W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 10:05

Obrazek

Dholen jest jednym z niewielu miejsc w galaktyce, do którego niemal cała społeczność galaktyczna jest zgodna - nie oferuje nawet połowy korzyści za zagrożenia, które płyną z podróży do układu. Gdy w 1896 roku Haestrom został podbity przez gethy i odebrany quariańskiej społeczności, łączność z planetą i wszystkimi pozostałymi wokół niej stacjami kosmicznymi została utracona. Od tego czasu, gethy nieprzerwanie prowadziły prace produkcyjne zarówno na powierzchni, jak i w całym układzie, a Haestrom zyskał przydomek "Twierdzy Gethów". Zapuszczanie się w okolice planety, czy samego układu, z reguły nie kończy się dobrze dla odwiedzających - nie mówiąc o tym, że Haestrom nie posiada zbyt wielkiej wartości, którą mógłby zaoferować zdobywcy.
Wiąże się to z główną gwiazdą układu - Dholenem. Już przed natarciem gethów quarianie skolonizowali Haestrom by obserwować tę nadzwyczajną gwiazdę, która z jakiegoś powodu jest bardzo niestabilna i tworzy ryzyko przedwczesnego przemienienia się w czerwonego olbrzyma. Erupcje magnetyczne, wysokie promieniowanie słoneczne stwarzają zagrożenie, które gethy zdają się ignorować. Pomimo utrudnionej, ciągle zakłócanej komunikacji i ostrych warunków do życia, syntetyki założyły na orbicie gwiazdy wiele stacji kosmicznych o sobie tylko znanym przeznaczeniu.
Z pozoru, Aeris wygląda jak jedna z nich. Położona niebezpiecznie blisko niestabilnej gwiazdy z zewnątrz przypomina inne konstrukty wzniesione przez gethy. Jej przeznaczenie, oraz budowa wewnątrz jest wysoce klasyfikowane w najwyższych szczeblach Sojuszu Systemów Terminusa i chodzą plotki, że jest efektem zawartego porozumienia z gethami, które obcy obiekt zdają się tolerować w swojej przestrzeni.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 10:29

Pozbycie się kobiety było łatwe, przynajmniej z pomocą biotyki. Gdy jednak zsunęła się na ziemię, wspierana przez Fel, jej wyraz twarzy zdawał się oceniający. Pełen wyrzutu. Krew wydobywająca się z małej ranki ubrudziła Iris rękawice, gdy ta pośpiesznie ją opatrywała. Być może kobieta z napisem Echo na napierśniku faktycznie chciała dla niej jak najlepiej, lecz nie słuchała poleceń od innych. Może była tak lojalna Cassianowi, że w jej podążaniu za rozkazami nie było nawet marginesu na błąd, na zmianę decyzji. A może miała swoje pobudki, lub nie dbała o samopoczucie Iris choćby na tyle, by spróbować przekonać ją do tej decyzji, zamiast podjąć ją sama.
Tego Iris już nie miała się dowiedzieć.
Ciało huska było niepokojące lekkie. Nie przypominało brutalnej siły, z którą napierały, gdy były całą hordą. Może to resztki życia pchały je z zaskakującą siłą do przodu, w stronę swojego najbliższego celu, lecz gdy tej namiastki bycia żywym zabrakło, pozostała tylko skorupa. To, co zostało z osoby, którą niegdyś był. Wkładając go do kapsuły medycznej, zrozumiała poprzednie słowa Cassiana. Husk wydawał się nieco inny, choć nie wiedziała, ile różnic w jego budowie było efektem jego śmierci. Jego skóra była czarna jak popiół, a wcześniej połyskujące, wystające przez klatkę piersiową żebra teraz pozostały tylko białą, wygiętą nienaturalnie kością. Miały nieco wydłużone czaszki i masywniejsze mięśnie na ramionach. Szczegóły, których prawdopodobnie nie zauważyłaby, gdyby nie jej wrodzona, lekarska ciekawość.
Kapsuła pośpiesznie rozpoczęła pracę, do której ją przygotowała. Wieko zamknęło się, wzmacniane i niemożliwe do otwarcia ze środka, a terminal zaczął analizę obiektu schowanego w środku. W tym czasie, Fel przygotowała się do wyjścia. Zgodnie z tym, czego się spodziewała, omni-klucz nie miał możliwości nawiązania połączenia - ani z kimś daleko, ani z kimś blisko. Numer natrafiał natychmiast na zakłócenia w komunikacji, mur nie do przejścia, nie wydostając się na jego drugą stronę. Drzwi również nie zareagowały na omni-klucz kobiety, który skradła z jej nieprzytomnego ciała. Śluzę musiała otworzyć ręcznie, z pomocą włącznika awaryjnego i ta przez dłuższą chwilę zbierała się do tego, normując ciśnienie, nim wreszcie drzwi rozsunęły się, wpuszczając ją do środka.
Przedsionek był pusty i mały. Nie różnił się niczym od innych, które widziała w swoim życiu, poza niedziałającym światłem. Pancerz poinformował ją, że powietrze w środku nadaje się do oddychania i w teorii nie potrzebowała hełmu, lecz dawał jej dodatkową ochronę. Przeszła do kolejnych, zamkniętych drzwi, które zareagowały na jej dotyk, uchylając się nieśmiało.
Korytarz stacji był ciemny, a mrok sporadycznie rozjaśniało migotanie lampek awaryjnych. Długi, szeroki, prowadził do rozwidlenia, które dostrzegała na końcu. Wewnątrz panowała cisza. Jej kroki, nieważne jak starała się je maskować, dudniły jej w uszach, odbijając się echem od ścian wokół. W półmroku, dopiero w połowie drogi do rozwidlenia dostrzegła coś na ziemi. Ciało w połowie rozkładu, zachowało się wyłącznie dzięki niskiej temperaturze panującej wokół. Trup był niegdyś turianinem, którego niebieska krew zakrzepła dookoła, brocząc podłogę i ścianę obok. Ponad nim, na łuku pod sufitem, który oddzielał ten korytarz od następnej sekcji, ktoś wypisał słowa Salus populi suprema lex.
Lewa odnoga korytarza prowadziła do kwater mieszkalnych, druga do części wspólnej.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 11:40

