia pod wpływem ostrego światła. Przekierowanie tu energii, musiało przykuć jej uwagę. To, jak zaczęły pracować terminale, a żarówki mrugać, gdyż prądu wciąż było niewystarczająco.
Ciężkie pazury przeorały drzwi szafy, za którą się kryły. Banshee stała tak jeszcze dłuższą chwilę, po czym zawróciła. Niewyobrażalnie długo trwało to, jak człapała do wyjścia, a później korytarzem szła ku laboratoriom. Zdradzały ją biotyczne błyski, szuranie. Przewalające się pod jej nogami śmieci.
Trwali kolejną, przedłużającą się chwilę w absolutnym bezruchu. W końcu, Sofia wypuściła z płuc powietrze i pierwsza wypełzła z szafy. Dopadła do drzwi wyjściowych, plecami wtuliła się w brudną ścianę. Nasłuchiwała, ale nic najwyraźniej ją nie zaniepokoiło.
Luna, która wygramoliła się jako druga z szafy, trąciła nogą jedną ze skrzyń. Uchyliło się wieko, w środku kobieta dostrzegła jeden, samotny i wciąż zdatny do użytku medi-żel. Uśmiech losu? Być może. Wśród szafek, które przeszukiwała Tori, nie znajdowało się nic wartościowego, co mogłoby im pomóc. Jednakże, wciśnięty gdzieś w drugie dno rulon opiekował na kwotę trzech tysięcy kredytów. Do kogokolwiek nie należał, właściciel się już raczej o niego nie upomni.
- Nie zwlekajmy. Bierzmy wszystko i chodźmy do głównego laboratorium. Póki jesteśmy na jednym poziomie, ładunki bez problemu zaprogramujemy zdalnie. Ale jeżeli będziesz chciała to zrobić z góry, skuteczność spada pięćdziesiąt na piećdziesiąt. Ściany są tu wyjątkowo grube, mogą nie zaskoczyć, a każdy nieodpalony ładunek, zmniejsza siłę eksplozji - zaczęła tłumaczyć, po czym urwała, łapiąc się na tym, że mówi do ludzi nauki. Do kogoś, kto znał się na rzeczy, wiedział, jak funkcjonuje świat i podstawy fizyki.
Z zaciętą miną, wyjęła torbę przystosowaną do przenoszenia wrażliwych ładunków. Zaczęła pakować do środka pojedyncze sztuki, najpierw jednak torba zawisła na jej chudym ramieniu.
- Każde pomieszczenie ma swój generator. To miejsce, laboratoria... Wiecie jednak, co się stanie jak uruchomimy je, prawda? - popatrzyła po nim, doszukując się zrozumienia w spojrzeniu każdego.
- Usłyszą je, zlecą się tu. To... ryzykowane - protestowała, aczkolwiek nie mogła im niczego zabronić.
Ostateczna decyzja i tak była ich.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

19 sie 2023, o 05:33

A więc zgodnie z przeczuciami Luny, prowizoryczny spokój trwał nawet krócej niż miała nadzieję. Marzyło się jej by dostać się do laboratorium głównego nie niepokojonym przez nikogo, ale jak widać takie marzenia to było zbyt wiele by mogły być zrealizowane. Nie zostało jednak zbyt wiele czasu na reakcję ani na zastanawianie się, kiedy wrzaski banshee niechybnie świadczyły o tym, że się zbliża i sytuacja szybko może się obrócić z kiepskiej w po prostu zjebaną.
Na szept Sofii zareagowała instynktownie i po prostu poszła za nią i ułożyła się obok niej w szafie w powyginanej, niezbyt wygodnej pozycji, jednak takiej, która pozwoliłaby również reszcie wejść i się tu ukryć. Było to niejako postawienie wszystkiego na jedną kartę, gdyby banshee postanowiła zaatakować tą szafę, wszyscy byli tutaj poupychani i raczej bezbronni w takiej pozycji.
Do cholery, że też te bestie musiały być takie wrażliwe, że nawet nie hałas, a światło lub energia w znacznej odległości od nich potrafiła je przyciągnąć. Nie pozostało nic innego, jak oddychać bardzo cicho, przyglądać się przez szparę banshee i czekać na moment, w którym wreszcie sobie stąd pójdzie. Dużo nerwów wymagało by się nie poruszyć gdy pazury orały drzwi szafy, za którą się skryły. Jeżeli przyjdzie jej do głowy je na przykład wyrwać, to sytuacja zamieni się właśnie z kiepskiej w po prostu zjebaną. Dobrze, że banshee nie kierowała się węchem, wtedy mogłobyć dużo gorzej. Na szczęście nic takiego się nie stało a banshee udała się w dalszą drogę. Luna odetchnęła i wyszła z szafy tuż po doktor Sanchez. Jednak kiedy próbowała rozprostować nogę, trąciła jedną ze skrzyń, w której na samym dnie ukazał się jeden medi żel, po który sięgnęła. W ich sytuacji może przydać się bardzo prędko.
-Raczej nie chciałabym, żebyśmy skończyli tutaj przysypani pod gruzami. Nie uruchamiaj niczego dopóki nie skończymy przynajmniej w laboratorium. Luna nie była zwolenniczką przedwczesnego uruchomienia ładunków, wolała przynajmniej mieć pewność, że wszyscy znajdują się na drodze wyjściowej, a zadanie z jakim tu przybyli zostało zrealizowane w miarę możliwości.
-Zobaczymy jak wszystko wygląda na miejscu i zdecydujemy. Jeżeli laboratoria są blisko tego pomieszczenia, może nie będą sprawdzać miejsca, blisko tego, przez któe właśnie banshee przeszła. Pamiętajcie, że zdobycie tych informacji jest kluczowe. Chociażby po to, żeby podobna pojebana akcja nie miała miejsca gdzie indziej. popatrzyła tutaj znacząco na doktor Sanchez. -Prowadź. Luna była gotowa by ruszyć w odpowiednim kierunku. Nie miała zamiaru pozwolić by ta misja skończyła się niepowodzeniem.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 418
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

19 sie 2023, o 11:17

Zbliżający się wrzask zmroził na chwilę Tori mimo, że był już jej znany. A może właśnie dlatego że był jej znany? Zwiastował nadejście czegoś groźnego i wciąż jeszcze przerażającego, kojarzył się z zadawanym bólem i niemal bezsilnością... Okrzyk doktor Sánchez sprawił, że się opanowała i w ciągu sekundy wróciła do rzeczywistości. Idąc za kobietą w kierunku szafy wciągnęła głośniej powietrze, gorączkowo myśląc w jaki sposób Sofia zamierzała ich wszystkich w niej upchnąć? Rozejrzała się gorączkowo po wnętrzu pomieszczenia szukając jakiejś lepszej alternatywy, ale musiała przyznać, że szafa była chyba jedynym miejscem z którego mogli skorzystać tak naprędce. Dodatkowym atutem był fakt, że została wykonana z grubej stali, co mogło dać przynajmniej cień względnego poczucia bezpieczeństwa. Co prawda Tori była świadoma jaką potęgą jest biotyka i do czego wprawni biotycy byli zdolni - ich na tyle prowizoryczne co dziwne schronienie z pewnością nie będzie opierało się długo, jeśli wyjec wyczuje ich obecność w środku. Poczwara co prawda raczej używała biotyki jak dzikie zwierzę kłów i pazurów - na poziomie raczej instynktownym niż planowym, ale czyniło ją to jeszcze bardziej niebezpieczną. Po pierwsze była nieprzewidywalna, a po drugie nawet w dzisiejszych czasach dzikie zwierzęta, korzystając jedynie z tego czym natura je obdarzyła, potrafiły być groźnym przeciwnikiem.

Mimo dramatycznej sytuacji i pośpiechu, gdy wciskała się do szafy starając się ułożyć tak, żeby w ciągu kilku chwil nie złapał ją skurcz mięśni, a niewygodna pozycja nie okazała się problemem przez kolejnych być może kilka albo kilkanaście minut, przez głowę przemknęła jej zupełnie niezwiązana z sytuacją myśl - stopniowo zaczynają się ukrywać w coraz ciaśniejszych miejscach. Wcześniej był schowek na szczotki i inne graty, teraz szafa... co będzie następne? Pudełko po butach? Szczęściem w nieszczęściu jednak był fakt, że ich grupa zmniejszyła się teraz do zaledwie czterech osób - gdyby wciąż z nimi były oba Słońca, ukrycie wszystkich w szafie mogłoby być bardzo problematyczne.

Chwilę później usłyszeli już nie tylko krzyki, ale i powolne, miarowe szuranie stóp banshee. Tori przymknęła oczy w swojej niewygodnej, skulonej pozycji, starając się nie myśleć o niczym. Jej dłonie, opierające się na podłodze by zachować w miarę stabilną pozycję natrafiły na jakiś niewielki przedmiot - odruchowo zacisnęła przedmiot w dłoni jak wcześniej Sofia na medalionie od Whittakera, koncentrując na nim całą swoją uwagę i starając się pozostać bez ruchu. Odgłos drapiących po metalu tuż przy jej głowie pazurów sprawił, że zacisnęła pięści jeszcze mocniej, zdając sobie sprawę, że jeśli zostaną odkryci, wiele i tak nie będą mogli zrobić. Schowek na szczotki w porównaniu z ciasnotą wnętrza szafy był przestronnym salonem, a jakakolwiek próba obrony tutaj byłaby z góry skazana na porażkę. Minuty mijały, wypełnione liczeniem uderzeń własnego serca i nasłuchiwaniem dźwięków z zewnątrz. Gdy te w końcu ucichły i wygramolili się po kolei z szafy, Tori wciąż ściskała w dłoni przedmiot, na który natrafiła jej dłoń. Zaskoczeniem był fakt, czym był przedmiot - skąd w szafie na broń znalazł się chit opiewający na 3 tysiące kredytów? Co prawda w obecnej sytuacji był tak samo bezużyteczny jak stojące nieopodal nieczynne terminale, ale Tori i tak wsunęła go do kieszeni - przecież w końcu się wydostaną z Horyzontu. Mały bonus za narażanie niebieskiego tyłka? Czemu nie?

