W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Verna Taufel
Awatar użytkownika
Posty: 66
Rejestracja: 24 lip 2012, o 16:53
Miano: Verna Taufel
Wiek: 23
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drellka
Zawód: Agentka Handlarza Cieni
Postać główna: Stark
Kredyty: 15.000

Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

25 wrz 2012, o 17:47

Drellka pomagała, no a co miała robić, co prawda nie pałała entuzjazmem co raz rzucając do siebie jakimś uszczypliwym komentarzem, no ale co tam. W końcu namioty zostały rozstawione i podłączone, co było najważniejsze, normalnie Jenkins będzie z nich dumny!
-Na mnie nie patrz. - Rzuciła od razu słysząc o jakiejś kalibracji generatora. Nie ona od tego, nie było tu jako technik, więc nawet nie miała odpowiedniego oprogramowania na omni - kluczu, które pomagałoby jej odgrywać rolę. Była tu jako wsparcie bojowe, jako zabijaka ochroniarz... niech sobie ktoś inny te generatory podłącza.
-Ta dotórka z masą kłaków w masce na style asari? - rzuciła retorycznie, choć sama nie potrzebowała potwierdzenia. Rozejrzała się, spodziewając wypatrzyć kobietę grzebiąca w jakiejś grudzie ziemi w poszukiwaniu próbek czegoś interesującego. Klops, nigdzie jej nie było. -Chyba nie znała rozkazów i się oddaliła. - Stwierdziła to co było jasne, skoro kobiety tu nie było. -I tyle po naszej pani doktor... ups. - mruknęła pod nosem wykazując się imponującym współczuciem i jeszcze większą biernością. Bezczelnie wykorzystywała fakt, że Jesnkins nie zostawił w obozie zastępcy... chaos i anarchia... a czy jej samej chciało się to dowodzenie tu przejmować? Jeszcze biedny Jenkins będzie miał po powrocie problem, żeby je odebrać... o ile wróci oczywiście. -A może poszła sisiu...? - Rzuciła w powietrze i zaśmiała się do siebie raz jeszcze rozglądając się i ruszając na spacer w koło obozu by poszukać jakiś śladów zaginionej ludzkiej kobiety.
ObrazekObrazek
Sheila Carson
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 5 lip 2012, o 23:02
Miano: Sheila Carson
Wiek: 21
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Żołnierz
Kredyty: 15.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

26 wrz 2012, o 17:43

Sheila z uśmiechem przyjęła od Vic lornetkę.
-Dzięki - powiedziała i skinęła jej głową. Podeszła krok bliżej do drzewa, wysłuchując, co dowódca ma im do powiedzenia. To, że jak na razie wszyscy bawili się nieźle dobrze wróżyło. Chyba. W każdym razie ona zawsze uważała, że przebywanie w obecności kroganina, który jest nie w sosie, grozi uszczerbkiem na zdrowiu. No, chyba, że jest wściekły na twoich wrogów. Wtedy to zupełnie inna sytuacja.
Tak więc bawili się i dyskutowali o rożnych, przemiłych i kolorowych zwierzątkach, a tymczasem mieli w tym lesie czegoś szukać. Szeregowa obrzuciła fioletowe paskudztwo wzrokiem, szukając jakiejś łatwej trasy wspinaczki. Nie było źle, w sumie zadanie było proste. Gałęzie rosły nisko, a to zawsze największa trudność. Troszkę niepokoiły ją te liany. Wcześniej widziała jak podobne, też oplatające drzewo, się ruszały. W czasie, kiedy je jednak obserwowała ni drgnęły ani o milimetr, więc była dobrej myśli. Może zresztą wtedy jej się przywidziało, kto ją tam wie.
Powiesiła sobie lornetkę na szyi, tak, żeby jej nie przeszkadzała i podeszła już zupełnie blisko. Przesunęła dłonią po pniu i wzięła głębszy oddech.
-No to idę - mruknęła, łapiąc za najniższa gałąź i podciągając się do góry. Zamierzała wejść na tyle wysoko, żeby móc dojrzeć coś prócz koron innych drzew, a jeśli nie będzie się dało, to najwyżej, jak zdoła. Zgodnie z życzeniem Vic mogła rozejrzeć się za jednorożcami, ale wątpiła, żeby były dobrze widoczne nawet z góry. Pewnie liście zasłonią widok. Ale spróbować można. N pewno lornetka tez pomoże. Oczywiście przyjrzy się okolicy szukając jakiegoś osłoniętego miejsca na obóz. Może dojrzy też coś ciekawego, choć biorąc pod uwagę, że wszystko tu jest fioletowe, a przed chwilą spotkała jednorożce, to chyba już wyczerpał się limit ciekawostek na ten spacerek.
Vicca Ulianov
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 1 cze 2012, o 20:59
Wiek: 21
Klasa: adept
Rasa: human
Zawód: kurier/kobieta pracująca
Kredyty: 48.150

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

26 wrz 2012, o 18:07

Kiedy jej dlon została uwolniona od lornetki, Vic dobyła Paladyna. Przez chwilę ważyła broń w dloni, zanim zdecydowała sie ją odbezpieczyć i załadować.
- Szefie, ty już lepiej nic nie mów o stworzonkach, bo jeszcze faktycznie nam wyskoczy takie coś - nie mogla się powstrzymać od docinku w jego stronę, wypominając mu sytuację z jednorożcami, która stała ise przed chwilą. Przynajmniej kroganin dobrze sie bawił.
Ale to nie znaczylo, ze Vic będzie dzielnie odpierać ataki. Przy bardzo złych wiatrach rzuci to wszystko w diabły i zacznie spieprzać. Tym niemniej tymczasowo stała niedaleko drzewa, co jakiś czas podpatrjąc w górę, jak tam koleżance idzie, w przerwie pomiedzy niezbyt cierpliwym przestepowaniem z nogi na nogę. No chciała sie rozzruszać, a tu stoi... Może dlatego, ze u niej rozruszanie isę to bieganie.
- Hej Morgh, jak myślisz, daloby sie zrobic z tych rogów girlandkę?
Ciekawe, o co jej hcodizło, o dekoracje domu, czy zrobienie naszyjnika z trofeami...
ObrazekObrazek
Nadia Bando
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 24 sie 2012, o 22:50
Miano: Nadia Bando
Wiek: 24
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Pilot do wynajęcia
Kredyty: 20.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

26 wrz 2012, o 19:49

Słysząc przekomarzania inżynierów poczuła się trochę jak w domu i całkiem szczerym pół-uśmieszkiem krzątała się po ich tymczasowym obozowisku. Na jej oczach urosło całkiem niezłe schronienie, wyglądające wyjątkowo zachęcająco w otoczeniu paskudnie fioletowej okolice. Sprawdzała zawartość promu, próbując znaleźć coś przydatnego dla bliźniaków kiedy usłyszała pytanie asari. Rozejrzała się raczej bez entuzjazmu i wzruszyła ramionami:
- Jeżeli ma chociaż odrobinę zdrowego rozsądku, to nie odeszła daleko. Może po prostu nie chciała brudzić rąk przy rozbijaniu obozu?
Uśmiechnęła się nieco złośliwie i wróciła do przeczesywania części bagażowej:
- A jak kocha to wróci...
ObrazekObrazek
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

