W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rozpadlina Kalestona] Quebui

6 cze 2023, o 18:08

Obrazek
Wyświetl wiadomość pozafabularną Sayia skinęła głową, zaczynając pracować jeszcze nim Hawk skończyła mówić. Większość paneli na jej terminalu została zminimalizowana i zastąpiona przez dwa okienka przedstawiające systemy nawigacji, bliźniaczo podobne do tych, które czerwonowłosa czasami widywała na ekranach ich własnych monitorów - te odpowiadały jednak za wytyczanie ścieżki lotu obydwu myśliwców, w czym łatwo było się zorientować po nieco bardziej prymitywnym interfejsie pozbawionym subtelnych modyfikacji oraz udogodnień Wraitha.
- Zobaczę co da się zrobić - obiecała dziewczyna napiętym tonem. Na jednym z ekranów szaleńczo zaczął migać ekran komunikacji, gdy któryś z pilotów próbował ponownie nawiązać kontakt z Quebui, bezsilnie dobijając się do elektronicznej blokady; drugi milczał przez większość czasu, odżywając dopiero, gdy jego właściciel w końcu dostrzegł, że z pojazdem, którym się porusza, zaczyna dziać się coś nie tak. Techniczka zdawała się jednak nie zwracać na to uwagi, wprowadzając coraz to nowe parametry i obserwując jak symulacja trasy pojazdów zaczyna się przesuwać, nakładając w przestrzeni; jeszcze nim Hawk odwróciła się od swojego stanowiska, dostrzegła jak przynajmniej trzy ostrzeżenia pojawiają się na ekranie Sayi, informujące o potencjalnych skutkach wykreślenia takiej trajektorii, o zbytniej bliskości innych obiektów w przestrzeni, o ryzyku kolizji.
- Idź. Zajmę się Wraithem i Quebui - odezwał się do niej Nephiett, podnosząc na nią wzrok. Kiedy go podłapała, skinął po prostu głową w niemym geście wyrażającym bezgłośnie powodzenia. - Udanych łowów.
Droga przez Wraitha, pokonana szybkim krokiem, zajęła jej długie kilkadziesiąt sekund, ale gdy zjechała na poziom hangarowy, czekający w jego wnętrzu UT-47 Kodiak już pracował cicho. Boczne drzwi miał uniesione, a w jego wnętrzu dostrzegła siedzącego przy wejściu Stadtforda oraz siedzącą za kierownicą Telvos; umieszczone z tyłu okrętu silniki pulsowały delikatnie, a cały pojazd unosił się lekko nad podłogą pomieszczenia, mrucząc od pracującego napędu efektu masy.
- Zbliżamy się do rufy Quebui. Jesteście gotowi? - odezwał się jej omni-klucz, gdy zbliżała się promu. Stadtford odsunął się na bok, robiąc jej miejsce, a gdy tylko je zajęła, stuknął panel przy wejściu i skrzydła drzwi zaczęły się zamykać. - Za chwilę zacznę otwierać hangar. Czeka was krótki lot, ale... kurwa mać, Sayia! Nie tak blisko! - Adams urwał gwałtownie, a całym Wraithem zatrzęsło, gdy od strony wrót hangarowych dało się słyszeć stłumiony huk fali uderzeniowej rozchodzącej się po tarczach fregaty. - Cóż, to tyle w kwestii myśliwców. Bądźcie gotowi, otwieram drzwi!
Telvos przesunęła przepustnicę i Kodiak uniósł się wyżej, zwiększając odległość od podłogi do jednego metra, po czym ruszając powoli w stronę wrót hangarowych. Komunikaty na panelu kontrolnym zaczęły informować o spadku ciśnienia, gdy pomieszczenie hangarowe zostało dehermetyzowane, wyrównując warunki do tych panujących na zewnątrz i sprawiając, że dźwięki otoczenia zaczęły nagle blednąć i stając się coraz bardziej wytłumione. Kilka chwil później ostatni syk ogłosił wyssanie resztek powietrza i zapadła znajoma cisza.
Drzwi hangarowe pochyliły się bezgłośnie, ukazując czarną przestrzeń kosmiczną... a pośród niej, tuż naprzeciwko wylotu z Wraitha, majaczący ogromny prom transportowy.
Quebui wydawał się o wiele większy niż na hologramie, który oglądali, ale schematy nigdy nie oddawały prawdziwego rozmiaru. Stary okręt górował nad fregatą, mając niemal dwa lub i trzy razy dłuższą, bardziej masywną konstrukcję. Jego światła były nieco przygaszone, a zwykły, cywilny pancerz poznaczony bliznami od niewielkich meteorytów, pyłu kosmicznego oraz wielu lat działania czasu, wielu lat lotów przez pustkę kosmiczną. Brakowało mu smukłości i drapieżności Wraitha, ale nadrabiał ją sędziwym wiekiem oraz masą, która zdawała się tym większa, im bardziej zbliżali się do ich desantowego punktu - odległa Aysur, wciąż niewielka na tle czarnego kosmosu, niemal w całości znikała za jego sylwetką, rysując jej krawędzie bladobiałą poświatą.
Kodiak wysunął się z Wraitha, sterowany zręcznie przez asari i skierował się w stronę ich celu.
- Ciekawe czy to kupili - zauważyła kobieta, po czym skrzywiła się lekko, gdy coś na zewnątrz pojazdu ze zgrzytem przesunęło się po pancerzu UT-47. - Ale przynajmniej wiemy, że wciąż mamy kontrolę nad Quebui.
Przestrzeń dzieląca Wraitha i okręt transportowy nie była pusta. W powietrzu obracały się elementy stalowych konstrukcji, fragmenty napędów, powyginane płaty kompozytów - stanowiąc zarówno świeże miejsce popełnionej zbrodni, jak i cmentarzysko dwóch Ostrzy, które musiały zderzyć się niedaleko nich. Pośród tych zgliszczy widzieli jednak całkiem wyraźnie uniesione obydwa skrzydła luku bagażowego Quebui - długie na blisko jedną trzecią okrętu, odsłaniające pogrążone w półmroku wnętrze promu niczym żebra obdarte ze skóry. Z tej odległości ciężko było rozróżnić coś więcej ponad ustawione dziesiątki półek bagażowych oraz przestrzeni wydzielonej na większe pakunki, ale Telvos musiała coś dostrzec, bo odbiła lekko Kodiakiem i skierowała go w miejsce, które wydawało się pomieścić ich prom. W przestrzeni, poza fragmentami myśliwców, unosiły się również pakunki i torby, stanowiąc dość sporą część śmiecia przez który się przebijali.
- Quebui, tu Sprawiedliwość Aite. - Omni-klucze ich trójki odezwały się niemal w tej samej chwili, ale lampka przekazywanej wiadomości informowała, że transmisja nie była skierowana do nich. Scott lub Sayia musieli przekierować część łączności na ich pasmo radiowe, udostępniając podgląd komunikacji wychodzącej z CIB oraz ostry głos Nephietta. - Nasza kapitan oczekuje w śluzie na zadokowanie, ale właśnie byliśmy świadkami eksplozji w okolicach rufy waszego okrętu. Możecie nam wyjaśnić co się dzieje?
- Kurwa, wstrzymajcie podejście! Sprawiedliwość, mamy... - Głos najemnika niemal od razu dobiegł z wnętrza głośnków, porzucając wszelkie konwenanse komunikacyjne i wyrażając sobą kiepską tłumioną wściekłość. - Mamy bunt na pokładzie. Jeden z moich myśliwców chyba właśnie ostrzelał Quebui albo się w niego wpierdolił! Miller, nie gap się na mnie, tylko dowiedz się do cholery co się stało! Nie widzę żadnego z nich na...
- Quebui, odmawiam. Dokujemy do głównej śluzy. Ewidentnie nie jesteście w stanie poradzić sobie sami.
- Kurwa mać!
Komunikacja urwała się akurat w chwili, w której Kodiak zbliżył się do luku bagażowego i wsunął w jego objęcia. Pojazd zadrżał pod ich butami lekko, gdy Telvos posadziła go na podłodze, zajmując pustą przestrzeń, która najwyraźniej stanowiła do przewożenia ciężkiego sprzętu - którego albo akurat szczęśliwie nie było w trakcie tej podróży, albo dryfowało gdzieś w kosmosie za rufą Quebui.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

9 cze 2023, o 19:58

Nie było na tym pokładzie osoby, której bardziej ufałaby w kwestii bezpieczeństwa Wraitha, niż Nephiettowi. Wiedziała, że Adams nigdy nie wyrządziłby statku krzywdy i względnie zawsze podejmował słuszne decyzje, ale jego serce bywało miękkie, a niechęć do egzekwowania u innych dyscypliny odbiłaby się czkawką w trudnych chwilach. Byli piracką łajbą, ale podejrzewała, że wojskowe nawyki, które wszczepiono jej podczas lat służby, utrzymywały ich w ryzach lepiej, niż umowna swoboda oferowana przez większość grup Terminusa. Nie lubiła dzielić i rządzić wedle własnego upodobania, lubiła jasne reguły, obowiązujące wszystkich i wiedziała, że gdyby wszystko to trafił szlag, Scott potrafiłby zarządzać statkiem w ten sam sposób. Może brakowałoby mu nieco iskry, może byłby zanadto kalkulujący i ostrożny, ale przynajmniej wszyscy by przetrwali.
Z tą myślą zawsze łatwiej opuszczało jej się statek. Nie lubiła tego momentu żegnania się z wszystkimi. Nie znosiła go ponad wszelką miarę, wiecznie targana przeczuciem, że coś kiedyś pójdzie cholernie nie tak. Może nie teraz, może nie za miesiąc, może za rok lub pięć. Jej paranoiczne podejście zawsze trzymało ją w gotowości na najgorsze i choć lubiła chwilę przed/i] wyjściem i lubiła adrenalinę towarzyszącą jej po wyjściu, sama chwila była dla niej trudna.
Dlatego zwyczajnie odwracała się i przechodziła przez drzwi, idąc możliwie szybko, chcąc ten moment przejścia mieć z głowy i nie żegnając się z nikim niepotrzebnie. Udanych łowów jej wystarczało.
Zajęła miejsce w promie, oddając jego sterowanie Telvos. Jej komunikator dostarczał jej informacje na bieżąco i nie mogła nie uśmiechnąć się lekko, słysząc przekleństwa Adamsa po drugiej stronie, gdy Wraithem wstrząsnęło. Podejrzewała, że jeśli fregatę osmoliło, pilot będzie narzekać z tego powodu, jednocześnie nic z tym nie robiąc, póki ktoś nie wkurwi się i nie wyczyści tego w pojedynkę.
Obserwowała Quebui, ogromnego molocha, którego trzewia wylatywały na zewnątrz pod wpływem eksplozji. Na radarach był tylko kropką z podpisem, którą ścigali od ostatnich kilkunastu minut. Przestarzały okręt był jednak wielki i prawdziwy, gdy mknęli w jego kierunku, szukając sobie miejsca na prowizoryczne dokowanie.
- Nephiett też nadałby się na automat - zadecydowała, obserwując, jakie manewry uskutecznia asari, by dowieźć ich w jednym kawałku na miejsce. Jej wzrok wodził po błyskach ulatujących walizek i skrzynek, a w sercu pojawiło się małe ukłucie żalu. Ciekawe, ile kredytów właśnie puścili z dymem dla własnego bezpieczeństwa. - Bunt na pokładzie akurat by nam się przydał. Mogliby wybić się nawzajem, zanim dotrzemy do Zhou.
Westchnęła, gdy wsunęli się w ciasne objęcia luku bagażowego. Mogła pomarzyć, że i ten problem rozwiąże się sam. Gdy prom osiadł, podeszła do wejścia, muskając dłonią swój omni-klucz. Z przyzwyczajenia, od razu, aktywowała Skok adrenaliny i program amunicji dysrupcyjnej, gdy tylko wydobyła swojego Błotniaka.
- Nie musimy się śpieszyć, przynajmniej na razie. Idziemy do przodu, nie biegniemy. Załoga zna te korytarze lepiej od nas - upomniała ich, znając temperament Reda. - Ochronę i załogę wybić, niezależnie od tego, czy są uzbrojeni, czy nie. Pasażerów z bronią też nie szczędzić. Gówno mnie obchodzą, a nie lubię odsłaniać pleców.
Skinęła im głową, sięgając do drzwi promu by wypuścić ich na zewnątrz i jako pierwsza, aktywując buty magnetyczne, wkroczyć do zniszczonego luku bagażowego.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

