Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 15:37

Mężczyzna wypuścił powietrze z ust w długim wydechu. Choć Fel nie napierała, nie próbowała wymusić na nim zmiany zdania, chłód pozostał w oczach mężczyzny. Wydawał się niemal naturalny dla jego tęczówek, jakby ostatnie tygodnie, miesiące, odarły go z resztek życzliwości i optymizmu, które kiedyś stanowiły jego wizytówkę.
- Pan. Ciągle kieruje pani te słowa do mnie. Myśli pani, że to wszystko jest moją inicjatywą? - spytał wprost, z nutą podejrzliwości, która wkradła się do jego głosu. - Żaden admirał nie ma takiej władzy w Przymierzu by działać na własną rękę. To decyzja całej admiralicji. Nie mojej.
Sięgnął po zapomnianą przez siebie kawę, dopijając ją jednym haustem. Pomimo tego, że Fel była gotowa porzucić swój beznamiętny ton oraz maskę oficjela, jej słowa postawiły mężczyznę w stan gotowości, z którego nie zamierzał się wycofywać. Nawet, jeśli jej słowa były zwykłą formalnością, obowiązkiem wypełnionym przez Radną Cytadeli, zmieniły charakter ich spotkania bezpowrotnie i admirał nie powracał do swobodnego tonu, którego używał wcześniej.
- Mówi Pani tak, jakby Rada mogła coś zrobić. Niech mi pani powie szczerze, kiedy ostatnio Rada prowadziła jakąś wojnę nie w obronie swojego własnego terytorium? - dodał, nie pozwalając jej od razu przejść do prywatnego zdania, którym chciała się podzielić. - Kiedy komandor Shepard poświęcił Radę Cytadeli, straciliście większość floty. Doskonale wiemy, że ledwo zdołaliście zebrać jednostki do ochrony Cytadeli i przekaźników w Przestrzeni Rady. Nie macie łajb, z którymi możecie ruszyć na wojnę z całym Terminusem. Za to my je mamy.
Odstawił kubek z brzdękiem na blat stolika.
- Przymierze było, jest i będzie w tej wojnie same - dodał zdecydowanym tonem. - Nie oszukujemy się, że tak nie jest.
Splótł dłonie ze sobą, przyglądając się Fel gdy ta podzieliła się z nim swoją opinią. Jego brew uniosła się lekko w górę, ale napięcie nie opuściło jej twarzy. Skinął jej głową, w podzięce za darowanie jednego dnia więcej, ale widziała, że nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
- Rada tak czy inaczej nie jest w stanie nic zrobić. Jeden dzień sankcji nie robi nam żadnej różnicy - odpowiedział. - Ale dziękuję za gest.
Pytanie o Hirano Tower sprawiło, że mężczyzna umilkł na chwilę. Gdy mierzyli się spojrzeniami, dostrzegła, że nie brał nawet jej pytania pod uwagę z powodów, którymi zamierzał się z nią podzielić.
- Pyta pani, czy zaryzykuję życie moich ludzi dla uratowania garstki Terminusowskich dzieci i lekarki pracującej dla Sojuszu? - spytał wprost, zmęczonym głosem. - Nie, nie zrobię tego. Sojusz tworzy w Hirano broń. Z tej wieży nie zostanie nic poza kupką popiołu, gdy z nią skończymy.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 16:06

Nie próbowała i nie zamierzała próbować z jednego, oczywistego powodu - popierała gotowość do działania całego Przymierza. Rozumiała, dlaczego nikt z admiralicji nie planował rozgrywać tej wojny w sposób dyplomatyczny, na szczycie, a wyłącznie siłą. I choć miała opory przed tym, aby oko za oko pociągnęła za sobą ząb za ząb widząc w tym wyłącznie równie pochyłą, niekończoną się spiralę chaosu oraz zniszczenia, nie usłyszał od niej, aby Przymierze się opamiętało.
Czy słusznie? Jeszcze nie potrafiła stwierdzić.
- Nie. Oczywiście, że nie. Oboje jesteśmy tylko przedstawicielami, a jednak, jak już słusznie zostało to zauważone, stoimy po tej samej stronie barykady, choć oczekiwano by ode mnie, abym podziękowała Panu za rozmowę już po pierwszym pytaniu - brzdęk naczynia, z łoskotem którego odstawił pusty kubek na stolik oddzielający niskie, miękkie fotele, odbiło się echem w jej uszach. Stwierdzał fakty. Nie oczekiwał jej zgody. Nie czekał na komentarz. W większości i tak nie zamierzała go udzielić. Wiedzieli o tym oboje - sojusz zaatakował w idealnym momencie. Rada była osłabiona. Nie pozbierała się do końca po ataku gethów na Cytadelę, a ostatnie dwa incydenty z kolejnymi ataki wewnętrznymi wbijały nóż za nożem w jej plecy. Pozostała duma, wciąż także możliwości, lecz z jakiegoś powodu, o którym nie planowała tutaj dyskutować, brakowało odwagi, aby po nie sięgnąć.
- Dla mnie i dla Pana jest to sprawa osobista. Wciągnięto nas w tej konflikt, postawiono za cel. Inne rasy rady wyłącznie są świadkami. Nikt nie zniszczył ich systemu, nikt nie uderzył bezpośrednio w nich. Oczekiwało by się solidarności, owszem, ale nie ważne jakich argumentów nie użyję, nie poprą mnie, a tym bardziej nie poprą nas - wyprostowała się, krzyżując dłonie na wysokości piersi. Atmosfera była gęsta, a cisza rzucała wyzwania. Mimo to oboje potrzebowali ułamków sekund, aby pozbierać myśli. Niektóre być może powstrzymać, zanim powie się niepotrzebnie za dużo.
- Na ten moment, nie. Nie może. Ale proszę nie lekceważyć tego, jak może przedstawić tę historię. I jak to rzutować będzie na nas. Dla Was, jeden dzień nie zrobi różnicy, dla mnie i ambasady da kluczową przewagę, aby być gotowym zareagować odpowiednio. Idąc na wojnę, admirale, mnie też na nią Pan wysyła - musiał sobie zdawać z tego sprawę. Każdy dyplomata, polityk, postawiony zostanie pod gradem pytań. Informacja miała siłę nie mniejszą, niż pociski zamontowane w okrętach floty. Nie raniła bezpośrednio, ale kształtowała przyszłość, w której żyć będzie się po tym, jak konflikty zbrojne zakończą się, a kurz po wojnie opadnie.
- Rozumiem - odparła krótko, nie dając po sobie poznać, czy oczekiwała, że admirał rozważy ewakuacje z Hirano Tower cywilów, czy wyłącznie chciała wyciągnąć z jego słów wnioski jakim był człowiekiem.
- Na piętrze, o które Pan pytał, winda się nigdy nie zatrzymywała. Próbowałam, nie raz, w przypływie desperacji wciskać różne przyciski z oznaczeniem piętrami, ale na tym, jestem pewna, że nie zatrzymała się ona ani razu. Jakby kluczowym było, abym przez przypadek nie dowiedziała się, co tam się znajduje - dodała, nie zapominając o pytaniu, które zadał wcześniej i które chwilowo odwlekła w czasie, aby pewne kwestie stały się jasne.
- Chciałabym podzielić się z Panem jeszcze dwiema, kluczowymi informacjami. Przekazanie ich, naraża moją lojalność wobec Rady, chciałabym mieć pewność, że powierzę je sobie, która nie wykorzysta ich dla prywatnych celów, admirale, tylko zapewni bezpieczeństwo tym, którzy będą wysłani na Korlus.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 16:32

Przed Radą Cytadeli postanowiono niemal niemożliwe zadanie. Podtrzymanie pokoju w sytuacji, w której jedna z członkowskich ras została w tak brutalny sposób zaatakowana, wydawało się niemożliwością. Ale wojna była wyniszczająca. Rzucenie się do wojny z podzielonym Terminusem nie tylko zmobilizowałoby go do walki, ale też mogło okazać się bardziej katastrofalne w skutkach dla reszty galaktyki niż jeden, poświęcony układ. Każdego dnia na naradzie Rady stawiane było pytanie co zrobić teraz i każdego dnia nie znajdowano na to dobrej odpowiedzi. Obecnie, Rada zajmowała się bezpośrednią pomocą tym, których dotknęła wojna - było to coś, co mogła robić bez angażowania w to innych ras.
Ale Stovorei miał rację w tym, że Przymierze było na swój sposób same. Choć stała za nim ogromna organizacja, jaką była Rada Cytadeli, nie było chętnych w kolejce do rzucenia swoich państw w wir wojny, która kosztowała zasoby, była niebezpieczna i mogła rezultować powtórką z Mindoiru, tylko w innym miejscu.
Oboje byli świadomi tej sytuacji. Dlatego mężczyzna przytaknął tylko, nie wchodząc dalej w dyskusję. Pomimo tego, że on sam stwierdził iż grali do jednej bramki, wydawał się traktować ją z lekką rezerwą gdy powtarzała te słowa. Operacja, która się rozpoczęła, nie mogła zostać zatrzymana w żaden sposób. Skłonność Fel do rozmów mężczyzna z pewnością przekaże reszcie admiralicji, ale nie wyglądał na osobę, która chciałaby omawiać z nią teraz to, w jaki sposób Przymierze mogło to wykorzystać.
- W porządku. Dziękuję za informację - odrzekł, kiwnięciem głowy przyjmując to do wiadomości. W jego oczach błysnęło zwątpienie. Nie uwierzył jej, ale nie drążył dalej i nie domagał się wyjaśnienia.
Przyglądał jej się przez chwilę, może zastanawiając nad tym, dlaczego miałaby dzielić się z nim takimi informacjami - bądź czego chciała w zamian za wyznanie ich. Widziała, że analizował wszystkie możliwości i nie od razu przytaknął, chcąc je wysłuchać.
- Proszę mówić - rzucił. - Bezpieczeństwo naszych ludzi priorytet na mojej liście od zawsze i na zawsze.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 16:51

