W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Attyka Beta -> Roanoke

16 lip 2012, o 18:09

- Czy pan jest ślepy, komandorze!? Kolonia jest zabezpieczona oraz patrolowana! Ci uzbrojeni mężczyźni i kobiety, których pan mijał nie są tutaj na wczasach, a w pracy! A że nie tkwią tutaj, w laboratorium, to tylko dlatego, że się tutaj PRACUJE. Pomieszczenie to jest za małe, aby pomieścić uzbrojonych goryli oraz naukowców... Poza tym ani ja, ani moi pracownicy nie są bezbronnymi ciziami!
Oburzyła się pani doktor, jednocześnie wpisując Wilsona na swoją czarną listę. Mógł być sobie żołnierzem, lecz braku szacunku dla jej pracy nie zamierzała tolerować. Co kolonistom po żołnierzach? Nic, wszyscy przepadli. Ich badania mogły coś zmienić, zabezpieczyć inne kolonie, dać nadzieje ludzkości... Pokręciła głową, widać było, że słowa mężczyzny dogłębnie uraziły kobietę. Potrzebowała chwili, aby chrząknąć oraz po ostentacyjnym odwróceniu się do Wilsona plecami kontynuowała, tym razem skupiona tylko i wyłącznie na Lilian oraz Widmo.
- Nie, nie są niebezpieczne. Szanse, ze to cokolwiek wstanie jest minimalne.
Zapewniła zgodnie z prawdą, nawet gdyby cokolwiek się miało zmienić, aparatura, do którego obiekty są podłączone od razu poinformuje i zdążą zapobiec nieszczęściu... Przynajmniej taki był plan.
- Zbieracze to dwunożne insekty wielkości człowieka uzbrojone w chitynowy egzoszkielet, cztery oczy oraz dużą głowę wraz z w pełni rozwiniętymi skrzydłami pozwalającymi im na przelatywanie krótkich dystansów. Jest to rasa, która żyje za przekaźnikiem Omega Cztery w Układach Terminusa. Obecnie rzadko spotyka się ich przedstawicieli w galaktyce, dlatego próbujemy dowiedzieć się co robili tutaj i jaki jest ich wkład w porwanie kolonistów. Na razie mam tylko swoje teorię.
Czarnoskóra kobieta, której polecono zaprowadzić się do dowódcy, zasalutowała oraz wyszła pierwsza. Poprowadziła mężczyznę przez środek kolonii, w której jedynym żywym duchem byli naukowcy oraz funkcjonariusze Przymierza, zatrzymała się przed jednym z pomieszczeń, wskazując mu na drzwi. Ona dalej już nie szła.
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

16 lip 2012, o 22:05

Uwaga Lilian była trafna. Pokiwał głową z aprobatą i spojrzał na doktor Johnson.
- To dobrze, cieszę się, że podjęto odpowiednie środki.
Później natomiast płaz skupił swą uwagę na komandorze i zaplótł ręce na piersi.
- Po pierwsze, komandorze, liczba okazów laboratoryjnych nie oscyluje w granicach zaludnienia tej kolonii, bo nie wiem czy pan zauważył, że większość została porwana. - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowa. - Po drugie, niech pan pamięta, kto dowodzi tą misją, komandorze.
Gdy doktor Johnson przemówiła, Flash jedynie pokiwał głową na znak aprobaty jej słów. Zdawał sobie sprawę, że tylko dzięki pracy naukowców i techników są w stanie dojść do sedna sprawy. A warto, ponieważ stawką są tysiące ludzkich, nie wiadomo czy aby nie tylko ludzkich, istnień.
- Niech zatem pan zajmie się ochroną, kapitan McMillan na pewno będzie pomocny, komandorze. - rzucił na sam koniec do oficera Przymierza i skupił swą uwagę na naukowcu. Pokiwał głową na jej definicję Zbieraczy, widać, że miał do czynienia z kompetentną osobą.
- Otóż to, pani doktor. Rzadko się ich widuje, a mamy tutaj dwa okazy. Póki co, z wielką chęcią wysłucham pani teorii, doktor Johnson. - podparł ręką brodę i czekał. To wszystko jest coraz bardziej ciekawe.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

18 lip 2012, o 10:45

Wszyscy więc przekonali się na własnej skórze, jak to jest, kiedy przejaskrawia się niektóre rzeczy. Nie mniej masa techników jacy przewijali się pomiędzy budynkami. Patrole też były co jakiś czas, ale to nie były rzeczy, które mogłyby zaimponować, czy uspokoić oficera i zapewnić, że zostawienie tych karykatur na kolcach, jest niezbędne i konieczne.
Zanim wyszedł, spojrzał zarówno na Alice i salariańskiego porucznika, uśmiechając się do nich z rozbawienia.
- Naprawdę nie trudno wyprowadzić panią z równowagi, zwykłymi słowami. Na miejscu pani doktor, pomyślałbym o mniej stresującej pracy. - zostawił na miejscu drużynę, żeby dalej robili za obstawę VIP-a, a on ruszył razem z nią. Gdy więc przeprowadziła go przez środek koloni i zatrzymała się przed drzwiami, spojrzał na nią nieco zdziwiony. Pojęcia nie miał, gdzie się kobieta uchowała, że nie zapowiedziała gościa swojemu zwierzchnikowi, ale nie miał ochoty zwracać jej uwagi i wszedł do środka.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

18 lip 2012, o 12:13

Szopka, która była tutaj odstawiona przez komandora i panią doktor, trochę ją zmieszała, więc Lillian z pewną ulgą przyjęła fakt, że Wilson się oddalił.. Nie miała ochoty stawać po żadnej ze stron i cieszyła się, że nie musi być osobą decydującą w tej całej sytuacji. Jednak wykonywanie rozkazów było wygodne.
Obejrzała się po pomieszczeniu, a przede wszystkim zgromadzonych tam osobach. Starała się wyłapać ich emocje i myśli z wyrazów twarzy. Sama zdała sobie sprawę, że do tej pory nie zdjęła hełmu, co teraz właśnie zamierzała zrobić. Zanim pani doktor zdążyła odpowiedzieć Flashowi, poprosiła tylko grzecznie:
- O ile to możliwe, pani doktor, to prosiłabym, aby opowiedziała pani nie tylko o swojej teorii, ale także o dalszych zamiarach.
Kto by pomyślał, że tak się wciągnie w tą całą historię...
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