10 cze 2023, o 22:57

Ciemne objęcia obcego hangaru przyjęły ich prom w niezmąconej ciszy kosmosu, który wypełniał teraz również i jego wnętrze. Telvos włączyła reflektory pojazdu, przez krótką chwilę oświetlając ustawione w rzędach szafy bagażowe oraz unoszące się między nimi resztki prywatnych rzeczy, które próżnia wyssała z toreb, walizki, narzędzia oraz setki innych drobiazgów.
- Ten problem dotyczy wszystkich ołowianych żołnierzyków, którzy z tobą przylecieli z Przymierza, Hawk - rzucił Red, odbezpieczając swoją strzelbę i odruchowo sprawdzając stan pochłaniacza ciepła. Ciężki Patroszyciel nosił na sobie ślady czasu oraz częstego użytkowania, które odcisnęło się na nim pod postacią poprzecieranego uchwytu, licznych wgnieceń w wzmocnionej części kolby oraz pozbawionych blasku, stalowych elementów zdobiących ziejącą lufę. - Zapytaj kiedyś Q jak wyglądają nasze zapasy, to usłyszysz w odpowiedzi, że stan magazynowy czegoś tam wynosi tyle, a tyle. Vinnet to samo. Nawet Kirył czasami jak się zapomni i zaczyna coś tłumaczyć, to wchodzi w tony kija wsadzonego w dupę. Niektórych przyzwyczajeń nie wyplenisz, chociażby nie wiadomo ile lat minęło.
Powietrze przed twarzą asari zamigotało nieznacznie błękitem, gdy jej biotyka otoczyła ją delikatną, ulotną warstewką bariery. Również dobyła swoją broń, a jej otoczone tatuażami oczy zmrużyły się lekko w geście skupienia, wchodząc w stan oczekiwania na bitwę - gdy jej własne szkolenie wzięło górę ponad słuchaniem słów rudowłosego, skupiając się na potencjalnym zagrożeniu. Prześlizgnęła się zwinnie do ich części promu, odnajdując pozycję przy drzwiach i czekając na sygnał od Hawk.
- Powoli, do przodu i strzelać do wszystkiego co ma broń - podsumowała jej słowa, skinąwszy krótko głową. Red również przytaknął w milczeniu, dając znać, że przyjął do wiadomości.
Drzwi promu rozsunęły się bezgłośnie, gdy ciśnienie wyrównało się między wnętrzem pojazdu, a brakiem atmosfery panującej na zewnątrz. Wszelkie dźwięki zamarły, wytłumione niemal do zera; drżenie i lekkie tąpnięcie pod nogami zakomunikowało Hawk, że jej buty magnetyczne działają, gdy zrobiła pierwszy krok poza bezpieczną klatkę promu, wchodząc do skrytego w półmroku hangaru.
Kodiak wylądował w jednej z większych przestrzeni przeznaczonych do transportu większego towaru lub ciężkiej maszynerii, wypełniając sobą jednak niemal całą wolną powierzchnię. Z jednej strony odgrodzeni byli pustką kosmosu w której wciąż widzieli powoli sunącego przy Quebui Wraitha na tle odległych, mrugających gwiazd, a z drugiej wysokie pod sam sufit szafy z półkami bagażowymi. Lampki w suficie hangaru świeciły słabo i mrugały niebezpiecznie, niechętnie poddając się panującej tu próżni. Ryana po chwili wahania zapaliła latarkę na ramieniu, kierując snop światła w stronę półek i odnajdując po chwili przejście między nimi, do którego zaraz się skierowali.
Korytarz między działami bagażowymi był stosunkowo szeroki, pozwalając trzem osobom w miarę swobodnie iść powoli obok siebie. Co kilka metrów po obydwu jego stronach odchodziły węższe odnogi do wydzielonych sekcji towarowych - każdej oznaczonej inną literą oraz cyfrą, i każdej składającej się po prostu z kolejnych sektorów szaf bagażowych lub przestrzeni do składowania większych pakunków. Snop światła z latarki asari przesuwał się od jednej ściany do drugiej, by w pewnym momencie napotkać coś, co sprawiło że jej broń od razu uniosła się do góry. Z jednej z bocznych odnóg wysunęła się powoli humanoidalna sylwetka, unosząc się w ich stronę...
Asari zaklęła cicho, opuszczając broń. Martwe oczy salarianina ubranego w jasnoniebieski uniform wpatrywały się w nich przez tą krótką chwilę, której ciało potrzebowało, żeby przedryfować dalej, niesione niewielkim pędem. Na jego piersi widniało pokryte szronem logo z napisem Quebui, dając im pierwszy pogląd na prosty strój, który nosił personel okrętu; niecałe pół metra od jego twarzy unosił się wygaszony do połowy papieros.
- Słabe wyczucie czasu z przerwą na fajka - mruknął Red, szturchając unoszące się ciało końcówką lufy, żeby to przedryfowało w inną stronę. Jego wzrok prześlizgnął się wzdłuż korytarza w jedna stronę, a potem w drugą. - W którą stronę idziemy? Przez maszynownię czy przez sekcję przejściową?
Hangar znajdował się bezpośrednio pod przedziałem pasażerskim, a sądząc po planach, które dostali, przejścia znajdowały się po jego obydwu stronach. Zanim jednak, którekolwiek z nich zdążyło odpowiedzieć, w ich głośnikach rozległ się znajomy głos techniczki.
- Znalazłam nasz cel na kamerach. Wygląda na to, że bunt jest o wiele mniejszy niż łysy mógłby sugerować - znajdźcie jakieś bezpieczne miejsce i sprawdźcie omni-klucze.
Krótkie piknięcie na ich narzędziach poinformowało ich o nadejściu nowego pliku, który po otworzeniu okazał się być nagraniem wideo. Kiepskiej jakości, pozbawiony dźwięku obraz pokazywał szeroki korytarz wyłożony jasnymi panelami, jakie można było znaleźć na większości okrętów publicznych - te, podobnie jak sam statek, nosiły ślady brudu oraz wieku, będąc bardziej szare niż białe. Po jego obydwu stronach widać było co kilka metrów drzwi prowadzące do pokoi oraz świecące przy nich panele terminali wejściowych. Mniej więcej w połowie długości przejścia stało czterech ludzi, rozmawiając o czymś intensywnie - trzech z nich nosiło bojowe pancerze i trzymało w dłoniach broń, a na ich naramiennikach można było dostrzec - nawet pomimo kiepskiej rozdzielczości nagrania - logo Noży Garlacka. Czwarty mężczyzna nie posiadał uzbrojenia i wydawał się o wiele mniejszy przy swoich ochroniarzach, ale jego twarz kojarzyli doskonale - bo była tą samą, która widniała w dokumentach dostarczonych przez Kestrel.
Na nagraniu wyglądało jakby starał się coś wytłumaczyć najemnikom, nerwowo gestykulując. Po chwili jeden z mężczyzn pokręcił głową przecząco i ruszył w głąb przejścia, eskortując go ze sobą, a pozostałych dwóch odwróciło się w przeciwną stronę. Jeden z nich przewrócił na bok automat z przekąskami, tworząc prowizoryczną osłonę, a drugi uniósł karabin i wykrzyczał coś w stronę jednego z pomieszczeń, z którego na krótką chwilę wyłoniła się twarz jakiegoś pasażera i natychmiast zniknęła, przestraszona. Następny fragment nagrania pokazał jak pierwszy z mężczyzn wpuszcza Zhou do jednego z pokoi, po czym sam zajmuje wartę przed drzwiami, chowając się za jedną z belek szkieletowych korytarza. Kilkanaście sekund później widok z kamery zniknął.
- Po tym straciłam kontakt z kamerami z przedziału pasażerskiego, chociaż inne wciąż działają - poinformowała ich Sayia. - To są chyba ci buntownicy o których wspomniał łysy, bo on sam oraz jeszcze jeden ochroniarz są wciąż na mostku, oczekując waszego przydokowania do głównej śluzy. Wygląda na wkurzonego. - Techniczka zawahała się na uderzenie serca. - Będziecie musieli iść przez sekcję przejściową albo jakoś przebić się przez maszynownię, bo widzę w systemie, że przejście z hangaru do maszynowni jest zablokowane, ale nie mogę ich otworzyć zdalnie z jakiegoś powodu.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 1 lip 2023, o 21:37 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

