Korlus, znany jako cmentarzysko statków kosmicznych jest obecnie siedzibą wielu grup najemników, między innymi Błękitnych Słońc, którzy ponoć wykorzystują wraki statków do badań nad nowoczesnym uzbrojeniem. Planeta nie posiada biosfery (efekt cieplarniany trwa od dawna przez aktywność wulkanów).
LOKALIZACJA: [Mgławica Orła > Imir]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Caelum

20 kwie 2023, o 19:47

Obrazek Położony pośród cmentarzyska nieaktywnych statków wrak małej, prywatnej korwety nie przyciąga spojrzenia postronnych. Z pozoru tak samo nieaktywny jak wszystkie inne, nie oferuje niczego zachęcającego ani wartościowego dla łowców części. W tym od dawna przetrzepanym przez zainteresowanych sektorze cmentarzyska publiczność i zwiedzający nie trafiają się zbyt często, a jeśli już, to poza wymalowanym na jego pancerzu napisie, nic nie skłania do myślenia, że korweta może coś sobą oferować.
Częściowo zagrzebany w ziemi, a częściowo dumnie pnący się w stronę nieba okręt pozostaje zamknięty przed światem zewnętrznym, a jego śluza zablokowana. Rozerwany i kadłub wypełniają pośpiesznie posklecane płyty, które wyglądają na rozrzucone dość luźno. Właściciel pozostaje nieznany.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

20 kwie 2023, o 20:11

Maska, którą otrzymała, w istocie nie oferowała żadnego awaryjnego portu na słomkę do picia. Cassian parsknął śmiechem, kątem oka obserwując, jak uparcie jej szuka, samemu nie podzielając jej zainteresowania ich tymczasowym problemem. Niesprzyjająca atmosfera Korlusu była wszechobecna i nieustępliwa, nie zamierzając zmienić się w chwilę dla ichniejszego widzimisię, więc mężczyzna musiał mieć jakiś plan, którym, jak zwykle, nie zamierzał się podzielić.
- Poradzimy sobie - odrzekł tylko, uśmiechając się półgębkiem, po czym stuknął butelką w panel na windzie. Drzwi zasunęły się za nimi a kabina ruszyła w już znaną Iris drogę w górę - na lądowisko, pierwsze miejsce, które zobaczyła po przylocie na Korlus.
Prowadził ją tym samym korytarzem do małego tunelu łączącego się bezpośrednio z śluzą prowadzącą do promu. Jak na razie nie potrzebowali ani masek, ani swoich przeciwdeszczowych płaszczy. Jak zwykle też nie minęli ani jednej osoby na swojej drodze.
- Jestem pod wrażeniem tego, ile pytań na minutę potrafisz wygenerować - odrzucił, wchodząc za nią do przyjemnie ciepłego oraz, a przede wszystkim, nadal suchego wnętrza pojazdu. Gdy drzwi za nimi się zamknęły, połączył się omni-kluczem z panelem, co zajęło mu chwilę nieco dłuższą niż zwykle. Dostrzegła, że wstukuje bezpośrednio do systemu promu koordynaty, zamiast, jak wcześniej, wpisać nazwę przybytku, do którego zmierzali. - A co, nie pasuję ci na Skandynawa?
Światła we wnętrzu promu przygasły gdy ten uniósł się w powietrze. Zachodzące słońce skryte za chmurami nie dawało już prawie w ogóle światła, a zacinający w ich metalowy dach deszcz nadawał ciszy nowego brzmienia. Ich pojazd obrócił się od skrzących się, interaktywnych reklam pokrywających budynki i skierował w stronę ciemności pól statków kosmicznych, rozsianych po horyzoncie niczym czarne iglice wymalowane na granatowym płótnie. Ich lot potrwał dłużej niż ten do restauracji - ponad dwadzieścia minut pokonywali rubieże miasta, by wreszcie przemierzać ciemność, rozświetlaną sporadycznie jasnymi punktami na ziemi - miejscami, gdzie trwały prace rozbiórkowe, lub statkami przysposobionymi do roli barów czy lokalnych melin.
- Maska i płaszcz przydadzą nam się tylko na początku - wyjaśnił wreszcie, gdy prom zniżył swój lot, szykując się do lądowania na pierwszym, wolnym zakamarku przestrzeni, jaki znalazł najbliżej ich celu. Cassian wyjął swoją maskę i zamocował ją na głowie, zerkając w jej stronę i upewniając się, że i ona założyła swoją poprawnie. - Chciałaś spacer, więc masz spacer. Okoliczności nie są moją winą.
Jego usta zadrżały lekko, jakby chciały wygiąć się w uśmiechu, by w połowie gestu zatrzymać, dobrze wiedząc, że, tak naprawdę, okoliczności w istocie były jego winą. Uchylił drzwi gdy osiadli na ziemi i wypuścił ją pierwszą na zewnątrz, w stronę siąpiącego, zimnego deszczu.
Cmentarzysko statków wyglądało na znacznie mniejsze i subtelniejsze z daleka, z wysoka, niż teraz, gdy znaleźli się pomiędzy wysokimi budowlami. Wraki porozrzucanych statków, zniszczone, rozebrane i fragmentaryczne, wciąż pięły się w stronę nieba - najmniejsze zaledwie na kilka metrów, największe pięły się ku chmurom w oddali. Pośród deszczu i nocy, ich spacer okazał się przemierzaniem metalowego miasta pogrążonego w ruinie, którego każdy budynek wydawał się zupełnie inny od kolejnego, a zarazem upiornie tak samo nadgryziony zębem czasu.
Cassian trzymał się jej blisko, uruchamiając rozproszony promień swojej latarki. Spacer, o którym mówił, okazał się faktycznie krótki, lecz wrażenie, które pozostawiły po sobie otaczające ich statki, nadal było odczuwalne. Wysoko ponad nimi kłębiły się czarne chmury, których krawędzie co jakiś czas muskało światło księżyca, niezdolne do przedostania się na drugą stronę.
- Nie jest to pięć gwiazdek, ale przynajmniej docenisz Korlus z każdej ze stron - zażartował, gdy dotarli do niewyróżniającej się niczym, długiej korwety. Przypominała wrak - taki, jak każdy inny, zamknięty i powyginany w różne strony. Dopiero gdy mężczyzna podszedł do jednej z płyt i przesunął ją w bok z łatwością, ujawniając, że była wyłącznie przykrywką, dostrzegła nieruszone zniszczeniem, szerokie wrota hangaru.
Wstukał sobie znany tylko kod, tchnąc nagle życie w stary mechanizm. Wrota uniosły się w górę ze zgrzytem, który wydawał się roznosić po całym, pustym cmentarzysku. Z jego wnętrza wylało się ciepłe, jasne światło, do którego jej wzrok musiał się przyzwyczaić. Po uniesieniu się w górę, wrota utworzyły naturalny daszek przed deszczem, a gdy Cassian uderzył w jakiś panel przy ścianie, ich krawędź obtoczyła wyrwę migoczącym lekko polem ochronnym. W syku turbin, Fel rozpoznała cykl czyszczenia powietrza. Czekając, aż wewnątrz ich częściowo wychodzącego na zewnątrz schronienia wyrówna się ciśnienie, dostrzegła, że wnętrze hangaru ktoś przerobił na warsztat dla siebie.
- Lubię kameralność - wyjaśnił, w zawoalowany sposób odpowiadając na jej spojrzenie. Gdy kontrolka na ścianie zamigotała zielenią, zdjął swoją maskę z głowy i zaczerpnął oddechu. Pole trzymało świeże powietrze w środku, lecz nie filtrowało zapachu i odgłosów deszczu, tak żywych, jakby nie chroniło ich w tej chwili nic - ani pole, ani metal. Wyciągnął dwa, wysokie stołki i przysunął je w jej stronę - tuż na krawędzi pola, tak, by mogli korzystać dalej z tego pleneru. - Jakie jest najdziwniejsze miejsce, jakie widziałaś?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