Ignorując reakcje admirała, z którą nie ukrywał się, bądź nad którą w porę nie zapanował, gdyż mimo wszystko nie chciał się z nią zdradzać, kontynuowała, wciąż i niezmiennie poświęcając mu całą swoją uwagę. Fel miała w zwyczaju utrzymywać kontakt wzrokowy bez względu na trudność rozmowy, nawet, kiedy to ona musiała się ugiąć i przyznać, że Rada rozważy, omówi coś, bądź zwyczajnie da swoją zgodę, choć tego nie chciała, nie uciekała skruszona ponad głowami.
Zrobiła ruch, ryzykowany w kontekście całej rozmowy. Teraz on mógł ją zakończyć, a jej gest dobrej woli, z łatwością wykorzystać przeciwko. W duchu, odnotowała fakt, iż słusznie oceniła mężczyznę. Nie był to pochopny wniosek, choć Rada komplikowała ich współpracę, wciąż reprezentowała w niej Przymierze.
- Na statku, w drodze na stacje Aeris, usłyszałam, jak rozmawiają między sobą. Gethy, nie wiem dlaczego i jak, tolerują obecność Sojuszu w swoim układzie. Aeris, jak już wspominałam, znajdowała się obok słońca Dholen. To ich przestrzeń, wiemy, że nikomu nie pozwalają się tam zapuszczać. Nie ma żadnych pewności, co do tego, czy gethy są wśród żołnierzy Sojuszu, ale zapewne dobrze wziąć taką możliwość pod uwagę - atakowali nieznany cel. Bazowali na danych wywiadowczych, na tym, czym sama się podzieliła i co udało się ustalić dzięki nakładom finansowym oraz odwadze wywiadu.
Powinna życzyć im powodzenia. Ułatwić tę operację. A jednak, wewnętrzne czuła się rozdarta. Przerażała ją myśl, iż Hirano Tower ma się stać drugim Mindoirem, a osoby, które poznała, dla których zaryzykowała, być może pogrzebią gruzy.
- Co się tyczy drugiej kwestii... Pamięta Pan, jak rozmawialiśmy jeszcze na Cytadeli, przed moim przybyciem tutaj? Poprosił Pan, abym nikomu nie ufała, aż nie znajdę się na ziemskiej orbicie - ta krótka, lakoniczna rozmowa, zapadła Fel dobrze w pamięć. Mieli się spotkać jeszcze przed tym, jak opuściła Cytadelę i udała się po kolei na różne planety, których dotknęła wojna z Sojuszem. Finalnie, przez uprowadzenie, rozmawiali dopiero teraz. Chciała zapytać, co miał na myśli, ale teraz, z perspektywy czasu, nie miało to większego znaczenia.
- Proszę za mną, admirale - wstała, czekając na reakcje mężczyzny ledwo kilka uderzeń serca, po czym ruszyła do wyjścia. Przeszli szybkim, sprężystym krokiem korytarzem aż do pierścienia i dalej, prowadziła Konstantina do swojego pokoju, ignorując tych, których mijali w drodze. Na nikim nie zawiesiła swoje spojrzenia na dłużej, niż przelotem. Otworzyła drzwi, gestem zapraszając mężczyznę do środka. Musiał jej wybaczyć porzucony pancerz, kubek z niedopitą kawą stojący od rana na stole. Podeszła do walizek, otworzyła jedną, a z niej wyciągnęła niewielkie zawiniątko. Z materiału, wyślizgnął się omni-klucz.
- Miałam nie ufać nikomu, ale zaryzykuję i zaufam Panu. Wierzę w słowa, które Pan powiedział dzisiaj, admirale - podała mu urządzenie, które zdjęła asari z nadgarstka i które przetrwało, ponieważ razem z nią i Daharisem, a także całą skompletowaną w skarby apteczce znalazło się w pomieszczeniu - azylu przed promieniowaniem magnetycznym. Walki z huskami oraz banshee mocno uszkodziło komunikator, wciąż jednak był cały. A Fel nie odważyła się go nigdy próbować uruchomić.
- Zabrałam go z ciała jednego z żołnierzy z Sojuszu na stacji. Chciałam spróbować skontaktować się z Cytadelą, ale wydarzenia potoczyły się, jak się potoczyły. Jest roztrzaskane, spadło razem ze mną, kiedy rzuciła nami banshee. Nie wątpię jednak, że zna Pan kogoś, kto zrobi z niego użytek - puściła omni-klucz z pełną odpowiedzialnością przekazują go admirałowi.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 17:30

Zmarszczenie brwi podpowiedziało jej, że admirał nie wiedział o powiązaniu z gethami - a przynajmniej nie było to czymś potwierdzonym. Sama obecność stacji SST w systemie Dholen zakładała, że maszyny były co najmniej ślepe na jej lokalizację, a być może coś więcej. To coś więcej właśnie znalazło potwierdzenie w słowach Fel. Sięgnął po swój omni-klucz, natychmiast formułując jakąś wiadomość, bądź notatkę dla siebie. Przez wyciemniony ekran nie widziała co to było, ani co dokładnie pisał. Mogła tylko wierzyć w to, że zaopiekuje się tą informacją w sposób delikatny i nie podpisał jej jej nazwiskiem - tak samo, jak ona nie podpisała świadomości o operacji Przymierza nazwiskiem Ashforda.
Zaskoczony, chwycił za kubek i podniósł się z fotela gdy go do tego zaprosiła.
- Ten ośrodek nie słynie z wielu ustronnych miejsc - zauważył gdy kierowali się do wyjścia z obserwatorium. Prawdopodobnie i on obawiał się, czy w miejscu, do którego go prowadziła, będą mieli szansę na dalsze prowadzenie rozmowy między sobą bez postronnych świadków.
Pod drzwiami do obserwatorium natknęła się na skonsternowaną Duval. Asystentka podskoczyła lekko i pytająco spojrzała ku Fel, jakby chciała spytać ją, czy wszystko było w porządku. Po tym obróciła się i zagłębiła w swoim omni-kluczu, podczas gdy ona i admirał ruszyli do jej kajuty.
Ludzie przyglądali im się z zainteresowaniem gdy przemierzali korytarz. Mundur i odznaczenia admirała budziły respekt nawet wśród cywilnych pracowników I.L.R.C. Kiwał niektórym głową uprzejmie, jakby przed chwilą nie prowadzili twardej konwersacji między sobą w obserwatorium.
Wkraczając do jej kajuty, mężczyzna omiótł spojrzeniem i te schludne kąty, i bałagan zalegający w niektórych miejscach. Kajuta była mała i skromna, czym prawdopodobnie bardziej przypominała wojskowy standard niż cywilny. Stanął w rogu, nie chcąc brać jej gościnności za gwarant i gdy ona skierowała się do swojej walizki, on zablokował właz za nimi, odcinając ich od reszty stacji.
Gdy wydobyła omni-klucz, zaskoczony wyciągnął po niego rękę. Przyjął go delikatnie, oglądając pod światło, jakby oceniając jego stan.
- Jeśli uda się odzyskać jakieś dane zachowane na tym omni-kluczu, będzie to bardzo cenne znalezisko - przyznał, rozpinając górny guzik swojej marynarki by schować urządzenie do wewnętrznej kieszeni przy piersi - tam, gdzie było najbezpieczniejsze. - Przekażę to naszym technikom. Dziękuję.
Zerknął na zegarek. Ich spotkanie trwało już godzinę, choć czas zdawał się lecieć nieznośnie wolno gdy natrafiali na trudne tematy.
- Z pewnością chce pani teraz porozmawiać o koordynatach, które od pani otrzymałem - zagadnął, zapinając z powrotem marynarkę. - Skąd je pani miała?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 17:57