Nie miała innego wyjścia. Próbowała, do końca łudzila się, że kobieta ustąpi. Ugnie się i zgodzi z jej twardym postanowieniem. Tak się jednak nie stało, zdała sobie sprawę, że nie dojdzie pomiędzy nimi do porozumienia jak tylko usłyszała co nam zrobią za zgubienie Radnej?. Szanowała jej lojalności, naprawdę chciała wierzyć, że przede wszystkim względem Daharisa. Usprawiedliwiwszy się, zostawiła Echo na zimnej posadce, podsuwając bliżej na wyciągnięcie jej ręki broń. Zostawiała kobietę na bezpiecznym statku, lecz ostrożności nigdy za wiele.
Pochyliła się nad wrzuconym do kapsuły ciałem. Ułożyła je tak, aby komputer miał dostęp do jak największej powierzchni, aby sondy objęły całość. W wyraźnym, ostrym świetle, dostrzegła pewne mankamenty, których nie widziała u huskow na Ilos. Zeskrobała nieco czarnej tkanki, tak łudząco podobnej do ciemnych plam na jej ręce i wsunela próbkę pod mikroskop. Już w biegu, kalibrowała odpowiednim program, między przerzutem ustawień dopinając hełm i sprawdzając zawartość apteczkim. Musiała być gotowa na wszystko.
Wstrzymała oddech, gdy śluza, w końcu, ustąpiła i zaczęła się otwierać. Przez chwilę nie słyszała nic więcej, niż bicie własnego serca. Moment oczekiwania, choć trwał raptem kilka chwil, był najgorszy. Zderzyła się z każdym scenariuszem, o jaki podejrzewała te stację. Wyjątkowo brakowało w nich optymizmu.
Dopiero teraz, nie wcześniej, kiedy czekała na promie w bezpiecznych, metalowych objęciach, czuła, że wszystko jest możliwe i przed niczym nie było już odwrotu.
Opuściła pistolet, z którego mierzyła w pusty korytarz. Chwile nasłuchiwała, lecz odpowiedziała jej tylko cisza. Absolutnie nie zamierzała sciagać hełmu, mimo korzystnych odczytów. Stawiała ostrożne kroki, czuła się jak na bagnach, gdzie w każdym momencie może wdepnąć w grząski grunt czy inne gówno i zapaść się. Powinna sie spieszyc, nie wiedziała co stało sie z Cassianem i pozostałymi. Problem w tym, ze brakowało jej doswiadczenia, nie była żołnierzem, ledwo liznęła podstawy w akademii Przymierza. Poruszała sie po stacji po omacku. Dwa razy zatrzymała się gwałtownie, pewna, że ktoś tu jest, lecz był z nią wyłącznie strach i głośnie dudnienie butów, a także żołądek podchodzący do gardła. Dotąd zawsze miała przy sobie kogoś, kto mówił jej co robić. Jak się zachować.
Tym razem była zdana wyłącznie na siebie.
Nie mogła zawieść samą siebie.
Kierując się wspomnieniami z Ilos, które po kilku krokach na stacji odżyły w jej głowie, nieustannie zachowywała czujność. Po każdym, jak się jej wydawało głośniejszym kroku, nagle zamierała w bezruchu i wytężała słuch. Skradała się fatalnie, miała tego pełną świadomość. Póki jednak nikt i nic nie stało na jej drodze, była wobec siebie wyrozumiała
Cassian by nie był.
Na moment przystanęła obok martwego turianina. Przerzuciła funkcje omni-klucza w poszukiwaniu skanera, jeżeli urządzenie Echo nie posiadało żadnej analizy medycznej, wetknęła w zeschnięta ranę kawałek gazy z apteczki, zbierajac materiał, a następnie umieściła je w szczelnym worku, a ten w bocznej kieszeni. Każda próbka była ważna. Także ta zdobyta żadnym kosztem.
Zadarła wyżej głowę, odczytując litery układające się w łacińskie słowa. Lud rzymski. Cicero. Kolejna wskazówka? W pewnym sensie na pewno. Nim odsunęła się od ściany, zerknęła jeszcze z bliska czym ktoś nakreślił litery. Czy mogła to być krew? Uważając, aby się nie potknąć o ciało, spojrzała najpierw w lewo, następnie w prawo.
Wybór musiał być losowy. Nic, ani nikt, nie wołało ją w konkretną stronę. Nie wahała się długo. Lewa strona zawsze należała do ciemności. Tej było na stacji pełno. Z duszą na ramieniu oraz wymierzonym przed siebie, odbezpieczonym pistoletem, szła więc w stronę kwater mieszkalnych.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 11:56

[h3]wykrycie[/h3]
bezpieczeństwo < 90 < wykrycie
0

[h3]przeszukanie[/h3]
Cenne znalezisko < 10 < wartościowy przedmiot < 30 < informacje < 80 < śmieci
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 20:57

Litery, które spostrzegła wypisane na ścianie, nie były namalowane ani krwią, ani nabazgrane pośpiesznie farbą. Były stosunkowo nowo dodane i widać było, że ktoś napisał je ręcznie, ale zrobił to z wielką starannością. Turiańska krew, która zbryzgała okolicę, wylądowała w kilku kropelkach również w górze i niebieskie kropelki tkwiły na literach, co sugerowało, że napisy powstały przed śmiercią turianina.
Musiała ruszyć do przodu. Losowy wybór był lepszy niż żaden - choć w tym korytarzu, w którym stała obecnie, wydawałoby się, że jest bezpieczna, to bezpieczeństwo mogło być bardzo złudne. Żółte światła ostrzegawcze rzucały ostre cienie na ściany, a w każdym z nich mogło czaić się niebezpieczeństwo. Kobieta, którą pozostawiła w promie, jakoś dotarła do niego cała i zdrowa, co wyjaśniałoby, czemu na razie nikogo, ani niczego, tutaj nie ma. Obrazek Lewa odnoga korytarza powoli prowadziła ją do kwater mieszkalnych. Kolejne ciało spostrzegła już po kilku krokach i mogła podziękować sobie za hełm, który separował ją od otoczenia, bowiem powietrze musiało tutaj cuchnąć niesamowicie. Truchło należało do ludzkiej kobiety - a przynajmniej tak mogło jej się wydawać na podstawie pośpiesznych oględzin. Jej tułów został rozszarpany, pozostawiając wątłe kilka mięśni przytrzymujących jej ciało w jednym kawałku. Leżała na wznak, z rękoma rozłożonymi na bok, jak w upiornej wersji aniołka, który dzieci lubiły robić w śniegu. Napis na ścianie kierował strzałką naprzód - do sektora kwater A-E.
Kwatery zajmowały ogromny sektor całej stacji, co dostrzegła od razu. Długie korytarze prowadzące do wielu par drzwi posiadały drabiny, którymi można było z łatwością przejść poziom wyżej lub niżej i odnaleźć się w następnej sekcji mieszkaniowej. Każda para drzwi miała na sobie nazwisko oraz pierwszą literę imienia osoby, do której należało mieszkanie. Niektóre drzwi były uchylone - z reguły dostrzegała leżące w nich ciała. Część z nich była zakrwawiona i poszarpana, wykazywała ślady walki, część leżała zupełnie stoicko na ziemi, z odrobiną krwi bądź też zupełnie bez niej.
Przystanęła, dostrzegając znajome nazwisko na jednej parze drzwi. Przez chwilę jej umysł błądził, szukając źródła, skąd znała nazwisko Einar, aż wreszcie zaskoczyło. Max - jej pierwszy pacjent, najstarszy ze wszystkich, nosił takie samo.
Kwatera mieszkalna pogrążona była w nieładzie. Mała, lecz wystarczająca jak na standardy stacji kosmicznych dla dwójki osób, miała w sobie pokój wspólny połączony z sypialnią, oraz jeden, wydzielony, który oddany był do użytku dla syna, a także łazienkę. Na ziemi leżały pozwijane ubrania, datapady, kilka batonów proteinowych oraz urządzenie do pomiaru promieniowania. Nie było żadnej broni.
Jeden z datapadów przykuł jej uwagę.
[h4]od: J. Einar
do: A. Klaus[/h4]

Przeniesienie tutaj projektu było strzałem w dziesiątkę. Po raz pierwszy od wielu miesięcy obserwujemy rzeczywisty postęp. Jeszcze nie wiemy, co dokładnie oznacza, ale postęp jest lepszy niż jego brak. Dholen wpływa w jakiś sposób na Cicero. Niestabilność gwiazdy wydaje się być katalizatorem, pod wpływem którego Cicero zaczyna się budzić. Reaguje. Jutro przeprowadzamy kolejne testy. Dam znać.

PS. Max narzeka. Wymógł na Kirze obietnicę, że wrócą na Nos Astrę tego lata. Jeszcze nie wiem, co z tym zrobię.
Dopiero po chwili ich dostrzegła. Dwa, owinięte kołdrą ciała wtulone w siebie nawzajem, skulone na rozkładanym tapczanie. Rodzice Maxa praktycznie wtopili się w ścianę w półmroku panującym w środku. Ich twarze były zapadnięte, mięso odklejało się od kości, lecz nie wyglądali na naruszonych przez husków. Być może umarli w sposób cichy. Odeszli, zatruci promieniowaniem wydzielonym w trakcie wypadku, podczas gdy ich jedyny syn zmuszony był na to patrzeć.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 21:24