21 kwie 2023, o 11:34

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Parsknęła głośno, jeszcze nim drzwi windy zamknęły się za nimi z cichym sykiem, absolutnie nie przejmując się tym, że ktokolwiek mógłby ich usłyszeć; rzeczywistość na Korulusie chcąc nie chcąc, stawała się pomału dla Iris codziennością i nawet, jeżeli bardzo, ale to bardzo, nie chciała zaakceptować tego stanu rzeczy, podświadomie przestawała na pewne elementy z otoczenia zwracać uwagę, uznając je za coś, co po prostu zawsze tu było i będzie. Podobnie, spacerując po Prezydium, czy przechodząc korytarzami w Wieży Cytadeli, mijała zawsze te same osoby, bądź niezmieniające się dekoracje. Po ataku na Cytadele, zauważyła, że wróciły te same obrazy oraz donice z roślinnością dokładnie w to samo miejsce, w którym były zawsze.
Najprawdopodobniej dłużej, niż ludzkość gościła w galaktyce.
- Pozwolę sobie potraktować Twoje słowa jak wyszukany komplement - oznajmiła, posyłając mężczyźnie szczery, rozbawiony uśmiech, który zdołał dostrzec mimo wysokiego kołnierza płaszcza zasłaniającego przynajmniej połowę jej twarzy. Kryło się za nim coś więcej, być może nawet obietnica, że Fel mogłaby rozwinąć tę myśl, aczkolwiek mogła nie równało się, że tak właśnie zrobiła.
Pokręciła przecząco głową nim dokończył myśl.
- Nie. Nie pasujesz. Jesteś za mało... sztywny - dodała po chwili, szukając słowa, które oddawałoby najlepiej w jednym wyrazie to, co chciała przekazać i choć nie była do końca zadowolona z wyboru, na który padło, nie znalazła lepiej obrazującego jej doświadczenia z narodowością między innymi jednego z Widm. Östberg była wyjątkiem potwierdzającym tę regułę. I choć nie oceniała kobietę przez pryzmat tego, jaka była, tylko mając dowody jej skutecznych działań, w pamięci utkwiła jej wspólna wizyta na Thessi.
Uśmiechnęła się do własnych myśli, idąc przez rękaw łączący budynek z podstawionym promem. Zajęła miejsce naprzeciwko Cassiana, wyglądając przez szybę na okolicę, którą lecieli. Wytężyła wzrok, próbując dojrzeć cokolwiek więcej tam na dole, aczkolwiek obraz zlewał się w jedne, wielkie, niewyraźne plamy, jakby ktoś przewrócił farbę na sztalugę i zmieszał w nieładzie kolory rzucając wyzwanie abstrakcji.
- Ktoś kiedyś podjął się próby policzenia, ile na powierzchni tej planety jest wraków i porzuconych statków? - spytała, od dłuższego czasu wpatrywała się nie tyle w panoramę, co profil siedzącego przed nią mężczyzny. Niezmiennie chodziło za nią pytanie dlaczego zabrał ją dzisiaj na spacer; jakkolwiek by to określenie wspólnie spędzonego czasu nie brzmiało w kontekście lokalnych okoliczności. Wcześniej do restauracji, pozwolił na więcej swobód, o których gdyby tylko Vincenzo się dowiedział, najprawdopodobniej wprost oskarżyłby ich o pewne wzajemne stosunki, jak i nieprzyzwoitą kolaboracje z wrogiem.
Nie był jej nic winny. A mimo to, nie było dnia, w którym w mniej, bądź bardziej namacalny sposób, nie dałby o sobie znaku.
Przyglądała się, jak Cassian mocuje swoją maskę, po czym poszła w jego śladu, starając się w miarę rzetelnie odwzorować kolejność, a także ruchy mężczyzny. Z uwagi na atmosferę, wolała nie ryzykować nieszczelności. Opuściła ręce, gdy ten upewniał się, że wszystko jest ze sobą odpowiednio spięte, a gdy drzwi otworzyły się i wskazał jej na wyjście zachęcającym gestem...
Tylko raz obejrzała się na mężczyznę. Po kilku pierwszych, niepewnych krokach, wychodziła w końcu na otwartą przestrzeń w środek ulewy, Iris pewniej ruszyła dalej, poświęcając stanowczo zbyt dużo uwagi każdemu złomu, który mijali. Nie była wcześniej w takim miejscu, jej wyobrażenia o cmentarzysku statków absolutnie nie oddawały tego, co widziała na własne oczy. Gdyby jej tylko na to pozwolił, dotknęłaby bezdyskusyjnie każdej, mijanej konstrukcji nadgryzionej przez ząb czasu. Miała wielką ochotę na zabawę w detektywa, dociekanie, co to za statek, być może wystarczyło tylko potrzeć poszycie i zgarnąc pył, coś na wzór rdzy, aby dopatrzeć się jakiś charakterystycznych oznakowań, z drugiej strony nie chciała nadużywać dobrej woli mężczyzny i jeżeli tylko zwracał jej uwagę, subtelnie kierując źródło światła na dalej, bądź znacząco chrząkał, przewróciwszy oczyma, kontynuowała.
Stanęła obok Cassiana, zadzierając wyżej głowę. Korweta, jak korweta. Raczej nie ludzka, a jeżeli nawet, to już dawno nie przypominała samej siebie.
- Hm? Gdybym miała ocenić to miejsce, w którym właśnie stoimy, dałabym solidne cztery... - urwała, gdy mężczyzna bez trudu przesunął blachę i odsłonił panel oraz bramę. Obserwowała, jak zmienia się ich otoczenie, podniosła rękę, w pierwszej chwili nie dowierzając, że metal osłania ich przed deszczem, lecz faktycznie nie spadła na jej otwartą dłoń nawet kropla.
- Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Podnoszę swoją ocenę do cztery i pół - dodała, ostrożnie odpinając maskę, kiedy kontrolka oznajmiła zakończenie dekontaminacji. Odetchnęła pełną piersią, zapach deszczu wygrywał z każdym innym zapachem. Nawet z dodatkiem siarki, czy innych kwasów, pachniał jak dawno zatarte wspomnienie, za którym w głębi serca tęskniła.
Usiała na hokerze zarzucając nogę na nogę. Jej oczy śmiały się jak nigdy dotąd, gdy wpatrywała się w deszcz z lekko przechyloną ku lewemu ramieniu głową.
- Co rozumiesz przez najdziwniejsze? - dopytywała. Wracały do niej obrazy z Palaven, korytarzy serwisowych Cytadeli, Orionisa, kończąc na starych ruinach w Ilos. Wahała się długo, wybór był trudny. Była w tylu miejscach, wbrew pozorom wiele z nich zaskakiwało czymś Fel. A nawet okazywało się inne, niż spodziewała się zobaczyć widząc pozycje w grafiku.
- Kiedyś, na Nos Astrze, brałam udział w bankiecie na szczycie wieżowca, gdzie cały dach wraz z dodatkową platformą był przeszklony. Wychodząc nieco dalej, niż budynek, pewny, że nie masz lęku wysokości, mogłeś poczuć się, jak wśród gwiazd. Ten moment i to uczucie, pozostanie na długo w mojej pamięci, podobnie jak to miejsce, z Tobą, gdzie jesteśmy teraz - odepchnęła się jedną nogą od ziemi i obróciła na stołku tak, że znalazła się przodem do Cassiana. Złapała jego spojrzenie, zadzierając nosa.
- Raz jeden, na Tuchance, widziałam tor wyścigowy dla pyjaków. Lokalny watażka chyba uznał, że jest to rozrywka, którą docenię - urwała, dając mu przestrzeń do indywidualne oceny, czy kroganim miał racje i faktycznie Iris mogła być zainteresowana niecodziennym, nawet jak na samych krogan, sportem.
Długo się powstrzymywała, ale ciekawość zwyciężyła. Wyciągnęła rękę, gdzieś za jego plecami, próbując sprawdzić, czy mogła wystawić ją na zewnątrz, czy niewidzialne pole obejmowało ich i odradzało od toksycznej atmosfery, pozwalając wyłącznie cieszyć się wrażeniami estetycznymi. Angażując tylko pojedyncze zmysły, te bezpieczniejsze w obliczu konsekwencji wystawienia się na działania na zewnątrz planety. Z miną niewiniątka, cofnęła rękę mogąc odhaczyć tę zachciankę na liście pozycji do namacalnego doświadczenia.
- Gdzie my właściwie jesteśmy? To jakiś bar? Nietypowy. Przypomina trochę dinnery ze starej Ameryki. Takich wiesz, obecnych na niektórych vidach. To normalne, że otwierają go tylko dla Ciebie? - ściszyła głos, nadając tonowi konspiracyjne brzmienie. Jeżeli chciał jej zdradzić swój sekret, był on absolutnie bezpieczny. Mogła obiecać, że nikomu nie powie na mały palec.
Kimkolwiek nie był Cassian, nie mógł umknąć jej fakt, że cieszy się tutaj, na Korlusie, wśród ludzi Sojuszu, wieloma przywilejami oraz posłuszeństwem. Mogła tylko domyślać się, jak zapracował sobie na swoją pozycje, aczkolwiek niekoniecznie teraz. Były momenty, kiedy nie chciała słuchać głosu rozsądku, wszystkiego analizować i opracowywać strategię. Wnioski, które nasuwały się same, nieproszone, nie przynosiły ze sobą niczego, dobrego. A ponieważ miała pod ręką świadomość tego, co będzie jutro, z większą łatwością odepchnęła natrętne myśli, zgubne zaproszenie do dedukcji.
Naprawdę. Mógł być nawet samym przywódcą, kimś zaufanym, członkiem wąskiego grona najbardziej oddanych i stojących za ukształtowaniem całego Sojuszu takim, jakim był. Jakim go zobaczyli w momencie ujawnienia się na Mindoirze.
Dla niej, dzisiaj, będzie po prostu Cassianem.
Niemożliwym mężczyzną, który dla niej znalazł całkiem miłą miejscówkę pośrodku cmentarzyska. I niezmiennie, chciał brnąc w ich własną, dwuosobową grę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

22 kwie 2023, o 22:04

Z pewnością Biuro Turystyczne na Korlusie z dumą odpowiedziałoby jej na zadane przez nią pytanie. Pokryty złomowiskiem Korlus posiadał wiele miast o zróżnicowanej architekturze, niektórych równie imponujących i rozłożystych jak stolica, koło której się znajdowali, lecz to nie z nich słynął. Cmentarzyska statków, niektóre aktywnie rozbierane i przerabiane na materiały, inne zapomniane, przynajmniej pozornie, wypełniały ogromne pola planety, niczym wielkie, stare wysypiska. Część statków była rozrzucona na tak wiele części, wydawałoby się niemożliwym policzyć, ile ich tak właściwie jest, choć na potrzeby ściągania potencjalnych turystów z pewnością obrano jakąś liczbę, lub choćby pułap, którego Cassian nie usiłował nawet odgadnąć.
Korweta, przed którą stanęli, wydawała się dość stara - przynajmniej z zewnątrz, patrząc po płytach wystawionych na wieloletnie działania warunków panujących na planecie. Gdy jednak jej drzwi hangarowe otworzyły się w górę, jej wnętrze było dość staromodne, lecz nie przestarzałe. Iris widziała wiele historycznych statków Przymierza dalej w aktywnej służbie, które wyglądały w podobny sposób. Nie tkwiły na przedzie floty, ale miały swoje zalety w walce elektronicznej, korzystając z antycznego oprogramowania. Wydawały się niemal analogowe dla przeciwników i choć nie stanowiły wojskowej chluby, jak nowe, błyszczące okręty prosto z fabryk, nadal bywały użyteczne.
- Nigdy bym nie powiedział, że jesteś kobietą wymagającą wysokich standardów - odpowiedział niewinnie na jej surową ocenę, choć ironia zrozumiale sączyła się z jego głosu.
Wszedł do środka hangaru, pogrążonej w półmroku pracowni, której stoły wypełniał sprzęt, omni-żele oraz narzędzia. Wiodąc za nim wzrokiem, dostrzegała również jakieś fragmenty pistoletów, co nie wykluczało, że jakaś broń może znajdować się w środku. Cassian jednak pochylił się, otwierając mały, szczelnie zamykany minibarek z lodówką. Z jego wnętrza wydobył dwie, czyste szklanki, które zabrał ze sobą powracając do dwóch hokerów stojących w prowizorycznej bramie, na zewnątrz a zarazem w środku.
Odrzucił maskę na blat niedaleko i zajął miejsce na krześle obok niej, podając jej jedną ze szklanek. Słuchając jej historii, złapał za butelkę, którą pokazał jej wcześniej i po chwili mocowania się z niestandardowym zamknięciem, sprawnie ją otworzył, odkładając na blat zakrętkę. Gdy poprosił ją o szklankę, chcąc nalać jej najpierw, dostrzegła w pomarańczowym blasku hangaru obce napisy na etykiecie, której mogła przyjrzeć się teraz z większą uwagą. Wiedziała, że stosunek do alkoholu zmienił się w wielu państwach arabskich, w których wcześniej był zakazany, na przestrzeni ostatniej setki lat. Cassian, o ile w ogóle obowiązywały go jakiekolwiek religijne przekonania państwa, z którego pochodził, nie wydawał się w żaden sposób nim przejmować. Teraz, słuchał jej wspomnienia Nos Astry w zamyśleniu, nalewając do wnętrza jej szklanki alkoholu. Ten okazał się różowym winem, które miało słodki, nieco cytrusowy posmak, lecz jednocześnie było mocne.
- Jestem pod wrażeniem, że zdołał je wytrenować - skwitował historię o pyjakach, nalewając również sobie wina i odstawiając butelkę na blat za swoimi plecami, do którego zdołał sięgnąć, po czym dodał z powątpiewaniem: - Wypuścili cię, radną, na Tuchankę?
Upił łyk swojego wina i dopiero dostrzegając, że Fel przymierza się do sięgnięcia za osłonę, zamarł. Jego ręka wystrzeliła do przodu błyskawicznie, pacnięciem uderzając ją w wierzch dłoni i zbijając ją w dół, powstrzymując od jej próby zaspokojenia swojej ciekawości. Pokręcił głową z westchnieniem, nie komentując tego w żaden sposób, lecz gdy zerknęła w jego stronę, jego wzrok wyrażał groźbę - oraz ostrzeżenie, żeby tego nie robiła.
- Musiałem powiedzieć im, że mam radną przy sobie. To gorąca okolica, wolne miejsca znikają z chwili na chwilę - odrzucił, uśmiechając się półgębkiem, dłonią wskazując widok przed nimi. Gorąca okolica była w istocie katakumbami statków kosmicznych, na których kadłubach deszcz wygrywał swoją melodię, gdy różne metale niosły dźwięki uderzeń kropel w różny sposób.
Wydawałoby się, że poza ich rozświetlonym, małym punktem korwety i dwójką pogrążonych w rozmowie osób z dwóch różnych krańców galaktyki, wokół nie było ani niczego, ani nikogo innego. Wrażenie to nie było nawet złudne - cmentarzysko było wielkie, puste, a deszcz był ich jedyną towarzyszką.
- Gdy przestanie padać, dostaniesz obiecany spacer - obiecał po chwili, unosząc szklankę do ust i upijając łyka. - Na razie musi ci wystarczyć moje towarzystwo.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