21 lip 2012, o 13:12

Kobieta dłuższą chwilę przyglądała się wychodzącemu mężczyźnie. Dopiero kiedy oderwała wzrok od jego pleców, odezwała się z ciężkim westchnięciem.
- Nie mam żadnej teorii. Ich znalezienie tutaj jest... jest zupełnie zaskakujące. Obecnie czekam na transport z placówki badawczej Przymierza, która zabierze je oraz wykona bardziej dokładne testy. Ja mam tutaj ograniczone możliwości, nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego ich czynność mózgu wciąż jest aktywna. Jestem w niemalże sześćdziesięciu procentach pewna, że oni stworzyli zombie. Co dalej zmierzam sierżancie? Dokończyć swoje raporty, oddać okazy ludziom, którzy przylecą tutaj wraz z transportowcem, a następnie wrócić wraz z nimi, aby kontynuować badania. W przeciągu dwóch dób powinny się tutaj pojawić statki Przymierza. Są istotami inteligentnymi. Nie wykluczone, że to one porwały tutejszych mieszkańców... tylko jak? Jak zdołali zabrać tyle osób bez najmniejszych oznak walki?
Podeszła bliżej pozornie cienkiej, szklanej ściany, aby położyć na niej swoją rękę.
- Najcenniejszym odkryciem, jakie udało mi się dokonać przy pomocy tego niezbyt profesjonalnego sprzętu jest pewność, że obiekty te są zainfekowane. Jakieś drobnoustroje znajdują się w ich ciele. Dlatego też kategorycznie nie wolno się do nich zbliżać.

Drzwi otworzyły się przed Wilsonem, a czarnoskóry, wysoki mężczyzna przy kości spojrzał na komandora z nic nie znaczącym wyrazem twarzy.
- Kapitan McMillan. Proszę wejść, komandorze, chyba ze zamierza rozmawiać pan w progu?
Sam wycofał się w głąb pomieszczenia urządzonego po wojskowemu - na stole leżała mapa i kilka datapadów, dostawione dwa krzesła zasunięte były równo do blatu. Ponadto kilka komputerów, głównie czytników i komunikatorów, ustawiono pod ścianą.
- Słucham więc. Co ma mi pan do zarzucenia?
Skrzyżował dość wyzywająco ręce na wysokości klatki piersiowej.
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

22 lip 2012, o 10:14

Salarianin przyglądał się dwóm obcym. To była najważniejsza poszlaka, kontakty ze Zbieraczami były naprawdę rzadkie. Intrygujące.
- Badania w specjalistycznym laboratorium powiedzą nam dużo więcej, to pewne. - odezwał się do naukowca. W takich warunkach dokładnych informacji na pewno nie zbiorą.
- Zombie. Doktor Johnson, mamy tutaj naprawdę duży problem. Do teraz uważaliśmy te pale za technologię Gethów. Jeśli prawdziwe będzie stwierdzenie, że to oni stworzyli zombie, mamy poważne kłopoty jeśli współpracują ze sobą. A co do porwań... Zbieracze bardzo rzadko zapuszczają poza swój przekaźnik. Moim zdaniem, ich obecność tutaj to nie przypadek. Do tego podobnież mają zaawansowaną technologię... Drobnoustroje? Wiemy coś więcej na ten temat, doktor Johnson?
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

22 lip 2012, o 13:53

Dwie doby. Da się przeżyć. Z drugiej strony, dwie doby to niebezpiecznie długo dla ożycia zombiech i uwolnienia się Zbieraczy. Wtedy z niekłamaną radością rozwali im wszystkim łby.
- Może udało im się zaskoczyć kolonistów we śnie - odparła wątpliwie na pytanie zadane przez panią doktor. Sama w tę wersję nie wierzyła, ale na razie nie potrafiła podać żadnej innej.
Gdy Nikeon wspomniał o współpracy gethów ze Zbieraczami, niemal triumfalnie oznajmiła:
- Ha! Teraz moja teoria wypowiedziana na Noradzie zdaje się brzmieć trochę bardziej wiarygodnie. To by miało sens... to znaczy nie wiem jeszcze jaki, ale jasnym staje się w tym momencie, że te wszystkie wydarzenia są ze sobą powiązane i szykuje się coś większego. Trzeba zacząć działać czym prędzej, żeby zapobiec kolejnym tragediom. Dlaczego Przymierze odbierze ciała dopiero za dwa dni? - teraz stały się to AŻ dwa dni. Poczuła, że nauka w tym wszystkim stała się kluczowym elementem. Było to w jej przypadku nader dziwne, ale przyjęła do wiadomości, że bez informacji są bezbronni. Czyli jednak wystrzelanie tych potworów nie było najlepszym rozwiązaniem - niestety.
Chociaż głowa prawdopodobnie jej od tego pęknie, wytężyła uwagę, czekając na odpowiedź doktor na temat drobnoustrojów. Nie miała właściwie nic lepszego do roboty niż wysłuchanie tego całego naukowego bełkotu. Oczywiście, jeśli Wilson każe jej patrolować kolonię lub cokolwiek innego - podejmie się tego zadania może nawet z ulgą, uwalniając swój mózg od wytężonej pracy.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

