Największa metropolia ówczesnych Chin - Szanghaj jest ich finansowym i handlowym centrum, zlokalizowanym przy ujściu rzeki Jangcy. Jedno z najbardziej rozwiniętych technologicznie miast Ziemi słynie ze swojej szybkiej ekspansji i wspaniałej, nowoczesnej dzielnicy Pudong, często widocznej na widokówkach i pokazywanej w dokumentach.

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

6 gru 2023, o 11:17

- 7 lat co? - Uśmiechnął się do niej lekko ironicznie. - Toż to szczęśliwa liczba.
Parsknął śmiechem leżąc w łóżku. Nie rozmawiał z nią jak z żoną, nie rozmawiał z nią też jakoś specjalnie inaczej. Skąd jednak miał to wiedzieć. Jego pamięć uznała, że robi sobie urlop na jakiś czas zostawiając go w tej niezręcznej sytuacji. Do tego tyle lat razem. Nie na tyle dużo żeby brzmiało dziwnie, nie na tyle mało by można było mu dać wolną rękę w szukaniu dziur. Ktoś chce żeby uwierzył swojej żonie całkowicie. Jeszcze te wyznanie. Spojrzał znowu na nią lekko zawiedziony.
- Ja pierdole, prawdziwy romantyk ze mnie. Pierwsza liga. - Kolejne niezadowolone mlaśnięcie przeniosło się po sali. Czegoś bardziej idiotycznego nie mogli mu wcisnąć. Nie czuł też wyrzutów sumienia za swoje zachowanie. To wszystko było dziwne. Gdzieś jednak czuł, że może było z nim gorzej niż zakładał. Gdy tylko go dotknęła jego ciało chciało od razu skoczyć do walki, co pewnie skończyłoby się dla niej znacznie gorzej gdyby nie był, aż tak przykuty do łóżka. Jednak napięcie na jego mięśniach było dość widoczne.
- Nie było? Okay. - Wzruszył ramionami nie za bardzo wierząc w to co mówi. Im dłużej był na nogach tym szybciej pracował jego umysł. Leki to jedno, ale to, że był czysty było czymś nowym dla jego organizmu. Dlatego może był trochę bardziej rześki. Na widok jej prychnięcia nie ukrywał nawet szczerego uśmiechu jaki wyrósł na jego twarzy.
-Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że to pierwsze moje potknięcie podczas 7 lat naszej znajomości gdzie skończyłem tak źle? Kurwa, naprawdę muszę być dobry. - Jego blizny i tatuaże mówiły, że to nie był jego pierwszy raz. Nawet Doktor mu to potwierdziła. Wielokrotnie był składany do kupy. - Korpo Szpieg. Kto by się spodziewał. - Miało to trochę sensu, trochę. Nie miało za to sensu to, że przeżył i dają mu dalej żyć. Pierwszą osobą jaką powinien zobaczyć to dział prawny korporacji której zaszedł za skórę. - Kto mnie wplątał? Prosze nie mów mi, że mam też przypisanego kolege idiote.
Nie wiedział już co myśleć. Jedne rzeczy brzmiały dla niego bardzo przekonujące, inne za to całkowicie ten obraz psuły. Jakby znał te schematy, ale nie mógł skleić skąd. Nie kryły się za tym żadne emocje czy wspomnienia. To była wiedza, której posiadania nie rozumiał. Jeszcze.
- Wiem jak wyglądam, i powiem ci że nawet to do mnie przemawia. Całkiem super, jak gówniany przydupas głównego złego. - Westchnął. - Do tego już mi sprawiłaś ból tymi historiami. Jezu, aż mnie wzdryga czego się jeszcze o sobie będę dowiadywał.


@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

12 gru 2023, o 12:11

Głośne westchnięcie wyrwało się zaciśniętym, burgundowym ustom.
- Nigdy nie byłeś przesadnie wierzącą osobą, Charlie - chan - Ayane, bezceremonialnie przysunęła krzesło spod ściany do łóżka, na którym leżał mężczyzna i usiadła na nim, zarzucając nogę na nogę oraz splatając ze sobą palce na kolanach. Odrzucił jej dotyk, nie chciał bliskości, postanowiła to uszanować, a także zdusić w sobie żal, rozgoryczenie, bądź inne rozczarowanie. Nie przyszła tutaj, aby babrać w otwartych, gorących się ranach, mimo że Stevenson rzucał się jej do gardła oraz kąsał jak ranny kundel. Postanowiła to wytrzymać. Przetrwać. Nie powinien spodziewać się po kobiecie niczego innego, skoro przed momentem zadeklarowała, że była przy nim od siedmiu lat. Dwa tysiące pięćset pięćdziesiąt sześć dni. Bez czuć, namiętności, przywiązania nie mogłoby to być możliwe.
- Nie patrz się tak na mnie, jakbym to ja była winna tego, że tutaj leżysz. Słyszysz siebie, prawda? Masz niewyparzoną mordę, Charlie. Nie wiem, komu nadepnąłeś na odcisk, musiałeś to jednak zrobić mocno i skutecznie, skoro porzucili Cię na śmierć w świętych górach. Dla Ciebie, ironia losu. Ale mi nie jest do śmiechu - dodała, marszcząc nos, gdy kwaśne emocje i niewygodne myśli pchały się do głosu. Nie dała się jednak sprowokować, trzymała na wozy wściekłość, którą Stevenson podburzał. Jakby chciał ją przetestować. Sprawdzić, czy zdolna była dać mu w twarz słysząc te zarzuty oraz obelgi.
Po swojej żonie nie mógł się przecież spodziewać czegoś innego.
- Jesteś dobry, Charlie. Skuteczny, zdeterminowany. Mój ojciec cenił sobie Ciebie od samego początku, żałuje co najwyżej, że poznał nas ze sobą. Przesyła życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Bez kwiatów, bo ich nie lubisz, ale też bez alkoholu, bo nie pozwoliliby tu wnieść butelki - wygładziła materiał marynarki, łapiąc się na tym, że od czasu do czasu, owijała materiał wokół palca. Jakby to pozwoliło się jej skupić na czymś innym, niż podejrzliwym mężu.
- Więc jak będzie? Chcesz zobaczyć, co przyniosłam ze sobą, czy będziesz mielił jęzorem i udawał mądrzejszego, Charlie - chan? - datapad leżał na bezpiecznych kolanach Ayane, poza jego zasięgiem. Obecny stan, ilość bandaży i temblaków, zmuszały mężczyznę do tego, aby i tak poprosić kobietę o obsługę urządzenia, gdyż nie był w stanie nawet podnieść ręki, aby przesunąc palcem po dotykowym ekranie.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

14 gru 2023, o 18:51

Sposób w jaki sposób wypowiedziała jego imię doprowadziło do uniesienia przez niego lekko brwi. Nie dlatego, że nie rozumiał. Było całkowicie dla niego zrozumiałe. Wyglądało na to, że musiał znać coś więcej niż angielski. Na twarzy miał wciąż ten irytujący uśmiech. Jakby ciągle był zadowolony z siebie. Nawet nie wiadomo z jakich powodów. Może po prostu teraz, kiedy nie blokowały go jego własne wspomnienia i emocje z nimi związane. Po prostu przestał odczuwać potrzebę blokowania się w rozmowach.
- Aya-Chan, gdybyś to była ty? To pewnie byłbym cały, zdrowy i w domu. - Wybuchł krótkim rubasznym śmiechem. A jej komentarz o niewyparzonej mordzie po prostu z ignorował. - Jakbym był na twoim miejscu też by nie było mi do śmiechu.
Mrugnął do niej z uśmiechem na twarz. Jego słowa brzmiały dość dwuznacznie. Starał się dalej z nią próbować. Nie pamiętał siebie, ale zaczynał rozumieć swoje zachowania i to co podpowiadały mu strzępki osobowości. Rozumiał też, że nie jest nawet w jego typie. Stary Charlie w takiej sytuacji pewnie zastanawiałby się jak nisko musi się znajdować w hierarchii skoro testują go w taki sposób. Teraz jednak nie musiał się nad tym zastanawiać. Ba! Czuł się nawet lepiej nie czując wyuczonego wstydu aby zadowolić kogokolwiek dla kogo aktualnie pracował.
Kolejna część poznawania siebie stawała się coraz bardziej absurdalna. Coraz trudniej było mu nawet utrzymać ten krzywy ironiczny uśmiech na twarzy. Rzeczywistość którą mu sprzedawała była dla niego przerażająca. Alkoholik w związku z kobietą, do której uczucia miał wykrzesać, ale nie rozumiał niby jak miałby to zrobić. Nic, zero wspomnień czy uczuć które miały iskrzyć jak w filmie. Nic.
- Nie lubię kwiatów?
Zapytał i z jego twarzy zniknęła jakakolwiek ironiczność. Przez chwilę coś przeskoczyło w jego głowie. Nie tyle co wspomnienie, a uczucie. Dziwnego rodzaju melancholia za czymś czego nie pamiętał. Charles lubił zapach kwiatów. Jako dzieciak miał szczęście mieszkać w dość zielonych terenach. Za nim jego rodzina wyprowadziła się do Rosji. I zaraz po tym jak całkowicie stracił kontrolę nad własnym życiem. Ten zapach przypominał mu coś co stracił. Wolność.
Wrócił jednak dość szybko do siebie jak jego mózg w końcu przemielił informację, które otrzymał. Zamrugał szybko i spojrzał na nią ale z dziwnym politowaniem. Jakby było mu naprawdę przykro tym jak życie musiało być dla niej okrutne że wylądowała w takiej sytuacji.
- Myślałem, że mnie kochasz i bardzo się o mnie martwiłaś. - Parsknął śmiechem i lekko pokręcił głową. - Więc mówisz, że jestem mężem, alkoholikiem, korporacyjnym najemnikiem, pracownikiem twojego ojca i powiesz mi jeszcze, że raz na miesiąc wychodzę z nim grillować przy piwku? - Obrazy które pojawiały się w jego głowie nie były jego wspomnieniami, a dziką wyobraźnią, która próbowała jakoś poskładać ten obraz. Nie potrafił, był albo na to za mądry, albo za głupi. Sam już nie wiedział. - Aya-Chan, ty za mnie wyszłaś? Nawet ja bym za siebie nie wyszedł.
Spojrzał zawiedziony starając się jakoś pogodzić z myślą, że może tak było. Nie widział jednak na twarzy syndromów choroby alkoholowej. Ale może dobrze się krył. Dbał o siebie. To też się jednak nie zgadzało z tym co mówiła doktor. Gdyby mógł chodzić to pewnie byłby ten moment gdy pacjent próbuje uciec z oddziału.
- Mam nadzieję, że zdjęcia. To może być ciekawa przygoda.
Zachichotał powoli chyba tracąc resztki swojej psychiki. Po prostu nie potrafił się zrozumieć tego jak ktoś taki jak on mógłby prowadzić taki styl życia. Nie żeby mu się on nie podobał, ale sposób w jaki mu to sprzedawała. On nie miał brzmiał prawdziwie.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

