W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Ahri’Zhao vas Orionis
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 372
Rejestracja: 2 cze 2012, o 10:28
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianka
Zawód: Medyk
Status: Członek załogi statku ludzkiego Widma. Wędrówkę ukończyła zdalnie (dzięki pomocy Rady), nie powróciła jeszcze na Flotyllę.
Kredyty: 10.535
Lokalizacja: Miasto Łódź
Medals:

[Sheol->Ferr]

24 lip 2012, o 14:46

Ahri, próbując poukładać fakty, które przed chwilą jej umknęły, w całość, zdążyła jedynie pomyśleć, że przypominanie iż program, Konrada nie wykrył ingerencji sygnału w jej zachowanie, nie było dla pani Komandor najlepszą linią obrony. Potem dostrzegła zbliżający się do niej żywioł i jej umysł drastycznie szybko zmienił priorytety.
Większość statków Flotylli, bez względu na rozmiar czy flotę do której należą, przeprowadza próbne ewakuacje. Te małe mogą sobie na to pozwolić, bo nie jest to wielkim problemem. Te duże muszą to robić właśnie że względu na to, jak trudna do przeprowadzenia jest to operacja. Gdyby katastrofa, bo tak należałoby to nazwać, zniszczyła Rayya, każdy jego mieszkaniec musi wiedzieć gdzie może szukać schronienia. Pamiętała jak kilkanaście lat temu próbę przeprowadzono na Tesleya. Wcześniej odbyły się bardzo długie zajęcia, na których tłumaczono im jak dokładnie powinni się zachowywać. Stary quarianin chodził w tą i z powrotem przed zgromadzoną grupą, pokrzykując punkty regulaminu. A więc:
Nie zbliżać się do źródła zagrożenia, jeśli nie jest to absolutnie niezbędne! Ahri nawet nie przyszła do głowy sytuacja, w której zdecydowałby się wejść w nadchodzącą zamieć. Rozsądek podpowiadał by wracać do łazika, ale dźwięk zatrzaskujących się drzwi wymierzył mu potężny cios w krocze i ten postanowił więcej się nie wtrącać. Jedyną opcją było więc wejście w głąb czegokolwiek, do czego prowadziła kamienna brama.
Nie panikować i nie siać paniki! Informować głośno o zagrożeniu! Najlepiej krzykiem! Szczerze mówiąc, Ahri tego podpunku nigdy nie rozumiała. Zamiast "Pragnę wszystkich poinformować, że zaraz możemy zginąć! jej gardło opuścił zadziwiająco zwięzły jak na nią komunikat.
- Biegiem! Do środka! Wszyscy! Już!
Nie biec na oślep! Starannie dobierać trasę ewakuacji! Do bramy prowadziła jedna, z punktu gdzie stała quarianka, bardzo krótka droga. Ahri uznała ten punk za nieistotny i puściła się biegiem do wejścia.
Najważniejsze! Upewnić się że nikt nie zostaje z tyłu! Nie pozostawiać towarzyszy! Medyczka zatrzymała się w progu, starając się nie blokować przejścia, ale na wszelki wypadek gotowa pomóc komuś, kto mógłby potknąć lub poślizgnąć się po drodze.
ObrazekObrazek GG: 21021010 Have killed many, Shepard. Many methods. Gunfire, knives, drugs, tech attacks, once with farming equipment. But not with medicine.
~ Mordin Solus
Bonusy:
  • - 30% koszt mocy
  • + 10% obrażenia broni
  • + 10% tarcze
  • + 10% pojemność pochłaniaczy
Ku uniknięciu wszelkich nieporozumień:Zwracając się do mnie jako do postaci, używaj rodzaju żeńskiego.
Zwracając się do mnie jako do użytkownika, używaj rodzaju męskiego.
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

24 lip 2012, o 18:45

Czy rozbrojenie Jess, było według Konrada dobrym pomysłem? Tak. Czy było to uzasadnione? Tak. Co miała na swoją obronę? Że widziała zjawę. Pozostawały więc dwie opcje, albo naprawdę widziała ducha, albo chciała technika nastraszyć. Pewnie rozmawiała ze siostrą, po ich rozmowie w stołówce, wypytała ją, przycisnęła i ta wypaplała o ich romansie. Kobieta się mściła!
- Zielone światełko działa w tym przypadku na twoją niekorzyść. Mogłaś więc to zmyślić. - ona jedna to widziała, ale gdyby wierzyć jej opisowi to wynikałoby, że to było złudzenie. Zielone światełko tutaj nic nie zmienia, bo program Straussa jest ułomny. Tak, to nie jest mistrzostwo i cud wszystkiego, ale zwykła próba wyszukiwania w piosence znanego fragmentu. Na nic się przydaje, jeżeli ktoś zagra inną melodię, bo ma ograniczony margines błędu. Poza tym, był robiony o skan jego mózgu, a nie innych. Program nie był przystosowany indywidualnie dla każdego z osobna i to mógł nie wykryć działania iluzji na jej mózg.
Sytuacja chociaż trochę napięta, to wydawała się być opanowana i nie miało dojść do eskalacji. To się zmieniło po tym, jak burza nagle się przesunęła i zaczęło walić ledwie kilka metrów od nich. Tu już nawet nie był ważny Maulson, który bez słowa wbiegł do środka, przez bramę i ich zostawił.
Wszyscy zaczęli pędzić w stronę wnętrza budowli, chcąc jak najszybciej się schronić. Wszyscy, bo i Konrad wolał odłożyć sprawę, do momentu kiedy będą bezpieczni. Tutaj nie było innego, racjonalnego wyboru. Dla pewności, że nikt nie zostanie, to w dobiegł do panny (miał nadzieję) doktor i wbiegł z nią do wnętrza, chroniąc się przed burzą.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

24 lip 2012, o 19:17

Wszystko potoczyło się nad wyraz spokojnie. Biorąc pod uwagę wcześniejszy strzał, ogólnie wymalowane na twarzach każdego "what the fuck" i nadciągające z frontu zagrożenie, poszło wręcz wspaniale. Nie spodziewała się, że pani komandor odda swoją broń, ale znów podziałała dyscyplina. W tym wypadku jednak słuszna, gdyż chaosu i konsternacji ekipa jak dotąd doświadczała już trochę zbyt często, zważając na to, że to dopiero początek. Dopiero początek, a już doświadczali okropnych zwidów i o mało co nie zginął przez to Konrad. Pięknie, po prostu pięknie.
Zaraz, czy była mowa o nadciągającym zagrożeniu? Ano tak, burza nagle poczęła przemieszczać się w błyskawicznym tempie. Jakby wiedziała, że oni tu są i zupełnie specjalnie próbowała wepchnąć ich do środka tej wydrążonej w zmarzniętej skale groty. Bo to było wydrążone, prawda? To nie był żaden starożytny budynek przykryty mroźnym płaszczem? "Dios mio, la mujer loca" - pomyślała, kierując wypowiadane w głowie słowa do siebie samej. W sumie i tak cieszyła się, że posiadała dość silną wolę, by nie popadać w paranoję z byle powodu. A myśli? Myśli przeplatane emocjami zawsze zaprzątały jej głowę, nie była przecież gethem, choć co złośliwsi lubili się o to wykłócać. Mimo, że jej wnętrzem od czasu do czasu targały emocje, zawsze podejmowała suche, racjonalne decyzje. A teraz racjonalizm podpowiadał "wiej". Tak też zrobiła, rzucając się pędem z Konradem za plecami do wnętrza pobliskiego... czegoś.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