3 paź 2012, o 16:55

Nie podobała jej się praca w takich warunkach. Ilekroć próbowała się nad czymś skupić, zapisać coś, poddać dokładniejszym obliczeniom, przerywała wszystkie napoczęte czynności tylko po to, aby móc uczynić tak prymitywną rzecz jak podrapanie się po tyle głowy. Z każdym kolejnym zaczynała odczuwać coraz większą frustracje. W jej ocenie naukowcy byli stworzeni do rzeczy mniej przyziemnych, winni rozwijać naukę, zagłębiać się w jej tajemnice, a one jak tylko w nie wchodziła, została od nich odciągana i traciła wenę, bo swędzenie zaczynało dawać o sobie znać. Z niechęcią zadawała sobie sprawę o swojej... zykłości.
- Powinnam zabrać ze sobą jakiś środek na komary i owadobójczy. Jak tutaj kiedyś żyli skoro co chwile coś ci chodzi po skórze? - Aż się wzdrygnęła, zaraz hamując swoją wyobraźnię, gdyż już zaczynała wypływać na zbyt otwarte wody. Nie chciała się sama nakręcać. Podeszła do lian, próbując się przez nie przeprawić, kiedy poczuła ukłucie... Aż picnęła, podrywając się z miejsca i od razu celując swoim miotaczek ognia, który swoją drogą cholernie nadwyrężał jej mięśnie, pod swoje nogi. Nie ujrzała nic, odetchnęła więc, choć z niesmakiem zarejestrowała miejsce ugryzienia. Zaraz zajęła się możliwymi skanami, wszak wolała znać zmiany na swej skórze.
Także zamierzała spróbować skontaktować się z oddziałem. Mieli wszak komunikatory... Co bym im powiedziała? Prawdę. Stała na ścieżce, ledwo się obróciła, a las jaki był na wyciągnięcie ręki przesunął się tak, że teraz Dalia znajdowała się w jego paszczy.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

3 paź 2012, o 17:11

- Moja droga, jak zacznę widzieć puchate, różowe króliczki, strzel mi w łeb bo albo zwariowałem albo stanie się tak po zobaczeniu czegoś podobnego poza ekranem telewizji. – Jenkins odpowiedział na słowa Vic z nieco kwaśnym uśmiechem, którego na szczęście nie mogła zobaczyć, bo wizjer maski akurat skierowany miał gdzieś na lewo od niej, zapewne obserwując brzeg lasu. Morgh wystąpił nieco w przód, zapewne mając na uwadze osłanianie ich Tylków gdyby kolejne stadko tutejszej fauny postanowiło nie wymijać ich szerokim łukiem a stratować. Albo zwyczajnie miał ambicję zastrzelić cokolwiek, co pojawi się w zasięgu celownika. Znając krogan, to drugie albo kombinacja tych dwóch opcji. Na słowa Ulianow zarechotał jedynie.
- Słonko, sprawdzimy to następnym razem jak tylko zobaczę te paskudztwa znowu. Trzy rogi Ci wystarczą czy mam odstrzelić całe stadko? – zaproponował, mimowolnie robiąc dwa kroki w tył, by znaleźć się bliżej osoby, z którą konwersował. – Co tak przebierasz nogami? Sikać Ci się zachciało czy co? – Kiedy zakończył to zdanie, nim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała za sobą jakieś ciche piszczenie. A może świergolenie. Trudno było sprecyzować. Obejrzała się za siebie, przez pierwsze kilka sekund nie widząc nic. W końcu jednak jej wzrok zatrzymał się na nietypowym splocie tutejszych gałęzi, kwiatów i temu podobnych. Gniazdo było ładne, poprzeplatane kolorami zieleni, niebieskiego i pomarańczy. W środku znajdowały się dwa jajka i jedno pęknięte z którego wychylał się puchaty, barwny łepek nietypowego pisklęcia. Zaświergoliło rozpaczliwie skacząc kilka razy w górę i w dół.

Tymczasem wspinaczka wcale nie okazała się taka łatwa jak by się wydawało. Faktycznie gałęzi było sporo i dosięgnięcie kolejnej nie byłoby wyzwaniem nawet dla dziecka. Jak się jednak okazało z pozoru chropowata kora okazała się śliska jak diabli i stopy co chwila uciekały jej w dół, dopóki nie opracowała powolnego tempa i odpowiedniej strategii. Potem wspinaczka stała się może nie prosta ale wykonalna. Pokonywała kolejne gałęzie, powoli tracąc widok towarzyszy z dołu między konarami pokaźnego drzewa. Nie umknęło jej uwadze, że im wyżej się znajdowała, tym mniej dziwacznych lian rzucało jej się w oczy. W pewnym momencie w czasie wspinaczki, miała wrażenie, że coś oplata jej się wokół stopy i ciągnie w dół, jednak kiedy się obejrzała, nie zauważyła niczego. Nawet najmniejszego śladu jakiekolwiek bytności czy oznaczenia na pancerzu. Gdy znalazła się niemalże u szczytu mogła spokojnie podziwiać krajobraz przed nimi. Niestety, kierunek w którym udały się pseudo-jednorożce był przysłonięty innymi drzewami, ale na lewo od ich obozu, zauważyła niewielkie wzniesienie, Osłonięte było częściowo drzewami, stąd nie zauważyli go z wysokości ziemi. Zapewne dotarcie tam na piechotę zajęłoby im jakieś pół godziny, nawet z obciążeniem w postaci przenoszenia namiotów. Do zmierzchu zostało około godziny, jeśli się streszczą, powinni się uwinąć przed zapadnięciem nocy. Kiedy już wzbogacona o nową wiedzę zamierzała zejść na dół zauważyła coś niepokojącego. Była pewna, ze idąc na górę przez jakieś dwadzieścia metrów nie było żadnych lian. Teraz jednak tuż pod jej stopami ciasno oplatały drzewo.

Powiadomienie o zniknięciu Pani Doktor wywołało niemałe poruszenie, przynajmniej wśród kilku osób. Salarianin nerwowo zaczął wykonywać jakieś ruchy na omni-kluczu, może mając nadzieję, że wykryje sygnał jej komunikatora i uda mu się dotrzeć do zaginionej naukowca. Asari wydawał się kompletnie posypać, usiadła na brzegu promu, chowając twarz w dłoniach i kiwając się w tył i w przód. Cokolwiek mamrotała w międzyczasie pod nosem nie mogło być zbyt optymistyczne. Bliźniacy spojrzeli po sobie i odetchnęli zrezygnowani.
- Wy dwie nie jesteście specjalnie skore do pracy w grupie. – Tutaj wskazali na Vernę i Nadię. – Przykro mi, ale musimy was poinformować o tym, że jesteśmy w tym momencie drużyną i lekceważenie zniknięcia jednego z nas, na dłuższą metę stawia nas w beznadziejnej sytuacji. Więc bierzcie się do roboty i ruszcie swoje zgrabne tyłki. Ty, salarianin, pilnuj płaczącej, my się rozejrzymy po okolicy. Może odezwie się na komunikatorze. – Wyraźnie, jeden z bliźniaków zdecydował się wziąć ich za karb i sprawić aby w końcu zaczęli pracować razem. Mężczyzna z inicjałem N na kombinezonie skierował się zaraz za Verną. Oboje dostrzegli wyraźnie wygniecione ślady stóp w trawie prowadzące w stronę lasu. Kiedy stanęli na jego brzegu dostrzegli dwie pseudo-ścieżki rozwidlające się na prawo i na lewo. Las przed nimi odgrodzony był plątaniną lian i krzewów. Tutaj nie widzieli już śladów, co ścieżynki pokrywała twarda ziemia, w której obuwie nie pozostawiało charakterystycznych odcisków. Nie zdążyli nawet zdecydować, którędy pójdą jej szukać, kiedy w komunikatorze odezwał się głos pani naukowiec. Z tego co sugerowała, jej drogę odcinają liany. Nathaniel zerknął na Vernę i nawet przez wizjer widziała niepocieszony wyraz twarzy i wysoko uniesione brwi. Odpowiedział krótko doktor w komunikatorze, aby wiedziała, że idą po nią.
- Trzeba będzie je poprzecinać, jak myślisz? – To pytanie skierował do drellki, która znajdowała się najbliżej.