Zaprowadziła admirała do miejsca, w którym już na pewno nikt im nie przerwie. W obserwatorium mieli szansę porozmawiać bez świadków prawdopodobnie dzięki Duval; kiedy mijała asystentkę, dyskretnie i w przelocie skinęła jej głową, dając znak, iż żyje. Nie poświęciła jednak Carissie większej uwagi, czas na wyjaśnienia przyjdzie później. W drodze do ośrodka, przez myśl jeszcze przeszła jej sala treningowa. Ashford był jedynym, żywym duchem, którego spotykała tam codziennie. Wciąż jednak istniało prawdopodobieństwo, iż inny pracownik ośrodka z jakiegoś powodu wejdzie i usłyszy coś, czego absolutnie nie powinien.
Informacje, którymi się wymienili, miały najwyższy priorytet bezpieczeństwa. Wciąż jednak nie były tak wrażliwe, jak te, którymi pragnęła się podzielić. Po wejściu, wskazałam zapraszającym gestem na środek skromnego, urządzonego na tyle, na ile było to możliwe wygodne, pomieszczeniu służącym kiedyś najpewniej za kwaterę dla wyższych rangą oficerów. Może nawet admirałow. Nie pytała jednak, czy Konstantin dobrze zna te cztery ściany. Wyciągnęła omni-klucz, którego nie potraktowała jako kartę przetargowa, choć mogła. Zaufałam admirałowi, jego zapewnieniom i chęci, aby zrobić krok na przód. Wyrwać się z impasu, odważyć się do działań, których jak ognia unikała Rada.
I choć będzie to miało paskudne konsekwencje, które już teraz uwierały Fel, niezaprzeczalnie była z Przymierza. Do końca zachowała lojalność.
- Gdyby stało się tak, że ktoś żywy trafi w Wasze ręce z władz Sojuszu, chciałabym z nim porozmawiać. Pytanie dlaczego będzie mnie prześladować do końca życia. Muszę wiedzieć, inaczej ten koszmar nigdy się nie skończy - dodała, nie oczekując jakiejkolwiek deklaracji ze strony admirała. Nie była to też prośba, wyłącznie informacja, która mógł - ale też nie musiał - zakodować i zachować w pamięci.
Byłby to gest dobrej woli, podobny do tych, których wykonała dzisiaj kilka.
Usiadła na jednym z trzech krzeseł, odsuwając pusty kubek na bok i zapraszająco wskazując na pozostałe dwa. Przez zamknięte drzwi, nie dochodziły żadne dźwięki. W tle, cicho brzęczały systemy podtrzymujące życie, wentylacja i staroświecka lampa. Wchodząc tu, dotknęła włącznika, nabierając już przyzwyczajeń.
- Przekazała mi je Pesara. Pilotka Wenus, która dziesięć dni temu trafiła na stacje jednym z transportowców z uchodźcami. Rozpoznało ją SOC, a Radna Irissa poinformowała mnie o jej przylocie niezwłocznie. Ktoś pomógł jej uciec z kolonii karnej i kazał przekazać te koordynaty tylko mi. Nie podała je innym Radnym, ja też tego nie zrobiłam. Czy to była pułapka, admirale? - zapytała wprost, a cała nadzieja, którą nosiła w sobie odkąd usłyszała, iż statek z oddziałem skierował się do przekaźnika masy, nagle zaczęła błagać w jej głowie, aby to nie była prawda.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 18:19

Nie szukała u admirała deklaracji i potwierdzeń, więc ich nie dostała. Prośba radnej wiązała się z wieloma implikacjami nawet przy założeniu, że pozostanie ktoś, kogo mogliby przesłuchać.
- Zobaczę, co da się zrobić - odpowiedział dyplomatycznie, nie obiecując niczego więcej.
Zamiary Przymierza względem HIrano były dość jasne. Nie chodziło jedynie o wyeliminowanie zagrożenia, ale też o odwet - za to, co Sojusz uczynił z Mindoirem. Jeśli faktycznie nie pozostanie po wieży nic poza kupką gruzu, istniało dość duże prawdopodobieństwo, że pewne odpowiedzi pozostaną pogrzebane wraz z wielką konstrukcją i jej tajemnicami.
Wraz z ludźmi, którzy w niej przebywali. Niewinnymi, winnymi, wszystkimi zmieszanymi w jeden worek oznakowany czerwonym symbolem SST
Admirał zawahał się, słysząc jej odpowiedź. Jej słowa znów zasugerowały istnienie kolejnego, niewyjaśnionego czynnika, dzięki któremu udało jej się coś osiągnąć - wbrew okolicznościom, wbrew temu, jak wartościowa była dla Sojuszu i wbrew temu, jak bezlitosne było SST.
- Moi ludzie odnaleźli barkę transportową schowaną w polu asteroid, niewidoczną z punktu widzenia radaru. Na jej pokładzie była dwunastka ludzi - odpowiedział po chwili, aktywując swój omni-klucz. Udostępnił jej ekran, na którym dostrzegła nagranie z perspektywy wkraczającego przez śluzę żołnierza. Widziała w rogu ekranu jego parametry życiowe oraz status względem reszty oddziału. Wkroczył do wnętrza ciemnej przestrzeni ładunkowej, rozświetlając ją promieniem latarki. Skuleni na ziemi ludzie unosili obronnie ręce na widok broni, która skierowała się w ich stronę. Mężczyzna opuścił karabin dopiero wtedy, gdy nie znaleziono żadnego zagrożenia ze strony pasażerów. - Wylegitymowaliśmy wszystkich. Są w trakcie przenoszenia na Ziemię, gdzie zostaną przesłuchani. Muszę to zrobić zanim pozwolę im wrócić do Pani.
Pesara była anomalią. Kolejna dwunastka załogantów była czymś więcej, niż przypadkiem i admirał doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak to wygląda i co to sugeruje. Przesłał jej listę wylegitymowanych załogantów. Nie było wśród nich Basset, ale rozpoznała znajome nazwiska oficerów, którzy służyli na Venus od dawna.
- Mówili o jednym mężczyźnie, który pomógł im dostać się na tę barkę, zostawił żywność oraz wodę i kazał czekać - dodał, z podejrzliwością wymalowaną na twarzy. - Z pewnością to też dla pani jest trudne do wyjaśnienia?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 19:21

Skinęła głową. Na ten moment, jego odpowiedź była wystarczająca. Pozwoliła Fel zachować jeszcze inną, bardziej nieśmiała, zepchnięta w czeluści umysłu nadzieję. Uratowała go na Aeris. Powstrzymała Cicero, nie pozwoliła, aby biotyka wybuchła na stacji trawiąc i zabijając każdego, kto nie był w stanie nią władać. Nie chciała, aby jej słowa, jej działania, były gwoździem do innej trumny. Być może naiwnie wierzyła w dobro, które wraca. W karmę, przeznaczenie. Wyciągnęła rękę do Sojuszu, robiąc to w pewien sposób bezinteresownie. Szokując samego Daharisa i innych, którzy mu towarzyszyli. Czy to wystarczyło jednak, aby wszechświat dał im szansę na odkupienie i zachował przy życiu, kiedy na Hirano Tower spadnie grad pocisków z artylerii?
Musiała odciąć się od tych myśli. Ogarniał ją dysonans. Nie potrafiła szastać ludzkim życiem, równie ważne było dla niej to, aby wysłany na front Ashford wrócił, tak jak obiecał, szepcząc o Cytadeli najładniejszej o tej porze roku, co zobaczyć jeszcze Cassiana żywego. Każdego z z nich z własnych, egoistycznych powodów.
Nie miała dla niego odpowiedzi, których oczekiwał. Gdyby od początku powiedziała, że Daharis okazał jej więcej życzliwości, niż oczekiwałoby się od oprawcy uwięzionego polityka, niewiele by to zmieniło. Nadal nie byłoby sensownego wytłumaczenia dlaczego narażał się dla niej. Ludzkiej radnej, którą mógł przehandlować na o wiele większe korzyści dla Sojuszu.
Drgnęła, zaskoczona jego słowami. Obawiała się najgorszego, żyła w strachu, że lekką ręką wysłała ludzi na śmierć, kiedy Ci znaleźli dwunastu żywych członków załogi Wenus. Popatrzyła na admirała z niedowierzaniem, szok nie schodził z jej twarzy jeszcze przez chwilę po tym, jak obejrzała nagranie i na własne oczy zobaczyła odnalezionych oficerów.
Żywych.
Całych.
- Wyrzucałam sobie, że dałam się wciągnąć w jakąś grę, a Sojusz już na nich tam czekał - szepnęła, odsłaniając więcej, niż powinna i niż chciała. Świadomie, bądź nie do końca, Stovorei pociągną za wrażliwą strunę. Zamrugała, odnajdując uważny, surowy wzrok admirała. Przeszywa ją na wylot, sama pozwalała mu na to, ponieważ nie miała niczego do ukrycia. Nie potrafiła tego wyjaśnić. Nie było w niej fałszu. Na próżno szukał kłamstwa.
- Kiedy to się stało? Kiedy tam się znaleźli? - wystarczyło, że wspomniał o tajemniczym mężczyźnie, a jej myśli momentalnie dopasowały go do Daharisa. Od razu otworzyła listę, którą jej przesłał, z ukłuciem żalu stwierdzając, że nie było tam nazwiska Anyi, ani też Widma.
Musiał dać jej chwilę. Nie rozpadła się na kawałki, nie w sposób widoczny, ale dwanaście odnotowanych nazwisk wstrząsnęło Iris. W ciszy, podciągnęła się na powierzchnie, odzyskując rezon. Po kolejnym, głębszym oddechu, zminimalizowała plik.
- Pesara opisała mężczyznę, który pasuje do tego na nagraniu, jakie pokazałam Panu. A oni? Czy to ta sama osoba pomogła i im, i pilotce? - odpowiedź była oczywista. Znała ją. Absolutnie jednak nie zamierzała tego zdradzać.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 19:42