24 lip 2012, o 20:43

Cała grupa, jak jeden mąż wpadła do jaskini, niemalże zabijając się o siebie, gdy dopadła ich w drzwiach silna zamieć, oprószając ich pancerze lekką warstewką śniegu. Podłoże było śliskie, a jak okazało się w środku prowadzące w dół. Ahri miała o tyle pecha, że kiedy zatrzymała się przy wejściu, poślizgnęła się i dosłownie zjechała kilka metrów w dół. Kiedy spojrzała w górę zobaczyła, że wszyscy bezpiecznie dostali się do środka i poza nią jedynie biedna Stark zaliczyła wywrotkę, lądując na ścieżce jakiś metr pod nią. Widok za wejściem nie prezentował się zbyt sympatycznie. Gęste kłębowisko śniegu, lodu i błyskawic uniemożliwiało widoczność dalej niż na dwa metry, więc pojazd z Jenkinsem zniknął im z oczu. Jedynym potwierdzeniem, że to przeżyli był fakt, iż na otwartym kanale wciąż słyszeli urywane komunikaty typu „Nic nbzzzt nbzzzzt bzest. Idbzzzzt dzzzej. Szbzzzt?”. Komunikacja wewnętrzna pomiędzy nimi zdała się działać, ale zapewne kontakt z SSV Bangkok to było złudne marzenie, skoro Jenkins i Parker byli odcięci. I cholera wie, czy to przeżyją.
Ale teraz musieli skupić się na trasie. Znajdowali się w tunelu o średnicy dwóch metrów, który prowadził w dół. Ściany zdawały się być z kamienia, o jakimś ciemnym zabarwieniu, co nadawało wnętrzu nieco ponurego wyrazu. Było na tyle ciemno, że zmuszeni byli włączyć latarki standardowo zamontowane przy każdym hełmie. Kiedy tylko zapalili światło, przestali się cieszyć, że nie zostali w łaziku. Teraz jednak nie mieli jak zawrócić. Ściany pokryte były napisami. Większości z nich nierozpoznawalni ale część z nich napisana była w rodowitym języku asari, część po krogańsku, quariańsku, czy też angielsku, a wszystkie głosiły te same kwestie czyli „Pomocy, umieramy, powoli” i „Kimkolwiek jesteś, uciekaj, uciekaj! Nie patrz za siebie!”. Niepokojące też zdawały się ślady w kamiennych ścianach. Znajdowały się na nich bure zacieki ale nie trzeba było być naukowcem aby zauważyć w nich zagłębienia po ryciu paznokciami. Ani specjalnie bystrym aby domyślać się czym zostały wysmarowane ostrzegawcze napisy. Jedno było pewne. Nie byli tu pierwsi.
W dole korytarza widzieli Maulsona, który stał przed jedną z ścian, z dłonią przytkniętą do niej. Poza tym stał nieruchomo, nie widzieli też jego twarzy, ale wyraźnie nie zareagował na pojawienie się zgrai towarzyszy w środku. Gdyby nie to, że widzieli jak się wcześniej porusza, można by go spokojnie uznać za posąg.
Nie mieli wyboru, musieli ruszyć w dół. Kiedy Konrad i Stark dotarli do towarzysza i próbowali do niego, przemówić ten dalej nie reagował. Cały czas stał z dłonią przy ścianie i poruszał ustami, zupełnie jakby z kimś rozmawiał, ale z jego gardła nie wydostawał się żaden dźwięk. Jego twarz wydawała się dziwnie blada i szara, zwłaszcza, iż wiedzieli, że był mulatem. Cokolwiek się z nim działo, wyglądało to jak jakiś psychotyczny trans. I teraz pozostawało pytanie, czy był to efekt leków czy tutejszego sygnału. Zerknięcie na własne omni-klucze wskazywało zielone diody, za to dioda Maulsona… nie paliła się wcale.

Carmen:
Kiedy ‘Doktor Perez’ Próbowała pójść w ślady towarzyszy, skierowała kilka kroków w dół i nagle… znalazła się zupełnie indziej. Nie miała jednak problemu z zorientowaniem się, gdzie była. Przed nią prezentowała się schludna siedziba Cerberusa, w której zazwyczaj stacjonowała. Tylko już od tej chwili, miała wrażenie, że coś się zmieniło. Na koncu korytarza przed nią stała dwójka naukowców i jeden zwiadowców. Kojarzyła ich. Smith i Smith oraz Nortman. Małżeństwo specjalistów od inżynierii genetycznej i ich syn, który zdecydował się pójść bardziej szpiegowską ścieżką kariery. Widziała rozmawiają ze sobą, stojąc do niej tyłem. Kiedy jednak usłyszeli jej kroki, odwrócili się powoli. I tutaj zaparło jej dech w piersi. Żadne z nich nie miało twarzy. Widziała dokładnie cienie w miejscu w którym powinny znajdować się oczy i usta, ale ich tam nie było, tylko pergaminowo-białe lica, przypominające upiorne maski. A mimo to, odezwali się do niej jak zwykle.
- Dzień dobry, Pani Carmen… Jak minął Pani dzień? – Odezwała się Doktor Smith, a małżonek zasalutował jej krótko. Jedynie jej syn, przekrzywił głowę, jakby w zaciekawieniu.

Ahri:
Kiedy już miała się wyprostować, nagle zauważyła że stoi nad nią znajoma sylwetka. Wciąż znajdowała się w ciemnym, przerażającym korytarzu, ale dłoń w jej stronę wyciągał Del'Somoza. Nawet przez maskę dostrzegała, ze się uśmiechał. Quarianie przez lata musieli opanować odczytywanie własnych emocji, inaczej mieliby problem z jakąkolwiek komunikacją. Chociaż do subtelności elcorów było im daleko.
- Wiedziałem, że jednak się po mnie zjawisz. Czekałem. – Odpowiedział spokojnie, wciąż czekając aż Ahri pozwoli sobie wstać. Wydawał się być równie realny, co reszta jej towarzyszy. Widziała nawet zaskoczenie wymalowane na ich twarzach, kiedy spoglądali na jej podobno zmarłego przyjaciela. Czyli… oni też go widzieli?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

24 lip 2012, o 22:02

Nierównomierny oddech towarzyszy po sprincie do wnętrza jaskini wydawał się odbijać echem na kanale ogólnym w jej hełmie. Sama też zresztą nie należała do najcichszych.
- Mało brakowało. Wszyscy są? - pytając, jej wzrok podążył po stromym zejściu w dół, gdzie kilka metrów od niej zatrzymały się po wywrotce Ahri i Stark. Co ciekawsze, zauważyła też inną sylwetkę, jeszcze bardziej w oddali. Czy to nie był ten żołnierz, który wszedł tutaj na chwilę przed nimi? Co to w ogóle za niesubordynacja... Patrząc na niego, po prostu nie mogło ujść jej uwadze to, co zobaczyła w tym momencie. Pomieszczenie napawało sięgającą maksimum grozą - całe wnętrze było niemal całkowicie wypełnione... ostrzeżeniami. W najróżniejszych językach. Asari, quariański, nawet krogańskie hieroglify, a w tym wszystkim wrzucony i wymieszany z innymi na szybko angielski. Mimo ogólnego zaniepokojenia, jakie czuła nie tylko w środku, ale widziała też po pozostałych, zostawała sceptyczna. Dobrze wiedziała, że to znów mogą być i najpewniej są jedynie halucynacje. Bardzo prawdziwie wyglądające halucynacje.
- Nie wierzyłabym temu wszystkiemu, co tu widać... pamiętajcie, że coś tu perfidnie wpływa na nasze zmysły - zaleciła jeszcze na głos, by później ponownie wrócić uwagą na wpatrzonego w ścianę Maulsona. Gdy reszta podążyła w jego kierunku, ona została nieco z tyłu, choć ciągle dotrzymywała im kroku.

Biały, prawie sterylny korytarz stacji Cronos. Carmen właśnie podążała do swojego gabinetu, gdy zauważyła na swojej drodze trzy znajome sylwetki - dwie w białych kitlach i jedną w lekkim, cerberusowym pancerzu. Usłyszała, że rozmawiają, nie mogła jednak dosłyszeć pojedynczych słów. Gdy kobieta podeszła bliżej, konwersacja nagle ucichła, a sylwetki stojące dotąd tyłem do niej, powolnym ruchem obróciły się w jej stronę. Pani doktor zagaiła tym samym, miłym tonem co zawsze. "Jezu, to nie może być prawda" - pomyślała, gdy twarze, a właściwie ich brak, skupiły na niej swoją uwagę. Pamiętała, co prawda jak we mgle, ale wiedziała, że jest tu coś nie tak. To nie dzieje się naprawdę. Nie może, była teraz... tak, na pewno była w jakiejś grocie, z dwoma żołnierzami Przymierza i quariańską doktor; nie była, do cholery, na Cronosie! MYŚL, CARMEN. Westchnęła ciężko i podążyła wolnym krokiem wprost na trzy - jak zdawała sobie sprawę - urojone sylwetki. Jeszcze przed chwilą w ich miejscu była ciągnąca się w dół droga, miała więc nadzieję, że omamy po prostu się rozpłyną, gdy pójdzie dalej.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Ahri’Zhao vas Orionis
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 372
Rejestracja: 2 cze 2012, o 10:28
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianka
Zawód: Medyk
Status: Członek załogi statku ludzkiego Widma. Wędrówkę ukończyła zdalnie (dzięki pomocy Rady), nie powróciła jeszcze na Flotyllę.
Kredyty: 10.535
Lokalizacja: Miasto Łódź
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

