Atomowe Kowadło
Mistrz Gry: Peter King
Gracz: Gedeon 'Tau' Sulh
Obok gęstej pary wystrzelił z masywnej rury będącej częścią systemu filtracji powietrza. Suche, śmierdzące zgnilizną, a jednak podtrzymujące życie wypełniających slumsy karaluchów. Inaczej nie można było bowiem określić zbieraniny społecznych wyrzutków, którzy zostali wypędzeni z bardziej cywilizowanych części Omegi, by gnić w tym zapomnianym przez bogów miejscu. Gedeon przybył tu w jednym i tylko jednym celu, spotkać się z osobą, która chyba jako jedyna była zadowolona z faktu przebywania w slumsach. Volus o dumnie brzmiącym imieniu Mudd, samozwańczy król tego padołu. Widać sam tytuł wystarczy, by pozwolić zapomnieć o tym, że w rzeczywistości włada się kupą gówna. Dla ludzi pokroju Sulha pokurcz miał jednak swoje zalety. Być może ze względu na wzrost miał zwyczaj trzymania ucha przy ziemi, lub posługując się mniej wyrafinowanymi metaforami - wiedział kto i czego potrzebuje, a to czyniło z niego niemal perfekcyjnego pośrednika.
Niestety nawet tacy mają swoje wady. Mudd na ten przykład był, czego można się spodziewać, zachłanną szmatą. W świecie którego częścią stał się Sulh, gdzie nie istniały kontrakty i gdzie nie można było liczyć na pomoc byle gogusia w perfekcyjnie skrojonym garniturze powołującego się na paragrafy czy inne niedorzeczności, taka przypadłość często kończyło się śmiercią. Nie płacisz, umierasz, proste. Kiedy więc Gedeon zakończył swoje ostatnie zlecenie, a na jego koncie nie pojawiła się obiecana zapłata, chcąc nie chcąc musiał odwiedzić starego znajomego.
Lawirując między labiryntem uliczek wypełnionych śmieciami, śpiącymi mieszkańcami i zwierzętami będącymi dziwną krzyżówką szczura z psem, dotarł wreszcie do miejsca, które było odpowiednikiem dzisiejszego lombardu. Chciałeś się czegoś pozbyć - trafiałeś do Mudda. Jedyną różnicą był fakt, że w tym zacnym przybytku oprócz dóbr materialnych mogłeś również pozbyć się kogoś, o ile oczywiście pozwalały ci na to kredyty. Otwarciu przez Gedeona drzwi towarzyszył donośny gwizdek, który poinformował nieobecnego aktualnie właściciela o przybyciu nowego gościa. Nie minęła chwila, a na zapleczu dało się usłyszeć powolne, donośne kroki, by niedługo po tym kotara rozwieszona w drzwiach rozsunęła się i ukazała postać volusa. Obaj mężczyźni patrzyli na siebie przez moment, po czym Mudd
naprędce zaczął się wycofywać. Gedeon od razu ruszył za nim. Kiedy natomiast dostrzegł jak pośrednik próbuje zwalczyć nerwowe drżenie rąk i załadować pochłaniacz ciepła do Predatora, jego mózg pchnął ciało do działania.
Ruchem ręki wytrącił pistolet volusowi, by chwilę później trafić go pięścią prosto w ten zakuty łeb. Chodziło o to, że chciał do niego strzelić, że zalegał z wypłatą, generalnie go wkurwiał, czy po prostu odczuwał niemałą satysfakcję znęcając się nad tym zasranym żydkiem. Wtedy jeszcze nie miał pewności, ta pojawiła się po chwili, kiedy solidnym kopniakiem posłał go na glebę. To zrobił bo przez pieprzony kombinezon volusa rozbolała go ręka.
-
Tau - zająknął się próbując odczołgać jak najdalej od swojego oprawcy. -
Czekaj, to nie tak.
Człowiek wyraźnie nie chciał słuchać wyjaśnień, zamiast tego wykona krok w jego kierunku.
-
Naprawdę, musisz mi uwierzyć - Mudd wciągnął kilkukrotnie powietrze, czemu towarzyszył charakterystyczny dźwięk systemu filtracji zainstalowany w kombinezonie volusa. -
Wynagrodzę ci to, mam pracę, dobrą pracę, masa kredytów.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWitam.
Standardowo na starcie pozwolę sobie życzyć szczęścia. ;)
To Twoja pierwsza sesja więc nie ustalam póki co żadnego terminu na pisanie postów. Będę starał się odpisywać tak często jak Ty będziesz to robił, choć oczywiście bez przesady - mam jeszcze inne sesje którymi muszę się zająć.
W razie jakichkolwiek pytań pisz - PW, GG, ewentualnie w fabuleoffie pod postem. To zostawiam już w Twojej gestii.
No i przypominam, że gramy z pełną mechaniką.