19 gru 2023, o 12:09

- Twierdziłeś, że masz na nie alergię - odparła po chwili zawahania, wewnętrznej dyskusji samej ze sobą, w której postanowiła odpuścić. Tak po prostu. Ugryźć się w język, jednym uchem wpuścić, a drugim wypuścić słowa, które ją raniły. Których nawet, jeżeli spodziewała się usłyszeć w tym miejscu, po cichu liczyła, że nie padną z ust osoby dla niej najważniejszej na świecie. Postanowiła wiec skupić się na konkretach. Nie komentować jego ironii. Nie dać się wciągnąć w potyczki słowne zapędzające ich w kozi róg.
Być tą mądrzejszą. Jak zawsze.
- Ale nie protestowałeś, kiedy stawiałam bukiet świeżych kwiatów w kuchni, a nawet czasami sam przynosiłeś dla mnie irysy. Wiem też, że zmieniałeś im wodę, kiedy mi się zapomniało. Mów sobie i myśl, co chcesz Charles, ale ja wiedziałam, że Ci na mnie zależało - wymierzyła do niego palcem w pozie oskarżycielki, świadomie wykorzystując fakt, że mógł się bronić wyłącznie słownie. W obecnym stanie oraz miejscu, samodzielnie nie był w stanie poruszyć palcami u rąk, bądź nóg, nie mówiąc już o wyczołganiu się stąd, czy zrobienia kroku w jej stronę. Ayane uśmiechnęła się do niego krzywo, część jakiegoś napięcia na jej twarzy również odpuściła. Przesunęła dłonią po idealnej fryzurze, ale nie wciągnęła pojedynczych fal do ciasnego upięcia.
- Wyobraź sobie, że poważnie traktuje małżeńską przysięgę. Ślubowałam, że nie opuszę Cię aż do śmierci, nie otwartego złamania obu nóg. Dlatego z łaski swojej nic już nie mów i się posuń - oznajmiła bezceremonialnie, rzucając datapad na miękką pościel na klatce piersiowej Stevensona. Zsunęła z nóg buty, po czym usiadła na łóżku, na którym leżał Charles. Wcisnęła się na skrawek materaca, opierając głowę na poduszce blisko jego policzka. Pachniała czymś znajomym i miłym, podświadomość odbierała jej osobę nie jako zagrożenie, a wręcz przeciwnie - spokój. Stały element, do którego zawsze można było wracać. Coś pewnego, coś jego w całej, wrogiej galaktyce.
Wyciągnęła rękę, po omacku i po pościeli, odnajdując urządzenie. Odbezpieczyła je, przykładając swój palec, z którego czytnik sczytał linie papilarne. Wyświetlił uporządkowany, czarny pulpit z wgranymi dwoma folderami. Ayane wybrała pierwszy, zatrzymała nagranie, zerkając na Charlesa i ustawiając datapad tak, aby przede wszystkim to on je widział.
- Bądź tak miły i zanim cokolwiek powiesz, obejrzyj do końca - zarządziła, nie dając mu przestrzeni na jakąkolwiek odpowiedź. Puściła nagranie, Charles zobaczył wnętrze remontowanego mieszkania z perspektywy operatora kamery. Słyszał swój głos, a także słowa Ayane, kiedy szli po kolejnych, jeszcze niegotowych pomieszczeniach, opowiadając, co będzie się tu znajdować - kuchnia, pokój dzienny, gabinet Charlesa, sypialnia... Były ujęcia na twarz Ayane, która przewracała oczyma, następnie próbowała mu zabrać aparat, ale Stevenson wyraźnie się z nią droczył. I kiedy w końcu wyrwała mu z rąk aparat, odwracając na potarganego po drugiej stronie obiektywu Charlesa, pchnęła go w miękkie poduszki na nierozpakowanym materacu... A znaczące chrzaknięcie doszło zza ich pleców. Obejrzeli się w tę stronę, ale kamera uchwyciła tylko czubki butów i spodnie w kant.
- Przeszkadzam, gołąbeczki? - obcy, męski głos kończył nagranie.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

20 gru 2023, o 19:00

Chciał jej ufać. Po prostu nie potrafił. Chciał, ale nie wiedział jak. Za każdym razem kiedy już coś miało wyrosnąć. Już za chwilę, to kolejna rzecz w jej zachowaniu, czy słowach, niestety szybko ten plan niweczyły. Jedyne czego się domyślał to to, że był ważny. Po coś jeszcze żył. Chociaż pewnie żadna odpowiedź go nie ucieszy.
- Okay.
Uniósł lekko kciuk w górę na jej wieści o tym, że mu zależało. Chociaż tyle mógł się ruszyć. Doceniał to, że zmieniła historię pod niego. Czuł niechęć do tej sytuacji. Czuł wstyd. Brzydził się siebie. Nawet jego oddech przyśpieszył na krótką chwilę. Odczuwał, że to nie był pierwszy raz, kiedy miał wejść w “czyjeś” buty.
Szybko jednak to niezbyt znajome uczucie zniknęło na rzecz oburzenia, że ktoś śmiał się obok niego położyć. Nawet próbował się zerwać. Nie pozwolił mu na to jednak stan w jakim się znajdował. Jedyne więc co zobaczyłą to jak dziwnie drgnął w miejscu. Po czym westchnął i spojrzał gdzieś w głąb pokoju patrząc się zmęczonym wzrokiem. A z twarzy zniknęły emocje. Mógł się miotać jak tylko chciał, ale musiał powoli zacząć dojrzewać do myśli, że ten teatr może trochę potrwać.
Spojrzał więc na pulpit. Dwa foldery. Starał się jakoś ukryć to, że nie zaimponowało mu to. Jej prywatny tablet na którym ma dwa foldery tylko dla niego. Albo była pierdolniętą żoną, albo ktoś naprawde starał się wcisnąć mu gówno jakiego jeszcze nigdy widział. Zamrugał kilka razy szybciej jak rozpoczęła odtwarzanie.
- Ja tak żyję? - Nie brzmiał jakby ten styl życia mu zaimponował w jakikolwiek sposób. Brzmiało uroczo, ale jakby zbyt czysto. Wyglądało sztucznie. Jakby na chwilę w głowie, jakby przebłysk wspomnienia. Zamazane, trudne do rozszyfrowania. Kiedy był jeszcze dzieckiem zdarzało się jego rodzicom zostawić go u jego już sędziwej babki. Nie pamiętał jej imienia, nie pamiętał nawet jak wyglądała. Pamiętał jednak jak pokazywała mu “muzykę” swojej generacji. Miał nazwę nawet jednego zespołu gdzieś tam w tej pustej głowie. Coś z palącym łańcuchem?
-Kto to? - Spytał nagle gdy usłyszał trzeci głos. Nie znał go. Kolejna niewiadoma, na którą zaraz pewnie otrzyma kolejny element który nie będzie miał sensu. Jakby to miało w jakikolwiek sposób nabrać sensu. Nie pamiętał nic, a nie potrafił się skusić na to co mu oferowali. Więc siedział tam jak ten kretyn bo wpakował się kolejną w sytuację której nie dość, że nie rozumiał. To teraz kurwa nawet nie pamiętał.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