24 lip 2012, o 21:42

- O! Czyli kwestię przywitań możemy sobie darować. - odezwał się komandor, stawiając niespiesznie kroki, gdy przechadzał się po gabinecie kapitana. Za pewne wcześniej to nie był jego gabinet, ale było tu schludnie i dało się stąd wydawać polecenia. Rozglądając się po pokoju dodał - Słyszę też, że udawany, miły ton również.
Co mógł zobaczyć po twarzy i mowie ciała McMilliana? Na pewno to, że był u siebie, a przynajmniej spędził tu więcej czasu niż Cole, który ledwie co postawił nogę na planecie. Ponadto to on dowodził tutejszym, tymczasowym garnizonem a Wilson był gościem.
- Zanim zacznę wymieniać, to wolę zadać parę pytań. - powiedział, podchodząc do stołu, przy którym była widoczna mapa koloni - Sporo rzeczy mogłem przeoczyć lub przeinaczyć, a rozmowa z panem kapitanie, może to naprostować. Na początek, to ilu ludzi ma pan pod komendą, oraz jakie otrzymał pan zadanie tutaj? - prawie natychmiast machnął ręką, jakby chciał odgonić muchę - nie mówię o zadaniu naukowców oraz śledczych, tylko pana i pańskich ludzi. Do tego jeszcze, jak się ma sytuacja bezpieczeństwa.
Specjalnie zaczął temat od takich pytań, chyba przeważnie tak robił. Chyba podczas tej rozmowy, jako jedyny okazywał też emocje mimiką twarzy. Taki podział ról, Kapitan gra bezuczuciowego, a on typa co się uzewnętrznia.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

26 lip 2012, o 12:14

Pani doktor przeprosiła Lillian, a jak tylko kobieta się odsunęła, uruchomiła kilkoma wpisanymi komendami monitor, który wyświetlił hologramowe podobizny czegoś, co wyglądało jak larwy. Kilka obiektów, każdy pokazany w innej pozycji, jedne nawet przekrojone tak, że było widać ich wnętrzności.
- Zostały wprowadzone do ciała Zbieraczy. Największe ich skupiska znajdują się w mózgu oraz przy rdzeniu kręgowym. Wpłynęły na zmianę kodu DNA, ich ciała stają się bardziej przeźroczyste i świecące na pomarańczowo. Zarejestrowano także wyostrzone zmysły, szybszy refleks. Te drobnoustroje zmieniają Zbieraczy jakby pod czyjąś komendę. Wiem, ze to śmiałe stwierdzenie, lecz chcę je jak najszybciej udowodnić bądź obalić.
Wejście młodego mężczyzny z narzuconym na cywilny pancerz białym fartuchu przerwało wywód kobiety. Spojrzał on zmieszany po nieznanych mu osobach, lekko skinął głową, starając się ukryć swoje zawstydzenie.
- Pani doktor, pilna rozmowa na linii. Czekają na panią w centrali komunikacyjnej.
- Na mnie? Już idę. W tym terminalu znajdują się wszystkie badania i dane jakie dążyłam przeprowadzić. Nie ma tam nic nowego ponad to o czym już mówiłam, jednak może je śmiało i na spokojnie przejrzeć. Przepraszam.
Johnson pożegnała się i czym prędzej w towarzystwie mężczyzny opuściła pomieszczenie.



Kapitan McMillan nie zamierzał ukrywać, ze pojawienie się dodatkowych osób w kolonii nie było mu na rękę. Czuł się odpowiedzialny za każdą, pojedynczą jednostkę, ich obecność komplikowała mu bardziej życie. Nikt nie kazał mu ich polubić, pochodził więc do komandora z chłodną perfekcją, utrzymując całą rozmowę w służbowym tonie.
- Trzydzieści żołnierzy w czynnej służbie oddanych pod moją komendę. Połowa patroluje bezpośrednio kolonię, druga połowa zaś jej okolicę oraz przestrzeń na wypadek zbliżenia się wrogich statków. Ta kolonia nie jest przygotowana na odparcie ataku z powietrza, toteż alarm pozwoli nam się szybko stąd wynieść.
Mierzył go przez chwilę spojrzeniem. Jego postawa ciała była prosta, mięśnie napięte.
- Moje rozkazy? Wsadzić bezpiecznie naukowców do statków, które za dwa dni zjawią się tutaj i ich stąd zabiorą. Następnie zlikwidować okazy, które nie zostaną zabrane do laboratoriów oraz wrócić do domu. Co się tyczy środków bezpieczeństwa... na stole leżą datapady oraz mapy. Może je pan przejrzeć komandorze i nanieść swoje uwagi oraz propozycje.
Wskazał mu na stół ręką, co by się nie krępował, sam zaś został w pomieszczeniu niczym jakiś cień, który obserwuje każdy jego ruch. Oczywiście każda propozycja Wilsona spotkała się z dyskusją.
Wyświetl wiadomość pozafabularną


Pod wieczór cała kolonia zbierała się na posiłku. Salariańskie Widmo cieszyło się zainteresowaniem. Nikt oczywiście nie podszedł i nie powiedział mu niczego prosto w twarz, słyszał jednak szepty za swoimi plecami jaki przechodził obok. Jadalnia ulokowana była na centralnym placu kolonii. Stoły ustawiono pod gołym niebem. Było ciasno i tłoczno, jednak każdy się zmieścił oraz każdy dostał porcje ciepłego dania. Przebywanie w kupie choć trochę zmniejszało uczucie przytłoczenia faktem, że znajdowali się w zupełnie opustoszałej kolonii. To, co trzymał na tacy Flash różniło się od potraw podawanych ludziom, widocznie ktoś pomyślał, aby zatroszczyć się o żołądek Widmo. Kobieta puściła mu oczko kiedy odbierał swoją kolację.
Lilian poczuła jak czyjaś ręka uderza ją przyjacielsko w plecy. O mało nie przypłaciła tym wylądowaniem twarzą w misce.
- Witaj, słodka.
Znała ten głos, znała również tę osobę. Wysoki, anorektycznie chudy mężczyzna z burzą czarnych loków i pięknymi, zielonymi oczyma był w jej oddziale podczas szkolenia N1. Andy? Tak. Sierżant Andy Villiers. Przysiadł się do niej.
- Nie karmią tutaj najlepiej, toteż mogę Ci oddać moje ciastko. Co tutaj robisz, słodka? Przymierze przysłało nam pomoc, bo twierdzi, że sobie nie poradzimy?
Wilsonowi jak na złość przypadło miejsce obok pani doktor, która ostentacyjnie starała się patrzyć w stronę każdą byleby nie tę, po której on siedział.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

26 lip 2012, o 15:55

I w ten sposób Lillian miała z głowy spokój ducha. Larwy w mózgu i rdzeniu kręgowym? Kontrolujące Zbieraczy? To było ponad wszystkie jej teorie spiskowe. To było za dużo na jej biedną głowę. Johnson odeszła, a Lil’ z miną zbitego psa rzuciła wymowne spojrzenie w stronę Widma. Nie była w stanie tego skomentować słownie.