25 lip 2012, o 09:15

Starała się którąś kończyną natrafić na coś, co pozwoliłoby jej się zatrzymać. Po kilku krokach w głąb poślizgnęła się i teraz zjeżdżała ciemnym korytarzem w dół. Leżąc na brzuchu, widziała, jak sylwetki dwójki towarzyszy na tle śnieżnobiałego wejścia oddalają się od niej. Zatrzymała się nareszcie, pokonawszy kilka metrów. Przez chwilę nie wykonywała żadnego ruchu i z zamkniętymi oczami czekała, aż coś jeszcze się wydarzy. Nic jednak nie nastąpiło, a ona nie zaczęła dalszego zjazdu korytarzem. Odważyła się otworzyć jedno oko, ostrożnie, jak gdyby miało wytrącić ją to z chwilowej równowagi. Przed nią znajdowała się ściana pokryta czymś. Właściwie tylko tyle Ahri mogła o niej powiedzieć, gdyż tak daleko od bramy docierało zbyt mało światła, by mogła zobaczyć jakieś szczegóły. Powolnymi ruchami głowy, oraz obojgiem oczu, rozejżała się wokół. Dwie sylwetki na prawo od niej, wyróżniające się na tle zamieci, należały chyba do Konrada i doktor Perez. Kawałek dalej niż quarianka, po jej lewej, leżała chyba pani komandor. O wiele dalej widziała zarys jeszcze jednej osoby i mogła mieć jedynie nadzieję, że należała ona do szeregowego.
Włączyła latarkę. Gdy strumień światła padł na ścianę, Ahri ujrzała strzępek zdania w swym języku, wymieszany z symbolami pochodzącymi z dialektów wielu innych ras. Kilku nie poznawała, ale było tu pismo asari, salarian oraz ludzi, które poznawać, chcąc nie chcąc, nauczyła się na Orionis. Medyczka nie była poliglotką, w życiu codziennym zdawała się na translatory, i dopiero oświetlenie napisu w rodzimym języku pozwoliło zapoznać się z przekazem. Uciekaj! Uciekaj jak najprędzej! Keelah se'lai!
Ahri zaczęła omiatać słupem światła kamienną ścianę. Napisów były setki. Miała wystarczająco dużo doświadczenia w kontaktach z krwią, by poznać ją, nawet zaschniętą na murze. Wywierały na niej upiorne wrażenie, bo przez moment przyszło jej do głowy, że być może oni również będą po sobie musieli pozostawić takie ostrzeżenie.
Z odsieczą przyszły jednak słowa pani doktor oraz inna myśl w głowie quarianki. Jeśli tyle osób skonało tu, to gdzie są ich szczątki? Oczywiście myśl ta nie byłaby zbawienna, gdyby nie to, że w dzieciństwie zamiast historii o duchach, czytała naukowe publikacje. Potwór pożerający zwłoki nie przyszedł jej nawet do głowy i Ahri się uspokoiła.
Medyczka chciała dźwignąć się na nogi, gdy kątem oka dostrzegła wyciągniętą ku niej rękę. Pomyślała, że to Konrad, i chciała się jej chwycić, ale szybko wycofała swoją dłoń. Jako jedyna na tej ekspedycji należała do rasy, mającej u rąk po trzy palce. Zadarła głowę, co umieściło ją w bardzo pokracznej pozie.
- Del? - wymsknęło jej się. Widziała go przed sobą, ale przecież nie mógł to być on. Martwych nie spotyka się w miejscach takich jak to. W zasadzie wcale się ich nie spotyka. Ahri podniosła się o własnych siłach. Z początku starała się nie zwracać uwagi na widmo przyjaciela i wychyliła się, by dostrzec towarzyszy stojących za nim. Oni jednak wyglądali na zaskoczonych. Pokazywali sobie coś palcem, w miejscu, gdzie widziała quarianina.
- Del? Przecież to nie... To niemożliwe. Ty... Martwy, widziałam... Ja... Nie. - z ostatnim słowem jej głos się opanował. Brakowało jej wspólnych rozmów. Godzin spędzonych w kącie maszynowni, siedząc na skrzynkach pełnych sprzętu. I choć chciałaby, żeby do wypadku nie doszło i Del mógł faktycznie stanąć przed nią, to jednak się odbył. - Czy naprawdę widzicie przede mną quarianina? - zapytała ba ogólnym i zamachnęła się, by rozgonić omam. Jeśli ktoś naprawdę stał przed nią, otrzymałby cios w twarz.
ObrazekObrazek GG: 21021010 Have killed many, Shepard. Many methods. Gunfire, knives, drugs, tech attacks, once with farming equipment. But not with medicine.
~ Mordin Solus
Bonusy:
  • - 30% koszt mocy
  • + 10% obrażenia broni
  • + 10% tarcze
  • + 10% pojemność pochłaniaczy
Ku uniknięciu wszelkich nieporozumień:Zwracając się do mnie jako do postaci, używaj rodzaju żeńskiego.
Zwracając się do mnie jako do użytkownika, używaj rodzaju męskiego.
Stark
Awatar użytkownika
Posty: 292
Rejestracja: 12 lip 2012, o 11:23
Miano: Jessica Andromeda Stark
Wiek: 33
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Komandor Sztabowy, N5
Kredyty: 80.000
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

25 lip 2012, o 09:31

Stark biegła za wszystkimi. Z racji na swój wzrost nie była tak szybka jak większość, ale cóż, przebierała nogami jak mogła, nadrabiała kondycją. Wpadła za bramę i ŁUP! Poślizgnęła się, grzmotnęła o ziemię i zjechała w dół. -Fak... - Jęknęła podnosząc się na czworaki i zapalając latarkę. -Wszyscy cali? - Zapytała i rozejrzała się. Przed nią, nieco niżej leżała quarianka, chyba też się poślizgnęła, całkiem z przodu stał szeregowy, a za nią wyżej pani latynoska i Strauss. Andy wstała rozcierając sobie obity zadek. Kiedy stałą na nogach dostrzegła napisy. -Jasna cholera. To wygląda jak... krew... - Mruknęła przejeżdżając palcami po napisach i starej posoce na ścianie. Nie podobało jej się to, ale nie mieli co tak stać, napisy nie były omamem, bo wszyscy go widzieli... chociaż... nic nie jest tu pewne. Kobieta wzięła głęboki wdech, by uspokoić serce. Myśl racjonalnie. Nie panikuj. Przywołała się do porządku w myślach i ruszyła w głąb korytarza. -W porządku Ahri? - Zapytała mijając Quariankę, która powoli gramoliła się do wstania. Podeszła do szeregowego z przodu. -Mau... - Chciała zapytać czy wszystko w porządku, ale facet stał, szary jak popiół, gapił się tępo w ścianę przed sobą i macał ją dłonią, do tego chyba poruszał ustami, ale nic nie było słychać. Wolała go nie dotykać jeśli był w jakimś transie mogło to mu zrobić krzywdę, dlatego obejrzała dokładnie ścianę przed którą stał i z którą gadał. -Strauss, coś jest z nim nie tak. Bądź ostrożny. - ostrzegła kompana dalej badając ścianę.
ObrazekObrazek

