23 lip 2012, o 21:55
Przekrzywił głowę nieznacznie na bok, starając się rozumieć ich tok myślenia. Jak można robić badania na jakimś przestępcy, a potem trząść się ze strachu bo coś poszło nie tak. Czasami mrużył oczy, jakby chciał wyłapać najważniejsze słowa, przy całej tej prowizorycznej rozmowie. Strasznie nawijał jeden z drugim. Czy on nie może zmniejszyć obrotów w tej swojej małej główce?
- Obiekt, którego dalej nie przedstawiliście mówiąc jaka to rasa, uciekł i zabija? Nie mieliście go w klatce czy czymś takim? Chociaż wiązać go trzeba było. I właśnie, najważniejsza rzecz. Gdzie on w końcu jest? Coś tam miał być przetransportowany na czyściec, potem mówicie mi o porcie kosmicznym. Trochę zwolnijcie z tym tokiem myślenia. Nie jestem w stanie rozgryźć, co też do mnie mówicie. Tym bardziej, że cały ten kosmos jest jeszcze nieosiągalny przez moją skromną głowę. Nie orientuję się gdzie, co i jak. Zrobicie świetny uczynek, zaprowadzając mnie tam... tam. Chociaż jeden z was. Dodatkowo, widzę iż jesteście lekko zdesperowani. Przecież znalezienie leku to ważna sprawa, ale wy wolicie ten wasz "obiekt" zabić. To musiało nie być legalne co?
Akurat na mało legalnych rzeczach to on się trochę znał. W końcu miał kontakt z namiastką, ale jednak, świata przestępczego. Rodzina miała przez to kłopoty, a ci salarianie właśnie byli w podobnej sytuacji. Mogli mieć przez swoje "dziecko" nieprzyjemności.
- Dwanaście godzin? - dopiero po pewnym czasie to do niego dotarło. - Zabijając i uciekając to była jego grzeczna forma? Po tych dwunastu godzinach, przerodzi się w maszynkę do mordowania? - westchnął jedynie. Gdyby to była bajka, nad głową zapaliłaby mu się w tym momencie żaróweczka.
- Zrobimy tak. Połowa zapłaty teraz, druga połowa po robocie. Jeśli mnie zaprowadzicie w miejsce, gdzie może się tam znajdować, odejmiemy 100 kredytów. Dodamy jednak 500 kredytów po całej robocie, aby czasem mój murzyński języczek nie rozpowiadał za bardzo, co też moi salariańscy przyjaciele wyprawiają na boku. Co wy na to moje robaczki... znaczy się. Co wy na to? - sam szczerze mówiąc już nie wiedział, czym tak naprawdę oni są. Uśmiechnął się jednak miło i przyjaźnie. Robaczki? Co za głupota. Sam pokiwał przecząco głową. Oj głupiutki Marcus, głupiutki.