Jakkolwiek to nie jedzeniem zaprzątała swoje myśli, to czas kolacji ją ucieszył. W brzuchu trochę już burczało, mięsny obiad na okręcie ją ominął, a w dodatku słyszała o jakichś ciastkach. Fakt, nie uśmiechało się jej jedzenie pod gołym niebem, pod którym smacznie „spały” sobie zombie, ale towarzystwo i gwar dobrze jej robił. Chciała usiąść ze swoją drużyną, wypytać Kowalskiego o jego zdanie, ale tłok był zbyt duży, by wybrzydzać na wolne miejsca.
Usiadła na swoim małym skrawku siedzenia i właśnie zbliżała swoją szklankę do ust, kiedy poczuła uderzenie w plecy. Sok kapał jej z brody, a ponadto zachlapał jej porcję jedzenia. Wytarła się ręką i rzuciła rozbawione spojrzenie z lekką nutą pretensji Andy’emu, który właśnie się do niej przysiadł. Nie miała zamiaru się złościć ani za jego wybryk, ani za miano „słodkiej”, jakkolwiek nigdy tego określenia nie rozumiała. Po prostu przywykła.
- Miło cię widzieć, Andy – powiedziała szczerze, klepiąc go po ramieniu tak, by odczuł to chociaż odrobinę boleśnie. – Ciastkiem nigdy nie pogardzę – powiedziała z uśmiechem, po czym obsłużyła się już sama, sięgając po zdobycz na tacy kolegi. Przynajmniej jedną część dania będzie miała suchą.
Wzięła kilka kęsów, popiła resztą soku i głośno westchnęła.
- Nie pytaj mnie o nic. Jestem totalnie skołowana całą tą sytuacją. Zdajesz sobie sprawę, że właśnie dziś dowiedziałam się o przydziale na SSV Norad i właśnie dziś zdecydowano się mnie tu przysłać z resztą? Kolejny dzień do dupy… Nawet nie potrafię wymówić imienia jednego z moich przyszłych podkomendnych… And… Andszej? – machnęła ręką po nieudanej próbie. – Bo nie wiem, czy zauważyłeś, ale awansowałam – żartobliwie się wyprężyła, ale widać było, że bardziej ją to wszystko bawi, ewentualnie drażni, niż napawa dumą. – A ty? Od kiedy tu siedzisz i jak się trzymasz? To wszystko – rozejrzała się dokoła, dając do zrozumienia, że chodzi jej o całość sytuacji – nieźle daje w dupę. W dodatku miałam miejsce w pierwszym rzędzie dzięki temu miłemu płazowi, który wprowadził mnie na przedstawienie – zaśmiała się, mając na myśli Flasha i „pokaz” Zbieraczy.
Dobrze było mieć obok siebie kogoś, kogo się znało.
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

26 lip 2012, o 17:42

Słowa doktor Johnson sprawiły, że Flash nie wiedział co powiedzieć. Taka sytuacja miała chyba miejsce po raz pierwszy w jego życiu. Drobnoustroje, mózg i rdzeń kręgowy. Dobre miejsce na dokonywanie zmian DNA. Ale… Pod czyjąś komendę? Czyżby…? Nie może być. – wypatrzył on wzrok sierżant Porter i sam spojrzał na nią, wyraźnie dając do zrozumienia, że rozumie ją. Pokiwał głową. – Jeśli to prawda to jest to dość… Problematyczne. – skomentował jedynie.

Zainteresowanie jego osobą nie dziwiło go. W gruncie rzeczy nie był typem, który lubi rozgłos. Mimo to, był jedynym płazem wśród ssaków, a to już wystarczająco zwracało na niego uwagę. Status Widma jedynie to wzmagał. Obejrzał swoje jedzenie, gdy już je otrzymał. Było to naprawdę miłe posunięcie z strony Przymierza. Oczko od kobiety dodatkowo wzmogło jego dobry humor i nastawienie. Uśmiechnął się szeroko i zamrugał oczami, dla człowieka ta mina mogła być nieco komiczna. Zabrał tacę i rozejrzał się po stołówce szukając wolnego stołu. Jako jedyny salarianin na tej placówce czuł się nieco… Wyobcowany. Było to dość niemiłe uczucie, nic z czym by sobie nie poradził, jednak lekko dawało się to zobaczyć. Ruszył pomiędzy stołami cicho podśpiewując musical „Guilbert i Sullivan”. Jego dawny znajomy z OZS występował w nim. Gwiazdą raczej nie zostanie. Uśmiechnął się na tę myśl i zajął miejsce przy wolnym stole. Zaczął jeść, a drugą ręką odpalił omni-klucz by czasem coś na nim kliknąć. Jedzenie to czas na wyluzowanie, więc przeglądał wiadomości, forum klanu i tym podobne.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

27 lip 2012, o 17:18

Oczywiście, jak już zdążył zauważyć komandor, w koloni było zbyt mało osób do obrony i dlatego nie było obsadzone większość ważnych ze strategicznego punktu widzenia miejsc.
- Pozwoliłem sobie wydać polecenie, zabezpieczenia lądowiska, przez moich ludzi. - zaczął Wilson, gładząc się po zaroście - Wyznaczę też ludzi do warty, przy laboratorium, bo tamte dziwolągi nie napawają mnie optymizmem.
Zastanawiał się, co mógłby jeszcze powiedzieć i przypomniał sobie o jednym ważnym szczególe, na co podniósł wyżej brwi i spojrzał wprost na kapitana.
- Na orbicie mamy tez krążownik, który na bieżąco obserwuje kolonię, oraz pobliską orbitę. Gdyby więc miało się coś wydarzyć, to oni powiadomią nas o tym pierwsi. Prócz tego jest tam pełna kompania piechoty i kilka wozów bojowych. Z pana słów wynika, że byliby tutaj jak znalazł.
Sam nie wiedział, co mogłoby ucieszyć kogoś narzekającego na brak ludzi, kiedy oferuje się mu ich ponad setkę do pomocy.
- Mam też jeszcze lepszy pomysł - oblizał obie wargi, bo wyschły mu od tutejszego powietrza - O ile śledczy Rady się zgodzi, to Norad mógłby was odwieźć z tej wymarłej planety i to przed przybyciem statków, które... mają tu przylecieć za dwa dni? Ja to widzę, jako oszczędność zasobów floty. Jeżeli pan się zgadza kapitanie, to przekażę tą propozycję śledczemu. Zobaczymy co on na to.

