- Ta, dzięki. - rzekła krótko i treściwie na komplement otrzymany od Mili. Kobieta podała jej pomocną dłoń, a ta, choć poradziłaby sobie z wstaniem i bez niej, skorzystała z oferty. Gdy jednak już wstała, nie było jej dane robić tej złożonej czynności (to jest, stania) zbyt długo w spokoju, bo nadszedł kolejny ruch.
Stanie zamieniło się więc w bieg, a bieg w sfrustrowany kolejnym spotkaniem z tym samym wrogiem sprint. Na szczęście dla niej, tym razem biotyczna bariera nie była aż tak konieczna - oczywiście była potrzebna, ale mając Milę i nieco mniejszy napór, niż poprzednio, dały radę. I dobrze - wolałaby nie paść na twarz w kluczowym momencie spektaklu, który miał za chwilę nadejść.
Przebiwszy się do pokoju, znowu weszła i postanowiła odetchnąć - tym razem bez dramatycznego siedzenia pod ścianą, a jedynie ze zdjęciem hełmu na potrzebę kilku głośnych oddechów.
- Okej, okej, akceptuję wasze opinie.. - zaśmiała się cicho do samej siebie, gdy debata jedzeniowa powróciła po tamtejszym biegu. Może zaburczało im w brzuchach dopiero po tej ucieczce, a może Eva wyliczyła w swoim androidzim procesorku, że teraz jest statystycznie najlepszy moment, by o tym rozmawiać. Czy coś. - Szczerze, nie mam jakiegoś ulubionego. Mało jem Ziemskiego. I ogólnie mało mam z wami, ziemianami, wspólnego. Nie żebym się tym chwaliła, czy coś, po prostu...tak mówię. Że jeśli ktoś chce mi coś dać, to pewnie zjem cokolwiek. - postanowiła przyłączyć się do dyskursu, który sama zaczęła, na koniec jeszcze wzruszając ramionami.
Pochód szybko był kontynuowany, ale już w nieco mniej zabójczym tempie. Kei zatrzymał ją po drodze, tak, by była ostatnia. Rozsądnie, pomyślała - gdyby rój miał wyskoczyć na nich, lepiej, by była z tyłu, a Mila z przodu. "Powitała" go w tym zacnym duecie lekkim puszczeniem oka, jednocześnie wyciągając swoją niezawodną gumę do żucia, służącą do budowania przyjaźni.
- Chcesz jedną? Thessiańska ambrozja. Jednorazowa oferta, Inoo. - uśmiechnęła się spod hełmu przy którymś dotknięciu ramieniem, gdy szli dalej. Nie ufała mu, ale to, że komuś nie ufa, nie oznacza, że nie zasłużył na największy skarb, jakimś może kogoś obdarować - miała chyba jeszcze sześć czy pięć w paczce.
W końcu, dotarli przed kapsułę, której szukali. - Gratulacje, Doktorze Alenko, to twój szczęśliwy dzień. - rzekła z przelotnym uśmiechem na ustach, gdy Skax już się zbliżał. - Chociaż...w sumie nie wiem, czy wolałabym dać się przechwycić Sircie, czy dać zjeść Zbieraczom. Czy cokolwiek oni tu...robią. - odetchnęła, na koniec znowu wzruszając ramionami. Stanęła nieco dalej od kapsuły, w pozycji gotowej, by w razie czego zacząć się bić lub roztaczać barierę.
Jedynie skinęła głową do Quarianina, gdy ten zasugerował użycie swojego przedmiotu. Ten to miał dobrze - unikalne zabawki. Niech robi co chce, ufała mu.