- Czekajcie - rzuciła wysłuchawszy Sofii i Luny - Możemy spróbować wykorzystać to, że te istoty są tak bardzo wyczulone na dźwięki na naszą korzyść... Może dywersją? - spojrzała na rudowłosą - Doktor Sánchez, zna pani to piętro. Czy jest tu jakieś pomieszczenie nieco na uboczu, nie przy głównym korytarzu, w którym możemy zrobić trochę hałasu? Najlepiej, żeby było na końcu jakiegoś korytarza. Jeżeli jest tam jeden z generatorów, możemy go uruchomić... Albo spróbować trochę pohałasować. W korytarzu albo i w samym pomieszczeniu można umieścić jeden z ładunków, wycofać się, a potem poczekać aż te potworki tam ruszą by sprawdzić co hałasuje. A potem odpalić ładunek zdalnie... - tym razem odwróciła się do Luny - Jeden z ładunków i to odpalony na uboczu nie powinien zawalić całego piętra? Jak sądzisz? Za to hałas może tam ściągnąć przynajmniej część tych stworzeń i albo zabijemy je na raz tym ładunkiem, albo przynajmniej odetniemy im drogę powrotną, a to da nam czas na laboratorium i ewentualne ogarnięcie tam zasilania jeżeli się okaże, że sprawa wygląda tak jak tutaj. W ten sposób przynajmniej w jakimś stopniu oczyścimy to piętro i pozbędziemy się tych mutantów. A przy odrobinie szczęścia uda się rozmieścić resztę ładunków i wycofać na górę zanim przyjdą inne...

Zmarszczyła brwi, myśląc nad szansą powodzenia tego planu. Zerknęła kątem oka na Anthony’ego, czy ten przyłączy się do dyskusji, czy może swoim zwyczajem będzie milczał albo odpowie półsłówkiem. Plan był ryzykowny zwłaszcza, jeśli będą go próbowali zrealizować wszyscy razem. Jedna osoba miałaby większe szanse przemknąć niezauważona, poza tym musiałby być to ktoś, kto nie tylko zna teren i wie gdzie się schować, ale zna też tutejsze pomieszczenia - Jeżeli zdecydujemy się na to, to musimy pomyśleć jak to zrobić. Cała grupa może znów narobić hałasu... Ale gwarantuje nieco większą siłę ognia w razie zagrożenia, choć ostatnio poszło nam kiepsko więc na dwoje babka wróżyła - “kiepsko poszło” było eufemizmem w stosunku do ich ostatniej potyczki. Nie dość że stracili dwóch najemników, to sami ledwo uszli z życiem - i to tylko dzięki windzie - Chyba, że doktor Sánchez zgłosi się na ochotnika, sama lub z kimś do pary. Ukrywała się tutaj przez kilka dni, a poza tym zna teren, zna sprzęt i wyposażenie i będzie wiedziała gdzie się schować. Mogę do pani dołączyć i iść z panią, pani doktor. Reszta pójdzie w kierunku laboratorium, ukryje się i na nasz znak spróbuje dostać się do danych.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

21 sie 2023, o 21:19

Anthony zapomniał o wszelkim sceptycyzmie słysząc rezonansujące powietrze, wzbudzanego biotycznymi eksplozjami teleportującej się banshee. Bez słowa wpakował się do kryjówki, upewniwszy się, że pozostali są już w środku.

Serce zatrzymało mu się na chwilę, gdy zbliżyła się do szafy mieszczącej całą drużynę. Napięte w niewygodnej pozycji i miażdżone przez innych mięśnie bolały, a drżące ciało niemal odmawiało posłuszeństwa. Lada moment mięśnie te mogły się zmęczyć, przez co mógłby przypadkiem wywołać hałas zmieniając pozycję czy uderzając o ścianę szafki, w której się chowali. Przez cały ten czas nawet nie mrugał. Trochę dlatego, że bał się robić cokolwiek, by nie wydać jakichś dźwięków, a trochę dlatego, że w całym tym przerażeniu zapomniał o konieczności mrugania i cały czas wpatrywał się rozwartymi oczyma w drzwi szafki, jakby oczekując nieuchronnego pojawienia się w nich niebiesko-sinego potwora.

Nie doszło jednak do tego. Gdy drzwi się otworzyły, otwarte oczy na sekundę oślepił blask pomieszczenia. Choć światła były wątłe, to adrenalina i ciemność szafki wywarły swoje działanie na czułości wzroku Whittakera.

- Tak… Tak… Podoba mi się plan asari… To znaczy doktor Te’erii – poprawił się szybko, szczerze speszony – To się odmienia, prawda? Znaczy, nieważne… – plątał się w słowach, przytłoczony wciąż bezradnością w sytuacji w jakiej znajdował się kilka sekund wcześniej – Przepraszam. Kurwa.

Bezradnością, której tak szczerze nienawidził.

- Podejrzewam, że doktor Sanchez może z różnych powodów poczuć się pewniej w moim towarzystwie… – powiedział swoją myśl na głos, zanim wpadł na fakt, że ten komentarz nie był potrzebny. Teraz wyszedł na buca i bałamuta. Chciał znów przeprosić, ale teraz to już chyba chuj.
- Mam na myśli, że zgłaszam się na ochotnika. Odwrócimy ich uwagę, poza tym Luna zdaje się ufać Pani bardziej niż miczy to wypadało o jednej powiedzieć po imieniu a drugiej „na Pani”? Może obie powinnienem- kurwa mać, mam dosyć tej stacji.

Zwykle nie miewał problemów z poczuciem pewności siebie, wręcz przeciwnie, czasem uważał siebie nieco wyżej niż innych, zważywszy na wiedzę, stopień i osiągnięcia. Z tym, że z reguły ludzie do których się zwracał byli poniżej niego z jakiegoś powodu. Czy to byli mniej rozgarnięci, czy gorzej wyćwiczeni w strzelaniu, czy byli w gorszej pozycji, czy to wiedzieli mniej w jakiejś dziedzinie. Nawet jeśli była to wąska dziedzina, to już było czego się chwycić, więc często czuł się co najmniej na równi z rozmówcą. A jeśli czuł się ponad, starał się tego po sobie nie pokazywać, nie być dupkiem. Ale tutaj była nowa sytuacja - towarzyszki miały więcej doświadczenia we wszystkim, co istotne w zaistniałych warunkach. Nie był przyzwyczajony do bycia podrzędnym w swojej własnej mentalnej hierarchii dyskusji i nie wiedział jaką przyjmować strategię, więc do tej pory się nie odzywał za dużo. Tym razem to nie on tutaj rządził. Czuł się przez to trochę niepewnie, ale dawał sobie względnie radę do tej pory. Teraz jednak, to nawet nie one dyktowały warunki, a zmutowane potwory. Ta właśnie bezsilność, niemożność fizycznego rozwiązania problemu dawała mu się we znaki i przywracała go do okrutnie znajomych, podłych odczuć utraty kontroli. To nawet nie chodziło o sam fakt zagrożenia życia czy terror monstrum. Zawsze chodziło o brak poczucia kontroli

- Nieistotne. Doktor Sofia niech zdecyduje, czy ten plan w ogóle jest wykonalny.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

25 sie 2023, o 09:40

- N... Nie wiem! - wymamrotała nieskładnie. Jej szeroko otwarte oczy, lśniły przerażeniem. Odpowiedzialność, decyzja, którą na nią zrzucano, przygniatała ją. Sprawiała, że czuła, iż tonie. Z trudem utrzymywała się na powierzchni.
Za dużo zmiennych. Za dużo niepewnych czynników. Miała im powiedzieć tu i teraz, że tak. To się uda? Nie mogła. Nie potrafiła. Nie chciała. Horda była... hordą. Stworzeniami wykraczającymi poza jakiekolwiek schematy. Czy dało się ją kontrolować? Czy wystarczyło przemówić do instynktu, aby podążyły niczym po sznurku do celu? Może? Chyba? Nie wiedziała. Była człowiekiem nauki. Bazowała na prawach, twierdzeniach, wyliczanych danych. Teraz, kazali jej decydować na podstawie wyłącznie przypuszczeń. Wliczając łut szczęścia, kolejną niepewną składową.
Nie chciała brać odpowiedzialności. Za siebie. Za nim.
Za niego. Kątem oka, wpatrywała się w Anthony'ego, niemalże bezgłośnie krzycząc nie, nie, nie! Doceniała, naprawdę, że chciał być tu z nią, obok, trzymać jej dłoń, ale... Już na wstępie, wszystko - dosłownie - mogło pójść nie tak. I nie będzie już żadnej drogi ucieczki.
- Odradzam. Za dużo ryzyko. To nie ludzie, ani zwierzęta. To... Coś, co nie sposób kontrolować. Nie ma pewności, że się uda. Że zachowają się tak, jak chcesz. Że część nie pobiegnie gdzieś indziej, że inni Was nie usłyszą. Jeśli odpalimy generator, jeśli narobimy hałasu... Może tu się zejść cały ośrodek. I nie przedrzemy się do wyjścia. Nie ma innego niż ta winda. Utkniemy tu razem z nimi, gdy tylko coś pójdzie nie tak - wyliczała, odginając kolejne palce na drżącej dłoni, dla podkreślenia wagi jej słów.
Tym bardziej nie mogła podejmować ryzyka. Nie ona. Metal błysnął w jej ręku, na moment utkwiła w nim swoje rozbiegane spojrzenie, biorąc kolejny, głęboki wdech i próbując uspokoić swoje rozszalałe myśli. Emocje, które wyrwały się spod wodzy. Bezskutecznie.
- Nie ma innego, bocznego pomieszczenia. To biuro ochrony, laboratoria na drugim końcu korytarza i winda ze schodami, którymi przyszliśmy. Wszystkie inne pokoje są po drodze. Odradzam. Ale... Ale zrobicie, jak chcecie. Tyle, że ja tu nie zostanę. Nie będę czekać, aż horda się zleci i w duchu modlić, że mnie nie zauważą. Nie.... Nie... nie! - dłońmi, razem z metalem, objęła swoją twarz, aby zdusić głośniejszy tembr głosu, a także powstrzymać chęć rwania sobie włosów.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 418
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

