Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

[LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

27 gru 2023, o 19:29

Zatrzymała się w połowie kroku, miękko obracając na palcach prosto w stronę Ashforda. Starała się dostrzec coś więcej, niż jego rozbawiony uśmiech w półmroku korytarzy stacji. Mniej więcej na wysokości, na której powinny być jego oczy, zatrzymała spojrzenie i sama wykrzywiła kąciki ust w półuśmiechu.
- A to dopiero pierwszy dzień - mruknęła, jeszcze chwilę takstując wyraz jego twarzy, po czym jak gdyby nigdy nic, kontynuowała wędrówkę, ogrzewając skostniałe palce o ciepły, wręcz gorący kubek. Przynosił ulgę, jak ciepły sweter, który narzuciła na siebie po wejściu do swoich kwater.
Spodziewała się czegos znacznie... mniejszego. Mniej przestronnego, już dawno wyłaczonego z użytku, zapomniane, podczas kiedy jej spojrzenie przeskakiwało z sofy na sofę, na wysłużone pufy i meble, na których gdyby dobrze się przyjrzeć, być może dostrzegłaby odciśnięte ślady po kieliszkach, z których rozlał się alkohol i wżarł w płytę. Zastanawiała się przez moment, jak mogło wyglądać życie towarzystwie na stacji na długo przed tym, jak wygaszono jej czynną służbę i teraz, po długich latach, rozbudzono na nowo do życia. Oczyma wyobraźni, sadzała ludzi na meblach, słyszała gwar rozmów, śmiechów.
Patrząc kiedyś na księzyc, stacjonując jeszcze na Ziemi, a następnie odwiedzając ją okazjonalnie, nie zdawała sobie sprawę o istnieniu I.L.R.C. O ludziach, takich jak Ashford.
Oczekując na odpowiedź mężczyzny, uważniej przyglądała się jego profilowi. Tym razem nie siliła się na dyskretnie, nachalnie wbijała oczy w osobę porucznika, aby wiedział, że nie wyłga się od odpowiedzi. Słysząc ją, uniosła brew. No tak. Powinna wcześniej połaczyć fakty.
- Jest Pan z Cambridge? Naprawdę? - uśmiechnęła się trochę jak ktoś, kto właśnie spojrzeł na wyłozone na stół karty, bądź odkrył podstęp. Przejrzał mistyfikację. Wciąż roześmiana, wyminęła Ashforda i zgarnęła swój kubek z herbatą. Również nie usiadła na kanapie, choć poduszki wydawały się miękkie i wygodne. Wróciła do przeszklonej ściany, usiadła w kącie, na posłodze podciągając pod brodę nogi i opierając na kolanach kubek, na którym splotła swoje palce. Choć bez dwóch zdań musiała smakować tak dobrze, jak pachniała, Fel chwilowo napawała nozdrza aromatem, za którym tęsniła tak samo, jak za Ziemią. Za zmieniającymi się porami poru, jesiennym, chłodnym podmuchem, wiosennym słońcem budzącym do życia roślinność po długich, szaroburych miesiącach ziemi.
- Tutaj również wypełniam swój obowiązek. Ważniejszy, niż ten na Ziemi - zaczęła ostrożnie, z początku dobrze i przemyślanie dobierając słowa, lecz tak samo szybko, jak zaczęła, porzuciła manierę, mówiąc wprost. Otwarcie. Nie zasłaniając się ostrożnością, bądź polityczną poprawnością.
- Po tym, co się stało, byli tacy, którzy liczyli, że ustąpię. Ale jestem zbyt uparta, aby się poddać. Dać za wygraną. Nie jest może to cecha godna polityka, ale tam uratowała mi życie. Postaram się, aby następnym razem chociaż oszczędzić Pana ręce, poruczniku - podniosła kubek, upijając łyk.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

27 gru 2023, o 21:20

Choć pokład widokowy okazał się większy niż się tego spodziewała, nadal był bardzo kameralny. Wejście po schodach skutecznie dawało poczucie oderwania od reszty ośrodka szkoleniowego, nie mówiąc o nieco bardziej nowoczesnym wnętrzu. Głos nadal niósł się po pomieszczeniu, ale dzięki temu bez problemu usłyszeliby, jeśli ktoś wszedłby do sekcji i podążał w ich stronę. Otwieranie włazów było znacznie mniej dyskretne niż uchylanie się drzwi na Cytadeli i I.L.R.C. wydawał się w tej kwestii odporny na skradanie i podsłuchiwanie.
- Skąd to zdziwienie? - odrzucił, udając oburzonego. Pod zmarszczonymi brwiami tkwiło jednak rozbawienie w jego oczach, z którym odwzajemnił jej ciekawskie spojrzenie. - Nie brzmię? - dodał wyzywająco, udając nieświadomego w swoim braku autentycznego akcentu.
Upił łyk swojej herbaty, opierając kubek o swoje kolano. Jego wzrok prześlizgnął się na Ziemski glob w oddali, w zamyśleniu śledząc leniwy obrót ojczystej planety, otulonej pasmem gwiazd. Wielka Brytania wydawała się na wyciągnięcie ręki, a zarazem nieskończenie odległa gdy byli tutaj, w zapomnianej przez świat, Księżycowej bazie.
- Upartość wydaje mi się główną cechą polityków - odrzucił, pół żartem, pół serio. Teraz, w ciemnym wnętrzu bazy, gdy wszyscy mieszkańcy zdawali się zajęci sobą, porucznik decydował się na nieco więcej swobody. Nadal tkwiła w nim pewna oficjalność. Zdradzało go to, jak wyprostowane były jego plecy, z jaką ostrożnością lawirował między niektórymi tematami, jak trzymał się zasady przemawiania do niej per pani. Jego wzrok przyglądał się pięknemu widokowi panoramy za oknem, lecz widziała, że sporadycznie przesuwał się w jej kierunku, badawczy. - Ale ktokolwiek uważał, że powinna się pani poddać lub wycofać, z pewnością nie mówił tego wyłącznie z troski o panią. Współczuję.
Unosząc kubek z herbatą w górę zerknął na swoje obandażowane przedramię, o którym znów wspomniała. Upił mały łyk i z cichym stukotem odstawił naczynie na ziemię obok. Herbata zafalowała w jego wnętrzu - w półmroku rzucanego przez Ziemski glob blasku wydawała się ciemnoczerwona niczym wino.
- Zdecydowanie za bardzo się pani przejmuje o ludzi wokół siebie - zauważył, choć znali się niecałą dobę. Drugą, zdrową ręką chwycił za zapięcie opatrunku i ostrożnie odwinął jego fragment, zerkając pod spód. Nie zauważając niczego niepokojącego, odchylił biały materiał, rękę obracając w jej kierunku by była w stanie ją dostrzec. Zaróżowiona, czerwona skóra była poprzecinana czerwonymi pręgami, układającymi się w biotyczne smugi i iskry, które odcisnęły na niej swoje piętno. Nie widziała jednak pod bandażem żadnych, czarnych śladów, które kiedyś stanowiły jej osobistą plagę. - Główny pożytek z tego opatrunku to spokojniejsza głowa lekarzy.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

27 gru 2023, o 21:52

Świadomość, że ściany mają uszy, towarzyszyła jej niemalże na każdym kroku. Także tutaj, przez cały dzień, ale w tym konkretnym momencie i w tym jednym jedynym miejscu, siedząc w cieniu ziemskiego globu oraz pod prawdziwym, rozgwieżdżonym niebem, łatwo było uwierzyć, że są tutaj tylko we dwoje. Na moment oderwani od rzeczywistości, wymykający się jej prawom i schematom.
Sama była o krok od uwierzenie w to słodkie kłamstewko.
- Nie brzmi Pan i się nie zachowuje jakby był z Cambridge - odparła niewinnie, lecz od razu zdradzało ją rozbawienie. Wesoły uśmiech uciekał spod rozcapierzonych palców, a sposób, w jaki mrużyła oczy, był bardziej teatralny, niż pełny powagi. Rzucała mu jawne oskarżenie, powielające stereotypy znane tylko i wyłącznie osobom wychowanym w Londynie, a także właśnie w Cambridge, zachowując przy tym klasę oraz nieco nonszalanckości.
Oparła policzek o zimne szkło, kołysząc w ręku kubek z herbatą. Kątem oka kontrolowała wprawioną w ruch ciecz, która osadzała się smugami na ciemnych ściankach kubka, ale większa część jej uwagi wpatrywała się nagle w odległą, tak dobrze im znaną planetę. Nagle, zapragnęła odmalować stary, wyblakły układ na ścianie sali treningowej, który powstał prawdopodobnie jako pierwszy, na długo przed pokładem obserwacyjnym. Wydawał się jej namiastką domu, do którego tęsknili osoby stacjonujące w ośrodku.
- Nie poznał Pan radnej Irissy, prawda? - zapytała, choć domyślała się odpowiedzi. Zwróciła twarz w stronę porucznika, obserwując mężczyznę zza kubka, który jeszcze przez moment po upiciu łyka herbaty trzymała na wysokości ust. Po chwili, zdecydowała się go odstawić, a nawet odsunąć naczynie kawałek od siebie. Sama, przysunęła się bliżej Ashforda, kiedy to, o czym mówili, zeszło na prywatne, intymniejsze tory. Wciąż nie mogła go dotknąć, gdyby wyciągnęła rękę, lecz ściszony głos mógł już bez trudu przechwycić podobnie jak ona usłyszeć jego półszept.
- Wdaje się Pan to rozumieć lepiej, niż śmiałabym założyć - zdecydowała się podsumować, więcej wyczytując w tym, jak na nią spojrzał celowo, bądź mimochodem. To była jej codzienność. Towarzystwo ludzi życzliwych, ale także i sępów. Drapieżników czekających na najmniejsze potknięcie. Wiele z uprzejmości, które wymieniała w Antrium, bądź ambasadzie, podszyte były pragnieniem wykorzystania w dojściu do własnych celów. Poniekąd, prowadziła nieustanną grę. Rzadko więc wychodziła z roli, mogąc po prostu z kimś posiedzieć i wypić herbatę.
A jeśli tylko mydlił jej oczy, szybko zda sobie z tego sprawę doskonale wiedząc, co powiedziała wyłącznie Ashfordowi.
- Za mało się o nich przejmuje. I zdałam sobie z tego sprawę dopiero, gdy straciłam ich wraz z całym statkiem. Nie lubię popełniać dwa razy tych samych błędów, poruczniku, proszę więc się przyzwyczaić do mojej troski... Mogę? - zapytała, widząc jego ręce, które odsłonił zrzuciwszy opatrunek. Była lekarzem, nie wierzyła wyłącznie własnym oczom, dlatego jeśli James wyraził zgodę, przebiegła opuszkami palców po kilku ścieżkach z biotycznych snopów, starając się wyczuć każde wybrzuszenie na skórze o ile takie było.
- Moje pierwsze spotkanie z czarną materią skończyło się mniej pomyślnie, niż Pana teraz. To kwestia... przyzwyczajenia? Odporności? Tego, że sam Pan jest furią i przez to inaczej ją odbiera? - zapytała, nie puściwszy jego rąk dopóki nie sięgnęła po bandaż i na nowo nie owinęła go wokół ręki Ashforda. Robiąc z premedytacją prezentowaną kokardę na końcu.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