10 sty 2024, o 10:58

Nie dała po sobie poznać, że zauważyła niechęć. Ciało zareagowała szybciej, niż głowa. Mimowolne skurcze mięśni, napięcie każdego, pojedynczego paliczka. Ayane posłała mu tylko jedno, dłuższe spojrzenie znad kaskady przyciemnionych rzęs. Pełne troski i spokoju, w tej chwili mógł - musiał - wierzyć jej na słowo. W to kim był, kim ona była, gdzie się znajdował i co go czekało. Podejrzliwość miał we krwi, pasowała do zawodu, który rzekomo wykonywał. Uszanowała więc i ją, nie robiąc kolejnego kroku. Poprzestała na tym, iż umościła się obok męża na skraju łóżka, dbając, aby ich kontakt był minimalny. Oswajała go ze swoją osobą stopniowo, choć biorąc pod uwagę temperament Stewensona, być może wolał, aby raz, a dobrze, przytrzymała jego głowę pod wodą i puściła dopiero, gdy zachłyśnie się wodą.
Wodząc spojrzeniem po nagraniu, wpatrując się w zmieniający się obraz, wypatrzył je. Karton pełen starych płyt. Winyle, ale też zgrana muzyka na nośniki pamięci. Część miała stare, rozpadające się opakowania. Inne, pozdzierane nalepki. Wydawały się cenne, ważne, zajmowały centralne miejsce w pokoju, przez który przeszli, aby trafić do sypialni.
- Pytasz mnie, czy jesteś zapatrzonym w żonę mężem? Jesteś, Charles? - odbiła pytanie bez większego zawahania. Opierała głowę na łokciu, pozostawiając mu pełną kontrolę nad datapadem. Mógł cofnąć, przewinąć, zatrzymać, przybliżyć, ponownie otworzyć scenę, a nawet usunąć.
- Mało czasu spędzamy razem na co dzień. Pracujesz do późna, często zostajesz po godzinach, potrafisz przez dwa, czy trzy dni nie wracać do domu. Przeważnie uprzedzasz, ale nie zawsze. Bierzesz udział w zatrzymaniu szpiegów, podejrzanych, innych mend korporacyjnych. Domyślam się, że także wyciągasz z nich informacje. Nie rozmawiamy o tym w domu. Nie chcesz, abym znała szczegóły i rozumiem to. Naprawdę. Macie swój ulubiony lokal w mieście, często przesiadujesz tam z kolegami z pracy. Najczęściej chlejesz z Wangiem. Masz w sobie na tyle przyzwoitości, aby po takich nocach nie wracać do domu zawianym - posłała mu blady uśmiech, który skrywał pewne wspomnienia.
- To głos mojego starszego brata. Zane'a. Uważałeś, że zbyt wysoko zadziera nosa i jest zmanierowany, ale doceniałeś samogon, który czasami podrzucał z przemytu. Zane pracuje dla Przymierza. Rzadko bywa w domu, ciągle gdzieś go wysyłają. Ta kryształowa butelka... - palcem wskazała na stolik przy łóżku, odsunięty na bok, aby móc dostawić pacjentowi aparaturę. Pośrodku stały dwie, pękate butelki z drogim alkoholem. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Kilka liścików wpisanych w elektroniczną ramkę, a nawet pojedynczy balon z hasłem wracaj do zdrowia, skurwysynie. Wang.
- ... jest od niego. Nie liczyłabym jednak, że to jakaś wytworna whisky, bądź gin. Stawiam na bimber.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

10 sty 2024, o 20:57

- Nie wiem. - Odpowiedział krótko jednak już nie agresywnie. Słychać było zaniepokojenie ale też smutek. Pierwszy raz od kiedy weszła zaczął okazywać jakiekolwiek emocje. Przyglądał się materiałowi. Odpalał go i oglądał, przesuwa obraz klatka po klatce. Jakby szukał czegoś. Jego oczy ciągle przeskakiwały z jednego klatki na inną. Był skupiony . Starał się znaleźć cokolwiek co pozwoli mu uwierzyć w to co widział. Cokolwiek co chociaż uaktywni jakiekolwiek wspomnienie w jego głowie.
- Czyli nie jestem. - Rzucił kiedy skończyła mówić o jego “życiu”. Tablet odstawił gdzieś na bok. Winyle, pudełka, rzeczy które miały mu przypomnieć dokładnie co? Że jego życie było sensowne? Bezpieczne? Nawet Striker przed utratą pamięci nie uważał, że zasługuje na takie życie. Próbował. Nie udźwignął. Lub po prostu nie potrafił. Może gdyby nie zmarnował ponad 15 lat życia na zabijanie ludzi i siedzenia w złotej klatce to inaczej by ta sytuacja mogła wyglądać.
- Możesz mnie skontaktować z Wangiem? Może on coś będzie wiedział. Może… - Na chwile się zatrzymał i spojrzal jej prosto w oczy. - Masz jakieś fajki? - Spytał, a jego dłonie jakby szukały czegoś szukały do złapania lub do ściśnięcia. Trudno było powiedzieć czy to stres czy może nałóg. Na ramieniu wciąż miał przyklejony plaster, który zbytnio nie pomagał w takiej sytuacji. Prawda była taka, że Striker był na głodzie. Mógł nie pamiętać przeszłości, ale zmiany do których sam doprowadził dawały się we znaki. Jego mózg pozwolił mu na coś czego starał się unikać. Na pokazanie prawdziwych emocji. Spojrzał na alkohol od Zane’a. Może to chociaż cokolwiek sprawi. Nic. Patrzył w pustkę, która nie chciała mu odpowiedzieć.
- Czemu to jeszcze żyje. - Powiedział cicho pod nosem. Brak pamięci nie utrudniał mu tego, żeby nienawidzić się dokładnie tak samo jak zazwyczaj. Był zdezorientowany, cierpiał, a do tego nie rozumiał dlaczego musi to być. Dlaczego to nie mogło się po prostu skończyć. Czuł jakby to nie był pierwszy raz kiedy musiał walczyć sam ze sobą, żeby kontynuować to wszystko. Jego gardło stawało się coraz bardziej ściśnięte. Nie mógł nic powiedzieć. Po prostu patrzył się w ścianę, ale jego oczy stawały się lekko zaszklone. Poczucie winy którego nie rozumiał. Jego własna głowa bombardowała go odczuciami, które niosły historie jakich nie potrafił sobie przypomnieć. Był całkowicie pusty. Zawsze uważał się za potwora. Urodził się za wysoki, za ciężki, za wielki. Nigdy nie był zły z wyboru. Zawsze chciał zadowolić innych. Miał pecha wylądować w złych rękach. Idiotyczna kariera, idiotycznego człowieka.
Pociągnął nosem wciąż patrząc przed siebie rozwodnionym spojrzeniem.
- Obiecaj mi. - Szybko przestał i chrząknął starając się jakoś rozluzować gardło. - Obiecaj mi proszę, że mnie nie kłamiesz. Proszę. - Obrócił głowę w jej stronę. Miał przekrwione oczy od powstrzymania łez. Widać było, że walczył sam ze sobą. - Obiecaj mi. Prosze. Ja nie zasługuje na takie życie. Prosze. Bardzo prosze. - Przymknął zmęczone oczy, już zaczynał się lekko trząść gdy kolejny raz pociągnął nosem. - Wiesz, że nie jestem dobrym człowiekiem. Wiesz czym zajmuje się w życiu. W tym czy kurwa innym, nie wiem już. - Poirytowany uderzył rękoma w łóżko, po czym syknął czując ból ran które miał na sobie. - Wiem tylko tyle, że jeśli mnie kłamiesz. To cały ten ból i cyrk przez który przeszedłem żeby wylądować tutaj? Podzielę się z tobą wtedy tymi wszystkimi doświadczeniami. - Na jego twarzy wyrósł delikatny uśmiech. - Muszę sobie tylko wszystko przypomnieć. Wtedy będzie łatwiej. Dla nas obojga.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