25 sie 2023, o 21:06

- Już dobrze - odezwała się łagodnie widząc rosnącą panikę rudowłosej. Podeszła bliżej i położyła jej dłoń na ramieniu, zaglądając w oczy - Nikt cię tu nie zostawi. Weszliśmy tu razem i razem wyjdziemy, przecież mamy umowę, prawda? - położyła palec w miejscu, gdzie pod przyłbicą hełmu znajdowały się jej usta - A teraz nie chcemy ściągać na siebie kolejnych poczwar niepotrzebnym krzykiem, racja? Wymyślimy coś innego - skinęła kobiecie głową, po czym odwróciła się do pozostałych - Czyli nici z planu. Jeśli zdetonujemy ładunek w pomieszczeniu przy głównym korytarzu, to odetniemy sobie drogę ucieczki. Musimy iść prosto do laboratorium i liczyć na to, że nie spotkamy żadnych zombie po drodze.

Spojrzała raz jeszcze na Sofię, w duchu wzdychając ciężko. Współpraca z niestabilną emocjonalnie panią doktor coraz mniej się jej podobała, a w oczach Tori doktor Sánchez nie zasługiwała na jakiekolwiek względy. Owszem, była użyteczna bo dzieliła się swoją wiedzą o ośrodku i służyła reszcie za przewodniczkę, ale była jedną z tych, który doprowadzili ośrodek do tak dramatycznego stanu. Którzy eksperymentowali z nieznaną, potencjalnie groźną technologią i którzy doprowadzili do tego, że wiele istnień skończyło jako bezmózgie huski. Ile czasu to trwało? Stan mijanych wcześniej zwłok dobitnie świadczył o tym, że mogły to być nawet dni. Dlaczego w związku z tym nawet w sytuacji niebezpieczeństwa i zagrożenia nikt nie wezwał pomocy? Policji, czy nawet wojska? Pozwalali na kolejne infekcje, kolejne morderstwa i rzezie. W imię czego? Nauki? To nie była nauka, to było ludobójstwo. A Sofia miała krew na rękach tak samo, jak pozostali ocaleli. Poza tym - niebezpieczeństwo było ogromne, a jeśli te istoty wyrwą się z kompleksu i uderzą na bezbronnych cywilów Horyzontu, dojdzie do potwornych rzezi. Zmroziła ją nagła myśl, że to już się stało - wszystkie zwłoki, które dotychczas spotkali, nawet w głównym budynku ośrodka, były zmasakrowane w ten sam sposób. Także kobieta w rozbitym pojeździe przy bramie wjazdowej... Tori myślała wówczas, że mogła to być sprawka jakiegoś dzikiego zwierzęcia, ale obecnie już wiedziała, nie mogła być wtedy dalsza od prawdy. Atak nie nastąpił z zewnątrz, ale od wewnątrz, a zombie, które zaatakowały kobietę na otwartym parkingu mogły swobodnie ruszyć dalej na kolejne polowanie. Wzdrygnęła się na tą myśl, ale odepchnęła ją od siebie - w chwili obecnej trzeba było się skoncentrować na obecnej sytuacji. Wciąż jeszcze nawet nie dotarli do danych, a powrót do statku był odległą przyszłością.

- Mam tylko nadzieję, że uda się wykrzesać wystarczającą ilość energii by dostać się do danych, I że wystarczy nam czasu na ich skopiowanie zanim znów zlecą się do nas te huski - dokończyła, patrząc na Anthony’ego i Lunę. Na tej ostatniej zawiesiła spojrzenie nieco dłużej - Skoro już tutaj jesteśmy, uzbrój tutaj jeden z ładunków, ale na razie go nie aktywuj. Zrobimy to wracając, bo wolę, żeby nic mi nie tykało za plecami grożąc odcięciem korytarza. Chyba, że ktoś ma inny plan?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

27 sie 2023, o 15:57

Szczerze mówiąc, dobrze, że była tutaj Tori ze swoim podejściem do innych, bo Luna nie miała cierpliwości do uspokajania panikującej kobiety. Kobiety, której wartość dla całej misji z każda chwilą malała, im bardziej sami na własne oczy poznawali rozkład pomieszczeń. Nie można też zapominać, że Sofia była w grupie tych, którzy sami na siebie ściągnęli ten los, a przez to też na nich. Gdyby nie jej głupota między innymi, transakcjaą którą mieli tutaj odbyć odbyłaby się bez problemu i Jedore i Eduardo by żyli, a każde z nich w hierachii Meksykanki znajdowało się dużo wyżej niż doktor Sanchez. Nie przyleciała z nią, więc i nie będzie wielkiej straty jeśli bez niej wyleci.
Nie skomentowała wybuchu jej paniki, bo najchętniej nieźle by jej przyłożyła by ją uciszyć, bo nie dysponowała cierpliwością ani podejściem Tori do bezużytecznych mazgajów, którzy sami na siebie ściągają problemy w pierwszej kolejności. Skinęła za to głową odpowiadając Tori.
-De acuerdo. Idziemy prosto do laboratorium i liczymy, że wystarczy energii. Jeśli nie, zastanowimy się nad generatorami. I masz rację co do ładunków. powiedziała po czym uzbroiła ładunek, lecz go nie aktywowała i wręczyła go Anthony'emu. -Pilnuj jak oka en tu cabeza, dopóki Ci nie powiem. Luna chciała być wolna, by móc zająć się kopiowaniem danych lub generatorami w razie czego. Tori była osłabiona, a histeryczce nie miała zamiaru daweać tego do rąk. Oby tylko Anthony nie przekazał jej tego, zwłaszcza, że tak się rudowłosa do niego lepi.
-Wszyscy gotowi? Todos listos? To idziemy. powiedziała po czym ruszyła w kierunku głównego laboratorium i dała znać reszcie by za nią podążyli.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