Spojrzenie mężczyzny było tak intensywne, że już mała kajuta okazała się ciaśniejsza, bardziej klaustrofobiczna niż wcześniej. Admirał taksował ją wzrokiem, świadomy pociągnięcia wrażliwej struny, nawet jeśli nie był świadom udziału we wszystkim jej tajemniczego pomocnika. Venus było jej domem przez wiele, wiele lat, a jej załoga poniekąd stała się również rodziną. Zawsze mogła na nich polegać, byli ostoją bezpieczeństwa w zdradzieckim świecie, w którym każda rozmowa mogła być nagrywana, a ściany miały uszy. I ta sama ostoja została jej odebrana, wyrwana z rąk, a członkowie jej przybranej rodziny zostali ciśnięci w odmęty wszechświata, gdzie mieli umrzeć na zapomnianych przez bogów planetach.
I część z nich tak umarła. Pesara wspominała tych, których śmierci była pewna. Dwanaście osób to była niespełna połowa całej załogi jej statku. Druga połowa była zaginiona, co najprawdopodobniej równało się temu, że również była martwa. Terminus nie okazywał litości.
Tylko jeden człowiek, z jakiegoś powodu, to zrobił.
- Zabrano im omni-klucze. W barce zniszczono pulpit sterujący razem z zegarem pokładowym, więc nie potrafią określić ile czasu spędzili w kosmosie. Próbujemy to ustalić - odrzekł, nie używając żadnych słów pocieszenia, ponieważ wiedział, że na niewiele by się zdały. Ostatecznie, ich odnalezienie było dobrą wiadomością. - Są w różnym stanie. Większość zagoniono do pracy. Trzech sprzedano do niewoli i wyciągnięto z łajby handlarzy.
Zmarszczył brwi wspominając nagranie i mężczyznę, który kierował kampanią osłaniającą wejście do portu. Pokręcił głową niemal natychmiast nie zgadzając się z taką możliwością.
- Zapewniam panią, że to na pewno nie był mężczyzna z nagrania - odrzucił, wsuwając dłoń do kieszeni wojskowych spodni. - Opisywali go jako wysokiego i opancerzonego. Podobno nie odpowiadał na pytania i prawie nic nie mówił. Niewiele jesteśmy w stanie zrobić z taką informacją. Prawdopodobnie działał na rozkazach kogoś innego, nie widzę na razie powodu, dla którego Sojusz miałby uwalniać pani załogę. Chyba, że chciałby czegoś w zamian.
Westchnął, nie znajdując odpowiedzi na trapiące ich dwójkę pytania.
- Jeśli to już wszystko, radno Fel, to myślę, że pora na mnie - mruknął, zerkając na zegarek. - Muszę być w Vancouver przed północą.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 20:41

Zrobił i nie chciał niczego w zamian. Narażał siebie, choć nie musiał. Nie rozumiała tego. Nie potrafiła pojąć, zaakceptować. Nawet, jeżeli kierowała nim wdzięczność za jej akt dobroci, Fel i tak czuła się zobowiązana. Zrobił dla niej, dla jej ludzi, o wiele więcej, niż ona na Aeris. Czym było jedno pociągnięcie wajchy w rdzeniu Cicero w obliczu uratowanych, trzynastu osób?
Wyprostowała się, choć ciężar straty uparcie próbował zgarbić jej ramiona. Nie umiała, jeszcze, odnaleźć pocieszenia w fakcie, że dwunastu ludziom zwrócono wolność. Widziała tylko liczbę zagubionych oraz martwych. Pogrzebanych na Ilos, w Terminusie, gdzieś daleko, gdzie najprawdopodobniej nikt ich nigdy nie odnajdzie. Wobec tego, nie umiała być obojętna. Zacisnęła tylko dłonie na swoich kolanach, gdy wzrok admirała obserwował bez słowa nadpęknięte mury w jej obliczu.
- Jeżeli tym chcieli kupić moją wdzięczność, odnieśli inny skutek. Nie wybaczę nikogo, kto został zabity na pokładzie Venus - zrozumiała chęć zemsty za Mindoir dużo wcześniej, choć dopiero teraz, w jej głowie pojawiła się cicha zgoda i pewność, że nie zrobi już więcej żadnego kroku, aby na koniec, w ostatnich zrywach, próbować jeszcze w jakikolwiek sposób wpłynąć na Konstantina. Domyślała się, dla kogo mógł ten inny, obcy mężczyzna w pancerzu pracować, ale zachowała to dla siebie. Choć tak, mogła się odwdzięczyć Daharisowi za wywiązanie się z obietnicy wyszeptanej, gdy zamykała się kapsuła medyczna, a ona walczyła z sennością krążącą w jej żyłach razem z lekami.
Byli kwita. Życie, za życie.
- Dziękuję, admirale, że pofatygował się Pan do mnie osobiście. Nie miałam dla Pana wieści od Rady, które sprawiłyby, że działania Przymierza będą łatwiejsze, ale mimo to, obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, aby Wam pomóc - wstała, nie zamierzając zatrzymywać mężczyzny dłużej. Wyciągnęła do Konstantina dłoń, chcąc uścisnąć jego w krótkim, pożegnalnym geście. Jeżeli przyjął ją, odwzajemniając honory, na moment, krótki, ulotny, przytrzymała jego rękę.
- Spotykamy się na księżycu. W miejscu, gdzie to wszystko się zaczęło, choć Armstrong nie śnił wtedy nawet, jak bardzo nasza cywilizacja się rozwinie. Ile osiągniemy. Mam nadzieję, że kiedy będziemy rozmawiać następnym razem, będzie mi Pan mógł przekazać, że operacja na Korlusie powiodła się i straty po naszej stronie były minimalne. Muszę też przyznać, admirale, że czuje pewną niezgodę w sobie. Będę na Cytadeli, bezpieczna, daleko od epicentrum, podczas kiedy nasi ludzie będą wykrwawiać się w Terminusie - Przymierze straciło premiera, Sojusz próbował odebrać im także ją, ale była tutaj, w przeciwieństwie do mężczyzny, który nigdy nie wrócił z Układu Mindoir. Gdyby to od niej zależało, wsiadłaby na pokład statku, ten sam, którym podróżować będzie Stovorei i towarzyszyła oddającym życie za sprawę żołnierzom Przymierza, choć tak mogąc okazać im prawdziwą solidarność. O wiele bardziej namacalną, niż w odległej od nich Mgławicy Węży.
Odprowadziła admirała do drzwi, a kiedy te zamknęły się za nim, z kolei kroki na korytarzu wydawały się cichnąc, Fel oparła się ciężko o ścianę. Westchnęła, czując jak osuwa się po niej. Potarła dłońmi skronie, natłok myśli, wrzeszczące emocje - gdyby wciąz miała na sobie rejestrujące pracę serca urządzenie, lada moment wpadłaby tutaj lekarka, nie wierząc, że to tylko pokłosie trudnej rozmowy o bezlitosnej rzeczywistości.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 21:00

To, ile zrobił dla niej mężczyzna, zależało od perspektywy. Wykonując rozkazy to on upewnił się, że przeżyła Ilos, ale też że trafiła na odpowiedni statek i stała się więźniem dla Sojuszu Systemów Terminusa. Pośrednio to jego działania sprawiły, że Venus zostało porwane, a jego załoganci wybici gdy tylko zaczęli stawiać opór. Patrząc na to z tej strony, uwolnienie tych, którym udało się przeżyć, było równie dobrze tylko odpłaceniem części krzywd, które zostały jej wyrządzone.
Ale to odpłacenie musiało mieć swoje konsekwencje. Musiało go sporo kosztować. Wbrew opinii o Terminusie, nikt nie był w nim bezkarny i sprawiedliwość sięgała go w ten czy inny sposób.
Admirał wyprostował się lekko, wyciągając ku niej dłoń. Opuszczał Lunę z cennymi elementami układanki, którą Przymierze składało od wielu tygodni - oraz z uszkodzonym omni-kluczem, jedną z ostatnich pozostałości po Aeris. Jednym z ostatnich śladów na to, że ta stacja była w ogóle prawdziwa - poza czarnymi płomieniami krążącymi w jej żyłach.
- Dziękuję, radno Fel. Czasy, w których przyszło nam żyć, nie są łatwe, ale wierzę, że odnajdziemy nić porozumienia z Radą - odrzekł, ściskając jej dłoń w pożegnaniu. - Rozumiem panią doskonale. Sam również nie jestem szczególnym fanem oglądania całej akcji z boku. Ale pani informacje mogą zapewnić naszym ludziom przewagę, która odmieni szale bitwy. Proszę o tym pamiętać.
Skinął jej głową, ruszając do wyjścia z małej kajuty. Gdy właz został odblokowany i otworzył się, admirał wyszedł na zewnątrz, zostawiając ją w szumie własnych, pędzących myśli.
Cisza nie potrwała długo. Pół minuty później rozległo się stukanie do drzwi, a gdy je uchyliła, dostrzegła białą jak kreda twarz Clarissy.
- Tak bardzo panią przepraszam, admirał był nieustępliwy - jęknęła, wsuwając się do środka za pozwoleniem radnej. - Mam nadzieję, że nie będzie miała pani z tego powodu kłopotów.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 21:44