23 kwie 2023, o 13:57

Kiedyś zwróci się do Biura Turystycznego po wyczerpującą odpowiedź, tymczasem wystarczyć jej musiały historie oraz anegdoty, które miał w zanadrzu Cassian.
Przyglądała się plecom mężczyzny, kątem oka prześlizgując po porozrzucanych w środku korwety narzędziach oraz sprzęcie. Podparła policzek na ręce, łapiąc się na tym, że wstrzymała oddech, kiedy ten otwierał się jak się szybko okazało turystyczną lodówkę.
Czy jeżeli pomyśli o truskawkach, te znajdą się gdzieś w schowku w ścianie?
- Lubisz majsterkować? To twój warsztat, czy inna samotnia, gdzie nikt nie patrzy Ci na ręce? - dopytywała, wyciągając rękę po jedną z dwóch szklanek. Przez myśl przeszło jej pytanie, czy zawsze trzyma tutaj asekuracyjnie akurat dwa szkła, jako że przezorny zawsze ubezpieczony, czy wcześniej przyleciał na cmentarzysko, bądź wysłał kogoś tutaj, aby przygotował korwetę na dzisiejsze popołudnie, odkurzył stare hokery i wymiótł zbędne śmieci z wnętrza statku.
Być może dostrzegł chęć zadania kolejnych pytań, ale..., powstrzymała się i żadne nie wyartykułowała. Cassian był oszczędny w odsłanianiu się, dobrze więc cedziła swoją ciekawość, uznając, że są inne rzeczy, które chciałaby wiedzieć, a które jednocześnie dotyczyły jej towarzysza.
- Nie, nie zdołał ich wytresować - dodała, nie kryjąc rozbawienia. Reakcja kroganina była do przewidzenia, podobnie jak los niesfornych pyjaków. Obróciła szklankę w ręku, zapisana dziwnymi mrówkami etykieta nie zdradzała, jaki bukiet smaków kryje się w winie. Lekko, stuknęła szklanką o naczynie, które trzymał Cassian i umoczyła usta.
Chwilę rozkoszowała się smakiem oraz finiszem, nie spuszczając jednocześnie z niego wzroku.
- Nie byłam wtedy jeszcze radną. Właściwie to ledwo zaczęłam pracę w Huercie i odwiedziłam Tuchankę z delegacją innych lekarzy - nie była zawsze Przedstawicielem Ludzkości, a jednak, piastowała tę funkcję od początku dopuszczenia Przymierza Układów do Rady Cytadeli i być może dlatego, wydawałoby się, że Iris nie wiodła innego życia.
Jak przez mgłę, wciąż pamiętała, jak to było nie brać odpowiedzialności za całą Przestrzeń Rady.
Cmoknęła, bardziej z uznania dla jego refleksu, niż zawiedziona, że nie udało się jej sprawdzić konsekwencji wystawienia dłoni na deszcz. Zrozumiała absolutnie nie subtelną aluzję, dlatego też nie próbowała po raz drugi. Objęła szklankę rozcapierzonymi palcami, zaśmiały się jej oczy w odpowiedzi na gorącą okolice.
- Nie śmiej się... - zastrzegła, przysuwając się na skraj hokera z zamiarem zdradzenia Cassianowi tajemnicy wagi państwowej.
- ... Ale zawsze wydawało mi się, że cmentarzysko na Korlusie pełne jest gangów, wolnych strzelców i innych najemników, którzy tylko czekają na okazje, aż ktoś nieświadomy, wejdzie tam, gdzie go być nie powinno, a tymczasem... Tutaj nie ma żywej duszy. Poza nami - wzruszyła ramionami. Gdzieś w dalszych myślach, odzywał się głos, że być może są tutaj rozstawione straże, ale... Znajdowała się daleko od domu. Od oficerów SOC, Widm i innych, którym zależałoby, aby nie spadł jej włos z głowy. Zerknęła na reakcję mężczyzny, po czym upiła większy łyk, zadowolona z nieoczywistego smaku wina.
- Jak to? Byłam pewna, że ten kawałek, który szliśmy, to właśnie był spacer... Masz dla mnie jeszcze jakieś niespodzianki? - Ponownie obróciła się na krześle przodem do Cassiana, chcąc zobaczyć na własne oczy, że mężczyzna nie żartuje i zaplanowana wycieczka krajoznawcza dopiero przed nimi.
- Jakoś sobie muszę z tym poradzić - odparła automatycznie, uśmiechając się do niego zza szkła. Przesunęła palcami po ściance, odstawiając pustę naczynie, aby mógł je uzupełnić.
- Jest w galaktyce takie miejsce, w którym jeszcze nie byłeś, a zawsze chciałeś się znaleźć? - wyglądał jej na człowieka, który widział i doświadczył wiele. Nie pasował jej do typu domatora, kogoś, kto gdzieś zapuścił korzenie. Raczej był na wezwanie. Gotów walczyć o sprawę, w którą wierzył.
Coś jednak ich łączyło.
I nie był to tylko niezwalający uśmiech, a także cięte riposty.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

23 kwie 2023, o 19:34

Powiódł oczami za jej spojrzeniem, zerkając do wnętrza hangaru, który w istocie przypominał warsztat. Z miejsca, w którym siedzieli, nie mogła się po nim zbyt dobrze rozejrzeć, nie była w stanie też rozpoznać, czy należał do niego, czy był eksploatowany w ostatnim czasie, czy też, podobnie jak sama korweta, był pozostałością czegoś innego, co było przed tym.
- Przecież już ustaliliśmy, że to bar - odrzucił niewinnie, uśmiechając się do niej znad krawędzi szklanki. - Z dekoracjami trochę przesadzili.
Przysunął swoją szklankę do toastu, choć zrobił to machinalnie, odruchowo. Jego wzrok na moment utkwił zawieszony w okolicach jej twarzy, gdzieś na nieokreślonym punkcie na skórze, podczas gdy jego umysł pochłonęły rozmyślania. Słowa, które wypowiedziała, obracał powoli w swojej głowie, dochodząc do tylko sobie znanych wniosków. Po chwili cała jego sylwetka, nadal pochylona w jej stronę, drgnęła, a on zamrugał gwałtownie, orientując się, że wpatruje się w nią w milczeniu od kilku sekund. Wyprostował się, opadając na oparcie hokera na tyle, na ile było to bezpieczne bez ryzykowania przewrócenia go jego masą na ziemię i sięgnął po butelkę za siebie. Dolał odrobinę do swojego naczynia i jedynie skinieniem zaoferował to samo Fel, widząc, że nadal miała dużo u siebie, a alkohol był dość mocny.
- Ja słyszałem to samo o niższych Okręgach - odrzucił, naśladując jej konspiracyjny głos. Gdy odstawił butelkę z powrotem na blat i obrócił się w jej stronę, dostrzegła, że na jego ustach błąkało się rozbawienie. - Korlus nie przyciąga niewinnych i nieświadomych. Ktokolwiek tu przylatuje, raczej wie, czego się spodziewać.
Lub jest na tyle głupi, by nie było nikomu go żal, zdawało się zawisnąć w powietrzu, niewypowiedziane. Pośród bębniącego o metalowy dach deszczu, drobne insynuacje nie umykały w mrok nocy, jakby ściana wody zatrzymywała je wokół nich z równą precyzją i skutecznością, co pole ochronne powstrzymywało ich przed przypadkową, głupią śmiercią.
Nie mogła potwierdzić ani zaprzeczyć jego słowom. Widziała Korlusu bardzo niewiele, za to w bardzo kontrolowanych warunkach. To Cassian, lub ktokolwiek inny z Sojuszu oceniał, co warto było jej pokazać, a gdy to robił, gdy zabierał ją z wieży, ludzie wokół nigdy nie byli przypadkowi. Nie napotkała jeszcze szeregowych mieszkańców planety, którzy nie byliby związany z Sojuszem na tyle, by ten kładł w nich swe zaufanie.
Jej pytanie zbiło go z tropu. Ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust, a w dzierżącym przez nią naczyniu zafalowało wino, odbijając się od jego szklanych ścianek. Jego ramiona drgnęły, odruchowo, jak zawsze, gdy jego instynktem było zbić pytanie, zamiast spróbować na nie odpowiedzieć. Zwilżył usta w słodkim alkoholu, a po jego wyrazie twarzy spostrzegła, że mimo wszystko myślał nad tym, co powiedzieć.
- Mogę wziąć swój statek i polecieć w większość miejsc, która przyjdzie mi na myśl - odrzekł po chwili, zdawkowo. Emocja mignęła w jego głosie i spojrzeniu, zbyt ulotna, by Fel zdołała ją zidentyfikować. - Ale są miejsca, do których chciałbym wrócić, chociaż nie mogę.
Uśmiechnął się krzywo, spostrzegając powagę, z jaką wypowiedział te słowa, po czym odrzucił szybko, zerkając w jej stronę, własne pytania.
- Nie żałujesz niektórych ograniczeń, które posiadasz jako Radna? - spytał. - Nie ma rzeczy, które chciałabyś zrobić, ale nie możesz?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