Sama Dalia po wykonaniu skanu medycznego ciała, odkryła, że na nodze znajdowało się niewielkie ukucie a do organizmu dostała się jakaś obca substancja. Co w sumie było odczytem typowym. Jakikolwiek szkodnik, owad czy gryzoń kąsając pozostawiał w ofierze swoją ślinę lub jad. Jeżeli było to przypadek pierwszy, powinna być w porządku. Jeżeli drugi, to mieli problem bo bez znajomości tutejszego zwierzyńca czy też ciała atakującego, nie byliby w stanie wyprodukować odpowiedniego serum. W komunikatorze usłyszała głos jednego z bliźniaków. „Zostań gdzie jesteś, nie ruszaj się i miej oczy szeroko otwarte. Zaraz po Ciebie pójdziemy. Powiedz tylko po cholerę tam lazłaś? Jak powiesz, że na grzyby to ukatrupię.” Tak więc, nie miała innego wyjścia, jak stać i czekać. Przez chwilę zakręciło jej się w głowie a czytniki medyczne wskazały spadek ciśnienia. Zaraz jednak wszystko wróciło do normy a świat stał się ostry. Mogłaby się uspokoić, gdyby nie fakt, że krzaki z boku zaszeleściły wymownie a gdzieś pomiędzy liśćmi przemknęło niewielkie, puchate stworzenie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vicca Ulianov
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 1 cze 2012, o 20:59
Wiek: 21
Klasa: adept
Rasa: human
Zawód: kurier/kobieta pracująca
Kredyty: 48.150

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

3 paź 2012, o 19:25

- Strzelic w łeb. Jasne, szefie, tylko ja to poproszę na piśmie i w trzech kopiach - wyszczerzyła zęby. - Albo każ mi strzelać po pijaku w cos innego, to na pewno cie trafię - odparla nieco zlośliwym tonem.
Nudziła się już trochę, stojąc w jednym miejscu. Rozruszanie, no jasne... Problem, ktorego nie mogła uniknać, co wiecej, zaczynało ja brać lekkie zmeczenie, moze powstałe na skutek dłuzszego przebywania na statku, albo zwyczajnie atmosfera sypała jej na chama piasek pod powieki w ilosci stopniowej.
Gdyby tylko Morgh się do niej nie odezwał, zapewne oświadczyłaby, że idi spać. Wypowiedzenie w jej stronę 'słonka' nieco ją upodejrzliwiło, ale już druga wypowiedź az się prosiła o jakiś komentarz. Tyle że jej proces myślowy przerwał wrzaskliwy świergot.
Gdyby nie to, że skupiła się na patrzeniu, zapewne b nieznalazła małej, wrzeszczącej ptaszyny, która najprawdopodobniej dopiero co wyszła ze skorupki. Gniazdko i ptaszynka...
- Eee, szefie... Chyba matka tego czegoś jest gdzies niedaleko i dlaczego mam wrażenie, że będzie to wielkie, wrzaskliwe ptaszydło...?
ObrazekObrazek
Verna Taufel
Awatar użytkownika
Posty: 66
Rejestracja: 24 lip 2012, o 16:53
Miano: Verna Taufel
Wiek: 23
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drellka
Zawód: Agentka Handlarza Cieni
Postać główna: Stark
Kredyty: 15.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

4 paź 2012, o 14:22

-Bujaj się. - warknęła do mężczyzny. To, że jakoś nie okazała specjalnie zaniepokojenia zaginięciem pani doktor i wyrażała się nieco uszczypliwie nie znaczyło, że jej to nie obchodzi. Przecież to ona właśnie ruszyła na obchód obozu i robiła rundę w koło jego skraju by poszukać jakiś śladów, a to zarzuca się jej brak współpracy. -Przywykłam pracować sama. - Dodała już bardziej w eter niż do kogoś konkretnego.
Gdy ktoś w końcu postarał się przejąć dowodzenie i zarządził kto co i po co, od razu zrobiło się jakoś lepiej. Na swoich misjach zazwyczaj dowódcą i wykonawcą poleceń była ona sama, nikt inny jej się nie wcinał, a tu zdawał się panować chaos. Dobrze jednak, że ktoś choć trochę się stara. Bez słowa razem z bliźniakiem ruszyła dalej by poszukać śladów. -Liany... - westchnęła. -Trzeba wrócić po jakieś maczety, albo coś. - Dodała i tak też zrobiła. W pojeździe musiało być coś takiego, wzięła więc dwie sztuki, dla siebie i dla towarzysza. -Masz. Nie powinniśmy się rozdzielać, bo i my się tu zgubimy. -Wypowiedziała swoje zdanie na ten temat i sprawdziła skuteczność ostrza na sąsiadującym z nią krzaku, gałęzi, czy lianie. -Powinno się nadać. Idziemy jej poszukać bo jak się całkiem ściemni, to będzie kaplica. - Dodała na zachętę oznajmiając tym samym gotowość do drogi.
ObrazekObrazek
Nadia Bando
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 24 sie 2012, o 22:50
Miano: Nadia Bando
Wiek: 24
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Pilot do wynajęcia
Kredyty: 20.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

4 paź 2012, o 16:43

Gdyby nie grube rękawice na jej dłoniach, Nadia pewnie ostentacyjnie zaczęłaby oglądać swoje paznokcie - a tak musiała się zadowolić założeniem ramion na piersi i patrzeniem na inżyniera jakby był niespełna rozumu.
- Chcesz mi powiedzieć, że powinnam raczej rozpłakać się jak tamta niebieska dlatego, że dorosła i świadoma swoich czynów kobieta z własnej woli zapuściła się w potencjalnie śmiertelnie niebezpieczną puszczę? Tylko po to, żeby pokazać, że mnie to obchodzi?

Prychnęła niczym rozjuszona kotka ale posłusznie ruszyła za inżynierami w celu odnalezienia pani doktor. Chyba tylko po to, żeby potem mieć przyjemność przywiązania tej niepoważnej kobiety na smycz.
Kiedy natrafili na przeszkodę przez chwilę zastanawiała się nad wykorzystaniem broni do przedarcia się przez grube pnącza ale postanowiła już się nie odzywać i czekała na pomysły samozwańczego integratora grupy. Ewentualnie można by paskudy poczęstować biotyką, chociażby tylko po to aby odchylić je na jakiś czas... ale nawet nie miała zamiaru zdradzać się z tym konceptem. To było rozwiązanie absolutnie ekstremalne.
ObrazekObrazek
Sheila Carson
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 5 lip 2012, o 23:02
Miano: Sheila Carson
Wiek: 21
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Żołnierz
Kredyty: 15.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

