Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Korweta

1 kwie 2024, o 18:13

(...)Zadokowany statek był nowiutki - sądząc po lakierze, który pokrywał jego pancerz, jeszcze nieprzykrytym kosmicznym pyłem ani nieporysowanym gruzem. Mała, zgrabna korweta rozmiarami była nieco skromniejsza niż Venus, charakteryzowała ją za to typowa dla ludzkiej budowy statków architektura. Smukły, elegancki projekt sprawiał wrażenie jej wysokiej szybkości i zwrotności. Lśniący pancerz z daleka wyglądał na wzmocniony technologią Solaris, a kilka ledowych podświetleń kusiło, wskazując jej śluzę.
Statek miał tylko trzy pokłady. Na głównym mieściło się obszerne Centrum Informacji Bojowych, wypełnione przyjemnym pomrukiem rozmów przygotowującej się do wylotu załogi. Z Centrum Informacji Bojowych korytarzem kapitan Avera poprowadziła Fel do kokpitu, w którym zastały ludzkiego pilota - młodego mężczyznę, może koło trzydziestki, siedzącego u sterów. Po drodze z CIB do kokpitu tkwiła śluza, przez którą Fel weszła do środka. Za CIB znajdowała się też mała sala odpraw dla oddziału polowego, gdyby ten takiej potrzebował. Druga połowa pokładu, oddzielona dwoma, grubymi drzwiami i krótkim korytarzem, ukazała radnej kajuty załogi, mesę, małe ambulatorium i dwie łazienki. W tej części pokładu nie przebywało tutaj zbyt wiele osób, gdyż w przygotowaniu do wylotu, większość miała jakieś zajęcie przed oficjalnym rozpoczęciem systemu zmianowego. Kwatermistrzem okazała się młoda turianka, która przywitała się z Fel usłużnie, przerywając sprawdzanie ich zapasów jedzenia w części kuchennej mesy, gdy przez nią przechodziły. Avera pokazała radnej również małe ambulatorium, w którym zastały ludzką lekarkę, doktor Evans. Doktor Evans służyła wcześniej w Przymierzu i była wstępnie zaznajomiona z wynikami badań Iris. Wyraziła chęć zejścia na bazę na Lunie wraz z nią, by móc przyuczyć się od tamtejszych lekarzy w jaki sposób najlepiej móc kontrolować nietypowy stan Iris. W ambulatorium znajdowały się również dwie kapsuły medyczne - jedna przystosowana do ich fizjonomii, druga zarezerwowana dla znacznie wyższych turian i barczystych przedstawicieli innych ras. Mogłaby pewnie pomieścić nawet kroganina.
Poziom niżej od głównego był typowo roboczy, co uświadomiła sobie po luźnych pogawędkach mechaników odbijających się echem od ścianek korytarza. Mieściły się tutaj wszystkie, potrzebne systemy, a także mały hangar, zdolny pomieścić tylko jeden prom - lub dwa, jeśli te praktycznie staną ze sobą łeb w łeb, co było w teorii wbrew zasadom. Główny mechanik okazał się neurotycznym salarianinem o ogromnej pasji do swojej pracy i zerowym wyczuciu towarzyskim. Avera musiała w pewnym momencie nakazać mu przystopowanie, gdy ten zaczął zalewać Iris potokiem słów na temat technologii na ich okręcie, stanie poszczególnych podzespołów, czy wyrażać swój zachwyt niektórymi nowymi elementami czy wątpliwość w stosunku do innych. Zupełnie nic nie robiąc sobie z tego, że rozmawia z radną, paplał w najlepsze na temat ich rdzenia pierwiastka masy, ignorując chrząknięcia Avery, która musiała dość dosadnie mu przerwać, co w żaden sposób go nie obruszyło.
Najwyższy pokład był w pełni zarezerwowany dla Fel oraz potencjalnych dyplomatów, którzy mieliby jej towarzyszyć. Na samym końcu korytarza, za dwójką drzwi dla bezpieczeństwa, znajdowała się jej kajuta. Pamiętając statki wojskowe, Iris natychmiast dostrzegła, że na miarę okrętów mogła być uznana za luksusową. Na okrętach każda przestrzeń była wartościowa, lecz tutaj nikt nie żałował jej radnej. Jej kajuta była obszerna, wyposażona w meble niczym standardowe mieszkanie na Cytadeli, posiadała również wielką łazienkę z prysznicem o nielimitowym przepływie wody, w którym pomieściłyby się ze trzy osoby. Wielkie łóżko było wygodne i miękkie, a nawet tapczan stojący pod dużym wizjerem, reprezentującym widok na zewnątrz - obecnie wnętrze doku - był tak duży i wygodny, że gdyby chciała, mogłaby w nim spać.
Być może za poleceniem Clarissy, jej rzeczy zostały pozostawione w torbach i nikt nie ośmielił się ich wypakowywać. Fel mogła zrobić to sama, korzystając z dużej ilości wkomponowanych w ściany szafek. Miała nawet swój mały ekspres do kawy, obok którego ustawiono ogrom zamówionych przez Duval ziaren, tak, by nie musiała korzystać z tego umieszczonego w mesie. Kwatera Iris była samowystarczalna i kobieta mogła nie opuszczać jej przez cały okres podróży, jeśli tego by chciała.
Poza tym, na pokładzie znajdowała się sala konferencyjna oddana wyłącznie do prywatnego użytku radnej. Avera z niemałą dumą wskazała jej urządzenie stojące na środku, w którym Fel rozpoznała wyjątkowy komunikator. Umożliwiał jej kwantowe połączenie z Radą Cytadeli w każdej chwili, oraz w każdym miejscu na świecie - bez udziału boi komunikacyjnych. Tego typu połączenie nie miało prawie żadnych ograniczeń - poza tym, że kierowało ją wyłącznie do Rady i nie mogła korzystać z niego by połączyć się z jakimkolwiek innym w galaktyce. Obok sali konferencyjnych, na statku umieszczono również cztery małe kajuty przeznaczone dla cywilnych towarzyszy Radnej.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

1 kwie 2024, o 18:35


Nie było siły większej niż strach. Dla Duval, jak dla każdej osoby w jej położeniu, praca dla radnej ludzkości - dla każdego z radnych - było szczytem ambicji i niekiedy sufitem tego, co w tej roli można było osiągnąć. Nic jednak nie mogło zmusić kobiety do pożądania w paszczę lwa za Iris. Ani jej ambicje, które od zawsze były wysokie, ani lojalność.
Nic nie było w stanie pokonać jej strachu. Odpowiedziała jej cichym dziekuję nim ruszyła do wyjścia, nie oglądając się za siebie - jakby bała się, że jeśli spozni się do wyjścia ze statku, mimo wszystko utknie na Korlusie.
Kapitan Avesara wydawała się go nie podzielać. Jednym ruchem omni-klucza przydzieliła kogoś do pomocy Clarissie, odprowadzając asystentkę wzrokiem i całą uwagę skupiła na stojącej obok Fel.
- Z komunikatorami kwantowymi sprawa jest skomplikowana. Dwie cząstki kwantowe są ze sobą sparowane co umożliwia komunikację. Ale komunikatory są wrażliwe, a jeśli przerwiemy połączenie nie będziemy w stanie go odnowić - wyjaśniła, nie wspominając o tym, że komunikatory były zarazem piekielnie drogie i mało kto mógł sobie pozwolić na posiadanie czegoś takiego. - Nikt nie jest w stanie nas śledzić przez ten komunikator. Możemy zwyczajnie nie odpowiedzieć, jeśli zadzwonią.
Po zanotowaniu wszystkich spraw, które miały załatwić, kapitan poprosiła Fel by ta spotkała się z nią w sali odpraw dwadzieścia minut później. W tym czasie, Iris mogła wykonać połączenie do Udiny. Ambasador, podobnie jak Irissa, zdawał się obudzony w połowie nocy lecz równie szybko doszedł do siebie gdy poinformowała go o tym, co go czeka. Dociekał, starając sie dowiedzieć dokładnie co takiego planowała Iris i dlaczego podejmowała takie decyzje ale jeśli nie chciała mu nic powiedzieć, mógł tylko westchnąć z irytacji i obiecać, że dopilnuje wszystkiego.
Dwadzieścia minut później w małej sali odpraw zastała wyłącznie swoją kapitan i nikogo innego. Avesara siedziała przy długim stole i wskazała jej miejsce obok siebie.
- Reszta przybędzie za dziesięć minut - uspokoiła ją, splatając dłonie ze sobą. - Chciałabym poznać szczegóły obecnej sytuacji przed nimi, radno Fel.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