Moje avki: ~1~, ~2~, ~3~
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

25 lip 2012, o 15:50

To co zobaczył Konrad wewnątrz budowli, trochę go zaskoczyło, choć spodziewał się czegoś takiego. Wszędzie było ciemno, podłoga pokryta lodem więc nietrudno było o poślizgnięcie się. Trochę się spietrał, kiedy Ahri i Jess zaczęły krzyczeć przestraszone, ale one po prostu się poślizgnęły i zjechały w dół. Tylko właściwie dokąd? Komunikacja głosowa z łazikiem była praktycznie niewykonalna, dlatego Strauss zaczął wysyłać do kierowcy, wiadomość tekstową.
Wszyscy są cali. Pozwiedzamy trochę, chcąc przeczekać burzę. Ustalenia bez zmian.
Jeżeli wiadomość dotrze, to powinna być czytelna w przeciwieństwie do sygnału audio i wtedy nie trzeba by panikować z łącznością.
Zainteresowanie otoczeniem, przyszło do niego dopiero, kiedy usłyszał w hełmie te "ochy" i "achy" od kobiet. Co za ironia, przebywać wśród kobiet i w środowisku na tyle nieprzyjaznym, że jak się spróbuje zdjąć kombinezon, to zgon murowany. To prawie jak przebywanie w przestrzeni kosmicznej i dowiedzenie się, że jakaś gorąca kobieta również się wybrała na spacerek w pustce.
Zaraz, o czym to miał myśleć? Ach tak, otoczenie. Włączył oświetlenie hełmu i obserwował z pewnym niepokojem ściany wymalowane krwią. Krew tych, którzy tu przybyli przed nimi.
- To jest prawdziwe - stwierdził technik, odrywając wzrok od ściany, zaraz po tym, jak zdołał odczytać jedne ze zdań - Ci co tu byli, oszaleli. Długie oddziaływanie tej technologi, może chyba coś takiego powodować.
Przez moment zapomniał o tym, że Stark była bliska zastrzelenia go, ale sobie o tym przypomniał i zaczął ją szukać wzrokiem. Znalazł ją i zobaczył jak idzie w stronę jakiejś osoby. To był chyba Maulson.
- Szeregowy Maulson - odezwał się haker, idąc w stronę żołnierza, który odwalił samowolkę - Co ja mówiłem o trzymaniu się razem? Skoro zauważyłeś burzę jako pierwszy, to mogłeś chociaż ostrzec innych.
Facet nie odezwał się ani słowem i praktycznie Konrad znalazł się tuż przy nim, kiedy pani komandor się odezwała. Przez jakąś chwilę go trochę obserwowała, a gdy zaczął to robić również i dowódca wyprawy, to miał dziwne wrażenie, że to była wina leku od Ahri. W głowie inżyniera już się szykowała kolejna teoria, która miała wyjaśnić stan jego podwładnego.
- Ahri, pozwól tu na moment - powiedział, patrząc wpierw na swój wyświetlacz, a potem na wyświetlacz szeregowego. Brak koloru był w tym przypadku gorszy od czerwonego - On się chyba wyłączył.
Ściana, którą dotykał Maulson, zadziałała na niego w jakiś sposób, ale Strauss nie miał pojęcia jak i dlaczego na niego, a nie na innych. To może jednak była wina leku? Tylko on go zażył i tylko on zareagował w taki sposób.
Usiadł na podłodze, po turecku i przyłożył rękę do hełmu, by znaleźć oparcie dla głowy.
- To technologia psioniczna. Nie ma przed tym ochrony. Mimo wszystko, do działania potrzebuje ona źródła zasilania. Gdzieś musi być generator, który to zasila. - włączył szybko swój omni-klucz i zabrał się za wyszukiwanie sygnatur energetycznych we wnętrzu budowli. Może udałoby mu się znaleźć agregat, co to zasila to urządzenie.
- Stark, weź tu sprowadź nasze doktory, niech się nie pogubią w ciemności.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

25 lip 2012, o 17:06

Im dłużej przyglądali się ścianom, im dłużej próbowali tłumaczyć sobie racjonalnie, że to nie miało prawa bytu, tym bardziej upewniali się, że jednak jest prawdziwe. Żadne zapewnienia czy mantry w głowie, czyli to co działało wcześniej, nie dawały żadnego efektu. Napisy nie znikały i zniknąć nie chciały. Pozostawało pytanie, czemu nikt nie zarejestrował zaginięcia, śmierci czy cokolwiek mogło się wydarzyć takiej grupy osób. Gdzieś to musiało być odnotowane. Bo jeśli nie, to jaka była szansa, że w razie odcięcia ktokolwiek znajdzie ich? Mimowolny zimny dreszcz przebiegł każdemu przytomnemu po plecach.
Carmen ruszyła przed siebie z głęboką nadzieją, że minięcie upiornych naukowców wyrwie ją z tego dziwnego snu czy omamu jednak to nic nie dawało. Dotarła do końca korytarza, który potem skręcał w prawo, tak samo jak w bazie. A przynajmniej takie było jej święte przekonanie. Kiedy dotarła na miejsce, nic się nie rozpłynęło, korytarze ciągnęły się dalej. Skręciła w prawo w nadziei, że może jednak po tym efekt minie, ale nic takiego się nie działo. Sylwetki za nią wciąż tam były i przypatrywały jej się uważnie. Usłyszała jak Doktor po prawej, mówi spokojnie.
- Smith, kochanie, weź sprowadź tu naszą szefową, bo jeszcze się pogubi. – Teraz widziała jak mięsnie pod gładką twarzą poruszają się, kiedy przemawiał, co wyglądało upiornie i nadawało osobie przerażająco groteskowy wyraz.

Ledwie Konrad skończył swoje zdanie, a zauważył jak Doktor Perez mija ich z mało przytomnym wyrazem twarzy i skręca w korytarz po ich prawej. Niemalże w tym samym momencie, siedząca u góry schodów Ahri, rzuciła w powietrze „Czy naprawdę widzicie przede mną quarianina?”. Jak mogli przewidzieć, nikogo tam nie było. Tylko powietrze i opadające powoli płatki lodu i śniegu. Skan omni-klucza faktycznie wykazał centrum sygnału gdzieś na wschód tego podziemnego labiryntu. Kto wie jednak jak długa droga prowadziła co celu? Wyłączenie sygnału bez innego terminala, też byłoby raczej mało możliwe. Szkoda, że nie mieli niczego jak kroganin, czym mogliby rozwalać ściany. Kiedy uniósł wzrok za Doktor Perez, widział jak kierowała kroki w dół korytarza. Oświetlenie jej hełmu pokazywało, że dalej się rozszerza, zapewne tworząc jakiś pokój czy inne szersze pomieszczenie.

Niemalże mogła widzieć smutek w dwóch jasnych punkcikach za wizjerem. Obserwował ją i nim zdążyła machnąć mu ręką przed twarzy zbiegł w dół korytarza i zniknął za rogiem, prowadzącym dalej w mrok. Nie widziała go więcej, ale kiedy sie rozejrzała teraz widziała jedynie Konrada, Stark i Maulsona w dole Sali i Konrada mówiącego coś do niej. Doskonale rozpoznała swoje imię. „Ahri pozwól tu na moment”. A więc nie był prawdziwy? Przez dłuższą chwilę miała wrażenie, że jednak wszyscy na niego patrzą. A może patrzyli na nią? Czuła, że jej głowa jest dziwacznie ciężką i miała problemy z skupieniem się na czymkolwiek. Z trudem udało jej się wstać i skierować w dół Sali, by znaleźć się obok Konrada, komandor i szeregowego w dziwacznym transie. Widziała jak jego usta się poruszają, palce drapią ścianę a oczy drżały ledwie widocznie. Był przytomny ale przypominało to specyficzny stan katatonii lub napadu psychozy. Nie reagował na żaden bodziec z zewnątrz, aż quarianka niechcący nie szturchnęła lego ramienia. Wtedy nagle zaczerpnął oddechu i złapał ją za ramiona. Potrząsał nią lekko i patrzył w oczy z obłędem w oczach. Mimo to jego głos wciąż był nieludzko spokojny, co wzbudzało jeszcze większy niepokój.
- Oni zaraz tu będą, musimy iść dalej. Szybko. Uciekajmy, w głąb, póki mamy szansę. – Potem tylko wpijał palce w ramiona quarianki, patrząc na nią w wyczekiwaniu.

Stark zdążyła jedynie zarejestrować przechodzącą obok ludzką Doktor, kiedy nagle... poczuła zawrót głowy. Po otworzeniu oczu, kiedy chciała spojrzeć w górę, okazało się, że niczego tam nie ma, tylko ściana. Stała sama po środku korytarza, który wydawał się zupełnie inny. Tylko na ścianie obok znajdował się wielki, świeży napis „Pomoc” I ostatnia rozmazana litera, która zapewne miała być ‘y’, ale ktoś nie zdążył tego zapisać. Gdzie byłą reszta? Czemu czuła się tak dziwnie zmęczona. Jedyna droga którą miała przed sobą to wprost, w długi, oświetlony żarówkami halogenowymi. Nim zdążyła się dobrze przyjrzeć temu miejscu, nagle ściana za nią rozciągnęła się w formę przypominającą człowieka, próbującego uwolnić się z grubego materiału gumy. Dziwacznie wykrzywione ręce wyciągały się w jej stronę, wykrzywiona w wyrazie cierpienia twarz, otworzyła usta i nieludzkim krzykiem wrzasnęła „UCIEKAAAAAAAAAAAJ!”.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Stark
Awatar użytkownika
Posty: 292
Rejestracja: 12 lip 2012, o 11:23
Miano: Jessica Andromeda Stark
Wiek: 33
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Komandor Sztabowy, N5
Kredyty: 80.000
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