Idąc energicznym, sprężystym krokiem, rozglądała się po ścianach w poszukiwaniu innych, łacińskich sentencji. Odległe czasy musiały mieć dla mieszkańców tej stacji jakieś ważne znaczenie. Nie potrafiła jeszcze określić jakiego charakteru, z czym się wiązały z czego wynikały, aczkolwiek pierwszy, mały sukces w pozyskiwaniu informacji w końcu dających pewność, że jest na właściwym tropie, natchnął Fel myślą, iż słusznie postąpiła decydując się opuścić prom na własną rękę.
Znaleźć odpowiedzi.
Dotrzeć do Cicero.
Odszukać Cassiana oraz innych członków załogi.
W jej głowie, brzmiało to tak prosto.
Wręcz do wykonania.
Oszczędzała latarkę, którą omni-klucz musiał mieć wbudowaną. Pamiętała jak ważne było to na Ilum. Oczy, zmuszone do radzenia sobie z półmrokiem, szybko przyzwyczaiły się do wyzywających dla zmysłów warunków. Nie potknęła się o kolejne ciało, choć z daleka mierzyła do tego, co leżało na posadce aż nie nabrała absolutnej pewności, że się nie rusza. Nie mogło. Nie przypominało już nawet dawnej siebie. Zwłoki obejrzała powierzchownie, w myślach dopasowując obrażenia do tego, co mogło spotkać biedną kobietę. Nie widziała przy niej żadnego oznaczenia, bądź innego nieśmiertelnika. Obeszła je, idąc dalej, zgodnie z kierunkiem strzałek oraz porządkiem alfabetycznym przydzielonych kwater.
Einar jako pierwszy rzuciło się jej w oczy. Dopasowawszy nazwisko do imienia jednego z dzieci przyjętych przez nią i doktor Maketarii w klinice, weszła do środka. Rozejrzała się, obejmując spojrzeniem meble i porozrzucane rzeczy. Przejrzała datapady, kucnąwszy przy nich i zgarniając ile zdołała na środek. Jeden po drugim, szukała czegoś, co na dłużej przykuje jej uwagę. Jak wiadomość do niejakiego A. Klausa.
Obudzić Cicero. Było to jakie określenie na projekt? A może ich rozumienie furii? Eksperymentowali tutaj z biotyką? Z promieniowaniem? Jeżeli tak, Cassian musiał o tym wiedzieć, lecz kiedy spytała go o Cicero, zaprzeczył i nie drgnęła mu nawet powieka. Zagryzła od środka policzki. Cyceron. Polityk, mówca, adwokat.
I obrońcą.
Potrzebowała więcej informacji. Nawet nie zbliżyła się do wierzchołka góry lodowej, nie wspominając o wszystkim tym, co było pod spodem. Niewidoczne na pierwszy rzut oka. Zabrała datapad ze sobą, w połowie kroku zatrzymując się i obracając głowę w stronę makabrycznej, upiornej rzeźby, w pozie której zastygli najprawdopodobniej państwo Einar. Teraz, przynajmniej w jej oczach, wpatrywali się w nią oskarżycielsko. Nie zdołała pomóc ich synowi, choć od początku wiedziała, że powinna szukać Cicero.
Przepraszam.
Wyszła. Tu i teraz. Wiedziona nagłą potrzebą wydostania się z kwatery. Jakby nagle, zaczęła się tam dusić. Wypadła na korytarz, robiąc więcej hałasu niż powinna. Skarciła się za to w myślach, szybko odzyskując rezon i zaciskając dłoń na pistolecie. Nigdy tak o tym nie myślała, ale bliskość broni była czymś w rodzaju otuchy dla samotnej duszy w tym całym piekle.
Powinna poszukać innych nazwisk z kliniki. I nie tylko. Spojrzała na te rozpoczynające się od D. Czy była tutaj kwatera Cassiana Daharisa?
Albo kogoś innego z jego rodziny?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 21:31

[h3]wykrycie[/h3]
bezpieczeństwo < 70 < wykrycie
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 21:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną Opuszczając kwaterę, mogła czuć fantomowy, palący wzrok państwa Einir na swoich plecach. Nie udało jej się uratować ich syna - Max, chociaż zdawał się silnym młodym mężczyzną, już nie chłopcem, nie podołał spustoszeniu, jakie pojawiło się w jego ciele. Być może teraz, wiedząc, jak to wszystko się skończyło, nie tylko Kira obiecałaby synowi wyjazd z tego przeklętego miejsca. Może to z poczuciem winy umierał jego ojciec, ściskając matkę, z której życie uszło jako pierwsze. Mogła tylko spekulować, jak wyglądały ich ostatnie minuty, lecz gdy zamykała za sobą drzwi, tak cicho, jak była tylko w stanie, poczuła, że opuszcza ich małe, cztery ściany, które stały się ich grobowcem.
Sekcja, w której się znalazła, okazała się dwupoziomowa. Po dłuższej chwili poszukiwań odkryła, że na obecnym poziomie kończyły się nazwiska na C i do następnego musiała zejść po drabinie w dół. Drabinka wydawała się solidna, miała też ramę wokół, która uniemożliwiała upadek, jednak w pełnym opancerzeniu przejście stało się trudniejsze, tym bardziej, gdy usiłowała nie wydawać z siebie żadnego odgłosu.
Powietrze zdawało się gęstsze tutaj, poziom niżej. Gdy wylądowała na ziemi, ta okazała się miękka, niepokojąco wręcz. Zerkając w dół dostrzegła plecy salarianina, który spadł z drabiny tygodnie, może miesiące wcześniej. Jej but zapadł się ze chrzęstem w jego rozkładające się ciało, a tkanka i krew obmyły jej opancerzonego buta. Wokół niej latały drobinki czegoś - kłębów kurzu, może martwej tkanki, wskazując na to, że systemy podtrzymywania życia w tym miejscu nie wyrabiały swojej normy. Bez żadnego personelu, który mógłby sprawować nad nimi pieczę, ciężko było się temu dziwić. Stacja i tak była w zaskakująco dobrym stanie biorąc pod uwagę jej stopień zaniesienia.
Dotarła do odpowiedniej litery nazwisk. Szukając odpowiedniego, właściwego, mijała ciała, którymi przysłonięte były fragmenty podłogi. Trupów było znacznie więcej niż na poziomie wyżej. Nawet, jeśli nie chciała, podświadomie je liczyła od samego początku i przez myśl mogło jej przejść, że widziała ich już co najmniej dwadzieścia.
Dostrzegła swój cel, wreszcie, upragniony, dziwnie znajomy a zarazem boleśnie obcy. Tabliczka przyspawana do drzwi przedstawiała właściciela, bądź właścicieli kwatery, która tkwiła kilka metrów od niej.
Daharis. Gdy wykonała krok, jej but natrafił na odłamki szkła.
Zgniecenie kruchej przeszkody zdawało się równie głośne, jak wystrzał z pistoletu w panującej wokół martwocie. Gdy stanęła, nasłuchując, przez pierwsze kilka sekund cisza jej nie odpowiadała. Mogła wręcz odetchnąć lekko, rozluźnić mięśnie, które zdążyły napiąć się w strachu.
Gdy pozwoliła sobie na rozluźnienie, powietrze przeszył wrzask. Mroczny, odległy, wyzbyty człowieczeństwa, niosący w sobie niemożliwy do opisania ból, którego doznała w swym życiu istota. Zaraz po nim nadeszły kroki. Nieludzkie człapanie dobiegające z końca korytarza, uderzenia w metalową podłogę, tuż za zakrętem.
Musiała zdecydować. Korytarz kusił ucieczką, tak samo, jak znajome nazwisko na drzwiach. Ryzyko znalezienia się w pułapce ciążyło jednak na barkach, podobnie jak gardłowe odgłosy nadciągającego potwora.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