28 gru 2023, o 00:16

Przytyk dotyczący miejsce jego pochodzenia skwitował jedynie przymrużeniem oczu, choć jego usta pozostały wygięte w półuśmiechu. Odchrząknął, ostentacyjnie chwytając za swoją herbatę z jednym, małym palcem odklejonym od ściany kubka. Choć Ashford nie przypominał rodowitego Brytyjczyka z rodzaju tych, którzy nie opuścili nigdy swojej ojczyzny i pewne zachowania były w nich zakorzenione, gdy podkreślał niektóre swe cechy lub akcent stawało się to łatwo widoczne.
Teraz, w ciemności otulającej ich dyskrecją, nie wypełniał również roli klasycznego żołnierza, do której jako polityk powinna być przyzwyczajona. Reguły, zasady i musztra być może stanowiły jego trzon, lecz służba w charakterze furii musiała być inna, nietypowa. Przemawiała przez niektóre jego zachowania i to, w jaki sposób lekarze wokół odnosili się do porucznika.
- Nie miałem przyjemności - parsknął, wychwytując wszystko to, czego nie wypowiedziała. Skinieniem głowy potaknął na znak, że rozumie te zawiłości, przynajmniej do pewnego stopnia - tak samo jak rozumiał, dlaczego radna wypowiadała się o nich uprzejmie i oszczędnie, pomimo braku innych ludzi wokół nich.
W obliczu Ashforda mogła dostrzec w tej kwestii podobieństwo. Niekiedy na jego oficjalnym obliczu pojawiały się pęknięcia. Przez nie dostrzegała to, na co nie czuł, że może sobie pozwolić, lub czego wolał nie wypowiadać głośno. Jak na osobę o swojej randze, teraz i tak mówił do niej swobodnie, lecz nie była to całość tego, co przechodziło przez jego myśli. Reszta chowała się za barierą pomiędzy nimi, której nie sposób było nie zauważyć.
- Przykro mi - odpowiedział cicho. W jego wyrazie żalu dostrzegła żołnierską akceptację, której na próżno szukałaby u kolegów z cywila. Nie było w jego wyrazie twarzy szoku i niedowierzania, a jego ciało nie naprężyło się w tym nagłym przebłysku energii, którą w ludziach wyzwalała fascynacja śmiercią.
Do niektórych rzeczy przyzwyczajał wyłącznie fach.
Odkładając herbatę w bok, by nie przeszkadzała, bez wahania przesunął swą dłoń w jej kierunku, pozwalając jej obejrzeć ramię z bliska. Jego skóra, choć nie była w pełni zaleczona, wyglądała na zaróżowioną i zdrową, a nie martwą i nekrotyczną jak otaczająca jej ranę niegdyś tkanka.
- Trochę tego i tego. Naukowcy z ośrodka mają swoje skomplikowane określenia na to zjawisko, ale moim zdaniem, biotykę furii najlepiej porównać do ognia - wyjaśnił, przyglądając jej się gdy fachowo - oraz jego zdaniem niepotrzebnie - obwiązywała jego rękę bandażem. - Raz podłożony, będzie trawił wszystko przed sobą aż do wypalenia. Wystarczy jeden płomyk takiej ciemnej energii w ranie i będzie jątrzyć się w nieskończoność.
Parsknął widząc kokardę, którą udało jej się zawiązać na końcu. Kręcąc głową, odsunął rękę z udawanym oburzeniem i wcisnął pętelki kokardki pod bandaż, chowając jej majestat.
- Na razie potrafi pani tylko podkładać ten ogień. Z czasem nauczy się pani go również gasić.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

28 gru 2023, o 08:31

Skinęła głową. Pogodziła się ze stratą na tyle, na ile to było możliwe. Rana przestała się jarzyć, choć daleka była od zabliźnienia się - wciąż, w głowie, miała słowa Cassiana. Część z nich przeżyła. Znajdę ich i sprowadzę do Ciebie. Nie podzieliła się nimi z nikim. Zachowała dla siebie, musząc szczerze przyznać, że sama do końca nie dowierzała w to szczere zapewnienie ze strony Daharisa.
Jak? Jak to było w ogóle możliwe? Podlegał SST, był głęboko zakorzeniony w ich strukturach, prawdopodobnie mając więcej władzy, niż się do tego przyznawał, co po tym, co obejrzała na vidach nie było już takie niezwykłe - dosłownie wywalczył sobie drogę do decyzyjności w szeregach terrorystycznej organizacji. Dlaczego więc miał ryzykować i uwalniać jej współpracowników cennych w jakimś stopniu dla Sojuszu? Ryzyko z obiektywnej oceny, stając z boku i patrząc się na to beznamiętnym wzrokiem, w żadnym stopniu nie było współmierne do potencjalnych zysków.
W półmroku ukryła swoje zamyślenie pod płaszczem długich spojrzeń rzucanych ziemskiemu globu. Swoją naukową ciekawość w pełni zaspokoiła przyjrzeniu się skórze na ramieniu porucznika z bliska, z każdej możliwej strony, wędrując po śladach biotyki i zataczając półkola tam, gdzie blizny zlewały się z kolorem skóry będąc żywym dowodem szybkiego i sprawnego regenerowania się tkanek.
Teraz już naprawdę mogła odetchnąć. I przestać sobie wyrzucać choć jedną rzecz.
- Czuje na sobie Pana ciężkie spojrzenie, poruczniku. Proszę jednak pamiętać, że sama jestem, a właściwie to byłam lekarzem i pewnych przyzwyczajeń... Cóż. Ciężko się pozbyć - cmoknęła, niezrażona ciężkością oraz intensywnością wlepianych w nią par ślepi, kontynuowała bandażowanie, a palce jej nie zadrżały.
- Poza tym, mam wrażenie, że co najmniej jedna lekarka jest służbista a ja nie chciałabym Pana stawiać przed koniecznością wytłumaczenia się, dlaczego nie nosił Pan opatrunku tak długo, jak było to zalecone - puściła Ashfordowi perskie oczko, a także wypuściła z rąk jego własną, opatrzoną dłoń. Z niewielkim, subtelnym dodatkiem odzwierciedlającym to, co oboje najprawdopodobniej myśleli gdyby tylko mieli sposobność wyrażenia się otwarcie. Bez skrępowania.
- Jest Pan żywym dowodem, że tak się właśnie da. Zachował Pan przy tym wszystkie palce u rąk, włosy i poczucie humoru, więc... Dla mnie też jest nadzieja - chwilowo, jeszcze, nie wróciła na swoje miejsce. Zadarła głowę, po raz pierwszy dokładnie oglądając okolice ośrodka surowe oraz przeorane kraterami w tle. Widziała je za dnia, kiedy jechali wspólnie z mało wygodnym transporcie, a także teraz, pod osłoną nocy i musiała przyznać, że niespecjalnie pejzaże różniły się od siebie.
- Tamten rozświetlonym punkt przed nami na horyzoncie to jakiś aglomeracja? Mają tam dobą kawę? - zainteresowała się światłami, które wcześniej zignorowała byleby szybciej spojrzeć na Ziemię, pokazując je Jamesowi.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

