Wyświetl wiadomość pozafabularną
Droga wezwaną taksówką minęła Tori na podziwianiu widoków. Każdy zakątek tutaj był dla niej nowością dlatego obdarzała swym ciekawym spojrzeniem każdy mijany zakątek i zaułek, a każdy mijany budynek - na pozór podobny do sąsiedniego - oceniała pod kątem charakterystycznych, drobnych detali odróżniających go od reszty. To miejsce było tak różnorodne. Pozorna unifikacja i sztampowość przy uważniejszym przyjrzeniu się ustępowała - mieszanka wielorasowości i wielokulturowości sprawiała, że w zasadzie wszędzie dostrzec można było coś ciekawego. Cytadela tętniła życiem, niemal eksplodowała masą przechodniów i powietrznych pojazdów mijających jej taksówkę, a przy okazji była tak diametralnie inna od wszystkich miast, które Tori dotychczas widziała. Gdy taksówka obniżyła swój lot i zatrzymała się na postoju, usłużnie otwierając drzwi, asari wysiadła i poprawiła fałdy spódnicy swojej sukienki. Rozejrzała się ciekawie wokół, szukając miejsca, do którego miała dotrzeć, ale nie zauważyła żadnego szyldu. To znaczy nie do końca - szyldów i neonów była taka masa, że trudno było znaleźć i dostrzec ten właściwy. Możliwe, że wcale go tu nie było - w końcu biuro Handlarza Cieni nie było miejscem, do którego zagląda się przypadkowo - zainteresowani klienci wiedzieli zapewne gdzie trafić.
Tori przywołała na swoim omni-kluczu mapę okolicy i podświetliła poszukiwany lokal. Gdy aplikacja nawigacyjna wyświetliła trasę, asari porównała ją z widocznym otoczeniem i śmiało ruszyła naprzód. Szła prosto, nie starając się nawet omijać stojących gdzie-niegdzie i pogrążonych w rozmowie przechodniów, zauważyła wręcz, że to ona bywała zawczasu dostrzeżona i niejednokrotnie robiono jej miejsce do przejścia. Na ustach błąkał się jej delikatny, nieokreślony uśmiech, a jej wzrok nie uciekał przed spojrzeniami innych. Czuła w sobie jakąś wewnętrzną siłę i po raz kolejny zaczęła się zastanawiać czym była ona spowodowana. Powrotem na Cytadelę? Niedawnymi przeżyciami? Dobą snu, lenistwa i obżerania się paskudnym żarciem?
Wejście do biura Handlarza nie wyróżniało się niemal niczym. Jedynym elementem odbiegającym od "normy" okolicznych lokali był brak jakichkolwiek oznaczeń na drzwiach. Tori zawahała się chwilę - nie dlatego, że zaczynała się wahać, ale dlatego, że nie miała pewności, czy trafiła we właściwe miejsce. Chwila ta szybko jednak minęła i asari przyłożyła dłoń do kontrolki zamka, a po przejściu krótkiego korytarza weszła do właściwego biura.
Wnętrze biura było funkcjonalne, ale sterylnie puste. Niewielkie pomieszczenie miało dwoje drzwi - jedne, którymi Tori właśnie weszła i drugie - prowadzące być może na zaplecze. Jedynymi meblami było sporych rozmiarów biurko, na którym znajdowało się kilka terminali i holograficznych wyświetlaczy, niewielka szafka w kącie i trzy siedziska stojące przy biurku - wygodny, głęboki fotel, zajmowany w chwili obecnej przez ubranego w charakterystyczny dla swojej rasy pancerz volusa, oraz dwa bliźniacze, na pierwszy rzut oka mało wygodne, metalowe krzesła po drugiej stronie blatu. Całości dopełniały doskonale widoczne obiektywy kamer umieszczone w obu kątach pomieszczenia, za fotelem volusa.
Na widok wchodzącej volus oderwał wzrok od jednego z ekranów, a jego dłonie znieruchomiały nad wirtualną klawiaturą. Bez słowa taksował asari spojrzeniem zza grubych szkieł swoich gogli, pozwalając jej zrobić pierwszy ruch. Tori - również bez słowa, ale wciąż z przyklejonym do ust lekkim uśmiechem - podeszła do jednego z krzeseł, zasiadła na nim i założyła nogę na nogę, poprawiła ułożenie materiału sukienki i splótłszy dłonie, oparła je na kolanie, po czym spojrzała prosto w oczy (gogle?) rozmówcy.