23 kwie 2023, o 20:33

Dostrzegła jego zamyślenie i to, jak intensywnie wpatrywał się w jej profil, jakby chciał przejrzeć ją na wylot i upewnić się do wniosków, do których dochodził w toku własnego rozumowania. O dziwo, nie przeszkadzało jej to, podobnie jak cisza, która odpowiedziała na większość z jej słów. Miał w sobie coś, czego nawet nie próbowała definiować, co sprawiało, że jego towarzystwo nie było dla niej niekomfortowe. Gdyby dodatkowo obedrzeć go z kilku niuansów oraz mankamentów, mogłaby pokusić się o milsze stwierdzenie, lecz okoliczności i powody, dla których siedziała z nim przy barze pośrodku cmentarzyska statków, były nieugięte. Odbierały argumenty, aby mydlić oczy, bądź czarować rzeczywistość.
Ne oznaczało to jednak, że skuteczne spychane w czeluści umysłu myśli, nie przestawała brzęczeć w jej głowie.
Odchyliła się na hokerze, kołysząc w ręku szklankę. Kiedy Cassian ocknął się, jak gdyby nigdy nic, skinęła na potwierdzenie, że chce, aby uzupełnił wino, które ubyło z trzymanego przez nią naczynia. Alkohol był mocniejszy, piła więc wolniej i ostrożniej, podświadomie łudząc się, że jeżeli zdoła jakimś cudem przeciągnąć w czasie delektowanie się trunkiem, może deszcz się zgodzi z jej niemą prośbą i tak szybko nie przestanie padać, a ona - właściwie to oni - nie zostaną zmuszeni do powrotu do szarej rzeczywistości. W tym konkretnym momencie oraz miejscu, można było w pewnym sensie zapomnieć się i podejść do rozmowy jak dwóch, przypadkowo spotkanych przy barze osób w eleganckim lokalu w chwili wolnej od pracy.
Miałaby na sobie zapewne dopasowaną do sylwetki sukienkę z subtelnym, ale przyciągającym oko rozcięciem na udzie. Nienachalny makijaż, włosy upięte w ciasny kok. Z jednym kosmykiem puszonym celowo tak, aby błąkał sie gdzieś przy policzku i dawał jej narzędzie do kokietującego zaczesania za ucho; sprawy galaktyki zostały w Wieży i na datapadzie jej asystentki. Całego sztabu ambasady. W głowie miałaby tylko muzykę graną gdzieś z drugiego końca lokalu oraz przystojnego mężczyznę siedzącego obok niej na hokerze. Co ciekawe, jej wyobraźnia nie miała najmniejszego problemu z dopasowaniem Cassianowi smokingu.
Mucha? Nie. Krawat? Tym bardziej. Nic. Sama koszula. Był ponad to, celowo ignorując sztywne zasady.
- Sprawiasz wrażenie człowieka, który niekoniecznie akceptuje nie możesz- stwierdziła w odpowiedzi, z tyłu głowy mając kilka przypuszczeń, dlaczego nie mógł wrócić tam, gdzie chciał. Od zobowiązań względem Sojuszu, przykrego obowiązku pilnowania jej, aż do nieszczęśliwego splotu wydarzeń w przeszłości, czyniąc te miejsca niedostępne oraz pogrzebane wraz ze wspomnieniami.
Również takie miała. Ale czasu nie dało się cofnąć, mimo niesamowitych rozwojów technologii i możliwości nie raz przekraczających ludzie siły.
Zawahała się, już otwierała usta, mając gotową odpowiedź, lecz nagle, porzuciła ją i uśmiechnęła się do swojego odbicia w szklance.
- Naprawdę chcesz, abym przedstawiła Ci tę listę? Ostrzegam, będzie długa - uprzedziła go lojalnie, wracając spojrzeniem do Cassiana. Odszukała jego oczy, Fel miała zwyczaj, który wielu onieśmielał; zawsze patrzyła się prosto w oczy. Nawet, gdy przyznawała się do niemocy, bądź porażki.
Czego jeszcze nie doświadczał i duma niekoniecznie chciała, aby ten fakt się zmienił.
- Jest wiele rzeczy, których nie mogę, a czasami bardzo bym chciała. Od takich... prozaicznych. Jak zostanie w łóżku godzinę dłużej, wyjście do kawiarni samemu po kawę, a nie mieć ją podaną pod nos, zaprosić kogoś do siebie, nie do atrium, nie do ambasady, tylko prywatnego apartamentu, kończąc na tym, aby wsiąść na statek i znaleźć się właśnie tam, gdzie chciałabym być., bo właśnie taki mam kaprys, na który oczywiście nie znalazłaby się przestrzeń w napiętym grafiku... - gesty, dopowiadały to, co słowa w jej surowej ocenie niekoniecznie były w stanie wyrazić. Odstawiwszy szklankę, nogą przesunęła hoker, na którym siedział Cassian tak, aby i on zwrócił się przodem do niej.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, ile razy myślałam, że dość. Co ja właściwie robię. Czy na pewno jestem odpowiednią osobą na właściwym miejscu, ale... To moje życie. Sama je sobie wybrałam. Walczyłam o nie jak lew. I nie wiem, czy umiałabym być kimkolwiek innym - rozumiał ją. Musiał. Po tym, co przeszła, czego świadkiem, bycia Radną, a bycie Iris Fel zatarło się. Na wielu płaszczyznach stało się tożsame. Zabębniła cicho palcami na blacie, gdzieś bliżej Cassiana, niż szklanki z winem.
- A Ty? Myślisz, że umiałbyś być kimś innym? Robić coś innego? - zgrabnie, nie hacząc o niego, przyciągnęła do siebie naczynie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

24 kwie 2023, o 19:47

Deszcz stanowił niejako wyznacznik długości ich spotkania, choć nie jedyny. Jutrzejszego dnia mieli skierować swój statek w stronę nieznajomego jej piekła, rzuconego gdzieś w jakimś zakamarku galaktyki, z którego nie powracało zbyt wielu. Stacja kosmiczna SST, gdziekolwiek była, chowała w sobie koszmary podobne do tych, które zostawili za sobą na Ilos i choć Fel miała pozostać bezpieczna na statku czy promie, który do niej poleci, bliskość demonów była trudna do zignorowania. Cassian za to miał stanąć im naprzeciw, znów, z kolejnym oddziałem ludzi, który mógł nie wrócić w całości z wnętrza.
Ryzyko, na które wszyscy się pisali - tylko nie ona. Nie tak w zupełności, bo same okoliczności jej przebywania na Korlusie wynikały z jej braku jakiegokolwiek wpływu na to, co się z nią działo. Cassian zdawał sobie z tego sprawę. Drzazga pomiędzy nimi dalej pozostawała na swoim miejscu, niemożliwa do wyjęcia. Uśmiechnął się tylko enigmatycznie w reakcji na jej założenie tego, jakim rodzajem człowieka był. Może ta ocena mu schlebiła, a może była daleka od prawdy pomimo tego, jakie sprawiał wrażenie. A może chowało się za tym coś jeszcze, czego nie była w stanie dostrzec.
- Dostanę jakiś bonus za podanie ci rozwiązań? - odrzucił rozbawiony, odwzajemniając jej spojrzenie. Nie poczuł się onieśmielony jego bezpośredniością gdy dyskutowali na lekki temat, który dotyczył jej życia. Wręcz przeciwnie, chętnie poddawał się obserwacji, a jego zwykle chłodne tęczówki odbijały pomarańczowe światło padające z warsztatu, przypominając połyskujące źródła geotermalne, ukryte na dnach oceanów. - Na przykład - nie przyjmuj kawy, gdy podkładają ci ją pod nos. Albo zaplanuj sobie spotkanie ze ścianą i tę godzinę spędź w łóżku.
Jedynie jego głos zdradzał, że nie mówił tego poważnie. Stosunkowo poważna i profesjonalna mina sugerowała, że podsuwał jej realistyczne rozwiązania, choć przecież wiedział, że życie nie wyglądało tak zerojedynkowo. Owszem, mogła zrobić większość tych rzeczy - ale nie powinna, jeśli chciała dobrze i godnie sprawować swoją funkcję.
Napił się wina, nie odrywając od niej spojrzenia gdy czubkiem buta obróciła siedzisko jego krzesła w swoim kierunku. Deszcz bębnił, przygrywając im swoją dziką, pierwotną melodię.
- Na podstawie naszej długiej znajomości, nie wiem, czy potrafiłbym to stwierdzić. Ale jeżeli miałbym dokonać oceny.... - odrzucił niedbale, a jego wzrok prześlizgnął się po jej sylwetce gdy sięgała po szklankę z winem. - Powiedziałbym, że jesteś osobą odpowiedzialną, a jednocześnie cholernie upartą. Kiedy widzisz, że możesz realnie wpłynąć na sytuację to robisz to, nie zważając na własne ryzyko na tyle, na ile powinnaś. Pchasz się w sam środek kłopotów jeśli uważasz, że komuś należy pomóc, więc jesteś utrapieniem dla swojej ochrony... - wymieniał, powstrzymując śmiech. - Artonis uważał, że zachowujesz się jak dumna księżniczka, ale moim zdaniem pomylił snobizm z ludzką godnością, do której masz prawo.
Urwał, orientując się, że być może powiedział nieco zbyt dużo w krótkich odstępach czasu. Uśmiechnął się więc, lekko ironicznie, znad krawędzi szklanki, z której upił łyk wina.
- Myślę, że mogłabyś podróżować z trupą cyrkową po galaktyce jako treser pyjaków - odrzekł niewinnie, chowając sarkazm głęboko w odmętach brzmienia swojego głosu.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