5 sty 2024, o 20:19

Cisza panująca w ośrodku nie doskwierała tak w miejscu takim jak to. Sala obserwacyjna była tak odseparowana od głównego kompleksu, że jej odosobnienie wydawało się naturalne. Być może przez grube włazy nawet w środku dnia do wnętrza nie docierały żadne ślady bytności innych pracowników. Ashfordowi to wyraźnie odpowiadało - wyglądał na bardziej zrelaksowanego niż wcześniej, gdy przechadzali się korytarzami i choć te były puste, wydawało się, że jakaś niewidzialna nić ciągnie go w górę, w wiecznie wyprostowanej pozycji z piersią wypiętą do sufitu.
- Już pani podpadła jakiejś? - odrzucił łobuzersko, uśmiechając się znad krawędzi swojego kubka. Napar herbaty zdążył już ostygnąć, nie ogrzewając ciała tak jak wcześniej. Nawet zimny zachowywał jednak swój dobry smak. - Dobry początek.
Jego wzrok ześlizgnął się na opatrzoną dłoń. Zgiął i wyprostował w niej palce, jakby sprawdzając towarzyszący temu ból. Pomimo bandaży, nie wyglądał, jakby coś mu doskwierał - jego wyraz twarzy pozostał zrelaksowany, a wzrok szybko podniósł się z powrotem na krajobraz po drugiej stronie szkła.
- No, niekoniecznie wszystkie palce - odchrząknął, poprawiając ją subtelnie. - Ale odrastanie nie boli. Tylko trochę swędzi. Obiecuję.
Mrugnął porozumiewawczo, jakby utrata palców była czymś, co również pisane było Fel i jakby powinna zacząć się powoli na to przygotowywać. Jego ton głosu był na tyle neutralny, że nie była w stanie określić, czy mówił poważnie, czy znów żartował.
Odstawił pusty kubek na herbatę na podłogę obok, wiodąc wzrokiem za miastem, które wskazała.
- To Couloir City, do którego przyleciała pani tego ranka - odrzekł. Miasto majaczące na horyzoncie znajdowało się znacznie dalej, niż wyglądało - jak to bywało w kwestii krajobrazów. Szczególnie, że dojazd do niego był wyłącznie drogą naziemną. Promem pokonaliby ten dystans w może dwadzieścia minut. - Obawiam się, że jedyną osobą, która może panią tam zawieźć, jest pani instruktor. Powinna pani zacząć wkupiać się w jego łaski.
Uśmiechnął się lekko, chwytając za kubek i podnosząc z ziemi, zupełnie jakby herbata wyznaczała czas ich krótkiej, nocnej schadzki. Prawda jednak była taka, że zegarek wskazywał już późną godzinę - a Clarrisa zapowiedziała pobudkę za niecałe sześć godzin.
- Możemy zacząć od zarzucenia pana w moim kierunku - zasugerował, wyciągając do niej rękę. Gdy ją ujęła, pomógł jej wstać, podciągając z łatwością w górę. - Spędzimy ze sobą co najmniej następny tydzień. Tak będzie łatwiej.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

5 sty 2024, o 20:58

Potrafiła to zrozumieć. Dla niej również samotność była momentem, kiedy po całym dniu mogła wreszcie zrzucić maskę i przestać się pilnować na każdym kroku. im więcej czasu spędzała w towarzystwie Ashforda, tym więcej podobieństw dostrzegała w mężczyźnie - nie był już obcym, zagadkowym elementem ściągniętym do ośrodka z jej powodu. Oswajała się z nim, pozwalała na drobne niedomówienia, a także żarty, wierząc, że wzajemny kredyt zaufania pomoże im - a zwłaszcza jej - kiedy znowu będzie musiała sięgnąć do krnąbrnych pokładów biotyki przepasanej wciąż dla niej tak inną, niż dotychczas, czarną materią. Nie bała się ognia. Nie w sposób oczywisty. A jednak, pchając rękę prosto w jego płomienie, podświadomie narzucała sobie pewne wyobrażenia, przez które na pewno też dzisiejszy trening zakończył się tak, a nie inaczej. Nawet, jeżeli nie łudziła się, że już od razu uda się jej zapanować nad naturą furii, widziała efekty oraz siłą rzeczy również sobie w zdecydowanie bardziej optymistycznym świetle. Smak porażki, nawet, jeżeli nie był jej obcy, to jednak nie często wracał do niej i nie drwił tak głośno z jej dumy. Upijając łyk, przełknęła swoistą gorycz, przyznając przed samą sobą, że jeszcze nie raz zwątpi, a nawet w duchu przeklnie siebie, swoje decyzje, cały ośrodek i samego Ashforda.
Gdyby to było takie łatwe, proste i oczywiste, pierwsze szeregi Przymierza składałaby się z samych furii.
- ... To miało mnie pocieszyć, poruczniku? - cmoknęła, ukrywając rozbawienie za kubkiem z herbatą. Uparła się, aby traktować słowa Jamesa jego żart. Absolutnie nie brała ich na poważnie, do serca, inaczej istniało prawdopodobieństwo, że jedyną rzeczą, którą podnosić będzie biotyką, zostanie piórko z odpowiednio wyłamaną dudką, aby przypadkiem zaostrzony koniec nie wbił się jak shuriken w ścianę, kable, bądź szyje instruktora.
Dopijając herbatę, przyglądała się miastu, które wyrosło na powierzchni księżyca. Przeszła wyłacznie przez port, z oczywistych względów nie mając czasu i nawet nie myśląc o wycieczce krajoznawczej po aglomeracji. Teraz jednak, słysząc dalsze słowa Ashforda, Couloir City nagle stało się dla Fel niezwykle interesujące. Zabębniła palcami o porcelanę, gestem zachęcając go, aby kontynuował. Rozwinął swoją myśl. Zdradził więcej, zwłaszcza w zakresie tego przekupstwa. Był twardym negocjatorem, czy wręcz przeciwnie?
- Twierdzi Pan, że mój instruktor jest przekupny? To cenna rada. Pozwolę sobie ją wykorzystać - zapewniła go, początkowo ignorując fakt, że Ashford podniósł się z ziemi. Kiedy jednak stanął przed nią i wyciągnął do niej swoją rękę, z teatralnym ociąganiem, chwyciła jego dłoń.
Nie puszczając ręki mężczyzny, obróciła się na palcach, z premedytacją skracając dzielący ich dystans.
- To zależy - odparła, konspiracyjny ton zbliżając do jego ucha. W tym intymnym momencie, ściany nie miały prawa niczego słyszeć. Żadnych świadków. Dowodów tej zbrodni.
- Głównie od tego, czy Ty James będziesz w stanie mówić do mnie po imieniu. Udzielę Ci dyspensy w obecności innych, abyś nie musiał się każdemu tłumaczyć, ale sam na sam oczekuje, że nie będę dla Ciebie Panią. Równe zasady i traktowanie - była Radną, ale mogła z łatwością przestać nią być na jego sali treningowej, w tym obserwatorium, czy w pojeździe, którym wieźć ją będzie do miasta.
- To kiedy ruszamy do Couloir City? - rzuciła jeszcze, jedną noga będąc już na pierwszym stopniu w dół.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