4 paź 2012, o 19:51

Wspinaczka tylko z poziomu gruntu sprawiała wrażenie prostej, ale grunt to spokój. Przy każdym kroku zaczęła bardzo uważać, co robi i po chwili wykoncypowała, jak należy stawiać stopy, żeby nie ześlizgnęły się z gałęzi. Dalej już jakoś szło, niestety dość powoli. W pewnym momencie poczuła jak coś łapie ją za nogę. Spojrzała w dół, spodziewając się, że zobaczy jakąś mackę oplatającą jej stopę i jak w filmach tajemniczy potwór ściągnie ją w dół. Jednak to nie był horror i niczego niezwykłego nie dostrzegła. Przyjrzała się pancerzowi - zero śladów - a potem nieufnie najbliższym pnączom. Znów zdawały się nie poruszać, jakby spokojnie sobie rosły, ale ona robiła się coraz bardziej podejrzliwa w stosunku do tutejszej roślinności. Wprawdzie im wyżej tym lian było mniej, ale stwierdziła, że zwróci na nie trochę większą uwagę.
Dotarła niemal na szczyt drzewa. Jak się okazało widok na okolicę był znakomity. Może nawet by się nim pozachwycała, gdyby nie miała tak dość wszechobecnego fioletu. Więcej tego koloru w polu widzenia wcale ją nie cieszyło. Mimo użycia lornetki nie zauważyła nawet śladu po jednorożcach, za to z góry widać było to, co wcześniej zasłaniały drzewa. Wzniesienie w pobliżu obozu. Gdyby wpadli na to wcześniej być może zaoszczędziliby trochę czasu, ale nie mieliby okazji zobaczyć jednorożców. A to jednak było coś. Tak czy siak, jeśli się postarają to powinni jakoś zdążyć przed nocą. Może.
Zapamiętała w miarę możliwości jak najdokładniej położenie wzniesienia względem obecnego położenia obozu i spojrzała w dół w celu rozpoczęcia drogi powrotnej. Tu musiała uważać jeszcze bardziej, bo nie miała ochoty wracać do reszty w trybie ekspresowym. Jednak coś innego niż układ gałęzi przykuło jej uwagę. Pnącza. Wcześniej z całą pewnością były niżej. Ruszały się. Musiały się ruszać, innej możliwości nie było. Zaniepokojona, zamiast schodzić, wlazła o jedno miejsce wyżej, żeby trochę oddalić od nich stopy i włączyła komunikator, nie spuszczając oka z potencjalnego zagrożenia.
- Szefie, jestem na górze. Jest dobre miejsce na obóz, na lewo od pozycji lądowania - zakomunikowała oględnie na wstępie. Niech wiedzą, tak na wszelki wypadek. - Tylko mam tu mały problem. Nie to żebym była przewrażliwiona, czy coś, ale liany wlazły za mną na górę. Jestem pewna, że to się rusza. Schodzę na dół, a wy uważajcie. Możliwe, że nie zaatakuje nas coś, co wylezie z krzaków, tylko same krzaki.
Dobra, pnącza pełzają, ale to nie powód, żeby od razu panikować, prawda? Jak na razie nie ruszyły się na jej oczach, może teraz też nic się nie stanie. Opuściła nogi na poprzednią pozycję, a następnie bardzo ostrożnie na kolejną gałąź, już oplecioną. Niemal wstrzymała oddech oczekując, co się stanie.
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

5 paź 2012, o 19:15

- Ja szłam!? To las przyszedł do mnie. Ktoś kiedyś rzekł, że jeśli Mahomet nie przyjdzie do góry, to góra polezie do Mahometa... - Prychnęła, oburzona tymi oskarżeniami, jakby specjalnie znalazła się w środku lasu. Ona. Stworzenie z natury tchórzliwe. Kochające własne laboratorium, wrogo nastawione do świata poza jego drzwiami. Nie podobały jej się te oskarżenia, duma więc wzięła górę i Pani Doktor przez chwile powtarzała pod nosem co też myśli o tak niewychowanych jednostkach, którymi byli bliźniacy.
Sama substancja owszem, mogła zostać uznana za nieszkodliwą, aczkolwiek Dalia była pedantką. Nie umiała odłożyć sprawy, więcej do niej nie wracać, kiedy ta nie była wyjaśniona. Frustrował ją fakt, że nie wie co też właśnie teraz płynie w jej żyłach. Wręcz czuła odrazę do własnego ciała, mając wrażenie, że objawia się to w dreszczach. Pani doktor poleciła swojemu omni-kluczowi monitorowac ową substancję. Chciała wiedzieć dokąd przenika, jakie zmiany czyni w komórkach i tkankach bądź o grozo w jeszcze mniejszych strukturach. Owe chwilowe zasłabnięcie także nie zostało przysłowiowo zbyte machnięciem ręką. Dalia zaczęła ekspertyzę swojego ciała i czynników. Mogła sobie pozwolić na w miarę dokładne skany, gdyż miała sprzęt a także czas, wszak czekała na bliźniaków.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

7 paź 2012, o 15:09

Grupa I:
- Ulianov, czy od razu widząc jakikolwiek ślad tutejszego zwierzyńca musimy dostawać paranoi? – Rzucił Jenkins w odpowiedzi na komentarz brunetki. Po chwili jego spojrzenie zawisło na wysokości gniazda i dziko podskakującym stworzonku. W jego mniemaniu nie wyglądało specjalnie groźnie, więc wyciągnął w jego stronę dłoń. Przestraszone zwierzątko skuliło się, ale kiedy nieznana mu istota organiczna nie zgniotła go, wystawił łepek i twardym dziobem rytmicznie stukał w metalową część rękawicy.
- Jak dla mnie, to coś jest głodne. – Powiedział ich dowódca, cofając ostrożnie rękę. Dziób ptaszyska nie pozostawił na twardej strukturze pancerza nawet najmniejszej rysy. W międzyczasie bliżej podszedł i kroganin, o dziwo opuszczając broń i mrużąc kaprawe oczy. Na komentarz człowieka odchrząknął znacząco.
- Co ty nie powiesz? Przynajmniej ma z nami coś wspólnego. – Huknął przedstawiciel rasy obcej. Jenkins mimo uszu puścił opryskliwy komentarz. Jeżeli ta góra mięsa wykonywała rozkazy, mógł nawet recytować Cierpienia Młodego Wertera. Ku zdziwieniu oddziału ‘naziemnego’ mieszaniec Tuchanki począł obchodzić gniazdo i przyglądać mu się uważnie. Na koniec odchrząknął. – Nie jest groźny. Ma zbyt barwne ubarwienie jak na drapieżnika, one wtapiają się w krajobraz. Dziób ma ostry i prosty, co znaczy że dostosowany jest raczej do grzebania w ziemi czy rozdziobywania owoców. Gdyby żywił się mięsem dziób byłby zaostrzony i zagięty. Poza tym, gniazdo jest stanowczo zbyt małe by nagle miał nas zaskoczyć pterodaktyl.
Po tym wykładzie, Jenkins szeroko otworzył usta, po chwili zamykając je i otwierając na nowo, co upodobniło go do ryby wyciągniętej z wody. W głowie ludzkiego mężczyzny właśnie posypały się wszelkie stereotypy, co do rasy krogan. A już na pewno fragment o umięśnionych bezmózgach.
- Jak ty to… Skąd? – Wydukał Joshua.
- Żyje na Tuchance, mamy tam dużo większe i mniej przyjemne zwierzątka. Nie pożyłbym długo, gdybym nie potrafił rozróżnić roślinożerców od tych, co kochają mięsko. Nie rozumiem tego… Hej, nie jestem kretynem ty chuderlaku!
- Wcale tego nie insynuowałem, zwyczajnie… - Bronił się mężczyzny, unosząc dłonie w górę.
- Akurat, ja ci zaraz pokaże, co to znaczy półgłówek. Po tym jak pozbawię Cię połowy czaszki!
Na szczęście ten niezapomniany pokaz, został przerwany przez komunikat nadany na zamkniętym kanale. Zaniepokojony głos Sheili rozbrzmiał w głośniczkach, zwiastując kłopoty dużo większe niż niezadowolona matka tutejszych piskląt. Jenkins odetchnął z ulgą, zaraz jednak zbladł i zerknął w górę. Te pnącza które mieli w zasięgu wzroku pozostawały nieruchome. Ale nie potrafiło opuścić ich wrażenie, że drzewo było mniej oplecione niż jeszcze pięć minut temu.
- Dobra, Carson, bez gwałtownych ruchów. Staraj się unikać lian, ale kurwa, przecież to wiesz już sama. Gdyby coś było nie tak, skacz i wrzeszcz. Jesteśmy tuż pod drzewem, ktoś Cię chwyci. – Oznajmił do komunikatora, po czym odezwał się do Vic i Morgha. – Więc, tak, Ulianov, pilnuj czy coś nie wyłazi na nas z lasu, w czasie gdy ja i kroganin będzie ubezpieczać Sheilę. W końcu nie chcemy aby się połamała a ty nie dasz rady jej chwycić nie robiąc i sobie przy okazji krzywdy. Jeśli w lesie ruszy się cokolwiek, co nie jest nami, strzelaj. Jasne?

