Galaktyka, w której żyli teraz, sama w sobie była już pełna dziwów i sekretów. Wyobrażanie sobie innej, do której mogłaby dotrzeć jako emisariuszka ludzkiej rasy, przypominało ogromną abstrakcję, której rozmiarów nie dało się ogarnąć umysłem.
- Jestem pewien, że jako urodzona dyplomatka zachowałabyś wszelkie zasady kurtuazji w spotkaniu z krzyżówką turiańsko-quariańską - odparł z powagą, podkreślając swoją wiarę w jej umiejętności.
Odbite światło wpadało do środka przez szybę, rozświetlając ich twarze. A jednak w półmroku, łatwiej było zachować swobodę, która zakradła się do ich relacji jakiś czas temu. Ashford nie należał do osób szczególnie śmiałych jeśli chodziło o przekraczanie tkwiących między nimi barier, ale w tym miejscu, częściowo okryty pancerzem, częściowo mrokiem, rozlewał wina ignorując dwuznaczność ich pikniku, gdyby ktoś obserwował go z boku.
- Kto wie - mruknął w odpowiedzi, z tym samym, konspiracyjnym uśmiechem na ustach. W ułamku sekundy dostrzegła jednak, że ten zbladł na chwilę, jakby pewna myśl zakradła się do jego głowy i odebrała przekonanie obietnicy, która zawisła w powietrzu.
Odchrząknął, zasłaniając swój wyraz twarzy za krawędzią kieliszka. Cokolwiek przez sekundę napełniło jego słowa zwątpieniem, odegnał je na dalszy plan, skupiając się na teraźniejszości. Teatralnym machnięciem dłoni pokłonił jej się, przyjmując pochwałę za zorganizowanie tego niecodziennego pikniku.
- Uważaj. Jeśli kucharz dowie się, że nazywasz jego kolację niekończącym się koszmarem, może się obrazić - parsknął śmiechem, nie podchwytując odniesienia do jej mało udanych nocy, bądź też celowo je ignorując by nie przenieść ich rozmowy na smutniejszy temat.
Podobnie jak ona, sięgnął do opakowania, otwierając hermetyczne zamknięcie. Korytarz zamkniętego, starego muzeum natychmiast wypełniły intensywne zapachy gorącego obiadu przygotowanego dla nich w Couloir City.
- Prawdziwe mięso - rzucił po chwili, nabijając na widelec kawałek wspomnianego mięsa. - Sojowe racje żywnościowe z początków służby do dziś śnią mi się po nocach.
Westchnął lekko, sięgając po kieliszek. Upił mały łyk wina, zerkając na nią znad krawędzi szklanki. Nocne koszmary ponownie zakradły się do ich rozmowy, tym razem przypadkiem, ale stały się niemożliwe do zignorowania.
- Jak śpisz? Lepiej? - zagadnął ciszej, odstawiając kieliszek na bok.
@Iris Fel