12 sty 2024, o 12:08

Cisza. Oglądał film, w którym uczestniczył, ale to obraz tego, co zobaczył na datapadzie, a nie zamglonych, odzyskanych wspomnień, przewijał się w jego głowie. Jakby na wszystko - i wszystkich - patrzył z perspektywy trzeciej osoby. Także na siebie. Psycholog zapewne od razu stwierdziłby, że to z racji wycofania, zdystansowania, zbyt surowego oceniania siebie i nie do końca zadowolenia z tego, jakim był człowiekiem dla innych, ale także dla siebie.
I kiedy po raz piąty wracał do fragmentu, w którym przerywał im Zane, Ayane ostrożnie położyła dłoń na jego ręce i w sposób zdecydowany, odkleiła ją od dotykowej klawiatury. Jakby chciała powiedzieć wystarczy. Nie katuj się tym.
Urządzenie osunęło się miękko na kołdrę, w którą był zakopany, a ona cofnęła dłoń, jeżeli Stevenson nie przejawił chęci zatrzymania przy sobie jej dotyku.
- Mogę. Ucieszy się, że o niego pytałeś - odparła poduszę pod jego głową. Zrobiła to odruchowo, nie uprzedzając Charlesa o swoim zamiarze. Jakby to było coś oczywistego, a ona wielokrotnie dopieszczała w ich otoczeniu szczegóły, których on z kolei zwyczajnie nie zauważał. Pomijał, jako mało istotne. Zbędne.
- Poproszę, aby pofatygował się tutaj osobiście. Powiedzieli mi, że niewiele zostało z Twojego omni-klucza. Mam go oddać do Twoich ludzi, aby spróbowali coś z niego wyciągnąć, czy wolisz, by przynieść Ci nowy, a stary sam obejrzysz w domu? - nie mogli trzymać go wieki w unieruchomieniu. Prędzej czy później, zrośnięte kości zostaną uwolnione z bandaży, a on zyska większą władze nad swoim ciałem, a co za tym idzie także możliwości w operowaniu przedmiotami oraz niezależność, za którą podświadomie tęsknił.
Zawahała się. Dostrzegł uśmiech, który pociągnął do góry kąciki jej ust, gdy Ayane wstawała i na palcach, po cichutku, podeszła do swojej torebki. Wyciągnęła z niej pękata paczkę papierosów, których nazwa na końcu języka była dla niego znajoma.
Musiał je popalać namiętnie, co wytknęła mu lekarka prowadząca.
- Nie wolno tu palić, ale przecież Cię stąd nie wyrzucą - cmoknęła, dzieląc się z mężem swoim małym planem zbrodni. Uchyliła okno, wpuszczając do środka świeże powietrze. Podała Charlesowi paczkę i zwykłą, srebrną zapalniczkę. Pozostała w pogotowiu, gdyby wymagał pomocy z wyłuskaniem pojedynczej sztuki, bądź odpaleniu.
Jej czujne, duże oczy, objęły profil Stevensona. Zaskoczył ją, nie zapanowała nad ciepłem, które rozlało się i odbiło w ciemnych tęczówkach. Kilka słów. Prośba. Obietnica. Tyle wystarczyło, aby jakiś głaz z jej ramienia został strącony i nawet, jeżeli nie wyprostowała się do końca, ani też nie zaczerpnęła jeszcze tchu pełną piersią, oboje poczuli, że był to całkiem niezły początek.
Siedzieli w tym razem. Na dobre i złe.
Dopóki śmierć ich nie rozłączy.
- Obiecuje - nie wyczuł fałszu. Nieszczerości. Kłamstwa, czy innego mydlenia oczu. Jej dłoń, wsunęła się pod jego rękę, a kołdra zaszeleściła cicho, gdy przysiadła na skraju. Była obok, jednocześnie nie napierając na jego przestrzeń osobistą.
- Wiem, jakim jesteś człowiekiem, Charles, dlatego nie musisz przy mnie niczego udawać, bądź się tłumaczyć - lekko zacisnęła palce na jego dłoni. Obietnica składana na mały palec. Była tu. Będzie. Nigdzie się nie wybierała. Nie bez niego.
- Przypomnisz sobie. Cierpliwość nie jest Twoją mocną stroną, moją też nie, ale... Dla nas to ważne. Poradzimy sobie z tym. I wtedy znowu będzie jak dawniej. Mam Ci coś przynieść jutro z domu?- uchwyciwszy jego wyraz twarzy, na uśmiech odpowiedziała uśmiechem.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

15 sty 2024, o 17:43

Odebrał paczkę z dziwną obcą mu radością. Jakby dosłownie otrzymał koło ratunkowe żeby jeszcze przez chwilę nie zanurzać się znowu mentalnie do głębin jakie tam się znajdowały. Co dziwne otworzył paczkę jedną ręka. Pewnie pamięć mięśniowa robiła swoje. Ledwo bo ledwo, ale udało mu się usadowić papierosa w ustach. Pociągnął znowu nosem.
Dziękuje - Swoimi wielkimi paluchami po prostu oderwał kawałek opanowania i wyjął z środka wypadającego papierosa. Nie prosił o pomoc, powoli ale metodycznie przesuwał papierosa w stronę ust. Gdy w końcu go usadowił westchnął i tym samym wolnym ruchem wrócił po zapalniczkę. Dym zakuł go od razu w płuca, jego oczy zaszkliły się jeszcze bardziej. Gardło po zaintubowaniu piekło jak szalone. Gdyby miał wspomnienia to wiedziałby, że to idiotyczny pomysł. Uśmiechnął się. - Smakuje acetonem. - Przyglądał się żarzącej się końcówce papierosa. - Smakuje jak wolność.
Oparł głowę wygodniej o poduszkę. Dym opadał mu gdzieś na brodę ale jemu to nie przeszkadzało. Jego stary terapeuta by powiedział, że to wciąż kontynuowanie pasywnego samobójstwa, ale ten Striker nie wiedział o tym. Dla niego było to po prostu naturalne. Do tego dziwnie zadowalające.
- Chciałbym zobaczyć stary i w jak złym stanie jest. Może to mi coś przypomni. Najlepiej chciałbym już stąd wyjść, zabrać się za robotę i odkryć co się dzieje. - Chyba już nie mówił o zaufaniu jej, raczej o szukaniu kogoś kto go stłukł tak, że aż stracił pamięć. Szczególnie, że chęć zemsty zawsze była u niego dość silna. Wystarczyło tylko pociągnąć kilka złych nici i całe operacje upadały przez jego idiotyczny upór. Tak samo jak oni niszczyli jego życie, tak samo twardo on niszczył życia innych. Taka część biznesu. Gdyby miał wspomnienia pewnie by przeszedł teraz po twarzach wszystkich, którzy dali się zrobić typowi z Miami.
Zamiast tego był tu. Załzawione, ale chociaż spełniony papierosem.
- Tak, przynieś mi całą dokumentację z mojego biura. - Wciąż nie było mu łatwo się pogodzić z tym że ma nawet własne biuro. Detektyw korporacyjny za dwa kredyty. - I dziękuje. - Lekko ścisnął jej dłoń starając się dalej zachować uśmiech mimo tego, że kobieta nie odebrała jego słów jako groźby. Może jednak nie rozumieli się tak dobrze jak jej się wydawało.
- Wydaje mi się, że muszę, o ile już nie wiesz co zrobiłem. - Jego słowa były ciężkie. Trudno było powiedzieć czy mówił o danych jakie o nim miała czy może jako kochający mąż nie ukrywał wszystkiego. Zaciągnął się po raz kolejny wypełniając płuca. Był tak poobijany i na lekach, że nawet nie czuł tego jak jego pęcherzyki płucne zaczyna krzyczeć o pomoc.
- To dziwne. - Zaciągnął się. - Myślałem, że cierpliwość jest wymagana w takim zawodzie.
Wydawał się tą informacja lekko ździwiony. Był chamski i agresywny to na pewno, ale czy był niecierpliwy? Raczej nie. Do tego sytuacja w jakiej był doprowadziłaby każdego do “niecierpliwości”

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

19 sty 2024, o 13:09

Widział po niej gotowość, aby podejść, pomóc mu wyłuskać papierosa, odpalić i trafić do ust, nie mniej, uszanowała potrzebę Charlesa i nie pozbawiła go samodzielności, choć wiele kosztowało go tych kilka, prostych czynności. Leżąc na poduszce, zaciągając się dymem nikotynowym, był zmęczony, jak po przebiegnięciu maratonu, a jednocześnie szczęśliwy.
Wydawało mu się, że nigdy dotąd papieros nie smakował tak dobrze.
- Schowaj paczkę pomiędzy łóżko, a materac, najlepiej tam, gdzie salowe nie znajdą, kiedy będą przebierać pościel - poradziła mu, puściwszy do męża perskie oczko. Kiedy podał Ayane papierosy, ta wcisnęła całe opakowanie pod materac i porozumiewawczo, wygładziła prześcieradło, aby najmniejsza fałda, bądź załamanie nie zdradziło cennych, ukrytych rzeczy.
- Powiedziano mi, że za dwa dni będą Cię pionizować, za trzy sprawdzą, czy jesteś w stanie zrobić samodzielne kroki, a następnie wdrożą rehabilitacje. Na pewnym etapie będzie można kontynuować w domu, ale najprawdopodobniej spędzisz tu jeszcze co najmniej tydzień. Przykro mi - widział w jej oczach, że gdyby tylko mogła, zabrałaby go stąd na własne żądanie. Ponieważ jednak tym podobna deklaracja nie padła z ust Azjatki, kondycja mężczyzny musiała być kiepska, a konsekwencje zbyt przedwczesnego zaniechania leczenia na tyle poważna, że Ayane przemilczała ją mimo wszystkich pokus.
Parsknęła, gładząc opuszkami palców wnętrze jego dłoni.
- Omni-klucz, dokumenty, telefon do Wanga i paczka ostrych chipsów, a najlepiej dwie... - wymieniła, przytrzymując jego dłoń, jakby ten drobny gest był obietnicą i siłą na najbliższe, długie dni. Zarówno te, które spędzą w połowie razem, jak i w rozłące - ona, w domu, on tutaj. Pod czujnym okiem lekarzy.
Ciche chrząknięcie zwróciło ich uwagę. W drzwiach stała lekarka, która krytycznym spojrzeniem przebiegła po sali, zatrzymując swoje oceniające oczy na Charlesie.
- - Tutaj nie wolno palić - przypomniała im, lecz nie rzuciła się, aby wyrwać papierosa z ust pacjenta, nie nakazała też niczego podobnego pielęgniarce, która weszła do pokoju za kobietą i podłączyła kolejne płyny do kroplówki. Pomarańczowe osocze, znikało w plątaninie rurek oraz kabli.
- - Pani Stevenson. Ordynator prosi o podpisanie o rozmowę w sprawie planu leczenia. Przekażemy Panu kopie - dodała, podejrzewając, że Charles oburzy się i przypomni wszystkim o swojej przytomności.
- Naturalnie. Wrócę jutro, popołudniu. Gdybyś chciał się ze mną skontaktować... - urwała, odczepiając omni-klucz na swoim nadgarstku i wsuwając urządzenie w dłonie Stevensona. Lekarka dyskretnie odwróciła wzrok, upomniana przez nią pielęgniarka także, nagle, zaczęła się interesować zapisem pracy serca.
- Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Do zobaczenia, Charlie - w okna mgnieniu, pochyliła się i lekko musnęła jego szorstki policzek. Ciepły oddech otulił szczecinę na szczęce mężczyzny, Ayane wyprostowała się, pożegnała personel uprzejmym skinięciem głosy i wyszła, zatrzymując się jeszcze w progu, aby pomachać do Stevensona.
- - Ma Pan szczęście, mając tak oddają żonę - skomentowała lekarka, odznaczając na elektronicznej karcie zdrowia pacjenta kolejne wpisy.
- - Życzy sobie Pan coś na sen?