Wspólna kolacja ze wszystkimi żołnierzami i personelem naukowym była czymś w miarę normalnym jeżeli pominęło się fakt, że ten posiłek spożywano w takim opustoszałym miejscu. Cole zasiadł przy jednym ze stołów i zanim się zorientował, to okazało się, że usiadł obok szefowej wszystkich doktorów na planecie.
- O! Widzę, że zaczęła mnie pani lubić. Jak miło. - powiedział, zaczynając jeść swój posiłek i wziął trochę kawy do ust, by ułatwić sobie sprawę - Lubię, jak ludzie którzy mnie poznali, zaczynają mnie traktować poważnie. A pani widzę, chyba mnie już zdążyła poznać.
W tym momencie właściwie to się bawił jej kosztem bo, będzie udawała, że go nie ma i żołnierz będzie prowadził swój monolog, albo zacznie z nim rozmawiać i wbrew swojej woli będzie dawała Wilsonowi dodatkową rozrywkę.
- Smakuje pani jedzenie? Bo mnie bardzo.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

28 lip 2012, o 11:30

Andy słuchał ją uważnie, żywo przytakując oraz od czasu do czasu wtrącając jakieś słowa. Zapamiętała go dobrze jako wielką gadułę, przez co zawsze obywał od swoich przełożonych. Grzebał widelcem w jedzeniu, z ociąganiem się biorąc kolejne kęsy do ust.
- Masz przynajmniej ciekawie niż ja. Zostałem przydzielony do kapitana McMillana, a on tak się pali do akcji, że brak mi słów aby to ubrać w jakieś ładne porównanie. Latamy od ochrony jednej placówki do drugiej, od pilnowania jednych naukowców do drugich... I tak od roku. Czekam aż podpisze łaskawie moje rekomendacje i będę próbować się stąd wyrwać... Lilijko, zasiedziałem się przez niego. Aż wstyd się przyznać, że niedługo zamiast żołnierza zacznę przypominać tych amerykańskich policjantów z vidów, którzy w trakcie patrolu po kilkanaście razy kursowali po pączki.
Puścił jej oczko. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że ta jadowita zieleń jego tęczówek jest niezwykła.
Pani doktor dzielnie ignorowała Wilsona. Widocznie przyjęła strategię uznania go za powietrze, pozwalając mu na swoje monologi, które ani trochę ją nie ruszyły. To, co miała na talerzu było dla kobiety o wiele ciekawsze niż ignorant po jej prawej stronie.

Omni-klucz komandora Cole zamigał, informując o połączeniu. Transmisja głosowa pochodziła z Norda. Jak tylko odebrał, usłyszał jednego ze swoich podkomendnych szczerze przerażonych. Bardzo chciał, aby brzmieć poważnie, lecz łamał mu się głos.
- Komandorze! Niezidentyfikowany statek wielkości... wielkości cztery razy Norda zbliża się do planety! I... I komandorze. On wygląda jak wielkie ciało organiczne! Nie jesteśmy przygotowani do starcia z takim gigantem. On nas zmiecie i zetrze w drobny pył!
Rozglądając się po stołówce widział ludzi i płaza, którzy w spokoju konsumowali jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia. Szmery rozmów, niekiedy także śmiechu. Nikt nie wydawał się świadomy tego co za kilka minut zawiśnie nad ich głowami. Zarówno Wilson, jak i Flask, mogli zarejestrować jak kapitan McMillana wstaje od stołu, odchodząc na tyły kolonii w asyście kilku żołnierzy.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

28 lip 2012, o 12:45

Nad kolonią przeleciały dwa dodatkowe transportowce, które zaczynały akurat lądować na płycie lotniska. Były to dodatkowe siły o jakie poprosił komandor, kapitana Crossa. Swoiste zabezpieczenie na wypadek dłuższego pobytu na powierzchni.
Oficer Przymierza, gawędził sobie z milczącą panią doktor i jadł przy tym swój posiłek, kiedy przyszła do niego transmisja z Norada. Przycisnął palec do słuchawki w uchu i wysłuchał wiadomości od zdenerwowanego załoganta z mostka. Wiadomość, którą usłyszał Cole, była nie tyle niepokojąca dla okrętu na orbicie, co dla ludzi na powierzchni. Były specjalne protokoły, mówiące co należy zrobić w takiej sytuacji i kiedy Wilsona nie było na wachcie, to przejmował ją inny z oficerów dowodzących. Czyli w tym przypadku nie sprawował realnej władzy nad statkiem. Ba! Nie był nawet jego dowódcą, ale najwidoczniej wszyscy tam u góry stracili zimną krew.
Wilson wstał z miejsca, nie siląc się na ostrożność i delikatność, po czym odszedł kawałek od polowej stołówki.
- Maksymalny ciąg podświetlny. Oddalić się od planety i wrogiej jednostki, po czym wykonać awaryjny skok w FTL i oddalić się na bezpieczna odległość, pozostając w tym systemie. Obserwować tamtą jednostkę. I niech też ktoś kurwa obudzi kapitana Duke'a, to on tam dowodzi! - zrobił pauzę i wziął głęboki oddech - Chcę usłyszeć potwierdzenie przyjęcia tych rozkazów.
Rozejrzał się szybko po obecnych i zauważył, jak czarnoskóry dowódca oddala się od stołówki, w towarzystwie swoich ludzi. On już też wiedział, co nadciąga.
- A liczyłem, że najgorszym problemem będą zombie. - mruknął niezadowolony i przełączył komunikator na łączność z oddziałami naziemnymi Norada, zabierając się za przygotowania do obrony.
- Mówi komandor Cole. Wszystkie drużyny, powtarzam, wszystkie drużyny mają zająć stanowiska obronne. Czekać na dalsze instrukcje. Desantowce, które właśnie wylądowały, mają zakaz odlotu. Są uziemione do odwołania. - wzrokiem wypatrzył szybko salariańskie Widmo i podszedł do niego.
- Poruczniku. Norad jest w trakcie opuszczania orbity i najprawdopodobniej nie będzie ich przez piętnaście do trzydziestu minut, o ile nie zostaną zestrzeleni lub nie będą bali się tu wrócić. - powiedział, po czym wskazał na niego palcem - Gratuluję słuchania się poleceń Rady, bo ja bym odczekał przysłowiowe pięć minut i wrócił, by przypieprzyć z zaskoczenia temu statkowi, który właśnie tu leci. Ci co są u góry to wrócą, jak się pozbierają po szoku pierwszego kontaktu z molochem Zbieraczy. - poczekał moment, aż do śledczego dotrze sens jego wypowiedzi i zaraz dodał - Jesteśmy zdani na siebie.