1 kwie 2024, o 19:00

Zdała się na swoją kapitan. Jeżeli ktoś z załogi, mógł sprawić, aby połączenie od Rady byłoby za każdym razem odrzucane, takie rozwiązanie w zupełności - przynajmniej na razie - wystarczy. Było to jednak jedno z najmniejszych jej zmartwień. Coś, z czym można byłoby sobie radzić na bieżąco. Mały, nie duży pożar do ugaszenia na bieżąco. Fel postanowiła się skupić się na większych i bardziej niebezpiecznych zagrożeniach.
Czując, jak statek podnosi się, nabierając wysokości, a następnie rozpędu, zdusiła w sobie chęć rzucenia ostatniego, pożegnalnego spojrzenia na Księżyc. Przez moment, miała przed oczyma zachowaną w muzeum, historyczna flagę z lądowania Amstronga. Amerykański symbol, zdawał się niezmiennie tkwić w jednym i tym samym miejscu z dumą przez setek lat. Namacalny dowód, że ludzki upór prowadził do wielkości. Kłamałaby twierdząc, że jego widok, obcowanie z żywą historią, nie zakorzeniły w jej głowie pewnych myśli, a także przeczuć. Wykiełkowały szybko, pod wpływem wydarzeń z ostatnich, kilku godzin.
Rozmowę z Udiną przeprowadziła na osobności. Poinformowała ambasadora o jej spotkaniu z admiralicją, o działaniach Przymierza i ataku, do którego wkrótce dojdzie. Oszczędnie w słowach, ale w sposób oficjalny, przekazała na barki mężczyzny swoje obowiązki. Autoryzacja wymagała jednego, delikatnego ruchu dłonią. Zatwierdzenia, a następnie zaczekania, aż połączenie przemielą zaszyfrowaną ścieżkę. Życzyła mu powiedzenia, a także wyraziła nadzieję, że wkrótce się spotkają i jeżeli do tego dojdzie - powie mu wszystko. Chwilowo nie mogła, nie chcąc, aby Rada obwiniała go za jej działania. Te decyzje były osobiste, dotyczyły wyłącznie jej osoby. Kończąc, przekazała referencję Clarissy oraz wyraziła nadzieję, że asystentka pozostanie zatrudniona w Ambasadzie Ludzkości.
W drodze na spotkanie w sali konferencyjnej, jej wzrok zatrzymał się na ekspresie do kawy. Włączyła go, robiąc jedną, małą i czarną jak kosmiczna pustka kawę. Zaciągnęła się zapachem świeżo zmielonych ziaren, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że przez cały swój pobyt w ośrodku nawet nie spróbowała tych sprowadzonych specjalnie z Thessi.
Kawa smakowała Daharisem, upiła łyk, zabierając ze sobą kubek. Dopijała gorący napój w drodze, aby wchodząc do środka, zostawić na pierwszym, wolnym stoliku kubek i dołączyć do Pani Kapitan. Zatrzymała wzrok na pustych krzesłach, skinęła, słysząc, że pierwsze dziesięć minut były przeznaczone tylko dla nich.
- Wczorajszego wieczora dowiedziałam się od admiracji, że Przymierze wkrótce przypuści atak na Hirano Tower pragnąć zetrzeć ją z powierzchni ziemi i zemścić się za Mindoir. Spędziłam w tej wieży w niewoli Sojuszu kilka długich dni. Znam trzy piętra, po których mogłam się poruszać, admirał prosił mnie więc o pomoc w lokalizacji kamer, żołnierzy, przejść i Windy. Przymierze dysponuje dokładnymi zdjęciami wykonanymi prawdopodobnie z dronów, mieli holograficzne mapy. Najbardziej interesowało ich piętro pod kliniką, gdzie rzekomo Sojusz produkuje broń - zaczęła referować, zajmując miejsce obok kapitan. Spojrzała na asari, dzieląc się z nią kolejnymi informacjami jak najbardziej dokładnie potrafiła.
- Z obliczeń Rady, Przymierze zaatakuje za dwadzieścia sześć godzin, o ile wcześniej nie zaczęli przerzucać swojej floty z Vanocuver. Na pewno o... - urwała, aby odczytać na omni-kluczu godzinę nadania wiadomości od Ashforda, dusząc tym samym nieprzyjemne uczucie w środku - ... większość czekała jeszcze na rozkazy w Vancouver.
Wyłaczyła omni-klucz, na nowo skupiając oczy na asari, kiedy kontynuowała.
- W Hirano Tower znajduje się czwórka osób, na których mi zależy i które chce stamtąd wyciągnąć. Cassian Daharis, żołnierz, który uratował mi życie, pomagając uciec z Korlusu. Sojusz przetrzymuje go obecnie jako więźnia, nie wiem, na którym dokładnie poziomie. Wcześniej zajmował pokoje oficerskie na piętrze... - zaznaczyła na hologramie, który zaczęła tworzyć, kiedy opowiadała o strukturze Wieży i znanych jej piętrach, drogach, apartament Daharisa.
- W klinice znajduje się doktor Maketarii, cywil oraz dwójka dzieci, biotyków - furii w trakcie leczenia. Być może doktor Maketarii będzie w stanie zlokalizować,, gdzie przetrzymują Daharisa. Posiadam kontakt do doktor Maketarii, rozmawiałyśmy dzisiaj rano i ostrzegłam ich, kazałam szukać wyjścia z Wieży, na co odpowiedziała mi, że teraz każdy jest tam trzymany pod kluczem, a strażnicy mają pozwolenie na użycie broni, gdyby mieli wątpliwości co do zamiarów danej jednostki - ściągnęła usta, nie potrafiąc sobie tego wyobrazić. Inaczej zapamiętała tamto miejsce i tamte korytarze. Z cichym westchnięciem, odsunęła sprzed oczu wspomnienia, a także pojedyncze kosmyki.
- Priorytetem jest Daharis, kolejno dzieci i doktor Maketarii. Przymierze nie zamierza pytać, tylko strzelać do każdego, finalnie wysadzić Wieżę. Możemy znaleźć się tam w kotle, albo jeśli los będzie łaskawy, chwilę przed atakiem - rzuciła kapitan spojrzenie, nie umiejąc oszacować, która z tych możliwości dawałabym im większe szanse.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

1 kwie 2024, o 22:40

Kapitan Avesara w skupieniu słuchała całej historii, nie przerywając Fel ani razu. Choć ich statek był cywilny, nie posiadał imponującego uzbrojenia i jego głównym celem było szybkie przemieszczanie się, rozpoznała w asari doświadczoną wojskową. Po niespełna miesiącu spędzonym w doku Couloir City, z chęcią dopytywała ją o różne szczegóły zagadnień, o których jej opowiadała. Notowała dla siebie niektóre informacje, wypytywała ją o charakter misji Przymierza na Korlusie, o potencjalne lądowiska w Hirano Tower i opór, jakiego mogły się spodziewać. Gdy skończyła, pozostały im trzy minuty do przybycia reszty.
- Czy Przymierze już wyleciało? Mogłaby pani to sprawdzić? - poprosiła jeszcze i przez pozostały czas, który spędziły w samotności i ciszy, Fel pociągnęła swoje kilka sznurków by się tego dowiedzieć. Gdy drzwi do sali odpraw się otworzyły, na jej omni-klucz nadeszła odpowiedź na zadane pytanie.
Potwierdzam brak wskazanych sił w przekaźniku masy Układu Słonecznego.
Przymierze już wyleciało - co oznaczało, że ich czas gwałtownie się kurczył. Korweta mknęła przez pustkę kosmiczną w stronę Przekaźnika i kilka minut później charakterystyczna zmiana wyczuwalna w powietrzu poinformowała Iris, że przekroczyli barierę. Weszli do tunelu, z punktem wyjściowym ustawionym na Mgławicę Orła.
Nie było już odwrotu.
Do sali odpraw weszła szóstka ludzi, z których troje było wyznaczonymi przez kapitan członkami oddziału naziemnego, czwartym był oficer pokładowy a piątym drugi pilot. Kapitan Avesara zaznajomiła ich ze szczegółami ich operacji powtarzając wszystkie słowa przekazane jej przez Fel i odsiewając je przez własny filtr. Przedstawiła też pobieżne schematy, które udało jej się stworzyć na podstawie opowieści Iris i po czterdziestu minutach, w ich wspólnych głowach zaczął jawić się plan.
- Powiedzmy sobie szczerze, nic w tej sytuacji nie jest proste ani przyjemne - podsumowała Shana Atrius, dowódczyni oddziału naziemnego, który miał razem z Fel udać się na Korlus. - Ale nasz najgorszy wariant może nam sprzyjać. Zakradnięcie się do Hirano Tower jest niemożliwe, nie z ich poziomem ochrony, szczególnie, jeśli szykują w środku coś niebezpiecznego. Ale gdy siły Przymierza zaatakują, w chaosie bitwy być może uda nam się przekraść.
Shana była komandoską. Na korwecie pełniła funkcję szefa ochrony oraz zbrojmistrza w jednym - mało osób miało dostęp do broni palnej i Iris słyszała już, że Atrius pilnowała ich małego zasobu jak ptak swojego gniazda. Fel nie wiedziała o niej wiele - podczas jej obchodu była jedną z tych, których pochłonęła praca i którzy nie przerwali jej by wyjść jej na spotkanie.
- Mamy najlepsze systemy maskujące, na jakie pozwolić sobie może cywilna korweta. Nie są tak zajebiste, jak pewnych prototypowych okrętów wojskowych, ale powinny wystarczyć nam by zbliżyć się do planety - zarządziła, posiłkując się holograficznym obrazem Korlusa i nakreślając na nim trasę, którą miała podążać korweta. - Zejdziemy maksymalnie nisko by zapewnić osłonę dla promu transportowego. W ostatnim momencie, opuścimy hangar statku w bliskiej odległości do Hirano.
Każda korweta dyplomatyczna posiadała prom na wypadek, gdyby jej właściciel musiał udać się w miejsca słabo dostępne. Ich nie była odstępstwem i między innymi dlatego siedział z nimi pilot - ludzki mężczyzna, były pilot Przymierza imieniem Lewis.
- Korzystanie z lądowiska na dachu Hirano byłoby samobójstwem. Prom będzie musiał wysadzić drużynę ogniową na kondygnacji najbliższej kliniki i wyższych poziomów, jak tylko się da i odlecieć, by uniknąć zestrzelenia - dodała, przesuwając holograficzną makietę. - To oznacza, że będziemy na miejscu bez wsparcia. Będziemy musieli zgarnąć nasze cele i znaleźć dogodne lądowisko, na dole lub na górze konstrukcji tak, by Lewis mógł po nas wrócić.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