-
Chcę kupić informację - odezwała się po krótkiej chwili, przechodząc od razu do rzeczy. -
Poszukuję informacji o pewnej osobie. Lokalizacji, adresu ekstranetowego, prywatnej częstotliwości komunikatora.
-
Kim jest ta osoba? - głośnik pancerza volusa rozjarzył się światłem gdy istota przemówiła. Jej głos, elektronicznie modulowany, brzmiał niemal identycznie jak głosy innych przedstawicieli jego rasy - płaski, niemal pozbawiony emocji. Możliwe też, że ten akurat przedstawiciel Protektoratu nie okazywał emocji z innego powodu - takich klientów jak Tori zapewne miał wielu i kolejna sprawa "poszukiwania zaginionego" nie była dla niego niczym niezwykłym.
-
Vexarius Viyo, turianin. Porucznik w Trzecim Oddziale Specjalnym. Właściciel statku "Elpis", choć ze względów bezpieczeństwa może być on identyfikowany również pod innymi nazwami - zawahała się przez chwilę nie wiedząc, ile szczegółów może volusowi udostępnić. Wiedziała sporo, wspomnienia Vexa zacierały się stopniowo w jej głowie tak, jak każde inne wspomnienia - ale była w stanie podać zdecydowanie zbyt dużo szczegółów, za które Vex mógłby być w przyszłości na nią zły. Bo na ochronę przekazanych informacji przez agentów Handlarza Cieni nie miała co liczyć - zdawała sobie sprawę, że wszystko, co mu przekaże, może zostać w przyszłości wykorzystane lub sprzedane. -
Tutaj mam kilka dodatkowych danych - aktywowała swój omni-klucz i przesłała volusowi plik z listą kilku detali, które poprzedniego dnia starannie przygotowała i wyselekcjonowała. Detali, które mogły pomóc w namierzeniu turianina, ale na tyle jawnych, że nie powinny mu zaszkodzić -
Proszę je wykorzystać.
Volus odebrał plik i przejrzał jego zawartość, po czym podniósł wzrok na asari.
-
Możemy się tym zająć. To będzie trwało i będzie kosztować - odparł powoli.
-
Zdaję sobie z tego sprawę. Koszty nie grają roli. Ale chcę, żeby poszukiwana informacja dotarła do mnie w ciągu maksymalnie dwóch dni. Płacę ekstra.
Volus poruszył się lekko w swym fotelu, ale skinął głową.
-
Skontaktujemy się z panią... - zerknął na jeden z wyświetlaczy, po czym kontynuował -
...doktor Te'eria.
Asari uśmiechnęła się szerzej, słysząc swoje nazwisko. Nie podawała go przecież volusowi, nie umawiała się na spotkanie. Informacja o jej tożsamości musiała zostać zdobyta podczas jej wizyty. Była swoistą reklamą możliwości voluskiego agenta.
-
Czujnik DNA w kontrolce drzwi czy rozpoznanie twarzy na podstawie obrazu z kamer? - spytała tylko, lecz po chwili potrząsnęła głową przecząco dając znać, że było to pytanie retoryczne. -
Jest jeszcze jedna sprawa, tym razem już nie tak pilna. Co nie znaczy, że ma trwać miesiącami.
-
Tak?
-
Girbach, Derron. Człowiek. Zarządca placówki naukowo-badawczej korporacji Kobo na Klendagonie. Potrzebuję wszystkiego, czego się o nim można dowiedzieć. Gdzie się urodził, oceny ze szkół, ukończone studia. Projekty, w których uczestniczył. Osiągnięcia naukowe, dokonania, finanse. Obecna lokalizacja. Monitorowanie bieżącej działalności. Ogólne wyniki chcę widzieć jak najszybciej, ale chcę, by pozostawał pod stałą obserwacją. Da się to zrobić? - wstała ze swojego krzesła i skierowała się do wyjścia.
Przy drzwiach zatrzymała się jeszcze na chwilę i spojrzała na agenta.
-
Miło się gawędziło. Proszę mnie wezwać, gdy będziecie już coś mieli.