22 maja 2023, o 22:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Takich sarkofagów, w których pogrzebano ludzi żywcem, musiało być tutaj dziesiątki! Ba! Setki. Zaczynało po woli, wciąż jeszcze nieśmiało, docierać do niej dlaczego nikt nie mówił o stacji. A mimo to, czuła wewnętrzny sprzeciw, iż spuszczono na miejsce, które tak wielu odebrało życie, kurtynę milczenia.
Nie mając innego wyjścia - a przynajmniej tak sobie tłumacząc - zeszła po drabinie w dół. Stopień po stopniu. Trzymała się mocno wyższych szczebli, gdzieś z tyłu głowy plątało się wspomnienie ucieczki na Cytadeli, gdy stacja zamknęła się, a samotny hacker wymierzył Radnym vendettę. Odepchnęła je jednak od siebie, zachowując wszelką ostrożność, co mając na sobie pancerz, okazało się nie małym wyzwaniem.
W końcu jakoś? cudem? udało się jej wylądować bez szwanku na ziemi. Prawie. Zrozumienie w co, a właściwie to w kogo wdepnęła przyszło dopiero, gdy spojrzała na swoje buty oraz to, w kogo wbiła się, rozchlapując płynną tkankę. Szok i niedowierzanie na krótki moment rozdarło się w jej głowie, zdrowy rozsądek jednak zadziałał odpowiednio szybko i wsparłszy się adrenaliną, pchną Fel dalej.
Nie mogła się zatrzymywać.
Nie tutaj.
Nie w cudzym organizmie.
Serce podchodziło jej do gardła, idąc ścieżką wyściełaną przez trupy. Starała się na nie patrzeć, lecz była tylko człowiekiem. O stalowych nerwach, silnej woli, ale również pełnym kruchości oraz empatii. W ostatniej chwili odwracała wzrok, tłumacząc sobie, że to, że na nich spojrzy, dobija tylko ją i to na jej własne życzenie. A mimo to, przy każdym z dwudziestu trzech, a za rogiem już dwudziestu czterech ciał, nie potrafiła zachować się inaczej i przejść obojętnie. Z odwróconą głową. Nieczuła na rozkład i zakończone tak nagle żywoty.
Ciężko było jej teraz widzieć w stacji tragedie. Zrządzenie losu. Nieszczęśliwy wypadek. Grubym sitem przesiała słowa Cassiana, porównujac to, co niechętnie i oszczędnie zdradził z faktycznym widokiem, jaki miała przed sobą. Nie powinna uciekać myślami do mężczyzny, lecz brakowało jej żołnierskiej dyscypliny. Chwila nieuwagi wystarczyła, aby wdepnęła w szkło. Może, gdyby nie zastanawiała się, jak często i bez zająknięcia kłamał patrząc się prosto w jej oczy, zauważyłaby odpowiednio szybciej co znajduje się rozrzucone na posadce. Rozgoryczenie oraz żal, na moment zdecydowanie przysłoniło jej oczy.
Chrzęst pękających pod jej butami drobinek, otrzeźwił ją. Wyrwał z ramion własnych myśli. Zamarła w bezruchu, blada ze strachu. Jeżeli coś tutaj było, jeżeli ktoś znajdował się na końcu korytarza...
A może nie? Może szczęście się do niej choć raz uśmiechnęło?
Pobożne życzenie. Szybko zapomniała, że pule wyczerpała już na Ilos, gdy zawaliła się pod nią posadzka w świątyni.
Od tej pory liczyć mogła tylko na jedną, niezawodną personę, nie odstępującą ją nawet na krok. Będącą zawsze gdzieś w pobliżu. Na wszelkie wypadek.
Dokładnie tak. Na śmierć.
Wrzasku nie mogła pomylić z żadnym innym. Brzmiał dokładnie tak samo, jak zapamiętała go. Wrył się w jej głowę po tym, co działo się w ruinach protean. Teraz odżył, rezonując w jej uszach. Rozejrzała się, widząc tylko dwa wyjścia z tej patowej sytuacji.
Oba zła.
Ale jedno, być może, odrobinę mniej.
Szarpnęła za klamkę, gotowa wejść do kwater Daharisa razem z drzwiami. Nie było czasu na wątpliwości. Dwa razy zastanawianie się, czy dobrze postępuje. Ucieczka nie miała sensu. Banshee dopadłaby ją prędzej, czy później. Tutaj, w zamkniętym pomieszczeniu, które na pierwszy rzut oka było pułapką i mogło okazać się kolejnym sarkofagiem... Zamknęła za sobą drzwi. Cicho, na ile była w stanie, lecz nie traciła cennego czasu na domykanie ich z wyczuciem. Omotała pomieszczenie, rozkład najprawdopodobniej był taki, jak wszędzie. Tę, należącą do Einarów, zbadała dokładnie, trochę więc na oślep, a trochę na wyczucie, popędziła tam, gdzie znajdować się powinna szafa.
Cóż za ironia losu. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że pewna ścieżka w jej życiu zatacza koła, być może biegnąc dalej, w powtórny cykl. Dając jej przestrzeń na popełnienie tych samych błędów.
Pod warunkiem, że faktycznie uważała swoje decyzje za złe.
Rozważania natury filozoficznej musiały zaczekać. Cokolwiek nie znalazła w środku, teraz nie miało to najmniejszego sensu. Wcisnęła się pomiędzy półki, starając się jak kot dopasować do kształtu. Musiała być cicho. Przeczekać. Najlepiej zatkać sobie usta... Co zrobiła szybciej, niż pomyślała, dociskając rękawice do wizjera hełmu. Absolutnie bez sensu, ale dla niej, w pułapce, w miejscu, w którym nigdy nie powinna się znaleźć, nic więcej nie mogło dać tak pożądanego poczucia bezpieczeństwa.
Zamarłszy bez ruchu, nie miała już większej kontroli nad swoimi myślami. Pierwsze uciekały na Cytadele. Do Sali Posiedzeń Rady, obowiązków, których nie mogła pełnić. Znajome korytarze w Atrium, twarze, widziane tak wyraźnie, jakby stały tuż obok.
Nie zabawiła długo w Prezydium. Zobaczyła Cassiana. Daharis przyglądał się jej, siedząc na hokerze pod dachem korwety na cmentarzysku statku. Każda blizna na jego twarzy, bruzda, znamię czy pieprzyk były tak wyraźne. Zawadiacki uśmiech realny, uwierzyłaby, że to on bez zawahania. Pierwszy huk, wytrącił ją z wspomnień.
Nim przyszedł kolejny, zobaczyła go jeszcze w momencie, w którym objął ją i ostrożnie, ale niechętnie, odstawił na ziemię po tym, jak zeskoczyła z dachu punktu widokowego, na który wdrapywali się kilka godzin temu.
Zacisnęła powieki.
Dzieci ponoć wierzyły, że jeśli zamkną oczy, to wcale nie będzie ciemno. Jeżeli pomyśli, iż banshee nie ma tutaj, w środku, może okaże się to prawdą?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 maja 2023, o 00:44

[h3]wykrycie[/h3]
bezpieczeństwo < 60% < zagrożenie
0

[h3]przeszukanie[/h3]
Cenne znalezisko < 10 < wartościowy przedmiot < 30 < informacje < 80 < śmieci
2