Tymczasem, kiedy Sheila postawiła nogę na gałęzi oplecionej lianą, nic się nie stało. Mogła spokojnie wypuścić oddech, chociaż do bezpiecznego schronienia brakowało jej kilka metrów w dół. Dokładnie w chwili, gdy stawiała na gałęzi drugą stopę, usłyszała w komunikatorze rozkaz Jenkinsa. Ryzykowny, ale w tym momencie zdawał się jedyną sensowną alternatywą. Rozejrzała się dookoła, mimowolnie chcąc ocenić, ile gałęzi zaliczy pod drodze przy skoku, albo gdzie znajdować się będzie najbezpieczniejsza pozycja. Niestety, ten ułamek sekundy wystarczył by wroga natura zyskała przewagę. Coś zaszeleściło po jej lewej, a kiedy gwałtownie spojrzała w tamtą stronę straciła równowagę. Już zaczęła lecieć w dół, gdy coś mocno zacisnęło się wokół jej nogi. Prawa łydka i stopa oplecione były przez gęste pnącza. Roślina szarpnęła i wisząc teraz do góry nogami, poleciała wprost na gruby pień. Uderzenie plecami było bolesne i odebrało jej na chwilę oddech. Na szczęście wbudowane w pancerz tarcze wytrzymały atak i wchłonęły większość obrażeń. Zabójcze liany chyba na tym jednak nie zamierzały poprzestać, bo znowu rzuciło nią na prawo, niczym szmacianą lalką. Tym razem obiła sobie głowę o wnętrze wizjera. Zakręciło jej się w głowie i miała pewność, że zostanie po tym sporej wielkości guz.


Grupa II:
- Przywykłaś pracować sama? No to odwyknij, bo wiedziałaś w co się pakujesz a nikt tutaj nie będzie tolerował humorków diwy samotnicy. – Rzucił drugi bliźniak, Theodore, wyraźnie darowując sobie na moment kryzysu adorowanie egzotycznej kobiety. W jego dłoniach znajdowało się teraz kilka ostrzy z omni-żelu, ukształtowanych na formę maczety. Podał je każdej osobie, która planowała uwijać się z przycinaniem lian. Nadia już po chwili miała uzyskać odpowiedź na dręczące ją pytanie, czyli czemu nikt do tego czegoś nie strzelał?
- Żadnych wystrzałów z broni, obóz nie jest dokończony, obchód jeszcze nie wrócił a ja nie mam ochoty spotykać się z mniej przyjaznymi formami życia na tej planetce. – oznajmił Nathaniel, chwytając ostre narzędzie i kierując się przodem. Zamachnął się na pnącze i uderzył. Gruba skóra zaledwie pękła i potrzeba było kilku dodatkowych ciosów by rozciąć ją na dobre. Słysząc odpowiedź pani doktor, otaczający Theodora ludzie mogliby przysiąc, że nabrał za wizjerem hełmu barwy purpurowej, a następnie czerwonej.
- Taka mądra, Pani Doktor, a nie wie, że drzewka nóżek nie mają… - Wycedził bardziej pod nosem i do siebie, jednak grupa ratownicza doskonale go usłyszała. Na szczęście, Antonov na komunikatorze to umknęło. Usłyszała tylko niewyraźny szum. Ostrza uderzały w pnącza raz po raz, a tym dźwiękom towarzyszył szum wiatru oraz wcale niedyskretny szloch przestraszonej asari. Po chwili do kakofonii dźwięków dołączyło zgrzytanie zębów tych, którzy mieli do niej mniej cierpliwości. Ogólna atmosfera zagęściła się tak, że niedługo nabierze konsystencji budyniu. W międzyczasie skany Doktor Dalii, nie wykazały niczego specjalnie podejrzanego. Substancja najpierw wędrowała wzdłuż tkanki na kolanie, by po chwili połączyć się z obiegiem krwi. A od tego momentu nie potrzebowała skanów aby wiedzieć, że w ciągu najbliższych kilku minut dotrzeć będzie mogła wszędzie. Serce, mózg i inne wewnętrzne organy narażone były na działanie nieznanego płynu ustrojowego. Poza chwilowym osłabnięciem, które objawiło się niższym ciśnieniem tętniczym, nie rejestrowała w tej chwili innych niepokojących objawów. Temperatura w normie, podobnie puls jak i wszelkie inne funkcje życiowe. W pewnym momencie od prawej strony usłyszała głośne uderzenia i nagle szelest. Liany powoli, jakby niechętnie rozstąpiły się na bok, odsłaniając jej drogę powrotną. Podobny obraz ujawnił się oczom grupy poszukiwawczej. Po kilkunastu uderzeniach, pnącza zwyczajnie się poddały i postanowiły zejść im z drogi.
- Dobra, cofam to, co mówiłem o chodzącym lesie… - Ciszę przerwał Theodore, lustrując znikającą roślinność. – Muszę się napić.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Sheila Carson
Awatar użytkownika
Posty: 33
Rejestracja: 5 lip 2012, o 23:02
Miano: Sheila Carson
Wiek: 21
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Żołnierz
Kredyty: 15.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