8 sty 2024, o 17:20

Choć jego słowa brzmiały groźnie, nie dostrzegała żadnych poważnych uszczerbków na zdrowiu - nawet pod bandażem, który związała w kokardkę. Ashford nie kwapił się do odpowiedzi, pozwalając jej wyciągnąć własne wnioski. Gdy oboje ruszyli w kierunku wyjścia z pokładu obserwacyjnego, podobnie jak wcześniej przyjął jej kubek i pozwolił jej pójść przodem po stromych i wysokich stopniach.
Jej warunek spotkał się z chwilą ciszy, w której w skupieniu pokonywali zdradziecką drogę w dół. Niezdecydowanie w wyrazie twarzy Jamesa pokazało jej, że zastanawia się nad tym, czy może go przyjąć. Status Fel wykraczał poza zwykłą hierarchię wojskową, z której mógłby zrezygnować w chwilach nieoficjalnych bez większych problemów. Gdy jednak podjął decyzję, przytaknął głośno.
- Z taką dyspensą nie mam powodu, by się nie zgodzić - przyznał, dorównując do niej gdy szli szerszym korytarzem w stronę części mieszkalnej. Zatrzymując się przed obszernymi drzwiami, wyciągnął do niej rękę, rozpoczynając ten rozdział na nowo - tym razem w nieco inny sposób. - W takim razie miło mi cię poznać, Iris.
Parsknął śmiechem w odpowiedzi na jej pytanie, chwytając za uchwyt śluzy i otwierając przed nimi grube, ciężkie drzwi. Wracając do swoich kwater nie napotkali nikogo na swojej drodze, kto mógłby zadawać niepotrzebne pytania.
Ashford odprowadził ją do drzwi przydzielonej jej kajuty. Zabrał przy tym jej kubek, obiecując odnieść go do kantyny i zatrzeć ich ślady zbrodni.
- Wypocznij - polecił jej, choć w mniej nakazującym tonie niż zrobiła to Clarissa. Dopiero gdy zatrzasnęła drzwi za sobą odwrócił się, ruszając do kantyny by zostawić w niej brudne naczynia.
Jej pierwsza noc była krótka w czasie, lecz wydawała się nieznośnie długa dla jej umysłu. Wraz ze snem nadeszły koszmary. Przytomna tkwiła wewnątrz zamkniętej kapsuły medycznej w promie, który miał zabrać ją z dala od Aeris, na Cytadelę. Tym razem jednak wszystko wydawało jej się naopak - przez szklaną kopułę widziała okna promu, a przez nie niebezpiecznie zbliżający się blask Cicero. Prom mknął w stronę zagłady i nie było wokół nikogo, kto mógłby jej pomóc. Nieważne jak długo uderzała pięściami w szybę, kapsuła nie dawała jej się otworzyć ani zniszczyć. W jej uszach dźwięczało od odgłosów bezsilnych uderzeń pięści w pokrywę.
Gdy przebudziła się nagle, wyrwana z okowów swojego koszmaru, walenie nie ustąpiło. Rozpoznała w nim stukanie do drzwi jej kajuty, w której doszło do jakiegoś zamieszania. Wnętrze jej mieszkania wyglądało, jakby przeszło przez nie oko cyklonu - jej rzeczy były porozrzucane wszędzie wokół, choć rygiel na drzwiach był mocny i nikt nie mógł wejść do środka.
Clarissa przywitała ją uprzejmie pół godziny po czasie, na który były umówione, lecz Fel nie słyszała budzika. Zdziwiona podała jej małą torebkę ze znajomym logiem ziemskiej kawiarni "Starbucks" twierdząc, że leżała przed drzwiami do jej kajuty. Wewnątrz Iris znalazła szczelnie zapakowaną i wciąż gorącą kawę, na której kubku tkwiła holograficzna etykieta: " venti zimowa latte z mlekiem z alpejskich krów, ośmioma shotami Blonde espresso, siedmioma pompkami sosu piernikowego, trzema pompkami sosu marcepanowego żartuję, bezkofeinowa latte na najlepszych ziarnach, jakie macie." Duval była na tyle uprzejma, by tego nie skomentować.
Ashford nie żartował. Po jej spotkaniu z Clarissą czekał na Fel w pancerzu przy śluzie. Ich przebieżka wokół bazy była pierwszego dnia wyłącznie szybkim spacerem, ale i tak sprawiła, że kobieta zmęczyła się i spociła od stóp do głów, co wymagało od niej prysznica przed obiadem. Porucznik nie poruszał tematu kawy, która znalazła się pod jej drzwiami, ale dostrzegła w jego wymówieniach odrobinę zabarwionego rozbawieniem fałszu.
Następne pięć dni zlewały się w jeden, żmudny okres w życiu Fel.
Jej noce były niespokojne, a biotyka wirowała w jej sypialni gdy nocne koszmary wykręcały ciałem kobiety. Poranki rozpoczynała z Duval, która przychodziła do niej również po południu i wieczorem. Mimo jej prób, nie udało jej się zlokalizować na razie doktor Maketari, ale piątego dnia zaoferowała Fel swój korektor pod oczy. Gdy blondynka spojrzała w lustro, dostrzegła pogłębiające się pod nimi cienie.
Jej treningi były różne, choć było ich dużo. Co drugi dzień Ashford zabierał ją na przebieżkę wokół bazy, którą była w stanie okrążyć już powolnym truchtem, choć wciąż z zadyszką. Po południu ćwiczyli z biotyką. Niejednokrotnie znajdowali się w sytuacjach bliskich utraty kontroli, lecz porucznik dobierał proste ćwiczenia i w razie potrzeby interweniował. Na swój sposób było to coś nowego dla Fel. Potrafiła zrobić wszystko to, o co ją prosił więc w przeciwieństwie do klasycznego szkolenia biotycznego, celem nie było wykonanie ćwiczenia - ale wykonanie go z użyciem proporcjonalnej do tego siły bez incydentu.
Jej leczenie było dość podobne przez cały ten czas. Zmieniano jej dawki oraz dwa różne leki, lecz poczucie chłodu jej nie opuściło, a codzienne migreny nie znikały - szczególnie bez wspomożenia się zmieniającą ciśnienie kofeiną.
Czwartego dnia dostała w wiadomości przeprosiny od admirała Stovorei, który poprosił ją o odrobinę cierpliwości, nie dając przy tym żadnych informacji - obiecał, że wyjaśni wszystko na miejscu, pewnie nie chcąc ryzykować, że ktoś przechwyci wiadomość.
Szóstego dnia, gdy jak zwykle rano zastukała do niej Clarissa po kolejnej, kiepskiej nocy, Fel zastała asystentkę bladą jak ściana.
- Pani Fel - wydusiła z siebie, wciskając się do środka kajuty nim Iris zdążyła z niej iść, by jak zwykle mogły zjeść razem śniadanie. Zatrzasnęła grube drzwi i zaryglowała. Jej dłonie drżały gdy odwróciła się do blondynki, sięgając do swojego omni-klucza. - To pilotka. Pilotka Venus dotarła na Cytadelę - wydusiła ściszonym tonem, jakby ktoś w tym miejscu z nimi był, mógł ich podsłuchać. Jej omni-klucz zalśnił, ukazując komunikat wewnętrzny SOC. Według niego, na Cytadelę cztery godziny temu dotarł prom z uchodźcami z Terminusa. Wśród nich, na liście pasażerów, Fel odnalazła znajome nazwisko. - Z tego co wiem, zabrano ją na przesłuchanie. Usiłuję... usiłuję ustalić, co ona tam robi i dlaczego tam jest. Ale spałyśmy, gdy to się stało, jesteśmy tak daleko, nie mogłam zareagować zawczasu...