1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 maja 2023, o 14:03

Panika przestawiała ciało w konkretny tryb, tak istotny dla dalszego przetrwania. Jednocześnie wyostrzała jej zmysły słuchu odbierając uważny wzrok. Gdy wpadła do wnętrza kwatery, nie dostrzegała z początku niczego - rzeczy osobiste rozrzucone tu i ówdzie zlewały się w półmroku ze sobą, podczas gdy jej tunelowe widzenie pozwoliło jej wyłącznie na znalezienie schronienia. Podobnie jak poprzednie pomieszczenie, kwatera posiadała dwa pokoje - jeden duży, drugi przekształcony w sypialnię. To w tym drugim znalazła dwie, wysokie szafki na ubrania schowane pod ścianą. W jednej z nich znajdowały się półki, uniemożliwiając wejście do środka, ale druga była zwykła, przestronna, poza ubraniami tkwiącymi na wieszakach. Wcisnęła się do środka i zamknęła drzwi za sobą w ostatniej chwili, nim nastąpiło pierwsze uderzenie.
Drzwi frontowe zatrzęsły się pod wpływem uderzenia szponów banshee, nie rozsuwając przed potworem, który nie potrafił chwycić za klamkę. Słyszała, jak jego ręce miotają się, niezdarnie, chaotyczne, tworząc dla siebie przejście przy akompaniamencie zgrzytu metalu, aż wreszcie banshee udało się wedrzeć do środka.
Od powolnego człapania jej nóg ziemia zdawała się drżeć. Poza nim, ciszę wypełniało tylko szaleńczo bijące serce schowanej w szafie blondynki, która przez szczeliny w szafie dostrzegała poruszający się po drugiej stronie cień. Banshee węszyła, jakby wyczuwając coś innego, coś żywego w pobliżu. Z bliska odgłosy, które wydobywały się z jej gardła, wydawały się nie tylko nieludzkie - ciężko było sobie wyobrazić nawet zwierzę, które mogłoby je naśladować. Niczym kreatura z innego świata, zepsuty owoc wydany na świat przez sam kosmos, balansowała pomiędzy tym, co żywe, a tym co już dawno powinno spocząć pod ziemią.
Huk przewracanego stolika, który strąciła możliwie przypadkiem, sprawił, że i Fel drgnęła w swoim miejscu, przyciskając dłoń do ust. Stworzenie wydało z siebie odgłos niezadowolenia i poczłapało z powrotem do części wspólnej. Przez chwilę blondynka słyszała, jak miota się po większym pokoju, aż wreszcie wychodzi na korytarz. Uszkodzone drzwi zazgrzytały, gdy banshee przeciskała się na zewnątrz zginając w pół i człapała dalej, wgłąb korytarza.
Gdy jej kroki wreszcie ucichły, Fel mogła odetchnąć lekko i zorientować się w przestrzeni. Gdyby zdjęła hełm, wyczułaby dwa, różne zapachy ubrań, w których schowana stała. Część z nich była znajoma, męska, przypominała o kolacji w Lavoisier i ich spacerze na cmentarzysku statków. Część była obca, damska, zabarwiona perfumami.
W kwaterze Daharisa panował względny porządek, choć nie znajdowało się w niej wiele rzeczy, które należały do niego. W łazience znalazła damskie kosmetyki na umywalce, porzucone i pozostawione w lekkim nieładzie. W lustrze dostrzegła swoje odbicie, przestraszone spojrzenie, w którym nadal tkwiło wspomnienie cienia banshee przesuwającego się w mroku. W sypialni znalazła ubrania, a na jednej z szafek przy łóżku stało zdjęcie kilkorga dzieci pozujących do aparatu. Rozpoznała na nim rodzeństwo bliźniaków, zdrowe, uśmiechnięte szeroko i wyciągające ręce w stronę tego, kto robił zdjęcie.
W części wspólnej znalazła kanapę, biurko, stolik kawowy, kilka szafek i blat kuchenny, na którym tkwił pokaźny i wyraźnie niepasujący gabarytami do skromnego wnętrza kwatery ekspres, jakby dla jego właściciela wygoda była ważna - ale nie w kwestiach kawy. W lodówce tkwiło dawno zgniłe jedzenie, sugerując, że od incydentu na stacji musiało upłynąć dużo czasu - z pewnością więcej, niż miesiąc. Na biurku zauważyła odłożoną niedbale książkę, staromodną, papierową, będącą jakimś kryminałem, z barbarzyńsko zagiętym rogiem w miejscu, w którym przestano czytać. To miejsce było śladem życia, które niegdyś tu wiedziono - nie w pojedynkę, ale w dwójkę.
Błysk na kanapie przykuł jej uwagę. Wciśnięty między poduszki datapad był zarysowany na rogu i miał zbity element, jakby spadł z wysokiej wysokości, bądź uderzył w jakąś twardą powierzchnię. W jego wnętrzu odkryła jedyną wiadomość, oznaczoną jako kopia robocza. Nie wiedziała, czy wiadomość została wysłana, czy też nie, ale sądząc po stanie zużycia datapadu, z pewnością została przeczytana przez osobę, do której była dedykowana.
Wiem, że nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Nie mogę sprawić, żebyś Chciałabym, żebyś dostrzegał w tym to, co ja w tym widzę. Szansę na... inne życie. Na odrobinę normalności, zbudowanie czegoś swojego. Nie tutaj, w kosmosie, ale z powrotem na Ziemi. W miejscu, o którym mi opowiadałeś.

Nie mam ci tego za złe. Wiesz, że sobie poradzę, ale nie zmienię swojego zdania. Załatwię swoje sprawy tutaj i do miesiąca przeniosę się z powrotem na Ziemię. Jeśli zmienisz zdanie, to Wychowam je sama, jeśli nie zmienisz zdania.
Kocham cię, Cass.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

23 maja 2023, o 15:26

Krzyknęłaby, gdyby nie instynkt samozachowawczy. Odruchowo przylgnęła całym ciałem do ściany szafy za swoimi plecami. Gdyby tylko była taka możliwość, wtopiłaby się w mebel stając się niewidzialną dla bestii. Sekundy, które spędziła w absolutnej ciszy oraz względnym bezruchu dla niej urosły do całych godzin.
W oczekiwaniu, wstrzymywała oddech. Słyszała, jak banshee kręci się po pomieszczeniu, musiała ją szukać. Słuch ja nie zawiódł, to tylko Fel oszukała inne zmysły kreatury zagrzebując się w szafie oraz w ubraniach, które wisiały tutaj... Tak właściwie to ile? Stacją nie wyglądała na taką, w której tragedia rozegrała się tydzień temu. Ponoć też byli inni przed nią, którzy również próbowali pomóc.
Odwracała wzrok, kurczowo zaciskając dłonie na hełmie, gdy stworzenie kręciło się po sypialni. Wbijała rozcapierzone palce w metalowe płytki. Nie puściła, choć w pewnym momencie do jej uszu dotarła znowu błoga cisza.
Banshee odeszła, ale Iris siedziała jeszcze chwilę skulona w meblu, walcząc sama ze sobą i ambiwalentnymi odczuciami. Gdyby ktoś tu i teraz przyszedł, obiecując, że zabierze ja do domu, rozważałaby te ofertę bez większego znaczenia gdzie ten rzekomy dom znajdowałby się w galaktyce.
Najpierw delikatnie pchnęła drzwi od szafy. Złapała je, zanim zawiasy jęknęły. Jeszcze przez kilka uderzeń serca nasłuchiwała, chcąc być pewna, że nie odpowie jej nikt ani nic poza cisza, po czym ociężale ruszyła się z miejsca i wygrzebała na zewnątrz. Pod wpływem chwili, poprawiła ubrania, które rozrzuciła, gdy szukała tutaj schronienia. Nieuchwytna mysl, kazała jej zostawić po sobie porządek. Jakby właścicielowi tego miejsca robiło to jakąkolwiek różnice.
Niepokój nie zniknął wraz z odejściem banshee. Ciążył on Fel, jakby chciała wbić drobna kobietę w ziemię. Przeszukała pokoje w o wiele większym chaosie. Nie znalazła tu łacińskich sentencji, rzymskich odniesień czy wspomnień o Cicero. Była za to książka, przekartkowała ja pobieżnie, a gdy spotkała się z zagiętym rogiem, w pierwszym odruchu chciała poprawić tak bestialsko potraktowane kartki. Powstrzymała się jednak i zamiast tego, zabrała książkę ze sobą wciskając ją grzbietem do dołu do apteczki. Wydała się jej ważna, choć nie dającą żadnych, nowych odpowiedzi, po które tutaj przyszła.
Wciśnięty w kanapę datapad rzucił się jej oczy, gdy kierowała się do wyjścia. Sięgnęła po urządzenie, odczytując bezgłośnie treść zostawionej wiadomości. Kocham Cię, Cass. Nie powinna tego widzieć, a jednak... Obróciła się gwałtownie. Odszukała zdjęcie dzieci, obok którego początkowo przeszła obojętnie. Teraz, sięgnęła po fotografie. Widziała już gdzieś te twarze.
W dokumentach tych, którzy zmarli, zanim znalazła się na Korlusie.
Datapad wypadł jej z ręki na miękka kanape. Wyszła, nie oglądając się za siebie. Omijając jednym susem szkło na posadce. Szła w stronę drabiny, łudząco się, że jeżeli znajdzie się wystarczająco daleko od tego poziomu mieszkalnego, wyrzuciły z głowy oraz z myśli to, co przeczytała.
Zatrzymała się dopiero, gdy niemalże ponownie wdepnęła w to, co zostało z niegdyś salarianina pod najniższym szczeblem. Brakowało jej tchu, pancerz nie poinformował ją o jakimkolwiek zgrzycie, czy uszkodzeniu, ale Iris odnosiła wrażenie! ba! Była pewna, że nie może...
Weź się w garść, Fel.
Potrząsnęła głową. Czuła się jak po rozdrapaniu starej rany. Nie dotyczyła jej osobiście, nie było to żadne, fizyczne odczucie, a jednak zabolało, gdy w ułamku sekundy, legł w gruzach spokój, który starała się zbudować na Korlusie, aby przetrwać w ciężkich dla siebie chwilach.
Nim weszła do góry po kolejnych szczeblach, wytężyła słuch. Nie wiedziała, w którą stronę poszła banshee, gdzie wpełzła. Ostatnie, czego by sobie życzyła, to spotkać ją u szczytu drabiny. W głównym korytarzu, którym szła, widziała łaciński napis. Powinna rozejrzeć się za innymi sentencjami. Być może tworzyły szlak, którym dotarłaby do celu. Pomogłyby jej odnaleźć Cicero. Logicznym wydawało się jej również odszukać ambulatorium, bądź inne pomieszczenie, gdzie jak podejrzewała, biotycy szkolili się, bądź doświadczali... objawienia? Tak samo cenne dane wydawały się jej znajdować w pomieszczeniach administracyjnych. Gdyby chociaż udało się jej dowiedzieć czym było Cicero, kto lub co kryło się pod tym starożytnym określeniem, łatwiej byłoby się jej zorientować i zaplanować dalsze działania. Wciaz też miała z tyłu głowy Cassiana.
[in]30[/i]Teraz, wiedząc to, o czym nigdy by jej nie powiedział, tym bardziej musiał przeżyć. Winny był jej wyjaśnienia.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