Lillian w międzyczasie otrzymała wiadomość od plutonowego Blacksmith'a, na kanale drużyny.
- Pierwsza drużyna, kończcie co macie do roboty. Zbiórka z pełnym ekwipunkiem bojowym, przy laboratorium. - tyle powiedział, zanim się rozłączył.
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

28 lip 2012, o 19:06

Ach, posiłek. Jedyny czas, w którym salarianin nie pracował. Nie licząc snu, oczywiście. Niestety, nadszedł koniec. Wypatrzył, jak McMillan opuszcza z ludźmi stołówkę, a komandor Cole prowadzi nerwową rozmowę. Zauważył jednak lądujące wsparcie, lepsze to niż nic. Podniósł się z miejsca, zostawiając na wpół zjedzony posiłek i ruszył w stronę Cole’a. Po chwili człowiek ruszył w jego, co zaowocowało spotkaniem po środku stołówki. Wiadomość którą miał zaraz usłyszeć, należała do tych naprawdę złych. Opuszcza orbitę? Polecenia Rady? Pięć minut? Moloch Zbieraczy i sami na siebie. – komentował w myślach komandora, słuchając go. Wciągnął powietrze, przymykając lekko oczy. Nie ma co dopytywać się o sens słów. Ostatnie miały sens, taki człowiek jak komandor Cole zdecydowanie nie rzuca słów na wiatr.
- Statek Zbieraczy na orbicie? Problematyczne. – machnął na komandora, by ten szedł z nim i sam ruszył w stronę doktor Johnson.
- Ludzie się szykują, dobrze. Komandorze, niech Norad jak najszybciej rozpocznie nadawanie pilnego SOS. Potrzebne wsparcie większej ilości okrętów. Do tego czasu niech Norad utrzyma swoją pozycję w bezpiecznej odległości. Będziemy potrzebować pełnej gotowości jego załogi. – spojrzał w stronę, gdzie ostatni raz stał Marauder. - Potrzebny ciężki sprzęt na chodzie. Marines muszą ustawić perymetr obronny od strony spodziewanego ataku. Trzeba wytrzymać do przybycia wsparcia. Komandorze, potrzeba też kapitana McMillana i jego ludzi, załatwi pan to?
W końcu Widmo stanęło przed Johnson.
- Pani doktor, jesteśmy obiektem ataku. Brakuje czasu. Muszę zadać jedno pytanie. Jaką mamy pewność, że Zbieracze nie są w stanie zdalnie uruchomić pali by dokończyły transformację? Nie chce… Zombie na naszych tyłach.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

28 lip 2012, o 21:34

Uśmiechnęła się, słuchając wyznania kolegi. Spojrzała na niego z ukosa, mówiąc:
- Nie pieprz, dobrze wyglądasz. Do policjantów ci daleko - wróciła do jedzenia, aż jej uwagę przykuł pewien niepokojący widok. Kilku oficerów, w tym Cole, wstawało od stołów z raczej przejętymi minami. Szturchnęła Andy'ego wbijając mu łokieć w bok i powiedziała: - Oho, kroi się coś większego.
I jako potwierdzenie jej słów, nadeszła wiadomość od Blacksmitha. Wpakowała do ust ciastko i szybkim ruchem wstała od stołu. Poklepała sierżanta po czarnych lokach i, przełykając ostatniego kęsa, wydukała:
- Muszę lecieć. Do zobaczenia, Andy - jej głos musiał zabrzmieć trochę smutno, pomimo śmiesznego widoku pełnej buzi. Miała szczerą nadzieję, że sytuacja nie jest na tyle ciężka, by już nie spojrzeć w te roześmiane, zielone oczy.

W chwilę potem, ubrana w pancerz łącznie z hełmem oraz ze strzelbą w ręku, po sprawdzeniu całego sprzętu, zjawiła się pod laboratorium. Chwała, że przez tyle lat opanowała to do tego stopnia, że była gotowa do boju momentalnie... to jest jak na wykonanie takich czynności. Obrzuciła wzrokiem okolicę. Zombie zdawały się pozostawać na swoich miejscach, o czym upewniała się wciąż po drodze, ale podejrzewała, że problem może dotyczyć tych dziwaków zwanych Zbieraczami. Od razu zwróciła się do plutonowego:
- Charles, co się dzieje? - nie zauważyła nawet, że użyła bardziej formalnej wersji jego imienia. Stukała palcem o broń, skupiając swoją uwagę na słuchaniu faktów, a nie snuciu domysłów.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

28 lip 2012, o 23:50

Łączność z Noradem urwała się drastycznie. Wilson nie usłyszał żadnej odpowiedzi, na linii panowała złowieszcza cisza. O ile próbował się połączyć awaryjnie, doszły go urwane krzyki oraz huki, z których jedynie wyłowił takie słowa jak 'padły systemy', 'awaryjne', 'dlaczego do cholery... strzelacie...'. Jakaś opatrzność musiała nad nimi czuwać, iż strzał, którym oberwali, nie przepołowił statku na pół. Zmuszeni do awaryjnego lądowania, mało miękko wylądowali na skalistej powierzchni planety. Na szczęście wszyscy przeżyli, choć ponad połowa załogi obecna na pokładzie znajdowała się w stanie ciężkim bądź krytycznym. Niezidentyfikowany statek o dziwo stracił nimi zainteresowanie po tym jak zniknęli mu z drogi.

