ROZDZIAŁ II
Gwiazda układu Ard powoli chyliła się ku zachodowi, rzucając co raz dłuższe cienie na płytę platformy startowej. Między dwoma UT-47, roboczymi wołami galaktyki wśród transporterów powietrznych, uwijała się grupa kilku turiańskich żołnierzy. Co parę chwil któryś z nich, niemal machinalnie, sprawdzał swój karabin. Phaestony nie były uważane za szczególnie awaryjne, ale właśnie ze względu na dobrą o nich opinię nie należało zakładać, że broń bez względu na wszystko wystrzeli, gdy tylko zechce tego strzelec.
Pomimo sporej liczby autorytetów zaangażowanych w misję, udało się uzgodnić plan działania. "Nieśmiertelny" był w stanie oddać kilka strzałów z orbity, wymierzonych w podane przez salariańskiego jeńca koordynaty. Przy odrobinie szczęścia, mogły one zapewnić oddziałom mocne wejście. Przede wszystkim liczono jednak, że spowodują otwarcie się hangaru - jedynej znanej drogi do wnętrza bazy. Tam wylądować miał jeden z promów, niosący na swym pokładzie oddział, mający za zadanie skupienie na sobie uwagi wroga. W czasie, który udałoby się w ten sposób kupić, druga maszyna musiała znaleźć inne wejście do placówki, nie zwracając przy tym na siebie uwagi najemników. Przed oboma grupami stało więc spore wyzwanie, choć od każdej wymagało nieco innych umiejętności.
Vanessa czuła, że ciężar dowodzenia operacją spoczywa przede wszystkim na jej barkach. Pomimo obecności Radnej, to Widmo wylądowało na szczycie łańcucha decyzyjnego. Rudowłosa biotyczka dobrze wywiązywała się ze swej roli, ustalając kolejne szczegóły. Jednak gdy doszło do zadecydowania, kto wejdzie w skład której z ekip, musiała ugiąć się pod naporem przyjaciółki. Z początku plan kapitan Chorisso zakładał, że wraz z Saiphem postara się znaleźć tylną furtkę, podczas gdy reszta zapewniać będzie odwrócenie uwagi. Wbrew temu, Iris uparcie żądała, by brać udział w poszukiwaniach SI. Jakkolwiek jej się to nie podobało, agentka ustąpiła w końcu przed swą zwierzchniczką. Ostatecznie, na pokładzie "Gunman" znaleźć mieli się sierżant Fineos, Ner'Haras vas Orionis oraz sześcioosobowy oddział z "Nieśmiertelnego", a także pilot maszyny. "New Fang" i jego operator miał natomiast zapewnić transport Widmu, Radnej i porucznikowi Naosowi. Po wsparcie ze strony służb porządkowych Oola zdecydowano nie sięgać. Nadwyrężeni zupełnie niespodziewanym atakiem funkcjonariusze mieli dość pracy przy doprowadzaniu miasta do względnego ładu.
Turiańscy żołnierze, jeden za drugim, zaczęli wchodzić do wnętrza Kodiaka, kolejno zajmując miejsca. Ich dowódca, rosły mężczyzna, który przedstawił się jako Kyuss, jako jedyny skierował swe kroki w stronę drugiej maszyny, gdzie znajdowały się obie kobiety i salarianin. - Gotowi do drogi, ma'am. - zaraportował salutując, i bez innego komentarza oddalił się do swoich ludzi.
"New Fang":
Wiedząc, że dalsza zwłoka działa jedynie na ich niekorzyść, a przed nimi i tak co najmniej kilkadziesiąt minut lotu, cała trójka zajęła miejsca. Pilot czekał wyłącznie na znak, a gdy tylko taki otrzymał, poderwał maszynę znad powierzchni platformy. Krótką chwilę po tym, z promem nawiązał połączenie kapitan Nazario. - Postawiłem na nogi drużynę ogniową. Proszę mi wierzyć, że moi ludzie dają tu z siebie resztki sił, by jakoś wam pomóc. Nasze działa nie zostały stworzone do bombardowań i raczej nie wyrządzą drastycznych szkód, ale zrobimy co w naszej mocy. Tak jak mówiłem, EMP jest poza naszym zasięgiem. Z mechami będzie trzeba radzić sobie konwencjonalnie. - głoś turianina na chwilę przycichł, stał się niewyraźny. Najwyraźniej mówił do kogoś z dala od komunikatora. - Jeńcy pozostaną na razie pod nadzorem służb ochrony. Liczę, że chociaż im można zaufać na tej planecie. A propos... Doceniam wasz wkład w zaprowadzanie ładu na terenach należących do Hierarchii, ale czy zbliżacie się do głównego celu? Wiecie o tej SI coś więcej, niż to, że terroryści pracują nad nią w swoim zasilanym cennymi złożami bunkrze?
"Gunman":
Sześciu opancerzonych turian nie pozostawiało po sobie wiele wolnego miejsca wewnątrz promu, ale zawsze można było być wdzięcznym, że nie znalazło się tam sześciu krogan. Szczególnie, że taka grupa, zamknięta ze sobą na kilkadziesiąt minut, prawdopodobnie wyrżnęłaby się już kwadrans po starcie. Scott i Ner znaleźli dla siebie miejsce na siedzeniach za kabiną pilota. Kiedy transporter był już gotowy do startu, a drzwi miały się zamknąć, powstrzymała je czyjaś ręka. Właz automatycznie podniósł się z powrotem, a w wejściu pojawił się Rien. - Uznałem, że przyda wam się jeszcze jeden karabin. - stwierdził, trzymając w dłoni na potwierdzenie tych słów Windykatora. Żołnierze nie odezwali się słowem, dwóch uśmiechnęło się jedynie do siebie, a pozostali skinęli nowemu towarzyszowi głową. Drzwi zamknęły się, tym razem bez przeszkód, i maszyna wystartowała. - No dobrze. - odezwał się Kyuss. Oszczędne oświetlenie wewnątrz pojazdu sprawiało, że cienie na jego czerwonej twarzy podkreślały ciągnącą się pod oczodołem bliznę. - Jeśli ktokolwiek ma jeszcze jakieś wątpliwości, to z rozkazu Widma dowodzę nad całym zebranym tu oddziałem. - Wątpliwości być nie powinno, jako że przed startem Vanessa poinformowała o tym obu panów - Dlatego chciałbym wiedzieć, jakimi zasobami mogę dysponować. Oczywiście wy też musicie wiedzieć z kim współpracujecie. Większość z nas to typowi żołnierze. Sęp lubi grzebać w omni, nie tylko swoim. - turianin o niebieskiej twarzy dał do zrozumienia, że chodzi o niego. - Ja jestem w stanie zapewnić lekkie wsparcie biotyki, ale nie radzę liczyć na fajerwerki. A co z wami?
Wyświetl wiadomość pozafabularną