Morgh tylko wyszczerzył się w odpowiedzi na pytanie drellki, co można było zinterpretować na tak wiele sposobów, że lepiej było machnąć ręką. Kroganina lepiej zignorować, niż insynuować co miał na myśli i się pomylić. Po chwili jednak wyprostował się i skierował kroki za Dalią, która postanowiła zbadać truchło po kroganinie. Jego ciężkie kroki pozostawiały wyraźny ślad w wypalonej ziemi. Verna została sama, obok Ulianow, która wyraźnie upatrzyła sobie towarzystwo jedynej znajomej twarzy. Po chwili obie kobiet mogły sobie dokładnie obejrzeć dwóch bliźniaków, bo słysząc ton brunetki, obaj się wyprostowali i stanęli naprzeciw nich z ramionami założonymi na klatce piersiowej. Obaj górowali nad kobietami, mierząc sobie na oko ponad metr osiemdziesiąt. Teraz gdy znajdowali się tak blisko, można było dostrzec jeden szczegół, który różnił mężczyzn. Albo właściwie dwa. Mężczyzna stojący po lewej, przed Verną miał prawe oko zielone, lewę brązowe i literkę N na pancerzu. Ten drugi, który wcześniej gapił się na nieco przytłoczoną nową sytuacją Vic, lewe oko miał zielone a prawe brązowe. Lśniący pancerz zrobiła literka T. Wyraźnie ich poprzedni dowódcy pomyśleli, że dobrze by było mieć coś, co pozwoli łatwo rozróżnić wszechobecnych mężczyzny. Gapiący się z uroczym uśmiechem, zasalutował niedbale brunetce.
-
Od tego mam oczy, żeby sobie patrzeć na ładne kobiety. Tak sobie pomyśleliśmy z bratem, że możnaby się wybrać na spacerek po okolicy nim podstawią nam prom. – Rzucił beztrosko teraz przemieszczając spojrzenie z Ulianow na Vernę i z powrotem. I tak kilka razy. W międzyczasie jego brat, Nathaniel, przejął pałeczkę i sam zaczął trajkotać.
-
No i nim Jenkins się obudzi, że to jednak on tu dowodzi. Biedny, ktoś z góry musi go bardzo nie lubić. Najpierw ta mroźna planetka a teraz raj dla daltonistów. – Zasugerował drugi, z szarmanckim uśmiechem oferując drellce ramię. –
Czy mogę prosić? Popodziwiamy widoczki. Ty okolice a ja Ciebie.
Nadia czas do podstawienia promu, którym miała latać, spędziła na obserwacji i ocenie towarzystwa. A trafiła jej się co najmniej barwna ekipa. Bliźniacy zamiast urządzać skany, zdecydowali się chyba wykorzystać okazję i poderwać dwie kobiety ras mieszanych czyli drellkę i tą dziewczynę, która wyglądała tak jakby ze strachu miała zaraz wystrzelić do pierwszej osoby, która zajdzie ją od tyłu. Kroganin, faktycznie ograniczył się w tej chwili jedynie do pomrukiwania. I dobrze, że zdecydował się pójść za drellką bo niewybredny gest skierowany w jego stronę przez jednego z podwójnych panów, mógłby uznać za bardziej warty odstrzelenia mu łba. Mentel i Sheva, stali na skraju grupki, rozmawiając o czymś ożywionym tonem. Niestety stojąc w tym miejscu była w stanie jedyni stwierdzić, że wykonywali kolejne skany i zapewne z ekscytacją wymieniali się informacjami z których za wiele by nie zrozumiała, nawet stojąc bliżej. Trzecia pani naukowiec zadała kilka pytań, po czym oddaliła się w stronę wielkiego szkieletu. Jedynie ten ostatni, Jenkins, wyraźnie mający robić za drugiego pilota, jedynie z zrezygnowaniem klikał coś na omni-kluczu, co jakiś czas rozglądając się po składzie F powoli rozpierzchającym się dookoła.
W końcu jednak jej czas oczekiwania został przerwany, bo sam Generał sprowadził maszynę niedaleko nich. Maszynka była nowoczesna, wyraźnie szybka i dobrze wyważona, ale swoje testy już przeszła. Świadczyły o tym drobne zadrapania na farbie i niewielkie wgniecenie w kadłubie.
-
No, panno Bando. To będzie pani dziecinka przez najbliższy tydzień. Proszę o nią dbać i nie rozbić. – Zasugerował turianin, przyjaznym tonem. –
Potrzebuje Pani jakiś instrukcji, co do obsługi? W końcu to technologia salarian.
