Targowisko dystryktu Kima było w istocie zbiorem straganów i stoisk, pospiesznie rozstawianych bezpośrednio na posadzce stacji, a w razie potrzeby jeszcze szybciej zwijanych. Tylko niewielka garstka lokalnych przedsiębiorców wywalczyła sobie pozycję i stanowisko pracy, które nazwać można było sklepem. Gęste i brudne powietrze, typowe przecież dla Omegi, tu zyskiwało dodatkowe walory, jak woń przegrzanej elektroniki czy smród spalonych olei i smarów. Względną ciszę, jaka mogłaby tu panować, gdyby mącił ją jedynie dźwięk potrzebnych do życia systemów i odległe dudnienie muzyki klubowej, zakłócały krzyki dziesiątek gardeł. Nie ze wszystkimi automaty tłumaczące, jakich miała przy sobie dwójka ludzi, były sobie w stanie poradzić. Skrzek vorch, nawet jeśli w przypływie dobrej woli jednego z przerażających swą fizjognomią obcych miał przypominać jeden z przyjętych dialektów handlowych, był dla nich niezrozumiałą kakofonią. Biorąc pod uwagę kawałki zniszczonych mechanizmów trzymane w dłoniach i niewielki zasób słownictwa przedstawicieli tego gatunku, prawdopodobnie próbowali oni zachęcić przechodniów do zmarnowania kilkuset kredytów właśnie u nich.
Peter i Dolores przedzierali się przez zatłoczony poziom, starając się nie zwracać uwagi na nachalnych chwilami sprzedawców. Poszukiwali quarianina, a miało to tę zaletę, że wywodzących się z Rannoh osobników jak na lekarstwo znaleźć można było w całej galaktyce i Omega na tym tle się nie wyróżniała. Zaciągnąwszy dla pewności raz czy dwa języka, dostrzegli w reszcie szczelnie opancerzonego mężczyznę przy ladzie jednego ze sklepów, o wdzięcznej nazwie
"Omega Market".
- Daj spokój, Marsh! Przecież dobrze mnie znasz! - quarianin wspomagał się obfitą gestykulacją w rozmowie z batarianinem stojącym tuż obok elektronicznego kiosku.
- Nie raz coś dla Ciebie załatwiałem, chyba należy mi się zniżka, co? - sprowadzony do obrony Rito brzmiał nieco żałośnie.
- Nie ma mowy! Z resztą, połowa sprzętu, który tu zniosłeś rozpadła się jeszcze na miejscu! Dobrze, że resztę ktoś zdążył wcześniej kupić. - najwyraźniej do kwestii jakości sprzedawanego towaru podchodzono tu bardzo luźnie. Koncept udzielania gwarancji musiałby bardzo nie spodobać się tutejszym sklepikarzom.
Ok, ok. To może chociaż resztę oddam... - chłopak kichnął
- ...przy następnej okazji? - quarianin szybko ustępował pola.
- Nie mam tyle, a naprawdę potrzebuję tych części do napraw! - tłumaczył, pociągając nieco nosem.
- Tak, tak. Numer z rozdartym kombinezonem. Wyobraź sobie, że nie jesteś pierwszym wyrzutkiem z waszej kosmicznej zbieraniny, który skończył na Omedze, dobra? Znam te sztuczki. - batarianin z kolei twardo obstawał przy swoim stanowisku.
- Przecież nie próbowałbym cię... - kichnięcie
- okłamać, Marsh! Naprawdę są mi potrzebne! - zaklinał się Rito.
- Skoro tak Ci zależy, to załatw kasę i wracaj. A na razie zejdź mi z oczu, marnujesz mój czas. - czterooki zbył go bez choćby jednego mrugnięcia.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąHej, tu Ahri'Zhao!
Zaczynamy zabawę z Peterem Kingiem i Dolores!
Deadline: Mnie się nie śpieszy, więc nie narzucam.
Kolejka: Peter > Dolores
Słówko komentarza. Zapis X > Y oznacza, że pierwszy odpisać powinien X, drugi Y. Analogicznie dla znaku <. Znak = natomiast oznacza, że osoby nim oddzielone mogą odpisywać na zasadzie pierwszy-lepszy.