12 cze 2023, o 19:36

Jej ciało napięło się, gdy dostrzegła humanoidalną postać w mroku pozbawionym zarówno ciążenia, jak i jakiejkolwiek atmosfery. Gdy jednak dostrzegła sztywność, z którą ułożone było ciało, lecąc lekko w ich kierunku, rozluźniła się natychmiast. Niepierwszy raz napotykali na trupa w kosmosie.
- Może lepszy los, niż gdyby spotkał nas tutaj żywy - odparła obojętnie, choć nie do końca wiedziała, czy była to prawda. Śmierć w pustce kosmicznej wydawała jej się koszmarna, ale może było to coś, na co inżynier cywilny był względnie przygotowany - w przeciwieństwie do przerażającego spotkania z bandą piratów, wdzierających się na pokład.
Dla nich lepiej, bo nie zdążył nikogo o tym powiadomić.
Przylgnęła do ściany, wspierana magnetycznymi butami i sięgnęła do swojego omni-klucza, by zerknąć na nadawany im przez Saiyę obraz. Opór, który dostrzegała na obrazie kamery, nie wydawał się przytłaczający. Byli w stanie sobie poradzić z piątką ochroniarzy, choć preferowałaby, żeby nie odbyło się to ze wszystkimi jednocześnie.
- Wygląda na to, że Zhou dogadał się z częścią ochroniarzy - westchnęła, wyłączając urządzenie, gdy nie było już jej pomocne. - Niezbyt mnie to dziwi.
Rozejrzała się, wychodząc z ich małego przedziału i ostrożnie kierując się na zewnątrz w poszukiwaniu drzwi, o których wspomniała Saiya.
- Możecie jakoś przetrzymać jeszcze łysola, Scott? - zagadnęła, wiedząc, że mężczyzna jest na linii. - Im dłużej na nas czeka tym lepiej.
Zerknęła ponownie na informacje, które przesłała im Saiya.
- Spróbujemy otworzyć ci to przejście do maszynowni, Saiya. Nie podoba mi się wizja odsłaniania sobie pleców, kiedy pójdziemy na górę - dodała, tym samym kierując te słowa do reszty. - Docelowo przejdziemy śluzą techniczną do przejścia, a nim wyjdziemy z drugiej strony do sekcji pasażerskiej. Myślisz, że znajdzie się po drodze coś, co moglibyśmy włączyć czy zepsuć, żeby odwrócić uwagę ochroniarzy u góry?
Upewniając się, że reszta podąża za nią, ruszyła w stronę drzwi prowadzących do maszynowni by sprawdzić, co je blokuje - oraz ów blokadę usunąć. Wolała nie zostawiać sobie z tyłu potencjalnych członków załogi lub ochroniarzy, którzy mogli wpaść im na plecy w przyszłości.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

12 cze 2023, o 20:22

[h3]Stadtford - dłubanie w panelu[/h3]
<35
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

12 cze 2023, o 20:36

Śmierć w kosmosie nigdy nie była przyjemna, ale mówiono, że jest szybka. Kiedy temperatura bliska zeru całkowitego wysysała życie z ciała, a różnica ciśnień gotowała krew w żyłach, organizm miał tylko przelotny moment, żeby zorientować się co się dzieje, nim nadchodził jego koniec. Strzał z paskudnej strzelby dzierżonej przez rudowłosego, smukłej, bardziej precyzyjnej wersji Ryany albo śmiertelnie celnego karabinu Hawkins, mógł nieść za sobą jeszcze szybszą śmierć, gdy był odpowiednio wymierzony, ale mógł też gwarantować bardzo powolne i bardzo bolesne odchodzenie z tego świata, jeżeli jego cel znajdowałby się w mniej żywotnej części ciała.
Żaden z tych końców nie był przyjemny. A ofiara unosząca się w powietrzu przed nimi z pewnością nie doceniłaby żadnego z tych rozważań.
Stadtford wzruszył wymownie ramionami na jej słowa, po czym sięgnął do unoszącego się trupa wolną ręką i złapał go za nadgarstek. Siłował się z nim przez krótką chwilę, po czym szarpnięciem ściągnął z jego przedramienia omni-klucz i wsunął go do ładownicy; gwałtowny ruch sprawił, że martwy salarianin przedryfował w stronę sufitu i odbił się od niego bezgłośnie, lecąc powolnym tempem na nową trajektorię, która za kilka minut pośle go do jednej z bocznych sekcji przedziału bagażowego.
- Już zaczynasz szabrować, Red? Naprawdę? - rzuciła Telvos z nutą rozbawienia, nie odrywając wzroku od dalszej części korytarza.
- Uprawnienia. Na wypadek, gdyby D Hawan sobie nie poradziła - odparł mężczyzna z obojętną miną, ignorując ciche fuknięcie, które dobiegło z ich głośników.
Odpowiedź Nephietta nadeszła po chwili, ale w głosie jej zastępcy nie było słychać jakiegoś większego napięcia.
- Macie pewnie parę minut. Na razie kłócę się z nim o zagrożenie jakie spowodowały myśliwce, a on próbuje mnie przekonać, że to nie był świadomy atak na nasz okręt - odpowiedział, a chociaż nie widziała jego twarzy, to mogła niemal wyczuć cień uśmiechu, który uniósł jego kącik ust. Chociaż by tego nie przyznał, to zapewne bawił się tą szaradą równie dobrze co i ona chwilę wcześniej. - Ale prędzej czy później zorientuje się, że sobie z nim pogrywamy.
Ryana ruszyła od razu za Hawk, gdy ta skierowała się w przeciwną stronę hangaru, a Stadtford za nimi. Magnetyczne podeszwy ich butów przywierały z głuchym, metalicznym tąpnięciem za każdym razem, gdy stawiali kolejne kroki, będąc jedynymi dźwiękami, które towarzyszyły im w drodze do zablokowanych drzwi. Kiedy tylko do nich dotarli, powód blokady rzucił im się w oczy niemal od razu - panel służący do otwierania ciężkiego, stalowego przejścia, świecił przerywanym szkarłatem, mrugając i iskrząc. Jego powierzchnia była pocięta i przypalona, a na uszkodzonym ekranie słabo lśnił komunikat:
SYS EM AUT MATYC NEGO OTW ER NIA US KODZ NY
DOST P MAN LNY
Źródło obrażeń unosiło się tuż obok drzwi - ludzki mężczyzna, odziany w ten sam błękitny, roboczy uniform co martwy salarianin, wpatrywał się pustym, niemal oskarżycielskim wzrokiem w drzwi, które odmówiły mu przejścia, gdy hangar niespodziewanie zaczął tracić całą swoją atmosferę.
- Pewnie. W przejściu technicznym są te zawory klimatyzacji do pomieszczeń personelu, chociaż nie wiem czy to jakoś pomoże, bo pompy do wymuszonego wyssania powietrza są w maszynowni. - Dziewczyna przerwała na chwilę, coś sprawdzając. - O, ale są tam też manualne bezpieczniki do systemów przeciwpożarowych. Możecie nimi włączyć zraszacze oraz gaśnice proszkowe w sekcji pasażerskiej.
Telvos stuknęła Reda po ramieniu, a ten bez słowa odepchnął na bok ciało i przyklęknął przy zniszczonym panelu, oceniając uszkodzenia. Mruknął coś nieprzychylnego pod nosem, ale sięgnął pomimo tego do środka, zrywając i tak zepsutą już obudowę, a następnie starając się coś z tego odratować.
- Mogę wyłączyć światła w lobby, gdy będziecie wchodzić od strony maszynowni lub zamachać tamtymi drzwiami. Jeżeli spodziewają się nadejścia kogoś z tamtej strony, to powinno zwrócić to ich uwagę - kontynuowała Sayia, ale przerwała, gdy rudowłosy włączył się nagle do rozmowy.
- Sayia, dobrze by było jakby nas nie zapierdoliły latające bagaże, gdy otworzę te drzwi. I żeby nie wyjebało reszty statku.
- Yhm, tak. Faktycznie. - Z głośnika dobiegło kilka stuknięć holograficznej klawiatury. - Zamykam hangar i przywracam atmosferę.
Boczne skrzydła sekcji bagażowej zadrżały, po czym zaczęły się chować ze zgrzytem, który ginął na tle pustki kosmicznej. Widok gwiazd stopniowo był coraz bardziej przesłaniany, aż w końcu ich przedziałem tąpnęło głucho i hangar został uszczelniony. W miarę jak jego wnętrze ponownie napełniała atmosfera, coraz bardziej wracał dźwięk, a wraz z nim syk pracujących pomp systemu podtrzymywania życia.
Na kilka sekund przed tym jak wróciła grawitacja i wszystkie bagaże z hukiem upadły na ziemię, panel dostępowy przy drzwiach ponownie zaświecił się na zielono, a Stadtford wydał z siebie triumfalne mruknięcie.
- Urok przestarzałej technologii. Na Omedze pełno podobnego gówna.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

12 cze 2023, o 22:00

Zdawała sobie sprawę z tego, że ich czas współpracy z łysym dowódcą tutejszego oddziału Noży Garlacka był policzony. Mimo wszystko obracała różne opcje w swojej głowie - jedną z nich było nawet przyznanie się, po części, do swojego fałszu w celu zwalczenia buntu wspólnymi siłami. Na razie jednak, póki mężczyzna nie podejmował żadnych decyzji, zostawiła sobie własną na później. Póki czekał tam gdzieś, na mostku, wysoko, zepchnęła go wgłąb szuflady i nie zamierzała jeszcze na ten temat rozmyślać.
Przyjrzała się z uwagą mężczyźnie, który usiłował dostać się do środka gdy wnętrze hangaru zostało rozhermetyzowane. Idąc za tokiem rozumowania Stadtforda, sięgnęła do jego omni-klucza - nawet, jeśli fakt rozwalenia panelu wyraźnie oznaczał, że uprawnienia mężczyzny miały jakiś limit. Zabrała ze sobą urządzenie, jeśli je posiadał i przystanęła obok, pozwalając Stadtfordowi pracować.
- Może po ciężarze ocenilibyśmy, które są wartościowe - odparła cynicznie na polecenie Rudego, opierając się o ścianę i przyglądając, jak operuje na zniszczonym panelu.
Powitała powrót grawitacji z wdzięcznością. Walka w grawitacji była zawsze łatwiejsza niż w jej braku. Buty magnetyczne ujmowały jej mobilności, więc natychmiast je wyłączyła, gdy wizja wystrzelenia w kosmos przestała nad nimi wisieć.
- Wejdziemy tymi drzwiami na poziom wyżej, do przejścia technicznego - zarządziła, szybko decydując się na podjęcie jakiegoś planu gdy Saiya podzieliła się z nimi leżącymi przed nimi opcjami. - Co wypłoszy pasażerów szybciej, klima ustawiona na maksa czy gaśnice proszkowe? Byłoby łatwiej, gdyby wyszli na zewnątrz i porobili trochę chaosu. Będą w stanie to zrobić, Saiya?
Uśmiechnęła się pod nosem, odpowiadając sobie na pytanie niemal od razu.
- Stawiam na gaśnice.
Oderwała się od ściany, o którą stała oparta, gdy panel błysnął zielonym, zapraszającym kolorem. Stadtford był człowiekiem wielu talentów, z czego nie wszystkich użytecznych, ale cieszyła się zawsze, gdy mieli opcję inną niż próba wyważenia drzwi. Szczególnie patrząc na człowieka, któremu ta strategia się nie przydała.
Przez myśl przeszło jej, że mają o dwa potencjalne problemy mniej, niż gdyby weszli śluzą.
- Przydadzą nam się twoje sposoby gdy będziemy wchodzić do strefy pasażerskiej - mruknęła do Saiyi, stając przed drzwiami, gotowa ruszyć jako pierwsza do środka. - Mandarynka dalej sprawna?
Zerknęła na Reda i Ryanę, i dostrzegając ich gotowość, ruszyła do przodu - w górę, by w przejściu technicznym znaleźć bezpieczniki antypożarowe.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