1 kwie 2024, o 23:16

Skinęła głową, uruchamiając omni-klucz. Po nitce do kłębka, przeskakiwała pomiędzy kolejnymi kontaktami, aż nie dopatrzyła się wśród nich kogoś, kto mógłby znać odpowiedź na tę pytanie i jednocześnie nie zadawać swoich. Sieć wpływów, którą misternie utkała na przestrzeni lat, dawała jej możliwości, o których będzie mogła tylko pomarzyć, kiedy przekroczą granicę Przestrzeni Rady i Układów Terminusa.
Postanowiła więc dobrze wykorzystać ten czas i zdobyć choć niewielką przewagę.
Przekazała treść kapitan, nanosząc na holograficzną mapę szczegóły, o których przypominała sobie, im dłużej wpatrywała się w odzwierciedlenie miejsc, w których przebywała i przez które przechodziła każdego dnia. Nie miała doświadczenia wojskowego, nikt nie uczył jej, jak zachować się w sytuacji, w której znalazła się na Hirano Tower. Każdy - dosłownie - zakładał, że osoba o jej randze będzie więźniem politycznym. Instynkt jednakże podpowiadał jej, że powinna wiedzieć, gdzie i dokąd prowadzą korytarze, jaką ich część obejmują kamery, czy zawsze ta sama osoba pełni wartę.
Wstała, wymieniając krótkie - po żołniersku - uprzejmości z osobami, które do nich dołączyły. Nie była aktywnym głosem w obradach okrągłego stołu. Zdała się na doświadczone jednostki, odzywając się tylko wtedy, kiedy ktoś ją zapytał, prosił o sprecyzowanie, o podzielenie się tym, co widziała i jak to zapamiętała. Ich rozmowa nie przypominała politycznych gier, nie było negocjacji i szukania odsłoniętych słabości; obserwowała, chłonęła, ucząc się tego, jak teraz najprawdopodobniej będą wyglądać jej najbliższe dni. Nie stawiała przed sobą dalekosiężnych celów. Chciała skupić się na jednym, najważniejszym - wyciągnięciu z Hirano Tower Cassiana oraz doktor Maketarii z dwójką jej pacjentów.
O resztę, martwić się będzie, kiedy ich nienawistna ósemka wróci na pokład korwety.
Słuchała uważnie Shany, która podsumowywała wspólnie utkany plan oraz dopinała jego mankamenty na ostatnie guziki. Choć perspektywa zeskoczenia z pędzącego promu na kondygnacje liczącej sobie setek pięter Hirano Tower już teraz mroziła jej krew w żyłach, ufała, że przed usłyszeniem teraz! choć jeden z nich powie jej, jak się zachować i jak nie dać się zabić. Zamrugała, podążając za liniami, które nanosiła asari i które odzwierciedlały potencjalne punkty zrzutu.
- Kwatera mieszkalna na poziomie oficerskim, którą widziałam, miała długie, balkonowe okna - wtrąciła, na wypadek konieczności szukania jakiejkolwiek drogi dostania się do środka. Czy było to wykonalne? Nie potrafiła stwierdzić, ale ufała, że Atrius oszacuje ewentualne szansę na powodzenie wejścia wraz z szybą.
- Wcześniej tym miejscem zarządzał Daharis. Musi znać drogi wyjścia, miejsca, skąd będzie mógł nas odebrać transportowiec. Nie wiem, w jakim będzie stanie on i pozostali. Poproszę doktor Evans o przygotowanie zestawów pierwszej pomocy, które zabiorę ze sobą... Shano? - zwróciła się do asari po imieniu, jako że już na wstępie poprosiła każdego, aby do niej także zwracać się jakkolwiek, byleby tylko nie tytułem. W ferworze walki, to jedno słowo może mimo wszystko i po złości, wpaść w ucho Sojuszu, podobnie jak Przymierza, a z tego co zrozumiała, zależało im na w miarę możliwości niezauważonym przemknięciu pomiędzy osobami w środku.
- Co dalej? Przymierze na pewno będzie do nas strzelać. Powinniśmy ich... ?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

1 kwie 2024, o 23:35

Pędzili w stronę nieznanego. Plan, który udało im się utkać, był pośpieszny i mało dokładny, ale oferował im największe szanse na przedostanie się do Hirano Tower z użyciem sprzętu i ludzi, których mieli pod ręką. W wielu miejscach wiele rzeczy mogło pójść gwałtownie nie tak - od bycia zestrzelonym przez zabłąkany pocisk jeszcze gdy będą zbliżać się do Korlusa, przez niefartowny upadek z promu, aż po zostanie zamordowanym na miejscu. Trzyosobowy oddział nie był potęgą bojową, która miała wygrać bitwę. Ich celem było przekradnięcie się pomiędzy dwiema stronami i zrobienie wszystkiego, by tej bitwy uniknąć i wiedziała, że może to być trudne.
I mogła to być droga w jedną stronę.
- Jeśli nie ona, w takim razie inne też mogą takie mieć - przytaknęła asari, kierując swój wzrok na Lewisa. - Będziemy musieli improwizować.
Pilot uśmiechnął się pod nosem. Być może i on nie spodziewał się, że tak skończy się jego cywilny przydział, ale według jego akt, opuścił Przymierze stosunkowo niedawno. Bojowy desant był drastyczną odmianą po miesiącu spędzonym na pierdzeniu w stołek na powierzchni Księżyca.
Kapitan od razu zanotowała jej uwagi, posyłając wiadomość do doktor Evans za Iris. Lekarka wciąż nie rozłożyła całego swojego sprzętu, który zabrała z Księżyca, lecz mieli wystarczającą ilość czasu by przygotować odpowiednią ilość dodatkowych zestawów pierwszej pomocy.
Shana odwróciła głowę do Iris. Jej twarz była nieodgadniona - jeśli nie widziała sensu w tym, by tak ryzykować i lecieć prosto w ręce wroga, w dodatku ochraniając radną Cytadeli, nie dała tego po sobie poznać. To głównie ona zbijała wszystkie, nierealne według niej pomysły w trakcie ich małej narady i to ona wyłoniła plan, który według niej miał największą szansę na to, że im się uda.
- Szczerze? - odpowiedziała z zaskakującą swobodą, której brakowało oficjalnej Avesarze. - Na pani miejscu krzyczałabym, że jestem radną i będą mieli przejebane, jeśli mnie zastrzelą. Wystarczy, że tylko jeden z nich posłucha. Nie będą dociekać tego, jak się tu pani znalazła, bo jest to powyżej ich rangi, a admirałów na miejscu nie ma. Może nawet wyciągniemy od nich darmową ewakuację na lądowisko gdy już będziemy mieli wszystkie cele zabezpieczone.
Avesara skrzywiła się lekko słysząc przekleństwo, ale jej twarz szybko wróciła do tego samego, neutralnego wyrazu.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 00:05

Przeżyła Aeris. Po tym, co widziala i co doświadczyła na stacji pełnej hordy, banshee, rozczłonkowanych ciał tych, którzy zginęli na miejscu kiedy doszło do wybuchu, bądź nie mieli tyle szczęścia i skończyli rozerwani na strzępy przez głodne bestie, niewiele miejsc wydawało się jej tak przerażających, tak śmiertelnie niebezpiecznych. Nie miała doświadczenia w lądowaniu w kotle dwóch, chcących się nawzajem powyzywać stron zbrojnego konfliktu. Wojny obserwowała z dalekiej Cytadeli. Mogła tylko domyślać się, co zastanie na miejscu, na co się porywała, prowdzac ze sobą na rzez kolejna załogę statku. Ale skoro on zdobył się na odwagę, aby rzucić wszystko dla niej, ona nie zamierzała wątpić i tracić rezon tylko dlatego, że nic z obmyślonego planu nie było pewne, stabilne, do przewidzenia. Potrzebowała czasu, aby przestawić się i zacząć myśleć jak żołnierz, strateg planujący kolejny ruch. Na szczęście otaczały ja osoby, które choć zgłosiły się do cywilnej służby, miały na swoim karku wojskowa przeszlosc i umialy patrzec na plan tak, aby latac dziury teraz kiedy byl jeszcze na to czss.
Odnotowała, tyle że już w pamięci, iż powinni w najbliższym czasie przyjrzeć się wyposażeniu ich korwety i zastanowić się nad pewnymi zmianami. Nie była to jednostka wojskowa, nigdy do takiej najprawdopodobniej miala nie pretendować, podejrzewala jednak, że mając dojścia i wiedząc czego się szuka, nie trudno było zamontować na cywilnym statku wyposażenie o klasę wyższe niż w standardowych jednostkach służących każdemu w galaktyce. Nie miała jednak śmiałości pytac o to, snuć poważniejsze plany. Nie w obliczu zadania, które przed nimi postawiła. I choć każde póżniej brzmiało na luksus, na który nie było ich stać, Iris powtarzała sobie te proste, nacechowane nadzieją słowa jak mantrę. Musi im się udać.
Poznala kompetencje doktor Evans, za zbędne więc uznała, aby przesyłać lekarce szczegolawa listę wyposażenia apteczki. Uśmiechnęła się przelotnie do kapitan w podziękowaniu za jej szybką reakcję.
Odwzajemniła spojrzenie asari, nie wiedziała jeszcze, czy jej odpowiedź, w której nie zajaknela się o tym, aby strzelać pierwszym, tym samym nie dając komuś szans na wyprzedzenie w zamiarach, potraktować z ulga, czy wręcz przeciwnie.
- Wolałabym trzymać się planu cichego wejścia, przekradniecia się i wyjścia, nie omieszkam jednak kazac napotkanym żołnierzom zaprowadzić się na lądowisku, gdyby to miało nam zapewnić powrót na korwete w jednym, całym kawałku. Na coś szczególnie zwrócić uwagę w środku? Jeżeli taka Wieża nie ma więzień, gdzie przetrzymywanoby zdrajców? Powinnismy przedyskutowac cos jeszcze? - wiele nie dalo się przewidzieć, oszacować, zawierzyła jednak doświadczeniu Shany i jej umiejętnościom.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 00:22