30 sie 2023, o 06:46

Sofia odetchnęła. Szelest wypuszczane z płuc powietrza, w wszechobecnej ciszy dosięgnął ich uszu. Wyrwana z odrętwienia, nie patrząc już na nikogo, dyskretnie ścierając z twarzy mokre ślady po zebranych w kącikach oku łzach, które dostrzegła Tori w momencie zwyczajnego, ludzkie gestu jakim obdarzyła panią doktor, zaczęła wypakowywać kolejne ładunki, aż torba, która miała przerzuconą przez ramię, wypełniła się po brzegi. Zamierzała ją nieść, mimo iż ciężar wyraźnie odciskał się na wątłym ciele kobiety; gdyby jednak Anthony uparł się, że on przejmie torbę, Sofia nie protestowała długo, ani też uparcie.
- Laboratoria mają własną, odrębną sieć zasilania. Nawet, jeżeli w całym ośrodku nie ma prądu, możliwe, że nie odcięło laboratoriów - wtrąciła, dając im nadzieję, że na ostatniej prostej wszystko mogło pójść już gładko.
Pod warunkiem, że uśmiechnie się do nich szczęście.
Kable były logicznie opisane, połączenie ich i wciśnięcie do właściwej sprzączki nie było wyjątkowo trudne; uzbrojony ładunek, znalazł się pod ścianą. Mężczyzna, wypuścił z dłoni cienki drut, idąc, musiał rozwijać go dalej, zostawiać na posadce korytarza, aby we właściwym czasie, połączyć z kolejną porcją śmiercionośnego pierwiastka zero.
Mając plany w głowie Sofii i pamiętając ogólny zarys, który kobieta nakreśliła na stole, kolejne ładunki zostawili na korytarzu, po drodze do głównych drzwi prowadzących do laboratoriów. Było tu przeraźliwie cicho, sterylne, jasne ściany, pokrył rdzawy nalot. Jakby ktos, pieczołowicie, próbował zetrzeć ślady po krwi. Gdzie nigdzie leżały martwe ciała, gruz usypywał się z rogów. A mimo wyraźnego pejzażu po pobojowisku, nie trafili ani na żadnego żywego ducha, ani na hordę. Być może kreatury, czaiły się w cieniu, tam, gdzie nie dosięgało awaryjne oświetlanie prowadzące ich w labiryncie korytarzy. Świadomość, że bestie są tuż za rogiem, nasłuchujące oraz tropiące, towarzyszyła im do końca.
Do wielkich, żelaznych drzwi, przy których znajdował się panel dostępu.
Sofia zatrzymała się przed wejściem opisanym jako wstęp wyłącznie dla upoważnionych. Tori oraz Anthony rozpoznali starte, wybrudzone symbole ostrzegające przed niebezpiecznymi substancjami chemicznymi. Kobieta, wyciągnęła kartę dostępu. Zbliżyła ją do czytnika, który nieznośnie długą chwilę mielił dane.
Przełączyła się kontrolka. Przyznano dostęp. Weszli objęci zieloną poświatą, przytrzymując drzwi, aby nie narobić hałasu.
Szeroki hol pełen był odłamków szkła. Ktokolwiek tu walczył, zaciekle bronił swoje życia. Sofia wskazała im północ, nie oglądała się na boki, nie patrzyła do uchylonych drzwi, ignorowała smugi na posadce oraz skrawki fartuchów należących do ludzi, których musiała dobrze znać.
Przyspieszyła, narzucając szybkie, zdecydowane tempo. Drut połączył się z kolejnymi ładunkami, które rozstawiali pod ścianami, niekiedy przesuwając zniszczone meble i wygięte holograficzne tablice. Uśmiech AI szczerzył się nawet wtedy, gdy przeciął go drut.
Doktor Schantez przyłożyła kartę do kolejnych drzwi, z nie małym trudem, a w końcu z pomocą, pchnęła podwójne skrzydła. Widać było jej nerwowośc, spieszyła się, gdyż w każdej chwili coś mogło pójść nie tak. Pogrzebać ich starania. Gdzieś z oddali, mocno przytłumione, dochodziły niejednoznaczne dźwięki. Horda? Szukająca czegoś banshee? A może ludzie, kryjący się w szafach na próbki, bądź innych biurach, zamknięci w potrzasku przez wszechobecne bestie? Sofia nie obejrzała się tam. Szła do przodu, skupiona na jednym celu.
Wybrakowane światło rzucało cień na laboratoryjne blaty, porozrzucany sprzęt, a także pracujące w trybie uśpienia pod ścianą komputery.
- To tu - szepnęła, ledwo poruszając ustami. Wciąż musieli być cicho, ograniczając hałas do minimum. Podobnie jak światło. Główny komputer mieli przed sobą, lecz nawet po zalogowaniu się przez Sofie, przejściu uwierzytelnienia i wciśnięciu do środka jej karty dostępu, swobodne przeglądanie danych było mocno ograniczone. Procesor zacinał się przy najmniejszym obliczeniu polegającym na cofnięciu sie w rejestrze do trzech dni wstecz. Najrozsądniejszym, było zrzucić wszystkie dane na zewnętrzny noścnik. Zabrać je ze sobą, przejrzeć na spokojnie i uporządkować już poza ośrodkiem.
Po drugiej stronie, za szyba, rozbłysło światło. Sofia automatycznie kucnęła, chowając się za biurka i ciągnąć za sobą, najbliższej stojącą osobę. Pojawiły się cienie ludzi, sylwetek było kilkanaście, aż zaczęły zlewać się w jedno.
- Nad... as... na t...., ab.... też... kować.... i.... og.... lenia! - urywane słowa, prześlizgiwały się z drugiej strony.
- Przy.... ić ich! - rzucił inny, donośniejszy głos. Siarczyste przekleństwo odbiło się echem. Rzucono na kolana dwójkę osób. Mężczyznę i kobietę. Charakterystyczne barwy Błękitnych Słońc odbiły się od ostrych jarzeniówek. Jedore trzymała wysoko uniesiona głowę, Eduardo ledwo trzymał się na nogach. Miał strzaskany pancerz i liczne obrażenia wewnętrzne. Ktoś wyrwał go śmierci tylko dlatego, że chciał zgotować mu los gorszy od niej. Gdy sylwetki się rozstąpiły, światło padło na przebitą na drugą stronę, w głąb pomieszczenia ścianę. Szyba odbiła nierówne, ostre kontury i szkarłatną poświatę.
Sofia zamarła, jej ręce, które właśnie uzbrajały ładunek, zadrżały.
- Chcą ich nadziać na kolce... Złożyć w ofierze... Przemienić... - mamrotała, plącząc kable.
Dane przesłały się w połowie.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

1 wrz 2023, o 00:23

Dla Anthonego widok Sofii jakkolwiek ogarniającej sytuację był praktycznie zbawienny. Podobnie jak reszta, miał trochę dość jej przerażenia. Nie żeby jej nie rozumiał, bynajmniej, całkowicie pojmował powagę sytuacji w jakiej się znajdowała i jej reakcję uznawał za normalną, jednak niemniej irytującą. W szczególności ze względu na jej sympatię skierowaną ku niemu.

Gdy światło skierowało się ku nim, schował się za najbliższą osłonę. Kurwa, to ci kultyści. Obserwował z ukrycia przeciwników. Włosy na plecach stanęły mu dęba, gdy zobaczył wśród nich znajome twarze. Wycelował broń w jednego z przeciwników, w tego stojącego najbliżej Jedore. Chciał włączyć kamuflaż, ale bał się że wątły blask towarzyszący jego uruchamianiu zdradzi pozycję grupy.

- Chętnie rozwaliłbym tych sukinsynów, ale nie ja tu dowodzę. Choć nie chcemy tu na głowie wyjca zwabionego rykiem karabinów. Ale jestem gotowy, otworzę ogień na wasz strzał - szeptem rzucił do grupy i wbił wzrok w swój cel.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 418
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

1 wrz 2023, o 11:49

Tori przyglądała się rudowłosej przez chwilę. Zastanawiające było, jak łatwo kobieta zmieniała nastrój i jak wyraźnie widoczne były jej emocje - przed chwilą groziła niemal atakiem paniki, teraz, w jednej chwili jej przerażenie niemal zupełnie znikło zastąpione determinacją niemal tak szybko, jak znikły otarte łzy. Przedłużający się pobyt w takim miejscu mógł doprowadzić do emocjonalnego i psychicznego rozchwiania chyba każdą normalną osobę, a widok zwłok, poczucie zagrożenia i czyhające zewsząd niebezpieczeństwo było dużym obciążeniem dla psychiki osoby nieobytej z taką sytuacją. Rodziło to niestety ryzyko, że doktor Sánchez w pewnym momencie “pęknie” i może stać się niebezpieczna. Nie fizycznie, ale swoim zachowaniem może sprowadzić niebezpieczeństwo na cały zespół albo zagrozić realizacji misji.

Po zaminowaniu pomieszczenia ochrony ostrożnie wymknęli się na korytarz i rozglądając się wokół, możliwie najciszej ruszyli w kierunku laboratorium, zatrzymując się co jakiś czas by umieścić kolejny ładunek. Dziwny nalot pokrywający miejscami ściany zwrócił jej uwagę podczas jednego z takich krótkich przestojów - przyjrzała mu się uważnie i potarła palcem próbując odgadnąć, czym jest, ale wkrótce dała za wygraną widząc, jak Luna kończy z kolejnym ładunkiem i daje znak by ruszać dalej.

Stając przed drzwiami i obserwując jak Sofia wyjmuje kartę dostępu poczuła lekkie ukłucie niepokoju - co będzie, jeśli karta nie zadziała? Czy przy ograniczonym zasilaniu Lunie uda się odblokować i zhakować zamek? Obawy okazały się na szczęście bezpodstawne, po kilku sekundach kontrolka zamka rozbłysła zielenią a drzwi stanęły przed nimi otworem. Wnętrze hallu także wyglądało jak po bitwie. Rozbite szkło, połamane sprzęty, ślady krwi świadczyły o tym, że znajdujący się tutaj wcześniej personel mogą spotkać jedynie w postaci zwłok. Albo przemienionych husków. Kolejne drzwi były wyraźnie masywniejsze i Tori naparła na ich płytę, pomagając Sofii je uchylić. Przytłumione dźwięki sprawiły, że Tori rozejrzała się nerwowo - byli na otwartej przestrzeni, jeżeli te zombie ich tutaj dopadną, nie będą mieli się nawet za czym ukryć i będą musieli podjąć nierówną walkę. Nie byli na to gotowi - nie mieli już takiej siły ognia jak wcześniej, byli poobijani i zmęczeni. Zrobiła więc to samo, co rudowłosa - zignorowała dźwięki wchodząc do pomieszczenia, które okazało się ich celem. Rozejrzała się szybko lustrując wnętrze i będąc gotowa na to, że wewnątrz mogą znajdować się przeciwnicy, a oni sami jak najszybciej będą zmuszeni się wycofać, ale nic takiego się nie stało. Wnętrze było ciche i milczące, również nosiło ślady walki czy czyjegoś rozmyślnego dewastowania sprzętów, ale na szczęście centralny komputer zdawał się działać. Obserwowała przez chwilę jak Sofia i Luna dobierają się do urządzenia i rozpoczynają zrzut danych, potem sięgnęła po jeden z ładunków i trzymając go w dłoni przeszła w bok, by podłączyć go pod ścianą.

Rozbłysk światła za szklaną szybą sprawił, że w jednej chwili przypadła do ziemi i ukryła się za jednym z biurek. Wyglądając ostrożnie ze swojej kryjówki dostrzegła postaci - ale zaskoczeniem był fakt, że nie były to znajome już huski, lecz ludzie. Docierające do niej przez grubą taflę szkła głosy były zbyt zniekształcone by zrozumieć znaczenie słów, ale nie było to potrzebne. W polu widzenia pojawili się kolejni, wlokący znajome postaci, które chwilę potem zostały brutalnie rzucone na podłogę. Tori wpatrywała się w Jedore i Eduardo - wciąż żywych. Szybko odwróciła głowę i spojrzała na Lunę. Domyślała się, co teraz mogło się dziać w głowie meksykanki - jej przełożona i współtowarzysz broni, których spisali już na straty, wciąż żyli i byli przetrzymywani, a sądząc z gestów pozostałych i podniesionych głosów, czekać ich miał raczej niezbyt przyjemny los. Szept Sofii zdawał się potwierdzać myśli Tori.