Przymknęła oczy na dosłownie minutę. Odliczała upływające, sześćdziesiąt sekund, wracając do co niektórych słów admirała, ale także do konsekwencji działań, których zapowiedział. Nie zdążyła dojść do trzydziestu, a zdecydowanie pukanie do drzwi wyrwało ją z własnych myśli. Podniosła głowę, zerkając na domkniętą śluzę. Wychyliła się, pociągnęła za klamkę, a następnie pchnęła solidny kawałek blachy, wkładając w to odrobinę więcej siły, niż było potrzebne. Spojrzała na Clarissę z dołu, wciąż siedząc na posadzce oparta o ścianę. Ignorując jej wyraz twarzy, wskazała na miejsce obok siebie na deskach, które z praktycznych względów nie zasłaniał żaden dywan.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Zrobiłaś, co mogłaś, zasiedzieliśmy się z porucznikiem w muzeum, oglądając flagę ameryki z czasów lądowania tutaj, na księżycu, Armstronga. To jednak prawda, że wciąż tutaj tkwi wetknięta w skorupę. Usiądź ze mną na moment, Clarisso - powtórzyła, ponieważ jej niema propozycja mogła wydać się zbyt niejasna. Stolik był tuż obok, ale Fel nie wyglądała na kogoś, kto zamierzał się ruszać z parteru. Przynajmniej nie teraz.
- Wracamy jutro na Cytadelę. Możesz się zacząć dzisiaj pakować. Porucznik dostał wezwanie na front, a lekarze od tygodnia dobrze wiedza, że nie mogą dla mnie zrobić już nic więcej - obróciła głowę, patrząc się na Duval. Zrzuciła maskę chwilę po tym, jak wyszedł admirał. Była zmęczona. Blada. Utrzymanie gardy w obliczu dociekliwego, starego admirała kosztowało ją sporo sił oraz nerwów i choć mogła czuć się dumna, iż nie wydała Daharisa, absolutnie żadna ulga nie zrzuciła z jej ramion ciężaru.
- Przymierze rusza jutro do ataku. Planują odwet, a z Hirano Toawer na Korlusie zrobić drugi Mindoir. Zbliża się prawdziwa wojna, a my nie będziemy migli pozostać obojętni, kiedy Przymierze podejmie działania - szukała się w oczach Duval zrozumienia. Świadomości konsekwencji i opowiedzenia się albo po stronie Rady, albo Przymierza. Zgarnęła pojedyncze, rozwiane po spacerze w przestrzeni włosy za ucho, nie dodając nic więcej, bo już i tak zrzuciła dużo na swoją asystentkę.
- Pod koordynatami, które przesłałam Przymierzu, znaleziono dwunastu ludzi z załogi Venus. Są już bezpiecznie, pod opieką ludzi admirała - przemilczała kwestię, iż więcej nie znaleziono i nie zanosiło się na to, aby była jeszcze szansa odszukać kogokolwiek w Terminusie.
- Chciałabym, abyś zanim wyjedziemy, zakupiła dla mnie najzwyklejszy omni-klucz. Może czekać na nas do odbioru w Colouris City, skoro wracamy do domu, oficjalnie mogę pojawić się w porcie. Czy masz dla mnie jakieś wiadomości, Clarisso? Coś wymaga omówienia tu i teraz? - nie było jej pół wieczora, kobieta nie ingerowała w jej spotkanie z admirałem, jeżeli ktoś, bądź coś wymagało jej uwagi w godzinach, w których rozmawiała z mężczyzną, szansę na jej odpowiedź miało dopiero teraz.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 22:21

Asystentka, wciąż nieco blada, natychmiast usiadła na skraju łóżka - jakby prośba Fel była zarazem jej poleceniem, które była skłonna natychmiast wykonać. Jak zwykle, miała na sobie elegancką sukienkę, której krawędzie chwyciła dłońmi, w obawie przed słowami, które miała jej do przekazania Fel.
Powrót na Cytadelę był dla niej jasny. Skinęła głową, może nawet zbyt ochoczo, niż powinna. Od samego początku Duval wyrażała dość mały entuzjazm związany z przebywaniem w I.L.R.C., powrót do czegoś znajomego był więc bardzo przez nią wyczekiwany. Im dalej jednak brnęła blondynka w nowe informacje, tym większy strach wykręcał twarz asystentki.
- Przymierze nie może tego zrobić - szepnęła, choć z innych powodów, niż te, przez które Fel obawiała się ataku na Hirano. - Co, jeśli wtedy znów zaatakują? Czy powinniśmy ich prowokować, zamiast przeznaczyć te siły na obronę naszych granic?
Clarissa kręciła lekko głową, kompletnie nie zgadzając się z punktem widzenia admirała, który chwilę temu stał tutaj, w kwaterze radnej. Nie powiedziała jednak nic poza tym, zatrzymując swoje myśli dla siebie - może dlatego, że jej ciało przeszył szok i zwyczajnie nie wiedziała co o tym sądzić.
- Bardzo cieszę się, że pani załodze nic nie jest - westchnęła, choć ten jeden wyraz ulgi nie równoważył napięcia, które trzymało jej ciało w okowach. - Oczywiście, zacznę się pakować od razu. Ja i pani doktor będziemy gotowe rano. Omni-klucz będzie na panią czekał. Czy... Czy doktor Shaw już wie?
Administratorka ośrodka nie przewidywała, jak długo Fel miała tkwić w ośrodku, choć zarazem rozumiała, że każdy dzień był wywalczony przez wzywające radną obowiązki.
Duval zawahała się w wyraźny sposób na dźwięk jej pytania. Zmieszany wyraz twarzy zdradzał, że bije się ze swoimi myślami, a obawa znów wkradła się do jej spojrzenia. Zacisnęła dłonie mocniej na krawędzi sukienki, nie wiedząc, czy powinna to powiedzieć, czy powinna zachować dla siebie.
- Wydaje mi się, że udało mi się znaleźć kontakt do doktor Maketari - powiedziała tak cicho, że jej głos brzmiał niewiele głośniej od szeptu. - Ale nie wiem, na ile jest bezpieczny. Połączenie może być ryzykowne.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 22:39

Chciała się z nią zgodzić. Chciała zapewnić ją, że jeszcze można to zatrzymać. Cała machinę, której tryby po woli, ale konsekwentnie wprawiano w ruch. Niestety, byłoby to kłamstwo. Widziała w jej spojrzeniu, którym obejmowała jej twarz, iż Fel nie może zaprzeczyć. Nie po tym, co padło zarówno w obserwatorium, jak i tym pokoju. Położyła dłoń na ramieniu kobiety, jakby chciała dodać jej otuchy i zapewnić, że to jeszcze nie koniec. Nawet, jeżeli brakowało jej pewności, aby samej w to wierzyć, z łatwością wsparła kogoś innego.
Im więcej razy w końcu to powtórzy, tym manifestacja ma szansę się ziścić.
Nie mogła stracić Ashforda. Nie mogła skazać na śmierć Daharisa i wszystkich, cywilnych pracowników Hirano Tower.
- Admirał poinformował mnie o zamiarach, a nie pytał o zdanie. Bez względu na to, co mu odpowiedziałam, co przekazałam w imieniu Rady, nic się nie zmieni. Przymierze przygotowało tę operację i ją przeprowadzi. Mam tę przewagę, że wiemy o niej i możemy odpowiednio szybko zareagować, jak świat się dowie, ale... Niestety, nie znam odpowiedzi na Twoje pytania, Clarisso. Ufam, że wiedzą, co robią - dodała cicho, jakby dzieliła się z nią ważnymi, intymnymi szczegółami. Była pewna dyskrecji swojej asystentki, ale nie ufała placówce Przymierza. Nie po tym, co powiedział admirał. Specjalnie posadziła Duval tak blisko siebie, wystarczyło ściszyć głos, a obie szepcząc słyszały siebie nawzajem doskonale.
- Nie odbyłam jeszcze rozmowy z doktor Shaw i nie chciałabym o tak późnej godzinie ściągać ją z łóżka. Zapukam do jej gabinetu z samego rana, zapewne po śniadaniu i standardowych badaniach będziemy ruszać transportem do miasta - był inny powód, dla którego nie planowała teraz, zaraz, odwiedzić Adrianne. Dwadzieścia dwie godziny. Czas uciekał nieubłaganie.
Uniosła brew, automatycznie pochylając się, aby być pewną słów, którymi dzieliła się Duval. To, o czym powiedziała... Znalezienie kontaktu do doktor Maketarii w przededniu ataku Przymierza wydało się jej irracjonalne i niemożliwe zarazem. A jednak Clarissa mówiąc to, wydawała się pewna swojego tropu.
Jakby wszechświat stał murem za opcją, której nie śmiała nawet rozważać.
- Jeżeli faktycznie zamierzamy odbyć tę rozmowę, to nie tu i nie na naszych omni-kluczach. Nie po to chciałam Cię prosić o zdobycie nowego, ale... Ten tym bardziej musi być surowy. Żadnej dystrybucji Przymierza, a połączenie dopiero po przekroczeniu przekaźnika masy i w Mgławicy Węża. Nie możemy tutaj ryzykować i narażać na cokolwiek siebie oraz Przymierza - co do tego, nie miała żadnych wątpliwości. Resztę, pozostawiała swoim myślom i decyzjo, które miała nadzieję, zapadną prędzej czy później.
- Zrzuciłam na Ciebie na dzisiejszy wieczór wystarczająco dużą odpowiedzialność. Nie rozmawiajmy więcej o tym, o czym powiedziałam Tobie, albo Ty mi zanim nie znajdziemy się na statku. To ośrodek Przymierza, ale sam admirał powiedział, aby nikomu nie ufać. Idź odpocząć, Clarisso. Przed nami długa noc i wiele walizek do spakowania - uśmiechnęła się do asystentki, wstając, aby odprowadzić ją do drzwi.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 22:59