Sytuacja na kolonii zmieniła się w kontrolowany chaos. Aż dziwne, że nikt nikogo nie zadeptał. Naukowcy zaczęli pośpiesznie zgrywać dane, pakować swój sprzęt oraz usuwać pliki z terminali. Byli wszędzie, przeciskali się pomiędzy innymi, łapali co się dało, próbując wszelkimi sposobami zachować zdobycze nauki. Żołnierze zajęli pozycje obronne, wypatrując tego co miało nadejść. Dwie drużyny zostały oddelegowane do uruchomienia dział, jednak nie dotrą do wież wcześniej niż w przeciągu dziesięciu minut. Były one tak naprawdę jedyną ochroną kolonii. Kapitan McMillan czekał już ze swoimi ludźmi na was przy laboratorium. Odwrócił się w stronę nadchodzącego Widma w asyście Wilsona oraz jego podkomendnych, mrużąc oczy.
- Powiadomiliśmy Przymierze. Musimy się jednak stąd wynosić. Nasze statki ewakuacyjni pomieszczą wyłącznie połowę nas wszystkich. To wasze zadanie, Salarianinie. Wybierz tych, których zamierzasz ocalić.
Doktor Johnson z nie małym trudem przeciskała się wśród żołnierzy. W końcu, przepraszając każdego, któremu nadepnęła na stopę, dotarła do was pod laboratorium. Wygładziła dłonią materiał fartucha, cmokając zniesmaczona.
- Musimy zabrać stąd te okazy Zbieraczy. Są naszym jedynym tropem, możliwością zrozumienia tego wszystkiego. Nie możemy ich tutaj tak zostawić! Jest Pan Widmem, Komandorze, rozumie więc, prawda?
Statek, który było już widać na horyzoncie cechował się przede wszystkim gigantycznym rozmiarem. Niezidentyfikowany kształt wydawał się... oddychać. Kobieta chrząknęła, wiedząc, że nie mają czasu na przyglądanie się wrogu.
-Szczerze wątpię komandorze, lecz nie ryzykowałabym.
-Ty!
Czarnoskóry dowódca tutejszej kolonii wymierzył palcem w Lilian a następnie wskazał na grupę jej oddziału w jego odczuciu.
- Pozbądźcie się tego ścierwa nabitego na pal. No na co czekać?
Gdyby nie fakt, że jego ludzie mieli ręce pełne roboty, nie śmiałby o nic prosić tych, którzy są tutaj razem z Widmem. Westchnął ciężko.
- Co z waszym statkiem? Zostawili Was tutaj wasi ludzie? Można się było tego spodziewać...
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

29 lip 2012, o 11:57

W całym obozie widać było cholerne zamieszanie, Flasha cieszył jednak fakt, że każdy wie co ma robić. Potrzebowali wszystkich danych. W końcu Widmo wraz z ludzkim oficerem dotarli przed oblicze kapitana McMillana. Pierw usłyszał od niego dobrą widomość. Powiadomiono Przymierze, co znaczy, że w krótce przybędzie tu więcej okrętów. Na pewno nikt z ekipy na lądzie nie obraziłby się, jakby cała flota Arkturusa się tu pojawiła. Nie był to jednak czas na rozmyślania, ponieważ dowódca obrony placówki obarczył odpowiedzialnością za ewakuację Widmo. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu to przedstawiciel Rady. Takie decyzje nigdy nie były łatwe, ale Nikeon nigdy nie zostałby Widmem, jakby nie potrafił podejmować ważnych decyzji. Jedyne, co lekko zdenerwowało płaza były słowa McMillana, w których nazwał go salarianinem, zamiast porucznikiem, Widmem, lub chociażby po imieniu. Jednak zdecydowanie nie był to czas na jakieś kłótnie. Po chwili o doktor Johnson dodała coś od siebie.
- Przymierze w drodze, dobrze. Ewakuujemy cały personel naukowy. Wojsko zostaje. – odpowiedział McMillanowi i spojrzał na panią doktor. – Proszę zabrać te okazy. Rozumiem ich wartość, dlatego niezbędne są dalsze badania nad nimi. Niech się pani tym zajmie.
Nikeon doskonale zdawał sobie sprawę, że te dwa „okazy” Zbieraczy są ich jedynym kluczem do rozwiązania całej zagadki. Musiały przetrwać. Jego uwaga znów powędrowała do ludzkich oficerów.
- Organizujemy obronę. Komandorze Cole, niech wybierze pan najlepsze drużyny. Na szczęście mamy promy, które przed chwilą wylądowały. Polecą wraz ze mną do stacji kontroli wieżyczkami żeby je uruchomić. To nasz największy atut. Następnie ma pan wraz z Marauderem i resztą pana ludzi dołączyć do mnie najszybciej jak da radę. Tam właśnie zorganizujemy obronę i umocnimy nasze pozycje. – spojrzał teraz na kapitana – Kapitanie McMillan, pana zadaniem jest dopilnować ewakuacji personelu i okazów badań. Po tym musi pan od razu dołączyć do nas przy wieżyczkach. To będzie nasze… Alamo. – znał troszkę historii ludzi, a i oglądał widy o tym. Na szczęście wydano już rozkazy dotyczące zniszczenia pali, więc nie musiał tego powtarzać. – Bierzmy się do dzieła. Ach, komandorze Cole, co z Noradem?
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

29 lip 2012, o 19:56

Lillian zobaczyła przed laboratorium, że nie tylko drużyna Charliego się zebrała, ale i obecni wcześniej stacjonujący tu żołnierze, wraz ze czarnoskórym kapitanem. Mało tego, szedł tam też Nikeon i Cole.
- Mieliśmy pilnować laboratorium i okazów. Komandor wydał taki rozkaz, w przypadku ataku. Jak wszystko jest w porządku, to jedynie będziemy robili za obstawę. Zaczną sprawiać problemy; unieszkodliwiamy lub likwidujemy. Mamy jego autoryzację. - powiedział Charlie, zanim doszli na miejsce komandor i Widmo.