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

8 sty 2024, o 19:18

Uścisnęła dłoń Ashforda kwitując ich małą, niepisaną umowę ciepłym uśmiechem. Późna pora przekonała ją, że warto jednak zamknąć oczy i spróbować zasnąć, nim odezwie się jeden z trzech budzików przed godziną umówioną z Clarissą. Jutro też był dzień, podobnie jak pojutrze czy za tydzień; pożegnała się z porucznikiem, życząc mu spokojnej nocy. Wzięła szybki prysznic, przebrała się, po czym musiała wstać z łózka, kiedy przypomniała sobie po tym, jak przytuliła policzek do puchowej poduszki, że światło się samo nie zgasi. Szybko, dopadła do ściany, po omacku odszukała manualny włącznik i już po ciemku, na palcach, wróciła do łóżka rozpoczynając niekończące się rendez-vous z koszmarami.
Przychodziły do niej każdej nocy. Skradały się niepostrzeżenie jak kocur. Za pierwszym razem wydawało się jej to tak rzeczywiste. Jakby śniła świadomie. Patrzyła się na swoje ręce, tłukąc długo i namiętnie w kapsułę, wiedząc, że za moment, już zaraz, Cicero ją pochłonie, spali, spopieli, przepadnie, a wraz z nią szansę na ratunek dla innych. Dla niego. Mimo iż opadała z sił, brakowało jej tchu, a szkła nie udało się nawet zarysować, nie poprzestawała w swoich działaniach. Roztrzaskiwała biotykę o niewzruszony właz, budząc się w newralgicznym momencie. Bardziej zmęczona, niż kiedy kładła się spać. W wymiętej pościeli, raz na stercie porozrzucanych ubrań.
Innym razem tonęła w jeziorze. Smoliście czarne fale roztrzaskiwały się o jej policzki, odbierały dech, jeszcze utrzymywała się na powierzchni, lecz bez pomocy bawiącej się nad brzegiem dziecka, które zrywało kwiatki i splatało z nich wianek, wiedziała, że sobie nie poradzi. Próbowała je wołać, lecz wtedy woda wdzierała się do jej ust. Zanosząc się kaszlem, opadała jeszcze niżej. Pochłaniała ją bezrkesna, roziskrzona od odbijających się gwiazd tafla wody.
Raz siedziała na polanie z Ionto. Czuła ciepły wiatr na policzkach, który czesał jej włosy i burzył lekko skręcone loki. Uśmiechał się do niej, ale oczy miał puste. Próbowała wyciągnąć rękę, dotknąć go, znów poczuć to znajome ciepło pod opuszkami, lecz nie potrafiła się do tego zmusić. Przekonać swoje ciało do jakiegokolwiek ruchu. Głos - z oddali, znajomy - szeptał, że nie mogła go uratować, a słowa odbijały się echem niesione przez wiatr.
Za każdym razem, w ciszy i złości, sprzątała pobojowisko w sypialni. Zgarniała pościel, zbierała spodnie i bluzki. Układała kosmetyki, porządkowała datapady. Nie komentowała tego i była wdzięczna, że Clarissa również nie dzieli się z nią swoimi przemyśleniami, gdy codziennie otwierała jej z pobojowiskiem w tle. Bledsza i zmęczona. Korektor zachowała, zamazując cienie przed kolejną wizytą lekarską, czy kiedy Ashford oczekiwał na nią w sali treningowej.
Zaczynała się przyzwyczajać do codziennego wysiłku fizycznego. Nie marudziła już tak, kiedy biegali wolno, ale dokładnie wokół bazy w ciężkim sprzęcie. Mogłaby też przyzwyczaić się do kawy, którą raz zostawił pod jej drzwiami, lecz prezent ten wydawał się albo jednorazowy, albo przeznaczy na specjalne okazje. Po tym, jak utrzymała kule w powietrzu, a czarna materia choć oplatała jej dłonie, nie wymknęła się jej spomiędzy palców, po cichu liczyła, że właśnie dzisiaj, otworzy jej Duval, przekazując w pierwszej kolejności torbę z logiem Starbuksa, a następnie datapad do kolejnej autoryzacji. Tak się jednak nie stało. Pocierając wierzchem dłoni policzek, mrugając intensywnie, aby wyrzucić z pamięci kolejny koszmar, który towarzyszył jej w nosy, podeszła do drzwi, po drodze potykając się o przewrócona krzesło. Fukając pod nosem, podniosła je i zatrzymała się jeszcze, aby wyzbierać kawałki szkła, które rzuciło w dywan, kiedy pękła interaktywna ramka kiedy jakimś cudem uderzył w nią pocisk z pozostawionego z sentymentu, pusty kubek po kawie z oczywistym, dopisanym małymi literami pod logiem liścikiem. Odłożyła je na stolik, jeszcze chwilę przeciągając moment otwarcia. Było jej dzisiaj wyjątkowo zimno, opatuliła się szczelnie wełnianym swetrem, który był na nią za duży, co wcześniej przeszkadzałoby perfekcyjnej Fel, lecz teraz - biorąc pod uwagę nieustające migreny i wychłodzenie - zbawiennie zakrywał także do połowy łydki. Otworzyła Duval, geste zapraszając ją do środka. Widok bladej jak ściana, przejętej asystentki, sprawił, że bez słowa zatrzasnęła za nią drzwi i wspólnie z Clarrisą - w tym samym momencie jej dłoń i ręką kobiety dotknęła do zamka - przesunęła rygiel.
Obróciła się w jej stronę, dusząc chęć ponaglenia kobiety, aby wydusiła z siebie to, co ją tak bardzo przeraziło. Nie była gotowa na słowa, które za moment miały paść... Fel usiadła. Opadła ciężko na brzeg łóżka, nie odrywając oczu od Clarissy.
- ... Jak to? - wyrwało się jej, co było najszczerszą i najprawdziwszą reakcją Radnej. Uderzyło w nią nagłe uczucie ciepła, co najprawdopodobniej odnotowało urządzenie mierzące jej tętno i rejestrujące prace serca. Nie przejmowała się jednak teraz Holterem. Wpatrywała się w Clarissę, jakby ta miała dla niej gotowe odpowiedzi, lecz im więcej mówiła, tym więcej pytań pojawiało się w jej głowie. Chaos myśli okiełznała z trudem, podobnie jak drżenie rąk, które końcem końców wczepiła w rękawy swetra.
- Dlaczego nikt nas niezwłocznie nie poinformował o tym fakcie!? To niedopatrzenie wymagać będzie solidnego wytłumaczenia i znalezienia odpowiedzialnych. Użyj mojego uwierzytelnienia, a nawet komunikatora, jeżeli to będzie potrzebne, aby ustalić, kto przesłuchuję Pesarę. Ma mieć zapewnioną opiekę naszej ambasady gdziekolwiek ją nie zabrali. Bez względu na to, co się stało, formalnie jest pracownikiem dyplomatycznym, nie jest więc zobowiązana odpowiadac w pojedynkę na ich pytania. Niech Udina mówi w jej imieniu, albo chociaż będzie obecny na przesłuchaniu... - działanie pod presją otrzeźwiło jej umysł. Wrzuciło Iris na właściwe tory, wydawała więc polecenia Duval, otwarta na sugestię asystentki.
- Chcę także z nią pomówić osobiście. I albo mi to umożliwią przez komunikator, albo wracamy na Cytadelę - podkreśliła fakt, bynajmniej nie szantaż, bądź argument poniżej pasa. Była gotowa wsiąść tak, jak stała na statek i w ciągu godziny, opuścić orbitę księżyca. Nawet, jak jeszcze nie do końca docierało do niej, co właśnie się działo, jej myśli uciekały do uchodźców z Terminusa. Do niego. Znów stał się namacalny, jak w dzisiejszym, nocnym koszmarze.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

8 sty 2024, o 22:50

Przerażenie Clarissy jedynie wzmogło się gdy dostrzegła reakcję Fel. Kiwała energicznie głową, palcami wywołując holograficzną klawiaturę by wstukać pierwszą z setki wiadomości, jakie wyśle tego ranka. W jej wyrazie twarzy pojawiło się poczucie winy - choć to nie ona zadecydowała o ukryciu przed Iris informacji, pogrążona była we śnie i dopiero teraz odczytała raporty. Minęły cztery godziny, a w świecie polityki było to bardzo wiele - na samej Cytadeli była to prawie połowa dnia.
- Najmocniej przepraszam, radno Fel - wydukała, jednocześnie nie odrywając wzroku od swojego omni-klucza. - Natychmiast wszystkiego się dowiem. Mam kilka kontaktów w SOC, postaram się je poruszyć. Skontaktuję się też z ambasadorem Udiną...
Jakby w reakcji na jej słowa, lub, co bardziej prawdopodobne, którąś z posłanych przez nią wiadomości, omni-klucz Fel zapiszczał, informując o nadejściu nowego połączenia. Rozpoznała znajome nazwisko w ID dzwoniącego.
- Dzień dobry Iris. - holograficzna sylwetka Irissy zabłysnęła nad omni-kluczem Fel, mrożąc w miejscu Duval. Asystentka z przerażeniem podniosła spojrzenie ku Fel, wymownie wskazując na drzwi i tym samym pytając, czy powinna zostawić ją samą, czy może zostać w kajucie. - Z tego co widzę, jest u was bardzo wcześnie.
Asari odchrząknęła. Na Cytadeli dobiegał teraz wieczór, a mimo tego kobieta odziana była w swoje formalne ubrania. Czas pracy radnych bywał różny, a w czasie wojny wydawał się pochłaniać całość doby.
- Ucieszy cię na pewno informacja, że udało nam się zlokalizować członkinię załogi twojego statku - spojrzała w dół, z pewnością na jeden z raportów. - Pilotkę imieniem Pesara Theris. Została zatrzymana przez nasze służby i jest bezpieczna.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

8 sty 2024, o 23:18

Miliony myśli. Setki zapytań. Prawdę powiedziawszy, nie powinno ją to do końca dziwić. Obiecał je. Słowa Daharisa zapamiętała głośno i wyraźnie. Nim doszedł do niej sens, a także konsekwencje składanej deklaracji, wyartykułował ją bez zawahania, po czym zatrzasnęła się kapsuła medyczna, aparatura rozpoczęła pracę, a sam mężczyzna odszedł. Przepraszam wracało do niej w koszmarach, ale również i bezsennych nocach. Podobnie jak intensywny zapach cytrusów, dotyk na wargach, lekko drwiący uśmiech pociągający kąciki ust do góry.
Uwierzyła mu. Podświadomie chciała wierzyć. I kiedy najprawdopodobniej spełnił część danej jej obietnicy, odruchowo ją negowała. Nie dopuszczała do świadomości, że to mogła być prawda. Że Pesara Theris znajdowała się na Cytadeli cała i zdrowa.
Wypuściła powietrze z płuc, pochylając się nieco do przodu na łóżku. Jakby ciężar doniesień był przytłaczający.
- To nie Twoja wina, Clarisso. Powinni się do nas dobijać drzwiami i oknami z taką informacją, zwłaszcza że dobrze... - urwała, gdy jej omni-klucz obwieścił połączenie prosto z Cytadeli. Zatrzymała asystentkę ruchem ręki. Ufała jej. Nie było potrzeby, aby wychodziła.
- Irisso - przywitała się z Radną, skupiając na jej hologramie swoje oczy. Za duży sweter skutecznie maskował mankamenty jej nieogarniętego wyglądu. Cały nieład po wyładowaniach biotycznych, znajdował się z kolei przed nią. Za Fel, rozpościerał się widok na jutrznie na księżycu. W wciąż bladym świetle, istniał cień szansy, że asari nie dopatrzy się cieni pod oczyma, a także ostrzejszych kości policzkowych. Ostatecznie, nie była tu na wakacjach.
- Doceniam, że przekazujesz mi te wieści osobiście. Moja asystentka właśnie przyszła z informacjami z ambasady i od Nas. Chciałabym poznać szczegóły - zwróciła się do Radnej, splatając dłonie na kolanach. Mogła sprawiać wrażenie siedmiu nieszczęść, kogoś, kto od sześciu dni dobrze, a nawet w ogóle nie sypiał, a mimo to wyprostowane plecy i nieco uniesiony podbródek, nadawał jej szlachetności. Maniery wyniesione z Sali Posiedzeń Rady weszły jej w nawyk. Były czymś oczywistym. Nie przeszkadzało jej więc ani miejsce, ani czas. I choć wieści od Iryssy ją nie zaskoczyły - ubiegła ją w tym dosłownie przed momentem Duval - niespecjalnie maskowała przed asari szczere niedowierzanie. Ta emocja nie była czymś złym. Czymś, czym nie należało się dzielić.
Obiecał. Ale przecież nie był jej nic winny.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