Machina ruszyła i choć wszechświat wydawał się podsuwać jej kolejne nitki, które mogła pociągnąć, jedno było pewne - dwadzieścia dwie godziny to mało czasu na wkroczenie w nową rzeczywistość. Taką, w której żołnierze Przymierza desantują na planety Terminusa. W której burzą Hirano Tower i grzebią wszystkich w środku, nie patrząc na to, czy to jedni z tych dobrych i tych złych.
Dylematy Clarissy nie były tak rozbudowane. Miała przenieść się na Cytadelę, z powrotem do swojego domu, znajomych czterech kątów. Być może miała rodzinę w zewnętrznych koloniach, o którą się bała. A może inne problemy zaprzątały jej głowę - wszak wzięła na swój karb sporą ilość stresu przeznaczonego wyłącznie dla radnej.
- Wpiszę panią w grafik doktor Shaw z samego rana - przytaknęła, natychmiast sięgając do omni-klucza by to wykonać. - Załatwię również omni-klucz, którego będzie mogła pani użyć. Niepowiązany z nikim ani niczym.
Wstała, wyczuwając aluzję. Było już bardzo późno - w ośrodku coraz mniej osób plątało się po korytarzach, większość skierowała się już do swoich kwater. Stres dzisiejszego dnia odłożył się nawet pod oczami Clarissy, której cera zwykle była perfekcyjna, a makijaż równo nałożony. Przytaknęła, kłaniając jej się odruchowo, choć już dawno nie były w tak formalnych stosunkach.
- Proszę odpocząć, radno Fel - poprosiła. Jej spojrzenie było nieobecne, myśli z pewnością musiały gonić w jej głowie tak szybko, jak goniły po głowie Iris. - Ja nie wiem, czy zasnę. Mam dużo pakowania.
Uśmiechnęła się blado, żegnając z radną. Zanim ta zamknęła drzwi, dostrzegła, jak asystentka pośpiesznie ruszyła do swojej kajuty, od razu aktywując omni-klucz by zacząć planować następne poczynania, lub wysłać wiadomość do lekarki i poinformować ją o tym, że wyruszają następnego ranka.
Cisza znów zawitała do jej kajuty. Minuty mijały jedna za drugą, podczas gdy szalenie bijące serce starało się uspokoić. Jej skrzynka odbiorcza była zupełnie pusta. Nikt nie dobijał się do niej w środku nocy - a przynajmniej nikt na tyle istotny, by Duval pozwoliła jego wiadomości niepokoić radną.
Wychodząc na puste korytarze I.L.R.C. nie napotkała żywej duszy. Jeszcze pół godziny temu lekarze wracali z kolacji do swoich kwater, ale teraz nie było tam zupełnie nikogo. Droga do kwatery Ashforda była krótka, znała ją niemal na pamięć, choć rzadko kiedy bywała w środku. Gdy stanęła w drzwiach i zapukała, minęło kilka sekund, nim drzwi wreszcie się otworzyły.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, rozglądając w lewo, prawo, nim cofnął do wnętrza pomieszczenia wpuszczając ją do środka i zamykając za nią drzwi.
- Wybacz, dopiero skończyłem - mruknął, blokując za nią drzwi. Choć kąciki jego ust uniosły się w górę w środku, dostrzegła, że jego sylwetka była napięta.
Miał na sobie mundur. Nie zestaw treningowy, czy też luźne ubrania z beretkami nadrukowanymi na piersi. Idealnie wyprasowany, granatowy uniform był rzadkością na jego ciele i od razu podpowiedział jej, że coś było nie tak.
Jego kwatera była pusta. Zniknęły przedmioty, które zwykle leżały na półkach, zniknęły ubrania wystające z szafy i datapady. Na jego idealnie ułożonym łóżku leżała jedna, duża torba, wciąż otwarta, co sugerowało jej, że właśnie skończył się pakować.
- Stovorei przyśpieszył mój przydział. - szepnął, stając naprzeciw niej. - Przyśpieszył całą operację. Wylatuję dzisiaj.
@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 mar 2024, o 23:20

Rozejrzała się po opustoszałym wnętrzu, a jej spojrzenie niemalże od razu zatrzymało się na kubku, który został po rozmowie z admirałem na stoliku. Stał obok drugiego, z którego piła rano kawę. Może już wtedy powinna przeczuwać, że coś się zmieniło. Coś biegło po zupełnie niewłaściwym torze.
Rzuciłam okiem na skrzynkę odbiorczą, po czym odpięła omni-klucz i porzuciła go na nocnej szafce. Drugi raz, nie zamierzała popełniać tego samego błędu. Jedna noc, kilka godzin. Galaktyka nie zdąży w tym czasie przepaść, a cokolwiek by się nie zadziało na Cytadeli, miał wtedy rację. Była tutaj, na księżycu, dwa przekaźniki masy daleko od stacji.
Naciągnęła na siebie gruby sweter, miękki materiał przyjemnie otulił jej ciało. Nie odczuwała chłodu przez cała rozmowę z admirałem, następnie Clarissa, lecz teraz, to nieprzyjemne uczucie wróciło. Jakby tylko czekało na sposobność, aby zakraść się i znowu o sobie przypomnieć. Nieśmiertelnik, który leżał przez cały ten czas w kieszeniach spodni, wsunęła do walizki. Później zajmie się pakowaniem, pewnym rzeczom nadawała priorytety i nie chciała już więcej trwonić czasu.
Wychodząc, zgasiła światło. Puste korytarze nie były czymś, czego nie mogła się spodziewać o tej porze. Choć stała się stałym elementem ośrodka, nadal, zwłaszcza w niecodziennych okolicznościach, przykuwała uwagę. Mimo wszystko, wolała przemykać do kwater Ashforda niezauważona. Tak będzie łatwiej, zwłaszcza dla niego.
Zapukała do drzwi, pewne myśli nadal ją prześladowały. Podążały za Fel krok w krok, niczym wierny gwardzista, który zawsze musi być za jej plecami. Starała się je wyciszyć, odciąć się od nich, ale kiedy otworzył drzwi, stanął w progu i spojrzał na nią, niepokój wzmógł się.
Weszła do środka, zauważając z marszu to, co nie pasowało. W świetle, mundur wydawał się lśnić. Musiała przyznać, że leżał na nim idealnie, a mimo to nie potrafiła się uśmiechnąć i docenić uroku mężczyzny. Zauważyła torbę na łóżku, puste półki i niedomkniętą szafę. Spojrzała na niego, nie musiał mówić zbyt wiele. Z dwudziestu dwóch godzin nie pozostała nawet jedna.
- Już teraz, zaraz? - odparła, wahając się, czy powinna zrobić to jeden krok i stanąć tuż przed nim, czy lepiej, aby jednak pozostała tu, gdzie tkwiła teraz. Na bezpiecznej odległości, aby przypadkiem nie wygnieść idealnie wyprasowanych mankietów.
- Wiem, dokąd lecisz. Operacja będzie miała miejsce na Korlusie, uderzycie w Hirano Tower. To nie jest placówka zbrojna Sojuszu. Nie tylko - wbiła paznokcie w dłonie, które trzymała w sobą, znacząc skórę półksiężycami. Patrzyła na niego z mieszanką emocji, przede wszystkim gorycz oraz strach.
Nie powinna wypuszczać go przez te drzwi. Pozwolić mu tam lecieć.
Ryzyko było zbyt duże.
Zwłaszcza po tym, jaką decyzje podjęła w oka mgnieniu, kiedy tylko wspomniał o rozkazach admirała.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