12 cze 2023, o 23:01

Odpowiedź z komunikatora nadeszła niemal natychmiast.
- Okej. Zaznaczam wam na mapie lokacje bezpieczników. - Ich urządzenia zaświeciły się bezgłośnie jeszcze nim techniczka skończyła mówić, informując o nadejściu aktualizacji. Szybki rzut oka na dostarczone im wcześniej plany podpowiedział im, że panele skrywające bezpieczniki do manualnego zarządzania systemem kontroli przeciwpożarowej znajdują się mniej więcej w jednej trzeciej długości przejścia technicznego, bliżej rufy - oraz maszynowni - okrętu. - Powinny być raczej proste w obsłudze, ale nie mam dokładnej specyfikacji. Pewnie będą miały jakieś oznaczenia.
- Klima to lekka niedogodność. Nie wiem jak was, ale mnie oberwanie środkiem gaszącym po twarzy oraz rzeczach podręcznych zdecydowanie wypędziłoby na zewnątrz z pokoju - zauważyła Telvos, zgadzając się z przypuszczeniem Hawk. - A potem prosto na mostek, żeby zajebać kapitana lub znaleźć kogoś kto za to odpowiada. I go też zajebać. Stawiam sto kredytów, które mi wisi Stadtford, że gdy to zrobimy, to korytarz będzie pełen niezadowolonych ludzi - niezależnie od tego czy ochrona będzie na nich krzyczeć, czy nie.
Rudowłosy podniósł się z klęczek i chwycił pewniej strzelbę, ustawiając się po drugiej stronie drzwi.
- Dostaniesz je jak wrócimy na Wraitha - zawyrokował, wywołując u Ryany przewrócenie oczami.
- Nigdy nie zobaczę na oczy tych kredytów, prawda? - mruknęła, po czym otworzyła drzwi na sygnał od Hawkins i przekroczyła próg, wchodząc do środka z bronią gotową do strzału.
Po drugiej stronie przejścia nie czekał ich komitet powitalny, a krótki korytarz, który niemal od razu rozszerzał się na szeroką na kilka metrów klatkę schodową. Na bocznej ścianie było tylko jedno oznaczenie, które niezbyt ich interesowało - bo była nim plakietka z napisem sekcja towarowa, która widniała tuż nad drzwiami, przez które właśnie przeszli. Bardziej interesujące były natomiast głosy, które niosły się echem z góry schodów, toczące jakąś cichą rozmowę.
Schody zakręcały dwa razy, oddzielając dwoma półpiętrami poziom na którym znajdowała się sekcja bagażowa oraz poziom z korytarzem technicznym. Dwójka techników ubranych w znajome kombinezony, która rozmawiała między sobą, stała na szczycie schodów, ale zorientowali się w nadejściu trójki piratów dopiero w momencie, gdy Hawk wyłoniła się zza rogu. I w pierwszej chwili najwyraźniej nie zorientowali się kogo widzą.
- Hej, to miejsce jest niedostępne dla pasażerów! - krzyknął do nich starszy mężczyzna z krótką, przystrzyżoną brodą oraz zmarszczkami pokrywającymi ogorzałą twarz przyzwyczajoną do temperatur maszynowni. Jego towarzysz, nieco młodszy i z włosami spiętymi w kitę, zawahał się na ich widok.
- Ben, nie wyglądają na pasaż... - zaczął mówić, ale przerwał mu huk wystrzału.
Uderzenie pocisków ze strzelby Reeda wyrwało mu dziurę w piersi i rzuciło nim na ścianę, pod którą się osunął chwilę później. Oczy starszego mechanika rozszerzyły się w zaskoczeniu oraz szoku, ale mgnienie oka później wypaliła również i broń asari, uciszając go równie skutecznie i zdobiąc klatkę schodową za jego plecami czerwienią.
Pomieszczenie, w którym się znaleźli, przypominało bliźniaczo to poniżej - z tym wyjątkiem, że tutaj schody prowadziły zarówno do góry, jak i w dół, a nad drzwiami widniała plakietka z napisem korytarz techniczny. Tutejszy panel wejściowy świecił się jednak na zielono, a gdy Hawk postawiła ostatni krok na piętrze, zamigotał lekko i przejście odsunęło się z sykiem.
- Hej, co to był za hałas? - dobiegł do nich niepewny głos z wnętrza korytarza, a po nim zbliżające się kroki. - Ben?
- Sam, zaczekaj. To brzmiało jak wystrzały - odezwał się drugi głos, tym razem żeński.
- Kurwa, najpierw pół systemów zaczyna nam padać, a teraz...
- Mandarynka jak najbardziej sprawna - odezwała się Sayia, niepomna na dźwięki dookoła nich. - Właśnie sprawdzam jej... O. Hm. Zabawne.
Stadtford przekroczył nad ciałem technika, a po drugiej stronie to samo zrobiła Telvos. Jedno z nich oparło się plecami o ścianę obok wejścia do korytarza technicznego z którego dobiegały zbliżające się - ale wolniej - kroki, a drugie skierowało strzelbę w górę schodów.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 cze 2023, o 17:05

Był kiedyś czas, w którym intensywnie i długo zastanawiała się nad czymś tak trywialnym, a jednocześnie szalenie istotnym, jak jej moralność.
Rozumiała dylematy innych dowódców, którym poczucie winy za wydawane rozkazy niejednokrotnie wbijało sztylet w samo serce. Dorastając, wiedziała, że za wyrządzenie krzywdy swojemu czekała ją kara, a innemu - konsekwencje. Nie chciała ani tego, ani tego i choć niejednokrotnie wściekłość zaślepiała jej zaprogramowaną potrzebę unikania nieprzyjemności, mając kontrolę nad swoimi emocjami podejmowała decyzje słuszne. Później, wojsko było łatwiejsze. W Przymierzu dobrze widziała nakreśloną na ziemi granicę pomiędzy tym, co było słuszne, a co nie. Ilość kodeksów, reguł, podstawowych i zaawansowanych zasad nie tyle nakreślała linię w piasku, co konstruowała fosę, wytyczając w niej zwodzone mosty. Obejścia, sytuacje, w których każdy wojskowy uznawał przekroczenie granicy za coś uzasadnionego przez okoliczności, ruchy przeciwnika czy desperację. Potrafiła się w tym poruszać i choć instynkt niejednokrotnie szeptał jej inne, prostsze rozwiązania, nigdy nie otworzyła ust by je zwerbalizować. Nie tworzyła własnych mostów.
Nie rozumiała wtedy jeszcze, że jej kręgosłup moralny nigdy nie był noszony przez nią. Zawsze jego źródło znajdowało się gdzieś indziej, jakby moralność nie była wrodzoną cechą a czymś, co można było opisać prostym zbiorem skonkretyzowanych, wydawanych jej przez świat poleceń. Dopiero gdy znalazła się w pustce, w której nikt nie oceniał jej wyborów, nikt nie spoglądał na nią przez pryzmat kodeksów ludzkiego postępowania, zorientowała się, że nie wie co jest słuszne, a co nie. I choć ostatnie lata pozwoliły jej odnaleźć ten zalążek własnego kręgosłupa i obudować go w zasady, które wypłynęły od niej, a nie od czynników zewnętrznych, czasem nadal nie wiedziała. Czasem nadal wolała polegać na ludziach wokół, by zadecydowali za nią.
Ale nie teraz.
Nie drgnęła, gdy huk wystrzału przeszył ciasny korytarz techniczny. Nie mrugnęła, gdy szkarłatna posoka skąpała ścianę, podłogę, a kilka jej kropelek wylądowało na suficie. Gdy ciało niewinnego technika zostało odrzucone w tył niczym szmaciana lalka, nie widziała wagi wspomnień ani emocji człowieka, którego osobowość, jestestwo i życie uchodziło z jego mięsistej skorupy przez jej rozkazy.
Ponieważ dla niej jeśli ktoś miał potencjał, by zaszkodzić jej ludziom, jego niewinność była tymczasowa. Domniemana. A w bitwie nie lubiła hazardu. Obcy ludzie byli dla niej kukiełkami, pustymi powłokami bez życia w sobie, nad którymi nie zastanawiała się zbyt długo. Nie, jeśli mogli powiadomić ochronę. Jeśli mogli zablokować ich drzwi. Cisnąć przeciążeniem z omni-klucza by obronić swój statek. Byli niewinni na razie, ale na jak długo?
- Pilnujcie schodów - poleciła pozostałym. Uruchomiła omni-klucz i podeszła, by przy przejściu, z którego dobiegały kroki, pozostawić barykadę. Osłona mogła się przydać temu, który zamierzał tego przejścia bronić i w tym celu ją tam zostawiła. - Co jest zabawne, Saiya?
Podeszła do miejsca, które wskazała in na mapie, lecz nie przełączyła jeszcze mechanizmu - czekała, aż techniczka jej odpowie i jeśli nie było to związane z gaszeniem, dopiero wtedy uruchomiła gaśnice.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