9 sty 2024, o 16:14

Irissa przeciągnęła spojrzeniem po schowanej w wielkim swetrze sylwetce Fel, zawieszając go na dłuższą chwilę na jej zmęczonym spojrzeniu. Stan radnej ludzkości z pewnością nie umknął asari, jednakże i ona posiadała maniery. Nie skomentowała tego widoku ani słowem, nie pozwalając przy tym by niewysłowiony komentarz przemknął do jej mimiki. Jej uprzejme oblicze pozostawało tak neutralne, jak zawsze.
- Dobrze widzieć cię w zdrowiu - odrzekła jedynie, nim jej spojrzenie powróciło do omni-klucza, bądź datapadu, który trzymała wyciągnięty przed sobą.
Clarissa, mimo przyzwolenia danego jej przez blondynkę, wycofała się wgłąb pomieszczenia. Mimowolnie powróciła do swojego omni-klucza, ale co jakiś czas unosiła głowę, zerkając to na holograficzną sylwetkę Irissy, to na drugą radną. W kącie, zlewała się prawie ze ścianą kolorem swojej eleganckiej, szarej sukienki.
- Nad ranem, na Cytadelę przyleciał kolejny prom z uchodźcami z Terminusa. Jak wiesz, w ostatnim czasie jest to rosnący problem dla naszych służb, a sytuacja jest bardzo delikatna - mruknęła, nie dywagując nad tym więcej. Dzięki Duval, Iris była zaznajomiona z tym, co działo się na stacji i wiedziała, że wiele osób prosiło o azyl w sercu Galaktyki - ale stolica miała ogromne zabezpieczenia, przez które niewiele osób faktycznie go otrzymywało. Większość z uchodźców była przechwytywana przez służby i wysyłana do którychś ze światów podlegających pod rząd Rady Cytadeli, co rodziło kolejne napięcia wewnętrzne. - Pesara miała wykupiony bilet pod innym nazwiskiem, ale przy kontroli granicznej podała swoje prawdziwe. Port macierzysty jej promu to Illium, ale po drodze transport zahaczał o wiele, mniejszych kolonii, zapełniając swój przedział podróżny. Każdą z nich uważnie śledzimy.
Omni-klucz Clarissy piknął cicho, a kobieta bezgłośnie podskoczyła, natychmiast go wyciszając. Irissa nie dała po sobie poznać, jeśli coś usłyszała.
- Asari nie była ranna, podróżowała też swobodnie, ale na jej nadgarstkach widnieją blade ślady omni-kajdanek. Odmówiła badania medycznego i znajduje się w sali przesłuchań w Wieży Cytadeli - dodała radna, unosząc wzrok na Iris. - Twierdzi, że nie wie, co stało się z Venus ani z resztą załogi. Że zostali rozdzieleni po przejęciu statku przez żołnierzy Sojuszu. Ostatnie kilka tygodni spędziła w kolonii karnej na powierzchni jakiejś asteroidy w układach Terminusa, ale razem z częścią więźniów udało jej się uciec.
Kobieta westchnęła cicho, jak zwykle, gdy pod powierzchnią jej słów chowały się wątpliwości i ukryte napięcia.
- Nie wygląda to wiarygodnie, Iris.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

9 sty 2024, o 16:35

Wytrzymała spojrzenie Radnej - podobnie jak ona - również w milczeniu. miała tyle pytań. Powstrzymała się jednak przed zalaniem nimi Irissy i pozwoliła, aby to ona nadała tempo ich rozmowie, decydując, o czym powie najpierw, a co zachowa na koniec. Choć sprawa dotyczyła całej Rady, z uwagi na jej osobiste zaangażowanie, ostatnie przejścia, Fel nie mogła traktować jej inaczej, niż personalnie. Wpatrując się w profil asari, zastanawiała się, czy ona również spogląda na nią przez pryzmat uprowadzenia z Ilos i tego, że podobnie jak teraz pilot Venus, Fel także znalazła się na Cytadeli przypadkiem. Z pomocą kogoś z Sojuszu.
Skinęła głową. Od początku konfliktu z Sojuszem Systemów Terminusa, na Cytadele napływali uchodźcy, których rozlokowanie w systemach Rady, wymagało organizacyjnego majstersztyku. Ludzkość, podobnie jak inne rasy rady, udostępniali szukającyms chronienia swoje kolonie, fakt jednak, że liczebność uciekających z Terminusa istot nie malała, a wręcz ostatnio rosła, istotnym problemem był fakt, że prędzej czy później miejsca się skończą. Dyskutowali o tym na jednym z ostatnich posiedzeń Rady przed wylotem na Lunę.
Czuła, jak spinają się jej mięśnie i zmuszają jej plecy do wyprostowania się niczym naciągnięta struna. Słuchała dalszych słów Iryssy, odsuwając od siebie nacechowanie emocjonalne. Własne odczucia, które pchały się do głosu.
- Powiedzieli mi, że nikt nie przeżył. Rzucili pod nogi osmolone, zniszczone pancerze i omni-klucze. Nawet, jeśli to była tylko zagrywka psychologiczna, brzmiała wiarygodnie. Nie miałam powodów, aby im nie wierzyć. Nie spodziewałam się też, że okazaliby komukolwiek litość... - skrzywiła się, słowa były wyjątkowo gorzkie. Ale prawdziwe. Widząc, jak z zimną krwią rozstrzeliwali cywilów na Mindoirze, nie mogła oczekiwać, że zawahają się widząc przed sobą przeszkoloną załogą statku.
- Jak się ona czuje? Poprosiłam Udinę, aby ktoś z Ambasady otoczył ją opieką. Może komuś znajomemu pozwoli się zbadać. Czy została... sprawdzona? Nie zrozum mnie źle, Irisso. To na pewno Pesara Theris? Miała przy sobie cokolwiek? - ta myśl odzywała się w jej głowie już kilkukrotnie. Zgadzał się kod genetyczny? Odciski palców? Skan rogówki? Wierzyła w kompetencje SOC, jednakże pod wpływem chwili, takie przeoczenia też mogły się zdarzać. Historia pokazywała, iż niejednokrotnie.
Otworzyła spięte, zaciskające się w pięść palce, czując, jak paznokcie wbijają się w jej skórę i znacząc ją półksiężycami.
- Nie wiem, co o tym myśleć. Będę z Tobą szczera, Irisso. Mam mętlik w głowie. Z jednej strony, to cud. Niewyobrażalny łut szczęścia. Z drugiej jesteśmy na wojnie. Nie ma tutaj miejsca na przypadki czy inne zbiegi okoliczności. Nie mogę wykluczyć, że odesłali ją celowo. Miała coś przekazać? Wiadomość? - zastanawiała się na głos, dzieląc na bieżąco spostrzeżeniami z Radną. - Skoro nie chce z nikim rozmawiać, rozsądnym byłoby zapytać, czy zechce porozmawiać ze mną - zatrzymała wzrok na oczach asari. Obie przeszły to samo. Kto miał więc ją zrozumieć lepiej, niż nie Fel?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

9 sty 2024, o 23:43

Sojusz Systemów Terminusa wielokrotnie pokazał z jak wielką brutalnością potrafi traktować świat z zewnątrz. Jednocześnie jednak zaledwie miesiąc temu ta sama organizacja - choć inny jej odłam - poświęciła zasoby oraz ludzi by wyzwolić kolonię na Horyzoncie z rąk Zbieraczy. Polaryzacja tej organizacji wynikała z pewnością z różnorodności jej ugrupowań, lecz w tym jednym przypadku, mogła wynikać z czegoś innego.
Z kogoś innego.
Irissa przyglądała jej się badawczo, lecz jej analityczny wzrok towarzyszył jej od samego początku. Był pewnym jej nieodłącznym elementem, przez co Fel nigdy do końca nie wiedziała, czy asari ma jakieś podstawy by darzyć ją podejrzliwością, czy też prowadzą dla niej zwykłą pogawędkę.
- Wierzę ci - przyznała otwarcie. Pomiędzy półsłówkami i dyplomatycznymi unikami, tego typu ekspresja z jej strony była rzadka. - Tym bardziej podejrzewam w tym wszystkim podstęp. Theris jest osobą z twojego bliskiego otoczenia. Biorąc pod uwagę okoliczności jej powrotu, śmiało możemy założyć, że w pierwszej kolejności chciałabyś spotkać się z nią osobiście. To daje Sojuszowi niebezpieczną możliwość... - urwała, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Dokończenia tego, czego nie zdołali zrobić.
Nikt nie znał całej prawdy - nikt poza blondynką o podkrążonych oczach, której kości przejmował chłód niemożliwy do powstrzymania przez gruby materiał swetra. Okiem Irissy, radna ludzkości była człowiekiem spisanym na straty, pojmanym przez Sojusz w enigmatycznych okolicznościach i równie tajemniczych celach. Człowiekiem, któremu udało się wyrwać z tej pułapki.
Fel była już jednym cudem, tymczasem na Cytadeli pojawił się drugi. Logiczny umysł radnej asari dostrzegał wyłącznie podstęp.
- Ciężko mi powiedzieć. Wydaje się zestresowana i przybita, co w równym stopniu może być efektem utraty załogantów, porwania do kolonii karnej i spędzonych tam tygodni, jak i świadomości powierzonej jej przez terrorystów misji. Sprawdziliśmy jej kod genetyczny, linie papilarne i profil siatkówki. To ona, o ile nie jest to jej idealny klon - ramiona asari drgnęły, choć kącik jej ust opadł w dół, pokazując jej niezadowolenie z niedomówień. - Prędzej czy później, wydobędziemy z niej odpowiedzi. Doceniam zaangażowanie ambasadora Udiny... - przełączyła coś w omni-kluczu, prawdopodobnie czytając wiadomość, którą zdążył jej posłać. - Jak i twoje. Ale uważam, że kontakt z tobą lub twoimi ludźmi może dać jej okazję, której szuka. Nasze Widma wyciągną z niej wszystkie informacje, prędzej czy później.
Przełączyła coś niedbale na swoim urządzeniu. Irissa słynęła ze skuteczności swych przesłuchań - nie zawsze jednak przeprowadzane były one w humanitarny sposób.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 00:13