18 mar 2024, o 00:01

Omni-klucz pozostał na jej nocnej szafce, odcinając ją od świata zewnętrznego - tego, który jak na razie zdawał się robić wszystko, byle tylko pokrzyżować jej plany. Gdy Fel wyszła z kwatery i skierowała się do pokoju porucznika, mogła czuć się uwolniona od tej więzi, która zawsze łączyła ją z resztą galaktyki, ale to nie czyniło ciężaru na jej ramionach lżejszym.
Drzwi zatrzasnęły się głucho, a mężczyzna pieczołowicie zablokował właz by nikt nie mógł im przeszkodzić. W tym miejscu byli bezpieczni od oczu i uszu postronnych ludzi. Napięcie mężczyzny było wyczuwalne.
- Pojazd odjeżdża za dwadzieścia minut - mruknął. Westchnął cicho, wsuwając dłonie do kieszeni munduru. Stanął naprzeciw niej, z wyraźnym wahaniem. Jakby znów zapragnął przylgnąć do niej, do jej ciała i do jej ust, ukraść kolejne kilka pocałunków zanim świat upomni się o swoje.
Ale powaga sytuacji trzymała go w ryzach. Świadomość tego, że to, co zrobili w muzeum, być może teraz uważała za błąd. Za drobny występek, który wcale nie oznaczał, że pragnęła jego dotyku w tej chwili.
- Rozmawiałaś z nim o tym - zauważył, nie spytał. Umilkł, łącząc nitki ze sobą. Rozpoznała w jego wyrazie twarzy, że trafiła z nazwą - wiedział, jaki był jego cel, choć może nie znał szczegółów. Wciąż czekała go odprawa w Vancouver, po której ruszy na misję z setką innych żołnierzy. - To musi mieć związek. Zarządził pełną mobilizację nieco ponad kwadrans temu.
Zmarszczył brwi, przyglądając jej się z uwagą. Nie wiedział wszystkiego o tym, co przydarzyło jej się w ostatnim czasie. Nie rozmawiali o trudnych szczegółach i o kwestiach, od których jej wzrok umykał w bok, w inną stronę. Rozmawiali głównie o Cicero, nie o Sojuszu, ani miejscu, w którym była przetrzymywana.
- Czy wiesz coś o tej wieży? Czym innym jest?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

18 mar 2024, o 05:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ostatnie, kilka godzin składało się z szeregu decyzji - mniejszych, większych, podejmowany pochopnie, nie do końca przemyślanie, ale także tych, co do których była absolutnie pewna, iż tak należało zrobić. Ta, która przyprowadziła ją pod jego drzwi, była jedną z tych.
Tym większy zawód czuła, kiedy podłe Przymierze znowu przychodziło i przerywało innym.
- Odprowadzę Cię - zdołała odpowiedzieć, w myślach, na gwałt, odliczać ile jeszcze mogła, a ile powinna tkwić tutaj przed nim na drodze do czegoś, od czego nie mogła odwieść porucznika. Miała władzę, ale jak każdy, rozsądny przywódca, nie narzucała jej innym i nie kazała wybierać w momentach, kiedy ta tak naprawdę zdawać się miała wyłącznie iluzyjny wpływ.
Intensywne spojrzenie porucznika wydawało się przeszywać jej wątłą osobę na wylot. Wytrzymała ciężar oczu admirała, nie rozpadając się, choć ten uparcie drążył i szukał wrażliwych strun, jakby tylko autentyczność oraz szczerość były w stanie przekonać go co do prawdy w jej słowach. Przy Ashfordzie, wbrew pozorom, nie czuła się taka pewna. Odsłoniła się przed nim dużo wcześniej, tym trudniej było jej teraz zachować obojętność wobec jego wezwania na front.
Przytaknęła. Być może zrozumiał, skąd to przerażenie w jej oczach. Nie bała się o siebie, jej strach zdecydowanie dotyczył jego osoby. Skąd wahanie, podobne do tego, które widziała niczym odbicie lustrzane w zielonych tęczówkach, czy wolno jej, aby ostatnie, co zapamiętał z momentu wyjazdu z ośrodka, to rozgrzane, smakujące tęsknotą usta.
- Najwyraźniej uznał, że nie może ufać mi na tyle, aby mieć pewność, że nie powiadomię Rady niezwłocznie po jego wyjściu - słowa były cierpkie, podobnie jak świadomość postępowania admirała, lecz nie mogła go za to winić. Stał na czele mobilizacji całego Przymierza i choć prosto w twarz rzucił jej, że Rada jest słaba i nie stanie im na drodze, nie zrobiłby tego, gdyby faktycznie tak myślał.
- Tak. Poprosił mnie, abym na planach, które macie, naniosła co wiem. Korytarze, winda, kamery i jak zazwyczaj rozstawieni byli ich żołnierze. Na trzydziestym pierwsze znajduje się klinika. Czternaścioro dzieci, których węzły piezo mnożą się z prędkością światła, podobnej do moich. Dwójka zmarła podczas mojego pobytu tam. Jeden lekarz, trzech laborantów... - cywile, którzy nie będą się bronić, którzy nie będą mieli dokąd uciec, kiedy dostaną rozkaz wysadzenia wieży tak, aby z Hirano Tower pozostał wyłącznie popiół. Szukała w oczach Ashforda pogodzenia się co do tego, podobnie, jak wcześniej doszukiwała się ciężaru odpowiedzialności w obliczu admirała.
- Stovorei twierdzi, że poniżej kliniki produkują broń i nie będzie ryzykować Waszym życiem. Nie wiem tego, nigdy tam nie byłam. Zrozumiałam jednak wyraźnie, że Przymierze żąda drugiego Mindoiru - atak, choć z zaskoczenia, w samym sercu Terminusa nadal był ryzykowny. Pokłosie zaś nadejdzie krwawe. Ne było premiera, którego mogli zamordować, lecz nadal znajdował się cały Parlament do wysadzenia, nadal była Ambasada w Prezydium, ich Przedstawiciel w Radzie, tylko na pozór bezpieczna w Wieży Cytadeli. Nie mógł wiedzieć o ostatnim incydencie na stacji, jak łatwo i skutecznie wdarli się do Wieży na Cytadeli; jakiś głos z tyłu głowy szeptał jej, aby absolutnie teraz go nie uświadamiała.
- Chciałabym wiedzieć, James. Będę czekać na bezpośredni kontakt z Tobą po... wszystkim, ale gdyby to nie było możliwe, to chciałabym, aby ktoś... - nie przechodziła jej przez gardło prośba o wpisanie na listę osób, których Przymierze informowało zawsze o śmierci, stanie ciężkim, krytycznym. Jakby samo wyartykułowanie tych słów było przypieczętowaniem losu. Złowrogą wróżbą. Pogodzeniem się z myślą, że już nie wróci. Pokręciła głową, zrobiła krok, jej ręce same sięgnęła do niego i tak, jak stała, wtuliła się cała w ramiona Ashforda.
- Przepraszam, poruczniku, spieszyłeś się i zapewne będzie Ci wybaczone kilka wygnieceń na mundurze... - szepnęła.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