24 kwie 2023, o 20:36

Nie myślała o jutrze. Nie tu i nie teraz. Świadomość, co zbliżało się wielkimi krokami, najprawdopodobniej przyjdzie do niej w momencie, bądź chwile po tym, jak położy się do łóżka z nadzieją, że zaśnie szybciej, niż dopadną jej ambiwalentne myśli. Fakt, że nie do końca wiedziała co ją - ich - czeka, zacierał przed Iris odnogi strachu, nad którym jeszcze jako tako panowała. W pracy, którą wykonywała na co dzień, nie pozwoliłaby sobie, aby pchać się w nieznane. Teren negocjacji zawsze był bardzo dobrze przebadany, a ona przygotowana na różne ewentualności. Jak w szachach, starała się zawsze być co najmniej o jeden krok przed rozmówcą. Teraz, nie miała takiego komfortu, lecz fakt ten był dla niej poniekąd zbawienny.
Inaczej musiałaby opróżnić tę butelkę o wiele szybciej, co odbiłoby się na jej trzeźwości.
Zalanie w trupa pozostawi jako rekomendacje lekarską po powrocie.
To zawsze motywacja, aby wrócić, nieprawdaż? Cassian na pewno chował w swoim magicznym barku bez dna jeszcze jakiś jeden, specjalny alkohol, który otworzą po wylądowaniu na Korlusie.
Innego zakończenia jutrzejszego dnia nawet nie przyjmowała do wiadomości.
Parsknęła perlistym śmiechem, zasłaniając usta dłonią. Śmiały się jej oczy, które wwiercały się w siedzącego naprzeciwko niej mężczyznę.
- No nie powiem. Nie pomyślałabym, że to takie... Oczywiste. Byłbyś świetną asystentką. To znaczy asystentem - poprawiła się, upiwszy wino. Szklanka kołysała się leniwie w jej ręku, rozpraszała światło i niekiedy zasłaniała jej bogatszą w mimikę twarz. Bezczelnie, punktował z wręcz snajperską precyzją. Oczywiście nie powiedziałaby tego nigdy na głos, aczkolwiek nie spodziewała się, że Cassian dotrzyma jej kroku w dyskusji.
Gdyby tańczyli, może pozwoliłaby mu przez chwilę prowadzić.
- Jeżeli kiedyś zbrzydnie Ci atmosfera Korlusu i stwierdzisz, że czas najwyższy na zmiany w swoim życiu, zadzwoń. Może będę miała akurat wolny vacat na sekretarkę - dodała pół żartem pół serio. Momentami poważniała, aczkolwiek swobodny ton i beztroskie nurty, zacierały granice, kiedy tak, jak on, żartowała bądź ironizowała, nie mogąc zrobić w swoim obecnym położeniu nic ponad wyśmianiem swojej bezsilności.
Kiedy jednak popatrzył na nią uważniej, mówiąc być może więcej, niż chciał, aby usłyszała, w spojrzeniu Iris coś drgnęło. Jakieś odbite światło zadrżało, jak gdyby pociągnął nieświadomie, bądź właśnie celowo, za wrażliwe struny.
Westchnęła, opuszczając ręce na kolana.
- Artonis, najwyraźniej lubi oceniać ludzi własną miarą. I tak między nami, nawet nie dał mi szansy, czy przestrzeni do odegrania roli księzniczki... - pokręciła głową, jakby sama idea kłóciła się z Fel.
Poderwawszy się z hokera, wymierzyła w Cassiana palcem. Śmiech, mieszał się ze świętym oburzeniem.
- Treser pyjaków?! Jak... O Ty! Mówisz tak dlatego, że sam, co najwyżej zmusiłbyś varrena do przeskoczenia przez obręcz jeżeli po drugiej stronie leżałaby jakaś padlina. Masz szczęście, że Cię polubiłam, inaczej byśmy musieli się policzyć za ten przedziwny pstryczek w nos. Treser pyjaków! Pyjaków! - prychnęła, absurd tego porównania na długo zapadnie Iris w pamięci.
Odgarnęła rozwiane włosy, przez moment okręcając zaplątany kosmyk pomiędzy palcami. Zerknęła na niego, nie dąsała się, nie udała obrażonej.
- Cassian? Uda się jutro? - spytała bezpośrednio. Będąc o krok bliżej od niego, całą sobą przysłaniając widok zza bramy.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

24 kwie 2023, o 23:30

Światła we wnętrzu hangaru zamigotały, gdy jej perlisty śmiech poniósł się echem, odbijając od ścian i zagłuszając bębnienie deszczu, jakby ta przestarzała konstrukcja zbyt nawykła do cichej samotności by teraz nie móc zareagować. Uśmiech Cassiana mimowolnie się poszerzył na dźwięk jej wesołości, choć słowa, które wypowiedział, nie były żartem pomimo swojego wydźwięku - a profesjonalną opinią. Znali się zaledwie kilka dni, które jednocześnie zdawały całą wiecznością, oddzielając dotarcie na Ilos i chwilę obecną. W przeciągu tego czasu być może widział ją w roli dumnej radnej, wtedy, nim świątynia zawaliła się w sobie. Przede wszystkim jednak widział w niej zwykłą kobietę - wrzuconą w wir wydarzeń przez swoją pozycję, niekiedy ranną i potrzebującą pomocy, w innych wypadkach uparcie odmawiającą wejścia do szafy dla własnego bezpieczeństwa i ruszającą mu na ratunek, gdy role niespodziewanie się odwracały. Żadna z tych obserwacji nie byłaby możliwa, gdyby kobietę ściśle otaczał jej korowód ochronny, a na jej ustach przylepiony był wymalowany uśmiech polityka.
Z drugiej strony, w takim świecie ich drogi prawdopodobnie nigdy by się nie spotkały. Mężczyzna zawsze zachowywał się z rezerwą, gdy wsuwała się ostrożnie na terytorium osobistych pytań, lecz w momentach pozbawionych tego emocjonalnego ładunku zdawał się dobrze bawić w jej towarzystwie. Gdzieś między zgryźliwością, która powoli odchodziła w zapomnienie, a obowiązkiem pilnowania jej niczym więźnia, pojawiła się stara, opuszczona korweta i wycięta z pożyczonego przez nich czasu chwila oddechu, do której nikt go nie zmuszał.
- Asystentem? Raz zrobiłem ci kawę i widzę, że się przyzwyczajasz - odrzucił z udawanym oburzeniem by, po chwili, jakby ostentacyjnie zastanowić się nad jej propozycją. - Gdy byłem dzieckiem, wygrałem konkurs na szybkie pisanie na klawiaturze. Umiem też obsługiwać kalendarz i na tym moje kompetencje mogą się kończyć.
Dopił zawartość swojej szklanki, nadal rozbawiony tę perspektywą. Nie psuł uroku ich konwersacji ani nie niszczył tej bańki, która się wokół niej unosiła. Nie byłoby to zbyt trudne - oboje wiedzieli, że ten świat, który nakreślili, wizja absurdalnej rzeczywistości wykraczała niemożliwością zdecydowanie ponad miarę. Nic z tego, na temat czego żartowali nie miało prawa istnieć, ale teraz, na tę wypełnioną odgłosami deszczu chwilę, pozwolili jej istnieć.
Sięgnął na blat, ku leżącej na nim butelce, nieopatrznie muskając dłonią jej oparte o blat przedramię nim opuściła dłonie na swoje kolana. Zaoferował jej pierwszej wina, jeśli chciała dolewki - w naczyniu pozostała go mniej niż połowa, gdy przechylał butelkę. Dolał go sobie bez większych oporów czy zastanowienia. Choć było mocne jako wino, prawdopodobnie przywykł do innej skali procentów, by szczędzić się przy czymś słodkim i nadal stosunkowo lekkim.
- To da się bardziej? - zażartował, jakby Iris wystarczająco zachowywała się jak księżniczka. Szelmowski uśmiech migotał w półmroku, który rzucały światła na jeden z jego profili, podczas gdy drugi zwrócony był ku nocy.
Uniósł rękę obronnym gestem, gdy oburzyła się na to porównanie, choć to, co powiedział, okazało się mało obronne.
- Przecież masz już doświadczenie. Na pewno podpatrzyłaś coś na wyścigach pyjaków na Tuchance - cmoknął, kręcąc szklanką w dłoni, w której wnętrzu płyn łapał światło hangaru, połyskując w ruchu.
Nie przerywał ciszy, gdy zapadła. Przeniósł spojrzenie w stronę kurtyny deszczu, nadal odcinającej ich od świata równie skutecznie, jak pole ochronne. Gdzieś w oddali na horyzoncie majaczyły pierwsze gwiazdy, sugerując, że być może czeka ich w przeciągu kilkunastu, kilkudziesięciu minut przejaśnienie, lecz na razie krople bębniły w najlepsze o metalowy kadłub, nie przejmując się tym, co nadciągało - jedynie chwilą obecną.
W przeciwieństwie do nich.
Powrócił spojrzeniem do jej różnokolorowych tęczówek. Pytanie, które zadała, rozbrzmiało w powietrzu i pozostało w nim chwilę, jakby stało się pod ich wpływem tak gęste, że nie uciekły w kierunku nocy. Nie odpowiedział od razu.
- Uda się - odpowiedział twardo. Z jego ust zniknął uśmiech, który malował się na nich wcześniej, a spojrzenie stało się czujne, skoncentrowane, jakby uleciało z niego rozluźnienie wywołane winem i ich rozmową. Milczał przez chwilę, obserwując ją z powagą, nim dodał - A jeżeli nie, statek zawiezie cię z powrotem na Korlus.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

25 kwie 2023, o 10:47

Być sobą. Po prostu. Bez bagażu odpowiedzialności, ciężaru piastowanego stanowiska. Bez całego protokołu, tych wszystkich wytycznych, zwrotów grzecznościowych, ceregieli i innych, pomniejszych zasad, o których już nawet nie pamiętała, ale podświadomie, nauczona doświadczeniem, zawsze postępowała zgodnie z niepisanym prawem.
Brzmiało nieprawdopodobnie. A jednak siedziała tutaj dzisiaj z nim, będąc daleko od Cytadeli, od spraw Rady. Łapała się na tym, że coraz rzadziej wracała myślami do znajomych kątów oraz postępowań. Czy zasługiwało to na potępienie? Być może. Z drugiej strony, nie miała sobie absolutnie nic do zarzucenia. Nie zapomniała o dumie, jedynie pozwoliła sobie na odrobinę więcej człowieczeństwa.
Ludzie spoza Przestrzeni Rady nie byli w niczym gorsi, aby odwracać się plecami od potrzebujących pomocy dzieciom tylko dlatego, że dzieliła ich nie tyle przepaść, co wielki, polityczny wyłom.
W idealnym świecie, nie miałoby to najmniejszego znaczenia. W szarej, bezlitosnej rzeczywistości, ktoś musiał zagryźć zęby i ustąpić.
Pokręciła głową, chichocząc pod nosem. Umiejscowienie Cassiana w pozycji ochroniarza było oczywiste, dając mu rolę sekretarki, pozwoliła działać wyobraźni.
A ta, nie próżnowała.
- Mogą, ale nie muszą. Idę o zakład, że uczysz się bardzo szybko i całkiem nieźle przystosowujesz do nowych warunków. Poradziłbyś sobie z tym odpowiedzialnym zajęciem, a osoby, które wyjątkowo nadszarpną Ci nerwów, możesz zawsze oznaczyć specjalnym kolorem i nigdy nie ustawiać na przodzie kolejki interesantów - zdradziła kolejny sekret, kątem oka zerkając na dłoń, która prześlizgnęła się obok. Nie musiał proponować dwa razy, podsunęła mężczyźnie szklankę, obejmując ją obiema dłońmi z namaszczeniem wydawałoby się dotąd zarezerwowanym wyłącznie dla kubka z kawą.
Przewróciła teatralnie oczyma, w spojrzeniu, które wbiło się w jego niewinną minkę, dostrzegł ostrzeżenie. Ale takie zaczepne. Które absolutnie nie należy ignorować.
- Chcesz się przekonać? - pociągnęła bardziej, na moment szklanka zastygła przed jej rozchylonymi w uśmiechu ustami, aby finalnie, bez względu na odpowiedź Cassiana, upić kolejny łyk wina.
Pozwoliła sobie na jeszcze jeden krok, który definitywnie skrócił dystans dzielący ją, stojącą przed barem i nim, siedzącym na hokerze. Nagle, jego urok osobisty przestał działać. Wspięła się na palce, choć przez moment była wyższa niż mężczyzna.
- Mówiąc szczerze, rozmowy z niektórymi dyplomatami, bądź rzekomo politykami, przypominają trochę taniej z pyjakami. Jeżeli tak na to spojrzeć... Faktycznie. Mam doświadczenie. I mogłabym dyrygować całkiem interesującym cyrkiem, czy innym teatrem absurdów - wychyliwszy się zza niego, przyciągnęła do siebie szklankę i bez słowa już, upiła więcej, niż jeden łyk. Zadane pytanie, które wkradło się w wesoły ton, a tak naprawdę wisiało nad nimi od dłuższego czasu niczym ciemne, deszczowe chmury, nie było oczywiste. Łatwe. Właściwie to nie oczekiwała, że cokolwiek odpowie. Kiedy jednak tak się stało, najpierw popatrzyła na Cassiana, a następnie dopiła resztkę alkoholu. Skrzywiła się, gdy mocniejszy ogień podrażnił przełyk.
- Wiem. I w tym wszystkim nie martwię się o siebie. Nie powiem, że nie przywykłam, że inni ludzie dla mnie? Przeze mnie? Poświęcają się, ale to, co robisz Ty, jest inne. Po prostu - posumowała, obracając głowę. Stojąc przy barze, obok niego, nie widziała reakcji Cassiana na słowa, które padły z jej ust.
Domyślała się, że i one, poddane zostaną chłodnej kalkulacji.
Bez słowa sięgnęła po butelkę, wyciągając ją z jego rąk i rozlała wino do końca do obu naczyń po równo.
- Jak sobie radzisz na wieczór, noc, przed wyruszeniem z rozkazem? Jak zazwyczaj spędzasz ten czas? - przysunęła jego szklankę w jego stronę, ale nie cofnęła z niej jeszcze ręki.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