25 lip 2012, o 17:42

Po pierwsze, Stark nie krzyczała zjeżdżając w dół. Stęknęła gdy przywaliła o ziemię, ale nie darła mordy jak przerażona nastolatka. Nie było powodu, poza tym, była na to za stara i za poważna. No ale wróćmy do tego co dalej. Stała ze Straussem, on gawędził z szeregowym a ona oglądała ścianę, ale cóż...ściana to ściana. -Gorzej jeśli źródłem zasilania jest w ogóle nie znana nam technologia. A prawdopodobnie tak może być. Sam sygnał płata nam figle. - rzuciła odwracając się do szefa. W tym momencie minęła ich jak gdyby nigdy nic pani doktor. Stark zamrugała, a potem spojrzała w górę na quariankę która zadała dziwne pytanie. Zimny dreszcz przebiegł Andy po plecach, to nie było fajne. Działo się tu coś dziwnego. Nawet program Straussa nic nie dawał, kiedy widziała zjawę miała zielony sygnał... czyli albo program nie działa dobrze, albo nie są tu sami. Nie wiedziała co byłoby lepsze, ta druga opcja przynajmniej oczyściłaby ją z zarzutów, że chciała zabić szeregowca... w ogóle jakie to było niedorzeczne! Jakby chciał go zabić to by już nie żył... snajper nie chybia, nie w tak czystej sytuacji. No proszę. Strauss polecił jej by wróciła po kobiety, po jedną już iść nie musiała, bo sama przyszła... i poszła, chciała więc ruszyć po Ahri. Nie zdążyła jednak zrobić kroku naprzód, kiedy potwornie zakręciło jej się w głowie, oparła się o ścianę by nie upaść i zamykając oczy wzięła kilka oddechów by wrócić do siebie. Gdy otworzyła oczy nikogo nie było. -Kurwa mać. - Mruknęła zastygając na kilka chwil w bezruchu. Wstrzymała na trzy sekundy oddech, to wystarczyło by w głośnikach usłyszeć oddechy towarzyszy, normalnie rzecz niedostrzegalna, w takiej chwili bardzo istotna. Nie widziała nikogo, ba była w inny korytarzu, może słuch chociaż jej nie siadł? Jeśli miała kontakt z ekipą powinna słyszeć ich oddechy. Tak czy siak zaczęła ponownie oddychać i rozejrzała się. Nie traciła zimnej krwi, w każdej chwili musiała być opanowana, a miarowe oddechy pomagały jej w panowaniu nad sobą. Nie czuła się dobrze, jakoś słabo, nie mogła więc pozwolić sobie jeszcze na nerwy czy panikę. Dostrzegła napis pomocy, który w ogóle nie poprawił jej humoru, ale kiedy spojrzała dalej w korytarz, w drogę, którą tylko mogła pójść dalej i zobaczyła halogeny, od razu coś krzyknęło, "tu nie było halogenów do cholery". -Strauss, zespół? Ktoś mnie słyszy? Stoję w jakimś korytarzy oświetlonym halogenami, nie widzę was. - Powiedziała do mikrofonu. Liczyła, że jeśli oni słyszeli ją i ona w dziwny sposób nie wyparowała z miejsca w którym stała obok Straussa, to jak nią szarpną, potrząsną, to się ocknie.
Jakby mało było wszystkiego ze ściny, jakby w gęstej gumy wyłoniła się jakaś humanoidalna sylwetka wrzeszcząc jedno słowo. Nawet nie zasłoniła uszu, to głupi odruch, a miała hełm przecież, skrzywiła się i odskoczyła by to coś jej nie złapało. -Nie czuję się najlepiej. Tu wszystko każe mi uciekać... - Dodała do mikrofonu nie spuszczając oka z tej krzyczącej sylwetki. Nie uciekała, jeśli zacznie biec, a ma to przełożenie na jej ciało, to ucieknie towarzyszom, a nie mieli się rozdzielać. Sprawdziła wynik skanu swojego organizmu na omnikluczy, jakie ma światełko i dalej patrzała na sylwetkę pilnując by być poza zasięgiem jej łap, w razie co, gotowa był sięgnąć po karabin.
ObrazekObrazek

Moje avki: ~1~, ~2~, ~3~
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

25 lip 2012, o 21:42

Wraz z rozwojem sytuacji, Konrad miał poważne wątpliwości co do tego, czy opuszczą to miejsce żywi. Co prawda udało mu się namierzyć potencjalne źródło zasilania urządzenia, ale spora część drużyny albo miała zwidy, albo świrowała. Jeszcze tylko brakowało, by i on dostał jakiejś schizy. Póki jednak tak się nie stało, to wolał działać. Wstał z miejsca i rozejrzał się po swoich psycholach z drużyny. Latynoska szła przed siebie jak w transie, Ahri miała zwidy ale była chyba normalna, no ale trzeba było przytrzymać doktorkę od mózgów.
- Ahri, zajmij się Maulsonem, a ja pójdę po doktorkę, zanim zrobi sobie krzywdę. - tyle miał do powiedzenia, bo zaraz za nią pobiegł, żeby ją dogonić. Architektura struktury wskazywała, że szła do jakiegoś pomieszczenia i cholera jedna wie, czy celowo, czy nie.
- Perez. - zawołał za nią na prywatnym kanale i chyba można było go za to skrzyczeć. Że też myślał o takich rzeczach, kiedy kobieta była w transie i powinien ją ratować, zamiast grzebać przy komunikatorze - Halo, paniusiu. Zatrzymaj się.
Kobieta szła i o ile nie zaczęłaby biec, to dogoniłby ją i położył jej rękę na ramieniu, by się zatrzymała. Gdyby to nie pomogło, to po prostu zagrodziłby jej drogę własnym ciałem.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

26 lip 2012, o 10:16

Poszła przed siebie a... a zjawy wcale nie znikały. Więcej, nadal mówiły i patrzyły się na nią. Coraz bardziej czuła, że przez całą tą sytuację brakuje jej powietrza. Korytarz był identyczny jak na Cronosie, ale przecież nie mogła być na stacji skoro przed chwilą była na Ferr! Jakie to niedorzeczne. Dlaczego te koszmarne sylwetki nie chcą się po prostu ulotnić? Już wystarczy, do cholery!
Czarę szaleństwa przelał dotyk. Czy to znaczy, że to coś wpływa też na zmysł dotyku? Dłoń na jej ramieniu przyprawiła ją o dreszcz na karku i szybsze bicie serca. Biotyczna poświata znowu się nasiliła, choć wcale tego nie planowała. Powoli odwróciła głowę w stronę ręki i to, co zobaczyła, z powodzeniem można było zaliczyć do jej najgorszych "koszmarów" kiedykolwiek. Młody zwiadowca bez twarzy "spoglądał" na nią swoim bezosobowym, anonimowym wzrokiem - o ile można było nazwać tak czynność wykonywaną przez kogoś bez oczu. Wcześniej nie zauważyła pewnego przeraźliwego faktu, który aktualnie mogła dojrzeć przez małą odległość między nią a tą straszną wizją... Skóra była niczym naciągnięta, pół-przezroczysta powłoka, za którą znajdowały się widoczne kształty gołej czaszki. Puste niczym próżnia oczodoły były tym, co w całej tej iluzji było zdecydowanie najgorsze.
Odruch bezwarunkowy: uciekać albo bronić się. Tym razem zwyciężyło to drugie, przez spoczywającą nadal na jej ramieniu rękę. Prawą dłonią zamachnęła się i uderzyła z całej siły w twarz na wysokości szczęki, wspomagając się dodatkowo dość pokaźnym strumieniem biotycznym. Zaraz po tym omamy po prostu zniknęły, a na ziemi zamiast "synka" dwójki naukowców, leżał uderzony przed chwilą Konrad. Podbiegła do niego i kucnęła, próbując pomóc mu wstać. To nie tak miało się potoczyć, zdecydowanie nie tak. Nie mogła jednak postąpić inaczej i doskonale zdawała sobie z tego sprawę - w przeciwnym wypadku omamy mogły trwać dalej. Nie wiadomo tylko, czy Strauss będzie tego samego zdania.
- Wiem jak to wygląda, ale... - jej głos, wypowiadany na kanale prywatnym do Straussa się urwał, po czym westchnęła ciężko - przez chwilę wydawało mi się, że jest pan jedną z tych koszmarnych wizji.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Ahri’Zhao vas Orionis
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 372
Rejestracja: 2 cze 2012, o 10:28
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianka
Zawód: Medyk
Status: Członek załogi statku ludzkiego Widma. Wędrówkę ukończyła zdalnie (dzięki pomocy Rady), nie powróciła jeszcze na Flotyllę.
Kredyty: 10.535
Lokalizacja: Miasto Łódź
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