Wnętrze Hirano mogło równie dobrze być nietknięte, jak być sercem koszmaru. Nie wiedzieli jaką broń produkował Sojusz na dolnych piętrach konstrukcji oraz jakie plany miało wobec niej Przymierze i czy nie będzie to od razu bombardowanie z nieba. Ich plan opierał się na wierze w to, że wojsko będzie chciało zdobyć prototypy wraz z informacjami i nie zniszczy wieży od razu. Przy najbardziej korzystnym wariancie, zamieszanie na dolnych piętrach mogło nawet odwrócić uwagę ochroniarzy z górnych, dając im puste przejścia i łatwiejszą drogę do ich celów.
A przynajmniej w teorii.
Minęło półtorej godziny odkąd rozmawiała z radną Irissą, gdy uczestnicy spotkania rozluźnili się nieco, co zwiastowało jego rychły koniec. Wbrew temu, że pytanie skierowała do Shany, to kapitan wyprostowała się, zwracając na siebie jej uwagę.
- Myślę, że więcej nie jesteśmy w stanie wymyślić bez dostępu do informacji. Dziękuję wam za spotkanie - zakomunikowała. Jej stołek odsunął się ze zgrzytem, a za nim, jak za rozkazem, zrobiły to inne. Tylko stołek Atrius nie ruszył się z miejsca. - Wszyscy mamy swoje rozkazy. Widzimy się w Centrum Informacji Bojowych na pół godziny przed dotarciem do wylotu Przekaźnika.
Kapitan odprowadziła do wyjścia pilota i resztę zespołu uderzeniowego, po czym pozwoliła, by drzwi zamknęły się za nimi, a ona sama pozostała w środku. Wróciła do ich stolika, wyraźnie chcąc coś powiedzieć, ale Shana weszła jej w zdanie.
- Radno Fel, nie ukrywam, że sytuacja na miejscu może być nie za ciekawa. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest pani dowódcą tego okrętu i powinnam wykonywać pani rozkazy. Ale jest też pani cywilem i moim głównym celem w Hirano będzie ochrona pani życia, nawet za cenę porzucenia jednego z naszych pierwotnych celów - wyznała, odpowiadając jej z opóźnieniem na pytanie. - Czy mogę liczyć, że będzie pani w stanie wykonywać moje polecenia, jeśli będą dotyczyły sytuacji bojowo-taktycznej?
Avesara westchnęła, jakby doskonale spodziewała się takich słów, które choć brzmiały ostro, nie niosły ze sobą negatywnych emocji.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 00:37