25 kwie 2023, o 12:33

W jej pytaniu chowało się wyzwanie, które wyczuł podświadomie, prostując się nieco w krześle. Jego brew powędrowała w górę wraz z kącikiem ust w szelmowskim wyrazie, podczas gdy mężczyzna zastanawiał się nad odpowiedzią i jej potencjalnymi konsekwencjami.
- Zaskocz mnie - odrzekł niedbale, podchwytując rzuconą przez nią rękawicę, zadzierając lekko podbródek w górę.
Nie odwracał od niej spojrzenia gdy podeszła jeszcze bliżej, za swój cel obierając ich mały barek. Gdy jego twarz pozostała zwrócona w jej stronę, z bliska dostrzegła wszystkie szczegóły, które objawiało pomarańczowe światło hangaru rzucane na jego profil. Krótki, szorstki zarost będący efektem ostatnich kilku dni spędzonych niemal wyłącznie w terenie. Drobne, jasne blizny odznaczające się od jego opalonej skóry na kości policzkowej oraz nosie, pamiątki po bitwach, w których zawiódł go hełm, bądź w ogóle nie miał go na głowie. Pomiędzy ciemnymi włosami z boku jego głowy dostrzegła nadal różową, świeżą szramę, jaką pozostawiło po sobie Ilos i zamieszkujące je potwory, a która leczyła się wolniej, niż gdyby mężczyzna podszedł do tematu na poważnie. Może gdyby robił to, co mu kazała, uniknąłby kolejnej blizny, jednak na razie wszystko wskazywało na to, że szrama pozostanie z nim na dłużej, być może na zawsze.
W półmroku ich otoczenia, w ramie ciemnych włosów i brwi, oraz opalonej karnacji, jego chłodne, niebieskie tęczówki połyskiwały lekko, jak najjaśniejszy punkt jego oblicza.
- Chcesz mi powiedzieć, że politycy, którzy rządzą naszą galaktyką, nie są wyłącznie poważnymi, odpowiedzialnymi liderami dobrze dobranymi na swoje stanowisko? - zażartował w jej stronę, nie zważając na to, jak blisko się znajdowała, wychylając po butelkę. Idąc za jej przykładem, uniósł szklankę do ust i jednym haustem dopił jej zawartość, nie szczędząc sobie wina. - Podatnicy byliby w szoku.
Podstawił jej swoją szklankę, gdy wyraziła chęć rozlania reszty wina do obu naczyń. Temat, który poruszyła, nie był ani nagły, ani niespodziewany. Jak wiele rzeczy, o które nie zahaczały ich pozornie luźne pogawędki, majaczył na horyzoncie i oboje doskonale zdawali sobie sprawę z jego obecności, lecz postanawiali go zignorować. Aż do teraz.
Upił łyk, kupując sobie nieco więcej czasu. Nie mogło zdziwić ją to, że jego ramiona uniosły się lekko, jakby chciał nimi wzruszyć jak zwykle miał w zwyczaju, przygotowując się do odbicia tematu gdy ten w jakikolwiek sposób dotyczył jego. Powstrzymał się jednak, w porę i zamiast tego odpowiedział.
- Sprawdzam wszystko po dziesięć razy żeby mieć pewność, że jest gotowe. Przygotowuję sprzęt, znoszę rzeczy na statek, przechodzę parokrotnie przez plan - wymieniał obojętnie. Jego rytuał nie wydawał mu się czymś niezwykłym. - Z reguły nie śpię, więc przestałem próbować.
Stuknął swoją szklanką o jej, lekko, podnosząc ku niej spojrzenie.
- W jaki sposób to, co robię, jest inne? - zapytał nagle, powracając do tego, co mówiła wcześniej.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

25 kwie 2023, o 13:23

Uniosła brew. Tego się nie spodziewała. Podświadomie założyła, że postawi granicę. Nie pozwoli sobie na zbyt dużą swobodę.
- Nie znasz dnia, ani godziny - obiecała, nie zdradzając w tym konkretnym momencie nic więcej. To oczywiste, że jej pobyt na Korlusie nie skończy się z dniem jutrzejszym. Będzie miała więc i czas, i przestrzeń, aby zaskoczyć mężczyznę.
A kiedy odejdzie kilka zmartwień, na co miała naprawdę szczerą nadzieje, łatwiej będzie skupić się na czymś innym.
Także na kimś.
Otwarcie, absolutnie się z tym nie kryjąc, zlustrowała profil Cassiana. Część szczegółów jego twarzy były jej znane, reszta stanowiła nowe odkrycia. Prowokowały pytania, które w ostatecznym rozrachunku nie zostały zadane. Ich długa znajomość podsunęła jej kilka uniwersalnych odpowiedzi, którymi mężczyzna zasłaniał się, gdy faktycznie, z premedytacją, zalewała go morzem pytań.
Opuszkiem palców, starła ślad ust odbity na szkle.
- Na szczęście nie wszyscy ci aspirujący politycy mają realną władzę oraz wpływ, ale... Tak. Wierz mi lub nie, bankiety potrafią być niezłymi polami minowymi, jeszcze co prawda nie spotkałam na oficjalnym wydarzeniu żadnej banshee, choć kilku znanych mi dygnitarzy chętnie aspirowałoby to miana takiej... - urwała, uśmiechając się pod nosem. Resztę musiał sobie dopowiedzieć sam, a jej słowa potraktować jak zasłyszaną w barze, ciekawą historie.
Oficjalnie, Radnej Iris Fal nigdy tutaj nie było.
Przyglądała mu się dłuższą chwilę, bez słowa czy komentarza. Nie dała mu realnej szansy na ucieczkę od odpowiedzi, choć tak naprawdę rzucić mógł na odczepnego cokolwiek. Doceniła jednak namiastkę szczerości i gdy wyciągnął rękę, aby chwycić szklankę, w ostatniej chwili wycofała swoją, sprawiając, że ich palce nigdy się nie spotkały.
- Jesteś perfekcjonistą, czy to Twój sposób radzenia sobie ze stresem nadmierną kontrolą? - nie wycofała się. Nie wróciła na bezpieczne obrzeża, komfortowe tematy rozmów. Obejmując szklankę, z lekko przekrzywioną głową, błądziła wzrokiem gdzieś w sąsiedztwie Cassiana. Deszcz przestał się liczyć, nie zwracała tez uwagi na otoczenie, pewna, że jest - - bezpieczni.
Tak samo, jak po raz enty sprawdzał statek i swój ekwipunek, musiał dzisiejszego popołudnia upewnić się co do tej korwety oraz okolicy.
Odpowiedziała na toast, dając brzdękowi uderzanych o siebie szklanek moment na dokładne wybrzmienie w uszach. Następnie, odszukała jego spojrzenie, chcąc, aby dobrze się zrozumieli. To, co miała mu do powiedzenia, powtórzy tylko raz.
- Nie jesteś mi nic winien. Mogłeś kazać mi i sobie czekać w klinice na cud, łut szczęścia, czy jakiekolwiek zapisane w gwiazdach następstwo. A mimo to podejmujesz ryzyko, wierzysz, że ma to sens. Bierzesz na siebie ryzyko także za mnie. Wiem, że w konkretnym celu, ale nawet on nie zmienia faktu, że... Doceniam to. Dlatego nie zgadzam się, abyś nie wrócił z tamtej stacji. Mam nadzieję, że mamy co do tego jasność - podkreśliła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Wysoko zadarty podbródek oraz spojrzenie, które zatrzymywało jego oczy nie ważne, jak usilnie nie próbowałby stracić z nią kontaktu miało w sobie coś władczego.
I księżniczkowatego zarazem.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

26 kwie 2023, o 18:00

[h3]iris - spostrzegawczość[/h3]
50%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