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

19 sty 2024, o 20:27

Gotowość widział ale nie zamierzał z niej korzystać. Nie mógł pozwolić sobie żeby mu nawet to odebrali. Może i było to bezsensowne, ale jakaś część jego osobowości nie pozwalała mu na przyjęcie tej pomocy. Kiedy palił nawet zastanawiał się co jest z nim nie tak, żeby tak reagować. Może kiedy sobie cokolwiek przypomni to oczy mu się otworzą.
Kiedy schowała papierosy i zapalniczkę pod materac przyglądał się jej zaciekawieniem. Mrugnął dwa razy szybciej ale tego nie skomentował. Po prostu nie wiedział jak w takim stanie miał je niby stamtąd wyjąć jak ledwo co mógł otworzyć paczkę papierosów. Nie wiedział czy to złośliwość czy był to swojego rodzaju dowcip, którego jeszcze nie rozumiał.
Coś chciało się przebić przez jego twardą czaszkę i coś mu powiedzieć o tym czasie rekonwalescencji. Ale miał mętlik w głowie. Wciąż był zbyt rozkojarzony żeby łączyć cokolwiek w większe wątki. Te były ukryte w mgle. Bardzo gęstej mgle. By wyciągnąć się z tego zamyślenia zamrugał kilka razy szybciej.
- Tydzień. To nie jest długo. - Pokiwał głową zgadzając się z nią. Nawet nic więcej nie dodał w tej kwesti. Wciąż trudno było mu się pogodzić z tym, że stracił pamięć. Teraz musiał jeszcze zadowalać ludzi których nawet nie znał. Czy znał? Nie umiał na to sobie samemu odpowiedzieć.
Chciał powiedzieć, że nie lubi ostrego ale lekarz wkroczył do pokoju. Kiedy powiedziała że tu nie można palić, ten zaczął zaciągać się troszkę szybciej jakby jego szansa właśnie miała się skończyć. - Do jutra. - Uśmiechnął się lekko do Ayane. Nie wiedział co miał czuć do niej, ale nie czuł niczego. Czuł się jak najgorszy potwór. Nie umiał nawet zdjąć z twarzy tego sztucznego krzywego uśmiechu.
Delikatne muśnięcie w policzek sprawiło tylko tyle, że był jeszcze bardziej zdezorientowany. To wszystko było zbyt nowe.
Przeniósł wzrok na pościel gdy kobieta wyszła. Był zmęczony. Chyba nie był dobry w związki. Historia mu się nawet zbytnio nie kleiła. Obiecała mu, że tak jest. To tak musiało chyba być. Zamiast jednak to zaakceptować to cały czas powątpiewał nawet nie wiedząc z jakiego powodu. Wszystko mu się mieszało, a zaraz miało być pewnie jeszcze ciężej od tego co mu podawali.
- Tak. Poprosze. - Spojrzał na Dr Jones i westchnął. - Mam tutaj jakiś telewizor czy datapad? Takie siedzenie w ciszy nie jest dla mnie zbyt dobre. Nawet nie wiem który mamy rok i co się teraz dzieje na świecie. Dałaby mi pani tak po krótce co się dzieje na świecie. - Parsknął śmiechem. - Szczerze kiedy, mówiła Pani, że moje dokumenty lecą z Cytadeli to nic nie zrozumiałem. Nie pamiętam zbytnio czym jest Cytadela.
Mruknął, a jego ręka wyruszyła znowu by wyjąć z ust niedopałek. Przyjemności się skończyły. Teraz musiał się wziąć za pracę. Musiał się dowiedzieć komu, kto go doprowadził do takiego stanu, a przede wszystkim komu to było na rękę. Na to miał tydzień. Poczuł dziwne zmęczenie które przez przeszło przez jego ciało. Czuł jakby to się nigdy nie miało skończyć.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

27 sty 2024, o 20:35

Zdolności poznawcze Stevenssona
A < 30 < B < 65 < C
Rzut kością 1d100:
23
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

27 sty 2024, o 20:58

Choć wysoka Azjatka zniknęła za drzwiami, w powietrzu unosił się jeszcze słodki zapach jaśminu. Znajomy i obcy jednocześnie. Nie potrafił zdecydować, ku jakim wrażeniom się bardziej skłania, przytłoczony ilościom informacji, które mu przekazała Anaya.
Musiał jej zaufać.
Myśl ta nie wydawała się o dziwo tak dziwna oraz abstrakcyjna.
Nawet, jeżeli natychmiastowa zgoda Charlesa wydała się lekarce podejrzana, zachowała komentarz dla siebie i zwróciła się do pielęgniarki
- Pięćdziesiąt mililitrów. Nie więcej - jasnowłosa dziewczyna przytaknęła, podchodząc do szafki w rogu pokoju, którą widział wyłącznie kątem oka. Zaczęła wyciągać z szuflady medykamenty, najprawdopodobniej odmierzając strzykawka dawkę z przeźroczystego, szklanego, pękatego słoika.
Doktor Jones zamarła w połowie ruchu, słysząc pytanie o Cytadele. Zamrugała, konsternacja na jej twarzy zniknęła, na nowo zastąpiła ją maska profesjonalizmu oraz zrozumienia dla pacjenta odciętego od swoich wspomnień, a także tożsamości.
- Cytadela to międzygalaktyczna stolica, gdzie w Prezydium urzęduje rząd złożony z czwórki radnych - przedstawiciel asari, turian, salarian i ludzki. Jesteśmy najmłodszymi członkami Rady, zasłużyliśmy sobie na to, gdy po ataku gethów na Cytadele walczyliśmy w obronie Przestrzeni Rady. Nasza przedstawicielka, Radna Iris Fel, obecnie przebywa na misji dyplomatycznej na Ziemi. Jesteśmy w stanie wojny - słowa - klucz, które wyłapywał ze zdań lekarki, odblokowywały kolejne hasła w jego pamięci, a wraz z nimi pojawiały się przed jego oczyma wydarzenia, w których nie wiedział jeszcze, czy brał bezpośredni udział, czy wyłącznie był ich świadkiem z przekazów osób trzeci, raportów, które czytał, a także nadającej dwadzieścia cztery godziny na dobę Wiadomości Galaktycznych. Mindoir. Ewakuacja gości, widział, jak obejmował Anaye, prowadząc ją do promu i czując panikę, której nie mógł ulec. Musiała być bezpieczna. Ona. Nie on. Manifest zapowiadający zawiązuje Sojuszu Systemu Terminusa. Terrorystyczne ataki w całej galaktyce.
Lekarka wsunęła w jego dłoń płaski pilot mający dwa przyciski. Czerwony i czarny.
- Pierwszym - zastukała paznokciem w czerwone kółko - włączysz telewizor. Drugim wezwiesz pielęgniarkę, gdybyś czegoś potrzebował. Rano przedstawię Ci fizjoterapeutę, który zajmie się Twoją rehabilitacją. Wyniki są zadowalające, aby po woli odstawiać leki i uruchamiać zrośnięte kończyny.
Mimo ograniczeń, był w stanie nacisnąć zarówno jeden, jak i drugi. Wiszący na ścianie, płaski monitor, rozświetlił się i momentalnie z głośników poleciały słowa prezenterki wieczornego serwisu informacyjnego.
... zaprzysiężona na tymczasowego Premiera Przymierza Systemów Huáng Lìhuā, spotka się osobiście z Radną Ludzkości podczas jej pobytu na Ziemi. Rozmowy niewątpliwie skupione będą na deklaracji, która padła na Cytadeli, po ataku, który dopuścił się Sojusz Systemów Terminusa zarówno na dotychczasowego Premiera, jak i samą Radną...
Zamach na Premiera. Mówili o tym. I kiedy tak blisko był przypomnienia sobie z kim rozmawiał o jego śmierci, powieki stały się ciężkie, a sen przyszedł niezapowiedziany. Nie zorientował się, kiedy pielęgniarka wtłoczyła leki nasenne do kroplówki. Odpłynął.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