14 cze 2023, o 16:34

Przejście techniczne było stosunkowo wąskie, pozwalając na minięcie się co najwyżej dwóch osób, ale względnie dobrze oświetlone. Chociaż na mapie prowadziło wzdłuż kadłuba, równolegle do umieszczonego pod nim przedziału bagażowego oraz do znajdującego się poziom wyżej przedziału pasażerskiego, to w rzeczywistości tunel stanowił nieco bardziej złożoną trasę. Nadal pozbawiony był naturalnych zakrętów czy skrzyżowań, ale wystające ze ścian masywne moduły, zagracające ścieżkę kratki prowadzące do okazjonalnych przegród technicznych pod podłogą czy rury idące w poprzek drogi, zmuszające do przykucnięcia lub pochylenia głowy, sprawiały, że sama podróż przez korytarz była mało przystępna - a widok ograniczony. Red i Telvos odpowiedzieli jej krótkimi skinięciami głowy, gdy wydała im rozkaz, samej zanurzając się w głąb przejścia technicznego, a rudowłosy skorzystał z jej osłony, zajmując za nią ochronną pozycję - zwrócony w stronę schodów.
Bezpieczniki znajdowały się niedaleko, ale szybko zorientowała się, że kroki oraz przyciszona rozmowa, którą słyszała wcześniej, dobiegały właśnie z korytarza technicznego do którego weszła. Przesuwając się powoli do przodu wąskiego przejścia, słyszała je teraz o wiele wyraźniej - ich źródło znajdowało się zaledwie kilkanaście metrów przed nią, osłonięte przez duży, wystający z lewej strony korytarza blok kontroli przepływu 2C - jak głosiła lakoniczna plakietka umieszczona nad panelem kontrolnym urządzenia - ale zbliżało się stopniowo.
- Nie podoba mi się to, Sam. Dzieje się coś dziwnego - mówiła niepewnym głosem kobieta. - Słyszałeś kapitana. Ochrona powinna oddać tego kogo szukają służby z Aite i wszystko rozeszłoby się po kościach. Pogarszają tylko sytuację. A co jeżeli zaczęli teraz strzelać do pasażerów i reszty personelu?
- Po co mieliby to robić? - padła burkliwa odpowiedź.
- Nie wiem, ale po co w takim razie zaczęli wyganiać pasażerów z góry? Po co ignorują swojego szefa ochrony? A co jeżeli Aite uzna, że to kapitan nie chce oddać pasażera i spróbują zniszczyć Quebui? Zniszczyli już myśliwce!
- Kapitan na pewno jakoś to wyjaśni. Skupmy się na przywróceniu kontroli nad statkiem. - Głos mężczyzny był szorstki, ale w jego nutach iskrzyła tłumiona wątpliwość. - Ja sprawdzę co u Bena i zajmę się sterowaniem przesłonami widokowymi, powinny być zaraz za rogiem. Ty sprawdź o co chodzi z tymi kamerami.
Hawk dotarła pod panele bezpieczników kilka sekund później. Rozmieszczone we wnęce po prawej stronie korytarza, zajmowały niemal jej całe trzy metry długości. Szczęśliwie nawet szybki rzut oka wystarczył, żeby dostrzec, że są względnie dobrze opisane, a aktualizacja mapy, którą czerwonowłosa otrzymała chwilę wcześniej, przypisywała lakoniczne numery do konkretnych pomieszczeń oraz segmentów korytarza. Zanim jednak Hawk zdążyła cokolwiek wybrać, zza modułu przesłaniającego jej dalszą część korytarza technicznego, wyłonił się ludzki mężczyzna w średnim wieku, również ubrany w kombinezon techniczny.
Światło jego omni-klucza padło na kobietę, a on sam zamarł zaskoczony.
- Pamiętasz jak mówiłam, że napchałam Mandarynkę samouczącymi się algorytmami replikacyjnymi? No więc to był chyba nieco overkill z mojej strony. Mandarynka miała przejąć Quebui, a potem przesłać się poprzez kanały łączności do myśliwców, ale ponieważ nie znałam pasm komunikacyjnych Noży, to musiałam zrobić, żeby wyszukiwała wszystkie dostępne, a potem dostrajała swoje możliwości do nowej architektury, żeby przesłać się za jej pomocą do nowego systemu. No i to zrobiła, prawda? - mówiła w międzyczasie Sayia do słuchawki Hawk, nieświadoma jej otoczenia. - Tyle, że na Quebui jest dużo więcej pasm komunikacyjnych. Dużo więcej. Okręt posiada wewnętrzną sieć extranetową z różnymi mediami dla pasażerów, wiesz, na okresy długich przelotów przez Przekaźnik. I niemal w każdym pomieszczeniu znajduje się router do którego każdy może się w tym celu połączyć.
Mężczyzna wyglądał jakby chciał otworzyć usta i powiedzieć to samo, co powiedział jego kolega na korytarzu: być może ostrzec Hawk, że znajduje się w miejscu niedostępnym dla pasażerów albo zapytać kim jest, ale nie zrobił tego; w czasie tego krótkiego uderzenia serca jego wzrok padł na karabin w jej ręce, a on sam zamarł. Być może podejmując decyzję czy sięgnąć do pistoletu przytroczonego do pasa, czy odwrócić się i uciekać. Lub po prostu przetrawiając niespodziewaną sytuację, którą napotkał. Wojskowe, wykręcone doświadczeniem reakcje Hawk pozwalały jej jednak podjąć tą decyzję za niego.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

19 cze 2023, o 22:56

Poruszanie się w korytarzu wypełnionym wystającymi rurami, przewodami oraz modułami nie należało do najwygodniejszych ale było to coś, do czego z grubsza zdołała przywyknąć. Choć Wraith nigdy nie oferował jej takich rozrywek w swoich korytarzach technicznych, przejście kojarzyło jej się z Omegą, z jej ciasnymi alejkami, przysposobionymi wyłącznie do przemykających nimi vorcha. Ostrożnie stąpała do przodu, trzymając się ściany, gdy tylko zorientowała się, skąd dobiegają głosy. Choć karty tkwiły w jej dłoni, a pancerz i uzbrojenie zapewniały jej przewagę, wolała nie zdradzać swojej pozycji, jeśli nie było to konieczne.
Szczególnie, że technicy nadal wydawali się nie w pełni zorientowani w sytuacji i wolała nie tłumaczyć im tego, co dla leżących na ziemi ciał wydało się już jasne.
Zerknęła na proste w obsłudze zawory, jednak nadchodzące w jej stronę kroki skutecznie powstrzymały ją przed próbą przekręcenia ich nim dostrzeże ją ktoś niepowołany. Jej dłonie pozostały zaciśnięte na karabinie, który dzierżyła w dłoniach, a ciało, jak i wzrok, zwróciły się w stronę, z której nadchodziły kroki.
Jeśli mogła go usłyszeć, nie miał prawa się zakraść. A ona nie lubiła odsłaniać pleców. Tkwiła w oczekiwaniu, z wzrokiem i lufą skierowaną w stronę odgłosów, jednym uchem słuchając tego, co cicho przekazywała jej techniczka.
Quebui miało być starociem, a tymczasem okazało się posiadać dość rozbudowaną infrastrukturę. Jeszcze nie wiedziała, czy to okaże się na plus, czy minus, kierowana ostrożnością - ale od razu pomyślała o sposobie, w jaki mogliby to wykorzystać.
Aż nie pojawił się przed nią mężczyzna.
Sam nie wyglądał na typ bojownika. Nie był ogorzałym mechanikiem z Terminusa, lubiącym zachlać i jednocześnie pokazać pazur. Jego twarz zdradzała szok, zamiast determinacji do walki czy chęci ucieczki. Procesy decyzyjne odbijały się blaskiem w jego oczach, podczas gdy karabin Hawkins uniósł się w górę, a lufa skierowała w środek jego czaszki.
- Nie radzę, Sam - syknęła, cicho, konspiracyjnie, lecz złość przemknęła do jej głosu, gdy jej spojrzenie napotkało pistolet schowany w kaburze. Nie chciała, by kobieta, która mu towarzyszyła, usłyszała ich rozmowę, lecz jeśli dostrzegłaby ją w korytarzu, nie zamierzała ryzykować ucieczki. - Nie zamierzam strzelać ani do ciebie, ani do twojej koleżanki z korytarza. Miej więcej rozumu niż wasza przekupiona ochrona.
Celowo o niej wspomniała. Chciała, by wiedział, że wie o jej obecności. I że gdyby strzelała, strzeliłaby również w nią. Nie pogardziłaby również scenariuszem, w którym mężczyzna uznałby, że te strzały pochodziły od członków zbuntowanej ochrony. Nie wiedziała, czy zostali przekupieni, czy nie, ale miała swoje podejrzenia.
- Zawołaj ją z powrotem, jeśli nie chcesz, żeby skończyła jak salarianin z waszego hangaru. Wystawili ludzi na obu klatkach schodowych - warknęła, głową wskazując kierunek, w którym zmierzała kobieta.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

20 cze 2023, o 19:02

perswazja 50 + 25 [stuff] - 10 [other stuff] < 65%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