Nieproszony obraz zakradł się i wepchnął przed jej oczy. Sylwetka Daharisa, który siedział nad brzegiem jeziora, szczerząc się do niej w usmiechu. Z rozcieta warga, napuchnietym okiem, z blizna biegnącą tak, że zniekształcała ucho, wybitymi palcami, pokiereszowaną... Zamrugała, poziom paniki, która niespodziewanie odczuła, zbliżył się niebezpiecznie blisko spokojej tafla niczym nie zmaconej, czarnej jak smola bądź dziura w kosmosie materii. Odepchnęła od siebie wyobrażenia, które nie chciała widzieć, a które być może zobaczy na własne oczy, kiedy uda im się dostać do niego na Korlusie. Z kazdym, wypowiadanhm tu slowem, przekonywala sie, iz Hirano Tower przywita ich taka niespodzianka, o jaka jej nie podejrzewali. I tak, jak udało się jej zapanować nad biotyka, tak szybko będzie musiała zacząć pilnować wyrywnych emocji i pod żadnym pozorem nie pozwolić, aby po wylądowaniu, jakakolwiek odebrała jej głos rozsądku. Bez niego, okaże się bezbronniejsza bardziej, niż pozbawiona swoich zdolności, czy broni w ręku.
Domyśliła się po słowach kapitan i wymaszerowaniu z sali konferencyjnych pozostałych, że to jeszcze nie koniec. Wyprostowała się w miejscu, słowa, które zamiast Avesary skierowała do niej druga asari, nie były dla Fel większym zaskoczeniem. Rozumiała, skąd potrzeba jasnej, klarownej sytuacji przed rzuceniem się w wir wydarzeń.
- Tak - odparła, dając sobie najpierw chwilę na przetrawienie jednocześnie prosby, jak polecenia wplecionych między zdania. Shana swoją postawą szybko zaskarbiła jej szacunek.
- Po opuszczeniu korwety, Pani dowodzi od początku do końca. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że nasz główny cel uratował mi życie. Mam wobec niego dług, który gotowa jestem spłacić nie licząc się z kosztami - szczerość, za szczerość. Powinna o tym wiedzieć, skoro była odpowiedzialna za plan i jego modyfikacje na bieżąco w zależności od tego, jak głęboko zapuszcza się w pieklo.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 01:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ostre słowa asari natrafiły na podatny grunt, a odpowiedź Fel usatysfakcjonowała Shanę. W jej prośbie nie było potrzeby kontroli czy zadufałości komandoski przyzwyczajonej do wydawania rozkazów, a zwyczajnie potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa radnej, jak i całemu oddziałowi naziemnemu. W sytuacjach bojowych politycy nie wydawali rozkazów i nawet przeszłe powiązanie blondynki z wojskiem nie pozbawiło Atrius tego zakorzenionego w każdym żołnierzu przeświadczenia, że cywilów nie powinno dopuszczać się do hierarchii dowodzenia gdy w powietrzu latały kule.
- Tylko tego mi trzeba, dziękuję - potwierdziła, odsuwając krzesło w tył. Skinęła głową pozostałym kobietom i nogi zaprowadziły ją do wyjścia, pozostawiając kapitan i radną na dopilnowanie ostatnich szczegółów.
Pozostały im nieznośnie długie, dwadzieścia dwie godziny do celu.
Godzinę później komunikator w sali konferencyjnej odezwał się swoim sygnałem, wzywając Fel na posiedzenie Rady. Komunikator zadzwonił raz, drugi, a później trzeci nim umilknął na kolejną godzinę. Kapitan monitorowała status i upewniła się, że nikt nie wejdzie do pomieszczenia by podnieść słuchawkę. Sygnał dźwiękowy został wyciszony i jedynym, co przypominało Iris o rozgrywających się teraz na Cytadeli wydarzeniach, była migająca lampka, którą widziała w kamerze monitoringu jeśli zapragnęła obserwować to pomieszczenie ze swojego omni-klucza.
Jej rzeczy z I.L.R.C. wylądowały w kajucie. Już na standardy innych statków kosmicznych była ona wręcz luksusowa, ale tym bardziej odczuła to po tak długim czasie spędzonym w skromnych warunkach bazy wojskowej na Księżycu. Ścianę naprzeciwległą do drzwi wejściowych pokrywał wielki wizjer prezentujący w tej chwili losowy, generowany widok kosmosu, a pod nim stał wygodny tapczan. Ogromne łóżko było pościelone, leżały na nim przyniesione przez kwatermistrza, świeże ręczniki. Na półce wciąż leżało kilka pozostawionych przez nią rzeczy po ostatnim razie i nie wyglądało, by zostały choćby tknięte przez załogę. W łazience czekał na nią prysznic tak wielki, że ten w I.L.R.C. przypominał schowek na miotły.
Prędzej czy później musiała udać się na spoczynek. Jej organizm, funkcjonujący na minimalnej ilości snu i ogromnej ilości stresu, zanurzył się w ciemności i przyjemnym szumie pracujących systemów podtrzymywania życia. Nie zabrał jej jednak nad jezioro, do pustej, znajomej plaży, która wzbudzała w niej poczucie bycia w domu. Udręczony podjętymi decyzjami umysł zabrał ją w korytarze Aeris, które wyglądały znajomo, a zarazem... inaczej. Uciekając przed rykiem goniących ją banshee potykała się o leżące na ziemi trupy i ślizgała na mokrej od krwi posadzce, mknąc do przodu, zakręt za zakrętem, aż wreszcie zorientowała się, że nie znajduje się na stacji kosmicznej, a w czarnym, mrocznym wnętrzu Hirano Tower. Uciekając, potknęła się o czyjeś ciało - małą nogę dziewczynki leżącej obok odzianej w biały kitel asari.
Gdy szok wyrwał ją ze snu, czuła się równie zmęczona jak wcześniej. Wnętrze sypialni zalewał błękitny blask, a gdy spojrzała w stronę wizjera, nieprzyjemne uczucie wypełniło jej trzewia. Za oknem widziała promieniowanie Czerenkowa. Jego błękitne smugi przysłaniały odległy błysk pulsarów i czarne dziury przysłaniające galaktykę. Dopiero po chwili, gdy strach zelżał, zorientowała się, że system wizjeru przestawił się na wyświetlanie obrazu, który widziałaby za prawdziwym oknem - a jako, że byli w tunelu Przekaźnika, tak ten obraz wyglądał.
Jej sypialnia była rozrzucona, jak zwykle, gdy targały nią niespokojne sny. Miała sporo czasu na doprowadzenie się do porządku i gdy pół godziny przed dotarciem do wylotu Przekaźnika Masy dotarła do Centrum Informacji Bojowych, zastała tam całą załogę będącą w pełnej gotowości.
Kapitan przywitała ją skinieniem głowy i wskazała na fotel u samego szczytu pomieszczenia, skąd mogła obserwować wszystko. Razem odczekały ostatnie minuty. Cisza była ogłuszająca. Nikt nie wypowiedział ani słowa, gdy wylatywali z tunelu Przekaźnika Masy.
Ekrany ożyły natychmiast, podłapując boję komunikacyjną. Radar wykazywał pustkę, gdy statek zbierał najnowsze informacje. Jej omni-klucz zawibrował pod natłokiem wiadomości. Widziała, jak przesuwają się jedna po drugiej - od Udiny, od Clarissy, od Irissy, od Quentiusa, od Esheel. Dziesiątki wiadomości zostawionych na jej komunikatorze, domagających się odpowiedzi, żądających powrotu na Cytadelę.
- Spora ilość jednostek zbliża się do Przekaźnika Masy - poinformował jeden z oficerów, a gdy Fel uniosła wzrok znad urządzenia, zauważyła dziesiątki kropek na radarze. - Systemy maskowania aktywne.
Kapitan zmarszczyła brwi. Spojrzała na siedzącą nieopodal Shanę, która również, z zapartym tchem obserwowała wydarzenia.
- Uciekinierzy z systemu. Pojawienie się Przymierza musiało być jak poświecenie światłem do wnętrza nory. Robactwo wypełza od razu. - Shana poprawiła się w miejscu, nie odrywając wzroku od ekranów.
- Dwadzieścia minut do celu. Powinniśmy zobaczyć niedługo jednostki Przymierza...
Świat umilkł, gdy kolejne powiadomienie wylądowało na omni-kluczu Iris.
Było krótkie. Suche. Rzeczowe. Nie było otwarciem do konwersacji, jedynie komunikatem systemowym, z którym nie była w stanie dyskutować.
Użytkownik [FEL.IRIS]: brak dostępu.
W ostatniej wiadomości Irissy dostrzegła wyjaśnienie. Została zawieszona w funkcji radnej ludzkości do czasu wyjaśnienia sytuacji na postępowaniu, które miało odbyć się na Cytadeli w ustalonym terminie. Odebrano jej wszelkie przywileje, wszelkie dostępy do baz danych, wszystkie karty, którymi mogła zagrać jako Radna.
Kapitan zerknęła w jej stronę.
- Radno Fel, wszystko w porządku?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 09:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Iris nie pałała obsesyjną potrzebą kontroli. Nie miała większej trudności w powierzeniu innej osobie procesów decyzyjnych, a następnie dostosowanie się do wydawanych przez nią poleceń. Jej duma, podobnie jak upór, nie przechodził w zuchwalstwo. Shane mogła być pewna, że Fel nie podważy jej rozkazów, kiedy znajdą się w Hiano Tower. Sama, nie dostrzegła w komandosce fałszu. Wydawała się gotowa, aby zrobić wszystko, co tylko będą w stanie, by wyciągnąć stamtąd cztery cele. To nieme zapewnienie musiało jej wystarczyć.
Powtórzyła z kapitan krok po kroku działania w najbliższym czasie. Zachowanie załogi, ich bezdyskusyjne podążanie za jej życzeniem, było dla niej czymś nowym. Czymś, do czego nie mogła być przyzwyczajona. Dotąd, wszystko podporządkowane było rozkazom Rady. Reprezentowała ją, a ludzie, którzy ją otaczali, byli gotowi spełniać ich wolę z uwagi na jej urząd. Teraz jednak, polecenia płynęły nie od Rady, tylko od niej. Nie było Czwórki, decydującej podczas posiedzeń. Tylko ona, mająca u swojego boku co prawda doświadczonego doradcę w postaci kapitan, lecz końcem końców i tak sprowadzało się to do jej oceny. Jej odpowiedzialności. Jej sumienia.
Tylko raz zatrzymała się przed kwantowym terminalem. Czuła ciężar, niewyobrażalnie silny, kiedy patrzyła na uparcie próbujący nawiązać połączenie komunikator. Nie słyszała dźwięku, patrzyła wyłącznie na migający sygnał, lecz i tak nie trudno było sobie wyobrazić, iż w tym wściekle pomarańczowym świetle, odzwierciedlana jest cała złość, panika, niedowierzanie płynące do nich prosto z Cytadeli. Zrobiła coś, na co nie odważył się nikt przed nią. Z konsekwencjami, zmuszona będzie się zmierzyć w pojedynkę, lecz na pewno nie tu i nie teraz.
Wchodząc do swojej kajuty, złapała się na tym, że podświadomie wyciągnęła rękę, szukając palcami włącznika światła. Parsknęła pod nosem, czując gorzko - słodkie wspomnienia napływające z ośrodka. Rozpakowała tylko niezbędny bagaż; na Cytadeli, nie zostawiła nic, po co musiałaby wracać. Wszystko to, co dla niej najcenniejsze, miała przy sobie - poukładane w kilku walizkach. W normalnych okolicznościach, poświęciłaby te kilka godzin na nadrobienie spraw bieżących, przejrzenie swoich wiadomości oraz poukładanie harmonogramu na najbliższe dni, tyle że szybko zdała sobie sprawę, że w związku z jej decyzją, w chwili obecnej wolna jest od obowiązków, które dotąd wypełniały każdą, wolną minut w jej dobie. Nagle, zyskała ogromny odcinek wolnego czasu, nie do końca wiedząc, co z nim zrobić. Chwilę posiedziała na łóżku, przyglądając się projekcji gwiazd wyświetlaną przez panel na ścianie. Tylko rozsądek przekonał ją, aby jednak przytulić policzek do poduszki, zamknąć oczy i spróbować zasnąć. Sen jawił się jako przywilej, na który być może szybko nie będzie mogła sobie pozwolić.
Zasnęła, lecz spokojny, miarowy oddech, bardzo żwawo zmienił się w urwany, chaotyczny. Biegła, świadoma, że jeżeli tylko się zatrzyma, horda dopadnie ją i rozerwie na strzępy. Wrzask banshee dudnił jej w uszach, nie wiedziała, dokąd tak naprawdę ucieka, gdzie znajdowała się ta bezpieczna przestrzeń, jej szafa, do której mogła się schować i spróbować uwierzyć, że kiedy zamknie oczy, to wcale nie będzie już ciemno. Potknęła się na zakręcie, z trudem łapiąc równowagę, przewracając coś obok siebie i niemalże spektakularnie lądując w śladach krwi przed sobą. Oddychając ciężko, odsuwając sprzed twarzy lepiące się, mokre kosmyki włosów brudną ręką, spojrzała prosto na ciało. Było niepokojąco znajome, podobnie jak kitel, w który leżało owinięte. Podniosła oczy do góry, to nie był korytarz na stacji Aeris. Stała w ambulatorium w Hirano Tower, najprawdopodobniej krzyk wyrwał się z jej piersi.
Podniosła się gwałtownie z łóżka, kołdrę, w którą leżała splątana, zdarła z siebie w panice. Potrzebowała długich, niepewnych chwil, aby uzmysłowić się, że to nie jest kolejny, tak bardzo rzeczywisty koszmar, tylko obudziła się dopiero co wyrwana z niego w swojej kajucie. Wyłączyła panel, nie chcąc wiedzieć patrzeć na promieniowanie Czerenkowa w obawie, iż doszuka się wśród nich czegoś, czego absolutnie nie chciała widzieć. Wstała, poruszając się po pomieszczeniu na boso i porządkując porozrzucane po kątach obiekty, jej prywatne rzeczy. Jednocześnie, jej palce zaciskały się na zmianę i rozluźniały, czerpiąc z czarnego źródła biotyki. Pozwalała, aby pojedyncze, czarne iskry przeskakiwały po powierzchni jej skóry, lecz nic więcej. Wypuszczała od razu siłę, którą zbierała, miękko spuszczając ją z powrotem do źródła. Obiecała, iż będzie trenować. Choć tak mogła wywiązać się z danego słowa, zwłaszcza, że niebawem może potrzebować więcej ukształtowanej zgodnie z wolą biotyki. Cokolwiek nie czekało na nich w Hirano Tower, dopatrywała się w tym na ten moment wyłącznie bólu i wysiłku chcącego być chociaż wprost proporcjonalnym do jej doświadczeń ze stacji.
Wzięła prysznic, ciesząc się choć przez chwilę z przestronnej łazienki. Ubrała dopasowany kombinezon, domyślając się, że później nie będzie już na to czasu, Lekko wilgotne włosy, związała w ciasny warkocz, nie chcąc, aby w ferworze walki, biegu czy ucieczki, wpadały jej pojedyncze pasma do oczu. Nieśmiertelnik Cassiana schowała do wszytej kieszeni, jej pancerz oraz broń znajdowały się najprawdopodobniej przygotowane do szybkiego, żwawego wymarszu ze statku, zatrzymała się jednak przy jednej z walizek, aby spomiędzy poskładanych ubrań, których nie miałaby i tak szans założyć w ośrodku biorąc pod uwagę krój sukienek pasujących bardziej do eleganckiej kolacji niż codziennych treningów, wyciągnęła owinięty w materiał, pistolet Daharisa. Jeżeli go trzymają w zamknięciu, najprawdopodobniej jest bezbronny, a Fel nie uśmiechało się zdobywać dla niego broni z ciała poległych.
Punktualnie, weszła na mostek. Czuła to napięcie w powietrzu, nerwowy moment oczekiwania. Usiadła, wpatrując się tak, jak pozostali w monitory, kiedy te ożyły i zaczęły wypluwać dane, pozwalając im po raz pierwszy od wyjścia z tunelu przekaźników, zorientować się w sytuacji i nanieść kolejne zmienne na przyjęte założenia.
- Jak bardzo jest źle? - zwróciła się do kapitan oraz Shany, ignorując wiadomości, które zaczął odbierać jej omni-klucz. Zalewały ją falami, były ich dziesiątki, jeżeli nie setki. Zignorowała każde powiadomienie, żadnej nie odczytała, uparcie wygaszając ekran, kiedy ten rozbłyskał na nowo. Najchętniej, zostawiłaby swój omni-klucz na statku, tyle że nierozsądnym było opuszczać go bez urządzenia niezbędnego do kilku, podstawowych procesów, w tym komunikacji.
Kiedyś im to wszystko wytłumaczy. I będzie modlić się w duchu, aby zrozumieli.
Była to też kolejna motywacja, aby to kiedyś faktycznie nadeszło.
- Czy to znaczy, że Przymierze rozpoczęło atak? - zapytała, śledząc punkty na radarze. Kierowały się w przeciwną do nich stronę, czy obawa, że Przymierze wysadzi przekaźnik masy była słuszna, czy to wyłącznie dezerterzy, ludność cywilna, która zdołała na czas znaleźć transport i teraz w panice opuszczała układ?
Inny dźwięk na tle pozostałych powiadomień, mimowolnie przykuł jej uwagę. Spojrzała na utracony dostęp, pozamykane kanały. Spodziewała się tego, dlatego właśnie wcześniej dokonała niezbędnej autoryzacji dla Udiny, ufając, że w ten sposób nie pozostali go z niczym. Czymś innym było jednak domyślać się, przypuszczać, a czymś innym doświadczyć na własnej skórze i zderzyć się z gorzką prawdą. Zagryzła od środka policzki. Wleciała tu nie, jako Radna. Ta nowa rola była jeszcze obca, nowa, kompletnie do niej na pierwszy rzut oka nie pasująca, ale poradzi sobie. Mogli odebrać jej narzędzia, odciąć od zasobów Cytadeli, ale nie pozbawią jej doświadczenia i kompetencji.
- Tak. Będę tylko zdecydowanie potrzebować nowego omni-klucza - mruknęła w odpowiedzi, wymownie wskazując na powiadomienia i wiadomości, które się nie kończyły. Zdusiła w sobie rozgoryczenie, nie pozwoliła odezwać się panice. Nie utraci kontroli nad swoimi emocjami w obliczu zadania, które zbliżało się od nich wielkimi krokami.
Podniosła spojrzenie przed siebie. Przyleciała tu po niego, po doktor Maketarii i dzieci, nie opuści Korlusa bez Cassiana, bez nich, nawet, gdyby miało to dla niej najwyższą cenę.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 11:31