1 lut 2024, o 18:10

Po pierwszych słowach lekarki migrena wręcz pojawiła się samoistnie. To były informacje które chciał słyszeć, ale nie spodziewał się takiego powrotu myśli. Mindoir. Co on robił na Mindoirze. Wspomnienia z Ayą nie pomagały. Widział jak przez mgłę jak prowadzi ją na prom. Przerażony. Czemu? Przecież to jeden chyba z głównych czynników które dość mocno utrudniają tą pracę. Może jednak robienie u prywaciarza nie było tak niebezpieczne jak rany jego ciała wskazywały. Na krótką chwile przewinęła się też myśl, że musi być naprawdę słaby w te gierki skoro wyglądał jak wyglądał.
Do tego jego żona. Nie ufał jej za grosz. Jakaś część starego Strikera w jego psyche była nawet z niego zadowolona. Musiał być wyjątkowo nieufnym człowiekiem teraz jak i przedtem. Nie ufał jednak swojej żonie i nie wiedział, czy będzie w stanie udawać lub przełamać się do niej naprawdę. Póki co robił to co zawsze. Zadowalał innych. A do tego czuł się jak dziecko, które na nowo musi się uczyć życia. Nawet nie pamiętał jakim był dzieckiem. Za to jego umysł budził się za każdym razem jak słyszał coś o mordowaniu, zbrodniach wojennych i nadchodzącemu nieszczęściu. Kolejne tajemnice które nie wiedział, czy chciał poznawać. Dlaczego wszyscy nie mogli go zostawić w spokoju, wysłać na tą całą Cytadele i znaleźć jakąś prostą pracę na kuchni lub przy sprzątaniu.
- Mam nadzieję, że Fel bawi się lepiej niż ja.
Rzucił żartobliwie nie będąc wstanie wyobrazić sobie nawet jej twarzy. Nawet nie wiedział, że ją zna osobiście. Może nie była to super znajomość, ale kogoś tam razem zabili. Szkoda, że nie mógł sobie tego nawet przypomnieć. Przez chwilę pewnie poczułby się lepiej, że zna znanych ludzi.
- Dziękuje. - Uśmiechnął się do lekarki która wytłumaczyła mu działanie pilota. Był zmęczony, ale miał siłę na ostatni uśmiech w jej stronę. Chyba pierwszy szczery tego dnia. Brak sił nie pozwalał mu na wyćwiczone w pamięci mięśniowej reakcje. - Postaram się od razu nie uciec.
Czuł się dziwnie spokojnie. Środki uspokajające powoli go kierowały w stronę upragnionej nicości. Jaskrawe kolory telewizora uwolniły w końcu serotoninę w mózgu. Mogły to być też leki. Nie było to ważne. Czuł jakby kończył ten dzień tak samo jak zawsze. Dziwnego rodzaju cykl którego nie potrafił skończyć. Nie zastanawiał się nad tym długo, bo nawet nie miał na czym tego oprzeć.
Przesypiając i oglądając wiadomości. Starał się pochłaniać informacje, słowa, klucze ale z każdą minutą robiło się to coraz trudniejsze. Przez chwilę nawet starał sobie przypomnieć twarz swojej żony, ale sprawiało mu to trudność. Czuł jakby kobieta nosiła maskę kogoś kogo znał, ale wszystko było zniekształcone. Nie czuł się dobrze w tej rzeczywistości.
- Byłoby miło.
Powiedział zmęczonym głosem na myśl, że mógłby mieć żonę. Patrząc gdzie się jednak znajdował zaczynał już wątpić w swoja obronę przed tym. Wszystko to jednak został zepsute ostatnimi słowami jakie usłyszał przed snem. Kolejny przebłysk ten jednak osłabiony lekami. Ostatnie chwile spędził na wbijaniu sobie w głowie, że nie może o tym zapomnieć do rana.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

7 lut 2024, o 15:56

Zasnął, utulony do snu głosem prezenterki gdzieś pomiędzy wiadomościami ekonomicznymi, a recenzją wchodzący do kin filmów. Odpłynął, nie czując bólu, ani też ssania w żołądku po zaspokojeniu swojego nikotynowego głodu. Ocknął się nagle, jakby wyrwany z koszmaru, lecz po przebudzeniu i podniesieniu ciężkich powiek, nie potrafił sobie przypomnieć, o czym konkretnie śni. Gdzieś na końcu języka, znajdowało się imię. Zane. Nie był jednak do końca pewien, czy przyszło mu ono na myśl, bo darł się we śnie w niebogłosy do mężczyzny, do którego zwracał się w ten sposób, czy jednak dlatego, że spojrzał na skąpaną w słonecznym świetle, kryształową butelkę, którą podarował mu brat Ayane.
Przy łóżku, na stoliku nocnym, leżała butelka z wodą oraz omni-klucz, który zostawiła mu wczoraj żona. Jeżeli zdecydował się sięgnąć po jedno, bądź drugie, z miłym zaskoczeniem odkrył, że jego zakres ruchu jest większy i nie jest już tylko bezwładną, leżącą w pościeli kłodą.
Omni-klucz miał jedną, nieprzeczytaną wiadomość, którego nadawcą była jego żona. Krótkie Miłego dnia zostało wysłane pięć minut po godzinie siódmej. Ayane, zaczynała wcześnie dzień, co nie było tak dużym zaskoczeniem, niż mógł się spodziewać.
Godzina nadal była wczesna - kwadrans po ósmej - ale przez przeszklone ściany widział ruch na korytarzu. Lekarze i personel szli w jednym, bądź drugim kierunku, część rozmawiała ze sobą, inni przechodzili obok jego sali w milczeniu. Większość, mijała go obojętnie, ale jedne, zielone oczy, wydawały się mu przyglądać z zainteresowaniem. I kiedy tylko nabrała pewności, iż Charles nie śpi, pchnęła drzwi, wchodząc do środka zdecydowanym, sprężystym krokiem.
- Dzień dobry, Panie Stevenson! - przywitała się radosnym głosem, a uśmiech zdobiący piegowatą twarz pielęgniarki wyglądał na szczery.
- Jestem Margareth. Zaraz podam Panu śniadanie, leki, następnie przesiądziemy się na ten oto ścigacz - gestem wskazała na klasyczny wózek inwalidzki zaparkowany z tyłu pokoju.- Zabiorę Pana do łazienki i prosto na sale ćwiczeń do fizjoterapeuty. Neuroobrazowanie wykazało czucie w każdej kończynie i zrośnięcie się najważniejszych kości, jednakże mam Pana poczuć o definitywnym zakazane próbowania stawać na własne nogi bez asekuracji rehabilitanta. Skoro mamy to już odhaczone... Życz sobie Pan kawę czy herbatę do śniadania? Może ma Pan do mnie inne prośby? - wyprostowała się w oczekiwaniu na odpowiedź i reakcje mężczyzny. Nie miał wątpliwości, że widział ją tu już wcześniej.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

8 lut 2024, o 20:22

Kiedy uniósł w końcu ciężkie powieki poczuł zawiedzenie własnym sobą. Zamiast śnić mu się cokolwiek z żoną, to jedyne co pamiętał to jej brata. Już czuł jak cudownie rozpoczynał się ten kolejny dzień udręki bez pamięci. Sięgnął najpierw po wodę by zwilżyć usta. Był cały przepocony. Leki, zmęczenie i urazy robił swoje. Nic dziwnego, że jego organizm wciąż dziko reagował na wszystkie bodźce.
Potem zabrał omni klucz. Przegląda wiadomości i wiadomośc od Ayi. To, że wcześnie rano go nie zdziwiło. To, że o równej już tak. Podejrzenia wróciły od razu. Zaplanowana wiadomość wrzucona w automat. Humor od razu mu się zepsuł. Odłożył urządzenie obok siebie i westchnął.
- Ja naprawdę chyba jestem pierdolnięty.
To, że zamiast się cieszyć z rodziny jaką miał, czuł tylko brak zaufania i ciągłe uczucia szczura przyciśniętego do ściany. Jedyne co robił to atakował każdego kto chociaż trochę mu próbował pomóc. Musiał mieć naprawdę cudowne życie skoro nawet bez pamięci nie potrafił tego zmienić. Zamiast rehabilitacji potrzebował terapii.
Przeniósł wzrok w stronę korytarza i ujrzał ją. Zielone oczy świdrujące go na wylot. Od razu przypomniał sobie, że mieli go pionizować. Trochę dziwne, że tak szybko ale nie był lekarzem. Skąd niby miał to wiedzieć? Szybko wrócił do rzeczywistości gdy kobieta weszła do środka pełna takiej ilości energii której on chyba przez całe życie w sobie nie umiał wykrzesać.
- Mów mi po imieniu Margharet i prosze nie Pan. Już wystarczająco mnie denerwuje ta sytuacja żeby jeszcze czuć się jak ktoś ważny.
Rzucił pół żartem. Zamiast jednak słuchać co do niego mówi, ten obrócił się automatycznie na bok. Używając ciężaru nóg spionizował się do pozycji siedzącej. Znajome kręcenie w głowie pojawiło się od razu. Chyba naprawdę długo leżał.
- Nie pytaj mnie skąd wiem jak wstawać bo nie jestem na to wstanie odpowiedzieć. - Westchnął starając się nie polecieć zbyt do przodu ani do tyłu. Wyjątkowo dobrze trzymał pion. Nic zresztą dziwnego. Nie miał prawa pamiętać ile razy musiał się podnosić dokładnie w taki sposób. Kiedy robił dla Rosenkova lazaret był jak drugi dom dla każdego operatora. Misja, lazaret, misja, lazaret, misja, lazaret. Do momentu aż zamiast obudzić się w korporacyjnym szpitalu, obudził się więzieniu.
- Przepraszam, powinienem był poczekać. - Dodał niezadowolony z siebie. Rwał się do akcji, ale nie wiedział po co. Gorzej, że nie czuł się głodny. Pewnie nie jadł już tak długo, że było mu ciężko się przekonać do tego.
- Herbatę, ale najpierw chciałbym wyjść zapalić. Mam nadzieję, że wózek jest do moich gabarytów? - Zapytał wskazując na niego palcem. Ton głosu był wyjątkowo monotonny tego dnia. Jakby całkowicie nie miał siły utrzymywać jakichkolwiek emocji przy życiu. - Wyglądasz znajomo.
Nie wiedział czemu. Przecież wczoraj się dopiero obudził. Budził się wcześniej? Nie rozumiał tego dziwnego odkrycia. Martwiła go ta sytuacja. Do tego w końcu będzie mógł zobaczyć jak mocno go poturbowali. - Jak to się uda załatwić, to przejdę dla ciebie nawet 500 mil. - Uśmiechnął się do niej prosząc o wyrozumiałość.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