8 paź 2012, o 19:59

Z ulga wypuściła z płuc powietrze, gdy stopa postawiona na gałęzi nie spowodowała jakiejś katastrofy. Mimo to wcale nie uśmiechało jej się dłuższe przebywanie na drzewie. Kto wie, czego można spodziewać się po żyjących pnączach na nieznanej planecie, gdzie hasają jednorożce? Może nie brzmi to aż tak źle, ale przypełzły tu na górę wtedy kiedy ona, więc mogły mieć złe zamiary. O ile liany mogą mieć jakiekolwiek zamiary. Niezależnie on jej odczuć draga na dół zrobiła się wysoce kłopotliwa. Już wspinaczka w górę nie należała do najprostszych, a teraz gdy gałęzie zostały oplecione ruchliwą i śliską rośliną - cóż schodzenie na dół nie wydawało się już takim dobrym pomysłem.
Rozważała więc całkiem poważnie pomysł Jenkinsa, choć nie czułaby się pewnie skacząc z takiej wysokości, łapana przez w sumie obcych ludzi. Ale to i tak była dużo lepsza alternatywa. Żeby tylko nie zrobiła jeszcze im krzywdy, bo to już byłby wstyd na całej linii, a jednak takie akcje nie były chyba szczególnie bezpieczne i zaplanowane. Zaczęła jednak szukać miejsca z którego skacząc, nie zaliczyłaby po drodze kilku uderzeń o gałęzie. W tym momencie coś zaszeleściło, a Sheila oczywiście odwróciła się w tym kierunku. Przez to krzywo postawiła drugą stopę na gałęzi. Oczywiście straciła równowagę i poleciała w dół.
Wrzasnęła dość donośnie, po części spontanicznie ze strachu, a po części żeby poinformować tych na dole, że leci. Przemknęło jej jeszcze przez myśl, czy aby nie rozpłaszczy się zaraz na jakimś konarze, albo co gorsza na podłożu. Nie zdążyła jednak nawet zamknąć oczu bo została gwałtownie zatrzymana w miejscu. Nieco bolesne szarpnięcie za nogę i ucisk wokół kostki sugerowały, że podstępne pnącze owinęło się jej wokół kończyny i uchroniło od upadku. Sytuacja wcale się jednak nie polepszyła ale wyglądała coraz gorzej, bo liana szarpnęła nią w bok, a Sheila poczuła silne uderzenie w plecy. Nie krzyknęła ponownie tylko dlatego, że cios spowodował, że zabrakło jej tchu. W takich chwilach naprawdę doceniała pancerze. Gdyby nie on, pewnie reszta oddziału musiałaby zdrapywać ją z kory drzewa, albo co najmniej sklejać jej żebra i kręgi połamane w drobny mak. Wyjątkowo silne i żwawe te liany, jak na rośliny. Machały sobie nią jak szmacianą laką i obecnie postanowiły rzucić nią w drugą stronę. Kolejne szarpnięcie nabiło jej guza na głowie, powodując ból i lekkie zawroty głowy. Chociaż to ostatnie to mogła być wina huśtania jej do góry nogami przez mordercze pnącza.
Zaklęła cicho pod nosem i podciągnęła się po góry, chwytając jedną ręką własną kostkę, a drugą linę. Na coś się jej wreszcie przydały zdolności gimnastyczne. Jakimś cudem starała się uruchomić spalenie na omni-kluczu i w razie powodzenia wycelować tak, żeby przy okazji nie przysmażyć sobie pancerza. Może to nie było najmądrzejsze posunięcie pod słońcem (jak odcinanie gałęzi na której się siedzi), ale nie miała ochoty jeszcze raz zostać rozsmarowana na pniu drzewa, a w końcu ci na dole mieli ją łapać. Gdyby to się nie powiodło puści się i znów wisząc głową w dół, spróbuje rozhuśtać tak, żeby chwycić... cokolwiek. Byle tylko nie dać sobą tak merdać w tę i we w tę. Jak się pozbyć tego paskudztwa z nogi pomyśli się w frugiej kolejności.
Verna Taufel
Awatar użytkownika
Posty: 66
Rejestracja: 24 lip 2012, o 16:53
Miano: Verna Taufel
Wiek: 23
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drellka
Zawód: Agentka Handlarza Cieni
Postać główna: Stark
Kredyty: 15.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

9 paź 2012, o 12:16

-Daruj sobie... - warknęła w odpowiedzi. Był jednak dupkiem. Przez stres nie widział co robi drellka i tylko słyszał co mówi, albo nie wiem co innego. Nie będziemy jednak nad tym rozprawiać, facet ma krechę i tyle. Razem z resztą zabrała się za rąbanie lian, by w końcu dotrzeć do ich zaginionej pani doktor. -Może tak wrócimy, zanim przez ciekawość naszej pani doktor wszyscy się zgubimy? - Rzuciła ponaglająco, bez śladu ulgi w głosie po znalezieniu kobiety. Nie musiała tego okazywać, pokazywała zawsze co chciała, a teraz miała już dużo gorszy humor niż po lądowaniu i nie zamiarowała uśmiechać się i cieszyć jak głupia. -wracajmy, zaraz zrobi się całkiem ciemno. - Nie zapytała jak się czuje ludzka kobieta, stała na nogach, nie zauważyła śladu krwi czy innych obrażeń więc było okej. Kiedy reszta szykowała się do drogi, drellka już się odwróciła by spojrzeniem zbadać drogę, którą przyszli, czy aby na pewno się nie zgubią i czy znowu nie będą musieli czegoś rąbać. -Jak będziemy musieli szukać też Jenkinsa i tamtych dziewczyn to chyba palnę sobie w łeb. - mruknęła pod nosem z nutą ironii i rozbawienia w głosie. Mieli badać teren a nie szukać się po krzakach.
ObrazekObrazek
Vicca Ulianov
Awatar użytkownika
Posty: 275
Rejestracja: 1 cze 2012, o 20:59
Wiek: 21
Klasa: adept
Rasa: human
Zawód: kurier/kobieta pracująca
Kredyty: 48.150

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

9 paź 2012, o 14:31

- Szefie, to ty zacząłes, ja tylko podpinam się do trendu - wzruszyła ramionami na komentarz w swoja stronę.
No co? Jej wina, że szef zaczął paranoizować na temat róznych dziwnych zwierzątek? Miała prawo być czujna nieco na wyrost! Niestety, może to by sie rozeszło po kościach, gdyby Morgh się nie wnerwił na Jenkinsa. Tak, wszyscy myśleli, że kroganie są prymitywni, nawet ona! Tylko, ze posiadała jednak na tyle instynktu samozachowawczego, że nie mówiła tego na głos. I wszystko byłoby sie skończyło jatką, gdyby nie Sheila, majaca kłopoty z ruszajacymi lianami. Wszyscy kochali problemy... Zwłaszcza, jeśli dotyczyły nieznanej fauny i flory! Przynajmniej nie musiała jej łapac, chociaż podejrzewała, że poradziłaby sobie. Najwyżej rzuciłaby o drzewo...
- Jasne, szefie - mruknęła, nieco usztywniając postawę.
Rozgladała się powoli, usiłowała nasłuchiwać. Jak cos wylezie, strzela bez ostrzeżenia. W koncu po to tu była, prawda?
ObrazekObrazek
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