Nie mieli szans. Przeciwników było kilkunastu, ich tylko trójka. Nie zdołają się zakraść i obezwładnić napastników by uwolnić oboje Słońc. Dojdzie do strzelaniny i walki, która ściągnie im na głowy wszystkie huski z tego piętra - i albo wszyscy skończą na “kolcach”, albo zginą. Czy to było jednak słuszne podejście? Coś w Tori krzyczało wielkim głosem, że nie mogą tej dwójki zostawić na taki straszny los, że muszą zaryzykować i choćby spróbować ich uwolnić, ale zawahała się. Czy mogli aż tak ryzykować i postawić wszystko na szali? Czekała, aż jej spojrzenie skrzyżuje się ze spojrzeniem Luny, a gdy to się stało, powoli pokręciła przecząco głową.

- Oni już są martwi - szepnęła równie cicho jak pozostali - My wciąż mamy misję. Nie damy rady wszystkim, ściągniemy resztę zombie na nas. Jeśli plan się powiedzie, za kilka minut zwalimy im wszystkim tony skały na głowy. To twoja decyzja, ale... - przerwała na chwilę. Czy jej sumienie pozwoli wycofać się, pozostawiając członków własnego oddziału na pewną śmierć? Czy będzie miała tyle siły by przekonać Lunę - i samą siebie - że powinni odwrócić się i odejść jak tylko będą mieli dane? - Ale rozważ ryzyko. Równie dobrze możemy dołączyć do nich i również zostać przemienieni, ale jeśli ich zaskoczymy i wykorzystamy harmider na naszą korzyść, może uda się ich odbić. Ale pamiętaj o danych... Jesteśmy w stanie poczekać na zakończenie kopiowania i rozmieścić tu resztę ładunków?

Chyba właśnie o to Tori chodziło. Nie o ryzyko związane z atakiem - w zasadzie, wykorzystując efekt zaskoczenia, mogliby narobić niezłego bigosu, wprowadzić zamieszanie podczas którego może udałoby się odbić więźniów i wycofać, po kolei detonując ładunki. A co z danymi? Czy w takim razie zdążą je skopiować? Co jest ważniejsze, cel misji czy życie ludzi? Ale jeśli się nie uda, czekać ich mógł los gorszy od śmierci. Mogli stać się takimi samymi przerażającymi istotami, z którymi wcześniej walczyli.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

1 wrz 2023, o 13:36

Przez chwilę nawet wszystko szło stosunkowo gładko. Udało im się wyjść z gabinetu ochrony niezauważonym, huski nie ruszyły za nimi w pościg. Stopniowo kierując się do laboratorium głównego rozmieszczali ładunki. Krok za krokiem pozostając w zupełnej ciszy, żeby nikt ich nie usłyszał. Kolejne drzwi dzielące ich od celu na szczęście nie stanowiły poważnej przeszkody. Kolejne pomieszczenie z porozwalanymi sprzętami i zaschniętą krwią, przypominało pobojowisko, jak zresztą każde pomieszczenie w tym przeklętym miejscu. Tak samo jak Tori, jak najszybciej chciała zejść z otwartej przestrzeni gdzie mogli najprędzej się stać ofiarą ataku. Kolejne drzwi już do samego laboratorium stanęly otworem. Luna miała w głowie tylko osiągnięcie celu misji, a więc zdobycie danych. Do czasu. Na razie jednak musiała użerać się z głównym komputerem, który nie chciał za bardzo współpracować. Próby przywrócenia go do stanu normalności trwałyby wieczność, więc w tej chwili odpadały. Nie pozostało nic innego jak zrzucić wszystko na zewnętrzny dysk i zabrać ze sobą. Kiedy już wydawało się, że wszystko będzie takie proste w pomieszczeniu obok rozbłysło światło. Luna padła niemalże plackiem na ziemie. Nie spodziewała się tutaj usłyszeć innych ludzkich głosów. A jednak. Widok, który zobaczyła kilka sekund później sprawił, że miała ochotę walnąć pięścią w ścianę, jednak jedyne co zrobiła to zaklęła w duchu. Tori wyłapała jej wzrok. Wiedziała, że ma rację, była ich trójka i bezwartościowa dziewczyna. Nerwowo zerknęła na ściągające się dane. Misja jest najważniejsza i dowódca jest od podejmowania trudnych decyzji. Nie mieli szans w walce z kilkunastoma przeciwnikami. Ale chciała dać Jedore i Eduardo cień szansy w wyniku wybuchu i zamieszania. Lub w gorszej wersji, zakończyć ich życie zanim choć na chwilę staną się huskami. Nie pozostało nic innego jak czekać nerwowe minuty aż zakończy się ściąganie danych na dysk. Tak też zrobiła. Kiedy przesył się skończył wzięła jeden z ładunków i uzbroiła go i chwyciła jakikolwiek pojemnik, torbę, pudełko, w którym ładunek by się zmieścił i włożyła go do środka. Licznik ustawiła na kilkanaście sekund. Po czym szepnęła do pozostałych.
-Przygotujcie się do biegu do windy ile sił w nogach. Tori, aktywuj jeden ładunek i trzymaj go na wypadek gdyby huski rzuciły się za nami w pościg, rzucimy go w nie. Jeżeli nie, podłożymy go przy samym wyjściu. powiedziała, odczekała kilka oddechów jeszcze raz nerwowo patrząc na przesył danych, po czym wyszeptała do siebie -Estoy Santa Muerte., podczołgała się bliżej okna i z całej siły jaką miała rzuciła torbę z ładunkiem obiema rękami przez szybę, celując w miejsce gdzie osób było najwięcej, możliwie daleko od Jedore i Eduardo. Może ich instynkt podpowie im by paść lub cokolwiek, a przynajmniej Jedore, która wyglądała lepiej niż Eduardo. Liczyła, że niespodziewane zdarzenie wstrzyma choć na trochę nabijanie ich na kolce, a może i ktoś będzie chciał sprawdzić co tam jest. Nie mieli czasu przyglądac się co się dzieje za oknem. Mogli mieć tylko nadzieję, że procedura przemiany w huski trwa więcej niż te kilka minut.
Dała znak by zaczęli biec w kierunku windy. Oby Tori miała przygotowany ładunek na pogoń ze strony husków.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

2 wrz 2023, o 06:33

Wyścig z czasem
Kto będzie szybszy - dane, czy kultyści?
Rzut kością 1d2:
2


Czy da się wyrwać dysk twardy?
1- tak, 2 - nie
Rzut kością 1d2:
1


Fajerwerki
A<33<B<66<C
Rzut kością 1d100:
27


Szczęście Jedore i Eduardo
A<30<B<75<C
Rzut kością 1d100:
8


Odporność Sofii
A<40<B
Rzut kością 1d100:
40


Zagrożenie na górze
Rzut kością 1d100:
15
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

2 wrz 2023, o 07:01

Tłum rozstąpił się. Kilku - nie dwór, nie trzech, gdyż Jedore wierzgała, rzucała się i nie mogli ją utrzymać - zaczęło wlec kobietę po posadce w kierunku kolców. Inni, z nie małym trudem, przesuwali w to samo miejsce nieprzytomnego Eduaro.
Pasek ładujący dane utknął na mniej więcej pięćdziesięciu procent i szedł dalej w rozczarowująco wolnym tempie. Szacowany czas przesyłania rósł, podczas kiedy kończył im się bufor z zapasem minut, chyba że chcieli być świadkami wyniesienia, o których głosiły napisany na ścianach i mówili fanatyczni pracownicy laboratoriów bez dwóch zdań pod wpływem dziwnych, wystających we wnęce kolców.
Nawet tu, w bezpiecznym przyczółku lustra weneckiego, czuli dziwną energię, od której wibrowało powietrze. Jakby mruczało bardzo gardłową pierś. Przypomniało subtelnie muśniecie biotyki dla kogoś, kto posługiwał się nią, lecz było bardziej dzikie. Drapieżne. Nieokiełznane.
Sofia, schowana za Anthonym, obserwowała sceny zza szyby z szeroko otwartymi oczyma, przerażeniem na twarzy. Anthony, który wodził spojrzeniem od tłumu do pracującego komputera, po którym omotaniu monitorów wzrokiem, zauważył jeden szczegół.
Kabel wpuszczony w blat. Idąc tym tropem, odsuwając wszystko w pośpiechu na bok, jego dłonie spoczęły na podłączonym do głównego komputera, przenośnym dysku. Może to za mało, może nie zawierał on danych, po których przyszli, ale... Lepsze to, niż nic, prawda? Jeżeli chcieli pomóc Jedore i Eduardo, na co Luna była gotowa, musieli tu i teraz wyszarpać skrzynkę i zabrać ze sobą.
Jeden znak.
Jedna decyzja.
Wraz z rozkazem, pocisk przebił szybę. Dźwięk tłuczonego szkła, podniósł się echem. Kultyści, jak na komendę odwrócili się, a wtedy przez rozbite lustro, do środka wleciał ładunek. W oczach Jedore, Luna dostrzegła zrozumienie.
Rzucili się do wyjścia. Wszyscy, poza Sofią. Dziewczyna wciaż wpatrywała się szeroki oczyma w kolce, nie pomogło szarpnięcie ręki. W towarzystwie eksplozji, musieli pociągnąć ją za sobą. Wywlec to wątłe, mimo wszystko nie stawiające oporu ciało.
Biegli do windy, słysząc, jak po schodach nadbiegają inni. Cała horda, skuszona hukiem z najniższych poziomów. Drzwi windy zamknęły się, gdy biotyczna poświata nadchodzącej banshee, rozbłysła im przed oczyma. Ruszyła w górę, tłumiąc wrzask kreatury idącej na żer.
Oddychali ciężko, czując drapanie w przełyku. Sofia wciąż wpatrywała się przed siebie bez słowa, była tu, z nimi, lecz nieobecna duchem.
Musieli być gotowi na kolejny bieg i nadludzki wysiłek na górze. Drzwi otworzyły się, kilku husków nagle zmieniło kierunek, pędząc prosto na nich, lecz odbili się od bariery Tori, pięści Luny, czy łokcia Anthony'ego. Siłą, torowali sobie drogę do wyjścia, umykając tym, którzy nie pobiegli za stadem, lecz zwęszyli ich obecności.
Zgubili ich na poziomie mieszkalnym, klucząc wśród pokoi. Rozstawiając ostatnie ładunki, aby wzmocnić siłę wybuchu. Mieć absolutną pewność, że kompleks zostanie starty z powierzchni Horyzontu.
Cisza odprowadziła ich do drzwi. Kończący się drut sugerował, że musieli odpalić tu i teraz, jeżeli ich wysiłki miały nie pójść na marne. Stali w wejściu do placówki, przez otwarte drzwi wpadało świeże powietrze. Cień chronił przed gorącym słońcem. Ani śladu Jedore, bądź Eduarda.
Sofia zatrzymała się, jej usta poruszyły się, a z ust padły w końcu jakieś słowa.
- Musimy dostąpić wyniesienia... - choć zgadzał się tembr i nadawca, nie brzmiały, jakby pochodziły od niej. Od jej prawdziwych myśli i porywów serca.
Czy to wciąż doktor Schantez?[