9 lut 2024, o 10:56

Nie potrafił zliczyć, jak długo był nieprzytomny. Jedyną podpowiedź stanowiła obszerna dokumentacja medyczna wklepana do systemu, której szczątki widział, kiedy zjawiała się doktor Jones wpisująca nowe dane w tabelki. Nie był lekarzem, ale domyślał się, że kiedy spał i dochodził do siebie, regenerując wycieńczony organizm, jego kości także zrastały się, a rany zasklepiały. Zarówno Anya, jak i lekarz wspomnieli o zabiegu w kapsule medycznej, z kolei cały pancerz, który miał na sobie obecnie, sugerował, że wspomagał on proces gojenia się poparzonej skóry.
Wywnioskował to podejrzanie szybciej, łącząc fakty i wysuwając logiczne wnioski. Jakby jego umysł wskoczył na wyższe obroty. I kiedy sięgnął pamięcią do żony, w jego myślach rozbrzmiał dźwięczny śmiech Anyi w zamglonej sytuacji w mieszkaniu, które musiało być ich. Wiedział o tym, choć nie rozpoznawał charakterystycznych detali.
- W porządku, Chalres - pielęgniarka zgodziła się na jego propozycje od razu, bez zawahania. Wszystkie znaki na niebie oraz ziemi wskazywał, iż spędzi w tych salach jeszcze długie tygodnie, tym lepiej, aby poczuł się tu jak w domu.
Podjechała wózkiem bliżej, ustawiając go bokiem do łóżka. Faktycznie, wyrwał się do przodu, w czym mu nie przeszkodziła. złapała jednak Charlesa pod ramię i pomogła mu przesunąć się pośladkami i jedną nogą na wózek. Drugą, dostawiła już sama, skorupa utrudniała jakiekolwiek manewry, noga też nie zginała się i nie była ruchoma, aby poradził sobie z tym przedsięwzięciem sam.
- Następnym razem możemy użyć kilku ułatwień w tym łóżku, ale rozumiem, że wolisz być samodzielny - uśmiechnęła się do niego, prostując i obchodząc wózek. Jednym, zamaszystym gestem zaścieliła rozkopaną pościel.
- Spotykamy się codziennie, Charles. Przez większość tego czasu byleś nieprzytomny, ale opiekuje się Tobą odkąd tutaj trafiłeś. Na prośbę Twojej żony czytałam Ci nawet jakieś książki, kiedy byłeś nieprzytomny, aby stymulować mózg - dodała, zatrzymując jego spojrzenie i pozwalając mu się zlustrować na wylot, jeżeli tego potrzebował.
- Zrobimy teraz tak. Ja się odwrócę, aby wyciągnąć leki, które należy zażyć na czczo przed śniadaniem, a Ty w tym czasie wyciągniesz ze swojej skrytki za łóżkiem paczkę papierosów i schowasz... Na przykład pod ten puchowy koc - zrzuciła na jego nogi miękki, pluszowy materiał, którym otuliła mężczyznę tak, aby żaden podmuch nie wdarł się pod materiał.
Teatralnie, obróciła się na piętach, wyciągając na małą tacę dwie pomarańczowe tabletki. Odhaczyła informacje o podaniu leków w systemie, po czym przekazała mężczyźnie naczynie oraz butelkę wody do popicia.
- Gotowy do drogi? Pasy zapięte - rzuciła z radosnym śmiechem, Charles mógł jechać sam, problem w tym, że nie wiedział gdzie, dlatego też kobieta pchnęła wózek i poprowadziła go korytarzem kliniki w lewą stronę. Mijał pokoje, podobne do jego, zajmowane przez mężczyzn i kobiety. Większość była osłonięta, inne otwarte, gdzie obecnie schodzili się lekarze na wizytę, bądź fizjoterapeuci do swoich podopiecznych. Przejechali kawałek, na koniec korytarza, pod oszklone na całą szerokość ściany okno. Niskiego wzrostu pielęgniarka wspięła się na palce, aby dosięgnąć zabezpieczenia. Otworzyła drzwi na taras, gestem zachęcając Strikera, aby podjechał do przodu.
Wyszli na szeroki balkon, gdzie obecnie - poza nimi - nie było żywej duszy. Uderzył w niego podmuch świeżego, rześkiego powietrza. Słońce wyglądało zza ciężkich, szarawych chmur. Klinika znajdowała się na wzniesieniu, otoczonym zieleniom. Patrzył się na linię drzew, a gdzieś daleko, na horyzoncie, pojawiały się szczyty wieżowców i migały hologramy niewyraźnych z tej perspektywy reklam.
- Przyjemnie, prawda?

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

13 lut 2024, o 19:23

Skinął jej głową dziękując za wyrozumiałość. Z jej pomocą przemieścił się na wózek tak dziwnie mu znajomy. Oparł się wygodniej o materiałowe oparcie. Wypuścił powietrze z płuc jakby ta cała operacja wyciągnęła z niego więcej sił niż zakładał.Bo dokładnie tak było. To, że udało mu się wstać samemu było raczej szczęściem niż dziwną znajomością jak sobie radzić w takich sytuacjach.
- Zapomniałem o udogodnieniach. - Rzucił. Na krótką chwilę na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Trudno było ocenić czy Striker po prostu nie pamięta, czy tak wyglądało jego życie. - Nie trzeba było. Słuchawki pewnie wykonałyby tą pracę tak samo dobrze.
Podrapał się po szczecinie na twarzy. Czuł się brudny i klejący. Nie przeszkadzało mu to. Jakby był przyzwyczajony do bycia w tak beznadziejnym stanie. W końcu obrócił lekko głowę za pielęgniarką żeby nie gadać w nicość.
- Co dokładnie mi czytałaś? - Nie lustrował jej wzrokiem. Po prostu przyglądał się bardzo obojętnie jej pracy. Nie miał żadnego punktu zaczepienia. Powoli zaczynał tracić jakąkolwiek chęć do życia. Po prostu chciał poznać prawdę o sobie, i o tym co się stało. Chciał zobaczyć dowody na własne oczy. Póki co raczej nie miał na to szansy.
Skinął głową i sięgnął po paczkę pod materacem, która szybko wylądowała pod kocem. Niby nie miał się czego wstydzić, to tylko nałóg. Jednak przemycanie papierosów przynosiło jakąś dziwną adrenaline oraz niewielką radość. Dalekie wspomnienie do którego nie potrafił trafić. Gdyby miał wspomnienia, to pewnie wspomnieniami wyruszyłby do czasów gdy siedział w więzieniu.
Leki wziął niechętnie. Nie wiedział nawet co łyka. Już chciał schować tabletki pod język i wypluć jak wyjadą na dwór. Zamiast tego grzecznie połknął tabletki. Nie był zadowolony, ale bardziej wyglądało jakby smak leków pozostał na jego języku.
Skinął głową gdy zajęła miejsce za nim. Nie wiedział co powiedzieć więcej. Czuł się jak dziecko, które na nowo musi uczyć się świata. Upadał w swoim życiu wiele razy, ale nigdy chyba nie upadł jak teraz. Po prostu zgadzał się powoli na wszystko co go czekało. Czy mu się to podobało czy nie.
Kiedy tylko wyjechali na korytarz jego wzrok automatycznie zaczął skakać po kamerach, ludziach czy nawet niewielkich mapach ewakuacyjnych. Chciał wiedzieć jak najwięcej. Coś wewnątrz jego zmuszało go do takich zachowań. Tresury wbitej w osobowość dość trudno się było pozbyć. Niestety nie mógł się dłużej pochylić nad tym tematem, świeże powietrze przyniosło w końcu rześkość której potrzebował.
Podciągnął lekko koc aby świeże powietrze miało też szansę dostać się do środka. W końcu poczuł się trochę lepiej. Nawet życie wróciło do jego spojrzenia. Szkoda, że było w niej widać tylko i wyłącznie chęć ucieczki. Spod materiału wyciągnął paczkę i tym razem już bez większych problemów odpalił papierosa. Nawet lekko zapadł się w siedzenie. Czuł jakby fajki były jedyną jego decyzją na którą nikt nie miał wpływu. Nie świadczyło to o nim najlepiej.
- Lepiej niż w mojej celi. - Odpowiedział kobiecie ale bez żadnej wrogości w głosie. Po prostu według niego stwierdzał fakt. Zaciągnął się jakby jutra miało nie być, a nawet lekko zakaszlał. - Gadałem coś jak byłem nieprzytomny? - Zapytał dość zaciekawiony co ona mogła mu ciekawego opowiedzieć o nim. Zaciągnął się po raz kolejny, a wolną ręką rozmasował twarz. - Czy oprócz fizjoterapeuty dostanę też psychiatrę? Po wczorajszej wizycie mojej żony, nie poczułem dosłownie nic. Nic. I teraz nie wiem czy nigdy jej nie kochałem czy może zapomniałem że ją kochałem? To jest pojebane.
Zaciągnął się kilka razy pod rząd żeby przykryć, że ta cała sytuacja była dla niego naprawdę trudna do zrozumienia. Jego otumanione emocje, które przez lata nie musiały sobie radzić z takimi problemami powoli przestawały być tak otumanione. Czuł, że utrata pamięci odebrała mu coś więcej niż tylko wspomnienia. Cokolwiek to było doprowadzało go do wściekłości.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