24 maja 2023, o 10:29

[h3]wykrycie[/h3]
bezpieczeństwo < 50% < zagrożenie
0

[h4]inicjatywa[/h4]
Iris +89, Banshee +100
1
[h4]Iris > Banshee[/h4] [h3]akcja 1[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h3]akcja 2[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h3]iris - powodzenie w ucieczce[/h3]
A<15<B<50<C
4
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

24 maja 2023, o 11:33

Plan był przecież dobry - unikać zwracania na siebie uwagi, przemknąć w stronę ambulatorium, lub jakiegokolwiek miejsca, które na logikę powinno być blisko kwater mieszkalnych, w poszukiwaniu kolejnych wskazówek. Jej oczy dostosowały się już do panującego tutaj półmroku, a światła awaryjne w zupełności wystarczały, by mogła przemknąć do przodu korytarzem.
Wyjście z sekcji, które nie było zagrożone obecnością banshee, okazało się z powrotem na poziomie wyżej, do którego musiała wspiąć się z pomocą drabinki. Uważając na odłamki szkła, a także rozrzucone wokół ciała, odnalazła przejście dalej, choć zmuszona była przejść przez całą długość sektora z kwaterami nim wreszcie dotarła do drzwi wyjściowych. Wokół nie było żadnych napisów.
Poza kwaterami, korytarz był szeroki i posiadał wiele rozwidleń. Napisy na ścianach niewiele jej mówiły, zwykle odwołując się do nazw sekcji, których nie znała. Ciała słaniały się na podłodze w zatrważającej ilości - kobiety, mężczyźni, dzieci. Przewrotny i okrutny los nie był wybredny, zabierał każdego, kto nie przemienił się w potwora. Okazywał litość tym słabszym, którzy zginęli od promieniowania, zanim ich bliscy zwrócili się przeciwko im.
Nie był jednak litościwy dla niej.
Wyczuwała obecność potworów dookoła siebie. Nie dostrzegała ich jeszcze, lecz każdy krok naprzód stawiała ze świadomością tego, że za każdym zakrętem mogło czaić się zagrożenie. Odległe wrzaski krążących po stacji banshee były jedynym wyznacznikiem tego, jak daleko mogły się znajdować. Huski były ciche, nieme. Niektóre z nich, podobnie jak wysokie towarzyszki, krążyły po korytarzach powłócząc nogami, samotni wędrowcy w opuszczonym przez życie świecie. Inni stali w miejscu, jak cienie, figury z wosku, tkwiące w letargu bądź transie, gdy zabrakło im celu.
Zauważyła strzałkę prowadzącą do ambulatorium. Chrzęst jej butów wydał się głośniejszy niż zwykle, jakby wdepnęła w coś, co teraz zaszurało o podłodze. Jej oddech przyśpieszył, serce waliło w klatce piersiowej, jakby jej własne ciało starało się być najgłośniejsze, jak tylko było w stanie - jakby celowo czyniło z niej przynętę. Wyczuła zbliżające się niebezpieczeństwo jeszcze nim je dostrzegła. Zza jej pleców, z jednego z rozwidleń, które wcześniej były puste, wysunęła się wydłużona, makabrycznie zdeformowana sylwetka banshee. Jej głowa wykrzywiła się w bok, w stronę stojącej w korytarzu Fel, jakby nie obowiązywały jej ograniczenia w jej karku, a szyja zginała się w dowolny sposób. Lekko połyskujące, ciemne ogniki biotyki unosiły się na jej skórze jak małe błyskawice.
Wrzask wypełnił korytarz i serce Fel, mrożąc krew w jej żyłach, napełniając ją adrenaliną. Lecz gdy jej ciało wygięło się w odruchu, sięgając po biotykę, znaną jej, zaufaną, coś zmieniło się w powietrzu. Wyczuwała to, choć nie była w stanie tego dostrzec, usłyszeć, ani nie czuła tego zapachu. Pocisk Odkształcenia uderzył w swój cel, pozostając niczym narośl na klatce piersiowej banshee, która wydała z siebie kolejny, gardłowy jęk.
A wtedy Fel usłyszała kolejne odgłosy.
Zamrożone w letargu ciała, samotni wędrowcy korytarzy wokół, jak jedna siła, jeden umysł, ruszyli w jej kierunku, skuszeni tym samym, co ona czuła w powietrzu - jej własną biotyką. Banshee zniknęła, pojawiając się za jej plecami, a z każdej odnogi korytarza wokół zaczęły wylewać się czarne, humanoidalne stworzenia, zmuszając ją do rzucenia się w tył - do biegu. W stronę ambulatorium, lub jakiejkolwiek kryjówki.
Horda była nieustępliwa. W ciemności towarzyszyło jej tylko zwierzęce sapanie i błysk ich niebieskich oczu, świecących na tle czerni. Banshee znikała i pojawiała się, zawsze tuż za jej plecami, niemal na wyciągnięcie łapska, podczas gdy Fel biegła. Biegła do przodu, aż jej oczy zaszły łzami, oddech piekł w gardle, a mięśnie nóg odmawiały posłuszeństwa. Ale nie była wystarczająco szybka - nie wtedy, gdy niemal cała stacja wydawała się za nią mknąć, choć zwiedziła zaledwie jej ułamek.
Jeden z husków dopadł do jej nóg, wywracając ją na ziemię. Choć kopniakiem udało jej się zrzucić obce stworzenie, inne dopadło do jej hełmu. Pazury wbiły się w jej wizjer, drapiąc jej skroń i czoło, nieomal trafiając w oko, którego powieki odruchowo zacisnęła. Przez zniszczony hełm do jej nozdrzy dopadł zapach stęchlizny i śmierci.
Gdy już wydawało jej się, że uda jej się wydostać z uścisku atakującej hordy, ogromne szpony banshee pochwyciły jej talię w uścisku, który odbierał jej powietrze z płuc. Stwór uniósł ją w górę, zbliżając do siebie, sięgając drugim łapskiem, by wycisnąć z niej życie, by odebrać jej to wszystko, czym była. W ostatniej chwili, gdy szykowała się do ataku, Fel udało się wyślizgnąć z tego uścisku, spaść na ziemię, prosto w czarną hordę. Coś uczepiło jej się nogi, wywołując falę bólu. Pazury zagłębiły się w jej udo, szarpiąc bezlitośnie, przedzierając się przez ceramikę, wyrywając tkankę pod spodem wraz z mięsem.
Nie wiedziała, gdzie jest ani ile czasu minęło. Jej ciało dokonywało nadludzkiego wysiłku, mknąc naprzód pomimo szarpiącej jej hordy wokół. Nie dała już powalić się na ziemię, lecz czuła, jak adrenalina była jedynym oparciem, jakie posiadała w tej chwili. Kulejąc na ranną nogę, niewiele widząc przez strzaskany wizjer, dopadła do drzwi ambulatorium i wpadła do środka, zatrzaskując je za sobą. Zablokowała panel sekundę przed tym, gdy cała moc dziesięciu ciał dopadła do przejścia, uderzając w nie z hukiem.
Tamtędy już nie będzie w stanie wyjść bez spotkania się z hordą.
Ambulatorium było dość duże, funkcjonowało za szpital. Nie była w stanie jednak rozejrzeć się po nim dokładnie bez opatrzenia swoich ran. Jej udo było rozszarpane, rana sięgała głęboko i tkwiła niebezpiecznie blisko tętnicy, grożąc krwotokiem, który ciężko będzie jej powstrzymać.
Pośród leżących w ambulatorium ciał dostrzegła jedno, które poruszyło się lekko. Nie tkwiło na leżance, tylko na ziemi. Gdy z przestrachem wyjrzała w jego kierunku, usłyszała kaszel, oraz... znajomy pancerz. Leżąca na ziemi asari należała do oddziału, który wraz z Cassianem dwie godziny temu ruszył do wnętrza stacji.
- Pomóż mi - charknęła, wyciagając rękę w stronę rannej Fel. - Proszę.
Gdy lekarka podeszła bliżej, dostrzegła, że szanse na to, by asari stanęła jeszcze do walki, były zerowe. Jej brzuch był praktycznie rozpłatany przez bestie, które nieomal dorwały blondynkę. Jeśli jednak Iris podzieliłaby się z nią zawartością swojej apteczki, być może asari przeżyłaby do czasu, gdy sprowadzą pomoc.
O ile takowa miała w ogóle nadejść.
Nie wiedziała jednak, jakie leki zostały w ambulatorium i czy wtedy wystarczy ich dla niej.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