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 418
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

3 wrz 2023, o 21:27

Aktywacja ładunku nie była zbyt trudnym zadaniem. Tori wcisnęła włącznik, ustawiła opóźnienie, ale nie zwolniła blokady timera - gdyby to zrobiła, musieliby szybko się ewakuować. Domyśliła się jednak jaki plan ma Luna, ale wprowadzenie zamieszania które mogło ułatwić Jedore i Eduardo ucieczkę musiało wciąż jeszcze poczekać - dane, które miały priorytetowe znaczenie dla powodzenia misji, kopiowały się niestety bardzo powoli. Próba odwrócenia uwagi szalonych kultystów od dwójki Słońc musiała zgrać się w czasie z zakończeniem zrzutu danych, ale z każdą chwilą coraz bardziej zdawali sobie sprawę, że nie mogą sobie pozwolić na ten luksus.

Napastnicy zaczęli wlec opierającą się Jedore w kierunku jednego z urządzeń, które musiały być tajemniczym “kolcem”. Tori zaryzykowała wystawiając głowę nieco bardziej z kryjówki, starając się dostrzec i zapamiętać jak najwięcej. Było to ułatwione, bo urządzenie w jakiś sposób przykuwało uwagę. Dziwne wibracje, energia którą urządzenie emanowało niemal zachęcały, namawiały do nie tylko spojrzenia, ale i podejścia bliżej i w tym momencie asari zrozumiała, o czym wcześniej mówiła Sofia. Ten tajemniczy “głos”, zew urządzenia - musiało w jakiś sposób oddziaływać na fale mózgowe niemal hipnotyzując osoby w pobliżu i wabiąc do siebie. Potrząsnęła głową, zerknęła na pozostałych czy oddziaływanie artefaktu wpływa również na nich i zobaczyła Anthony’ego szarpiącego się z okablowaniem pod jednym z terminali. Uśmiechnęła się lekko - że nie pomyśleli wcześniej o próbie rozprucia jednego z urządzeń i wydobyciu nośników danych zamiast czekać na powolne kopiowanie? Skinęła Whittakerowi z uznaniem głową, choć najprawdopodobniej zajęty mężczyzna, nawet tego nie dostrzegł. Potem spojrzenia jej i Luny skrzyżowały się i zrozumiała, że czas do działania nadszedł.

Ciśnięty przez szybę pocisk i brzęk tłuczonego szkła natychmiast zaalarmowały przeciwników. Odliczanie się zaczęło, przyszedł czas działania. Rzucili się do wyjścia - Tori jednak zawahała się jeszcze przez chwilę. Wcisnęła wciąż trzymany w dłoni ładunek w ładownicę na udzie, doskoczyła do nośnika podpiętego wcześniej przez Lunę, jednym szarpnięciem rozłączyła kable, a sam nośnik już w biegu wcisnęła w kieszeń. Nie wiadomo było, czy dysk zdobyty przez Anthony’ego będzie zawierał dokładnie to, o co im chodziło, a “kopia bezpieczeństwa” z przynajmniej tą częścią danych, które zdążyły się dotychczas skopiować mogła zaważyć o sukcesie lub porażce misji. Drugiej okazji już nie będą mieli. Tuż przed nią wyrosła stojąca jak słup soli rudowłosa kobieta, wpatrująca się w zamieszanie po drugiej stronie rozbitej szklanej tafli. Asari złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą, napotykając jednak wyraźny opór kobiety. W głowie Tori błysnęła myśl, żeby Sofię zostawić samej sobie, ale zadziałała instynktownie.

- Luna! - krzyknęła do meksykanki ciągnąc oporną kobietę i licząc, że towarzyszka zrozumie i pomoże w wyciągnięciu doktor Sánchez z pomieszczenia, w którym czekać ją mogła już jedynie śmierć.

Huk eksplozji za nimi wywołał drżenie podłogi, Tori musiała w biegu oprzeć się dłonią o ścianę by nie stracić równowagi. Szaleńczy bieg korytarzem w kierunku windy. Nie rozglądali się już, chociaż zewsząd wokół słyszeli odgłosy zbliżającej się pogoni. Korytarzem wstrząsnęło echo przeciągłego okrzyku banshee, potem drugie, ale nie tracili czasu na ocenę zagrożenia. Otwarte, wciąż zablokowane drzwi windy majaczyły przed nimi, gdy w pośpiechu przeskakiwali nad poszarpanymi zwłokami, ciągnąc za sobą Sofię. Kobieta była jak bezwolna marionetka, gdyby ją puścili, prawdopodobnie zostałaby w miejscu. Była w szoku? W końcu załamała się nerwowo? Cokolwiek by to nie było, nie mogła tutaj zostać. Jeśli faktycznie po ośrodku Kloto zostanie tylko dymiąca dziura w ziemi, Sofia będzie jedynym świadkiem wydarzeń i tylko ona będzie mogła opowiedzieć ze szczegółami co się tutaj wydarzyło. Wpadli do kabiny, ktoś przytomnie wykopał blokujący drzwi kawałek metalu. Tori obserwując zamykające się drzwi przypomniała sobie o ładunku wybuchowym - odpięła go i zamierzała rzucić w zmniejszający się otwór drzwi niemal w tym samym momencie, gdy na wprost niej w błysku biotyki pojawiła się banshee. Widząc tuż przed sobą szkaradną twarz poczwary cofnęła się odruchowo do tyłu, ale było już za późno na jakiekolwiek działanie - drzwi zamknęły się sekundę później niemal przytrzaskując wyciągające się ku Tori szpony tego żywego koszmaru, a winda ruszyła w górę.

- Luna, muszę cię o coś prosić - dysząc ciężko po szaleńczym biegu i czując, jak adrenalina buzuje w jej żyłach oparła się plecami o ścianę windy i spojrzała na meksykankę. Miała mieszane uczucia co do jednego - nie była pewna, czy ktokolwiek zauważył to, że zabrała dysk Luny i postanowiła sama się z tym nie ujawniać. Jej również zależało na danych z własnego powodu, ale jeśli prośba, którą miała właśnie zamiar wyłuszczyć nie zostanie zrealizowana, przynajmniej te dane będzie chciała zachować dla siebie - Pamiętasz, jak mówiłam, że możesz mieć okazję odwdzięczyć się za pomoc? Jeśli się uratujemy i dotrzemy do statku, muszę mieć kopię danych które udało nam się pozyskać. Cokolwiek w nich będzie. Ty masz swoją misję, ale ja również miałam tu zadanie do wykonania i również muszę się wykazać. I po to potrzebuję tych informacji. W odpowiednim czasie powiem ci wszystko, na razie tylko tyle mogę powiedzieć. Możemy skopiować dane na statku, możesz mi przesłać je później, ale muszę je mieć. Od tego zależy bardzo wiele dla mnie. Zgoda?

Winda wydawała się jechać całą wieczność, a cyfry reprezentujące mijane poziomy zmieniały się leniwie, ale nieubłagalnie. I zdawali sobie sprawę, że na górze mogą się spodziewać kolejnych zombie, ściągniętych wybuchem i wywołanym przez ich czwórkę zamieszaniem. Nie pomylili się zbytnio - gdy drzwi się otworzyły, kilku zombie-maruderów ruszyło natychmiast w ich stronę, ale determinacja, adrenalina, rozdawane na lewo i prawo strzały, ciosy opancerzonymi pięściami, omni-ostrzami i kolejne pociski biotyki utorowały im przejście. Oszołomieni przeciwnicy ruszyli w pogoń, którą udało się zgubić dopiero po dłuższej chwili kluczenia wśród korytarzy skrzydła mieszkalnego. Torując sobie drogę do wyjścia również i tutaj zostawili kilka wybuchowych niespodzianek licząc na to, że połączone eksplozje pod ziemią i na terenie kompleksu oczyszczą to miejsce z plugastwa.