26 lip 2012, o 12:57

Zjawa spojrzała na nią smutnymi oczami jej przyjaciela i uciekła. Rękę, która nie sięgnęła celu, Ahri trzymała jeszcze chwilę, wyciągniętą w kierunku, w którym uciekł omam. Na usta cisnęło jej się słowo "wybacz", ale je powstrzymała. Tak jak no... nie przeprasza powietrza za to, że przez nie przechodzi tak nie będzie przepraszać złudzenia za to, że próbuje... że chce się go pozbyć. Usłyszała, że woła ją ktoś. Chyba Konrad. Chyba chciał, żeby podeszła. Nie była pewna, nie skupiła się na słuchaniu. Keelah, nie mogła skupić się na niczym. Była w... jaskini? Nie, budowli. Prowadziła do niej brama. W lodzie. No tak, Ferr. Ferr... Przylecieli badać sygnał, wiadomość. Myśli wydostawały się z jej głowy w tempie wody kapiącej z kranu. W drodze szeregowego, komandor i Konrada powtarzała sobie, co tu robi.
Maulson stał oparty o ścianę, bardzo blady, poruszał bezdźwięcznie ustami. Trans? Sygnał? No bo przecież nie mogły tego wywołać jej leki, prawda? No... prawda? Co się z nim działo? Ahri chciała machnąć mu ręką przed oczami, ale przez przypadek zawadziła o jego ramię. Mężczyzna ocknął się i złapał ją swymi sporymi, silnymi rękoma. Zaczął mówić coś, co w tej sytuacji dla quarianki było jedynie bełkotem. Myślała o wiele zbyt wolno. To, że szeregowy nie chce jej skrzywdzić, przyszło jej do głowy dopiero po chwili. Za późno. Swoimi słabymi rękoma próbowała już oswobodzić się z jego uścisku, a ciężar jej ciała i kombinezonu znalazł się w miejscu tak niekorzystnym, że medyczka najprawdopodobniej się wywróci. Jeśli będzie miała szczęście, nie pociągnie za sobą Maulsona.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek GG: 21021010 Have killed many, Shepard. Many methods. Gunfire, knives, drugs, tech attacks, once with farming equipment. But not with medicine.
~ Mordin Solus
Bonusy:
  • - 30% koszt mocy
  • + 10% obrażenia broni
  • + 10% tarcze
  • + 10% pojemność pochłaniaczy
Ku uniknięciu wszelkich nieporozumień:Zwracając się do mnie jako do postaci, używaj rodzaju żeńskiego.
Zwracając się do mnie jako do użytkownika, używaj rodzaju męskiego.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

26 lip 2012, o 16:15

Stark ku swojemu przerażeniu, nie tylko nie widziała nikogo ale też nie słyszała. Kiedy cofnęła się do tyłu od dotyku dziwacznej maszkary wyciągającej ręce z ścian ku niej, potwora na chwilę zamarła, przechylając głowę na bok a po kamiennych policzkach pociekła ciemna posoka. Czy to coś płakało? Na chwilę zapadła cisza, nim we wszystkich ścianach pojawiły się podobne twarze, kilkanaście twarzy wykrzykujących to samo. „Uciekaaaaaaaaaaaaaaaj”. Katatonia przerażających dźwieków odbijała się po korytarzu i w jej uszach chyba kilka minut, nim nagle zamilkło i tylko ciche echo towarzyszyło niepokojącemu spokojowi jaki zapanował nagle. Niosący się echem szeptem niósł słowa „Wszyscy Twoi przyjaciele nie żyją. Jesteś tutaj sama, jak i my... Sama, sama, sama...”. Podświadomość w podejrzany sposób podpowiadała jej, że to prawda. Miała dziwaczne przeczucie zatarcia. Trudno było jej się skupić na logicznym myśleniu. Raz była pewna tego, że nie powinno jej tu być, że niedawno stała jeszcze nad Maulsonem pogrążonym w transie, a raz była przekonana, że echo powtarzało tylko fakty, które miały miejsce kilka dni temu. Widziała zaschnięty ślad krwi na ścianie za sobą, przypominając sobie, że tam rozbiła się głowa Konrada od ciosu. Właśnie, czyjego? Nagle usłyszała odgłos wystrzału i stała z powrotem na dole korytarza, w otoczeniu grupy, która przed chwilą wydawała jej się martwa.

Carmen miała naprawdę zacne zamiary, miała w planie pozbyć się czegoś, co chciało ją skrzywdzić. Cios wzmocniony biotyką poleciał w stronę dziwacznej istoty. Na szczęście, przynajmniej dla Konrada, źle wymierzyła kąt i pięść trafiła mężczyznę na wysokości obojczyka, gdzie tarcza pochłonęła większość obrażeń. W czasie dotknięcia pancerza zauważyła jak powoli iluzja lub wpływa sygnału mijały a jej dłoń uderzyła w nic nie świadomego blondyna. Haker, mimo że posiadał tarcze, od impetu uderzenia poleciał do tyłu uderzając plecami o ścianę. Przez kilkanaście sekund nie potrafił złapać oddechu i zamroczyło go na tyle, że nie kontaktował co się dzieje. Zrozumiał, że oberwał dopiero kiedy odzyskał względną sprawność i spojrzał wprost w niebieskiej oczy latynoskiej pani doktor. Widywała się autentycznie skruszona i przestraszona, wiec mimo zawrotów głowy potrafił jasno wywnioskować, że zapewne oberwał biotyką. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, że leży na korytarzu w podziemnej kopalni na Logasiri, ale wrażenie zaraz minęło i przypomniał sobie, że jest na Ferr.

Ahri próbowała uwolnić się z ramiona Maulsona, ale było to dość trudne, jako, ze mężczyzna był silniejszy a uścisk mocny. W efekcie w końcu udało jej się go odepchnąć ale poleciał na przeciwległą ścianę i osunął się po niej, rozglądając totalnie zdezorientowany. Ahri sama upadła na cztery litery obijając tył głowy o kamienną ścianę za sobą. Miała ją przysłoniętą hełmem ale i tak poczuła zawrót głowy i zobaczyła ciapki przed oczami. Widziała przed dobą rozmazany lekko obraz. Na podłodze siedział Maulson, sięgając po swoją broń. Za nim znajdowała sie Doktor Perez i Konrad. Zdołała zobaczyć jedynie jak latynoska zamachuje się pięścią i celuje prosto w mężczyznę, a jej dłoń płonęła lekkim błękitem. Zauważyła jeszcze jak Maulson nagle zrywa się nadzwyczaj szybko i znajduje się za nią, brutalnie unosząc ją do góry, mimo że nogi odmawiały posłuszeństwa. Usłyszała strzał. Strzelił do niej? Nie, chyba nie, czułaby cokolwiek, poza zawrotami głowy i nieprzyjemną ociężałością.

Rozmyślania czy działania wszystkich przerwał nagle wystrzał. Maulson stał za quarianką, trzymając ją przy sobie. Najpierw wystrzelił w górę, chyba aby zwrócić uwagę wszystkich, nim przyłożył pistolet do jej skroni. Kat, spokojnie przestrzeli zarówno tarcze jak i materiał quariańskiego kombinezonu, przede wszystkim z takiej odległości.
- Wszyscy, zbierzcie się razem i idziemy dalej, bez głupich ruchów, najmniejszy podejrzany ruch a odstrzelę pani doktor łeb. – Jego głos wciąż był nienaturalnie spokojny a postawa pewna. Wiedzieli, że był na dragach od Ahri. Cokolwiek mówił, raczej nie było żartem czy blefem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