26 kwie 2023, o 20:28

Godziny, które spędzał na swój sposób przed wyruszeniem na misję, niekiedy były luksusem, na który szeregowy żołnierz nie mógł sobie pozwolić. Mężczyzna nie podlegał nagłym wezwaniom do boju, a przynajmniej nie wyglądało na to, by działał w warunkach awaryjnych. Dowodził swoimi oddziałami i miał odpowiednie wyprzedzenie, dzięki któremu mógł wszystko zaplanować na własną modłę. Znając czas, godzinę, oraz każdy ze szczegółów, mógł poczuć odrobinę spokoju w posiadaniu wszystkich faktów, a jednak gdy zadała swoje pytanie, spostrzegła chowającą się w jego spojrzeniu emocję, której nie było tam wcześniej. Smutek, czy też przygnębienie, pochwyciły jego błękitne tęczówki w swoje szpony, odejmując im kolorytu, przeistaczając w stalową szarość, zbyt gęstą by pomieścić iskierki rozbawienia błąkające się w jego wzroku dotychczas.
- Nie wiedziałem, że masz też zadatki na psychologa - odrzucił z typową dla siebie wesołością, lecz wyraźnie widziała, że to, co pobrzmiewało w jego głosie, nie obejmowało spojrzeniem chłodnych oczu. - Czy kontrola może kiedykolwiek być nadmierna w moim zawodzie?
Schował uśmiech za krawędzią szklanki, popijając powoli wino, które rozlała już do końca do ich szklanek. Jego zmiana nastroju była subtelna, ledwie zauważalna, szczególnie, gdy obracał wzrok w stronę deszczu, a jego połowicznie rozświetlona twarz chowała się w cieniu. Niemniej niewinne pytanie, które mu zadawała, musiało poruszyć jakąś czułą strunę w jego wnętrzu, poruszając wspomnienie, lub budząc skojarzenie z czymś, co budziło w nim smutek.
Gdy chwila minęła, do jego wzroku powróciła swoista neutralność, z którą dyskutowali na poważne tematy, szczególnie te dotyczące jutrzejszego dnia. Obrócił znów głowę w jej stronę i ślad po niej zniknął, tak jakby pęknięcie w postawionym przez niego murze na szybko zostało wypełnione gładzią. Została tylko lepka, świeża powierzchnia, świadcząca o tym, że cokolwiek chowało się pod powierzchnią kilka sekund temu.
Przyglądał jej się z uwagą, mieląc jej słowa w swojej głowie. Specyficzna mina obiegła jego oblicze, choć nie miała nic wspólnego z brakiem jasności w tej kwestii, czy też niezrozumieniem. Cassian wyglądał na zaintrygowanego, a jednocześnie jej słowa sprawiły, że obudziły się w nim wątpliwości.
- Dlaczego? - spytał wreszcie, gdy nawet bębnienie deszczu o metal stało się nieznośne w ciszy, która zapadła po jej oświadczeniu. Jego dłoń dzierżąca szklankę oparła się o blat stołu, gdy mężczyzna chwilowo zapomniał o alkoholu nadal czekającym na wypicie. - Jesteśmy w stanie wojny. Ludzie, dla których pracuję, są odpowiedzialni za to, co wydarzyło się na Mindoirze.
W jego słowach nagle zabrzmiała szczerość w najczystszej, ale też najbardziej surowej formie dotychczas. Obarczona potencjalną kłótnią, niebezpieczna w swym wyciąganiu na światło dzienne cieni, które chowały się za nimi podczas ich każdego spotkania. Ryzykowna, ale też prawdziwa.
- Jakby tego było mało, spójrz na to, co zrobiłem ci ja - dodał, spoglądając ku niej spod zmarszczonych brwi. - Dlaczego dbasz o to, co stanie się ze mną, lub kimkolwiek na tej planecie?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

27 kwie 2023, o 05:23

Nie widziała nigdy wcześniej, aby skorupa Cassiana zaczynała pękać. Mówiła dużo, nie oszukujmy się. Nie zawsze była wyważona, delikatna. I choć długo starała się omijać pewne tematy, nie mogła w nieskończoność udawać, że ich nie ma. Ignorować tego namolnego ciągnięcia za rękaw, brzęczenia nad duchem niczym insekty, które ma ochotę się ubić własną ręką.
Szanowała go. Nie chciała więc okłamywać, udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku, podczas kiedy prawda była mniej przyjemna.
Trzymała się jako tako, posklejana i połatana, w wirze wydarzeń, z których jeszcze większość była... Abstrakcją. Dla niej, urzędującej na Cytadeli, nie do pomyślenia. A jednak rzucono ją w ten kołowrotek, musiała się utrzymać na powierzchni, nie dać się zwariować, czy też zatracić. Choć uważała się za osobę o silnych nerwach, żelaznej woli, były momenty, kiedy faktycznie najchętniej usiadłaby i załamała ręce.
I jedna butelka wina, nie wystarczyłaby na pocieszenie.
Obserwowała go wycofana w półmrok rzucany przez dach na ladę. Oparta o nią jedną ręką, czuła, jak mocniej zaciskają się jej palce na szkle. W porę się jednak opamiętała, szkoda byłoby wina. A także dłoni, które miały przed sobą w jutrzejszym dniu niezwykle ważne zadanie wymagające od Fel wręcz chirurgicznej precyzji.
Oraz zaufania. Gdyby nie była skłonna podarować ten kredyt Cassianowi, nie proponowałaby nawet, aby być z nim i innymi na statku.
- Tak byłoby łatwiej, prawda? Gdybym nienawidziła Ciebie i ich. Nawet nie chciała Was słuchać. Krzywiła się na sam widok - odezwała się w końcu. Oczy, które nieustannie go śledziły, nadal patrząc się prosto w ślepia mężczyzny, gdy akurat nie uciekał wzrokiem w stronę deszczu, nie obracał głowy, same w sobie niewiele mówiły.
Z brzdękiem, puściła szkło. Wystrzelona w jego stronę dłoń jednak zatrzymała się, pochwyciła co najwyżej powietrze, które objęła w ciasny uścisk palców.
- Mówiłam Ci już. Jestem Radna Ludzkości. Wy też jesteście ludźmi. A Ty... - urwała, gdy ciężar szczerości zmuszał ją do odsłonięcia samej siebie. Pilnowała się przy nim, swoich emocji, a jednak, przyszedł moment, kiedy to nie było już możliwe. Nie mogła nadal chować się za osłonami żartów, czy innego śmiechu.
- Ty pokazałeś mi w ostatnich dniach więcej człowieczeństwa niż śmiałabym oczekiwać wiedząc gdzie jestem i przez kogo. Rozumiesz? - znowu, w oka mgnieniu, obróciła Cassianem na hokerze. Mógł dzielić ich bezpieczny dystans, ale Fel chciała go widzieć. Jego twarz, gdy była z nim bezdyskusyjnie szczera, choć dostrzegała za plecami mężczyzny cienie tego, kim był.
Z kim był.
Dla kogo pracował.
I choć już sama świadomość była to niczym siarczysty policzek, zagryzała zęby.
- Staram się nie oceniać Cię przez pryzmat tego, że być może nosisz podobny nieśmiertelnik do tego zerwanego z ciał w klinice. Widzę jakie to ważne. Jak mnie traktujesz. I dlatego nie zamierzam Ci odmówić. Odwracać się plecami i nie spróbować chociaż cokolwiek zmienić. Dać z siebie wszystko. Zawsze daje. Taka już jestem. Nie wybieram ludzi ważnych i ważniejszych. Może i trąca to postawą idealisty, które szczwane bestie wykorzystają węsząc okazje, ale... Ciebie, chyba, nikt nie zmuszał do powrotu tam ze mną. Mnie też nie. Dlatego zróbmy jutro to porządnie. I otwórzmy więcej, niż jedną butelkę, kiedy robota będzie dobrze wykonana i będzie co świętować - dodała innym tonem, łagodniejszym w odbiorze, choć nie pozbawionym pewności siebie. Dłoń, która dotąd sprawiała wrażenie wciąż się wahającej, wbiła się czubkami palców w czerniejące ramię Fel.
- Cokolwiek nie uda się nam na tej stacji, będzie wielkim sukcesem. Chciałabym to uczcić z osobą, która mi to umożliwiła. Po prostu. Czuj się jak najbardziej zobowiązany Cassianie o nazwisku i stopniu, którego nawet nie znam.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

28 kwie 2023, o 10:51

Ta sama bariera deszczu, która wcześniej nadawała komfort ich luźnym pogawędkom, teraz stanowiła granicę. Nie przejście, a ścianę, odgradzające Fel od świata zewnętrznego, w którym zresztą nic na nią nie czekało. Opustoszałe cmentarzysko statków jeszcze kilka minut temu dawało przyjemną świadomość tego, że byli zupełnie sami i nikt, ani nic nie mógł przeszkodzić im w tej krótkiej ucieczce od życia, problemów, obowiązków i całego bagażu, który stał uczepiony ich nóg jak staromodne, metalowe kule. Wnętrze hangaru rzucało ciepłe światło, na swój sposób upodabniając to miejsce do zaszycia się w kącie suchego, wygodnego mieszkania z odpowiednim partnerem do rozmów, lub książką i kubkiem kawy czy wina.
Fel wyczuła zmianę. Dostrzegła ją na horyzoncie tak, jak dostrzegała przejaśnienie w chmurach, które nadal nie docierało do ich korwety. Gdy spytała o jutro, nadal utrzymywała ich rozmowę na tych samych, idealnie neutralnych, uprzejmych torach, lecz wyczuła, że spuściła psa ze smyczy. Z chwili na chwilę obserwowała, jak ten pies mknął w ich kierunku, a wraz z jego nadejściem temperatura wewnątrz hangaru obniżała się o kolejne stopnie, powietrze stawało się gęste, ciężkie. Sylwetka mężczyzny siedzącego naprzeciw niej zesztywniała w krześle, a dawna swoboda ruchów, swoboda tego, w jaki sposób zachowywał, oraz czuł się w jej towarzystwie, została wzięta za zakładnika przez jego myśli, krążące wokół kobiecych słów.
Stając przy metalowym dachu i barierze oddzielającej ją od świata, mogła dostrzec w innym świetle złowrogą barierę deszczu, czarny, opuszczony labirynt statków. To, co niegdyś nadawało tkwieniu w ich suchym, jasnym hangarze przyjemności, teraz było bolesną granicą, której nie mogła przeszkodzić, gdyby chciała uwolnić się od siedzącego obok niej mężczyzny.
- Masz rację - jego cichy głos zabrzmiał w pomieszczeniu po dłuższej chwili. Żołnierz nie drgnął nawet, gdy upuściła szkło, które z brzdękiem uderzyło o podłogę. Okazało się być typowym dla statków kosmicznych naczyniem, które nie pękało łatwo. - Byłoby znacznie łatwiej.
Jego plecy opadły na oparcie hokera, zwiększając minimalnie dystans pomiędzy nimi, którego przecież nie próbowała skrócić. Wcześniej lekko nachylony w jej stronę, teraz przylgnął do swojego krzesła, jakby te kilka centymetrów robiło znaczącą różnicę.
Na swój sposób, zrobiło. Różnice w jego postawie były drobne, subtelne, lecz jej wyszkolone oko polityka natychmiast wyczuła, że mężczyzna usiłuje się zdystansować.
Nie zamierzała ignorować oczywistości w nieskończoność. Ale wyglądało na to, że nieważne jak wiele dni otrzymał, jak wiele konwersacji połączyło ich pozornie zupełnie różne światy, coś w jego wnętrzu nieustannie kłuło, przypominając o tym, co chowało się w cieniach i co teraz zostało wywleczone na światło dzienne.
- Nie jestem człowiekiem, za którego mnie uważasz - powiedział wreszcie, jakby szukał odpowiednich słów, a w jego głosie pojawiła się irytacja. Zwykła, ludzka emocja, która pokazała jej, jak bardzo nie zgadzał się z wszystkimi słowami, którymi go opisała. - Osoba, którą opisujesz, to nie jestem ja. Przecież wiesz, że piastuję wysokie stanowisko w Sojuszu. Musisz to widzieć. Myślisz, że dostałem się na to miejsce swoim człowieczeństwem?
Zawahał się, chcąc coś powiedzieć. Jakby swoimi słowami namalowała obraz człowieka zbyt dobrego, a zarazem zbyt odległego od tego, kim czuł się naprawdę, a teraz szukał w swojej głowie czegoś, czym mógłby ten obraz zburzyć. Mimo wszystko, powstrzymał się, a słowa, które wypowiedział po chwili, zabrzmiały odrobinę łagodniej, choć wciąż dobitnie.
- Na twoim miejscu, kazałbym nam wszystkim pójść w cholerę. - odstawił szklankę z resztką alkoholu, porzucając chęć dopicia reszty. - Nie pomógłbym nikomu.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