20 cze 2023, o 19:26

Wiek promu pasażerskiego jawił się przed nimi na każdym kroku, a wewnątrz korytarza technicznego było to najbardziej widoczne. Maszyneria, która stanowiła większą powierzchnię ścian, stanowiła niemal wzorowy przypadek mieszanej, niekoniecznie usystematyzowanej technologii Systemów Terminusa oraz Trawersu Attykańskiego - a podobieństwo do wąskich tuneli Omegi było nawet bardziej niż metaforyczne. Chociaż same maszyny wydawały się być względnie zadbane dla niezbyt technicznego oka piratki, to z łatwością można było dostrzec, że pracują już od wielu lat. Krawędzie paneli dostępowych pokrywały okazjonalne ślady rdzy w miejscach, które były rzadko czyszczone lub z którego zeszła warstwa ochronna, której nikt nie odnowił; bezpieczniki, schowane za pudełkowymi osłonami skrywającymi ciężkie, archaiczne dźwignie, miały wytarte i sparciałe, gumowe rączki; rury idące w poprzek i wzdłuż korytarza były pełne ciemniejszych zacieków i fragmentów zalepionych starym, zgrubiałym omni-żelem. Nawet sam okręt zdawał się oddychać z trudem - szum pracującej klimatyzacji był głośniejszy niż ten na Wraithu i bardziej rzęsisty, jakby dochodził z dawno niewymienianych filtrów lub nieczyszczonych wywietrzników. A jednak Quebui było w pewien sposób podobne do swego czasu nowoczesnej fregaty.
Gdzieś pod warstwą improwizowanych napraw, części z odzysku, pordzewiałych elementów nie do pary i prowizorycznych, nielicencjonowanych modyfikacji mających na celu zapewnienie pozoru konkurowania z obecnymi czasami, czaiło się wspomnienie porządnego statku. Tylko o wiele bardziej ukryte. I o wiele starsze.
Ale wciąż było to jednak tylko wspomnienie.
- Oczywiście nie do wszystkich omni-kluczy Mandarynce udało się dostać, bo wszystko co jest chociaż odrobinę nowsze niż najtańsze modele ma lepsze zabezpieczenia, które jej to uniemożliwiły, ale i tak się starała - kontynuowała nieświadoma Sayia, a w jej głos wkradły się rozczulone nuty. - Zresztą nawet nie musiała. Każdy router pinguje okoliczne urządzenia z zapytaniem o chęć transmisji i trzyma tą informację w logach, więc nawet jak nie mamy dostępu do jakiegoś omni-klucza, to mamy jego przybliżoną lokalizację w odniesieniu do samego routera.
Mężczyzna, który znalazł się po drugiej stronie lufy karabinu Hawk, w rzeczy samej nie wyglądał na bojownika. Spod krótko ściętych, szpakowatych włosów przyprószonych siwizną przy skroniach i z twarz pokrytej pierwszymi zmarszczkami oraz skórą nieco ogorzałą od ciepła towarzyszącemu źle wentylowanej maszynowni lub niewłaściwej diety, spoglądały na nią ciemne oczy, w których po wyrazie pierwszego zaskoczenia pojawiło się napięcie, ostrożność wywołana widokiem broni oraz cień strachu - chociaż nie tak dużo jak można byłoby dostrzec u kogoś, kto nie był zaznajomiony z urokiem Trawersu.
Słowa Hawk wywołały reakcję, przełamując jakąś barierę. Sam uniósł dłonie do góry zamiast sięgnąć po pistolet, częściowo w geście poddania, a częściowo uspokojenia.
- Nie strzelaj, nie jestem zagrożeniem. Jesteś jednym z pasażerów, prawda? - odpowiedział z niepokojem, najwyraźniej opacznie odbierając jej obecność na pokładzie. Bo i dlaczego miał inaczej? Nie wyglądała ani na członka ochrony Quebui, ani na przedstawiciela Sprawiedliwości Aite, która dopiero miała zadokować do śluzy. - Kapitan wysłał nas do naprawy systemów Quebui, które przestały działać. Część ochrony się zbuntowała i... Zaatakowali pasażerów? - zapytał z wahaniem, dopiero po chwili uświadamiając sobie jej słowa oraz to co implikowały, albo zwyczajnie łącząc je z wcześniejszymi odgłosami wystrzałów, które słyszeli.
Jego wzrok przeskakiwał po jej twarzy, a potem ponad jej ramię, spoglądając wzdłuż korytarza w stronę drzwi zza których przyszła. Jej warknięty rozkaz sprawił jednak, że się zawahał; niemal w nieświadomym odruchu przesunął się nieco w bok, zasłaniając ciałem przejście za sobą, jakby to miało odciąć dalszą część korytarza od Hawk. Jego spojrzenie napotkało postawioną barierę, którą dostrzegł dopiero teraz, ale nie wykonał w jej stronę żadnego ruchu, nie opuszczając też ramion.
- Klatka schodowa przy mesie jest bezpieczna - zapewnił ją uspokajająco, chociaż w jego głosie pojawiły się nuty napięcia. - Właśnie stamtąd przyszliśmy. Ta część pasażerów, która nie była w swoich pokojach, została tam wypędzona przez ochronę, więc panuje trochę chaos, ale wygląda na to, że ochroniarze na razie trzymają się pokładu pasażerskiego.
Jego wzrok opadł z powrotem na karabin Hawk, na lufę wycelowaną we własną głowę.
- Nie stanowimy zagrożenia - powtórzył cicho, niemal prosząco.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

22 cze 2023, o 11:36

Trajkotanie Sayi jej nie przeszkadzało, choć otwierało nowe możliwości. Jeśli dobrze ją zrozumiała, mogli nie tylko połączyć się z terminalami, w których pasażerowie przeglądali sieć i oglądali vidy, ale też z ich omni-kluczami. Umożliwiłoby im to zlokalizowanie Zhou, gdziekolwiek by nie był - a także skontaktowanie się z nim. O ile chcieliby się z nim skontaktować. Na razie dość komfortowo było jej w sytuacji, w której mężczyzna nie był do końca pewny tego, co się dzieje.
Zdusiła w sobie wyraz niezadowolenia, gdy mężczyzna nie zawołał swojej koleżanki. Po jego reakcji jednak dostrzegła, że być może nie był podatny na agresję. Nie wywołała ona efektu, którego oczekiwała, więc zamiast odwarknąć odpowiedź, westchnęła ciężko.
- Wybacz. Po tym, co ochrona usiłowała zrobić na górze, nie ufam nikomu na tym statku - przeprosiła, opuszczając lekko broń w dół - na tyle, by nie czuł się nią zagrożony ale nie wystarczająco, by przeszkodziło jej to w wystrzeleniu w jego stronę gdyby wykonał jakikolwiek zły ruch. Ot, na tyle, by cywil poczuł się bezpiecznie, nawet jeśli żołnierz nie rozluźniłby się zbyt mocno. - Widzieliśmy ich zamiary. Z tego co słyszałam, wszyscy ochroniarze, którzy są na pokładzie, działają z własnych pobudek. A co zrobił szef ochrony? - skrzywiła się, wskazując sufit, jakby mogli dostrzec to miejsce przez ścianę. - Zamknął się na mostku i czeka, aż nadleci pomoc, żeby go wybawić. Czy wy wiecie, jak daleko jeszcze mamy do portu? Wybiją nas wszystkich zanim przyleci pomoc.
Zaklęła pod nosem, kręcąc głową, jakby w panice usiłowała dojrzeć sensu w chaosie, który powstał wokół.
- Słyszałam, że przewozicie kilka grubych ryb. Ważnych klientów - dodała cicho, powtarzając skrzętnie słowa, które przekazał jej sam szef ochrony. - Któryś z nich musiał przekupić ochronę. Ale reszta pasażerów się nie liczy. Słyszałeś strzały. Za ile zaczną wybijać tych na klatce schodowej?
Wskazała podbródkiem miejsce, z którego nadeszli, a w którym jego zdaniem znajdowali się pasażerowie.
- Zaczęli od nas. Tych, którzy nie są warci wiele, ale mają broń - szepnęła, wskazując na karabin, który trzymała w dłoniach. - Nie wiem, co stało się z innymi. Ledwie udało nam się wydostać na zewnątrz i uciec, gdy w naszej kajucie odcięto tlen. Ale gdzie, do cholery, mamy uciekać? Są wszędzie. A w kajutach czeka na nich śmierć. W dodatku selektywna. Wiedzą, kto znajduje się gdzie. Wiedzą, kogo mogą wyeliminować, zanim przysporzy im problemów.
Kaszlnęła, głośno, ostentacyjnie, zasłaniając wolną dłonią usta. Pokręciła głową, oddychając szybko, pokazując po sobie napięcie, co nie było dla niej zbyt trudnym zadaniem.
- Gdyby tylko istniał sposób, żeby wszystkich ostrzec. Gdyby wszyscy wyszli na zewnątrz, ochrona nie ważyłaby się strzelać... - westchnęła. - Przecież nie zaryzykowaliby, że strzelą w grubą rybę. Może kupilibyśmy im więcej czasu. Może wtedy szef ochrony by wreszcie zareagował.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

22 cze 2023, o 21:03

Kiedy tylko karabin kobiety opadł nieco w stronę podłogi, mężczyzna rozluźnił się lekko i po chwili wahania sam również opuścił ręce. Nie wykonał żadnego gestu w stronę swojego pistoletu, ale pokręcił za to głową przecząco, krzywiąc się lekko, gdy wspomniała szefa ochrony.
- Byliśmy na mostku, gdy wybuchł bunt. Jesteśmy z Altheą technikami pokładowymi. Na pewno poczuliście, że statek zaczyna zwalniać, prawda? - powiedział, przeczesując dłonią włosy w napiętym geście. - Pomoc jest blisko. Dogonił nas statek przedstawicieli prawa z Aite, bo na Quebui leci jakiś przestępca, który zabił kogoś ważnego przed wylotem. Ochrona miała go obezwładnić i przekazać na drugi okręt, ale chyba ich przekupił albo od początku współpracowali, bo zamiast go zatrzymać, to wypędzili część pasażerów, która była już na korytarzach i zaczęli się barykadować. Nie wiemy co chcą tym osiągnąć, bo przecież na statku Aite jest na pewno więcej żołnierzy, ale...
Mężczyzna potrząsnął głową, a jego wyraz twarzy stwardniał, częściowo ze złości na całą sytuację, która miała miejsce na górze, a częściowo z determinacji, która wypłynęła na powierzchnię.
- To nieważne zresztą. Kapitan wysłał nas do sprawdzenia co się dzieje z Quebui, bo zaczęliśmy tracić kontrolę nad jego systemami. Podejrzewamy, że ochrona musiała coś wgrać w oprogramowanie okrętu, ale niestety nasz statek nie jest przystosowany do walki z czymś takim. Straciliśmy kontrolę nad silnikami, nad przesłonami widokowymi, nad systemem automatycznej kontroli drzwi... - Technik skrzywił się. - Jakiś czas temu zaczęliśmy też tracić obraz z kolejnych kamer, więc zostaliśmy wysłani, żeby spróbować znaleźć źródło problemu lub manualnie zresetować cały okręt, licząc że to wyczyści jego systemy.
Gdy Hawk zaczęła opowiadać swoją historię, spochmurniał, słuchając jej uważnie. Na jego twarzy nie było jednak podejrzliwości, a wyłącznie zamyślenie oraz głębokie zaniepokojenie na temat tego co się działo na wyższych poziomach.
- Nie wiem gdzie to słyszałaś, ale to plotka - mruknął niechętnie na temat grubych ryb, pocierając niewyraźny zarost z roztargnieniem. - Nasz szef ochrony próbował użyć tego samego kłamstwa na mostku, gdy rozmawiał z kapitan z Aite. Tą trasą kursują wyłącznie pracownicy kopalni, szeregowi urzędnicy firm z systemu do którego lecimy oraz pojedyncze osoby takie jak ty. Jeżeli na pokładzie jest jakaś szycha z korporacji, to nieoficjalnie - dodał niezadowolony. Dopiero, gdy wspomniała obecną taktykę ochrony, pozwolił sobie na ciche przekleństwo. Jej sugestia musiała trafić na coś podatnego albo coś co miało sens, bo niemal od razu uzyskała tą reakcję.
- Dranie. Każda kabina ma swój własny zawór bezpieczeństwa, który znajduje się za panelem obok drzwi. Musieli to odkryć i zacząć je zakręcać dla poszczególnych pokoi - rzucił gniewnie. - Quebui ma bardzo niewydajne filtry dwutlenku węgla. Dobrze, że to zauważyliście, bo w kilkanaście minut byłoby po was.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale umilkł, gdy zza zakrętu dobiegł ich kobiecy głos - ten sam co wcześniej.
- Sam, terminal do monitoringu został zniszczony! Nie jestem w stanie sprawdzić logów ani się do niego podłączyć, bo wszystkie porty zostały popsute! - krzyknęła nieświadoma techniczka z dalszej części korytarza. - Znalazłeś Bena?
Wzrok mechanika zatrzymał się ponownie na Hawk i niemal mogła dostrzec jak jego myśli krążą po głowie niespokojnie, gdy podejmował decyzję. W końcu musiał jednak dojść do jakichś wniosków, bo tylko obrócił się bokiem, obracając twarz w stronę korytarza z którego przyszedł.
- Jeszcze nie! Thea, chodź tutaj! - odkrzyknął, a jego spojrzenie przeniosło się z powrotem na czerwonowłosą kobietę, tym razem jednak będąc z pokroju pytającego, a zaniepokojonego. Wskazał ręką na wnękę obok której stali, ale na dalszą część, tą której nie zakrywały bezpieczniki ochrony przeciwpożarowej. Na tej samej ścianie, ale między dwoma bliżej niezidentyfikowanymi modułami, wciśnięty był dodatkowy panel, który oznaczony był tylko czerwoną, przerywaną taśmą dookoła krawędzi. - Możemy ostrzec ludzi włączając alarm przeciwpożarowy w sekcji pasażerskiej, bo da się go tutaj aktywować manualnie. Możemy też spróbować aktywować dystrybutory gaśnicze na korytarzu i w pokojach, to powinno pomóc ludziom, jeżeli ochrona postanowi do nich strzelać. Gdy szłaś tutaj klatką schodową, widziałaś może młodego technika, ubranego podobnie jak my? Względnie wysoki, związane dłuższe włosy? - zmienił nagle temat, pytając z tłumionym ociąganiem, ale w jego głos wkradły się nuty troski, której z pewnością próbował nie okazywać.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