9 paź 2012, o 22:15

Nie słuchała go. Owszem, przez komunikator ktoś do niej mówił, ale Dalia pochłonięta była tym, co widziała na odczytach. Lustrowała uważnie substancje, która właśnie przenikała do krwi. Ona doskonale to widziała, miała przed oczyma całą wędrówkę i możliwe, dalsze jej etapy. Widziała ją w swoich mięśniach, sercu, mózgu... Wzdrygnęła się, aczkolwiek nie mogła wymazać pewnych obrazów. One przylepiły się do jej świadomości, były w niej w każdym zakamarku. A Pani Antonov zaczynała panikować. Uspokoiło ją dopiero kilka głębszych oddechów, wszak z takim nakręcaniem się jej puls niebezpiecznie rósł, co informowało urządzenie, a pewne dźwięki ostrzegawcze zawsze przywracały trzeźwość myślenia.
- Zaaplikujcie antybiotyki.
Poleciła, sama sobie, następnie wstrzykując do swego krwiobiegu odpowiednią dawkę zapobiegawczą. Dozowana niczym medi-żel, całkiem wygodnie. Obserwowała chwilę swe odczyty, choć nie spodziewała się cudu. Łapała się na tym, że chodziła w kółko, zapewne mogłaby wydeptać dziurę w tej ziemi. W pewnym momencie... liany po prostu ustąpiły, niczym zasłony, które ktoś pociągnął. Mogła przejść swobodnie. Z początku przyjrzała się temu sceptycznie.
- Niech będzie, że zwariowałam, ale las właśnie powiedział mi co widzenia, zabierając sprzed moich oczu liany. Wychodzę, poczekam na was na ścieżce do obozu.
Zakomunikowała i... najpierw jeden, mały kroczek. Jeśli nic się raptem na nią nie rzuciło, nie przecięło, nie pociągnęło, Dalia przeszła dalej, w końcu opuszczając niezbyt przyjemny las. Aż odetchnęła, oglądając się jeszcze za siebie.
- Dziękuje, panie lesie.
Mruknęła sama do siebie, a może i do roślin, po czym grzecznie czekała na swych 'wybawicieli'.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Nadia Bando
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 24 sie 2012, o 22:50
Miano: Nadia Bando
Wiek: 24
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Pilot do wynajęcia
Kredyty: 20.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

9 paź 2012, o 22:57

Nadia niemal wyrwała z rąk inżynera prowizoryczną maczetę a na komendę drugiego bliźniaka warknęła:
- Aktualnie, najmniej przyjazną formą życia tutaj jestem ja.
Mimo to nie wyciągnęła broni i zamiast tego wyładowała frustrację na grubych pnączach. Siekanie upartych lian było całkiem fascynujące przez pierwszych parę minut, potem stało się uciążliwe. Nagłe rozsunięcie się pnączy uznała za dziwne, nieoczekiwane i nie wróżące niczego dobrego ale nie oszukujmy się - również za bardzo wygodne. Dla pewności popukała jeszcze parę razy w jedną z roślin, jakby oczekując, że znowu się zasunie i odetnie drogę ucieczki. Kiedy usłyszała zdumienie w głosie Nathaniela prychnęła cicho z niezadowoleniem. Upewniła się jednym spojrzeniem, że zguba jest cała i czekając aż 'dzielni mężczyźni' zabiorą panią doktor (która wyglądała zadziwiająco dobrze, jak na przystało nieszkodliwą wariatkę o którą wybuchło takie zamieszanie, jeśliby Bando spytać), Nadia nerwowo zerkała za siebie, nie ufając do końca roślinności. Stanowczo skłaniała się ku propozycji Drellki, która właśnie awansowała dla niej na najbardziej racjonalną osobę w okolicy. Zbierać się, zanim będzie gorzej - to brzmiało jak świetny plan.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

10 paź 2012, o 15:30

Grupa I:

Oddział naziemny niespecjalnie zdawał sobie sprawę z zmagań Sheili, dopóki ich uszu nie dobiegł krzyk. Kroganin pobiegł na prawo, wyciągając ramiona przed siebie. Poderwał łeb w górę i obserwował gałęzie w wyczekiwaniu. Dowódca przemknął w drugą stronę. Robiąc raz kilka kroków w przód, raz w tył, oczekiwał aż starsza szeregowa wpadnie mu w ramiona. W ciągu kilkunastu sekund nic takiego nie nastąpiło. Na twarzach mężczyzn pojawił się zasępiony wyraz twarzy. Krótko potem dosłyszeli huk. Jenkins zbladł, co na szczęście ukrył barwiony wizjer. Kroganin, dla odmiany, zaczął wypluwać z siebie kolejne wiązanki. Byli tak skupieni na obecnej sytuacji z uwięzioną kobietą, że umknął im drobny szczegół. Na szczęście dla nich, Ulianov wciąż obserwowała okolicę. Od zawietrznej nagle dobiegł głośny świst, za który podążył dźwięk przypominający grzechot łańcuchów. Trzask gałęzi poprzedził pojawienie się jednego z wcześniej zauważonych ‘jednorożców’. Nie pasujący do otoczenia, smolisto czarny stwór obserwował całą trójkę uważnie, drobiąc w miejscu. Pazury wyrastające z jego ‘kopyt’ orały ziemię, zostawiając w niej głębokie bruzdy.

Sheila miała przed sobą trudne zadanie. Uniesienie się do wyczekiwanej pozycji wcale nie okazało się takie łatwe. Zwłaszcza, że krwiożercza roślinka bujała nią we wszystkich kierunkach. Kilkukrotnie osunęła się w dół. Śliska powierzchnia pancerza utrudniała mocny chwyt. Kiedy jednak sztuczka udała się, dalej szło zaskakująco łatwo. Spalenie rozpełzło się po łatwopalnej tkance lian a ona sama zaczęła lecieć w dół. Po drodzę, tak jak się obawiała, udało jej się zaliczyć kilka gałęzi. Te mniejsze nie stanowiły problemu ale uderzenie w dwie większe zbiło częściowo tarcze i wprawiło ją w nieprzyjemny ruch obrotowy. Kiedy już zaczęła widzieć twardy grunt, poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. Na dole nikt nie stał. Odruchowo zacisnęła powieki w obawie przed twardym uderzeniem. W ostatniej chwili poczuła szarpniecie i zduszony jęk. Kiedy otworzyła oczy okazało się, że Joshua dobiegł w ostatniej chwili i chwycił kobietę. Mimo niewielkiego ciężaru, przy takim tempie spadania, uderzenie musiało być solidne. Teraz oboje leżeli na ziemi. A raczej Jenkins leżał a ona w poprzek na nim. Troche bolał ją brzuch i było jej niedobrze, ale poza tym nie odniosła chyba większych ran.
- Witamy na ziemi. – Zarechotał kroganin wyraźnie rozbawiony sytuacją.
Niestety sielanka nie miała trwać zbyt długo. Czający się wcześniej między krzakami zwierz, rozdziawił paszczę. I widok jej wnętrza bynajmniej nie był krzepiący. W środku ‘jednorożec’ miał podwójne rzędy ostrych jak brzytwa kłów. Z jego pyska wyciekała czarna, smolista mazia. Chwilę później ruszył galopem w stronę najbliższej osoby, czyli Vic. Kroganin zareagował na czas i wystrzelił. Niestety niecelnie. Wiązka przecięła trawę na trasie potworka, zmuszając go jedynie do ominięcia przeszkody. Bynajmniej nie przerwała jednak nie uchronnej szarży. Wynikiem jej mogło być zrobienie z Ulianov szaszłyka.
- Vic, uciekaj między drzewa! Tam będzie trudniej manewrować! – Krzyknął Jenkins, starając oswobodzić się spod Carson. W tym samym czasie usłyszeli krótki komunikat od jednego z bliźniaków. „Tutaj szeregowy Nathaniel. Jaki jest wasz status? Zostało pół godziny do zmroku i nie wiemy czy was szukać czy zamykać obóz i czekać aż wrócicie?”



