.
Ciut niepokojące było to, że salarianin zaczął okazywać oznaki zmęczenia i rozkojarzenia. Konrad liczył na to, że cokolwiek działa na pracowników stacji, pominie obce DNA. Widać nadzieja na to zniknęła wraz z pojawieniem się pierwszych symptomów.
Zachowanie Ness również nie napawało optymizmem. Coś było na tej stacji, a cholera jedna wie, czy to był czynnik biologiczny czy jakiś inny. Jedno było jednak pewne: on, Saiph i Mist mieli pierwsze symptomy, a więc czas uciekał.
Rozmowa z Mac'Woodem rozjaśniła trochę sytuację co do promów, ale nie uspokoiła go odnośnie wszystkiego innego. Wprowadzenie kwarantanny na stacji miało się odbyć na jego odpowiedzialność. Jeżeli się mylił, to jego będą sądzić za tą pomyłkę. Wpierw jednak musiał znaleźć źródło tego.
Spojrzał na Mist, która wchodziła do Kodiaka i gotowa była opuścić stację na jego pokładzie.
- Panie chorąży, cokolwiek jest nie tak na tej stacji i dotknęło jej pracowników... - nie był wesoły na te słowa, ale musiał to powiedzieć - Zostaliśmy na to wystawieni. Ja czuję skutki tego i zaobserwowałem to u pozostałych. Proszę więc przybyłych traktować jak nosicieli zarazy. Mamy być trzymani pod ścisłą kwarantanną i obserwacją, jak wrócimy. Ja i Saiph poszukamy źródła moich podejrzeń i być może lekarstwa. Dla pana wiedzy, będę prowadził dziennik, a pierwszą jego część ma Chorisso. - tymi słowami zakończył rozmowę, rozłączając się. Lewym ramieniem objął się za klatkę piersiową i chwycił prawy bok, a drugą dłonią zakrył sobie oczy, wycierając kilka łez jakie się tam pojawiły.
Boże, ja naprawdę jestem zarażony.
Jak wcześniej odczuwał tylko strach, tak teraz był przerażony.
- OZS, kiedy ostatnio jadłeś? - spytał, wciąż zachowując poprzednią pozycję - Został mi chyba jeszcze jeden baton energetyczny. Bo wy tolerujecie nasze jedzenie, tak?
Weź się w garść Konrad. Pamiętaj kim jesteś. Jesteś geniuszem, pierdzielonym magikiem i cudotwórcą.
Pociągnął raz, czy drugi nosem, po czym obiema dłońmi przetarł sobie twarz.
Będzie dobrze, uda mi się. Znajdę rozwiązanie. Uda się.
Teraz nie było odwrotu i musiał znaleźć wyjście z tej sytuacji. Jeżeli wróci na Typhoon bez rozwiązania, to będzie skazany na dożywotnią kwarantannę.
Poszukał po kieszeniach za batonem i jeżeli go znalazł, to wręczył go salarianinowi.
- Zgaduję, że zmęczenie jest pierwszym z efektów. - spojrzał mu w oczy, chcąc nadać mocy słowom jakie zaraz miał powiedzieć - To się już zaczęło. Jesteśmy zarażeni.
Chciał udawać, że tak nie było, ale już wcześniej się na to przygotowywał mentalnie. Być może właśnie to przygotowanie pozwalało mu dalej robić swoje, mimo strachu jaki go ogarniał.
Niewidzialny wróg, z którym nie można walczyć karabinem.
Mishell.
- Idziemy do Mishell. - oznajmił OZSowi, by nadążał za sytuacją i znał kierunek - Ona jest rozwiązaniem. - Już wcześniej, uważał ją za odporną, ale teraz... tonący brzytwy się chwyta.
Idąc do wyjścia z doku zatrzymał się przy Nadzorcy, oraz stojącym obok szefie ochrony - Upoważniono nas do wyjaśnienia sprawy fałszywych raportów przewozowych. Muszę wiedzieć kto jest za nie odpowiedzialny, oraz jakie osoby mają do nich dostęp. Z góry uprzedzam, że wszelkie próby utrudniania nam prowadzonego postępowania, będą karane według Kodeksu Karnego Przymierza Układów. - mówiąc to wszystko, Strauss był tak cholernie poważny, jakby od tego zależało jego życie. Prawdę mówiąc tak było. Zwierzęta przyciśnięte do ściany są najgroźniejsze z tego jednego, prostego powodu, że nie mają nic do stracenia, a mogą zyskać życie. W tamtym momencie, ten młody chłopak był dzikim zwierzęciem. Nie miał zamiaru skomleć i błagać o litość, ale chciał przegryźć gardła swoim oprawcom, by uratować swoje życie i kobietę na której mu zależało.
Powiedz mi Hudson, jak bardzo zależy ci na twojej szyi? To zdawały się mówić oczy hakera, więc o ile nadzorca posiadał instynkt samozachowawczy, to powinien nie utrudniać mu tego. Nie, żeby ta wiedza Konradowi była potrzebna, ale póki był na scenie, przedstawienie trwało.
Chciał tylko odpowiedzi na to jedno pytanie i już by szedł dalej, w stronę laboratorium, gdzie przebywała Uria. Ona była rozwiązaniem, ale niestety mogła nie być tego świadoma.