24 maja 2023, o 12:13

Czy to już?
Czy to teraz?
Miała z tyłu głowy, że nie powinna używać na stacji biotyki. Przestrzegł ją przed tym. A jednak, w chwili największej próby, gdy nie mogła postąpić inaczej, niż się bronić, sięgnęła po to, co znała. Co było bezpieczne. Pistolet nie dawał jej takiej pewności. Zebrany pocisk faktycznie dosięgnął do banshee, lecz z nim, pojawiła się horda husków.
Omotała to, co się dzieje, niedowierzając własnym oczom. Instynkt pchnął ją do biegu. Na oślep. Nie ważne gdzie, byleby jak najdalej od kreatur. Biegła więc na łeb na szyje, na złamanie karku. Czując, jak pazurzyska drapiąc po jej pancerzu, aż jeden, skutecznie, nie powalił ją na ziemie.
Broniła się. Miała w sobie wole życia. Zrzuciwszy husky'ego z siebie, nie dbając o to, jak krwawy ślad zostawia na posadce, pędziła dalej. Jedna rzecz jej nie pasowała, lecz w chwili obecnej, myśl ta nie potrafiła przebić się przez tysiące innych.
Biegnij.
Nie oglądaj się za siebie.
Przeżyj.
Krzyknęła, gdy zdeformowana, szponiasta dłoń, przyciągnęła ją do siebie. Okładała banshee na oślep, próbowała odczepić pazury, które odbierały jej tchu. Gdy na moment, podnosząc głowę, przez roztrzaskany wizjer dostrzegła twarz potwora, bądź jej zarys, gdyż resztę obrazu dodała jej własna wyobraźnia...
- Cicero! Szukam Cicero. Wiesz, gdzie jest? - nie było w jego ślepiach zrozumienia, nawet śladu dawnej świadomości. A jednak, czy miała cokolwiek do stracenia? Wyrzuciła z siebie słowa z trudem, kaszląc i krztusząc się. Prosto w paszczę banshee. Ciężko powiedzieć czy to one, czy po prostu śmierć jeszcze nie zapraszała ją do tańca, bowiem niespodziewanie, wylądowała mało delikatnie na ziemie. Wyślizgnęła się bestii z objęć, nie zamierzała dociekać jak i dlaczego. Zerwała się z miejsca, jak zaszczute zwierzę. Wpadła do ambulatorium, nawet nie pamiętając ostatniego odcinka na korytarzu i zatrzaskując za sobą drzwi. Nie wystarczyło jej zabezpieczenie panelu. Przeciągnęła pod nie najbliższy stół, ławę, cokolwiek, co było większe. I mogło blokować szarszę na drzwi. Adrenalina głośno wrzeszczała w jej żyłach. Dopiero teraz, gdy łapała oddech, próbowała zapanować nad płaczem, drżeniem rąk i całego ciała, nad niewyobrażalnym bólem pulsującym jej w nodze...
I wtedy usłyszała głos. Cichy, ale wyraźny. Zrzuciła z głowy hełm, który upadł z łoskotem na ziemię. Na nic się jej już nie przyda. Palcami dotknęła do swojej twarzy. Nie dbała o szramy czy blizny, ten moment, gdy nikt ją nie szarpał, gdy w spokoju mogła zatrzymać się i zacisnąć powieki nie po to, aby osłonić się przed ciosem... Wypuściła z płuc powietrze, kaszląc głośno. Była w opłakanym stanie. Ale ktoś w jeszcze gorszym.
Rozejrzała się dookoła siebie, powłócząc nogą, podeszła bliżej potykając się o kilka mniejszych przeszkód. Wśród leżących ciał, dostrzegła jedno w pancerzu SST. Kucnęła obok asari, dusząc krzyk, gdy musiała odgiąć nogę.
- Nie ruszaj się - poleciła, sięgając po medi-żel. Wycisnęła całą tubkę na rozszarpane bebechy asari dając jej nadzieje, że nie zginie na tej przeklętej stacji. Nie wahała się długo. Nie mogła odwrócić wzroku i udać, że nie widziała gasnącego życia w jej oczach. SST czy nie, nie zasługiwała na tak podłą śmierć.
- Co się stało? Gdzie reszta? Wróciła tylko jedna z Was, kazała niezwłocznie startować... - pochyliła się nad asari, łapiąc ją za rękę, jeżeli tego potrzebowała. Przerzucając uwagę na innych, łatwiej było jej chwilowo ignorować własne obrażenia.
- Szukam Cicero. Muszę go, albo to znaleźć. To ważne. Wiesz może czym jest Cicero? - zaakcentowała słowo - klucz, wpatrując się w reakcje rannej. Jej twarz, mimikę. Ktoś musiał coś wiedzieć. Może usłyszała w rozmowie, albo rzuciło się jej w oczy napis na ścianie w obcym języku. Bądź jakakolwiek inna, rzymska intencja gdzieś tutaj. Dalej, w głębi stacji.
Dała sobie chwilę wytchnienia, a gdy adrenalina przestała bronić jej ciała, pochyliła się nad własnymi obrażeniami. Mając leki w apteczce, a także szafki w ambulatorium, pozostało jej zorientować się ile mogła medykamentów poświęcić sobie zostawiając rozsądny zapas dla innych. Rozkładając medykamenty, kątem oka rozejrzała się za bronią, która musiała mieć przy sobie asari schodząc na stację.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

27 maja 2023, o 21:45

[h3]skuteczność leczenia[/h3]
+50 za bycie lekarzem
A<50<B<80<C
0

[h3]ryzyko czekania z własnym opatrunkiem[/h3]
ok < 75
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

27 maja 2023, o 22:16

Drzwi zadrżały w swojej framudze - gruba, metalowa płyta tkwiła w miejscu okraszona czerwonym blaskiem zablokowanego panelu, nie poddając się uderzeniom, które nie ustawały. Huski doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że Fel utkwiła po drugiej stronie - wciąż żywa, wciąż oddychająca, otoczona zapachem własnej krwi. Niczym drapieżniki, nie odstępowały od tropu zwęszonej ofiary, nawet gdy wykwitła przed nimi bariera nie do przejścia.
Asari westchnęła ciężko, niemal zachłystując się swoją krwią. Kaszel wypełnił pomieszczenie, a wraz z nim, drobinki ciemnej, fioletowej posoki wylądowały na podłodze przed nią. Jej broni nie było nigdzie obok, a przynajmniej Fel jej nie dostrzegała.
- D-dziękuję - sapnęła, gdy Iris kucnęła obok niej, wyciągając medi-żel z własnych zasobów i sięgając po apteczkę.
Z początku ignorowała jej pytania. Krzywiąc się, gdy lekarka udzielała jej pomocy, skupiła się na oddychaniu, jakby każdy, kolejny wdech był dla niej czymś ciężkim do zrealizowania. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, a z głębi jej gardła dobiegało lekkie rzężenie. Wszystko to, co robiła Iris, było chwilowe - z pewnością nie przywróci kobiecie możliwości bojowych, ale być może przedłuży jej żywot na tyle, by doczekała profesjonalnej pomocy.
Lub nie.
- Pozostali... pozostali tam są - bełkotała, kręcąc głową. Ranna noga ugięła się nagle pod Iris, a blondynka opadła na ziemię. Jej udo drżało lekko, z wnętrza wydobywała się krew. Być może uszkodziła sobie tętnicę, musiała również to sprawdzić - a gdy stan asari względnie się ustabilizował, wreszcie mogła, choć kobieta nie wydawała się rozumieć za wiele. - Moja... broń, została. Tam. Dobiegłam tu, ale...
Kręciła głową, usiłując sformułować myśli właściwie, poprawnie. Chaotycznie rozbijały się po jej głowie, ulotne i ciężkie do złapania. Po chwili tępego wpatrywania się w to, co robi Iris, kobieta nagle drgnęła, jakby leki zaczęły wreszcie zdziałać.
- Cicero. To ten program naukowy, który tu przywlekli - machnęła ręką. - To wybuchło. Albo coś się z tym stało. Ja nie wiem. Ale przez to jest tu tak jak jest.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