28 kwie 2023, o 12:31

Potrząsnęła głową, a jasne kosmyki wyswobodzone z upięcia osunęły się na przód jej twarzy. Odgarnęła jednym, pociągłym ruchem kurtynę sprzed oczu. Minęła chwila. Raptem kilka sekund, a zmieniło się wszystko. Dosłownie.
On się zmienił. Był inny.
W końcu prawdziwą wersją siebie?
Przyglądała się mężczyźnie, który najprawdopodobniej niczego teraz nie pragnął bardziej, niż zejść jej sprzed oczu. Nagle, miejsca w hangarze korwety zrobiło się zbyt mało dla ich dwójki. Nie naciskała bardziej, ale też nie zrobiła kroku w tył. Nie dała mu tej przestrzeni, na swobodny oddech. W końcu, ustrzeliła w grunt, który dał jakąkolwiek odpowiedź. Nawet, jeżeli była ona sprzeczna z jej wyobrażeniami, nie przeszkadzało jej to. Miała przed sobą człowieka, nie getha. Zaprogramowanego do konkretnych zadań.
Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Cassian ma za sobą tragiczną przeszłość. Być może przypominała mu o kimś, bądź o czymś co już przepadło. Czego nie ma. Jakie wydarzenia pchnęły go, aby oddać się służbie Sojuszu? Co stało za tą decyzją? Już raz jej powiedział, że ma krew na rękach. Przelał jej znacznie więcej? Ta stacja, ściągnięcie jej tutaj było jakimś sposobem na odkupienie?
Ucięła wybiegające myśli, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na nogą. Nie usiadła, nadal stała nad nim, obejmując rękoma swoje ramiona.
- Nie ma to znaczenia - weszła mu w słowo, gdy tylko ledwo skończył mówić. Nie zadawał jej pytania, nie otwarcie, lecz Iris odpowiedziała w oka mgnieniu.
- Naprawdę. Nie ma to znaczenia kim jesteś w Sojuszu i jak znalazłeś się na swojej pozycji. Nie jestem tutaj po to, aby Cię oceniać, Cassian - tej cholernie rzadkiej umiejętności, nauczyła się już dawno. Nie szufladkowała ludzi, bądź nieludzi. Nie przypinała im łatek. Nie patrzyła przez pryzmat, nie słuchała zdań, czy opinii innych. Umiała być bezstronna i trzymała się tego uparcie. Na co dzień, nie tylko w trakcie spotkań z interesantami w Wieży Cytadeli.
Mogło być to na swój sposób cholernie irytujące. A już na pewno rozbrajające. Zazwyczaj, łatwo przewidzieć reakcje, zwłaszcza komuś, kto przebywa w towarzystwie. Negocjuje. Mając jednak przed sobą osobę neutralną, otwarcie partii szachów do końca jest zagadką.
- Mamy wspólny cel. Po nim najprawdopodobniej się już więcej nie zobaczymy. Może Cię rozczaruje, ale nie usłyszysz ode mnie, jak podłym jesteś człowiekiem i jak Tobą gardzę - wystarczy, że sam siebie za coś obwiniasz miała na końcu języka, ale ugryzła się w niego nim słowa padły otwarcie.
Wahała się tylko przez chwilę. Nie dłuższa, niż pojedyncze uderzenie serca. Chwyciła jego szklankę i dopiła wino krzywiąc się, ale nie rezygnując, gdy mocne, palące uczucie, ścisnęło jej gardło.
- Nie wiem, co musiałbyś zrobić Ty, czy ktokolwiek inny, abym kazała mu pójść w cholerę - dodała po dłuższej chwili milczenia oraz wpatrywania się w puste dno naczynia.
- Nie chce się nad tym zastanawiać. To też nic nie zmieni - myślał, że zmieni zdanie?
Łudził się, że jutro nigdzie z nim nie poleci?
Upór Fel, nie ustępował także na tym polu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

28 kwie 2023, o 14:39

Pozornie, ostatnie dni spędzone w jego towarzystwie dały jej coś więcej niż tylko chwilowe rozluźnienie, niemyślenie o tym, co wypełniało jej umysł w każdych chwilach samotności lub ciszy. Dały jej wgląd w mimikę mężczyzny, która, choć niekiedy skąpa w emocje, jednocześnie z każdym dniem stawała się coraz łatwiejsza do odczytania dla Fel. Być może czuł się w jej towarzystwie coraz bardziej swobodnie i pozwalał sobie na więcej, a może to ona uczyła się jak lawirować pomiędzy pomrukami obojętności, zwiastującymi niechęć do dalszego kontynuowania tematu, między cieniami w jego spojrzeniu i napięciem w głosie. Dostrzegała więcej i tym razem, spoglądając na niego gdy usiłował zwiększyć pomiędzy nimi dystans, dostrzegła coś.
To coś, co tkwiło w jego wnętrzu, co skłoniło go do powiedzenia rzeczy, które wypowiedział. Przez chwilę wydawało się, że chciał dać temu czemuś ujściu, powiedzieć jej więcej. Wpuścić ją do swojego strzaskanego czymś wnętrza i pokazać permanentne skazy w materiale. Czy była to tragiczna przeszłość, czy tylko jego w istocie paskudna osobowość, zdusił to w sobie szybko, gwałtownie. Jak dusiło się tlącą końcówkę papierosa butem do ziemi.
Być może właśnie to dostrzegała doktor Maketari, milknąc w jego towarzystwie i usuwając mu się z drogi, choć nigdy nie zagroził jej przemocą ani nie wydawał się nawet zainteresowany jej osobą.
- Skoro nie ma to dla ciebie znaczenia, dobrze - odrzucił, z pozorną obojętnością, w której wyczuła ukrytą intencję. Zamierzał zapamiętać te słowa i podejrzewała, że spodziewał się ich powrotu w przyszłości, jaka by ona nie była. - Mamy robotę do wykonania i zamierzam zrobić wszystko, żeby nam się powiodło. Ale chociaż pokazałem ci lepszą stronę Korlusu, wierz mi, że tym, którzy walczą o dostęp do ciebie w tej chwili, daleko do ludzkości, której chcesz być Radną.
Szum deszczu zelżał nieco. Prześwit pomiędzy chmurami rozszerzył się, powoli docierając do skrawka nieba ponad ich korwetą. Krople nadal bębniły o metal, lecz z mniejszą intensywnością, z większymi przestojami pomiędzy jednym a drugim. Cassian obrócił głowę w stronę blatu, na którym odstawił szklankę i chwycił ją do ręki, nie chcąc odpowiadać na jej nie do końca wypowiedziane pytanie co musiałby zrobić. Dopił resztę wina jednym, większym łykiem, pozwalając jej na dojście do wniosku, że sama nie chciała się nad tym zastanawiać.
- Daharis - powiedział po chwili, gdy puste już naczynie odstawił w bok i powrócił spojrzeniem w jej stronę. - To moje nazwisko.
Nie zdradził stopnia. Może Sojusz w ogóle ich nie posiadał, nie w formie, którą znała, a może uznał, że jedna, osobista informacja wystarczy na zwieńczenie tej pełnej napięcia rozmowy. Uśmiechnął się lekko, nadal nieco krzywo, gdy cień ich słów pozostał w jego oczach, czając się w chłodnych tęczówkach, lecz mimo wszystko z chęcią rozładowania napięcia, które im towarzyszyło.
Daharis poprawił się w krześle, zerkając na pole ochronne i słabnący z wolna deszcz. Spacer stawał się coraz realniejszą opcją, choć oznaczał również powrót do wieży, w której nad ranem czekał ich wylot ku sercu zła.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

28 kwie 2023, o 15:17

Nie wiedzieć kiedy dokładnie, stał się stałym elementem jej nowej codzienności. Był, po prostu, choć wcale tego nie oczekiwała. Jak mu już kilkukrotnie powtórzyła w rozmowach, nie był jej nic winien. A mimo to, pamiętał o niej. Zajmował czas oraz myśli. Celowo, bądź nie do końca, złagodził powód, który trzymał ją na Korlusie. Sprawił, że zechciała pomóc, nie odwracając się plecami już na wstępie i definitywnie nie chcąc słuchać co ma jej do powiedzenia. Można powiedzieć, że stał się odpowiedzialny za decyzję Fel. Był na pewno jednym z kluczowych argumentów nie widząc w nim kogoś, kim rzekomo nie był, ta współpraca nie byłaby do końca dobrowolna, a juz na pewno nie pchnelaby ją do samego piekła.
Ilos był preludium. Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości.
Nie brała więcej, niż jej dawał. Mogła, naturalnie, wyciągnąć rękę i zacisnąć palce na odsłonietej, wrażliwej strudnie. Pociągnąć, ciekawa, jaka melodię udałoby by się jej wygrać. Nie zrobiła tego jednak. Szanowała go. Jakim by tak naprawdę nie był człowiekiem.
Gdzieś, w głębi duszy, chciala się o tym przekonać.
Ciezko bylo jej uwierzyć, ze faktycznie jest tak zle. A Cassian ma talent aktorski nie gorszy od Blasto.
Zabebnila palcami o szkło, które odstawił puste obok jej szklanki. Tyle myśli kłębiło się jej w głowie, tyle pytań domagało się odpowiedzi. Podniosła kątem oka spojrzenie na Cassiana. Jego wyraz twarzy był tym, czego spodziewała się zobaczyć. To tylko kilka dni, a jednak cholernie długich i obfitych w stopniowe odsłanianie kolejnych kart.
Teraz, powinno nastąpić przetasowanie i kolejne rozdanie. Jutrzejszy dzień wydawał się być co do tego idealny.
- Poznaliśmy się w tym konkretnym momencie. Skupmy się na nim, a jeśli kiedyś się jakimś cudem spotkamy jeszcze, wtedy rozliczymy się z przeszłością i niedomowieniami - zaproponowała kompromis, po woli odwracajac się do mężczyzny. Dopiero teraz zorientowała się, że deszcz zaczął odpuszczać.
- Wciąż mowimy o Sojuszu? Czy masz na myśli Przymierze? - grymas na jej twarzy nie dawal jednoznacznej odpowiedzi, która opcja była bliższa jej pierwszej myśli, gdy usłyszała o walce i dostęp do jej skromnej osoby. Miała świadomość, że była bezcenna karta przetargowa.
To, że sam jej nie wykorzystał, dawało do myślenia.
Kąciki jej ust drgnęły, Iris wyprostowała się, powtarzając jak echo nazwisko, które zdradził w myślach.
Teraz już miała pewność, że nie mógł być Szwedem.
- Cassian Draharis. Zdecydowanie nie mógłbyś być Charlesem - dodała, celowo nawiązując do ich rozmowy, jednej z wielu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Korlus”