Dysk wieżyczki leżał jeszcze spokojnie, ukryty w trawie, gdy jeden z dwóch Słońc, drzemiących usiadłszy na Ziemi i opartych o ścianę baraku, zbudził się i rozciągnął ramiona. Mimo jawnego olewania swych obowiązków, nie obudził kolegi ani nawet nie rozejrzał się po okolicy. Jego karabin stał oparty o budynek, ale najemnik nie sięgnął poń, a jedynie sam doprowadził się do pionu. Ze względu na hełm trudno było ocenić, do jakiej rasy należał mężczyzna. Równie dobrze mógł być to człowiek, co batarianin. Niezależnie od pochodzenia, pilno było mu za potrzebą. Szarpiąc się z mocowaniami pancerza, które utrzymywały jego krocze z dala od niebezpieczeństwa, ale w tej chwili również od możliwości oddania co trzeba, wyszedł zza rogu baraku. Właśnie wtedy Core uruchomił program wieżyczki. Konstrukcja błyskawicznie przyjęła właściwą formę i nim mężczyzna zdążył zauważyć ruch w krzakach, zautomatyzowana lufa była już wycelowana w jego kierunku. Oddaleni od obozu Core i Rider, ani nawet znajdujący się o wiele bliżej, śpiący wciąż mężczyzna, nie mogli tego usłyszeć. Każda komórka ciała najemnika, a nawet co poniektóre atomy w nim dryfujące, wspólnie wyszeptały
- O kurwa...
Niebieski pancerz przyjął celnie wymierzoną serię z wieżyczki. Mimo skrajnego nieprzygotowania na atak, mężczyzna miał jednak sporo szczęścia. Większość pocisków zrykoszetowała. W efekcie, udało mu się wturlać za stojące naprzeciw baraku, pod którym niedawno drzemał, drzewo. Choć poszukiwacze artefaktu wciąż widzieli go jak na dłoni, zniknął z pola widzenia wieżyczki. Postrzelony w lewe ramie, prawą ręką sięgnął po przytroczony do paska pistolet.
Odgłos strzałów natychmiast postawił drugiego najemnika na równe nogi. Kolejny "człowiek łamany przez batarianin" pamiętał już o zabrani swego karabinu, nie wybiegł również bezmyślnie w pole rażenia automatu. Ostrożnie wychylając się zza rogu, ocenił sytuację, posyłając jednocześnie na ślepo serię pocisków, licząc sięgnięcia celu.
- Wychodzić, do kurwy nędzy! Już! - krzyknął, gdy nie dostrzegł za w krzakach i za nimi nikogo, do kogo należeć mogłaby wieżyczka.
Zaplanowana akcja zakończyła się połowicznym sukcesem. Zaatakowani wyglądali na przekonanych, że napastnicy uderzają od strony, gdzie znajdował się automat, a więc zupełnie nie tej, skąd mieli nadejść Core i Rider. Po kilkunastu sekundach zaskoczona dwójka była wciąż jedynymi Słońcami, jakich mogli dostrzec na terenie obozu. Niestety, rozdzielili się - znajdowali się jakieś siedem metrów od siebie, zbyt daleko, by moce biotyczne turianki objęły obu naraz. Dłuższe oczekiwanie mogło jedynie sprawić, że najemnicy zaczną ignorować samobieżny karabin i skupią się na poszukiwaniu jego właściciela. Należało działać szybko.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąRider > Core