Grupa II:

Bliźniacy przyglądali się Dalii z uwagą, kiedy ta jakby nigdy nic pojawiła się na ich drodze. Krzyżując ramiona na klatce piersiowej, odetchnęli głęboko. Dosłownie idealni, kropka w kropkę, nawet w gestach i reakcjach. Chwilę panowała wymowna cisza, kiedy każdy z obecnych próbował zasztyletować nieodpowiedzialną kobietę wzrokiem. Gdyby ten mół zabijać, właśnie straciłaby cztery z swoich żyć.
- Verna ma rację, wracajmy. Pani Doktor przodem. Nie chcemy jej znowu stracić z oczu. – Oznajmił Theodore. I ruszyli w stronę obozu mozolnym krokiem. Szli przodem, a raczej za panią naukowiec. Ich wzrok wbity był w jej plecy, w ponurym milczeniu. Ogólnie sprawiali wrażenie osób bliskich popełnienia mordu na niewinnej Pani Doktor. I zapewne gdyby nie fakt, że była jedynym medykiem już leżałabym z maczetą w krtani. Niewiele mówili, chyba mocno przybici faktem, że roli obozowych komików zdegradowani zostali przez kobiety do wrogich obiektów. Żaden z nich nie wyraził tej opinii na głos, ale wyraźnie obawiali się, że odbudowanie swojemu image’u nie będzie najłatwiejszym zadaniem.
- Zostało nam pół godziny do zmierzchu. Lepiej skontaktuje się z resztą, może coś się stało. – Zaproponował Nathaniel. Po chwili wcisnął guziczek z boku hełmu i przemówił. - Tutaj szeregowy Nathaniel. Jaki jest wasz status? Zostało pół godziny do zmroku i nie wiemy czy was szukać czy zamykać obóz i czekać aż wrócicie?
Verna ruszyła dalej za nimi, mając przemożne wrażenie, że coś ją obserwowało. Kiedy obejrzała się za siebie, zauważyła jedynie parę ślepiów półmroku lasu. Zaraz jednak zniknęły a w powietrzu uniósł się ptak wielkości sowy o nietypowym pomarańczowym upierzeniu. Mimo to nieprzyjemne wrażenie nie minęło.
Na samym końcu znalazła się Nadia, ponieważ postanowiła sprawdzić czy ruchliwe liany nie zamierzają na nowo zagrodzić im drogi. Na szczęście tutejsza roślinność postanowiła pozostać nieruchoma. Kilka sekund po tym jak Bando odwróciła się plecami do lasu, poczuła krótkie ukucie na wysokości kolana. A dokładniej w miejscu w którym znajdowało się łączenie płyt pancerza. Szybkie szarpnięcie nogą, dosłownie odruch, sprawiły że niewielkie, puchate stworzonko wylądowało metr od niej, uderzając o drzewo. Chwilowo zamroczone, chyba nie zamierzało się ruszać. Zwierzak wyglądał trochę jak szczur, tylko wyjątkowo puchaty, tak, ze nawet pyszczek znikał pod kłębowiskiem futra. Spomiędzy puchatych włosów wystawał tylko dłuższy, wyjątkowo cienki kolec.
- Bando, idziesz? – Krzyknął któryś z mężczyzn.

W międzyczasie, gdy Dalia już znajdowała się właściwie w obozie, ponownie poczuła, że jej słabo. Czytniki medyczne na nowo wskazały spadek ciśnienia. Zawroty głowy rozmyły obraz przed jej oczami i o mały włos a upadłaby. Przytrzymała ją jednak pewna dłoń salarianina, który teraz obserwował kobietę z niepokojem. Po kilku sekundach obraz na nowo się ustabilizował, ale poczuła silny skurcz w okolicach ugryzienia.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Verna Taufel
Awatar użytkownika
Posty: 66
Rejestracja: 24 lip 2012, o 16:53
Miano: Verna Taufel
Wiek: 23
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drellka
Zawód: Agentka Handlarza Cieni
Postać główna: Stark
Kredyty: 15.000

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

10 paź 2012, o 16:10

Wreszcie mogli ruszyć. Droga była czysta, a pani doktor na celowniku by znowu nie zniknęła sobie w lesie. Przecież mogło ją coś zeżreć! Taka pani naukowiec a zapomniała, że tu zarówno fauna jak i flora są cholernie niebezpieczne. Może przez takich jak ona poprzednia ekspedycja wyparowała? Lepiej żeby nie.
Gdy zza krzaków wyfrunęła sowa, albo coś do niej podobnego, Verna tylko spojrzała na to krótko i dalej z dziwnym uczuciem bycia obserwowaną szła dalej. -Te chaszcze są pełne zwierząt, których nawet dobrze nie widać. Musimy porządnie zabezpieczyć obóz, nie wspominając o namiocie mieszkalnym jeśli chcemy pobudzić się żywi. - Powiedziała poważnie. -Pójdę na obchód wzdłuż granic obozu i sprawdzę ogrodzenie. - Zaproponowała i nie czekała na pozwolenie. Każdy miał komunikator, więc jak ktoś coś będzie chciał od niej wystarczy powiedzieć.
Jak powiedziała tak tez zrobiła. Idąc granicą obozu dobyła swojej strzelby i zaczęła patrol. Obserwowała zarówno las, jak i przestworza nad obozem, sprawdzała ogrodzenie, czy wszystkie systemy w nim działają, czy nie ma luk, czy może już coś nie zdążyło ogrodzenia sforsować. Jeśli znajdzie jakieś wady, słabości, etc, to postara się je umocnić.
ObrazekObrazek
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Styx Theta -> Nienazwany System -> Nucis.

11 paź 2012, o 16:34

Dalia posłała nie mniej mordercze spojrzenie bliźniakom. Każdy geniusz ma w swojej pracy kogoś, kto mu przeszkadza namiętnie w tym, co robi. Bliźniaków mogłaby śmiało ulokować na takiej pozycji. Ich spojrzenia, szepty, pomrukiwania, uwagi, ogólnie fakt że są wpływało na dekoncentracje pani doktor. W każdym razie tak sobie tłumaczyła, gdyż nie zwykła przyjmować do świadomości faktu, że może być zwyczajnie zmęczona. Nie ociągała się, choć też nie pędziła na łeb na szyje do obozowiska. Kiedy w końcu znalazła się w miarę bezpiecznej, ogrodzonej strefie, odetchnęła. Rozluźniła swoje spięte do tej pory mięśnie, gdyż spodziewała się tego co najgorsze.
- Pójdę zająć się skatalogowaniem próbek - jak oznajmiła, tak też zrobiła. Przyklękła przy wielkich skrzyniach i kontenerach, raz jeszcze przeglądając swoje fiolki, które następnie kodowała i odkładała do środka. Wszystko w równiutkich rządkach, po dwadzieścia cztery, co dawało jej łącznie ich trzy. Oczywiście, że mogła upchać ich więcej, aczkolwiek burzyłoby to jej zmysły estetyczne. W pewnym momencie świat zakołysał się jej przed oczyma, co Dalia przyjęła z mieszanką przerażenia i niedowierzania. Aż wzdrygnęła się, kiedy poczuła, jak Salarianin przytrzymuje się. Wiele kosztowało ją to, aby nie pokazać po sobie bądź co bądź odruchu wstrętu.
- Ja, dziękuje - wydukała niewyraźnie, od razu sięgając po swoje odczyty, które lustrowała intensywnie. Czuła się niczym postawiona pod ścianą. Salarianski naukowiec został chwilowo zignorowano, choć domyślała się, że nie ucieknie od pytań...
- Ugryzł mnie jakiś owad, cholera wie co to było. Antybiotyki nie działają. Mam zawroty głowy, brak innych objawów. Spójrz - I podsunęła mu pod nos wszystkie dotychczasowe zapiski na temat swego organizmu i tej dziwnej substancji.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu

Wróć do „Galaktyka”