Naprawdę starała się ignorować zapętloną Wong i ścisk, który przeszkadzał jej coraz bardziej. Nie mogła teraz stracić kontroli nad sobą - i nad sytuacją. Chciała stąd wyjść? Chciała. No więc musiała coś zrobić, bo, jak zwykle, samo zrobić się nie chciało. Gdy grzebiąca w systemach windy nastolatka potwierdziła odkrycie Alany, turianka parsknęła cicho. Świetnie. Fantastycznie.
W tej sytuacji głos, który nagle popłynął z jej omni-klucza, był miodem na jej uszy. Nawet, jeśli połączenie było wyraźnie chwiejne a głos Jorima przerywały trzaski i brzęki, to już zawsze było coś. Znak, że winda nie ekranowała wychodzących połączeń i że wciąż można było cokolwiek załatwić. Na przykład - profesjonalny zespół ratunkowy.
- Nawet gdybym, nigdy bym ci się do tego nie przyznała - stwierdziła, pozwalając sobie na przelotny uśmiech. Szybko jednak spoważniała. - Zbieraj zespół. Jak są nietrzeźwi, to mają pięć minut na wytrzeźwienie. Wysyłam swoje koordynaty. - Z obawy przed nagłym urwaniem połączenia, nie zamierzała zwlekać i od razu chciała przesłać Lucillusowi swoje położenie. - Mam pełną windę i niedziałające systemy podtrzymywania - rzuciła w skrócie. Dłuższy opis nie był potrzebny, Jorim był profesjonalistą, będzie wiedział, co robić. Alana odetchnęła cicho. - Sprężajcie się. Sama niewiele będę mogła tu zrobić - mruknęła ciszej, w domyśle pozostawiając, że sama może stać się pacjentką własnych kabalistów.
Gdy Tori wzięła na siebie rolę tej, która kontroluje i uspokaja, Luccarius nieznacznie skinęła głową. Dobrze. Sama nie nadawała się do tego typu gadek - jej służba ratownicza to mało rozmów, za to dużo krwi i presji czasu - doceniała więc, że Te'eria robiła to, co konieczne. Utrzymanie tłumu przypadkowych nieszczęśników w ryzach było kluczowe. Gdyby ktokolwiek wpadł w panikę, nagle ich sytuacja stałaby się jeszcze gorsza.
Na pytanie o pomoc, skinęła głową i bez wahania przepchnęła się do Tori. Otwarcie klapy w górze windy pozwoli przynajmniej uzupełnić zapas tlenu - nie było to rozwiązanie długoterminowe, bo szyb windy nie był idealnym źródłem świeżego powietrza, ale może odroczy wizję grupowej utraty przytomności. No i jeśli ktokolwiek znajdzie się na zewnątrz, być może uda im się wezwać pomoc inną, niż tylko kabałę Alany.
Nie mogło pójść jednak tak dobrze.
Gdy próba dobrania się do klapy zakończyła się podniesieniem nagłego alarmu, Luccarius skrzywiła się. No oczywiście.
- Mogę spróbować wyrwać je biotyką - rzuciła z gorzkim rozbawieniem, trochę żartem, trochę jednak na poważnie. Nie wyrywała się do destrukcji, jeśli jednak nie będą mieli innego wyjścia... W pewnym momencie spojrzała na yahga. Tori zleciła jej próbę otwarcia drzwi, to też był jakiś punkt zaczepienia.
- Mogę ci pomóc - zasugerowała i, gdyby bardziej finezyjne próby ludzkiej nastolatki skończyły się niepowodzeniem, gotowa byłaby razem z yahgiem spróbować otworzyć drzwi siłowo. Nie mieli pewności czy próba taka nie skończy się podobnymi alarmami jak przed chwilą, niewiele mieli jednak do stracenia, nie?