Widziała Sojusz okiem świadka wydarzeń na Mindoirze. Kogoś, kto był tam i z uwagi na status, został wyciągnięty w porę nim zagotowało się w kotle. Obserwowała organizacje terrorystyczną gdy ta rosła w siłę, zabrała głos, a następnie uderzała w Radę raz bardziej zorganizowanym, raz mniej atakiem. Nieustannie gotowa, podejmująca trudne dla przywódców decyzje. W końcu, zobaczyła go przez pryzmat Korlusa. Zupełnie inny profil, pozbawiony brutalności i przemocy. Skupiony na celach, które wydawały się zbieżne z misją każdego - turian, ludzi, asari - pod dowództwem człowieka, którego najwyraźniej nie doceniała.
Bądź zobaczyła tylko tę część jego osoby, która wtedy wydała się jej w tym mrocznym okresie przyjazna. Ignorując całą brzydotę dla jednego, estetycznego elementu, który przyciągał ją zagubioną, zamkniętą i zmuszoną do czegoś wbrew własnej woli, niczym ćmę ogień.
Być może miała się w nim spalić. Ale przetrwała. Żyła. Walczyła o nie, codziennie podnoszą się z łóżka i oglądając pobojowisko, po którym przetoczył się huragan, a tak naprawdę niestabilne wyładowania biotyki.
- To prawdopodobny scenariusz - przyznała z niechęcią, lecz otwarcie. Wyjątkowo szczerze, tak, jak Irissa przed momentem. Nie miała ani siły, ani potrzeby, aby chować się za fasadą ostrożności w tak newralgicznych kwestiach.
Pomyślała o tym. Że Pesara wcale nie dziękuje Bogini za ratunek, tylko przeklina powrót na Cytadelę. Musiała ponieść koszt swojej wolności, mniejszy, bądź większy. Odruchowo, odsuwała od siebie głos, że doskonale wiedziała, kto mógł wykupić ten bilet. Wsadzić ją na statek. Zmusić, aby nie przyznała się, wymyślił wiarygodne kłamstwo. Elementy dopasowywały się do siebie z łatwoącią w tej układance, a mimo to, cały obrazek wydawał się jej i tak niekompletny. Wciąż nie potrafiła odpowiedzieć na podstawowe pytanie - dlaczego? Dlaczego tyle dla niej ryzykował?
Kolejne kłamstwo do kolekcji?
Chęć wyrównania rachunków za Cicero, którego wybuch przyjęła na siebie?
Ruchem ręki, odrzuciła opadające na jej poliki kosmyki luźno związanych włosów.
- Koszt wyhodowania takiego klona może być niewspółmierny do zysków. Zakładam, że o wiele łatwiej kogoś złamać. Zwłaszcza w koloniach karnych, wcześniej pokazując, jak skończyli inni ze statku. Historia, która przedstawiła, brzmi wiarygodnie, obie jednak dobrze wiemy, że nie jest ona kompletna. Nie w takiej postaci - ponad hologramem Radnej, spojrzała kątem oka na pracującą w rogu pokoju Clarisse. To mogła być ona. Na miejscu Anyi. Opanowała dreszcz, który prześlizgnął się po jej kręgosłupie.
- To zależny - odparła, mocniej splatając ze sobą palce i koncentrując się na tym jednym wątku, który pociągnął analityczne sznury w jej świadomości.
- Widzę dwa scenariusze, Irisso. Dusicie ją tak długo, aż powie prawdę, bądź to, co chcecie usłyszeć, aby wreszcie dać jej spokój. Istnieje tutaj więc spore ryzyko, że to, co powie, później i tak trzeba będzie przepuścić przez grube sito. Lub pozwalacie jej porozmawiać z kimś, kogo zna. Pozwolić uwierzyć, że jest bezpieczna. Nikt ich nie obserwuje, nie podsłuchuje. Bez nacisku, presji, pozwolić i przekonać się, jaki to ona wykona ruch. W kontrolowanej iluzji, że wszystko jest w porządku. A my naprawdę cieszymy się na jej powrót - widząc zaciętość na twarzy Irissy, tylko tyle mogła zrobić dla swojej pracownicy. Alternatywa, nawet pod kontrolą i na zasadach Widm, bądź samej Radnej Asari, nadal brzmiała mniej groźnie, niż próby łamania jej na przesłuchaniach pod batutą Irissy.
- Jeżeli będzie szukać ze mną kontakt, bądź z Udiną, czy kimś, obserwacja, jak to rozegra i co będzie chciała zyskać, co ma do przekazania, może być najbardziej wiarygodną odpowiedzią... Zresztą. Porozmawia ze mną i tak najwyżej przez komunikator. Na odległość, jestem bezpieczna - podsumowała, dając Irissie szansę na reakcje. I szybkie przeanalizowanie jej propozycji.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 00:15

perswazja pojedynek radnych, lvl 1
50% + 20% [trafne argumenty ] - 20% [trudny przeciwnik] = 50%
Rzut kością 1d100:
98
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 00:27

Clarissa w napięciu obserwowała obie kobiety - jedną materialną, rzeczywistą, drugą unoszącą się nad urządzeniem pierwszej w holograficznej postaci. Obie posiadały trafne argumenty w każdej z kwestii, co czyniło ich dyskusję trudniejszą - a może bardziej pouczającą dla asystentki zainteresowanej polityką.
Prawdą było, że radna w rękach Sojuszu była potężnym narzędziem, które mogło odmienić losy tej wojny - mogło zmienić losy całej galaktyki jeśli tylko trafiłaby w odpowiednie ręce, została wykorzystana w odpowiedni sposób. Logicznie patrząc, porywając Fel, Sojusz otrzymał asa, którego trzymał w rękawie, choć utylizował go w osobisty sposób.
Prawdą było też, że po środku tej historii tkwił jeden, nielogiczny element. Jeden argument, który nie miał podłoża w logice ani w racjonalności. To, że Iris znalazła się teraz tutaj - bezpieczna, na powierzchni Księżyca w bazie, w której pomagali jej pobratymcy zamiast obcych naukowców z Terminusa - nie zawdzięczała przewadze, którą udało jej się zdobyć na polu walki, ani fortelowi, który stworzyła z Sojuszem.
Zawdzięczała to wszystko jednemu, skrajnie nieracjonalnemu czynowi skrajnie racjonalnego człowieka.
Irissa przyglądała jej się przez chwilę, w ciszy mieląc jej argumenty za pozwoleniem jej na rozmowę z pilotką. Asari posiadała wyraz twarzy trudny do odgadnienia i do samego końca blondynka nie była pewna tego, czy udało jej się do niej trafić.
- Nie zamierzam topić jej w wiadrze, Iris - uspokoiła ją, najwyraźniej odbierając jej słowa za objaw niepokoju i troski wobec asari. - Wiem, że twoja załoga była ci bliska. Potraktuję ją łagodnie. Nie wszystkie moje metody są tak brutalne, jak się obawiasz.
Być może te brutalne były wyłącznie prostsze do sięgnięcia dla radnej asari, niż byłyby dla radnej ludzkości.
- Powiadomię cię, jak tylko uda nam się czegoś dowiedzieć. Proszę, dbaj o siebie do tego czasu i postaraj się nie martwić - dodała, z zaskakującą łagodnością jak na siebie. - Jak idą postępy w leczeniu?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 00:47