spostrzegawczość - iris
50%
Rzut kością 1d100:
85
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 13:19

Brak dostępu był czymś nowym. Choć pozornie nie zmieniał wiele w życiu Fel w tym momencie - nie potrzebowała swoich uprawnień ani informacji by szarżować prosto na siły wroga okopane na Korlusie - jednocześnie wywrócił jej rzeczywistość o sto osiemdziesiąt stopni. Nie była świadkiem chwili, w której jej pozycja jako Radnej została zakwestionowana. Nie było jej w Prezydium gdy Irissa próbowała się z nią połączyć i dyskutowała na ten temat z resztą radnych. Wszystko to odbyło się w innym miejscu, bez jej udziału i może dlatego, że nie zostało to poprzedzone kilkoma, ostrymi kłótniami, było na swój sposób surrealistyczne.
Gdy ona mknęła przez kosmos, podążając w ramiona śmierci na przekór rozumowi i argumentom wołającym ją ku stolicy, wszystko, co budowała w tym czasie rozpadało się jak zamek z kart. Od kiedy objęła urząd nie znalazła się w sytuacji takiej jak ta - w sytuacji, w której pozostali radni odcięli ją grubą kreską, uważając jej zachowanie za nieracjonalne, zagrażające integralności ich urzędu, zawieszając jej pozycję i pozbawiając tego, o co walczyła duży kawałek swojego życia.
Kapitan obserwowała ją uważnie. Odpowiedź na inne pytania nie nadeszła z początku - radar powoli aktualizował kolejne kropki w układzie, nie podając im wszystkich informacji na tacy. Słysząc zapewnienie, Avesera przytaknęła. Nie dopytywała, nie dociekała - zwyczajnie pośpiesznie przemknęła palcami po holograficznej klawiaturze, tworząc dyspozycję na nowy omni-klucz, który miał czekać na nią w jej kajucie jeśli zdecyduje się pozostawić swoje urządzenie na statku.
- Patrzcie - mruknęła asari w tym samym czasie, w którym oficer obok niej zakomunikował dostrzeżenie wrogich jednostek.
W dwóch trzecich drogi od Przekaźnika na Korlus, gąszcz niebieskich kropek zalał radar z kilkoma, czerwonymi pośród nich. Sygnały transponderów z wolna docierały do korwety, aktualizując informacje na bieżąco i wyświetlając nazwy okrętów. Kilka fregat, jeden krążownik Przymierza - łącznie osiem jednostek okupowało drogę na Korlus. Pośród nich migotały czerwone oznaczenia - jedynie trzy łajby Sojuszu wdały się w konflikt, odpowiadając im ogniem. Jedna z nich desperacko usiłowała umknąć ostrzałowi, skupiając na sobie ogień Przymierza. Pozostałe dwie usiłowały ją osłonić.
- Mało ich - dodała Shana, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. - Skoro w Hirano trzymają konstrukcję jakiejś broni, myślałam, że rzucą więcej okrętów do obrony, a widzę tylko trzy jednostki.
- Trzy jednostki i jeden wrak - odpowiedziała kapitan, przybliżając obraz radaru i uwidaczniając na nim sygnaturę jednego z roztrzaskanych okrętów. - Może nie spodziewali się, że ktoś się o tym dowie.
Atrius przytaknęła, z zamyśleniem śledząc radar. Kapitan rozejrzała się po pozostałych i zaczęła wydawać polecenia.
- Obszar bitwy znajduje się na naszej drodze. Przygotować się do przejścia wokół wrogich jednostek - zarządziła. Wnętrze Centrum Informacji Bojowych spowiło czerwone światło gotowości bojowej. Systemy maskujące były aktywne, ale nie wiedzieli, czy wystarczą.
- Dobry moment, żeby się pomodlić - parsknęła Shana, mrugając do Fel porozumiewawczo.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 13:52

Powinna poczuć się źle. Powinien wstrząsnąć nią żal, gniew, rozgoryczenie, kiedy tak naprawdę, wiedząc, co właśnie się stało, dopuszczając do swojej świadomości myśl o zrobieniu jednego, pewnego, zdecydowanego kroku, po którym nie było już odwrotu, tak naprawdę nie poczuła nic. Nie towarzyszyła jej żadna, konkretna emocja, kiedy śledziła oczyma treść krótkiego, rzeczowego komunikatu nadanego przez Radną Irissę. Wyłącznie pustka. Żaden refleks, najmniejszy podryg. Nic. Przyjęła to zaskakująco beznamiętnie, godząc się ze stratą. Jakby jakaś jej nierozerwalna dotąd część, nie przeskoczyła razem z nią przez przekaźnik masy. Pozwoliła na to, aby wypuścić ją z rąk. Porzucić gdzieś w kosmosie, w ferworze walki z czasem, kolejnych decyzji, szykowania się na zejście bez gwarancji bezpiecznego powrotu.
Nie miała czasu na dogłębną analizę własnych przeżyć, a tym bardziej opłakiwanie straty dorobku po pięciu latach służby; wróci to do niej później, najprawdopodobniej ze zdwojoną siła, gdy adrenalina nie będzie ją już pchać do działań i otaczać swoim niewrażliwym na ciosy kokonem. Zmusiła się do odcięcia się od tego grubą kreską, podobnie jak Rada odgrodziła się od niej. Nie mogła sobie pozwolić na rozkojarzenie tu i teraz. Wyciszyła więc omni-klucz, Cytadela była tak daleko stąd, a wydarzenia sprzed podróży do Układu Terminusa wydawały się odległe i po woli zamazywać, kiedy kładło się na nich cieniem zmęczenie oraz ciężar nadchodzących, najbliższych godzin. Przybrała maskę obojętnego, skupionego polityka.
Pochyliła się na fotelu, jakby to miało w czymkolwiek pomóc w lepszym dostrzeżeniu wykrytych przez radar punktów. Domyślała się, że błękit symbolizował statki Przymierza, a czerwień podświetlała te należące do Sojuszu. Przyglądała im sie, jakby odpowiedź miała być dla niej oczywista, lecz tak naprawdę dopiero słowa asari pozwoliły jej poprawnie rozeznać się w sytuacji.
- Być może najlepszą obroną dla ich broni było to, że trzymają ją tu w sekrecie i nikt, ale to nikt, nie miał o niej wiedzieć - mruknęła bardziej do siebie, niż w eter. Obecność bojowych okrętów w dużej ilości na pewno przyciągnęłaby uwagę wrogich szpiegów, Sojusz musiał liczyć się z faktem, iż zarówno Przymierze, jak i inne rasy rady, będą próbować zdobyć informacje o wrogu wszelkimi, możliwymi sposobami. Tymczasem jak widać było po rozgrywającej się w kosmosie bitwie, na Hirano stacjonowały raptem trzy zdolne odpierać wrogi atak.
Czuła, jak jej mięśnie spinają się, kiedy Shane zwróciła się bezpośrednio do niej. Nie znała zbyt wielu modlitw, raptem jedną. Tą, którą mruczał Ionto. Jej słowa, wryły się w jej pamięć i nawet po tylu latach, potrafiła ją odtworzyć bezbłędnie z pamięci. Nie chciała, ale słowa same przyszły do niej, jego głosem przedzierając się przez zakamarki świadomości i powodując nieprzyjemne, obezwładniające mrowienie, kiedy wydawało się jej, że stojący za jej plecami drell, położył swoją rękę na jej ramieniu w pokrzepiającym geście. Wzdrygnęła się dyskretnie, nikogo za nią nie było. Wyłącznie bolesne wrażenie. Psikus wrednego umysłu. Zacisnęła palce, wbijając je w swoje dłonie.
- Musi nam się udać - powtórzyła na głos to, o czym pomyślała, skupiając spojrzenie na twarzy kapitan, jak i komandoski, kiedy statek zbliżył się wystarczająco, aby móc zostać wykrytym. Cokolwiek się nie wydarzy, nie zamierzała uciekać wzrokiem.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 13:55