Brak potwierdzenia rozkazów, był niepokojący i to bardzo. To, co potem wychwycił jego omni klucz, to była wiadomość SOS na kanale alarmowym. Nadawał ją Norad. Czyli więc ucieczka się nie udała. Oby ktokolwiek ocalał z tego. Zastanawiał się też, czy i oni ocaleją. I w jakiej liczbie. Potem, szybciutko udali się na poszukiwania McMilliana, co osobiście było stratą czasu, skoro komunikacja działała bez szwanku. Z komunikatora skorzystał jednak Wilson, wydając w marszu polecenia. Drużyny z desantu, miały wrócić na wahadłowiec i udać się do wieży, a jeden prom miał zostać i czekać na instrukcje. Maruder miał wjechać do kolonii i zająć najlepszą pozycję do ostrzelania wroga.
Na polecenie wydane przez kapitana, odnośnie "zabijania" nabitych na smocze zęby, Charlie tylko spojrzał na Cole'a, który skinął głową.
- Przekażcie ten rozkaz dalej i go wykonajcie, ale nie oddalać się. - tyle powiedział, zanim czarnoskóry mężczyzna nie wspomniał o Noradzie. Na te słowa Wilson zjeżył się i odwrócił się w stronę starszego stopniem oficera, ze wzrokiem, który wyrażał chęć mordu, ale z twarzą uśmiechniętą.
- Kapitanie, właśnie pan mówi, o być może martwych czterystu pięćdziesięciu dzielnych kobietach i mężczyznach, którzy przybyli tutaj jako wsparcie. Jeżeli spojrzy pan raz jeszcze w górę - wskazał na statek Zbieracz, który wchodził w atmosferę planety - to zobaczy pan swoją i naszą śmierć, a także przyczynę ich śmierci. Proponuję więc zając się tym, by do naszej śmierci nie doszło. Zaczynając od ewakuacji personelu naukowego.
Wydać było po komandorze, że nie lubił się udzierać z oficerami. Dlatego też zwykle pozostawał na krążowniku. Jeżeli jeszcze raz ktoś go poprosi o coś podobnego, to rzuci mu w twarz pagonami, albo na niego napluje. Zabawne, o czym człowiek myśli, kiedy ma się przygotować do obrony. Więcej nie miał do powiedzenia kapitanowi, więc spojrzał na doktor Alice i aż klasnął w ręce.
- Droga pani. Ma pani do wyboru, drużynę plutonowego Blacksmitha, lub mnie. Chce pani, by kto dbał o jej bezpieczeństwo? - zadając to pytanie, znał już odpowiedź, ale chciał je zadać. Wolał mieć pewność, że jego ludzie będą pilnować, być może najważniejszej rzeczy na tym parszywym globie. Rzeczy, która paradoksalnie była ważniejsza od nich samych. - Tak myślałem.
Co mógł jeszcze powiedzieć? Co powinien jeszcze powiedzieć? Chyba nic więcej, prócz zabrania się
- Poruczniku, to pana z kolei zapraszam do desantowca. Jedna drużyna już tam czeka. Proponuję bieg. - powiedział, przechodząc między tłumami i biegnąc potem w kierunku lądowiska. Po drodze dorwał Marudera, który robił im obu za taryfę, w drodze do lądowiska. Stamtąd już tylko lot promem ich dzielił od tej instalacji obronnej.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

29 lip 2012, o 23:12

Pokiwała głową, słuchając Charliego.
Gdy patrzyła na zbliżający się ogromny statek, jej oczy były wielkości dwóch spodków, a buzia zdawała się niezdatna do zamknięcia. A jednak, uwaga czarnoskórego odwróciła jej uwagę od tego potwornego widoku. Gdyby nie czas i miejsce, mężczyzna usłyszałby, że ona nie jest "Ty", ale ograniczyła się do innej uwagi:
- Z całym szacunkiem, sir, ale nie pan jest moim dowódcą.
Oczywiście, rozkaz miał sens, ale w momencie, gdy każdy będzie wydawał rozkazy byle któremu nawijającemu się niższemu stopniem, zrobi się totalny burdel. Wolała trzymać się swoich zasad i słuchać tych, których miała słuchać. Może była żołnierzem, ale nie uważała, by to uprawniało innych do pomiatania nią. Obejrzała się na Blacksmitha i Cole'a.
I rzeczywiście, okazało się, że ich drużyna ma być oddelegowana do ewakuacji personelu naukowego. To oczywiście nie przeszkadzało w rozwalaniu głów okolicznych zombiech nabitych na pal, ale ich główny cel był inny i aż miała ochotę wystawić język w stronę czarnoskórego żołnierza.
I wtedy ją trafiło. Chwila, moment... jak to? Ma nie brać udziału w głównych walkach? Ona? Szturmowiec? Już zabierała się za protestowanie, gdy doszedł do niej pewien fakt. Te okazy były kluczowe, nawet ona to rozumiała. Przygryzła wargę, po czym powiedziała tylko, nieco za głośno jak na komentowanie pod nosem:
- Kurwa! Nie tak miało być.
Nie czekając na oburzone spojrzenia czy inne reakcje, dała znak Blacksmithowi - a właściwie stuknęła go ponaglająco w pancerz kolbą strzelby i wskazała brodą - że skoro mają zabierać się stąd z panią doktor i dwójką Zbieraczy, to niech lepiej zabierają się do roboty od razu, choćby i serce miało Lillian pęknąć, że dostała jej się taka rola, a nie inna.
Właściwie to mogło być gorzej. Na szczęście była tylko sierżantem i nie musiała sobie zawracać głowy skomplikowanymi wyborami.

Wróć do „Galaktyka”