Jeszcze lecąc promem, udało jej się co nieco dowiedzieć o składzie atmosfery. Faktycznie, znajdował się w niej tlen, ale dwutlenek węgla stanowił taką większość, że oddychanie bez maski dłużej niż dwie godziny, skończyłoby się dla delikwenta zwyczajnym zatruciem. Jednak dobrze wiedzieć, że w razie utraty maski tlenowej, zdołają przeżyć na tyle długo by znaleźć coś zastępczego. Nie, miała tu tyle wojskowych, że nie miało prawa nic jej się wydarzyć. Po krótkim zapytaniu o dowództwo na przód wystąpił Jenkins, który wyraźnie nieswojo czuł się w tej roli. A może był to widok kroganina stojącego niedaleko? Oby w czasie misji wykazał się bardziej przywódczą postawą.
-
Kapral Jenkins, do usług. Co do czasu wolnego, oczywiście. Dopóki Generał nie wyda nam konkretnego rozkazu, macie czas na samodzielne oględziny. Proszę tylko nie oddalać się za bardzo. Nie chciałbym stracić Pani z oczu, Pani Antonov- Zasugerował z uprzejmym uśmiechem. Po tych słowach wzięła się do roboty. Zgarnęła kilka roślinek i zdołała wykryć tyle, że zbudowane były nie na bazie węgla a krzemu a także wykazywały kilka elementów kodu genetycznego typowego dla zwierząt. Jednak aby dowiedzieć się co to dokładnie było, potrzebowała czegoś więcej niż omni-klucz. Kolejny skan niewielkiego, spalonego zwierzątka, również wykazał budowę krzemową a także ślady modyfikacji genetycznych mających na celu łączenie genetyki fauny i flory.
Salarianin zafrapowany własnymi skanami, aż podskoczył, gdy Dalia zwróciła się właśnie do niego. Na pytanie o jezioro, jedynie rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. Znała ten błysk w oku. Każdy naukowiec uwielbiał odkrywać coś pierwszy.
-
Skład jeziora jest podobny do naszych jezior, jednak tutejszy wodór łączy się z tlenem w sposób bardzo nietypowy. Dodatkowo posiada pierwiastek podobny w budowie do sodu. Najmniejsza iskra w pobliżu może spowodować wybuch. Nie radzę pić jednak tej wody. Zapewne tutejsza fauna jest przystosowana, dla nas będzie trująca. – Zasugerował, kiwając głową i zapewne gdyby nie zafascynowanie wynikami na omni-kluczu kontynuowałby ten monolog przez kilkanaście minut. Na koniec znalazła się przy martwym kroganinie. Wokół niego walało się pełno tych niewielkich, szczuro-podobnych stworzeń, jednak już na pierwszy rzut oka ilość złamanych kości, wskazywałaby, że nie został zabity przez nie. Wypalona dziura dookoła tylko utwierdziła ją w fakcie, ze został zestrzelony z ciężkiej broni. Zapewne oberwał granatem. Kilkukrotnie. Po chwili Słońce przysłonił jej cień. Gdy uniosła wzrok, okazało się, ze obok stoi Morgh, ten kroganin.
-
I czym oberwał? – Zagaił zachrypłym głosem.
Jenkins akurat przeglądał jakiś plik na omni-kluczu. I jak się wcześniej okazało, to on miał dowodzić. Miał rangę zaledwie Kaprala, ale to i tak wyżej niż ona czy dwaj bliźniacy, którzy świecili jedynie tytułami szarych szeregowców. Gdy usłyszał obok głos, uniósł spojrzenie niemalże czarnych oczu i posłał Sheili krzepiący uśmiech. Wyraźnie widok kogoś z Przymierza napawał go optymizmem.
-
Dokładnie to Joshua Jenkins. Miło mi Cię poznać… Jak Ci na imię? Sheila tak? Jedyna osoba z Przymierza poza mną, która jest kobietą. – Zasugerował, kiwając głową i opuszczając rękę z omni-kluczem w dół. –
Służyłem już na kilku statkach. Chwilowo jednak stacjonuje na SSV Bangkok. Wielki statek. Mnóstwo roboty i uwijania się jak w ulu. Wybacz, ale bardziej mnie to kręci niż kolejna nawiedzona planetka. – Rzucił rozglądając się dookoła. Wyraźnie nie został odesłany na tą misję z własnej woli, a już na pewno nie sprawiał wrażenia kogoś, kto chciał dowodzić do bandą indywiduów. Cieszył się więc chwilowo chwilą wytchnienia i rozmowy z kimś, kto jeszcze nie wymagał od niego podejmowania ważnych decyzji. –
Lubisz żelki? – Dodał w pewnym momencie, ni z gruszki ni z pietruszki, oferując dziewczyna prawdziwie szeroki, niewinny uśmieszek błyszczący zza wizjera jego hełmu.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKolejność: Wciąż obojętna.
Czas macie do czwartku (13.09), bo wybywam do Poznania na egzamin i dopiero wtedy wrócę.