Gdy stanęli w otwartych drzwiach wejścia do budynku, Tori nabrała głęboko powietrza. Wydawało jej się, że misja trwała całe dnie, w rzeczywistości minęło zapewne ledwie kilka godzin. Widok parkingu i szumiących w powiewach wiatru drzew zdawał się być tak surrealistyczny i obcy po koszmarach z którymi spotkali się wewnątrz kompleksu.

- Myślicie, że im się udało? - zerknęła na Anthony’ego i Lunę licząc, że ci się domyślą, że Tori mówi o Jedore i Eduardo - Musimy jak najszybciej wysadzić ładunki. Czy powinniśmy... - przerwała, słysząc za sobą słowa Sofii i odwróciła się gwałtownie w jej kierunku. Całą drogę ucieczki kobieta była ciągnięta i popychana przez nich, nie wykazywała żadnej chęci do działania od momentu zobaczenia “kolców”. To były jej pierwsze słowa, które wypowiedziała od wyjścia z laboratorium. Ale te słowa brzmiały tak samo, ja wypowiadane przez szaleńców na dole, niosły przekaz identyczny z krwawymi napisami które odkrywali na ścianach. Po raz kolejny Tori pomyślała o załamaniu nerwowym, ale czy możliwe było, żeby wiele osób popadło bez żadnej przyczyny w taki sam obłęd? Chwilę - nie bez przyczyny. Zmiana zachowania zaczęła się na dole, gdy Sofia wpatrywała się w...

- Kolce - skomentowała szybko - Pamiętacie co doktor Sánchez mówiła o tym kontrolującym głosie? Te maszyny muszą w jakiś sposób wpływać na zachowanie, albo interferując z pracą mózgu, albo wprowadzając w stan swoistej hipnozy. Nie wiem czy wy też to czuliście gdy byliśmy na dole, ale ja miałam wrażenie, że te maszyny mnie przyzywają... A doktor Sánchez była na ich działanie wystawiona dłużej niż my - podeszła bliżej do rudowłosej, chwyciła ją za ramiona i potrząsnęła - Doktor Sánchez! Sofia! - odezwała się głośno wpatrując się w jej oczy - Słyszy mnie pani? Musimy ją zabrać na statek - zerknęła na Lunę. Przemawiał przez nią z jednej strony altruizm i chęć pomocy, ale z drugiej - naukowa ciekawość - Trzeba to zbadać. Jeśli te urządzenia wywierają tak ogromny wpływ na ludzi, musimy mieć możliwość opracowania jakiegoś środka zaradczego, przeciwdziałania, czy wręcz ochrony na przyszłość. Kto wie czy tych kolców nie było więcej, albo czy nie są ukryte jeszcze w innych miejscach na Horyzoncie? Co się stanie jeśli ktoś jeszcze znajdzie się pod ich wpływem? Ta sytuacja może się powtórzyć, lepiej być na to gotowym.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

3 wrz 2023, o 22:43

Dziwne uczucie, ale czas jakby zwolnił i pędził zarazem jednocześnie, przynajmniej tak odczuwała to teraz Luna. Ściąganie się danych po 50% zwolniło niemiłosiernie. Po prostu ich szczęście. Luna przyglądała się dłoniom Tori, jak prawie ostatecznie ustawia ładunek. Przynajmniej to się dzieje według planu. Jednak sekundy jakie mijały przy ściąganiu danych dłużyły się, podczas gdy te same sekundy dla Jedore, uciekały jak szalone, na co Luna mogła jedynie zaciskać pięści i mieć nadzieję, że kobieta będzie się skutecznie szarpać, by kupić i im i sobie cenne sekundy. Luna nie była tak ciekawska jak Tori, rzucała jedynie nerwowe spojrzenie na kopiowane dane, jakby to miało przyspieszyć ten proces.
W końcu nadszedł upragniony moment działania. Zaczęło się zgodnie z planem, kultyści przenieśli uwagę na to co się dzieje i na ładunek, którego miejmy nadzieję, w porę nie rozbroili. Dało to Jedore cień szansy, który Luna chciała jej dać. Jedore zdawała się być w na tyle dobrym stanie by rozumieć o co chodzi. Luna zdążyła puścić do niej oko. Potem niestety był już tylko czas na ucieczkę. Ucieczkę, którą Sofia, która nagle zdawała się patrzeć na to co się dzieje niczym urzeczona w obraz. Na okrzyk Tori, Luna dołączyła się do ciągnięcia rudowłosej kobiety, choć najchętniej, po raz kolejny wepchnęłaby ją w objęcia kultystów. Jej użyteczność na tym momencie się kończyła, co gorsza zaczynała w ułamku sekundy powodować poważne kłopoty dla nich wszystkich. Na szczęście huk eksplozji za nimi oznaczał, że szeregi kultystów uległy uszczupleniu. Nie było czasu na oglądanie się na nic, Tori wzięła dysk, pozostało tylko biec ile sił w nogach, w akompaniamencie wrzasków zbliżającej się banshee. Chyba rzadko kiedy Luna biegła tak prędko i z taką determinacją jak w tym właśnie momencie. Już nic nie blokowało drzwi windy, która zamykała się tak wolno i tak szybko... Na szczęście o ułamek sekundy za szybko dla ryczącej tuż za nimi banshee. Luna oparła się plecami o ścianę windy i oparła o nią głowę.
-Zawsze byłaś w porządku. Za pilnowanie mojego tyłka kiedy trzeba było... to działa w dwie strony jaina. Dane skopiujemy na statku. Nie zostawię Cię samej, z gołą dupą. Powiesz mi o co chodzi, kiedy będziemy najebane na Omedze. powiedziała z zamkniętymi oczami, jednak z lekkim uśmiechem. Czy mogła odmówić komuś z kim dzięki zrządzeniom losu przeżyła już całkiem sporo? Raczej nie. -Będę wdzieczna, za nie wdawanie się w szczegóły skąd masz te dane. Dla kogokolwiek je zbierasz. tu również rzuciła bardzo znaczące spojrzenie Anthony'emu by siedział cicho na temat tego czego jest świadkiem.
Tuż po otwarciu drzwi windy, czekała ich kolejna ciężka przeprawa, kopnięcia, pięści, biotyka, omni-ostrza. Luna działa jak automat nie byłaby w stanie opowiedzieć co konkretnie robiła, jakie ciosy i komu zadawała. Najważniejsze było to, że się udało. Wyszli na zewnątrz, gdzie wiatr szumiał jak gdyby nigdy nic.
-Czekamy. Tyle ile zajęło nam dotarcie do windy, podróż windą i dotarcie od windy tutaj plus pewien zapas czasu. Potem detonujemy. rzuciła tym razem tonem, który nie znosił najmniejszego sprzeciwu. "Głupio stracić dowódcę, tak przy pierwszej misji, prawda?" placówkę zniszczą i tak, a to, że kilka bezmyślnych husków i banshee wyjdzie na powierzchnie? Bez kultystów, którzy tym sterowali nie są takim zagrożeniem. Po poinformowaniu odpowiednich władz, ktoś może przylecieć tu po nich i powystrzelać resztę husków. Zresztą Lunę mniej obchodziło co tutaj się stanie jak jej już tutaj nie będzie. Ugh, Luna teraz żałowała, że nie posłuchała swoich przeczuć i nie rzuciła rudowłosej na pożarcie. Teraz ma za swoje.
-Ogłuszcie ją. Nie chce mieć problemów na statku, jeśli rzuci się na jedno z nas. Tori, rąbnij nią o ziemie jak będzie trzeba. Na statku będzie związana. odparła w reakcji na to co się dzieje.

"Jedore, dónde estas?"
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

4 wrz 2023, o 00:47

Uwaga Anthonego została odciągnięta od artefaktu, gdy zobaczył dysk, który w pośpiechu wręcz wyrwał z jednostki. Nie wiedział, czy nie rozerwał przypadkiem styków, ale jeśli tak, to technicy będą się tym potem martwić, teraz na głowie były większe problemy. Dostrzegłszy oniemiałą rudowłosą i usłyszawszy krzyk asari odrzucił nieistotne już kable na ziemię. Chciał podbiec do kobiet i pomóc, ale Luna była już przy nich, więc wystrzelił kulę ognia z omni-klucza przez framugę, w której kiedyś było okno, w charakterze ognia osłaniającego i ruszył tuż za nimi. Może dobrze, że Luna była pierwsza, bo w tej sekundzie pod wpływem adrenaliny by osłabić opór doktor Sanchez, pewnie zwyczajnie uderzyłby ją w potylicę tym samym przy okazji ignorując wszelkie konwenanse.

Przebijał się przez przeszkody odpychając i uderzając kolbą karabinu, sporadycznie ciskając wulgaryzmami skierowanymi to do Sofii, to do hordy, to zwyczajnie w eter bez wyraźnego adresata. Dobiegłszy do windy minął Tori stojącą z ładunkiem w ręku i wbiegł do środka, niemal wpadając twarzą w ścianę kabiny.