Jeden moment. Przypadkowa decyzja. Słowa wplecione w potok okrężnej drogi. Spojrzenie w to samo miejsce przez wysokie, tarasowe okno. Dodatkowa filiżanka kawy. Upór i ku zaskoczeniu drugiej osoby, jeden krok za dużo, aby faktycznie skoczyć z dachu starego, zardzewiałego, rozpadającego się statku.
Nie było w tym logiki. Racjonalnego myślenia. Mogła odlecieć, powinna. Wręcz jej to nakazano jego słowami. Ale została. Poszła po niego. Widziała zdecydowanie za dużo, przed jak i po dezaktywacją bariery ochronnej stacji.
Drugi raz podjęłaby taką samą decyzje. Nawet nie próbowała się łudzić, że postąpiłaby inaczej. Od początku do końca, nie zmieniłaby niczego. Nie cofnęła tego, co powiedziała, bądź jak się zachowywała. Pozwoliłaby mu się zabrać w te same miejsce, uwierzyć w coś abstrakcyjnego i niemożliwe, że być może tak, jak ona, on również nie był do końca właściwym człowiekiem na swoim miejscu w Hirano Tower.
Zamrugała oczyma. Ta bezpośredniość była czymś nowym. Nie zdążyła więc powstrzymać parsknięcia, które wymknęło się jej w pierwszej odpowiedzi na stwierdzenie Radnej. Odchrząknęła jednak, nie chcąc zostać opatrznie odebraną.
- Ani wyrywać paznokci. Zrozumiałam - odparła w podobnym tonie, brnąc w kłamstewko, które nie było do końca odległe prawdzie. Załoga Venus służyła jej wiernie przez wiele lat, zżyli się ze sobą na dobre oraz na złe i jak każdy kapitan, dbała o swoich ludzi. Także tych oskarżonych, na których ciążyły poważne podejrzenia. Którzy być może mogli jej wbić nóż w serce gdyby tylko zyskali taką sposobność jako dług do spłacenia za swoją wolność.
- Będę wdzięczna za informowanie mnie na bieżąco. Zamiast wyczekiwać na połączenie, postaram się faktycznie skupić na tym, co tu i teraz - dodała, nie pokazując po sobie, że wciąż nie przywykła do troski wyrażanej tak otwarcie i namacalnie z ust Irissy.
- Ostatnie wyniki są zadowalające. Widać pierwsze efekty treningów, zarówno w parametrach po próbach, jak i samej kontroli biotyki. Dobrana dawka leków trzyma w ryzach mnożące się węzły. Porównałabym to do uczenia się chodzenia na nowo w dorosłości. Niby wiesz, jak postawić nogę, czego oczekiwać od ciała, ale siła mięśnie nie zawsze jest współmierna do efektu - nie miała pewności, czy Irissa pytała wyłącznie z kurtuazji, czy faktycznie chciała dowiedzieć się i poznać rezultaty pobytu na Lunie, mimo to szczerze zreferowała jej swoje odczucia, to, co udało się jej wyciągnąć z lakonicznych w swoich odpowiedziach lekarzy, pilnujących, aby przypadkiem za dużo nie zobaczyła z wyników badań na monitorach. Była pacjentem, nie specjalistą, mimo to momentami ciężko było jej wysiedzieć i udawać, że nie wie czego się spodziewać, bądź na co spojrzeć na obrazowaniach, aby wszystko stało się jasne.
-Clarissa wynotowała w harmonogramie nasze najbliższe posiedzenia. Nie kolidują z planem dnia w ośrodku. Jak radzicie sobie na Cytadeli? - niespodziewanie, zrewanżowała się pytaniem, w którym kryło się jeszcze jedno, bardziej osobiste. Jak Ty się czujesz?. Z uwagi na oficjalne stosunki, nie pytała wprost, nie chcąc niepotrzebnej, niezręcznej atmosfery na linii.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 01:18

Podświadomie głowa kobiety pochyliła się w dół na słowa Iris, jakby asari mimowolnie spojrzała na własne paznokcie usłyszawszy jej uwagę. Uśmiechnęła się lekko, kręcąc przecząco głową choć w jej oczach pozostała surowość, z którą kobieta odbywała wszystkie rozmowy z obrębie swojego środowiska pracy.
Gdy doszło do ich porozumienia, Clarissa odetchnęła lekko, bezgłośnie. Jej sylwetka, wcześniej napięta jak struna pod napięciem swoich potencjalnych błędów i braku informacji dla radnej ludzkości, teraz zwiotczała w wyrazie ulgi. Duval wyraźnie ucieszyła się z tego, że Iris zdobyła dla siebie źródło wiadomości bezpośrednie, u innej radnej, tym samym nadrabiając wszystko, co wydarzyło się dotychczas. Koordynowanie działań na Cytadeli będąc w tej chwili na Księżycu nie należało do rzeczy łatwych ani szybkich.
- Cieszy mnie ta informacja, choć przypadłość twoja i twoich ludzi jest dla mnie nadal... zagadkowa - przekrzywiła lekko głowę, pozwalając sobie na wyrażenie własnej ciekawości. - Jak pewnie wiesz, asari nie wykorzystują anomalii w tak efektywny i wojskowy sposób. Różnica musi wiązać się z wpływem biotyki na mentalność użytkownika. Dobrze widzieć, że pozostajesz przy swoich zmysłach.
Hologram obejmował wyłącznie Iris. Nie łapał odłamków szkła ze zniszczonej holoramki czy strzaskanego kubka. Nie dostrzegał koszmarów, które nękały polityk każdej nocy, zmieniając nie tylko jej ciało, ale i umysł w nieustanne pole walki.
- Esheel znowu pije ten śmierdzący napar na posiedzeniach - westchnęła asari z irytacją, unosząc dłoń do skroni jak gdyby sama myśl o nim wzmagała jej migrenę. - Każdego dnia udaje nam się ugasić jeden pożar i odkryć trzy kolejne. Pół roku temu powiedziałabym ci, że jest strasznie. W tej chwili można uznać to, co się dzieje, za sytuację stabilną.
W pomieszczeniu rozległo się stukanie do drzwi. Clarissa obróciła głowę do zaryglowanych drzwi, zastanawiając się chwilę i gdy dotarło do niej zrozumienie, chwyciła spojrzenie Fel. Jej usta ułożyły się bezgłośnie w słowo trening.
- Nie chcę przeszkadzać ci w twoich planach. Widzimy się rano na posiedzeniu, jak zwykle - skinęła głową i zawahała się, a jej ręka zamarła nad omni-kluczem. - To znaczy, wieczorem twojego czasu.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 09:23

Absolutnie nie oskarżała o nic Clarissę, nie miała także pretensji do swojej asystentki. Czas i miejsce działały na ich niekorzyść, z odległego księżyca, wysiłek włożony w koordynowanie oraz pozyskiwanie informacji był niemiarodajny. Wymagał niekiedy kreatywnego podejścia, w czym Duval sprawdzała się świetnie. Nie zmaniło to jednak faktu, iż z uwagi na powagę sytuacji, ambasada powinna walić do nich drzwiami i oknami, kiedy ani ona, ani Clarissa nie odpowiedziały na pierwsze, wysłane wiadomości. Powrót kogoś, kto został uznany za martwego, nie powinien czekać, aż na Lunie zacznie świtać.
- Byłoby bez dwóch zdań łatwiej, gdyby układ nerwowy ludzi odbierał biotykę w sposób podobny do Was. Mało jednak kiedy życie pozwala nam na te prostsze rozwiązania - zrobiła unik. Na tyle subtelny, aby nie wydał się on podejrzliwy. Nie czuła się źle. Nie była niestabilna, załamana, na skraju paniki, bądź szaleństwa. Daleka jednak była też do stwierdzenia, że wszystko z nią w jak najlepszym porządku. Dyskretnie, stopą, wsunęła kawałek pękniętego szkła pod łóżko.
- Quentus raz odważył się spróbować. Potem już nigdy więcej to się nie powtórzyło - uśmiechnęła się pod nosem. Tęskniła do szarej, stabilnej, przewidywalne rzeczywistości na Cytadeli. Do swoich codziennych obowiązków w pełnym zakresie, nie tylko w okrojonym fragmencie, który pasował do treningów, spotkań z lekarzami, kolejnej serii badań.
- Tutaj również jest stabilnie. Clarissa świetnie radzi sobie z zarządzaniem ziemską podróżą, jak dobrze wiesz, wizyta i spotkania przebiegają bez zakłóceń - raportowały codziennie, na bieżąco informując Radę oraz cały sztab dyplomatyczny o odhaczanych, kolejnych punktach w stworzonej wspólnie mistyfikacji.
Początkowo zignorowała pukanie do drzwi, skupiając na rozmowie z Radną. Kiedy jednak to się powtórzyło, jej oczy mimochodem uciekły w stronę drzwi, do których o tak wczesnej, nieludzkiej porze, dobijać się mogła tylko jedna osoba.
- Spokojnej nocy, Irisso - pożegnała się z Radną, kończąc połączenie. Teraz, gdy nie patrzyła się na nią asari, ciężar sytuacji nie był w cale mniejszy. Potarła dłońmi twarz, nie łudziła się nawet, że zdoła dzisiejszego dnia skupić na czymkolwiek innym, niż obecna w Sali Przesłuchań pilotka.
- Nie mam podstaw, aby nie wierzyć Irissie, jednakże mój dobry znajomy z Ziemi zwykł powtarzać, że mądry Polak po szkodzie. Dopilnuj proszę, aby ktoś zaufany z ambasady, bądź ludzi Udiny, był w pobliżu. Niech ma świadomość, że ją tam nie zostawiliśmy - kontynuowała, po woli zbierając się z łóżka. Nie czuła się gotowa na poranną przebieżkę i nie była gotowa - spojrzała po sobie, na nieład w pokoju. Nie zdązyła wypić kawy, zjeść śniadania, wziąć zimny prysznic i okiełznań naelektryzowane loki.
- Przekaż proszę porucznikowi Ashfordowi, że dziś ma wolne. Jutro stawie się o stałej porze w śluzie. Sugeruje jednak nie wymawiać się bólem głowy, bo wróci z całym sztabem lekarzy - zostawiając Clarissę samą, nie mając nic przeciwko, aby pierwsze, najważniejsze wiadomości i połączenia wyszły stąd, a nie z ciasnego pokoju Duval, wyszła do łazienki. Kryzysowa sytuacja na Cytadeli nie zwalniała ją z ogarnięcia chociaż siebie, skoro nad pozostałymi kwestiami nie miała większej kontroli.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”