23 cze 2023, o 16:04

Przyglądała się mężczyźnie, gdy opowiadał jej zawiłą historię. Zastanawiała się, jak zareagowałaby, gdyby była pasażerem przewożonym przez nagle zbuntowany statek na Quebui. Prawdopodobnie wzięłaby sprawy w swoje ręce - tak, jak zamierzała zrobić teraz. Ale jej prawdziwe oblicze nie było tym, które Sam chciał widzieć i na które odpowiadał w dobry sposób. Potrafiła grać zabłąkanego żołnierza i nie musiała wręcz sięgać daleko pamięcią, by przypomnieć sobie procedury. Musiała jednak pamiętać, że nadal byli w Terminusie.
- Skoro ten statek nas dogonił, dlaczego nie wchodzą na pokład? I co się stało z hangarem? Próbowaliśmy zejść na dół, ale drzwi są zablokowane. Nie da się przejść. Jakby po drugiej stronie była pustka. - odrzuciła, sięgając po wrodzoną podejrzliwość jakby odczuwała ją w tym momencie. - Jesteście pewni, że ten statek nie współpracuje z ochroną?
Mój Boże, przecież to nawet mogli być piraci.
Rozejrzała się, poruszając w miejscu niespokojnie. Liczyła, że Sam nie dostrzeże jej towarzyszy i że ci tkwią, słuchając ich rozmowy posłusznie, nadal w klatce schodowej. Mimo wszystko, palec nadal trzymała blisko spustu i była skłonna powstrzymać Sama przed zrobieniem czegoś głupiego, ale nadal uważała, że może się jej do czegoś przydać.
Wiedział trochę więcej, niż Saiya, pracując na tej łajbie od, jakby się zdawało, dłuższego czasu.
- Potrafisz to zrobić? - szepnęła, gdy przedstawił jej swój plan, zerkając w stronę miejsca, z którego miała nadejść Thea. - Nie wiem, czy nie będzie za późno, ale może powinniśmy spróbować. Zróbmy to.
Westchnęła, kręcąc głową z żalem. Nadejście kobiety było elementem ryzykownym, który mógł wszystko wypierdolić, ale nie zamierzała się tym przejmować. Na razie. Póki w dłoniach nadal dzierżyła karabin. Pokręciła przecząco głową na jego pytanie, myśląc o sposobie, w jaki mogłaby zachęcić go do działania. Nie byli pod presją czasu, ale zachowywała się tak nerwowo, jakby zegar odliczał wskazówki.
- Na jego miejscu schowałabym się w jakimś miejscu, z dala od ochrony i ich karabinów. Jeśli zdalnie uda nam się ostrzec pasażerów, mogę pomóc ci go znaleźć - dodała, z wahaniem, jakby wcześniej zastanawiała się, czy życie Bena było warte ryzykowania własnym, lecz jakiś kompas moralny w jej głowie zwyciężył. - Jeśli ten statek nam nie pomoże, co mamy wszyscy zrobić?
Zaklęła cicho, wpatrując się w swój omni-klucz, który, w jej domniemanym położeniu, byłby bezużyteczny w tej chwili, choć w praktyce czekała w nim Saiya.
- Nie ma stąd wyjścia - dodała cicho. - Żadnej ucieczki.
Bardzo interesowało ją, czy Zhou miał jakąś alternatywę, jeśli miałby im umknąć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

23 cze 2023, o 20:14

spostrzegawczość technika <30
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

23 cze 2023, o 21:39

Technik pokręcił głową, a przez jego twarz przemknęła mieszanina frustracji i zawahania.
- To wina Vaala. Naszego szefa ochrony - mruknął niechętnie. - Zwlekał z ich pozwoleniem na zadokowanie. Nie chciał wpuszczać stróżów prawa z Aite na pokład, bo jego kontrakt mówi, że jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo wszystkich pasażerów na pokładzie. Nie znajdujemy się już w jurysdykcji układu Typhon, więc teoretycznie korporacja która mu płaci może uznać, że nie powinien zatrzymywać statku na ich życzenie i wpuszczać ich na pokład, a co za tym idzie narzucić na niego jakieś kary albo terminować umowę. Nie wiemy co się dokładnie działo, bo potem wysłał nas tutaj. Raczej na pewno nie współpracują, bo to właśnie Aite chciało, żeby wysłał kogoś ze swoich ludzi i przyprowadził im tego pasażera.
- Sam, z kim rozmawiasz? - Kobiecy głos odezwał się bliżej, a chwilę później zza modułu blokującego częściowo przejście wyłoniła się młoda asari odziana w taki sam, błękitny kombinezon inżynierów Quebui. Dziewczyna zamarła na widok Hawk oraz karabinu w jej dłoni, a jej jasne oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu i strachu, gdy umysł w pierwszej kolejności zarejestrował uzbrojenie jako element wyposażenia ochrony. Starszy mężczyzna obrócił się w jej stronę, unosząc lekko dłoń.
- To jedna z pasażerek, której udało się uciec z góry - powiedział uspokajająco, wracając zaraz wzrokiem ku piratce. - Nie wiemy co się stało w hangarze, ale poczuliśmy wstrząs. Nasz znajomy, który nadal jest na mostku, pisał nam w drodze tutaj, że nasza eskorta myśliwców najprawdopodobniej wdała się w walkę z Aite, więc pewnie też zostali przekupieni. Ale nie mają pewności, bo straciliśmy również wskazania radaru.
Asari przyglądała się z wahaniem czerwonowłosej, niemal odruchowo robiąc krok nieco za plecy swojego kolegi. Jej spłoszone spojrzenie odbiegło na chwilę nad ramię kobiety, szukając czegoś - lub kogoś - w korytarzu za jej plecami.
- Ten drugi statek mógł ostrzelać Quebui - odezwała się nieśmiało, gdy zorientowała się o czym prowadzą rozmowę.
- Nonsens. Jeżeli hangar zostałby rozszczelniony, na całym statku wybuchłby alarm i wiedzielibyśmy o tym - odburknął szorstko mechanik. - To najpewniej kolejna z usterek wywołanych wirusem. Straciliśmy też kontrolę nad niektórymi drzwiami - dodał, kierując swoje słowa do Hawkins.
Najwyraźniej w natłoku emocji nie zauważył, że wcześniej wspomniała o zabitym salarianinie z hangaru.
Sayia nie odzywała się od jakiegoś czasu, najwyraźniej w końcu dostrzegając milczenie pani kapitan i domyślając się, że ta jest zajęta lub właśnie dookoła jej głowy śmigają pociski. W pewnym momencie omni-klucz piratki zawibrował jednak dyskretnie, a gdy na niego zerknęła, dostrzegła że pojawiła się na nim kolejna aktualizacja. Ich mapa Quebui została uzupełniona o niemal sześćdziesiąt dodatkowych punktów, które pulsowały lekko - ponad dwadzieścia z nich mrugało sobie radośnie w pomieszczeniu oznaczonym teraz jako intranet04_mesa_pax, przy drugiej klatce schodowej, na drugim końcu tunelu technicznego. Części punktów towarzyszyły etykiety losowych liter i cyfr, część natomiast była opisana takimi nazwami jak CamilleLapel, ThomasW, abrax czy gun_lord. Druga dwudziestka znajdowała się porozrzucana po pomieszczeniach pasażerów, a trzy inne - wszystkie opisane niezidentyfikowanymi ciągami znaków - tkwiły na korytarzu w znajomych miejscach, które pokrywały się z tymi, które zajmowała wcześniej na kamerach ochrona.
W pomieszczeniu Zhou również znajdowały się trzy pulsujące punkty.
Do aktualizacji dołączona była również krótka wiadomość.
N3tsplit pisze:Ryana powiedziała mi, że jesteś zajęta, bo ćwiczysz swoje zdolności aktorskie. Lokalizacja właścicieli omni-kluczy jest przybliżona (routery pingują wszystko dookoła tylko co minutę)!

PS. Omni-klucz Zhou ma za mocne zabezpieczenia, żeby się do niego włamać, ale znalazłam co pobierał z wewnętrznego extranetu Quebui. Najwyraźniej interesują go najnowsze modele tradycyjnych skrzypiec i tutoriale jak malować słonie na płótnie. Z pewnością wam to jakoś pomoże.