28 maja 2023, o 08:34

Działała odruchowo. W sobie dobrze znanych schematach. Mając ograniczone pole - z tego, co zauważyła, żaden ze sprzętów w ambulatorium nie nadawał się do użytku, a nawet jeśli któraś kapsułą medyczna przetrwała, braku zasilania i tak nie przeskoczyłaby - oraz swoje niewielkie zapasy leków, zrobiła tyle, ile mogła, aby zatrzymać uchodzące z oczu asari życie i zapewnić jej szansę na doczekanie do ewakuacji na prom. Nie zważając na ostatnie doświadczenia, po których czuła się, jakby ktoś ją przeżuł, a potem wypluł, gdzieś z tyłu głowy wciąż miała nadzieję na mimo wszystko szczęśliwe zakończenie.
Upór pchał ją zdecydowanie do przodu. Gdyby nie on, najprawdopodobniej zwinęłaby się obok kobiety w kłębek i czekała nieistotne na co.
- Tam, czyli gdzie? Gdzie oni są? Coś im blokuje drogę ucieczki? Wpadli w pułapkę? - dopytywała, starając się ograniczyć pytania, które cisnęły się na język po pierwsze z uwagi na stan asari, a po drugie, aby samej nie popaść w panikę.
Nie mogła im pomóc. Nie tak, jakby chciała. Jakby tego potrzebowali.
Pozbawiona biotyki, bariery, która przejmowałaby ciosy wściekły husków, ranna i z jednym pistoletem, była co najwyżej karykaturą jednostki wsparcia. Czymś, co nawet nie stało obok misji ratunkowej.
Pokręciła głową, rozpraszając natrętne oraz dobijające myśli. Kiedy nogi się pod nią ugięły od wysiłku i najprawdopodobniej ignorowania własnych obrażeń w ferworze niesienia pomocy, zdusiła krzyk. Oddychała ciężko, zbierając się z podłogi. Jej ciało drżało, protestowało przed kolejnymi rozkazami, lecz końcem końców i tak wykonało je posłusznie. Gryząc własne policzki do krwi, obróciła się i spojrzała na pokiereszowaną nogę. Musiała czymś zatrzymać krwawienie, jeżeli odcięcie było poza możliwościami pancerza, chwyciła wstążkę, którą miała ciasno związane włosy i przez szczeliny w pancerzu, zawiązała powyżej miejsca krwawienia, ciasno uciskając to miejsce. Jej ruchy w jej oczach przeplatały się ze wspomnieniami z Ilos oraz po wylądowaniu na statku Vincenzo. Jedno nachodziło na drugie.
Siedziała w stacji medycznej na pokładzie statku pod ściną opatrując sama siebie. Stos zakrwawionych bandaży zasłaniał znaczną część wolnej posadzki.
Teraz również mogła liczyć wyłącznie na siebie.
Uśmiechnęła się blado, niemrawo, gdy asari zamrugała oczyma i spojrzała na nią przytomniej. Reakcja jej organizmu była obiecująca, tym bardziej Iris nie miała wątpliwości, że postąpiła słusznie choć świadomość, że po połataniu samej siebie nie zostanie już nic w medykamentach kłóciłaby się z postawą samarytanina.
- Wiesz, gdzie trzymali ten projekt? Gdzie doszło do wybuchu? - zapytawszy, wstrzymała oddech i dźwignęła się z miejsca. Podparcie znalazła na najbliższym biuru, strącając część rzeczy z niego.
Wdech, wydech.
Musiała znaleźć jakieś medykamenty. Przeszukać ambulatorium. Sprawdzić, czy są tutaj aktywne komputery. Może jakieś datapady zawierające informacje czym był Cicero. Jak wpływał na biorących udział w eksperymencie, jakie raportowali postępy oraz zmiany. W którym momencie coś poszło nie tak.
Znajdź Cicero. Tylko tak uratujesz nas i siebie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

28 maja 2023, o 18:39

[h3]przeszukanie[/h3]
leki < 30 < żele < 60 < informacje < 90 < śmieci
0

[h3]ilość[/h3]
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Odległa Krawędź -> Dholen] Stacja Aeris

28 maja 2023, o 18:54

Asari kręciła głową w rytm uderzeń dobijających się do drzwi husków. Gdzieś pomiędzy świadomością a utratą przytomności, zsunęła się na ziemię z jedynie lekko podpartą ścianą głową. Desperacka próba walki o życie teraz, gdy udzielono jej pomocy, nie trzymała jej już w górze, nie zmuszała do dalszej walki. Kobieta rozumiała coraz mniej i odpowiadała coraz rzadziej, a jej słowa były ciche, trudne do zrozumienia w tej wrzawie, która panowała w środku.
- Za dużo... z-za dużo wszystkiego - sapnęła, gdy jej powieki stawały się coraz cięższe. - Tam - mruknęła. Dłoń jej drgnęła, jakby chciała ją unieść w górę, lecz nie miała na to siły. Wskazywała na coś w głębi ambulatorium, drzwi prowadzące na zaplecze, jakby to tam Fel miała coś znaleźć.
Po tym zapadła w niespokojny, ciężki sen, a z blondynką pozostały jedynie koszmary usiłujące wtargnąć do środka.
Pomieszczenie, w którym się znalazła, śmierdziało, co odczuła dopiero teraz, gdy szok opuścił jej ciało, umysł, a wraz z nimi i nozdrza. Na stołach, a nawet na ziemi pod ścianami, tkwiły płachty czarnego materiału, a lekarka doskonale wiedziała, co pod nimi znajdzie. W szafkach brakowało leków, które mogły jej się przydać - brakowało nawet bandaży i opatrunków, jakby ambulatorium przetrzebiono już wielokrotnie, lub w dniu incydentu lekarze zużyli wszystko, co mieli.
Jeśli odważyła się zerknąć pod folie, nie znalazłaby przy ciałach żadnej broni, ani żeli, które mogłyby jej się przydać. Gdy opuszczała ją już nadzieja, zauważyła leżący na biurku należącym do jakiegoś lekarza datapad, który był niezabezpieczony. Z początku przejrzała jego zawartość pobieżnie i dopiero gdy zrozumiała, czym były dane, które znalazła, zwolniła. Skany oraz wyniki pacjentów przyjętych bezpośrednio po ekspozycji, jak nazywała to doktor Lana, mogły się kiedyś Fel przydać. W zakamarkach jej dokumentów znalazła też wiadomość.
[h4]do: CS941MSM
od: lana[/h4]
--- wiadomość szyfrowana --- Jestem zmuszona ponowić moją prośbę o natychmiastowe usunięcie projektu "Cicero" z naszej stacji. W pełni rozumiem, że dane pozyskiwane z obserwacji wpływu gwiazdy Dholen na urządzenie są bardzo cenne, ale Aeris nie jest stacją do tego przeznaczoną. Odkąd urządzenie zaczęło zachowywać się niestabilnie, wśród mieszkańców oraz personelu rośnie niepokój. Na Boga, przecież mamy tutaj dzieci. Proszę, zabierzcie to stąd.
Drzwi na zaplecze powiodły ją do małego urządzenia, w którym znalazła kilka środków odkażających oraz mnóstwo, mnóstwo trupów. Ułożone były w równych rzędach, z szacunkiem, wskazując na smutną porażkę personelu medycznego, który usiłował tych ludzi uratować - nim sami zginęli, odcięci od świata, zamknięci w środku z przemieniającymi się biotykami. Jednak coś innego przykuło jej uwagę.
Na zapleczu były kolejne drzwi prowadzące na zewnątrz.

Wróć do „Galaktyka”