skuteczność maskowania
1 - Przymierze, 2 - Sojusz
A<33<B<66<C
Rzut kością 1d100:
84
Rzut kością 1d100:
43


tajny rzut mg
30%
Rzut kością 1d100:
49
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 14:11

Całe wnętrze Centrum Informacji Bojowych wstrzymało oddech. Byli cywilną jednostką. Ich miejsce było daleko, zdecydowanie daleko od bitwy, która rozgorzała w układzie. Powinni być jednym z tych statków, które zawróciły, kierując się do Przekaźnika Masy - zamiast tego byli jedyną jednostką w układzie, która wydawała się podążać w przeciwnym kierunku nim zniknęła z radarów dla wszystkich wokół.
- Najbliższy kontakt... - zakomunikował oficer, wytyczając ścieżkę przez bitwę na podstawie obranego przez pilota wektora podejścia do planety. - SSV Waterloo i SSV Cajamarca. Przelecimy od nich w odległości odpowiednio sześciu i pół oraz dwóch minut świetlnych.
Radar odświeżał się na bieżąco. Byli białą kropką zbliżającą się niebezpiecznie do chmary okrętów. Skala była drastycznie zmniejszona na rzecz wygodnego obserwowania sytuacji, ale Fel miała świadomość, że odległości między statkami wynosiły tysiące kilometrów. Żaden z tych statków nie był w stanie dostrzec ich gdyby ktoś wyjrzał przez okno i nie o to zresztą chodziło. Dla większości powinni pozostać zaledwie szmerem radaru, kosmicznym śmieciem przemykającym przez pustkę.
Gdy wkroczyli na obrzeża bitwy, rozgorzał chaos rozmów. Technicy analizowali najbliższe zagrożenia i wprowadzali drobne korekty kursu. SSV Waterloo wystrzelił ze swojego akceleratora masy i nie zniwelował odrzutu z pomocą silników manewrowych, przez co odrobinę przechylił się w ich stronę i okienko między nim, a Cajamarcą, zmniejszyło się gwałtownie. Nie widzieli, czy dorwał swojego celu - fregata Sojuszu przemykała nisko pod nimi, starając się uniknąć zmasowanego ognia, które jednostki Przymierza posyłały w jej stronę.
Gdy wsunęli się między dwie korwety, na radarze ten tunel życia wydawał się bezlitośnie wąski i niebezpieczny. Nawet świadomość tego, że statki były bardzo daleko od nich w rzeczywistości, nie pozwalała uspokoić tętna szalenie bijącego serca.
- SSV Cajamarca omiata nas swoim radarem - krzyknął oficer, zwracając na siebie uwagę kapitan, która w napięciu wpatrywała się w ekran.
- Wyłapali nas - zauważyła z niezadowoleniem Shana. Na radarach byli ciemni - ale nie całkowicie ciemni. Wystarczyła jednostka posiadająca nieco lepsze systemy wykrywania niż przeciętna łajba by, skanując z uwagą pole bitwy, dostrzec szmer na jej powierzchni.
- SSV Cajamarca nawiązuje komunikację - dodał głośno, podsyłając na ich ekrany żądanie przyjęcia połączenia. Inna oficer, niska kobieta o migdałowych oczach, wstała, z powagą odnajdując spojrzenie kapitan Avesary. - Jesteśmy namierzani przez ich systemy. Kierują na nas swoje działo akceleratora masy.
Niski głos obcego mężczyzny wypełnił CIB gdy przyjęto połączenie.
- Do niezidentyfikowanego okrętu, tu kapitan SSV Cajamarcy. Wkraczacie na pole walki. Macie pięć sekund na zidentyfikowanie się i wyłączenie swojego napędu. W innym wypadku zostaniecie potraktowani jako wroga jednostka Sojuszu Systemów Terminusa i wyeliminowani zanim stworzycie zagrożenie dla naszych jednostek.
Kapitan obróciła się do Fel, zerkając na nią pytająco. Wiedziała, co ten wzrok oznaczał - czy to ona miała zająć się komunikacją z Przymierzem, czy Fel chciała zrobić to sama?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 15:26

Przyglądała się rozwojowi sytuacji, radarowi oraz uwijających się w pocie czoła osobom zebranym w CiB z napięciem. Nie odzywała się w obawie, że jej głos, nawet jego cichy szmer, mógłby zagłuszyć istotny komunikat. To było dla niej nowe doświadczenie, Venus poruszała się z uprzywilejowanymi uprawnieniami korwety dyplomatycznej. Szerokim łukiem omijali front, nigdy też nikt ich otwarcie nie zaatakował. Siedziała jak na szpilkach, nie wiedziała gdzie zatrzymać swój wzrok - na punktach pojawiających się na radarze, czy na kolejnych oficerach, meldujących głośno pani kapitan.
Echo głosu Ionta ucichł w jej głowie. SSV Cajamarcy brzmiało obco, odruchowo jednak przeczesała swoją pamięć, zastanawiając się, czy kiedykolwiek wcześniej miała z nią do czynienia lub - jakimś cudem - kojarzyła kapitana, oficera, kogokolwiek decydującego z tamtego statku. W momentach, kiedy śmierć wydawała się zaglądać przez szyby ich statku, łapała się każdej nadziei.
Świadoma, że los im zdecydowanie nie sprzyjał, wstała, po woli podchodząc do kapitan statku. Stawiała ostrożne krok, nadal obawiając się zmącić ciszę, która niespodziewanie wypełniała pomieszczenie po każdym komunikacie. To była loteria, absolutnie nie mieli wpływu na to, jak blisko statków się znajdą. Chciała wierzyć, że nie wyczerpała jeszcze pokładów swojego szczęścia. Dotąd, udawało się jej wychodzić względnie cało z niesprzyjających okoliczności; przeżyła atak hackera na Cytadelę i jej zamknięcie, pogrzebanie w świątyni w Ilos, nie zginęła w Cicero, tym bardziej nie pogodzi się ze śmiercią tu i teraz. Tak blisko Hirano Tower, osób, po których gnała na łeb na szyje przez cały wszechświat.
- Jaka jest szansa na ucieczkę? - najprawdopodobniej zbyt mała, aby ją nawet rozważać, skoro dotąd nie padł taki rozkaz z ust pani kapitan. Splotła ze sobą dłonie za swoimi palcami, uważając, aby nie zacząć ich wyłamywać. Z niepokojem wyczekiwała na kolejny odzew, mijały ułamki sekund, ale Fel czuła się zamrożona w czasie oraz przestrzeni. Dla niej, tkwiła tu długie godziny, nim w końcu usłyszeli głos płynący przez kanał komunikacyjny z okrętu Przymierza.
Podniosła spojrzenie na kapitan niemalże w tym samym momencie, co ona skierowała swoje oczy na nią. Uchwyciła jej wzrok, ukryte w nim nieme pytanie, kręcąc przecząco głową. Nie chciała się odzywać, zrobi to, gdyby musiała, lecz tylko w ostateczności. Czy to dobry moment, aby liczyć na cud? Sojusz choć raz mógłby zrobić coś pożytecznego i zaatakować Cajamarcy; ten szczęśliwy zbieg okoliczności dałby im szansę na czmychnięcie sprzed działa wojskowego statku. Tymczasem, nie łudząc się nawet,że jej pobożne życzenie mogłoby się spełnić, rzuciła półszeptem w stronę kapitan, aby podała im autoryzacje tajnej operacji Rady i nakazała bezwzględną dyskrecje, gdyby Przymierze nie odpuściło po tym, co im powie asari i naprawdę zamierzało przekuć swoje groźby w czyny.