PPS. Ma też okropny gust muzyczny.
- Nie wiem jaki jest ich plan. Quebui nie ma kapsuł ratunkowych ani nie przewozi żadnych promów czy innych metod transportu - mruknął niechętnie Sam. Za jej przyzwoleniem przekroczył ustawioną na korytarzu barierę i podszedł do wnęki z bezpiecznikami, mijając je jednak i zamiast tego sięgając do panelu, który wcześniej wskazał. Aktywował swój omni-klucz, szybko i sprawnie zdejmując blokujące je plomby, a także odsłaniając w środku masywną wajchę opisaną na boku jako OGIEŃ - PAX.
- Co robicie? - zaniepokoiła się Althea, obserwując na zmianę zarówno mężczyznę jak i Hawk.
- Ratujemy pasażerów. Ochrona odcięła tlen w ich pokojach - odrzucił technik, po czym spojrzał na czerwonowłosą, a gdy ta dała mu znak, poruszył dźwignię w dół. Gdzieś w oddali, przytłumiony przez liczne warstwy stali oraz okablowania, dobiegło ich bardzo ciche, jednostajne zawodzenie.
- Chcecie ich wypędzić z kajut? A jeżeli ochrona zacznie do nich strzelać? - zaprotestowała z obawą asari. Sam zawahał się z nietęgą miną, po czym zerknął przelotnie w stronę Hawkins.
- Uruchomię też gaśnice na korytarzu. Dla osłony - burknął, przechodząc pod ścianę z bezpiecznikami. Dziewczyna przyglądała mu się przez chwilę, po czym przeniosła niepewny wzrok na piratkę.
- Widziałaś może po drodze jakichś innych techników? - zapytała z cieniem nadziei w głosie.
- Pewnie ukrywają się w maszynowni, Thea. Ja zostanę tutaj i zobaczę czy uda mi się przywrócić chociaż któreś systemy do działania, a ty powinnaś pójść z... - Technik zawahał się, spoglądając na piratkę. - Przepraszam, nie znam twojego imienia. Ja jestem Samuel. Powinnyście pójść razem na mostek, nasz szef ochrony na pewno skorzysta z twojej pomocy. Może razem wymyślicie jakiś pomysł jak powstrzymać jego ludzi. Althea pokaże ci drogę.
Niemal w tej samej chwili na omni-narzędzie kobiety nadeszły dwie nowe wiadomości.
N3tsplit pisze:W systemach Quebui właśnie aktywowało się coś o nazwie OG_PX. Nie wiem jeszcze co to, ale szukam po schematach.
Stadtford pisze:Długo jeszcze? Czy zmieniasz załogę i dołączasz do Quebui?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

24 cze 2023, o 14:09

Przysłuchiwała się ich rozmowie ze zmarszczonymi brwiami i miną osoby, która nie miała pojęcia, co się tak naprawdę dzieje - a przynajmniej miała mniejsze pojęcie od nich. Skrycie liczyła, że rozmowa z technikami przyniesie jej jakiś rezultat. Przechylenie dźwigni nie było czymś niemożliwym do zrobienia dla niej czy jej członków drużyny, choć być może nie zainteresowałaby ich kolejna z rzeczy, które na Quebui wyglądały na stare i potencjalnie niedziałające.
Dobrze było wiedzieć, że nie było z tego statku innego wyjścia.
Spodziewała się, że jeśli istniało, Saiya by zdołała je wykryć. Wolała jednak nie ryzykować, ani nie chciała splunąć w twarz okazji, która jej się nadarzyła. Technik odpowiadał na jej pytania i brzmiał na osobę o pewnych przekonaniach. Kimkolwiek był Sam, poruszał się po tych korytarzach jak u siebie i skrzętnie kręcił głową, gdy Hawkins mówiła coś, z czym się ewidentnie nie zgadzał. Wiedziała już, że nie zareaguje na pogróżki. Dlatego przesunęła spojrzenie ku nowoprzybyłej, której przyglądała się z udawaną rezerwą. Althea wyglądała na wystraszoną i jakby piastowała niższe stanowisko od jej towarzysza, a przynajmniej ulegała jego burknięciom. Sam bez oporów odpowiadał na jej pytania i ucinał wątpliwości, które posiadała.
A szkoda. W końcu były prawdziwe.
Zerknęła na szybko na nadesłaną jej wiadomość przez Saiyę. Wyglądało na to, że techniczka miała więcej sukcesów ze zdobywaniem im przewagi z pomocą Mandarynki, niż Hawk miała z Altheą i Samem.
Drgnęła, słysząc odległe wycie systemów przeciwpożarowych.
- Jesteś pewien, że nikogo nie ma na tamtej klatce schodowej? - spytała z niepewnością, zerkając na miejsce, ku którego miała ją poprowadzić Thea. - Wolałabym nie ostrzegać ochrony, że tam idziemy. Dotrzyjmy do Vaala dyskretnie. Nie wiemy, komu możemy ufać.
Skinęła głową, jakby w jej sercu tkwiła wyłącznie troska - nie tylko o siebie, ale też o asari.
- Ava - skinęła głową, witając się z asari. - Będziemy szukać waszych techników po drodze. Thea, trzymaj się blisko
Skinieniem głowy wskazała swój karabin szturmowy.
- Wcześniej słyszeliśmy strzały. W chaosie lepiej trzymać się razem.
Sięgnęła do omni-klucza, gdy asari ruszyła w stronę korytarza a ona, mijając Samuela, podążyła za nią, posyłając odpowiedź do wszystkich, którzy napisali do niej przed chwilą - czyli Stadforda i Sayi.
Ava pisze:Idę z asari w ustronne miejsce. Zajmijcie się typem w przejściu technicznym, gdy się oddalimy.
Przyda nam się do czegoś techniczka?
Liczyła na to, że Saiya będzie lepiej wiedzieć, czy cywile mieli jakiekolwiek zastosowanie. Na podstawie ograniczonych umiejętności i wiedzy technicznje Hawkins zdołała wypytać ich najlepiej, jak umiała, ale być może kierowała do nich złe słowa, bądź złe pytania.
Pod pozorem ostrożności powoli weszła do klatki schodowej za asari, w dłoniach trzymając karabin i dopiero gdy znaleźli się poza zasięgiem wzroku mężczyzny, bądź też w ostatniej chwili nim dotarliby do innych ludzi lub pasażerów, zatrzymała się.
- Zaczekaj. Spójrz - zwabiła kobietę, która trzymała się blisko.
Jeśli Saiya wcześniej potwierdziła jej, że Althea ma jeszcze jakiś użytek, przypadła do niej, wysuwając omni-ostrze. Przytknęła je do jej gardła, drugą dłonią chwytając kobietę w kleszcze, by przypadkiem nie sięgnęła po broń. Zatrzymała się.
Jeśli jednak asari nie miała nic do zaoferowania, nie dała jej ani sekundy na zastanowienie się, tylko krótkim machnięciem rozrzażonej broni poderżnęła jej gardło.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

24 cze 2023, o 17:31

Mężczyzna skinął oszczędnie głową, nie odrywając wzroku od bezpieczników i szukających tych, które odpowiadały za korytarze w sekcji pasażerskiej. Kiedy w końcu odnalazł właściwy, przełączył go z głuchym zgrzytem metalu, sprawiając że mała lampka, która błyszczała zielenią przy każdym urządzeniu, zmieniła kolor na czerwony.
- Nie ma tam nikogo z ochrony. Ale jest mnóstwo pasażerów - ostrzegł ją szorstko. - Chodzą między mesą, a klatką schodową, próbując dowiedzieć się co się dzieje. Kazaliśmy im zostać w mesie, ale ciężko przekonać tłum trawersiarzy do czegokolwiek. Więc uważaj gdzie będziesz celować karabinem.
Młodsza asari wyglądała przez chwilę jakby nie chciała opuszczać korytarza technicznego, a jej wzrok przemykał między Samuelem, a drzwiami na końcu przejścia, wyrażając mieszaninę obawy, strachu i troski. W końcu jednak pokiwała niepewnie głową, gdy Hawk zapewniła ją w swojej pomocy i z ociąganiem odwróciła się z powrotem w stronę z której przyszła.
- Wiem. Ludzie potrafią być agresywni, gdy są przestraszeni - odpowiedziała z wahaniem, prowadząc czerwonowłosą między modułami, które miejscami zwężały korytarz aż tylko jedna osoba na raz mogła się prześlizgnąć. - Tak powiedział nam kapitan, gdy opuszczaliśmy mostek i kazał nam wziąć broń oraz generatory tarcz. Gdy szliśmy przez sekcję przejściową, widać było że pasażerowie zaczynają się denerwować.
Wiadomości zwrotne przyszły na omni-klucz Hawk niemal od razu.
Stadtford pisze:Nie mogłaś załatwić tego na Omedze? Czy dziewczyny z Zaświatów biorą za dużo?
N3tsplit pisze:Nie wiem. Chyba nie? Niemal jedna trzecia systemów Quebui jest odcięta od zdalnego dostępu, wymagając manualnej aktywacji oraz wiedzy, której nie da rady wyciągnąć z samych schematów w kilka godzin - trochę jak z archaicznymi ścigaczami czy innymi antykami. Wygląda na to, że wszelkie próby modernizacji jakie podjęli, dotyczyły sekcji publicznych oraz mostka, bo im bliżej w stronę maszynowni, tym bardziej widać starą technologię. Ale z drugiej strony mam już pełny dostęp do pozostałych dwóch trzecich ze wszystkich systemów Quebui, więc jeżeli nie będziemy potrzebować czegoś bardzo niszowego lub związanego z jakimiś większymi pracami w maszynowni to... nie?
Althea poprowadziła ją między kolejnymi wnękami, pochylając się pod rurą z chłodziwem, która szła w poprzek przejścia. Dotarły mniej więcej do trzech czwartych długości korytarza, gdy Hawk uznała, że odległość jest wystarczająca, zerkając na mapę na omni-kluczu. Kilkadziesiąt metrów dalej widziała grube, zamknięte drzwi, ale jeżeli to co mówiła asari było prawdą, to za nimi mogła znajdować się znaczna ilość potencjalnych świadków.
Niebieskoskóra milczała przez większość drogi, pogrążona we własnych niespokojnych myślach, ale gdy Hawk odezwała się do niej, spojrzała w jej stronę pytająco, a potem podążyła wzrokiem w miejsce, w które czerwonowłosa wskazała. Niemal w tej samej chwili dobiegło ich odległe echo wystrzału, dobiegające zza ich pleców i niosące się słabo między modułami korytarza. Althea drgnęła zaskoczona, ale było już za późno.
Omni-ostrze zagłębiło się w jej szyję i wyrysowało na niej szkarłatną linię. Oczy asari rozszerzyły się bardziej w zaskoczeniu i przerażeniu niż w bólu, ale z jej gardła wydobył się tylko zdławiony bulgot, gdy krew zalała jego wnętrzę i wypłynęła jej przez usta. Dziewczyna chwyciła się przedramienia Hawk w odruchowym geście, ale w jej rękach nie było już siły, żeby je odepchnąć; ta błyskawicznie zaczęła opuszczać jej ciało, aż wreszcie asari opadła bezwładnie w ramionach piratki. Jej jasne, sarnie oczy do samego końca wpatrywały się w nią bez zrozumienia, nim po parunastu sekundach zniknęły z nich ostatnie okruchy życia.
N3tsplit pisze:Ale możesz wziąć jej omni-klucz! Do korytarza technicznego oraz maszynowni nie ma dostępu nawet ochrona, więc jakbym z jakiegoś powodu straciła kontrolę nad Quebui, to pozwoli wam to się dalej swobodnie przemieszczać po całym statku.
Nowa wiadomość nadeszła chwilę po tym, gdy ciało Althei osunęło się na ziemię. W korytarzu technicznym zapadła cisza, przerywana jedynie pracą ukrytych wentylatorów, szumem elektroniki i cichym kapaniem rubinowych kropel, które spadały niżej przez zakratowaną podłogę.

Wróć do „Galaktyka”