25 lut 2024, o 15:18

Drobna dziewczyna nie wydawała się speszona, kiedy wędrował za jej ruchami spojrzeniem. Wydawała się wręcz do tego przyzwyczajona, jej praca polegała na przebywaniu z ludźmi i wspieraniu ich w powrocie do zdrowia, nic, co robiła, nie robiłaby wcześniej, bądź z kimś innym, Stevenson był kolejnym pacjentem oddanym jej pod opiekę. Wywiązywała się ze swoich obowiązków profesjonalnie, doskonale wiedziała, gdzie co znajduje się w sali i jak pomóc choremu dostać się na wózek, bądź odhaczyć higienę. A mimo to, miała naturalny wdzięk. Spokój ducha. Biło od niej ciepło, prawdziwe, namacalne.
Mógł zgodzić się, że była przy nim te kilka dni, kiedy leżał w łóżku nieprzytomny. Na granicy snu i jawy, zagubiony w meandrach własnego umysłu, który wzniósł grube mury, odgradzając mu dostęp do tego, co bezpieczne i znajome.
Pchnęła wózek, cmokając.
- Dostałam cały datapad książek, z pierwszej dziesiątki pozycji na liście wybrałam Trzech muszkieterów Alexandre Dumasa. Płaszcz, szpada, miłość i szpiegostwo. Jakoś pasujesz mi do tego świata, Charles, choć współznaczny wydaje się obdarty z etykiety i pięknych słówek. A szkoda - pozwoliła sobie na nieco prywatnych przemyśleń, nim wjechała w próg, biorąc rozpęd, aby koła przeskoczyły zgrabnie na taras. Drzwi zamknęły się za nimi automatycznie; wiedział już, że rozkład kamer jest standardowy. Pozwalał objąć korytarze i wejście do sal chorych w jak najszerszej perspektywie. Pokoje zabiegowe, dyżurka oraz pokoje najprawdopodobniej lekarzy - odczytał co drugi znak w chińskim alfabecie - były dodatkowo zabezpieczone. Zauważył, jak jedna z pielęgniarek wchodziła, przykładając dłoń do czytnika. Linie papilarne? Najprawdopodobniej. Plan ewakuacji był jasny i przejrzysty, zgadzał się z tym, który wisiał w jego pokoju, a którego treść znał już na pamięć.
Dziewczyna chrząknęła, stała z twarzą skierowaną w stronę słońca, ale utrzymywała z nim kontakt jednym okiem. Złapała rozpisane przez wiatr włosy, wsuwając kosmyki za ucho pod staroświeckie wsuwki.
Wiedział, że potrafiłby takimi rozbroić nie jeden, analogiczny zamek.
- Mamrotałeś półsłówka, nie zawsze wyraźnie. Kilka razy krzyknąłeś Zostaw mnie, zgaduje, że padło kilka obelg jak skurwielu. Wydaje mi się, że powtarzałeś też jakąś nazwę. Albo imię. Nie jestem pewna... - dodała po chwili namysłu. Skupienie na jej zaróżowionych od wiatru policzków sugerowało, że starała się być pomocna. I nie dokładać mu więcej zmartwień w tych nie łatwych go pogodzenia okolicznościach. - Ruyim.
Imię. Znajome. Zostawiające cierpki posmak na języku. Słyszał je już gdzieś. Całkiem niedawno. Było ważne, inaczej nie wyryłby go sobie ostrzem w pamięci.
- Musisz sobie dać czas, Charles. Każdy czułby się zagubiony, gdyby obudził się w klinice po zderzeniu ze śmiercią i kompletnie nie pamiętał co, gdzie robił. Kim jest, kim są osoby obok. Ja, za przeproszeniem, byłabym zesrana - zgodziła się z nim od razu, nie próbując mydlić mu oczu.
- Mogę poprosić kogoś o konsultacje i rozmowę, jeżeli tego potrzebujesz. Możliwe jednak, że kiedy zaczniesz odzyskiwać sprawność oraz swoje wspomnienie, będzie Ci łatwiej przypomnieć sobie, kim jesteś i za co pokochałeś swoją żonę - uśmiechnęła się, chcąc mu dodać otuchy, ale przede wszystkim wyrazić zrozumienie.
Omni - klucz zabrzęczał cicho, odbierając nową wiadomość od kontaktu spoza listy.
Wpadnę do Ciebie popołudniu po robocie. W.
Wang. Prosił wczoraj Ayane o skontaktowanie ze swoim partnerem w zbrodni i codziennym, zawodowym życiu. Musiała zadziałać z rana, skoro ten odezwał się na urządzenie przekazane mu przez kobietę tak wcześnie.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

28 lut 2024, o 17:35

Kiedy palił papierosa wciąż się zastanawiał dlaczego taki dobór książek. Jak miałyby mu przypomnieć cokolwiek. Żadna z tych rzeczy nie była prawdziwa. Nie miał wspomnień, ale jego głowa posiada umiejętności dość szybko opuściła skalę normalności. Do tego miał dziwne wrażenie, że zabezpieczenia w budynku są dość biedne. Wszystko tak strasznie normalne. Miał dziwny dysonans do tego co wiedział, a gdzie się znajdował. Jakby miał znowu farta.
- Ruyim? Ruyim. Ruyim. - Powtarzał sobie jakby próbując jakoś odświeżyć pamięć. No cóż może jego postać miała być ważna później jak wróci pamięć. Póki co znowu bez większej reakcji. Westchnął i zaciągnął się po raz kolejny. Przynajmniej widok był ładny. Nawet poczuł, że zazwyczaj w takim miejscu coś robił. Nie wiedział co, ale jego organizm wręcz domagał się zrobienia tego. Nawet nie chciał wiedzieć jakie rytuały sobie stworzył jako człowiek.
- Właśnie to mnie gryzie, widziałem swoje ciało, to nie wygląda jakbym tak skończył pierwszy raz. - Wskazał palcem na wielką bliznę na jego potylicy biegnąca wzdłuż czaszki. Ciało Strikera było naznaczone przemocą i zmianami, które jak na jego wiek były dość znaczne. Na szczęście nie pamiętał na ten moment, że praca dla Rosenkova całkowicie go zniszczyła jako zdrową jednostką. To ile razy jego ciało było na granicy rozpadu było trudne do opisania nawet jakby miał wspomnienia tamtych lat. Był nadużywany jako narzędzie swojego pracodawcy.
- Uwierz mi, to nie jest sytuacja do obsrania się. - Parsknął śmiechem, ale bardzo szybko wrócił do pustego wyrazu twarzy. - Nie jestem przerażony, jestem zły. Ktoś mną pogrywa jak chce i nie mam nad tym żadnej kontroli. Byłem na granicy śmierci, ktoś spierdolił swoją robotę i prędzej czy później przyjdzie ją dokończyć. - Mlasnął. - O ile to nie jest ciąg dalszy mojego ostatniego zlecenia.
Czy brzmiał jak paranoik? Tak. Czy jego teoria się nie zgadzała? Tego raczej dowie się prędzej czy później. Podrapał się po głowie jakby to miało wspomóc pracę jego dwóch ostatnich szarych komórek. Zaciągnął się po raz kolejny i zostawił papierosa w ustach. Własnymi rękoma zaczął poruszać kółkami wózek starając się “przejść” o własnych siłach.
- Poproszę, jak już siedzę w szpitalu za miliardy kredytów to warto skorzystać. - Jeździł to do przodu to do tyłu. Jak dziecko bawiące się wózkiem szpitalnym. Chociaż jakoś dziwnie był w tym całkiem dobry. - Bardziej chciałbym się dowiedzieć za co niby kocha mnie.
Zaśmiał się smutno. Nie trwało to długo bo kaszel przyszedł niespodziewanie. Papieros wypadł mu z ust. Kiedy przestał kaszleć sięgnął po następnego jakby nigdy nic. Jak widać można stracić pamięć, ale nie autodestruktywne zachowania. Kiedy zaciągnął się już świeżo zapalonym papierosem czuł jak jego gardło powoli przyzwyczaja się do gryzącego dymu.
Szybko sięgnął po omniklucz sprawdzając wiadomości. Wang. Zastanawiał się kim jest Wang skoro pracują razem. Jakim cudem skończył tak. Miał nadzieję, że chociaż powie mu coś więcej niż to co przekazała mu żona.
- To co? Kończe papieroska i pod prysznic? - Zapytał wypuszczając powoli dym z płuc. - Powoli zaczynam czuć, że moje ciało śmierdzi jak zgniły trup. Przy okazji odstąpisz jedną wsuwkę? - Zapytał wskazując na swoje za długie włosy które przy niektórych powiewach wiatru wpadały mu to do ust to do oczu. Nie miał jednak siły tego zmieniać więc wyglądał jak menel wśród bogaczy.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Szanghaj”