26 lip 2012, o 21:55

Nie miał pojęcia, co się właściwie stało, bo kiedy się ocknął, to leżał obolały pod ścianą i klęczała przy nim jakaś kobieta. Kim ona była? Dlaczego bolała go klatka piersiowa i czuł się jakby schlał się w gorzelni? Coś do niego mówiła i chyba miała to być jakaś forma przeprosin, albo wyrażenie troski. Nie miał pojęcia, do póki nie śmignęła mu na moment myśl, kim jest kobieta przed nim. Uśmiechnął się i wyciągnął rękę, którą położył na hełmie Carmen, a która normalnie miała dotknąć jej policzka.
- Vanessa - powiedział trochę głupkowatym, radosnym głosem - Ja miałem ciebie uratować, nie ty mnie.
Przez moment chyba kompletnie nie kojarzył, co się działo. Później zaczęły przybywać obrazy, które mówiły mu, gdzie się znajduje i kim jest kobieta przed nim. Zsunął wtedy dłoń i próbował sobie przypomnieć, co miało miejsce.
Potem padł strzał. Tak, dźwięków otoczenia i rozmów na ogólnym, to nie miał wyłączone w komunikatorze. Tylko lekko ściszone.
- Eee... - nie mógł sobie przypomnieć jego nazwiska - szeregowy?
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Ahri’Zhao vas Orionis
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 372
Rejestracja: 2 cze 2012, o 10:28
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianka
Zawód: Medyk
Status: Członek załogi statku ludzkiego Widma. Wędrówkę ukończyła zdalnie (dzięki pomocy Rady), nie powróciła jeszcze na Flotyllę.
Kredyty: 10.535
Lokalizacja: Miasto Łódź
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

27 lip 2012, o 07:05

W myśl tego, że każdej akcji towarzyszy reakcja, chcąc odepchnąć Maulsona, Ahri została odepchnięta. Oboje wylądowali na przeciwległych ścianach korytarza. Głową uderzyła o kamień i ból jaki w związku z tym poczuła od razu przypomniał jej podróż Spectre nad powierzchnią Logasiri. Miała już nawet nakrzyczeć na Nera, by latał ostrożniej, ale ostrość widzenia wróciła.
Przed nią, szeregowy, niczym lustrzane odbicie, przyjął taką samą pozycję jak ona, ale po drugiej stronie korytarza. Kawałek dalej, w głąb korytarza, jej wzrok załapał się akurat na scenę, gdzie Konrad otrzymuje potężny cios pięścią, od biotyka. To chyba musiała być doktor Perez. Ahri przypomniała sobie, że na zewnątrz widziała już kobietę otoczoną poświatą pola efektu masy. Plamki przed oczami, jakie zdobyła przy nagłym kontakcie ze ścianą, oraz ogólne rozmazanie wizji, nie pozwalały jej dostrzec szczegółów. Maulson trzymał coś w ręku. Zawodowy żołnierz rozpoznałby broń bez problemu, dla medyczki był to obecnie trochę rozmazany szary kształt, do tego przysłonięty piękną błękitną plamą.
Gdy szeregowy błyskawicznie podniósł się, dobiegł do niej i szarpnął ją do góry, Ahri pomyślała przez chwilę, że próbuje jej pomóc, choć niezbyt delikatnie. Faktycznie, mężczyzna ustawił ją do pionu, ale trzymał bardzo mocno. Usłyszała strzał. Strzelił do niej? Musiałby chybić. Czuła tylko ten tępy ból głowy, z którym poznała się na myśliwcu. Potem Maulson powiedział coś, co sugerowało, że gotów jest zrobić jej krzywdę. Jego, znieczulony, spokojny głos nie kłamał. Ahri szarpnęła się lekko.
- Puszczaj, proszę. - wychlipała. W jej głowie dwie potężne fale myśli starły się ze sobą, wywołując burzę. Strach i świadomość. Pierwsze; że za chwilę może zginąć. Drugie; że znajdując się pod wpływem środków które mu dała, najprawdopodobniej wypełnia polecenia czegoś, co znajduje się gdzieś w tej budowli. Że sama się w to wpakowała.
ObrazekObrazek GG: 21021010 Have killed many, Shepard. Many methods. Gunfire, knives, drugs, tech attacks, once with farming equipment. But not with medicine.
~ Mordin Solus
Bonusy:
  • - 30% koszt mocy
  • + 10% obrażenia broni
  • + 10% tarcze
  • + 10% pojemność pochłaniaczy
Ku uniknięciu wszelkich nieporozumień:Zwracając się do mnie jako do postaci, używaj rodzaju żeńskiego.
Zwracając się do mnie jako do użytkownika, używaj rodzaju męskiego.
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

27 lip 2012, o 10:14

No tak, skoro oni wszyscy miewali już stany kwalifikujące się do ostrej psychozy od kiedy tutaj przybyli, to czemu i Konrad miał ich nie mieć? Odsunęła się nieznacznie w tył, gdy mężczyzna położył jej rękę na hełmie. "Vanessa", co? Czy to nie było imię Widma, które było współorganizatorem tego wszystkiego? Cóż, nie jej to teraz broszka, by zastanawiać się nad słowami majaczącego.
Strzał. "Co do cholery...?" - Uniosła głowę znad miejsca, w którym się znajdowała i zobaczyła żołnierza Przymierza. Grożącego i trzymającego broń wycelowaną w doktor Zhao. Ogólny bajzel zaczynał robić się coraz większy - nie byli przecież przygotowani na aż tak silne oddziaływanie tych omamów. Jeśli dalej tak pójdzie, oni wszyscy, łącznie z nią - idąc za niedawnym atakiem na Konrada - powybijają się jak varreny do walk zamknięte w jednej klatce. Chciała wysłać wiadomość do Parkera, o ile cokolwiek doszłoby na zewnątrz, ale nie miała teraz czasu.
- Maulson, co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknęła do szeregowego, podnosząc się prędko i wykonując krok w jego stronę. Nie chciała niepotrzebnie narażać quarianki, toteż zatrzymała się w jeszcze "bezpiecznej strefie". Chwilę później pomyślała, że przecież on może zaprowadzić ich do źródła, dlatego wyprostowała się i poczekała, aż podejdzie też reszta. Mimo wszystko, była gotowa, jeśli coś pójdzie nie tak, by rozwalić Maulsonowi łeb biotyką.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Stark
Awatar użytkownika
Posty: 292
Rejestracja: 12 lip 2012, o 11:23
Miano: Jessica Andromeda Stark
Wiek: 33
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Komandor Sztabowy, N5
Kredyty: 80.000
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

28 lip 2012, o 18:30

Nie słyszała ich, nie widziała, nikt nie odpowiadał, głośniki były głuche. Patrzała na to coś wystające ze ściany i nawoływała towarzyszy, na nic. Niby wiedziała, że powinni być obok niej, ale nie... zaczynała w to wątpić, nawet jej podświadomość, logika zawodziła! Tu nie było logiki! Kiedy kakofonia słów niemal nie rozerwała jej bębenków cofnęła się znowu odruchowo zasłaniając uszy dłońmi, w efekcie przyciskała je do hełmu. -Zamknij się! Zamknij! - Wrzasnęła rozpaczliwie chcąc wrócić, chcąc odzyskać zdrowe postrzeganie tego co było, a nie tego co ktoś, albo coś, co chciało pokazać. -Strauss!! - Ryknęła w mikrofon, wzięła kolejny oddech by znowu zawołać, ale wszystko przerwał strzał. Kobieta stała z roszącym się na czole potem i oddychając szybko znowu w korytarzu na Ferr. To jednak co zobaczyła wcale nie było lepsze. Strauss leżał wyraźnie oszołomiony, latynoska koło niego, a szeregowy trzymał przy sobie quariankę celując jej spluwą w łeb. Kazał się zejść i ruszać dalej, bo ją zabije. Wiedział kogo wybrać, gdyby zdecydował się na Stark już leżałby na glebie z wykręconym ramieniem i rozbrojony, niestety.
-Spokojnie szeregowy. Zrobimy co każesz. - Odezwała się Stark, która wróciła z impetem na Ferr, wolała tą sytuację, wiedziała co jest, wiedziała jak mogą się zachować, jakie jest ryzyko, w omamach nie była pewna niczego. Podeszła jednocześnie do Strauss i podniosła go z gleby do pionu, a gdy na kilka chwil spotkali się oczami między wizjerami skinęła mu głową by zrobili co szeregowy chciał. nie mogli teraz nic zrobić, zbyt duże ryzyko dla quarianki, wystarczy rozdarcie jej kombinezonu i będzie draka, on celował jej Katem w głowę! Musieli poczekać na okazję. Pani doktor była chyba tego samego zdania bo przeszła bliżej, by móc razem z nimi ustawić się wedle polecenia szeregowego. Stark miała nadzieję, że Strauss zaczai i ruszy za panią komandor. -No to idziemy. - Rzuciła i prawdopodobnie z resztą ruszy w drogę wyznaczoną przez szeregowego. Stark miała plan, ale do tego potrzebowała dość ostrego zakrętu korytarza...
ObrazekObrazek