18 mar 2024, o 09:03

Czas zdawał się przemykać jej przez palce. Sinusoida przekroczyła punkt maksymalny i wydarzenia nabierały tempa gwałtownie, skokowo. Wszystko działo się zbyt szybko, zbyt nagle by umysł przyzwyczajony do leniwej codzienności ostatnich dwóch tygodni był w stanie to przyswoić. Chociaż jeszcze nie tak dawno temu mieli przed sobą dni, a poźniej godziny, teraz ten czas przeznaczony dla nich skrócił się do zaledwie minut. Jakby los dostrzegł, że poczuła się zbyt komfortowo, że odnalazła się w tej nowej rzeczywistości i postanowił przypomnieć jej, że nic w życiu nie mogło być proste. Nie mogło być łatwe.
Admirał nie wyraził swojego zwątpienia dosadnie, ale dostrzegła je w jego oczach. W jej historii rodziło się zbyt wiele pytań niż odpowiedzi. Gdy ciągnął za wrażliwe struny, oczekiwał tego drugiego, dostawał natomiast to drugie. Wszystko, począwszy od tego czego chciał od niej Sojusz, przez to jak udało jej się uciec i wreszcie kto pomagał jej załogantom, było przykryte kurtyną tajemnicy. Właśnie przez nią mógł postrzegać jej słowa jako nieszczere i choć jej obietnica wstrzymania się przed informowaniem Rady wychodziła z głębi serca, mógł uznać ją za niewiele wartą - lub zwyczajnie nie chcieć ponosić ryzyka, gdyby i ona okazała się nieszczera.
Natura Hirano była dwojaka. Nawet jeśli tworzono w nim broń, która mogła zaszkodzić całemu Przymierzu, wieża była ogromna. Słysząc o dzieciach, pacjentach, lekarzach, cywilnych pracownikach niezwiązanych z wojną a zamieszkujących wieżę, przez twarz porucznika przemknął cień smutku. I jemu nie podobało się mordowanie niewinnych. I on rozumiał, że było to złe. Ale dostrzegła, że nie zamierzał się z tym spierać. Miał zbyt wiele lat w wojsku na karku by tego typu operacje budziły jego oburzenie. Na swój sposób, podzielał to logiczne spojrzenie na sytuację, które kierowało admiralicją. Dziesiątki, nawet setka niewinnych nie była warta potencjalnej powtórki Mindoiru, gdy Sojusz ukończy swoją broń - cokolwiek by nią nie było. Rozumiał to. Rozumiał poświęcenie, nawet jeżeli mu się nie podobało.
Ale dostrzegła coś jeszcze w jego spojrzeniu. Pewną świadomość - tego, co miało się wydarzyć na Korlusie, co miało stać się z Hirano Tower. Dostrzegła w nim żal, ale też niechęć przed kontynuowaniem tego tematu. Cokolwiek wiedział, nie chciał jej tego mówić. Nie chciał wcierać soli w tę ranę wiedząc, że było to nieuniknione i niczego nie zmieniało poza wpędzaniem jej w gorsze samopoczucie.
- Przykro mi - mruknął, bo nic innego powiedzieć nie mógł. Słowa, które nigdy nikomu nie poprawiły nastroju były jedynym co mógł jej zaoferować w obliczu losu, który nie miał prawa się zmienić.
Napięcie w jego wyrazie twarzy zelżało lekko gdy dostrzegł w niej obawę o siebie samego. Kąciki ust drgnęły w górę, jakby jej strach nie miał podpory w rzeczywistości. Jakby jej pożegnanie nie było potrzebne, nie było nawet możliwości by nie wrócił z Korlusu i nie musiała wybierać trudnych słów, które mogły być ostatnimi, jakie usłyszy. W jego oczach widziała pewność tego, że jest to kolejny przydział - być może trudny, wymagający i niebezpieczny, ale, na swój sposób, taki jak każdy inny.
Parsknął śmiechem na wzmiankę o swoim mundurze. W odpowiedzi na jej przeprosiny, ciasno owinął ją swoimi ramionami. Przytulił ją do siebie mocno, tak, jakby chciał zapewnić jej tym samym poczucie bezpieczeństwa, choć to przecież nie o własne się obawiała. Zamykając ją w objęciach, nie myślał nawet o idealnie wyprasowanym mundurze, którego zapach wypełnił jej nozdrza.
- Wrócę do ciebie na Cytadelę - obiecał, pochylając się nad kobietą. Wtulił policzek w jej splątane włosy, trzymając ją w swoich ramionach. - Niedługo to wszystko stanie się dawno zapomnianym koszmarem. Już nigdy więcej nie będziesz musiała o tym myśleć.
Odchylił się lekko, spoglądając na nią z góry. Musnął wargami jej czoło, składając na nim delikatny pocałunek. Przypieczętował złożoną obietnicę, w której spełnienie wierzył całym sercem.
- Tego miejsca już nie będzie. Będziesz mogła odetchnąć - dodał, odsuwając kosmyk jej włosów za ucho. Przyglądał jej się tak, jakby mieli co najmniej nieskończoność na tę rozmowę, a nie raptem dziesięć minut. - I pokazać mi swoje ulubione miejsca na stacji.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

18 mar 2024, o 10:17

To miał być odwet. Oko za oko, ząb za ząb. Admirał twierdził, że byli gotowi na konsekwencję uderzenia w sposób, jakim Sojusz rozprawił się z Mindoirem. Chciała w to wierzyć. Tak, jak najwyraźniej wierzył w to Ashford. Kiedy przygarnął ją do siebie i wtulił w swoje ciepłe, pachnące piżmowymi nutami ciało, gotowa była przyjąć do wiadomości tak naprawdę wszystko, co tylko by jej teraz nie powiedział. Zapomnieć, że przecież Sojusz nie zrobi kroku w tył. Również uderzy, wybierając najbardziej newralgiczną strukturę. Taką, której Przymierze nie będzie się spodziewać, podobnie jak teraz SSW najpewniej nie śmiało przeczuwać, że tuż pod ich nosem szykowano operację wojskową na Korlusie. Co to będzie? Londyn? Księżyc? Jakaś kolonia, a może zechcą, aby za czyny Przymierza odpłaciły im inne rasy? Te myśli nie opuszczały ją, odkąd zamknęły się za admirałem drzwi od jej kwater. Kto? Kiedy? Gdzie? Teraz jednak, w tym konretnym wycinku czasu skurczonym do niewygodnego minimum, wydawała się być odległa. Wyblakła. Poza zasięgiem jej rąk oraz uwagi. Zepchnięta na dalszy tor, jakby wrócili do odciętego od świata i innych galaktyka, od problemów oraz zmartwień, skrawka na księżycu. Ponownie otaczały ich szklane szyby, za którymi powiewała flaga. Przymknęła oczy, odnajdumjąc choć chwilowy spokój w jego objęciach, czułych gestach, a także słowach.
Pozostało jej zachować w sercu złożoną obietnicę i nie pozwolić sobie, aby nawet przez moment w nią zwątpić.
Nie widziała innej możliwości. Nie dopuszczała do siebie innego zakończenia.
Tak bardzo chciała mu powiedzieć, wyznać prawdę, którą na tę chwilę nie mogła się podzielić mówiąc szczerze z nikim innym. To nie był ten czas, ten moment, aby nawet sugerować, że Sojusz jest niejednorodny. Nikt za czyny turian nie obwiniał ludzi, podczas kiedy wszystko przypisano wszystkim spod sztandaru SST. Gdyby choć zasugerowała coś podobnego w obecności admirała, ta rozmowa tez poszłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Bez szczęśliwego zakończenia przynajmniej dla jednego z nich. Wbrew wyobrażeniom, na Hirano Tower nie siedziała zamknięta w czterech ścianach, mając styczność wyłącznie z żołnierzami, czy innymi członkami ich bojówek. Otaczali ją ludzie. Zwykli, robiący swoje, którzy tak jak ona, dążyli do odkrycia prawdy i zatrzymania procesów w ciałach napromieniowanych czarną materią dzieci. Nie żyli wojną, nie czuli się za nią odpowiedzialni. Podobnie jak obywatele Mindoiru, robili swoje. Podobnie jak pracownicy tego ośrodka, zajęci byli swoimi obowiązkami. Ten koszmar nie zakończy się wraz z zawaleniem wieży. Nie dla niej. Bezdyskusyjnie przyłożyła do tego rękę, nie będzie jej tam, ale krew zostanie i na jej dłoniach, choć Ashford tak pieczołowicie próbował ją z nich zetrzeć już teraz.
Popatrzyła się na niego z dołu, ale nie odezwała się słowem. Z każdym kolejnym zapewnieniem, czuła, jak mocniej wbija jej nóż w plecy. Cokolwiek by teraz nie powiedziała, nie umiałaby wytłumaczyć sensownie dlaczego tak bardzo wstrząsnęły nią słowa, które wypowiadał wyłącznie z dobroci o nią... Nie zrobiła więc tego. Zagryzła od środka policzki, spięła mięśnie, nakazała ambiwalentnym emocjom spokój w krótkim, żołnierskim rozkazie, jakim nauczył ją postępować z czarną materią splecioną już na zawsze z jej biotyką. Wspięła się na palce i musnęła jego usta. Widział w jej oczach zapewnienie, że będzie czekać. A to, to zdecydowanie nie pożegnanie. Nie w takim oczywistym charakterze. Raptem powiedzenie sobie do zobaczenia.
- Tych miejsc będzie bardzo dużo. Ostrzegam, że nie starczy ci na nich nawet najdłuższego urlopu. A potem... Potem możemy polecieć nawet na tę nieszczęsną Pinę - rzucił te propozycję przypadkiem, kiedy szli przez Couloirs City, lecz już wtedy wyczuła, że gdyby tylko dano im taką możliwość, naprawdę wsiadłby w pierwszy, lepszy lot do jakiegoś dalekiego zakątka w galaktyce i zabrał ją ze sobą. To była jej obietnica, obietnica cierpliwości i wytęsknionego oczekiwania, usłyszał ją już w muzeum, ale teraz pragnęła o niej przypomnieć, pewna, że wypuszczając go teraz, ponieważ musiała, drugi raz już nie popełni tego błędu i żadnym innym rozkazom nie da się wyprzedzić. Obejmując jego szyje rozcapierzonymi palcami, przyciągnęła Jamesa do siebie bliżej, aby przypieczętować dane słowo nie tyle na czole, policzku, czy nosie, co na jego wargach.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”