Słuchał rozmowy, próbując złapać oddech. Po tym biegu czuł potrzebę splunięcia, wyplucia płuc wręcz, ale hełm mu to uniemożliwiał.
– Luna, szczerze? – rzucił dysząc, dostrzegając spojrzenie latynoski - Po tym, co tu widziałem, chyba jednak chuja mnie już obchodzi, co jest na tym dysku i kto ten dysk dostanie. Po raz pierwszy w swoim życiu im mniej wiem, tym lepiej. Dziwne uczucie dla naukowca, szczerze powiedziawszy – na ostatnim słowie jego głos zatrząsł się lekkim śmiechem między sylabami - A ty, za to co odjebałaś oddawaj breloczek – zdążył powiedzieć do Sofii, ale nie zdążył doczekać reakcji, bo wówczas otworzyły się drzwi windy i ich oczom ukazała się kolejna horda, na którą musiał przelać uwagę. Tym razem wysunął się pierwszy, rzucając kolejne Spalenie w najbliższego przeciwnika. Cofnął się zaraz, łapiąc wciąż rozproszoną czymś kobietę za rękę i ciągnąc ją do przodu - Kurwa Sanchez! - chcąc nie chcąc, tym razem to on musiał ją prowadzić.

Światło słoneczne przedostające się przez wizjer na skórę było tak upragnione, że wręcz… Smaczne na adrenalinowym haju. Przetarłszy wizjer z kilku kropel krwi huska, Anthony odsłonił go i zamontował karabin na sprzęgu magnetycznym na plecach. Odświeżająca bryza powietrza Horyzontu była ukojeniem na spoconą twarz. Odszedł kilka kroków od grupy nacieszyć się nią.
- Tak, zaczekajmy. Zgubiliśmy pościg, mamy jeszcze chwilę – wypowiedział, patrząc się przed siebie. Ton, tonem, ale Anthony zgadzał się z Luną. Zapalnik mieli przy sobie, mogą zdetonować w każdej chwili, jeśli pojawi się zagrożenie. Gdy cieszył się przyjemnym chłodem, usłyszał słowa Sofii. Na jego twarzy pojawił się natychmiast grymas gniewu – raz, że miał dość kultystycznych bredni, a dwa, że chciał chwilę odpocząć i Sofia na każdym kroku mu to uniemożliwiała. Odwrócił się w jej kierunku, najpierw tylko głową, a potem całym ciałem i praktycznie w harmonii z poleceniem Luny, w momencie, gdy miała je wydać już podchodził do pani doktor i mniej więcej w połowie zdania Luny uderzył Sanchez ciosem sierpowym w twarz, prawdopodobnie pozbawiając ją przytomności. Szybkim ruchem ręki podniósł błyskotkę, która pewnie wypadła jej z ręki i włożył do jednej z kieszeni pancerza. Ułożył kobietę prosto na plecach, ugiął jej nogi w kolanach i podniósł ją za ręce, przewieszając przez swoje prawe ramię, w razie, gdyby trzeba było się ewakuować. Zwrócił się do Tori, mniemając, że nie jest ona fanką tego typu rozwiązań, czy może nawet jego samego. Cały czas miał w głowie obraz tego, że podpadł jej na początku zlecenia i był przekonany, że asari pewnie za nim nie przepada.
- Odkryłem niedawno, że chyba faktycznie jestem jednak trochę większym dupkiem niż standardowy naukowiec. Zwłaszcza, gdy jestem zmęczony.

Rzucił szybkie spojrzenie na Lunę, po czym skupił się na wyjściu z kompleksu, wypatrując albo ocalałych, albo wrogów, asekurując rękoma kobietę, aby nie spadła. Po chwili tknęła go jednak intuicja i położył kobietę z powrotem na ziemi a następnie przeszukał ją, aby upewnić się, czy nie ma przy sobie przedmiotów, którymi mogłaby go znienacka zaatakować, gdy będzie ją niósł. Dopiero po upewnieniu się, że takich przedmiotów nie ma i dezaktywowaniu jej omni-klucza w zabezpieczeniu przed nagłym ostrzem wbitym w plecy, podniósł ją ponownie w podobny sposób jak poprzednio.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Obrzeża kolonii]Placówka badawcza Kloto

4 wrz 2023, o 11:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nie słyszała ich. Nie rozumiała. Pierwsze, przedzierające się przez naruszone drzwi wejściowe do ośrodka promienie słońca padały na umorusane policzki doktor Sanchez. Kobieta rozglądała się po ścianach, patrzyła, ale nie widziała. Nie ich. Nie to, co działo się tu i teraz.
Nie była groźna. Nie wykonała żadnego, podejrzanego ruchu. Nie sięgnęła do broni, kiedy przeszukali jej kieszenie, okazało się, że właściwie to żadnej przy sobie ma. Nie zaprotestowała, gdy Anthony dezaktywował jej omni-klucz, a nawet zsunął urządzenie z jej nadgarstka. Nie wydawała się również zdawać sobie sprawy ze słów Luny, z tego, że kobieta gotowa była strzelić jej bez mrugnięcia oka prosto w czaszkę.
Czas mijał. Minuty uciekały, Sofia balansowała na ugiętych kolanach, mamroczą pod nosem urwane słowa, pozbawione ładu i składu. Jej szept, jako jedyny przedzierał się przez ciszę.
Głuchy łoskot doszedł od strony windy. Metal pękł, a ciężkie buty podeptały kawałek blachy, która opadła ciężko na posadzkę. Jedore biegła w ich stronę, niosąc przerzuconego przez ramię, nieprzytomnego, bądź martwego mężczyznę. Cała była we krwi, nie tylko swojej. Policzek miała wygryziony, jedno ramię trzymało się jej ciała tylko przez wgniecenia w pancerzu. Na ich widok, odetchnęła.
Ale wtedy, wrzask banshee odbił się od ścian. Kobieta przyspiszyła, jeżeli ktoś wyszedł jej na przeciw, odciążył ciężar Eduarda, obejrzała się przez ramię, marszcząc brwi.
- Nie ma czasu! Teraz! - rzuciła w ich stronę, będąc już jedną nogą poza ośrodkiem.
Kiedy wyszła ostatnia osoba, Luna wcisnęła przycisk zdalnej aktywacji uzbrojonych ładunków.
Ziemią zatrząsnęło, skała, na której stali, zadrżała pod ich stopami. Sofia wpadła w objęcia Anthony'ego, Eduardo ześlizgnął się podtrzymującej go Jadore. Konstrukcja ośrodka, zaczynała się osuwać. Tumany kurzu i wielkie kłębowisko chmur dosięgnęło horyzontu.
Ale oni byli już w drodze do statku. Weszli na pokład, z góry patrząc się na Kloto, które pochłaniała ziemia. Pogrzebali placówkę, wraz z jej mrocznymi tajemnicami. Tymi sekretami, których nie udało się odkryć oraz wynieść na zewnętrznym dysku. Dopiero gdy uruchomili autopilota, a statek zaczął nabierać wysokości, kierując się na orbitę, zdali sobie sprawę z jednej rzeczy.
Dotąd nie zwracali uwagi, nie patrzyli, emocje kotłowały się w ich wnętrzu, sfokusowani na zniszczeniu placówki, nie bardzo przejmowali się tym co dalej. W głębi Horyzontu. Wznosząc się w powietrze, zobaczyli wielki, obcy statek, który dokował w sercu kolonii. Uruchomione baterie G.A.R.D.I.A.N. ostrzeliwały go, lecz sygnatury pojazdów, które z flotą otaczały orbitę, nie należały do Przymierza.
- To SST. Przygotujcie się do wejścia w nadświetlną, musimy zniknąć, zanim nas zauważą! - rzuciła przez komunikator Jedore, uciskając ranę na nodze i mocując opaskę powyżej tętnicy. W jedynej kapsule medycznej w ambulatorum leżał Eduardo. Aparatura walczyła o jego życie.
Promienie Czerenkowa objęły ich, gdy wskoczyli w przekaźnik masy. Horyzont, Kloto, zostało gdzieś daleko w tyle. I tylko dane, a także Sofia, przypominały o męczących, minionych wydarzeniach.
W trakcie lotu, udało się skopiować dane. Kopię, otrzymała Tori, przeglądając pojedyncze pliki w trakcie procesu z Luną obie zdały sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego - Słońca wiedziały. Od początku wiedziały, że placówka jest miejscem eksperymentów genetycznych, kiedy te wymknęły się spod kontroli, organizacja nakazała zatarcia śladu swoich finansowań i bytności. Odcięcia jakichkolwiek powiązań. Dzięki nim, to się udało.
Komadoska asari czekała na Tori w umówionym miejscu, w jednym z neutralnych punktów. Podziękowała za pakiet danych, które jej przekazała. Po kilku dniach, na komunikatorze Tori pojawiło się oficjalne zaproszenie na szkolenie komandosek. Jej kandydatura została rozpatrzona pomyślnie. Powinna zjawić się w ciągu dwóch dób od otrzymania informacji w koszarach.
Jedore osobiście wstawiła się za Luną, Reyes oficjalnie dołączyła do Błękitnych Słońc. Otrzymała przydział, pancerz, nowe obowiązki i wyzwania. Trafiła do grupy pod dowództwem Jedore, tymczasowo zajmując miejsce Edurarda, przed którym była długa rehabilitacja.
Anthony nadzorował proces przekazania doktor Sanchez do ośrodka. Zapewnił jej odpowiednią opiekę, wykorzystując swoje kontakty i znajomości. Kiedy zaczynał zapominać, odezwał się do niego dyrektor instytutu proponując udział w tajnym projekcie badawczym nad osobami zindoktrynowanymi.


@Luna Reyes @Tori Te’eria @Anthony Whittaker
Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Kolonia ludzka”