Moje avki: ~1~, ~2~, ~3~
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

29 lip 2012, o 12:13

Teraz wszyscy skupili się na osobie Ahri i szeregowego. Nawet najbardziej oddaleni widzieli obłęd w jego przekrwionych oczu. Nawet kiedy się nie odzywał jego usta poruszały się jakby w cichym szepcie. Nie było dobrze, osoba w tym stanie raczej nie myślała racjonalnie. W ogóle nie myślała, wiec jakakolwiek próba rozmowy byłaby jedynie możliwością rozjuszenia opętanego Maulsona. Mężczyzna zignorował błagający ton, wycieńczonej quarianki i przycisnął ją mocniej do siebie, powodując większe nasilenie bólu. Kiedy zarówno Carmen jak i Kornad odezwali się do niego, ten tylko odpowiedział, wciąż tym irytująco spokojnym głosem, tak nienaturalnym w tej sytuacji.
- Żadnego gadania, ruszać się. – Mruknął, popychając Ahri do przodu. Kiedy chcąc nie chcąc reszta ruszyła przed nim w głąb nieznanego, trudno było się co chwila nie oglądać na obezwładnioną Doktor Zhao. Kobieta czuła przedramię zaciskające się na jej szyi na tyle mocno by nie mogła się uwolnić, ale na tyle delikatnie, że wciąż mogła oddychać. Cokolwiek nim kierowało, zapewne bez potrzeby nie będzie chciało ich zabić. Im bardziej zagłębiali się w tajemniczą budowlę, tym bardziej klaustrfobiczne uczucie ich ogarniało. Nikt już nawet nie patrzył na omni-klucze, wszystkie poza Maulsona wskazywały krwistą czerwień. Ściany wokół nich zdawały się raz rozszerzać, raz kurczyć. Czasem mieli wrażenie, że ktoś ich obserwuje ale kiedy obracali się w tamtą stronę, niczego ani nikogo tam nie było tylko wnęki w kamieniu, które do złudzenia przypominały ludzkie twarze. Całej tej trasie towarzyszy też trzaski w komunikatorze i odgłosy burzy. Wyraźnie albo SSV Bangkok albo Jenkins wciąż próbowali się z nimi porozumieć, jednak niewiele to dawało. W przejęciu dotarli na koniec długiego korytarza, gdzie chwilowo znajdowali się w jakimś sporym, okrągłym, pustym pokoju. Ściany były z kamienia, ale kształt był zbyt idealny aby mógł zostać wydrążony naturalnie nawet przez setki lat. Dopiero kiedy się tutaj zatrzymali, zauważyli, że czegoś brakuje. Nagle zapadła cisza. Nienaturalna cisza. Nie słyszeli wzajemnych oddechów, szumu komunikatorów, nawet kapiącej z sufitu wody, mimo, że doskonale ją widzieli. Przez chwilę mieli wrażenie, że ogłuchli. Nagle Maulson puścił Ahri, upadł na kolana i złapał się za głowę. Kiedy otworzył usta usłyszeli nagle Krzyk. Głośny krzyk cierpienia, który rozdzierał ciszę powodując ciarki na plecach. Nie zdążyli zareagować albo wiem nagle pokój się zatrząsnął i...

Nad Konradem i Ahri, sufit nagle się posypał i poczuli nagłe gorąco, kiedy zostali odcięci od reszty grupy wielką ścianą ognia. Na domiar złego, szybko rozprzestrzeniający się, żywy ogień odciął też jedyną drogę powrotną, pozostawało im biec, w dalszy, nieznany korytarz albo zginąć tutaj spaleni żywcem. Ogień zbliżał się niemiłosiernie szybko, tak że nawet w pancerzach i kombinezonach odczuwali straszliwą duchotę. Dym mimo wszystko dostał się poprzez filtry do hełmów i powodował krztuszenie się, łzawienie oczu i problemy z oddechem. Iskry odskakiwały od powierzchni ściany żywiołu, co jakiś czas niemalże opadając na ich ciała. Od prawej strony, ogień wyraźnie chciał zacisnąć krąg, bo pełzł tak szybko, jakby na podłożu znajdowała się benzyna lub proch.
Stark z początku słyszała jedynie krzyk Maulsona, ale zaraz kiedy spojrzała w tamtą stronę, zauważyła, że na podłodze nie klęczy szeregowy, a jej siostra. Trzyma się za hełm w miejscu w którym powinny znajdować się uszy i na przemian płakała i krzyczała.
- Nie, nie, przestańcie, wyłączcie to już! Ratunku! Proszę, niech mi ktoś pomoże! – Kiedy rozejrzała się nerwowo, znowu nie widziała nikogo, poza sobą, swoją siostrą i Doktor Perez, która przyglądała się z dziwnym zatrwożeniem sufitowi. Rose krzyczała coraz głośniej, tak jakby ktoś ją torturował, ale Stark trudno było dojść do tego, co dokładnie się działo, Widziała tylko przez wizjer hełmu młodszej Starkówny, że po twarzy cieknie jej krew, prawdopodobnie od uszu.

Weszli do okrągłego pomieszczenia, Carmen przez chwilę nie słyszała nic. Zaraz potem nastąpił krzyk Maulsona, który nagle roznosił się w jej głowie dziwacznym echem. Poczuła, że coś spada jej na ramię, trzepnęła to odruchowo, ale zaraz znowu poczuła lekkie pyknięcie. Kiedy spojrzała na swoje ramię, wiła się na niej spora skolopendra. Trudno było powstrzymać gest zerknięcia w górę na sufit, ale bardzo tego pożałowała. Cała powierzchnia się poruszała i nie trudno było zgadnąć dlaczego. Po chwili znowu coś sfrunęło z góry, lądując bezpośrednio na wizjerze jej hełmu. Jak się okazało, był to sporej wielkości pająk. Zaraz po tym rozpętało się piękło, bo robale spadały z sufitu w dużych ilościach, albo na nią, albo na otoczenie wokół niej. Kiedy się rozejrzała, zauważyła, że miejsce z którego przybyli zasłonięte jest ogromną, gęstą pajęczyna, po której spacerował największy pająk jakiego w życiu widziała. Jedyna droga ucieczki prowadziła przed siebie, w stronę dalszego korytarza.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Sheol->Ferr]

29 lip 2012, o 15:35

Ta wyprawa robiła się coraz gorsza z minuty na minutę. Ile tu właściwie czasu spędzili? Kwadrans? Jeżeli coś takiego działo się ledwie po piętnastu minutach, to wszystko inne co miało ich spotkać, było jeszcze gorsze. Dając się prowadzić do jakiegoś okrągłego i z pewnością stworzonego pomieszczenia, po drodze Konrad widział dziwne rzeczy i miał nieustające uczucie bycia obserwowanym. Obserwowanym przez ściany. To prowadziło jedynie do samonapędzającego się, błędnego koła. Przerażony umysł karmił się stresogennymi bodźcami i stresował człowieka jeszcze bardziej. Jak zwykle w sytuacjach nieciekawych, haker próbował przywołać do pomocy logikę. Żadna rasa nie stworzyłaby celowo technologi, która miesza w głowach, musiała więc nastąpić jakaś awaria sprzętu. Maszyna się popsuła i nie działała poprawnie. Jakie jednak było zadanie takiej maszyny? Przywoływać uczucia? Jakieś pozytywne emocje? Czy to urządzenie mogło służyć do rozrywki, która miała szukać w umyśle, jakieś pozytywne emocje i je wizualizować? Jeżeli tak, to... Rozważania Konrada zostały przerwane, przez krzyk Maulsona, po którym aż w postawione na sztorc, włosy hakera, zesztywniały.
Potem było już tylko gorzej, bo sufit zaczął pękać i...
- Nie! - Krzyknął Konrad, widząc ogień, który zbliżał się do niego i Ahri, jednocześnie odcinając ich od reszty grupy. Tętno mu skoczyło i zaraz pociągnął quariankę ze sobą, byle dalej od ognia. Za siebie też posłał Kriowybuch, by spowolnić goniący ich ogień. Choć to też było niemożliwe i nieprawdopodobne, to czuł żar przez pancerz, a w maska przepuszczała dym, który w normalnych okolicznościach nie miał prawa się tam znaleźć. Nie miał zamiaru tu spłonąć, nie miał zamiaru się zatruć dymem i nie miał też zamiaru zostawić tutaj Ahri.
- Szybko, spadamy stąd! - strach. Strach przed żywiołem nim kierował i chociaż czuł wstyd przed tym, ze zostawia resztę drużyny, to nie mógł się opanować. Musiał przed tym uciec.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz

Wróć do „Galaktyka”