@Mistrz Gry
@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 16:23

perswazja kapitan
30 [trudny test] + 15 [trafny argument] = 45
Rzut kością 1d100:
56


trafienie działa akceleratora masy
50% - 20% [aktywne maskowanie] = 30%
Rzut kością 1d100:
89
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 17:01

Wyświetl wiadomość pozafabularną Powietrze stało się tak gęste, że można byłoby przeciąć je nożem. Wszyscy zamarli, wpatrując się w te same ekrany, które unosiły się w powietrzu przed Fel. Część osób utkwiła swój wzrok w kapitan okrętu, czekając aż ta podniesie słuchawkę i odpowie na wezwanie Cajamarcy. Siedząca obok Shana po cichu odliczała do siebie pięć sekund, co Iris rozpoznała po mowie jej ust.
- SSV Cajamarcy, nazywam się kapitan Avesara. Jesteśmy cywilną jednostką. Nie mamy zębów. Prosimy nie strzelać. - głos Avesary przeciął powietrze w czwartej sekundzie oczekiwania. W tym czasie Atrius zwróciła się do blondynki i uśmiechnęła pod nosem.
- Uciekać możemy zawsze - uznała, gdy kapitan okrętu analizował odpowiedź. - Ale czy nas przy tym nie podziurawią, to inna sprawa.
Oficer spojrzał na kapitan zaniepokojony.
- Nie przestali namierzać. Ich działa będą gotowe do strzału za szesnaście sekund.
Specyficznym było ryzykować swoje życie siedząc na pokładzie statku kosmicznego. Nie odczuwało się tego zagrożenia tak, jak na polu walki, w pancerzu i z bronią w ręku. Ich życie mogło zakończyć się w jednym, celnym uderzeniu akceleratora masy, a jednak Iris siedziała wygodnie na fotelu, wpatrując się w holograficzne ekrany. Nie widziała nawet swojego zagrożenia przez okno - gdyby takowe było w CIB, fregata Przymierza byłaby tylko nieistotnym, niewidocznym gołym okiem punktem na tle atłasowego morza gwiazd.
- SSV Cajamarcy jesteśmy okrętem wykonującym tajną misję Rady Cytadeli. Zmierzamy na Korlus i nie stwarzamy dla was zagrożenia. Powtarzam, nie jesteśmy dla was zagrożeniem - kontynuowała asari dosadnym, poważnym tonem, ociekającym od napięcia.
- Kapitan Avesaro, wasza jednostka wtargnęła w obszar działań wojennych Przymierza. Macie rozkaz natychmiast zmienić wektor podejścia i wycofać się do Przekaźnika. Zignorowanie tego rozkazu zostanie odebrane za wrogość.
Atrius gwizdnęła. Asari wydawała się kompletnie odporna na powagę sytuacji, w której się znaleźli, bo jedynie jej spojrzenie zdradzało oznaki napięcia.
- Uparty dupek.
Avesara przełączyła coś na swoim omni-kluczu. Nerwy miała stworzone ze stali.
- Przechodzimy w tryb bojowy. Powtarzam, przechodzimy w tryb bojowy. Przedzieramy się do planety siłą. Przygotować systemy obronne - zakomunikowała. Odgłos syreny zabrzmiał we wnętrzu korwety. W każdym z korytarzy rozbłysło teraz światło czerwone, awaryjne.
Fel poczuła przyśpieszenie, gdy cała energia okrętu została przetransferowana do napędu. Impet wbił ją w fotel, wydarł dech z piersi, podczas gdy towarzysząca jej załoga statku nie drgnęła, jakby lata doświadczenia przyzwyczaiły wszystkich do działania pod przeciążeniem.
- Czujniki wykryły skok energii. Działo akceleratora gotowe do strzału - ostrzegła krzykiem oficer, a Avesara znów nawiązała połączenie.
- SSV Cajamarcy mamy na pokładzie radną ludzkości. Powtarzam, mamy na pokładzie radną. Jeśli teraz strzelicie, gorzko tego pożałujecie.
Ostre słowa kapitan były ostrzeżeniem. Fel nie była już radną - a przynajmniej nie w czynnej służbie. Nie mieli też żadnego potwierdzenia na to, czy była to prawda.
Ale były wartościowe. Cenne. Kupiły im kilka sekund zawahania, podczas których kapitan SSV Cajamarcy zmuszony był poprosić swojego zwierzchnika o zielone światło na oddanie strzału i przekazać mu tę informację.
- Wystrzał - krzyknął oficer. Radar błysnął, śledząc jednostkę, która oddała strzał. Odległość między statkami była ogromna - ale dla pędzących pocisków akceleratora masy, była drobna. Krótka. Wszyscy wstrzymali oddech gdy pocisk mknął w kierunku korwety, a pilot gwałtownie wykonał unik.
Shana jako pierwsza zaklęła, gdy pocisk minął ich w znacznej odległości.
- Cóż, raczej nie będą już chcieli eskortować nas do wyjścia - zauważyła kwaśno Shana, nie wspominając przy tym, że mogli mieć teraz problem z powrotem.
- Nie gonią nas - pocieszyła wszystkich kapitan, obserwując na radarze, jak fregata wraca do szyku. - Pozwalają nam lecieć na Korlus.
Asari prychnęła pod nosem.
- Pewnie uważają, że z niego nie wrócimy.
Korweta mknęła naprzód. Na ekranie przed sobą, Fel dostrzegła małą, znajomą kropkę Korlusa. Ich cel, do którego mieli dolecieć za kilka minut.
- Kilka walczących jednostek na orbicie - zakomunikował jeden z oficerów, przybliżając widok planety. - Koło nich też postaramy się przekraść.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta

2 kwie 2024, o 18:15

Wszystko, co działo się dookoła niej, na jej własnych oczach, było dla Fel poniekąd abstrakcyjne. Irracjonalne. Jeszcze wczoraj, żegnała się z ośrodkiem, zmierzając w pośpiechu na statek z zamiarem niezwłocznego powrotu na Cytadelę, pewna, że cokolwiek nie usłyszy od doktor Maketarii, nie będzie w stanie wpłynąć na los. Zmienić, poniekąd przesądzoną przyszłość dla niej, ale też dla pozostałej trójki.
Teraz, siedziała w fotelu na statku pędzonym na Korlus, zaraz po tym, jak okłamała Radę Cytadeli, uprowadziła własny statek i załogę, wtargnęła na obszar działań wojennych przełamując linię frontu, wzbudzając tym samym ciekawość atakującego Przymierza, ze świadomością bycia na ich celowników.
To nie mogło się skończyć tu i teraz.
W przestrzeni kosmicznej, tak blisko celu, a zarazem poza jego zasięgiem.
Wstrzymała oddech. Ufała swojej kapitan, być może niesłusznie zakładając, iż lepiej nie informować nikogo, na wstępie, o swojej obecności. Nawet, gdyby była ona uznała za nieśmieszny żart, żałosną próbę zamydlenia oczu, postanowiła zachować ten argument na ostateczność.
A ta, ku jej niezadowoleniu, przyszła szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Czy uratowała im życie? Być może. Widziała po twarzy pani kapitan, że moment zawahania, ułamki cennych sekund wystarczyły, aby korweta nabrała rozpędu i wystrzeliła do przodu, uciekając Przymierzu. Kiedy padł strzał, jej usta ułożyły się w słowa modlitwy, ale żadne do końca nie wybrzmiały. To był moment, w którym rzekomo człowiek przypomina sobie o wszystkich, których cenił w życiu, o ważnych momentach, dawno zapomnianych wspomnieniach. Ale Fel czuła wyłącznie pustkę. Żaden obraz nie stanął przed jej oczyma. Żadna twarz nie została przywołana. Tylko znajomy, nieprzyjemny chłód, kiedy czarna biotyka obejmowała ją i przypominała o swojej obecności cichymi szeptami na ucho, bądź muśnięciem ramion. To niewzruszenie, powinno ją zmartwić? Zanim zastanowiła się nad odpowiedzią, pocisk minął ich bez szkody dla statku. Odetchnęła, dopiero teraz puszczając fragmenty fotela, w które wbiła swoje palce, gotowa... Właściwie to na wszystko.
Podniosła spojrzenie na Shany, jeszcze nie wiedząc, czy słowa kapitan zdołały ją choć odrobinę uspokoić. Żołądek podchodził jej pod gardło, strach eskalował, ilekroć Iris przypominała sobie, że wraz z nią, zginie cała załoga korwety, którą jeszcze nawet nie mieli czasu, ani okazji uroczyście nazwać.
- Czy skoro już teraz wszystko poszło źle, teraz będzie tylko lepiej? - kąciki jej ust drgnęły, lecz dalekie było od uśmiechu.
- Powinniśmy być gotowi do wyruszenia w każdej chwili, prawda? - kiedy asari potwierdziła, Fel wyminęła ją oraz kapitan nie tracąc cennego czasu. Czerwone, awaryjne światło oświetlało drogę do przylegającego do CiB pomieszczenia. Sprawnie - robiła to w ciągu ostatnich, dwóch tygodni codziennie - nałożyła na siebie pancerz, pamiętając o każdej, nawet najmniejszej sprzączce oraz łączeniu. Sprawdziła szczelność poszczególnych elementów, po czym sięgnęła po swój pistolet. Falcrum należące do Cassiana przypięła do biodra, chcąc mu go dać, kiedy odnajdą się na korytarzach Hirano Tower, z kolei N7 Huragan trafił do miejsca w przyczepie na wyciągnięcie ręki. Wolałaby nigdy nie musieć oddać z niego strzał. Zgarnęła apteczkę przygotowaną od doktor Evans, już w drodze powrotnej sprawdzając, czym dokładnie dysponowała.
Była gotowa do drogi już, zaraz, choć w świetle pracujących systemów alarmowych blada twarz nie-Radnej zlewała się z jasną ścianą i wydawałoby się, iż jest zupełnie na odwrót.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”